Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzeczy samej ukazały się trzy niewieście postacie, na którychodzieży, pomimo słabego światła, można było rozpoznać powyżejwzmiankowane barwy. Przybliżały się one powTolnym krokiemi z niejaką ostrożnością, ale stanąwszy nieopodal od ukrytego szpiega,zatrzymały się, a najsłuszniejsza z nich zaczęła:— I któraż z tych dróg może zaprowadzić nas pod zamek? Jatylko raz byłam w Łobzowie i nie mogę dobrze utrafić miejsca. Zdajesię, że wszystko posunęło się do światła, rozumiem zatem, ażebyśmyjeszcze naprzód postępowali, ażali nie napotkamy jakiej straży, albokogokolwiek bądź, coby uwiadomił pana Lubelskiego.— Dajmy temu pokój, najłaskawsza pani — poszepnęła druga:—tam tak ciemno w tych krzakach! I któż może wiedzieć, ażali nie ukrywasię gdzie jaki ze swawolnej gawiedzi, która zazwyczaj ciśnie się natakie biesiady? a spotkanie z takim może na śmierć przerazić. Zostańmyprzynajmniej dopóty na tem samotnem miejscu, aż nadejdzie waszorszak w wieśniaczej odzieży; jeżeli to tylko podobać się wam będzie,0 co proszę z przyzwoitem uszanowaniem.—• Ty jesteś bardzo dobrem dzieckiem. Łucyo Ostrorożanko! —zabrała głos pierwsza z uśmiechem — ale nie poznajesz jeszcze, jakato zdejmuje niecierpliwość oglądania miłej osoby. H a ! może też już1 znasz to? Wszelako zdaje się, że masz słuszność: zaczynam się lękać,ażeby mój mąż po tak długiem opóźnieniu nie powątpiewał o mojemprzybyciu! Że też ja zapomniałam także donieść mu, ź którejstrony przybędę ! Zdaje się, że wieczerza już się zaczęła, wieśniacyzbliżyli się zapewne ku temu niezwykłemu widowisku, a przytem niesłyszę ani kroku z pobliża jakiej warty, zaczem zatrzymam się tu, ażmoi ludzie mnie znajdą, albo też jaki posłaniec przybędzie z zamku!— Na tego najjaśniejsza pani oczekiwać nie będzie — mówiłatrzecia ochoczo. — Ja się nie boję i pobiegnę prędko, abym znalazłakogo, któremubym doniosła o waszej obecności, a to z tych, którymwolno jest wiedzieć.— Może młodego Bielawskiego? — zapytała pani z poufałymżartem. — Zaprawdę, musi on oczekiwać na ciebie, tak jak ktoś drugioczekuje na mnie, ale jego nie zatrzymuje tak jak jego pana przymusobyczaju i potrzeba obecności; no, idź już, idź! a kiedy go znajdziesz,to powiedz, żeby pośpieszał!— O ! bardzo dobrze! Bylebym go tylko znalazła! — odpowiedziałodziewczę. — Skoro się dowie, to będzie leciał jak strzała, i prędzejjeszcze, aniżeli ja teraz.To mówiąc, pobiegła ulicą tuż po przed Siewrakiem, a ten pomruknąłsobie :— Najjaśniejsza pani, przyzwoite uszanowanie, Łucyo Ostrorożanko! Osobliwsze wieśniaczki, co noszą takie nazwiska i tytuły,

HIPOLIT BORATYŃSKI. 3 7 3i rozmawiają podobnym językiem! Ma przywołać marszałka nadwornego.A taż mała, co to dopiero przebiegła? Gotowem całą mojęnagrodę, która zaiste teraz mnie ominąć nie powinna, stawić przeciwszklance lekkiego piwa, jeżeli to nie jest Teofilka, córka oberżystyz Iwranowic, która pobiegła do Bielawskiego, co już raz z jej przyczynydał mi się dobrze we znaki! A drugaż najjaśniejsza litewskadziewczyna? Ha! muszę zaczekać na mój orszak. A więc co ma sięstać, to wkrótce się stanie!To mówiąc, opuścił po cichu swój posterunek i odszedł ostrożnie;ale z drugiej strony dał się słyszeć lekki szelest w liściach, jak gdybyw pośród nich przybliżał się. ktoś z ostrożnością.— Pani Skarbnikowa — mówiła potem niewiasta, przybranaw brunatny kaftanik do swojej towarzyszki — nie zaniedbałaby zapewneokazać mi zachmurzonego oblicza, gdyby wiedziała o nocnemawanturnictwie swojej najjaśniejszej. I cóż? nieprawda, Łucyo, żei twojem zdaniem nie bardzo to jest przyzwoicie? Zaiste, powinnabymbyła oczekiwać cierpliwie, aż moi Litwini będą gotowi iść za mną;a tęsknota po tak długiem oddaleniu, po tak znacznym czasie, w którymtyle się wydarzyło okoliczności, przezwyciężyła wszelkie względy,właściwe zaprawdę tej, co stoi na wysokości, na którą mnie królewskaręka zaprowadziła. A zatem możesz sobie pożartować trochę, Łucyo;wszakże jesteśmy przyjaciółkami od młodości, a pani Horonostajowajest ztąd daleko.Dziewica odpowiedziała uśmiechając się i potrząsając głową:— Nie mogę ja żartować, bo jakżebym mogła przewieść na sobie,bym powiedziała ostry wyraz królewskiej przyjaciółce; wszelako strachmnie bierze na tem pustem miejscu, które tak zdaje się być samotne:a może też i nie jest samotne, bo zdaje mi się, żem usłyszała szelestw krzewinie i lekkie stąpanie.— Dajże pokój! Mogłabyś mnie jeszcze nabawić niespokojnościswoją bojaźnią—odpowiedziała druga, oglądając się troskliwie w okołosiebie — ale na szczęście wieś tak blizko, że jedno zawołanie, gdybyprzyszło do tego, natychmiastby nam dostarczyło pomocy.— Wieś — mówiła Łucya — całkiem jest pusta; wszyscy mieszkańcyzbiegli się na uroczystość, oprócz chorych, starych i dzieci, coz trudnością mogliby nam stanąć ku pomocy; a przytem gospoda,gdzie nasi rycerze przebierają się, położona jest na drugim końcu....a tak....W tejże samej chwili nadbiegła Teofila, blada i prawie bez tchu,a za nią ukazało się pięciu albo sześciu mężczyzn, którzy wprawdziezataczając się niby pijani, ale śpiesznie i bez hałasu zbliżali się.W tymże samym czasie z dwóch innych stron, ukazały się dwa podobneżoddziały. Takie zgromadzenie swawolnych włóczęgów nocnych

