Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
3 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.piając zaschłe podniebienie zawartością flasz, które na żądanie uprzejmai usłużna B ele w stroju Nimfy górnej, albo też hoży podczaszy, przebranyjak Scapin albo Scaramuzzo, z ochładzających nurtów dobywał.Na wielu z rozlicznych placów, które symetrycznie ciągnące sięścieżki ze wszystkich stron przerzynały, otaczające jawory, lipy i kasztanypołączone były pomiędzy sobą splotami zieleniejącej jedliny,przyozdobionej kwiatami i lampami papierowemi, kołyszącemi sięzlekka. Trawa na murawie była zrównana, a przy miłym dźwiękuniezbyt blizkich dętych instrumentów gromadzili się młodzi goście dowesołego krakowiaka, albo też do ochoczego i pięknego mazura. A takradość i ochota zaludniła obszerny park aż do ostatecznych jego krańców,które z jednej strony gubiły się w ogromnym lesie, jak niosławieść, należącego kiedyś do rozległej puszczy, którą tysiąc sto latpierwej Lech poświęcił był bogom Chrobackim, a z drugiej ciągnęłysię ku wsi Łobzowu, do której most rzucony px-zez rzeczkę prowadził.Łaskawy król w dniu tym mało co przed północą kazał był otworzyćbramę, co zazwyczaj tu zamykała wejście, aby poddani jego niższegostanu mogli także stać się uczestnikami zabaw szlachty; i tylkodalój ku zamkowi w pośrodku były rozstawione warty, dla przeszkodzeniazbytecznemu natłokowi, przebrane za negrów, a zamiast pałaszówi halabard nieszkodliwemi kijmi uzbrojone.Tak tedy bawił się w parku pańskim niejeden zacny wieśniak,i hoża wiejska dziewczyna, i otaczali pilnie i tu podobnież zastawionestoły, których ciężar, lubo mniej wykwintny, aniżeli na stołach dalejznajdujących się, przedstawiał jednak dla mierność lubiącego ludu jadłoi napój prawie boski.Na tem miejscu, co tuż przytykało do wijącej się ścieżki, po którejna początku tego rozdziału szliśmy za trzema postępującymi mężami,przechadzał się Wacław Siewrak tam i napowrót, ze wszelkiemi oznakaminiezadowolenia, nakształt straconej pikiety, której godzina wymianyod dawna już uderzyła. Częste odwiedziny u stołów szynkownych,których i dzisiaj nie zaniedbał, zdawały się nie czynić zwykłegoskutku, a tylko powiększyć zły humor, który teraz w mrukliwymmonologu jął się objawiać.— Piękne mi urządzenia! — mruczał sobie. — Wspaniałe poleeenie!Kiedy drudzy, a nawet i moi żwawi chłopcy hulają sobie, jajuż trzydziesty raz przemierzam długość i szerokość tego m iejsca;a po co? Oto, ażebym w tłumie chłopskich dziewek wypatrywałtrzech, które kaci tam znajdą w tym roju czerwonych, niebieskich,i brunatnych kaftaników, sukni i sukienek. I co też ten stary zasuszonylampart chce z niemi począć? Tak; gdybym to ja był! A przytemja dzisiaj w złym jestem humorze, bo to te kostki źle tak padają,a ja swoich zapomniałem; więc tedy porządnie mnie zgrali, tak, że to
HIPOLIT BORATYŃSKI. 36-5szczęście, iż dzisiaj najjaśniejszy pan jest gospodarzem i nie bierzepieniędzy. Ale taki to zawsze djabelna sprawa czuć szwy w swoimw orku; lecz gdybym ja tam był mógł się dostać, toby mi taki pewniewpadł jaki sznureczek pereł, albo inny klejnot, coby przecież dopomógłbył rybie wydobyć się z mielizny na głąb’. A tu pomiędzytćm chłopstwem ani spodziewać się czego, coby godne było, by dawniejszypisarz wielko-marszałkowskiego urzędu miał się fatygować,i gdybym się nie spodziewał z pewnością, że stary i na ten raz takżewystąpi z jakim woreczkiem, to dalibóg porzuciłbym wszystkie dziewkii patrzałbym, ażali nie ma tam co lepszego!Tymczasem zaszumiało coś na trawie tuż przy nim, i ukazała sięwysoka, ciemna postać mężczyzny, któremu pióra od hełmu na pozórnadzwyczajną wielkość nadawały. Pośpieszał on długiemi krokamiprzed nim, troskliwie oglądając się, i potem zaczął iść cokolwiek wolniej,obrócił się ku niemu i spytał krótko:— Co ty za jeden?Siewrak, poznawszy głos kasztelana Bełzkiego, odmienił mowę i równieżkrótko odpowiedział:— Ze służby pańskiej i postawiony tu, żebym dawał baczenie nachłopstwo.