Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
4 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.bną była do budowy teraźniejszej kupieckiej bryki, tylko bez przykrycia,z drzwiczkami po bokach. Wszelako były z wysokiemi poręczamisipdzenia w liczbie czterech, po dwa naprzeciw siebie, zawieszonetylko wprawdzie na mocnych pasach skórzanych, ale drzewo było pozłacane,a nieszczególnie miękkie poduszki, pokryte błękitnym aksamitemz wyszywanemi srebrem orłami polskiemi, i przytem umocowanabyła wokoło suta falbana z podobnejże materyi, tylko amarantowegokoloru. Po nad miejscami honorowemi, w pośród potężnychtylnych kół, na czterech żelaznych drągach, wznosił się również aksamitnymwierzchem pokryty, gatunek czworobocznego dachu, bardzoprostego, a nawet niezgrabnego nieco kształtu, jednakowoż równie bogatopozłacany, a po brzegach szeregiem małych koron przyozdobiony,w pośrodku zaś wznosiła się większa korona. Firanki z wyzłacanejskóry, które otaczały tym sposobem utworzoną klatkę, dla pięknejpory były ściągnięte, a tłum, poglądający ciekawie przez szereg otaczającychjeźdźców, ujrzał w tym powozie królowę Barbarę i Bonę, pierwsząw bogatej dworskiej sukni, a drugą w ciemnej szacie wdowiej,obie jednak mające niewielką koronę na wierzchu głowy,Eozmowa obu dam nie zdawała się być nader żywą, i obieusiłowały nudy z uroczystego pochodu wynikające, każda ze swojejstrony, rozmową ztowarżyszącemi im damami, albo też z jeźdźcami tużobok powozów w małym galopie jadącymi rozpędzić. Naprzeciw nichznajdowały się: wojewodzina Podolska, której książęcy jej ród to drugiehonorowe miejsce naznaczał, i córka jej, która dnia dzisiejszegobyła głównym przedmiotem uroczystości: jedna okryta ciężką żałobąi zupełnie bez ozdób, druga przyozdobiona wdziękami młodości w niedostatkukosztownych klejnotów; bo zeszpecony Bizantyński łańcuchleżał dobrze zamknięty w kufrze u matki. Na drugich miejscach zniższemiporęczami, w poprzek około ścian powozu, siedziały: z prawejstrony panującej królowej pani skarbnikowa Horonostajowa i ŁucyaOstrorożanka, a z lewej pani starościna Falczewska i dworska pannaBony Medyolańskiej. I te drugie także damy nie nader były rozmowne.Księżniczka nie była dzisiaj więcej usposobioną do rozmowy, niżzwykle. Helena oddała się marzeniom przyszłości i rzuciła niejednoszybkie wejrzenie na niezbyt oddalonego starostę Samborskiego, alboteż odpowiadała z uśmiechem na uprzejmy, albo uszczypliwy wyrazczęsto wokoło wozu przejeżdżającego króla; szacunek w obec wysokichdam i świadomość przykrych między niemi stosunków, powściągaływyrazy panny honorowej, a Starościna i Skarbnikowa poprzestawałytylko niekiedy na tem, że mogły rzucić na siebie skryte wejrzenie.Opodal trochę ode drzwi jechało sześciu paziów, a pomiędzy nimiStanisław Lacki.Opisawszy zatem z taką dokładnością główny powóz i najozdob-