372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzeczy samej ukazały się trzy niewieście postacie, na którychodzieży, pomimo słabego światła, można było rozpoznać powyżejwzmiankowane barwy. Przybliżały się one powTolnym krokiemi z niejaką ostrożnością, ale stanąwszy nieopodal od ukrytego szpiega,zatrzymały się, a najsłuszniejsza z nich zaczęła:— I któraż z tych dróg może zaprowadzić nas pod zamek? Jatylko raz byłam w Łobzowie i nie mogę dobrze utrafić miejsca. Zdajesię, że wszystko posunęło się do światła, rozumiem zatem, ażebyśmyjeszcze naprzód postępowali, ażali nie napotkamy jakiej straży, albokogokolwiek bądź, coby uwiadomił pana Lubelskiego.— Dajmy temu pokój, najłaskawsza pani — poszepnęła druga:—tam tak ciemno w tych krzakach! I któż może wiedzieć, ażali nie ukrywasię gdzie jaki ze swawolnej gawiedzi, która zazwyczaj ciśnie się natakie biesiady? a spotkanie z takim może na śmierć przerazić. Zostańmyprzynajmniej dopóty na tem samotnem miejscu, aż nadejdzie waszorszak w wieśniaczej odzieży; jeżeli to tylko podobać się wam będzie,0 co proszę z przyzwoitem uszanowaniem.—• Ty jesteś bardzo dobrem dzieckiem. Łucyo Ostrorożanko! —zabrała głos pierwsza z uśmiechem — ale nie poznajesz jeszcze, jakato zdejmuje niecierpliwość oglądania miłej osoby. H a ! może też już1 znasz to? Wszelako zdaje się, że masz słuszność: zaczynam się lękać,ażeby mój mąż po tak długiem opóźnieniu nie powątpiewał o mojemprzybyciu! Że też ja zapomniałam także donieść mu, ź którejstrony przybędę ! Zdaje się, że wieczerza już się zaczęła, wieśniacyzbliżyli się zapewne ku temu niezwykłemu widowisku, a przytem niesłyszę ani kroku z pobliża jakiej warty, zaczem zatrzymam się tu, ażmoi ludzie mnie znajdą, albo też jaki posłaniec przybędzie z zamku!— Na tego najjaśniejsza pani oczekiwać nie będzie — mówiłatrzecia ochoczo. — Ja się nie boję i pobiegnę prędko, abym znalazłakogo, któremubym doniosła o waszej obecności, a to z tych, którymwolno jest wiedzieć.— Może młodego Bielawskiego? — zapytała pani z poufałymżartem. — Zaprawdę, musi on oczekiwać na ciebie, tak jak ktoś drugioczekuje na mnie, ale jego nie zatrzymuje tak jak jego pana przymusobyczaju i potrzeba obecności; no, idź już, idź! a kiedy go znajdziesz,to powiedz, żeby pośpieszał!— O ! bardzo dobrze! Bylebym go tylko znalazła! — odpowiedziałodziewczę. — Skoro się dowie, to będzie leciał jak strzała, i prędzejjeszcze, aniżeli ja teraz.To mówiąc, pobiegła ulicą tuż po przed Siewrakiem, a ten pomruknąłsobie :— Najjaśniejsza pani, przyzwoite uszanowanie, Łucyo Ostrorożanko! Osobliwsze wieśniaczki, co noszą takie nazwiska i tytuły,

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!