Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

4 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI,wierzyć się pieczy niewiast dworskich, które lepiej będą mogły usłużyć’aniżeli Helena Odrowążówna.Zgiełk i ścisk nie dozwolił jeszcze królowi dostrzedz przypadku,jaki spotkał jego małżonkę; ale Łucya Ostrorożanka, tylko co dopiero nadbiegłai Helena, wydały głośny okrzyk przestrachu, Zygmunt nadszedłnatychmiast, objął żonę i przycisnął do piersi.— Mnie bardzo słabo, mój mężu! — poszepnęła mu z cicha Barbara,jak gdyby lękała się, by kto nie usłyszał jej skargi — czuję sięchorą śmiertelnie!Król stanął oniemiały; bystre jego oko spojrzało na marszałkawielkiego, ale spostrzegło na jego obliczu oczywisty wyraz oburzeniai pomięszania; potem zwróciło się na Barbarę spoczywającą w milczeniuna jego rękach.— Przypadki młodych pań — mówił książę Pruski do królowematki— są częstokroć bardziej pocieszające, aniżeli zasmucające, i rozumiem,że mogę waszej królewskiej mości życzyć szczęścia w spełnieniunadziei, o którejjw ciągu rozmowy podczas stołu napomknąłem.— Przyjmujemy — odpowiedziała Medyolanka —• przyjmujemyżyczenie waszej miłości; i mamy nadzieję razem z wami, że słabość jejmościkrólowej panującej wróży pomyślność domowi Jagiellońskiemu.Tymczasem słabość Barbary coraz bardziej się powiększała; troskliwość,zaczęła zajmować miejsce biesiadnej radości, tłoczono się z niepokojemzapytując, i odbierając odpowiedzi, a podnoszące się poszeptyurosły w zgiełk pomięszany, gdy oto starosta Samborski wszedł pomiędzyzgromadzenie, blady, skrwawiony z obłąkanym wzrokiem,z włosami w nieładzie, żywy wizerunek przerażenia.Jeszcze pierwej stojąc naprzeciw królowej, dostrzegł był przypadkiem,że to nie jego krewny podawał jej wiwatowy puhar, i wyszedłchcąc go znaleźć, a może i upomnieć o zwłokę, czego przecież nigdydawniej nie czynił.Przybywszy do izby kredensowej usłyszał wiele głosów, kierowałsię tedy według nich i wszedł do małego pokoju, znajdującego się nakońcu galeryi, gdzie stała gromada sług domowych, dziwiąc się, zkądbypochodziła ta krew, którą widzieli na posadzce. Przeczucie nieszczęściaprzygasiło w jednej chwili radość narzeczonego; szedł tedy,nie zatrzymując się za krwawym śladem, prowadzącym ku piwnicy,zstąpił na dół i ujrzał trupa drogiego młodzieńca, już zdrętwiałegozimnem, i krew lodem ściętą pokrywającą przeczyste piersi.— Sprawiedliwości! — zawołał głosem boleści i najgłębszegosmutku, rzucając się do nóg Zygmunta Augusta — sprawiedliwościkrólu, panie mój miłościwy! Morderstwo wcisnęło się w dom uświęconyobecnością tw o ją! Zamordowany leży przyjaciel mój krewny!Zamordowany leży Stanisław Lacki w zamku marszałka wielkiego!

