Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

4 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.według powieści nieprzyjaciel człowieka zwykł trzymać w podobnychokolicznościach. Ja prawie wszystko straciłam, i niewiele mi jeszczepozostało, coby mi było drogiem i m iłem ; to też tern. mocniej przywiązanajestem do tego, i wcale nie myślę go na hazardowną grępuszczać. I nie należałoby spodziewać się, że ta posłanka podziemnegoświata za swoje zwodnicze wyroki żąda w imienia swego mistrzanieśmiertelnej duszy naszej, albo tych, co do nas należą? Zatak wysoką cenę nie chcę kupować twoich wyrazów; a jeżeli" waszakrólewska mość chce w ten sposób rozporządzać swoją własnością,albo jeżeli może, to dozwoli mi, żebym nie należała do tego przedsięwzięcia!Na to odpowiedziała Sybilla z szyderczym uśmiechem:— Wasza dostojność w wielkim znajduje się błędzie. Choćbyi ten, o którym księżna wspomniała, nie był zupełnie obcym temu, cozamierzamy uczynić, to przecież dzisiejszemi czasy naznacza on inneceny za swoją fatygę; może nie dlatego, żeby ją tak wysoko cenił, ależe to, czego pragnie, umie innemi drogami pozyskać. To, czego jażądani, jest zapłatą za moją własną pracę. Bo proszę, cóżbym ja poczęłaz duszami tak dostojnych osób? Jakbym mogła ich użyć, kiedymogłyby uledz sporowi dla bliższego prawa osoby trzeciej ? Co domnie, ja jestem umiarkowaną; poprzestanę na ozdobie, bo wiadomowam, dostojne panie, że kobiety, chociaż stare, lubią się jednak przybierać.— Ciekawa też jestem, czego ona będzie żądała? — mówiła Bonaz uśmiechem. — Może kawałek jakiej błyskotki, aby w niej paradować,kiedy czarownice zjadą się na Łysą górę.— No, to niech i tak będzie! — rzekła księżniczka przyzwalając,a królowa rzekła powtórnie wróżce, aby przystępowała do dzieła.Ale stara jeszcze ociągając się rzekła:— Pamiętajcie tylko, żebyście po skończonej pracy nie odmówilimojej skromnej prośbie; bo moglibyście tego żałować. Nie dobrzejest bowiem stroić żarty z duchami i z ich poufałemi, a wyrazwróżki, która została zawiedzioną, podobnież i dla słuchacza zamieniasię w zgubny zawód.— No, zaczynaj! — przerwała jej Włoszka głośno i rozkazującymtonem.Wtedy świadoma tajemnic wróżka, wydobyła ze swojej fałdzistej sukniprzyrząd podobny do tego, na którym widzimy umieszczane globusy,i postawiła go na okrągłym stole w środku kom naty; a pod spodemumieściła lampę, która za jej dotknięciem prędko zapalona, blady błękitnawyblask rozprzestrzeniła. Potem rozkazała obecnym pozostaćw cichości, aż odpowiedzi zażąda, i ciągle mieć oczy zwrócone na kulę

