Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

4 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dzbanka brakowało tylko kieliszka, a nawet i ten trzymał on jeszczew ręku nietknięty, i nie uważał, że łzy jego weń wpadały. W tedyprzystąpił podeszły, czarno ubrany, ale dosyć przystojnie na pozórwyglądający mieszczanin, który go już przez niejakiś czas uważał,,przybliżył się ku niemu i zaczął przyjacielskim wyrazem :— Zdaje się, panie szlachcicu, że to, coście tam widzieli, wielcewamserce zmąciło; bo jam was dobrze uważał na sali żałobnej, razemz waszym młodym czarno ubranym panem, który stał przy trumnie,trzymając tak jak i drudzy świecę woskową, chwiejącą się w jegodrżących rękach. Wy rozmawialiście z nim, a i on także bardzo płakał,tak iż możnaby było rozumieć, że i jego szczęście legło w trumniepięknie przyozdobionej herbami, w której zaprawdę naszemu królowi— niechaj Bóg go pocieszyć raczy — cała radość z nią zniknie.Wówczas i ten i ów rozumiał, że to jest jaki krewny umarłej; wszelakodrudzy mówili, że był tylko na jej usługach, a miał w niej naderłaskawą panią, podobnie jako i jego krewny, o którego śmierci gwałtownejw Wiśńcu opowiadano temu rok będzie. Zapewne, że świętejpamięci nieboszczka powinna się i w niebie cieszyć, iż na ziemi takżezostawiła wdzięczne dusze.— N iestety! mój majstrze Grzegorzu, wyznam ci szczerze, że onana ziemi zostawuje takich, co ją oskarżają — odpowiedział młodzienieci odwróciwszy się otarł oczy — ale pewien jestem, że niejeden,który dzisiaj jeszcze nie pojmuje tego, cośmy utracili, będzie jej potemżałował.— To bardzo być może — mówił na to Grzegorz z namysłem —co dobrego, to zazwyczaj Bóg najpierw' zabiera; gdy tymczasem ziemiazłego się pozbyć nie może.— Ten któregoście widzieli, mój poczciwy majstrze, ma zaiste powódopłakiwać j ą : i kiedy nasz najjaśniejszy pan utracił w niej m ałżonkę,to szczególniej starosta Samborski przyjaciółkę i dobrodziejkęswoję, razem z wieloma a wieloma skarbami utracił. Ach! wszyscy,wszyscy stracili łaskawą panią, stracili m atkę!— Ha! to dopiero wtenczas poznają — odpowiedział drugi —kiedy otrzymają m acochę; a na tę nie długo czekać.— A przecież — przerwał inny, co u poblizkiego stołu już od niejakiegoczasu grał rolę rzecznika, obojętnie dla ciekawego stronnictwa— sądząc z waszej barwy zdajecie się być z liczby domowników jaśniewielmożnego kasztelana, panie szlachcicu, a zatem najlepiej wiedziećmożecie, że świętej pamięci królowa w godzinie śmierci zobowiązaławaszego patrona, ażeby za tem patrzał, by król dotrzymał swego przyrzeczeniai nie wchodził w trzecie małżeństwo.— Hm! Wy taki zawsze, sąsiedzie, macie dobre wieści — przerwał poprzedni — wszelako ja wątpię, ażebyście wy na swoim nowym