H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 2 9niejszy z całego orszaku, niech nam wolno będzie teraz jeszcze rzucićwejrzenie na otaczający go orszak.Na zamku, Zygmunt August nader chętnie używał wygodnegowłoskiego lub hiszpańskiego stroju; bo tśż ten właściwszym był żywościjego poruszeń, miernemu wzrostowi, jego postaci i wysmukłejkibici, aniżeli strój narodowy polski, który właściwie tylko człowiekowiwysokiego wzrostu i mocno zbudownemu przystoi. Wszelakowiedział on, że naród rad go zawsze widzi na publicznych uroczystościachw tym ostatnim; miał tedy małą czapeczkę z pióropuszem, opiętyżupan srebrnolity, a na nim kontusz z brunatnej ciężkiej materyijedwabnej; u pasa w złociste kwiaty wisiała szabla turecka z bogatosadzoną rękojeścią, w srebrnej, złotem szmelcowanej pochwie. Koń,na którym jechał, brudno szpakowaty, krępy i niezbyt wysoki, aleognisty i zwinny, pokryty był tureckim czaprakiem, który mu zachodziłaż do łopatek; piękny ogon zapleciony był aż do połowy, równiejak wielka polatująca grzywa, a z obu stron siodła wisiały złotestrzemiona, na których nogi jeźdźca w karmazynowych półbucikachw całej swojej długości spoczywały.Pomiędzy drugimi widzimy znanego już nam książęcia Pruskiego,ponurego człowieka z wydatnemi rysami, śmiało poglądającem okiemi z długą, już nieco siwawą brodą; miał on na sobie kaftan niemieckiczarnego koloru, na którym jaśniał złoty łańcuch, krótki z czerwonegoaksamitu płaszcz podbity gronostajami, i biret nagłowie, z pióramistrusiemi.W podobnymże ubiorze, tylko że wierzch płaszczów ich gronostajowychbył innego koloru, jechali niedaleko od niego, syn jego AlbertFryderyk, blady z oblicza młodzieniec, którego ponure rysy już zaczynałyukazywać umysł obłąkany, co w kilka lat później miał całkiemzamienić się wnieuleczone szaleństwo, i Elektor Brandeburski, syn przyrodniejsiostry Zygmunta Augusta, który przed niewielą dniami powziąłnadzieję bogatego dziedzictwa, mającego spaść na jego dom pośmierci Albrechta Fryderyka. Oprócz nich towarzyszyło jeszcze wielusenatorów, dostojników i magnatów, a pomiędzy nimi najwięcej tych,o których niniejsza powieść dawniej wzmiankowała, a chorągiew jeźdźcówkrólewskich, pod dowództwem Starosty Samborskiego, zamykałaświetny z wolna pomykający orszak.Tak tedy goście Piotra Kmity o dziewiątej godzinie z rana przejechalidrewniany most na Wiśle; tentent kopyt końskich i turkot ciężkiejkrólewskiej kolasy zahuczały, potem przejechano gościńcemprzedmieście Podgórze i udano się nakoniec drogą, która na lewowzdłuż prawego brzegu Wisły pomiędzy małemi laskami i bogatemipolami, do miasteczka i zamku Wiszńca prowadziła.Marszałek wielki czekał przybywających na granicy swojej ziemi,
- Page 382 and 383: 3 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.domu?
- Page 384 and 385: 3 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wiązk
- Page 386 and 387: 882 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.córki k
- Page 388 and 389: SS4ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dostrzeg
- Page 390 and 391: 8 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rozci
- Page 392 and 393: 388 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wielkieg
- Page 394 and 395: 3 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mości
- Page 396 and 397: 3 9 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zagr
- Page 398 and 399: 3 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ciemno
- Page 400 and 401: 3 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zewn
- Page 402 and 403: 3 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przezn
- Page 404 and 405: 400 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— 0 !