— Nie widziałeś-li ty — mówił dalej pan Piotr — trzech litewskichdziewcząt pomiędzy niem i: z których najsłuszniejsza ma kaftanikbrunatny, druga błękitny, a trzecia zielony?— O! więcej aniżeli kilka, panie! A jeżeli zechcecie pofatygowaćsię tam oto do stołu, to spostrzeżecie i brunatną i zieloną, które porządniesobie zapijają miodem i paloną wódką za zdrowie a pomyślnośćnajjaśniejszego pana w dniu jego urodzin.To wskazanie nie mogło zaspokoić pytającego; bo oddalił się takprędko, jak prędko przyszedł, z wielkiem zadowoleniem Siewraka; alejeszcze nowa czekała nań przeszkoda. Zaraz potem wystąpiło znowudwóch innych ludzi; jeden, którego biała suknia zdaleka w ciemnościmigała,, zdawał się dawać rozkazy drugiemu jeźdźcowi, jak sądzić możnabyło z ubioru, a kiedy przybliżyli się do szpiega, usłyszał on głoshrabi Tarnowskiego, przemawiający następnemi wyrazy:— W brunatnej sukni, czy słyszysz? Pilnuj dobrze brzegu rzekinieopodal ztąd, gdzie królewska gondola oczekuje na nią, a skoro zobaczysz,że coś podobnego temu się pokaże, to patrzaj, dokąd udadzą się,i czyli są w towarzystwie lub nie; a wtedy pamiętaj, mój Walenty Bielawski,prędko donieść mi o tein!Dalszy ciąg rozmowy nie mógł już być słyszany przez Siewraka,bo rozmawiający zaraz potem znikli w poblizkich ulicach.— Jak widzę — mówił on sam do siebie —• przeznaczono midzisiaj spotykać wszystkich moich przyjaciół i dostojnych mecenasów;
- Page 318 and 319: 3 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.za zdr
- Page 320 and 321: 3 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.znaje,
- Page 322 and 323: 318 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się na
- Page 324 and 325: 3 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ko
- Page 326 and 327: 3 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet
- Page 328 and 329: 3 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.umysł
- Page 330 and 331: 3 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a jeż
- Page 332 and 333: 8 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty otw
- Page 334 and 335: 330 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Na to od
- Page 336 and 337: 3 3 2 ALEKSANDER BKONIKOW8KI.wienie
- Page 338 and 339: 3 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wami,
- Page 340 and 341: 886 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daje, to
- Page 342 and 343: 3 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nakoni
- Page 344 and 345: 840 ALEKSANDER BRONIROW 8KL— Owsz
- Page 346 and 347: 3 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,gu odp
- Page 348 and 349: 3 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Helena
- Page 350 and 351: 3 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.młod
- Page 352 and 353: 8 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chany
- Page 354 and 355: 8 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kawał
- Page 356 and 357: 8 5 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Mo
- Page 358 and 359: 3 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 360 and 361: 3 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to zda
- Page 362 and 363: 3 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wieie
- Page 364 and 365: 860 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Co t
- Page 366 and 367: 863 ALEKSANDER BRONIKOWSKI..czyi' s
- Page 370 and 371: 3 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i pana
- Page 372 and 373: S68ALEKSANDER BRONIKOWSKI.osiadły.
- Page 374 and 375: 3 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.u sto
- Page 376 and 377: 372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzec
- Page 378 and 379: 3 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na jed
- Page 380 and 381: 3 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 382 and 383: 3 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.domu?