H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 4 7Błagam ciebie, panie, o sprawiedliwość, o zemstę na mordercy tego,który ci królowę uratow ał!Obecni zaniemieli boleścią, po śmierci młodego jej wybawiciela;wstąpiło także ciężkie przeczucie i w duszę Barbary; lekkie wzdrygnieciewytrzęsło jej członki i utraciła zmysły. Takież same uczuciezdawało się ogarniać jej męża: nie podniósł on oczu, ale tylko dwiebujne łzy, które z nieb na głowę omdlałej upadły, były odpowiedząna skargę starosty. Mało było takich, którychby ten widok nie przeniknąłgwałtownie; Boratyński nawet zgłośnem łkaniem odwrócił się,i skłonił ku rękom ze drżeniem obejmującej go oblubienicy. Niestety!oboje przeczuwali, że jakiś duch złowrogi stanął pomiędzy nimi, a ichszczęściem.* **Bartholomaeus Sabinus zamyślony przystąpił zwolna do opuszczonegostołu królewskiego; wziął do ręki puhar Barbary, spojrzał weńwe środek i przerażony wzdrygnął się, a potem podniósł oczy ku niebu.Mikołaj Radziwiłł, brat królowej z jednej, i wojewoda Krakowskiz drugiój strony, zbliżyli się ku niemu, prędko a z cicha pytając:— Co to jest, mości doktorze? — Nie spodziewam się, doktorze?...Na to Bartholomaeus odpowiedział: — Nic to, dostojni panowie!zrządzenie Boskie, nie... — ale tymczasem schował puhar pod szerokiefałdy sukni.Wówczas książę Mikołaj rzucił gniewne spojrzenie na pana domu;ale wojewoda, dawniej tak drażliwy, zniósł je w milczeniu i ze spuszczonągłową przybliżył się do króla, który zabierał się opuścić zamek,co był teatrem tak smutnych czynów.— Najjaśniejszy królu! panie mój miłościwy! — mówił dumnystarzec drżącym głosem i z niezwykłą uniżonością — Czyliż i mniezechcesz obwiniać o to nieszczęście, które na wieki dom mój zhańbiło?Wymów królu, że nie! Błagam cię wyrzec: nie! Ja gotów jestem, janajstarszy z senatorów, stanąć przed sądem, a jeżeli mnie moi panowiea bracia winnym uznają, to niech ta siwa głowa spadnie pod rękąkatowską i niechaj herby mojego rodu Szreniawitów wywieszone zostanąpod pręgierzem !— Wiele! — mówił Zygmunt August na poły głośno i z odwróconątwarzą — nader wiele, Piotrze Kmito, moglibyśmy wam zarzucić; wszelakoo to wcale was nie posądzamy. Wszakże wy jesteście rycerzemi Sarmatą.To mówiąc, udał się szybkim krokiem za niosącemi jego małżonkędo powozu, który ją tegoż ranku przywiózł tam był w całej wesołościmłodzieńczej, w pełnem zdrowiu i w całej świetności dostojeństwa.

H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 4 7Błagam ciebie, panie, o sprawiedliwość, o zemstę na mordercy tego,który ci królowę uratow ał!Obecni zaniemieli boleścią, po śmierci młodego jej wybawiciela;wstąpiło także ciężkie przeczucie i w duszę Barbary; lekkie wzdrygnieciewytrzęsło jej członki i utraciła zmysły. Takież same uczuciezdawało się ogarniać jej męża: nie podniósł on oczu, ale tylko dwiebujne łzy, które z nieb na głowę omdlałej upadły, były odpowiedząna skargę starosty. Mało było takich, którychby ten widok nie przeniknąłgwałtownie; Boratyński nawet zgłośnem łkaniem odwrócił się,i skłonił ku rękom ze drżeniem obejmującej go oblubienicy. Niestety!oboje przeczuwali, że jakiś duch złowrogi stanął pomiędzy nimi, a ichszczęściem.* **Bartholomaeus Sabinus zamyślony przystąpił zwolna do opuszczonegostołu królewskiego; wziął do ręki puhar Barbary, spojrzał weńwe środek i przerażony wzdrygnął się, a potem podniósł oczy ku niebu.Mikołaj Radziwiłł, brat królowej z jednej, i wojewoda Krakowskiz drugiój strony, zbliżyli się ku niemu, prędko a z cicha pytając:— Co to jest, mości doktorze? — Nie spodziewam się, doktorze?...Na to Bartholomaeus odpowiedział: — Nic to, dostojni panowie!zrządzenie Boskie, nie... — ale tymczasem schował puhar pod szerokiefałdy sukni.Wówczas książę Mikołaj rzucił gniewne spojrzenie na pana domu;ale wojewoda, dawniej tak drażliwy, zniósł je w milczeniu i ze spuszczonągłową przybliżył się do króla, który zabierał się opuścić zamek,co był teatrem tak smutnych czynów.— Najjaśniejszy królu! panie mój miłościwy! — mówił dumnystarzec drżącym głosem i z niezwykłą uniżonością — Czyliż i mniezechcesz obwiniać o to nieszczęście, które na wieki dom mój zhańbiło?Wymów królu, że nie! Błagam cię wyrzec: nie! Ja gotów jestem, janajstarszy z senatorów, stanąć przed sądem, a jeżeli mnie moi panowiea bracia winnym uznają, to niech ta siwa głowa spadnie pod rękąkatowską i niechaj herby mojego rodu Szreniawitów wywieszone zostanąpod pręgierzem !— Wiele! — mówił Zygmunt August na poły głośno i z odwróconątwarzą — nader wiele, Piotrze Kmito, moglibyśmy wam zarzucić; wszelakoo to wcale was nie posądzamy. Wszakże wy jesteście rycerzemi Sarmatą.To mówiąc, udał się szybkim krokiem za niosącemi jego małżonkędo powozu, który ją tegoż ranku przywiózł tam był w całej wesołościmłodzieńczej, w pełnem zdrowiu i w całej świetności dostojeństwa.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!