Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

4 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.R o z d z i a ł X X X V I .Więcej niż tydzień upłynął, w ciągu którego Zygmunt AugustJagiełło podczas uciech wszelkiego rodzaju objawiał poddanym swoimi obecnym cudzoziemcom zadowolenie serca, bogactwo i gust swojegodworu. W pogodną porę zabawiano się gonitwą pierścienia, okazałemialbo fantastycznemi scenami i rozmaitemi ćwiczeniami, a kiedyzagrażał deszcz kosztownemu strojowi dam i piórom, albo też bogatymhaftom panów, którzy albo w narodowym, albo w hiszpańskim ubiorzewystępowali, chór włoskich śpiewaków i muzyków zgromadzałpiękny świat na salach zamkowych, albo też bawiono się rozmaitemiwidowiskami, które złożone z szumnych sentencyj, z krwawych sceni z ciężkich żartów Scaramuzza i Brighella, nazywały się podówczasdramą. Każdy dzień tak przepędzony kończył się tańcami, i aż dopóźnej nocy przeciągano biesiadę.Król zaniechał całkiem owego sposobu życia, zamkniętego i nietowarzyskiego,jakie w czasach niezgody, wbrew swojej skłonnościi chęci, kiedy wątpliwość i nieufność tak go usposobiły, rozumiał żeprowadzić powinien. Teraz sam wszystko w około siebie ożywiałprzystojną radością a swobodnym żartem; każdy, którego tylko niezajmowały skryte zamiary, czuł się wesołym i swobodnym pod jegobokiem, a przecież umiał w obecności uprzejmego gospodarza i miłegotowarzysza tak dobrze się zachowywać, że dośćby było jednego wyrazuw stosownym czasie wyrzeczonego, a nawet jednego wejrzenia,ażeby swobodę zwrócić do przyzwoitych granic, gdyby zaczęła z nichwykraczać.Ezadko widział kto w królewskim związku małżeńskim większą godnośćumysłów nad Zygmunta Ii-go i Barbary Radziwiłłówny.Jak w nim, tak i w niej, wesołość była panującą, a ona podzielałaz nim owo bezpieczeństwo, które nie przechodząc w lekkomyślność,koniecznie potrzebnem jest dla szczęścia życia. Nie zbywało jej jednakna owej bystrości kobiecej, która nader prędko i pewnie wszelkiślad złej chęci, jakkolwiek ukrytej, albo tóż lekceważenia, jakkolwiekprzemijającego, umiś postrzegać, a tem mniej zbywało jej na poczuciugodności, jak to czytelnik zapewne już nieraz postrzegł. Wszelakorównie jak i Zygmunt August była ona czułą na wszelkie oznakiprawdziwej przychylności, a im więcej kiedyś zdawało się jej widzióćw Helenie Odrowążównie rywalkę, albo raczej dobrowolne narzędzienieprzyjaznych planów, tem bardziej cichy, ale stanowczy opórdziewicy skłonił ją ku niej, tak iż chętnie połączyła się ze swoim mężemdla ugruntowania budowy jej szczęścia i uzupełnienia go, z m łodzieńczążywością, a wspaniałością królewską.

