Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

4 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Czyż podobna, o m atko! ażebyś mogła jeszcze o tem pomyśleć?— zawołała dziewica wzruszona.—A więc tedy ani jawnie oświadczonawola królewska, ani wybór serca mojego, co niedawno na nowo potwierdzonyzostał, ani oczywista niemożność, nie kazały ci wyrzec sięzamiaru, który będąc zawsze czczą i urojoną budową macierzyńskiejdumy, należy teraz do rzędu nigdy nie mogących uskutecznić się marzeń?— To młodość marzy, a nie dojrzały w'iek, Heleno Odrowążówno— odpowiedziała księżniczka — surowo a niedoświadczenie niejednęrzecz uważa za niepodobną, co ustalona mądrość łatwo ustutecznionembyć widzi. I kiedyż miałabym o tem pomyśleć, jeżeli nie teraz?Tylko owa Litwinka pomiędzy tobą stała a tronem ; już jej teraz niemasz, a więc dawna nadzieja wstępuje w swoje praw a!Na to poszepnęła Helena jakby do siebie:— O ! nie słuchaj tych zwodniczych wyrazów, zgasła matko biednejHeleny! tak jest, moja prawdziwa matko! Nie miej baczenia nabluźnierstwo niewdzięczności, ażeby dobro, któreś mi przeznaczyła,nie obróciło się na zgubę. Czyliż nie zastanawiacie się nad tem —mówiła potem z trudnością przyszedłszy do siebie— że mówicie do narzeczonej,że i dwór i stolica mnie narzeczoną starosty Samborskiegonazywa?— Gdybyś nawret i była narzeczoną, to i dwór i stolica wkrótcezapomną nikczemnego nazwiska, skoro cię tylko najwyższem nazwiskiempowitają. Ale nie jesteś narzeczoną, dzięki wydarzeniu, które odBoga zesłane, niespodzianie stanęło przed ukończeniem zamiaru, cona wieki miał imię Piastów w nicości pogrążyć.Na to rzekła Helena ze wzdrygnieniem, a cichym głosem :— I tyż-li, matko błogosławisz wypadek, który cała Polska opłakujebolesnemi łzami ? Tyż-to morderstwo kwitnącego, niewinnegomłodzieńca, a może nawet i daleko okropniejszą zbrodnię, nazywaszod Boga zesłaną? O matko! poprzestań takiej mowy — rzekła potemprędko z widocznem przerażeniem — mnie się zdaje, jak gdybyta czarodziejskim sposobem wywoływała nieszczęście, jak gdybymsłyszała je zbliżające się ociężałym krokiem, wyciągające zgubną rękęi sięgające po waszą drogą głowę.Ale wojewodzina mówiła dalej takimże tonem jak pierwej:— Król jest wolny i ty nie jesteś związana; a więc nastąpił czasjęcia się dawnych zamiarów, przypomnienia i uskutecznienia niektórychobietnic.Podniosła głowę Helena, otarła łzy ze swoich oczu i rzekła z niespodzianąa zadziwiającą stałością.— Cokolwiek bądź mogło znowu ocucić te zamiary, ktokolwiek