HIPOLIT BORATYŃSKI.45 Twarsztacie mogli tak dokładną powziąć wiadomość o tern, co królowabez świadków najpierwszemu ze świeckich senatorów w gabinecie powierzyła.A do tego powiem wam szczerze, że tak samolubne żądanienie zgadza się ze sposobem myślenia świętej pamięci pani Barbary,która w ciągu swojego żywota każdemu dobrze życzyła, lubo jej niestety!nie wszyscy podobnie się wypłacali. Nie tak-że, dostojny panietowarzyszu?— O ! prawda, że to nie zgadzało się nigdy z jej sposobem myślenia— mówił z zapałem Walenty Bielawski, który dla swojej poufałościz młodym Boratyńskim lepiej trochę był oznajomiony, niż drudzyz wypadkami.— Niedosyć-że już, że niegodziwość i zawiść usiłowały jąponiżyć, kiedy jeszcze żyła? potrzebaż jeszcze, ażeby i po śmierci gadulstwoi nierozsądek nicowały to, czego dla tępości swego umysłupojąć nie mogą?— Ja jestem waszego zdania — ozwał się pierwszy mieszczanin;— bo jako jej królewska mość w czasie koronacyi przyrzekła być przychylnąrzeczypospolitej, tak też zapewne i przy śmierci nie mogła pożądaćtego, coby onej pójść mogło na szkodę. Ja zawsze pamiętamten dzień, kiedy ona w całym blasku swojej piękności, przybranaw królewskie szaty, wt dzień koronacyi wystąpiła na krużganek i pozdrowiłanas jako swoich współobywateli! Wszakże to nie tak dawno,a już wszystko znikło. Niech teraz światłość wiekuista przyświecajej duszy!To mówiąc, uczynił znak krzyża świętego, i skinąwszy przychylniegłową ku Bielawskiemu, odwrócił się, a Bielawski wcale już potem niemiał uczestnictwa w rozmowie.— A przecież — ozwał się drugi — król dał słowo, że nigdynie zrzuci żałoby, i to ja słyszałem od naocznych świadków.— Zapewne — przerwał mu Grzegorz płatnerz — może on zachowaćpowierzchownie żałobę, tak jak ją bez wątpienia i w sercu zachowywaćbędzie, wszelako to oboje w'cale rożnem jest od tego, czegodobro państwa po nim wymaga, a co król, jako głowa narodu, zachowywaćpowinien.— Oo nas tam obchodzić ma dobro narodu? — odpowiedział nowiniarz— zostawmy to szlachcie.— Wprawdzie my to tylko jesteśmy mieszczanami — odpowiedziałdrugi — wszelako stolica, która nie bardzo dawno jeszcze należała dozacnego związku Hanzeatyckiego, i nasze przywileje, upoważniają naspoglądać trochę i na bok od naszych warsztatów, a nawet dają namwolność zaniesienia aż do samego tronu prośby, kiedy chodzi o dobropowszechne państwa.— Stolica, która jest najpierwszą w narodzie — dołożył trzeci.— I cóż to ma obchodzić stolicę, czy król ma żonę czy nie? —

4 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dzbanka brakowało tylko kieliszka, a nawet i ten trzymał on jeszczew ręku nietknięty, i nie uważał, że łzy jego weń wpadały. W tedyprzystąpił podeszły, czarno ubrany, ale dosyć przystojnie na pozórwyglądający mieszczanin, który go już przez niejakiś czas uważał,,przybliżył się ku niemu i zaczął przyjacielskim wyrazem :— Zdaje się, panie szlachcicu, że to, coście tam widzieli, wielcewamserce zmąciło; bo jam was dobrze uważał na sali żałobnej, razemz waszym młodym czarno ubranym panem, który stał przy trumnie,trzymając tak jak i drudzy świecę woskową, chwiejącą się w jegodrżących rękach. Wy rozmawialiście z nim, a i on także bardzo płakał,tak iż możnaby było rozumieć, że i jego szczęście legło w trumniepięknie przyozdobionej herbami, w której zaprawdę naszemu królowi— niechaj Bóg go pocieszyć raczy — cała radość z nią zniknie.Wówczas i ten i ów rozumiał, że to jest jaki krewny umarłej; wszelakodrudzy mówili, że był tylko na jej usługach, a miał w niej naderłaskawą panią, podobnie jako i jego krewny, o którego śmierci gwałtownejw Wiśńcu opowiadano temu rok będzie. Zapewne, że świętejpamięci nieboszczka powinna się i w niebie cieszyć, iż na ziemi takżezostawiła wdzięczne dusze.— N iestety! mój majstrze Grzegorzu, wyznam ci szczerze, że onana ziemi zostawuje takich, co ją oskarżają — odpowiedział młodzienieci odwróciwszy się otarł oczy — ale pewien jestem, że niejeden,który dzisiaj jeszcze nie pojmuje tego, cośmy utracili, będzie jej potemżałował.— To bardzo być może — mówił na to Grzegorz z namysłem —co dobrego, to zazwyczaj Bóg najpierw' zabiera; gdy tymczasem ziemiazłego się pozbyć nie może.— Ten któregoście widzieli, mój poczciwy majstrze, ma zaiste powódopłakiwać j ą : i kiedy nasz najjaśniejszy pan utracił w niej m ałżonkę,to szczególniej starosta Samborski przyjaciółkę i dobrodziejkęswoję, razem z wieloma a wieloma skarbami utracił. Ach! wszyscy,wszyscy stracili łaskawą panią, stracili m atkę!— Ha! to dopiero wtenczas poznają — odpowiedział drugi —kiedy otrzymają m acochę; a na tę nie długo czekać.— A przecież — przerwał inny, co u poblizkiego stołu już od niejakiegoczasu grał rolę rzecznika, obojętnie dla ciekawego stronnictwa— sądząc z waszej barwy zdajecie się być z liczby domowników jaśniewielmożnego kasztelana, panie szlachcicu, a zatem najlepiej wiedziećmożecie, że świętej pamięci królowa w godzinie śmierci zobowiązaławaszego patrona, ażeby za tem patrzał, by król dotrzymał swego przyrzeczeniai nie wchodził w trzecie małżeństwo.— Hm! Wy taki zawsze, sąsiedzie, macie dobre wieści — przerwał poprzedni — wszelako ja wątpię, ażebyście wy na swoim nowym

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!