12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

H IPO LIT BORATYŃSKI. 8 5— Zobaczymy się jeszcze drugim razem!To rzekłszy, zbliżył się do podróżnego i mówił doń skromnie:— Daruj dostojny panie! że się ośmielam cię pozdrowić; mam bowieminteres do waszej m iłości!— Czego tam chcesz, młody szaławiło? — mówił starosta surowymtonem: — rozumiesz-li, że ja tu przybyłem uspakajać twojeburdy? Ale jeżeli się nie mylę, to podobno jesteś Walenty, syn naszegopoczciwego Bielawskiego? Ej! chłopcze! chłopcze! co na topowie twój ojciec i twój pan, jaśnie wielmożny kasztelan, że się tylkorąbiesz po karczmach?— Mój ojciec — odpowiedział zarumieniony młodzieniec — niedał sobie także za młodu deptać bezkarnie po nogach; a pan mój podobnieżnie radby sobie życzył, ażeby obelga splamiła barwę jego nadwornegożołnierza. I on to nawet przysłał mnie z tym listem,ażebym go oddał we własne ręce jaśnie wielmożnemu panu. A nadtobrat waszej miłości, pan Hipolit, jest tu na górze w tym domu, i jadącdo Krakowa, umyślnie się zatrzymał, aby się z miłościwym panemzobaczyć.— Daj sam tu list, Walusiu! — powiedział Piotr Boratyński,i zbliżywszy się do jednej z żelaznych lamp, przeczytał go bacznie ;potem wstrząsnął głową, lekki wyraz niezadowolenia mignął najego pięknem męzkiem obliczu, i mówił jakby sam do siebie: —Oby to tylko tak być mogło, jak mniemasz, szanowny, szlachetny bohaterze!Chętnie ręczyłbym sam za siebie! ale ścieżka powinnościprzykra jest i niebezpieczna!Potem nagle obrócił się do żołnierza i zapytał:— To powiadasz, że mój brat tu się znajduje?A kiedy Walenty potwierdził to zapytanie, zamyślił się nieco,i potem znowu na pół głośno powiedział:— Ha! to dobrze! Pokaż mi pokój Hipolita, ale niechaj nikt zemną nie idzie, bo ja chcę być z bratem moim sam na sam.To mówiąc opuścił izbę gościnną z przyświecającemi sobie Tatarami.a Kasper Gierzanek jął wychwalać starostę Samborskiego. Dlażołnierza był 011 nader uprzejmy i zbyt nadskakujący; a kiedy ten z pocieszeniemi pieszczotą zbliżył się do płaczącej jeszcze dziewczyny, gospodarzzaczął krzątać się po drugiej stronie komnaty, i tyiko kiedyniekiedy poglądał z zadowoleniem na poszeptującą parę.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!