H IPO LIT BORATYŃSKI. 4 1 3kryształową, którą, ona teraz, pomrukując niezrozumiałe wyrazy, złożyłana tym przyrządzie.Wyższa część kuli była próżna, a świetna jej powierzchnia odbijałasię dziwnie w zwierciadłach oddalonych kandelabrów i żyrandoliz przyległych pokoi; ale niższa jej część zdawała się napełniona białawąmassą.Tu zapytała wróżka, któraby z dam chciała pierwej los przyszłościswojej widzieć w tajemniczym przyrządzie ? a gdy księżniczka giestem,ukoronowanej gospodyni tego domu zostawiła pierwszeństwo, i tamilczeniem zezwoliła na to, wtedy wróżka zaczęła najprzód powoli,a potem coraz prędzej chodzić w około, ciągle wymawiając wyrazy,pomiędzy któremi tylko ustawnie powtarzane nazwisko Bona Sforcyamożna było zrozumieć.Kiedy zaś ten ruch obrotowy powtórzyła więcej może niż dwanaścierazy, zdawało się, jakoby w kryształowej kuli zaczęło się coś poruszaćw kształcie fali wzruszonej od wiatru, a stara wymówiła z większymzapałem formułę zaklęcia, i natychmiast wewnątrz kuli podniosłosię coś nakształt tępej piramidy, potem formowało się zwolnaw kształtny i świetny słup, a wierzchnia część jego rozdzieliła sięi rozszerzyła. Natenczas wróżka jeszcze bardziej wzmocniła głos,i coraz więcej przyrastające smugi słupa ukształciły się na wzór gałęzi,i cała postać zaczęła nabierać podobieństwa do drzewa: konary wypuściłygałęzie, gałęzie wydały małe odrostki, które natychmiast stałysię podobne do liści i owoców. Coraz mocniej i wyżej wzrastałpień i coraz bardziej rozwijała się jego korona. Potem znowu cośw małych wirach podniosło się od dołu, ale nie dosięgło wierzchołka,tylko w cudnie kształtnych zakrętach obwinęło się wokoło drzewa,okryte pięknem liściem i kwiatem podobnym do jagód, a wtedywróżka zatrzymała się ze swojem zaklęciem i pytała królowej, cobywidziała?— Ja widzę drzewo — odpowiedziała Bona — widzę je wyraźniez jego liściem i owocami.— Tak! jest to drzewo! — rozległa się odpowiedź, jakby tonemnatchnienia — a jego korzenie głęboko sięgają w ziemię, głowawznosi się w chmury, ptaki niebieskie kołyszą się na jego gałęziach,a w jego cieniu spoczywa ród ludzki, nasycając się jego słodkiemi owocami.Ale czyż nie widzisz, królowo Polska, tego, co się w około pniajego wije?— Widzę ja to — odpowiedź ozwała się z ust Bony.— Nie znasz-li tego? Jest to bluszcz, szkodliwego rodzaju roślina,wijąca się, stworzona aby pokornie czołgała się po ziem i; ale kiedyw swoim pełzającym wzroście natrafi na pień wystrzelony do góry,wówczas wiesza się na nim i krępuje go, i wysysa żywotne pożywienie

4 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.według powieści nieprzyjaciel człowieka zwykł trzymać w podobnychokolicznościach. Ja prawie wszystko straciłam, i niewiele mi jeszczepozostało, coby mi było drogiem i m iłem ; to też tern. mocniej przywiązanajestem do tego, i wcale nie myślę go na hazardowną grępuszczać. I nie należałoby spodziewać się, że ta posłanka podziemnegoświata za swoje zwodnicze wyroki żąda w imienia swego mistrzanieśmiertelnej duszy naszej, albo tych, co do nas należą? Zatak wysoką cenę nie chcę kupować twoich wyrazów; a jeżeli" waszakrólewska mość chce w ten sposób rozporządzać swoją własnością,albo jeżeli może, to dozwoli mi, żebym nie należała do tego przedsięwzięcia!Na to odpowiedziała Sybilla z szyderczym uśmiechem:— Wasza dostojność w wielkim znajduje się błędzie. Choćbyi ten, o którym księżna wspomniała, nie był zupełnie obcym temu, cozamierzamy uczynić, to przecież dzisiejszemi czasy naznacza on inneceny za swoją fatygę; może nie dlatego, żeby ją tak wysoko cenił, ależe to, czego pragnie, umie innemi drogami pozyskać. To, czego jażądani, jest zapłatą za moją własną pracę. Bo proszę, cóżbym ja poczęłaz duszami tak dostojnych osób? Jakbym mogła ich użyć, kiedymogłyby uledz sporowi dla bliższego prawa osoby trzeciej ? Co domnie, ja jestem umiarkowaną; poprzestanę na ozdobie, bo wiadomowam, dostojne panie, że kobiety, chociaż stare, lubią się jednak przybierać.— Ciekawa też jestem, czego ona będzie żądała? — mówiła Bonaz uśmiechem. — Może kawałek jakiej błyskotki, aby w niej paradować,kiedy czarownice zjadą się na Łysą górę.— No, to niech i tak będzie! — rzekła księżniczka przyzwalając,a królowa rzekła powtórnie wróżce, aby przystępowała do dzieła.Ale stara jeszcze ociągając się rzekła:— Pamiętajcie tylko, żebyście po skończonej pracy nie odmówilimojej skromnej prośbie; bo moglibyście tego żałować. Nie dobrzejest bowiem stroić żarty z duchami i z ich poufałemi, a wyrazwróżki, która została zawiedzioną, podobnież i dla słuchacza zamieniasię w zgubny zawód.— No, zaczynaj! — przerwała jej Włoszka głośno i rozkazującymtonem.Wtedy świadoma tajemnic wróżka, wydobyła ze swojej fałdzistej sukniprzyrząd podobny do tego, na którym widzimy umieszczane globusy,i postawiła go na okrągłym stole w środku kom naty; a pod spodemumieściła lampę, która za jej dotknięciem prędko zapalona, blady błękitnawyblask rozprzestrzeniła. Potem rozkazała obecnym pozostaćw cichości, aż odpowiedzi zażąda, i ciągle mieć oczy zwrócone na kulę

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!