- Page 384 and 385: 3 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wiązk
- Page 386 and 387: 882 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.córki k
- Page 388 and 389: SS4ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dostrzeg
- Page 390 and 391: 8 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rozci
- Page 392 and 393: 388 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wielkieg
- Page 394 and 395: 3 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mości
- Page 396 and 397: 3 9 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zagr
- Page 398 and 399: 3 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ciemno
- Page 400 and 401: 3 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zewn
- Page 402 and 403: 3 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przezn
- Page 404 and 405: 400 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— 0 !
- Page 406 and 407: 4 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.miosł
- Page 408 and 409: 4 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I po k
- Page 410 and 411: 406 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.sobioną
- Page 412 and 413: 4 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.w koma
- Page 414 and 415: 4 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się z
- Page 416 and 417: 4 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wedłu
3 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.piając zaschłe podniebienie zawartością flasz, które na żądanie uprzejmai usłużna B ele w stroju Nimfy górnej, albo też hoży podczaszy, przebranyjak Scapin albo Scaramuzzo, z ochładzających nurtów dobywał.Na wielu z rozlicznych placów, które symetrycznie ciągnące sięścieżki ze wszystkich stron przerzynały, otaczające jawory, lipy i kasztanypołączone były pomiędzy sobą splotami zieleniejącej jedliny,przyozdobionej kwiatami i lampami papierowemi, kołyszącemi sięzlekka. Trawa na murawie była zrównana, a przy miłym dźwiękuniezbyt blizkich dętych instrumentów gromadzili się młodzi goście dowesołego krakowiaka, albo też do ochoczego i pięknego mazura. A takradość i ochota zaludniła obszerny park aż do ostatecznych jego krańców,które z jednej strony gubiły się w ogromnym lesie, jak niosławieść, należącego kiedyś do rozległej puszczy, którą tysiąc sto latpierwej Lech poświęcił był bogom Chrobackim, a z drugiej ciągnęłysię ku wsi Łobzowu, do której most rzucony px-zez rzeczkę prowadził.Łaskawy król w dniu tym mało co przed północą kazał był otworzyćbramę, co zazwyczaj tu zamykała wejście, aby poddani jego niższegostanu mogli także stać się uczestnikami zabaw szlachty; i tylkodalój ku zamkowi w pośrodku były rozstawione warty, dla przeszkodzeniazbytecznemu natłokowi, przebrane za negrów, a zamiast pałaszówi halabard nieszkodliwemi kijmi uzbrojone.Tak tedy bawił się w parku pańskim niejeden zacny wieśniak,i hoża wiejska dziewczyna, i otaczali pilnie i tu podobnież zastawionestoły, których ciężar, lubo mniej wykwintny, aniżeli na stołach dalejznajdujących się, przedstawiał jednak dla mierność lubiącego ludu jadłoi napój prawie boski.Na tem miejscu, co tuż przytykało do wijącej się ścieżki, po którejna początku tego rozdziału szliśmy za trzema postępującymi mężami,przechadzał się Wacław Siewrak tam i napowrót, ze wszelkiemi oznakaminiezadowolenia, nakształt straconej pikiety, której godzina wymianyod dawna już uderzyła. Częste odwiedziny u stołów szynkownych,których i dzisiaj nie zaniedbał, zdawały się nie czynić zwykłegoskutku, a tylko powiększyć zły humor, który teraz w mrukliwymmonologu jął się objawiać.— Piękne mi urządzenia! — mruczał sobie. — Wspaniałe poleeenie!Kiedy drudzy, a nawet i moi żwawi chłopcy hulają sobie, jajuż trzydziesty raz przemierzam długość i szerokość tego m iejsca;a po co? Oto, ażebym w tłumie chłopskich dziewek wypatrywałtrzech, które kaci tam znajdą w tym roju czerwonych, niebieskich,i brunatnych kaftaników, sukni i sukienek. I co też ten stary zasuszonylampart chce z niemi począć? Tak; gdybym to ja był! A przytemja dzisiaj w złym jestem humorze, bo to te kostki źle tak padają,a ja swoich zapomniałem; więc tedy porządnie mnie zgrali, tak, że to