Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
3 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No! i powiedz-że tedy, co za jedna jesteś, co na wzgardęwszelkiego niewieściego obyczaju wpośród nocy i po samotnych miejscachze swawolnem żołnierstwem wałęsasz się ? My, królowa, rozkazujemyci mówić, poddanko!Stanisław, drżąc z wściekłości, usiłował podnióść się z trawy, którąkrew jego broczyła; ale pani położyła rękę na jego ramieniu, powstrzymującgo, i rzekła nie bez pogardy.— Zapominacie, najjaśniejsza pani, że to jest zabawa maskowa,i że w czasie takiej zabawy, według zwyczaju waszej ojczyzny, nie maobowiązku odpowiadania temu, kto żąda wiedzieć nazwisko. Zaczemniechaj to dosyć będzie dla was, jeżeli powiem: że weszłam do tychogrodów ufając, iż w pobliżu naszego króla a pana, nawet bezbronnakobieta jest bezpieczną. Ale, że on nie sam tylko tu przebywa, uznałamwięc za rzecz przyzwoitą wziąć za przewodników kilkunastu rzeźkichżołnierzy, i jak widzę taka ostrożność wcale nie była zbyteczną!Większa część osób towarzyszących królowej z zadziwieniem patrzałana tę osobliwszą scenę, i zaczęły żywo poznawać jej nieprzyzwoitość.Lękali się wszyscy, spostrzegłszy tak rzadko ja/wnie okazującysię gniew Bony, czegoś okropniejszego może, i ośmielili się po cichuskłonić ją do upamiętania; ale zatrzymywany płomień wybuchnąłgwałtowniój, i niepomna rozsądnej przestrogi mówiła dalej:— Mniemasz tedy, że opieka królewska rozciąga się i na rozwiązłedziewki? Bozumiesz-li, że jego park jest miejscem na zakazaneschadzki, na dzikie swary i bitwy, i że on przypuści ciebie do swojejłaski z twoim młokosem kochankiem, co już odebrał za swoje od drugichpodobnych sobie rozpustników, którzy chcieli mu wydrzeć łatwązdobycz? Precz ztąd! żeby już twoja obecność dłużej, ba, żeby nigdytych miejsc nie znieważała!Litwini prędko i z groźnym giestem stanęli przy boku dotkliwieznieważonej, ale ona dała skinienie rozkazujące, aby się cofnęli, podniosłagłowę i tak m ów iła:— Zaprawdę spodziewam się, że król będzie mnie bronił przeciwmorderczym gwałtom, gdyby nawet ich sprawca był jak najwyższegodostojeństwa; że będzie mnie bronił od urągowiska, które równie jego,jako i was i mnie poniżają!— P recz! — wołała Medyolanka, straciwszy zupełnie nad sobąwładzę, zapienionemi ustami i ze wzrokiem, w którym obudzone piekłowe wnętrznościach jej gorzało. — Precz w tej chwili! aby cię niespotkała kara, jaka zwykła spotykać w podłem urodzeniu tych, którzycisną się na miejsce, co im nie przynależy!A wtedy i w Barbary piersiach obudził się gniew. W dumnej postawiewystąpiła przeciw rozgniewanój i w następny sposób do niejprzemówiła:
HIPO LIT BORATYŃSKI. 8 7 7— Czyliż w rzeczy samej nie wiecie, królowo, kto jest ta, z którąważycie się tak postępować? Nie! zaiste! znacie wy nas dobrze (*),a nawet i to wam jest wiadomo, że choćby duma wasza dwa razy jeszczebyła większą, to tam, gdzie my jesteśmy obecni, drugie wam tylkomiejsce należy! Żołnierze! — zawołała rozkazującym tonem —zróbcie miejsce dla królowej Polskiej i dla wielkiej księżny Litewskiej!Eycerze wykonali natychmiast pożądany rozkaz, i śmiało postąpilinaprzód.Bona obejrzała się na swój orszak, gdzie żaden oręż nie był obnażonydla niej, i ujrzała się prawie samotną.Wielu pokryjomu oddaliło się od sceny, która świadkowi mało codobrego zdawała się obiecywać, a ci, co jeszcze byli przytomni, uznaliza rzecz przyzwoitą w pozornem roztargnieniu odwrócić oczy nastronę.W tem nagle dał się słyszeć szelest w krzewinie i ukazał sięZygmunt August, a z nim hetman wielki i Piotr Boratyński: tuż po zanimi nadszedł i orszak, który król nareszcie był wyprzedził. Z radośnómwykrzyknieniem rzuciła się Barbara w ręce męża i poszepnęła,przytuliwszy się do jego serca:— O ! znowu mi niebo oddaje ciebie, najmilszy mojej duszy ! W itaj, obrońco przeciw gwałtowi i zniewadze !