- Page 406 and 407: 4 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.miosł
- Page 408 and 409: 4 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I po k
- Page 410 and 411: 406 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.sobioną
- Page 412 and 413: 4 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.w koma
- Page 414 and 415: 4 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się z
- Page 416 and 417: 4 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wedłu
- Page 418 and 419: 4 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ziemi
- Page 420 and 421: 4 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odrzuc
- Page 422 and 423: 4 1 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnej n
- Page 424 and 425: 4 2 0 ALEKS ANDEK BRONIKOWSKI.klejn
- Page 426 and 427: 4 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daleko
- Page 428 and 429: 4 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jak mo
- Page 430 and 431: 4 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.R o z
- Page 434 and 435: 4 3 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.otoczo
- Page 436 and 437: 4 3 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rozkaz
- Page 438 and 439: 434 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Słudzy
- Page 440 and 441: 486 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Dotąd m
- Page 442 and 443: 438 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I u
- Page 444 and 445: 4 4 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.stoimy
- Page 446 and 447: 4 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 448 and 449: 4 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Je
- Page 450 and 451: 4 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI,wierz
- Page 452 and 453: 4 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.* **
- Page 454 and 455: 4 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.słowi
- Page 456 and 457: 4 5 2 ALEKS ANDER BRONIKOWSKI.z ża
- Page 458 and 459: 4 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.porzą
- Page 460 and 461: 4 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dzbank
- Page 462 and 463: 4 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mówi
- Page 464 and 465: 4 6 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.strę
- Page 466 and 467: 462 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Za p
- Page 468 and 469: 4 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.datych
- Page 470 and 471: 4 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tegoż
- Page 472 and 473: 4 6 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— I
- Page 474 and 475: 4 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kiej n
- Page 476 and 477: 4 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Cz
- Page 478 and 479: 4 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.poglą
- Page 480 and 481: 4 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Dz
4 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.bną była do budowy teraźniejszej kupieckiej bryki, tylko bez przykrycia,z drzwiczkami po bokach. Wszelako były z wysokiemi poręczamisipdzenia w liczbie czterech, po dwa naprzeciw siebie, zawieszonetylko wprawdzie na mocnych pasach skórzanych, ale drzewo było pozłacane,a nieszczególnie miękkie poduszki, pokryte błękitnym aksamitemz wyszywanemi srebrem orłami polskiemi, i przytem umocowanabyła wokoło suta falbana z podobnejże materyi, tylko amarantowegokoloru. Po nad miejscami honorowemi, w pośród potężnychtylnych kół, na czterech żelaznych drągach, wznosił się również aksamitnymwierzchem pokryty, gatunek czworobocznego dachu, bardzoprostego, a nawet niezgrabnego nieco kształtu, jednakowoż równie bogatopozłacany, a po brzegach szeregiem małych koron przyozdobiony,w pośrodku zaś wznosiła się większa korona. Firanki z wyzłacanejskóry, które otaczały tym sposobem utworzoną klatkę, dla pięknejpory były ściągnięte, a tłum, poglądający ciekawie przez szereg otaczającychjeźdźców, ujrzał w tym powozie królowę Barbarę i Bonę, pierwsząw bogatej dworskiej sukni, a drugą w ciemnej szacie wdowiej,obie jednak mające niewielką koronę na wierzchu głowy,Eozmowa obu dam nie zdawała się być nader żywą, i obieusiłowały nudy z uroczystego pochodu wynikające, każda ze swojejstrony, rozmową ztowarżyszącemi im damami, albo też z jeźdźcami tużobok powozów w małym galopie jadącymi rozpędzić. Naprzeciw nichznajdowały się: wojewodzina Podolska, której książęcy jej ród to drugiehonorowe miejsce naznaczał, i córka jej, która dnia dzisiejszegobyła głównym przedmiotem uroczystości: jedna okryta ciężką żałobąi zupełnie bez ozdób, druga przyozdobiona wdziękami młodości w niedostatkukosztownych klejnotów; bo zeszpecony Bizantyński łańcuchleżał dobrze zamknięty w kufrze u matki. Na drugich miejscach zniższemiporęczami, w poprzek około ścian powozu, siedziały: z prawejstrony panującej królowej pani skarbnikowa Horonostajowa i ŁucyaOstrorożanka, a z lewej pani starościna Falczewska i dworska pannaBony Medyolańskiej. I te drugie także damy nie nader były rozmowne.Księżniczka nie była dzisiaj więcej usposobioną do rozmowy, niżzwykle. Helena oddała się marzeniom przyszłości i rzuciła niejednoszybkie wejrzenie na niezbyt oddalonego starostę Samborskiego, alboteż odpowiadała z uśmiechem na uprzejmy, albo uszczypliwy wyrazczęsto wokoło wozu przejeżdżającego króla; szacunek w obec wysokichdam i świadomość przykrych między niemi stosunków, powściągaływyrazy panny honorowej, a Starościna i Skarbnikowa poprzestawałytylko niekiedy na tem, że mogły rzucić na siebie skryte wejrzenie.Opodal trochę ode drzwi jechało sześciu paziów, a pomiędzy nimiStanisław Lacki.Opisawszy zatem z taką dokładnością główny powóz i najozdob-