HIPOLIT BORATYŃSKI. 427Podczas wszystkich tych dni uroczystych, córka Leona Odrowążabyła nieodłączną towarzyszką Barbary, i tćm bardziej mogła się cieszyćtak zaszczytną opieką, że matka jej zaprzestała już, tak jak dawniejbywało, czuwać nad jej wyrazami, spojrzeniem i giestem. Ezadkonawet jej towarzyszyła na dwór, jak gdyby oblubienica Hipolita Boratyńskiegonader nizkim była przedmiotem i nie zasługiwała nauwagę córki książęeia Mazowieckiego. Podczas krótkich chwil, kiedysam na sam znajdowała się z córką w swojem pomieszkaniu, a czegonieustanne zabawy dworskie zaledwie teraz dozwalały, Anna ile możnościunikała wszelkiej rozmowy o przyszłości, i córka też rzadko n a­pomykała o przedmiocie, na który wiedziała dobrze, że innem okiemspogląda matka; a jeżeli, jak to koniecznie zdarzyć się musiało, czasemprzedmiot ten został potrącony, wówczas zdania jej były krótkiei oziębłe.Księżniczka, na uwagę uczynioną przez królową, że będzie znajdowałasię na zgromadzeniu w zamku Wiśnickim, na którem intercyzaślubna jej córki miała być podpisaną przez ukoronowane głowy i inneznakomite osoby, odpowiedziała, — że w rzeczy samej wypada, ażebymatka była przytomna obrządkowi, stanowiącemu o przyszłym losiejedynego jej dziecięcia!Nawet i Bona Medyolańska przyrzekła znajdować się na biesiadziemarszałka wielkiego, z uprzejmem napomknieniem, że nie opuści takmiłej okoliczności, i że o ile to jest w jej mocy, przyczyni się do wspaniałychIch królewskich mości zamiarów, jakie ciż panujący mająw widoku względem córki jej zacnej krewnej, księżnej wojewodziny.* **Już słońce dnia tego, w którym dwór zgromadzić się miał na zamkuWiśnickim po kilkodziennej niepogodzie, weszło po raz pierwszywesoło, i zdawało się rozpraszać ostatnie chmury, które przez dwa,albo trzy wieczory dostojne, a liczne zgromadzenie podczas wzmiankowanychzabaw ograniczyło do pokoi zamkowych.Kiedy zaproszeni jechali przez most prowadzący z Krakowa naprzedmieście Podgórze, rzeka i pole jaśniały blaskiem pięknego letniegoporanku; wcześnie bowiem wybrano się, gdyż w owym czasiezwyczajnie o jedenastej godzinie siadano do obiadu, a dzisiaj temmniej chciano go przedłużyć, że zaraz po nim, przed zaczęciem wieczornejzabawy, uroczysty podpis ślubnej intereyzy Boratyńskiegoz Heleną Odrowążówną miał nastąpić.Przedmiotem, który najwięcój w tym orszaku ściągał na siebieoczy, była wielka otwarta kolasa, ciągniona przez osiem aksamitem pokrytych,kitami przyozdobionych koni. Ogromna jej budowa podo­

4 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.R o z d z i a ł X X X V I .Więcej niż tydzień upłynął, w ciągu którego Zygmunt AugustJagiełło podczas uciech wszelkiego rodzaju objawiał poddanym swoimi obecnym cudzoziemcom zadowolenie serca, bogactwo i gust swojegodworu. W pogodną porę zabawiano się gonitwą pierścienia, okazałemialbo fantastycznemi scenami i rozmaitemi ćwiczeniami, a kiedyzagrażał deszcz kosztownemu strojowi dam i piórom, albo też bogatymhaftom panów, którzy albo w narodowym, albo w hiszpańskim ubiorzewystępowali, chór włoskich śpiewaków i muzyków zgromadzałpiękny świat na salach zamkowych, albo też bawiono się rozmaitemiwidowiskami, które złożone z szumnych sentencyj, z krwawych sceni z ciężkich żartów Scaramuzza i Brighella, nazywały się podówczasdramą. Każdy dzień tak przepędzony kończył się tańcami, i aż dopóźnej nocy przeciągano biesiadę.Król zaniechał całkiem owego sposobu życia, zamkniętego i nietowarzyskiego,jakie w czasach niezgody, wbrew swojej skłonnościi chęci, kiedy wątpliwość i nieufność tak go usposobiły, rozumiał żeprowadzić powinien. Teraz sam wszystko w około siebie ożywiałprzystojną radością a swobodnym żartem; każdy, którego tylko niezajmowały skryte zamiary, czuł się wesołym i swobodnym pod jegobokiem, a przecież umiał w obecności uprzejmego gospodarza i miłegotowarzysza tak dobrze się zachowywać, że dośćby było jednego wyrazuw stosownym czasie wyrzeczonego, a nawet jednego wejrzenia,ażeby swobodę zwrócić do przyzwoitych granic, gdyby zaczęła z nichwykraczać.Ezadko widział kto w królewskim związku małżeńskim większą godnośćumysłów nad Zygmunta Ii-go i Barbary Radziwiłłówny.Jak w nim, tak i w niej, wesołość była panującą, a ona podzielałaz nim owo bezpieczeństwo, które nie przechodząc w lekkomyślność,koniecznie potrzebnem jest dla szczęścia życia. Nie zbywało jej jednakna owej bystrości kobiecej, która nader prędko i pewnie wszelkiślad złej chęci, jakkolwiek ukrytej, albo tóż lekceważenia, jakkolwiekprzemijającego, umiś postrzegać, a tem mniej zbywało jej na poczuciugodności, jak to czytelnik zapewne już nieraz postrzegł. Wszelakorównie jak i Zygmunt August była ona czułą na wszelkie oznakiprawdziwej przychylności, a im więcej kiedyś zdawało się jej widzióćw Helenie Odrowążównie rywalkę, albo raczej dobrowolne narzędzienieprzyjaznych planów, tem bardziej cichy, ale stanowczy opórdziewicy skłonił ją ku niej, tak iż chętnie połączyła się ze swoim mężemdla ugruntowania budowy jej szczęścia i uzupełnienia go, z m łodzieńczążywością, a wspaniałością królewską.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!