H IPO LIT BORATYŃSKI.bądź dał takie przyrzeczenie, to ja wcale nie jestem do tego obowiązaną.Wola ojca, nienaganna skłonność serca, rozkaz króla, mojegonajwyższego opiekuna, i twoje zezwolenie zaręczyły mnie HipolitowiBoratyńskiemu, jako narzeczoną, a ja pozostanę nią aż do śmierci.Chcesz-li tedy rozdzielić, co niebo i ziemia złączyły? Ha! jeżeli takchcesz, m atko! jeżeli moje szczęście niczem jest w oczach twoich, jeżeliserce odwracasz od próśb wiernego i przywiązanego dziecięcia,to składam moje szczęście w twe nielitościwe ręce, według tego jakmi nakazała w ostatniej chwili żywota ta, którą pogardzasz, której pamięćznieważasz, nagradzając tak za to, że sprzyjała sercem opuszczonej,osierociałej Helenie. Poświęcam ja tobie szczęście moje, lecz niepoświęcę mej sławy! Uważasz za rzecz niegodną mnie, abym byłamałżonką człowieka zacnego, który wprawdzie nie pochodzi z książęcegorodu, ale jest szlachetnego szczepu; chcesz na to serce zwalićciężar straconej wielkości, którą ono pogardza? I mamże-li ja znieważającsiebie samą wywoływać świetność naszego rodu? Lecz gdybytak było, jak być nie może, o matko, jakże możesz pragnąć, ażebymja bezwstydnie stała się wizerunkiem dziewicy, która i wiaręi miłość poświęca w ofierze dumie i chciwości, ażebym narzeczonemuwydarła rękę, wyciągając ją za marnym cieniem korony, której nigdydosięgnąć nie mogę? Możesz-li pragnąć, ażebym ja przyjaźń szlachetnegokróla zamieniła na pogardę nieprawej kobiety, co z miedzianemczołem oddaje mu serce, które nie jest jej w łasnością; któraza najwyższe dary ziemskie, za blask korony i za rękę najszlachetniejszegoczłowieka przedaje mu fałsz i obłudę? O! wierzaj mi, matko,że Zygmunt August nigdyby mnie nie kochał, ale mną raczej pogardzał.Rozumiesz, matko, że mnie prowadzisz drogą honoru i sław y;ale strzeż się, ażeby na końcu jej nie stała sromota.Anna Mazowiecka bacznie słuchała mowy swej córki, i już Helenazaczęła cieszyć się nadzieją, gdy ta niewzruszona rzekła:— Urągasz się, dziewczyno, i pod miło brzmiącemi wyrazamiukrywasz opór zbrodniczy? I któż ty jesteś, co sprzeciwiasz sięmatce i tym, którzy podzielają jej zdanie? Powiadasz, że niebo i ziemiaprzeznaczyły cię na oblubienicę owego Boratyńskiego? Ale myliszsię, i ja także głos ich słyszałam; one to odkryły mi ścieżkę megożywota; a do mnie należy prowadzić cię po niej. Upamiętaj się, jużjest za późno; losy padły i korona się dla ciebie wykryła. Odrzuć tenzwiędniały wieniec mirtowy, a weź na jego miejsce klejnot, któryćmoże najbliższa chwila'przyniesie. Tak jest, może najbliższa chwilaobrazy przeszłości w teraźniejszość wywoła, i dom upadły piękniejszyi okazalszy odbuduje.— O ! ni6 mów tak, matko — rzekła z żalem Helena, której chwilowanieugietość zamieniła się nagle w niepojęty przestrach — nie

4 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Czyż podobna, o m atko! ażebyś mogła jeszcze o tem pomyśleć?— zawołała dziewica wzruszona.—A więc tedy ani jawnie oświadczonawola królewska, ani wybór serca mojego, co niedawno na nowo potwierdzonyzostał, ani oczywista niemożność, nie kazały ci wyrzec sięzamiaru, który będąc zawsze czczą i urojoną budową macierzyńskiejdumy, należy teraz do rzędu nigdy nie mogących uskutecznić się marzeń?— To młodość marzy, a nie dojrzały w'iek, Heleno Odrowążówno— odpowiedziała księżniczka — surowo a niedoświadczenie niejednęrzecz uważa za niepodobną, co ustalona mądrość łatwo ustutecznionembyć widzi. I kiedyż miałabym o tem pomyśleć, jeżeli nie teraz?Tylko owa Litwinka pomiędzy tobą stała a tronem ; już jej teraz niemasz, a więc dawna nadzieja wstępuje w swoje praw a!Na to poszepnęła Helena jakby do siebie:— O ! nie słuchaj tych zwodniczych wyrazów, zgasła matko biednejHeleny! tak jest, moja prawdziwa matko! Nie miej baczenia nabluźnierstwo niewdzięczności, ażeby dobro, któreś mi przeznaczyła,nie obróciło się na zgubę. Czyliż nie zastanawiacie się nad tem —mówiła potem z trudnością przyszedłszy do siebie— że mówicie do narzeczonej,że i dwór i stolica mnie narzeczoną starosty Samborskiegonazywa?— Gdybyś nawret i była narzeczoną, to i dwór i stolica wkrótcezapomną nikczemnego nazwiska, skoro cię tylko najwyższem nazwiskiempowitają. Ale nie jesteś narzeczoną, dzięki wydarzeniu, które odBoga zesłane, niespodzianie stanęło przed ukończeniem zamiaru, cona wieki miał imię Piastów w nicości pogrążyć.Na to rzekła Helena ze wzdrygnieniem, a cichym głosem :— I tyż-li, matko błogosławisz wypadek, który cała Polska opłakujebolesnemi łzami ? Tyż-to morderstwo kwitnącego, niewinnegomłodzieńca, a może nawet i daleko okropniejszą zbrodnię, nazywaszod Boga zesłaną? O matko! poprzestań takiej mowy — rzekła potemprędko z widocznem przerażeniem — mnie się zdaje, jak gdybyta czarodziejskim sposobem wywoływała nieszczęście, jak gdybymsłyszała je zbliżające się ociężałym krokiem, wyciągające zgubną rękęi sięgające po waszą drogą głowę.Ale wojewodzina mówiła dalej takimże tonem jak pierwej:— Król jest wolny i ty nie jesteś związana; a więc nastąpił czasjęcia się dawnych zamiarów, przypomnienia i uskutecznienia niektórychobietnic.Podniosła głowę Helena, otarła łzy ze swoich oczu i rzekła z niespodzianąa zadziwiającą stałością.— Cokolwiek bądź mogło znowu ocucić te zamiary, ktokolwiek

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!