— Gwałt, zniewaga? — zapytał monarcha tocząc na około wzrokiemrozgniewanym. — I któż to jest tak zuchwały, że śmie popełniaćzbrodnię pod naszym bokiem ? Kto waży się naszą królową w domujej męża znieważać?Spojrzenie na Barbarę i drugie na matkę odpowiedziały mu nazapytanie, i wnet obrócił się do obecnych wołając:— Powróćcie do zamku! wkrótce i my pośpieszym z najjaśniejszeminiewiastami! P recz! — wołał piorunującym głosem na ociągającychsię — tylko kasztelan Stolicy może pozostać, i marszałeknadworny.I kiedy wszyscy oddalili się, a z nimi i książęta Szlązcy, król mówił,tłumiąc gwałtowne poruszenie umysłu :— I mamyż zawierzyć naszym oczom, że to nasza matka, co naruszającmonarszą powagę, której dotąd była nauczycielką i słowemi przykładem, niepomna na siebie, wystawia na widowisko przed ciekawieniechetnem okiem poddanych nieszczęśliwe niesnaski naszego(*) Zygmunt August w jednym ze swoich listów rozkazuje swojej żonie wyraźnie,ażeby przy książętach i innych dostojnych osobach używała pierwszej osoby liczbyjimogićj.
- Page 330 and 331: 3 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a jeż
- Page 332 and 333: 8 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty otw
- Page 334 and 335: 330 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Na to od
- Page 336 and 337: 3 3 2 ALEKSANDER BKONIKOW8KI.wienie
- Page 338 and 339: 3 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wami,
- Page 340 and 341: 886 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daje, to
- Page 342 and 343: 3 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nakoni
- Page 344 and 345: 840 ALEKSANDER BRONIROW 8KL— Owsz
- Page 346 and 347: 3 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,gu odp
- Page 348 and 349: 3 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Helena
- Page 350 and 351: 3 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.młod
- Page 352 and 353: 8 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chany
- Page 354 and 355: 8 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kawał
- Page 356 and 357: 8 5 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Mo
- Page 358 and 359: 3 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 360 and 361: 3 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to zda
- Page 362 and 363: 3 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wieie
- Page 364 and 365: 860 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Co t
- Page 366 and 367: 863 ALEKSANDER BRONIKOWSKI..czyi' s
- Page 368 and 369: 3 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.piają
- Page 370 and 371: 3 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i pana
- Page 372 and 373: S68ALEKSANDER BRONIKOWSKI.osiadły.
- Page 374 and 375: 3 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.u sto
- Page 376 and 377: 372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzec
- Page 378 and 379: 3 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na jed
- Page 382 and 383: 3 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.domu?
- Page 384 and 385: 3 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wiązk
- Page 386 and 387: 882 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.córki k
- Page 388 and 389: SS4ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dostrzeg
- Page 390 and 391: 8 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rozci
- Page 392 and 393: 388 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wielkieg
- Page 394 and 395: 3 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mości
- Page 396 and 397: 3 9 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zagr
- Page 398 and 399: 3 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ciemno
- Page 400 and 401: 3 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zewn
- Page 402 and 403: 3 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przezn
- Page 404 and 405: 400 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— 0 !
