12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

5 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.żyłem, i muszę się ucieszyć niem przed końcem. Zgiełk ochoty ciąglebędzie mnie teraz otaczał; jeszcze nawet na łożu śmierci skrzypcei piszczałki będą mnie otaczały, ażeby głośny dźwięk zagłuszył tegłosy, które nieraz w samotności uszu moich dochodzą: w samotności,na którą nas baba niewdzięczna wygnała. A zarazem ten głos, głosowego młodzieńca; tak, dla tego samego młodzieńca musisz jeszczesięgnąć do swej własnej szkatuły.— No! i odejdziesz-że wtedy? — pytał go Monti z westchnieniem— bo nie tylko samej surowości duchownego sądu masz się obawiać,ale i ręka sprawiedliwości świeckiej mogłaby cię w krótkimczasie dosięgnąć. Markiz di Cassano, jak ci wiadomo, wielki mawpływ nie tylko w Madrycie, ale nawet i na dworze wice-króla. Jeżeliwięc nie przestaniesz postępowaniem swojem ściągać na siebieoczu ludzkich, a te wyśledzą rzeczy, które lepiejby było pogrążyćw wiecznej ciemności, to on.... doświadczyłeś już tego, że możni zwyklez najzimniejszą krwią druzgocą narzędzie, którego więcej nie potrzebują;a wtedy i moja przyjaźń nie potrafiłaby cię może obronić.— H a! rozumiem cię, zacny doktorze! — rzekł famulus, powracającdo stołu. — Wiem ja bardzo dobrze, co twoja przyjaźń dlamnie przeznaczyła. Zaczem zdaniem mojem najlepiej będzie, jeżelidzisiaj jeszcze skończymy rachunki; bo potem zapóźno już dla mniebędzie, i w tym to zamiarze ja teraz przyszedłem.— Jakież są twoje zamiary, Assano ? — wyjąknął doktor Lionardo,poruszając się niespokojnie na krześle. — Oczy twoje toczą dzikiespojrzenie, a twarz jest tak okropna, jak oblicze mordercy.— Ha! — zaśmiał się Assano dzikim uśmiechem. — Ozyliż obliczemordercy tak ciebie przeraża? albo rozumiesz, że morderca powinienbyć ze słodkim uśmiechem i spuszczonemi skromnie oczyma, takjak niektórzy mnie znajomi? Nie, ja zawsze pogardzałem maskąobłudy, co milczkiem z tyłu m orduje; zawsze pogardzałem przyjacielskąmaską przyprawiacza trucizn, twoją, najuczeńszy, najszanowniejszydoktorze Lionardo M onti!— Oo też tobie przychodzi na myśl w tej chwili! — mówił doktornadworny bledniejąc. — Mamyż w gniewie a niepokoju rozłączaćsię z sobą, my, co tak długi czas trzymaliśmy razem w grze takniebezpiecznej ?— Tak jest, ta k ! — wołał drugi — wkrótce gra się ukończy!Wszystkicheśmy już zamatowali, teraz jest tylko pomiędzy nami dwomado rozstrzygnienia, N o ! napełnij tę czarę, towarzyszu moichgrzechów i pijmy za zdrowie tego, kto sam pozostanie jako zwyciężca!Eęka, którą Lionardo napełniał czary szlachetnym falernem, drżałapodagrycznie, tak, że butelka ze szczękiem uderzała o m etal; alepowściągając się z usilnością, rzekł z wymuszonym żartem:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!