Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
4 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zawsze szczęśliwa, tego tylko pragnęłam, co dzisiaj wierna miłośćnieszczęśliwej ofiaruje.— Nieszczęśliwej ? — powtórzyła Anna poważnie. — Tak ci tojest zaprawdę jak powiadasz, jednakowoż niechaj obok nieszczęściazajmie miejsce duma, bez której pomyślność łatwiej obejść się może,aniżeli nieszczęście usiłujące ustrzedz się od poniżenia. Przyszłodo tego, do czego jak widzę przyjść m usiało: ród Piastów znikaz krainy przodków, niechaj więc już raz na zawsze z niej ustąpi, bylebytylko przystojnie; nie powoli skłaniając się w ciemność, któranastąpić ma po jego starożytnym blasku, i niesplamiony w oczachświata haniebnem politowaniem nieprzyjaciół.— Wyrazy wasze są okrutne — odpowiedział Hipolit z powagą.— Naprzeciw wiernemu przywiązaniu wystawiacie wzgardliwą dumę,a od dawna już zgasłe obrazy przeszłości, naprzeciw przyjaznemu życiu,które wam przezemnie podaje uczciwa ręka. Wszelako nie staniesię tak jak chcecie; bo nie macie prawa razem ze swojem niszczyćszczęścia Heleny. Ja domagam się o narzeczoną, która jest moją wedługpraw boskich i ludzkich, i — tu ujął ża rękę dziewicę — niktmi jej nie potrafi wydrzeć.Kiedy to mówiąc tulił Helenę do serca, a ona błagając ze łzam 1w oczach poglądała ku matce, Anna odezwała się:— To niechże ona sama rozstrzyga. Niechaj mnie porzuci, byzawrzeć związek nienawistny dla m nie; a wszak wie ona jaką dla jejszczęścia zgotowałam truciznę. Niechaj tedy wybiera pomiędzy wygnankąi potępioną, a szczęściem miłości przy twoim boku, niechajwybiera pomiędzy błogosławieństwem, albo przekleństwem matki, którejwszystko wydarto, a teraz jeszcze i jej własne dziecię!Wtedy dziewica odwróciła się zwolna z uścisków oblubieńca i milczącpochyliła ku ręce księżniczki, którą ona ku niej wyciągnęła.Hipolit zaś zaw ołał:— Tak więc możesz mnie porzucać Heleno? Tak-że to zapominaszwyrazu, któryś w yrzekła: że wierni powinniśmy trwać aż dokońca ?— I nie jesteśmyż już u końca? — odpowiedziała z zimną rozpaczą.— Obowiązek zaznaczył dla mnie kres, po za którym nie majuż nadziei. Spojrzyj na mnie, błogosławiona l — mówiła wznoszącpiękne oczy łzami zaćmione ku niebu! — Spojrzyj na m nie! Nietak-że i ty myślałaś? Oddaj mi więc i drugi swój przekaz; oddaj micichą cierpliwą rezygnację, by mnie wspiśrała przez ciąg mojego bytu,bez radości i nadziei.— Idźcież więc — zawołał Boratyński w nadzwyczajnej boleści— idźcie swoją zgubną drogą, po zranionych sercach tych, którzywam sprzyjali; poświęćcie straszliwym korzyściom dumy i zemsty tę
H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 8 7niewinną gołębicę; jak zaczęliście, tak i kończcie w nienawiści dlasiebie i dla rodu ludzkiego, od którego oddzieliliście się w występnemzuchwalstwie! A kiedy z czasem sami pozostaniecie i żaden głos kochającyw pustyni, którąście sami około siebie utworzyli, nie odezwiesię na wołanie waszej rozpaczy, to niechaj wtedy stanie przed wamigroźny mój obraz, któremuście to, co m iał najmilszego, wydarli, abyje zniszczyć!— Nie narzekaj na moję matkę! — prosiła Helena. — Patrz!wszakże ona ma tylko mnie jednę na ziemi, a już podeszła jest w wiekui wszystko straciła. Ty zasię młody jesteś; długi żywot otwartyjest przed tobą, niejedna nadzieja dla ciebie rozkwita; ty żyć będzieszw ojczyznie, staniesz się dostojnym mężem i zacnym rycerzem. Przecieżnie zapominaj o mnie, która oddalam się w zimną, nieznanąkrainę; nie zapominaj wygnanki, która o tobie zawsze pamiętaćbędzie.— Moja córka — rzekła Anna, a samo drżenie głosu zdradzało,że dusza jej choć nieugięta, w pomimowolnem wstrząśnieniu uznawałatak często zaprzaną siłę natury; — moja córka postanowiła już,tak jak postanowić musiała. Idźcie za jej przykładem dostojny rycerzu; konieczność rozdziału stanęła pomiędzy wami, uznała ona jej nakaz,a zatem nie czyńcie cięższą,wy co kochacie, nie czyńcie przykrzejszątej ofiarę, którą.... tak jest, czuję to.... którą ona ponosi.Jeszcze raz Boratyński postąpił naprzód obejmując kochankę; aleona cofnęła się.— Jest-to ofiara! — zawołała uskarżając się łagodnie. — Mogęćzaiste wyznać, jest to ofiara młodego żywota; wszelako ponoszęją z rezygnacyą, bo gdzieżby się jej zasługa podziała, gdyby ją żalmiał zatruwać? Puść mnie zatem, Hipolicie ; wyrzecz się tej, któranigdy bez podziału nie może być twoją; nie zatrzymuj jej, bo onai w twoich uściskach drżałaby z przerażenia, wspomniawszy na matkę,którą opuściła na wygnaniu i nędzy. Bosa miodowa zatruta nienawiściąmatki mojej, wszelkiby kwiat żywota mojego wyniszczyła,a przeświadczona o przestępstwie, nigdybym cię uszczęśliwić nie mogła.Patrz! oto nieskalana rozłączam się z tobą, a ty zapewne milewspominać będziesz o narzeczonej, która dlatego tylko opuściła ciebie,ażeby ciebie stała się godną. Bądź zdrów, Hipolicie, żegnaj mi, nimsię tam zobaczymy!* **Tegoż samego dnia jeszcze księżniczka prywatnie opuściła stolicę,ostra nagana towarzyszyła matce, a nieutulona boleść kochającegoi współczucie zacnych ludzi żegnały Helenę.
- Page 440 and 441: 486 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Dotąd m
- Page 442 and 443: 438 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I u
- Page 444 and 445: 4 4 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.stoimy
- Page 446 and 447: 4 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 448 and 449: 4 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Je
- Page 450 and 451: 4 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI,wierz
- Page 452 and 453: 4 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.* **
- Page 454 and 455: 4 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.słowi
- Page 456 and 457: 4 5 2 ALEKS ANDER BRONIKOWSKI.z ża
- Page 458 and 459: 4 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.porzą
- Page 460 and 461: 4 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dzbank
- Page 462 and 463: 4 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mówi
- Page 464 and 465: 4 6 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.strę
- Page 466 and 467: 462 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Za p
- Page 468 and 469: 4 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.datych
- Page 470 and 471: 4 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tegoż
- Page 472 and 473: 4 6 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— I
- Page 474 and 475: 4 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kiej n
- Page 476 and 477: 4 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Cz
- Page 478 and 479: 4 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.poglą
- Page 480 and 481: 4 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Dz
- Page 482 and 483: 4 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odnie
- Page 484 and 485: 4 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wdowa
- Page 486 and 487: 4 8 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wienie
- Page 488 and 489: 4 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ztąd
- Page 492 and 493: 4 8 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 494 and 495: 490 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dniu tyl
- Page 496 and 497: 4 9 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.brzeż
- Page 498 and 499: 4 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ha
- Page 500 and 501: 4 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zwodzo
- Page 502 and 503: 4 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty kie
- Page 504 and 505: 5 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.żyłe
- Page 506 and 507: 5 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 508 and 509: 5 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.trzaj
- Page 510 and 511: 5 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.spokoj
- Page 512 and 513: 5 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Kaszte
- Page 514 and 515: 5 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to nal
- Page 516 and 517: 5 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dziewa
- Page 518 and 519: 514 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.krwawo o
- Page 520 and 521: 5 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zamiar
- Page 522 and 523: 518 ALEKSANI>EK BRONIKOWSKI.na powi
- Page 524 and 525: kończenie.Autor niniejszej książ
- Page 526 and 527: 5 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mniej
- Page 528 and 529: 5 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mie j
- Page 530 and 531: 5 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.stosun
- Page 532 and 533: BIBLIOTEKAnajcelniejszych utworów
- Page 534: iB I B L I O T E K A[ IMS Uniwersyt
H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 8 7niewinną gołębicę; jak zaczęliście, tak i kończcie w nienawiści dlasiebie i dla rodu ludzkiego, od którego oddzieliliście się w występnemzuchwalstwie! A kiedy z czasem sami pozostaniecie i żaden głos kochającyw pustyni, którąście sami około siebie utworzyli, nie odezwiesię na wołanie waszej rozpaczy, to niechaj wtedy stanie przed wamigroźny mój obraz, któremuście to, co m iał najmilszego, wydarli, abyje zniszczyć!— Nie narzekaj na moję matkę! — prosiła Helena. — Patrz!wszakże ona ma tylko mnie jednę na ziemi, a już podeszła jest w wiekui wszystko straciła. Ty zasię młody jesteś; długi żywot otwartyjest przed tobą, niejedna nadzieja dla ciebie rozkwita; ty żyć będzieszw ojczyznie, staniesz się dostojnym mężem i zacnym rycerzem. Przecieżnie zapominaj o mnie, która oddalam się w zimną, nieznanąkrainę; nie zapominaj wygnanki, która o tobie zawsze pamiętaćbędzie.— Moja córka — rzekła Anna, a samo drżenie głosu zdradzało,że dusza jej choć nieugięta, w pomimowolnem wstrząśnieniu uznawałatak często zaprzaną siłę natury; — moja córka postanowiła już,tak jak postanowić musiała. Idźcie za jej przykładem dostojny rycerzu; konieczność rozdziału stanęła pomiędzy wami, uznała ona jej nakaz,a zatem nie czyńcie cięższą,wy co kochacie, nie czyńcie przykrzejszątej ofiarę, którą.... tak jest, czuję to.... którą ona ponosi.Jeszcze raz Boratyński postąpił naprzód obejmując kochankę; aleona cofnęła się.— Jest-to ofiara! — zawołała uskarżając się łagodnie. — Mogęćzaiste wyznać, jest to ofiara młodego żywota; wszelako ponoszęją z rezygnacyą, bo gdzieżby się jej zasługa podziała, gdyby ją żalmiał zatruwać? Puść mnie zatem, Hipolicie ; wyrzecz się tej, któranigdy bez podziału nie może być twoją; nie zatrzymuj jej, bo onai w twoich uściskach drżałaby z przerażenia, wspomniawszy na matkę,którą opuściła na wygnaniu i nędzy. Bosa miodowa zatruta nienawiściąmatki mojej, wszelkiby kwiat żywota mojego wyniszczyła,a przeświadczona o przestępstwie, nigdybym cię uszczęśliwić nie mogła.Patrz! oto nieskalana rozłączam się z tobą, a ty zapewne milewspominać będziesz o narzeczonej, która dlatego tylko opuściła ciebie,ażeby ciebie stała się godną. Bądź zdrów, Hipolicie, żegnaj mi, nimsię tam zobaczymy!* **Tegoż samego dnia jeszcze księżniczka prywatnie opuściła stolicę,ostra nagana towarzyszyła matce, a nieutulona boleść kochającegoi współczucie zacnych ludzi żegnały Helenę.