- Page 406 and 407: 4 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.miosł
- Page 408 and 409: 4 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I po k
- Page 410 and 411: 406 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.sobioną
- Page 412 and 413: 4 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.w koma
- Page 414 and 415: 4 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się z
- Page 416 and 417: 4 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wedłu
- Page 418 and 419: 4 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ziemi
- Page 420 and 421: 4 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odrzuc
- Page 422 and 423: 4 1 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnej n
- Page 424 and 425: 4 2 0 ALEKS ANDEK BRONIKOWSKI.klejn
- Page 426 and 427: 4 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daleko
- Page 428 and 429: 4 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jak mo
3 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No! i powiedz-że tedy, co za jedna jesteś, co na wzgardęwszelkiego niewieściego obyczaju wpośród nocy i po samotnych miejscachze swawolnem żołnierstwem wałęsasz się ? My, królowa, rozkazujemyci mówić, poddanko!Stanisław, drżąc z wściekłości, usiłował podnióść się z trawy, którąkrew jego broczyła; ale pani położyła rękę na jego ramieniu, powstrzymującgo, i rzekła nie bez pogardy.— Zapominacie, najjaśniejsza pani, że to jest zabawa maskowa,i że w czasie takiej zabawy, według zwyczaju waszej ojczyzny, nie maobowiązku odpowiadania temu, kto żąda wiedzieć nazwisko. Zaczemniechaj to dosyć będzie dla was, jeżeli powiem: że weszłam do tychogrodów ufając, iż w pobliżu naszego króla a pana, nawet bezbronnakobieta jest bezpieczną. Ale, że on nie sam tylko tu przebywa, uznałamwięc za rzecz przyzwoitą wziąć za przewodników kilkunastu rzeźkichżołnierzy, i jak widzę taka ostrożność wcale nie była zbyteczną!Większa część osób towarzyszących królowej z zadziwieniem patrzałana tę osobliwszą scenę, i zaczęły żywo poznawać jej nieprzyzwoitość.Lękali się wszyscy, spostrzegłszy tak rzadko ja/wnie okazującysię gniew Bony, czegoś okropniejszego może, i ośmielili się po cichuskłonić ją do upamiętania; ale zatrzymywany płomień wybuchnąłgwałtowniój, i niepomna rozsądnej przestrogi mówiła dalej:— Mniemasz tedy, że opieka królewska rozciąga się i na rozwiązłedziewki? Bozumiesz-li, że jego park jest miejscem na zakazaneschadzki, na dzikie swary i bitwy, i że on przypuści ciebie do swojejłaski z twoim młokosem kochankiem, co już odebrał za swoje od drugichpodobnych sobie rozpustników, którzy chcieli mu wydrzeć łatwązdobycz? Precz ztąd! żeby już twoja obecność dłużej, ba, żeby nigdytych miejsc nie znieważała!Litwini prędko i z groźnym giestem stanęli przy boku dotkliwieznieważonej, ale ona dała skinienie rozkazujące, aby się cofnęli, podniosłagłowę i tak m ów iła:— Zaprawdę spodziewam się, że król będzie mnie bronił przeciwmorderczym gwałtom, gdyby nawet ich sprawca był jak najwyższegodostojeństwa; że będzie mnie bronił od urągowiska, które równie jego,jako i was i mnie poniżają!— P recz! — wołała Medyolanka, straciwszy zupełnie nad sobąwładzę, zapienionemi ustami i ze wzrokiem, w którym obudzone piekłowe wnętrznościach jej gorzało. — Precz w tej chwili! aby cię niespotkała kara, jaka zwykła spotykać w podłem urodzeniu tych, którzycisną się na miejsce, co im nie przynależy!A wtedy i w Barbary piersiach obudził się gniew. W dumnej postawiewystąpiła przeciw rozgniewanój i w następny sposób do niejprzemówiła: