Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

3 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.młodego Boratyńskiego, który go poznał natychmiast. Z lekkiem jęczeniemwywrócił się na ziemię i poglądał na niego smutno, niby muwyrzucając i oskarżając, że nie dopomógł proszącemu: potem gwałtownadrżą czka przebiegła po jego członkach, i upadł bez tchu nabruku.— Co to jest temu psu? — zapytał Zygmunt swego towarzysza.— Zdawał się on poznawać was?Jakieś przerażenie, jemu samemu nawet nieznane, zamknęło ustaHipolita; ale nadworny doktor, przybliżywszy się, sądził z powierzchownościznaków, że psu gwałtowną truciznę zadano.Wówczas król zawołał niechętnie:— Nie chcę ja, ażeby takie okrucieństwa popełniano i na ludziachi na zwierzętach; i w ogólności nie chcemy, ażeby sekreta podobnegorodzaju znajome były na naszym zamku. Uważajcie zatem, paniearchydyakonie, ażebyście mi dobrze weszli w rozpoznanie tej rzeczy,i natychmiast zdali o tem sprawę. Bo i morderstwo psa nawet niejest rzeczą obojętną dla pana domu!Rozdział XXXI.Dwa dni upłynęły na zatrudnieniach, jakie zwykle poprzedzająwielką uroczystość, a osobliwie, jeżeli tak jako tu, nowy rodzaj zabawymyśl i wyobraźnię patrzących i porządkujących zaprząta. Prawda,że w naszych czasach nie potrzebowanoby tak zbytecznie obojga natężać,była to bowiem maskarada w guście włoskim, za pomocą którejchciano uczcić dzień, co królowi nadał imię i życie. Ale w szesnastymwieku była to nowość dla Polaków, a nawet naśladowanie tegozwyczaju znanego w Niemczech pod nazwiskiem Mummenschantz, jeszczenie było zaprowadzone.Dopiero z królową Boną niektóre obyczaje włoskie przeszły donaszego, kraju, a z niemi także i wesołe dziecko poważnój Wenecyi,ale i to tylko z nasłychu. Zygmunt pierwszy bowiem, na początkuswego panowania dosyć mając do czynienia wewnątrz i na kresachpaństwa, a później mało uciechy znajdując w zgiełku i wrzawie, opierałsię ciągle życzeniom żony wtak małej rzeczy, chociaż w daleko ważniejzychsprawach okazywał się dla niej pobłażliwym. Przeciwnie, ZygmuntAugust mocno postanowiwszy być panem we wszelkiej istotnćj rzeczy,tem chętniej lubił bywać na wielkich zgromadzeniach, które dozwalałymu okazać całą swojego dworu świetność z najkorzystniejszejstrony.

H IPO LIT BORATYŃSKI. 8 4 7Urząd marszałka nadwornego Koronnego i znajomość południowychobyczajów, jakich Jan Firlej w czasie wieloletnich podróży nabył,były powodem, że jemu poruczono zwierzchnictwo nad temi przygotowaniami,i zostawiono rozdzielenie ról charakterystycznych. N a­wykł on oddawna nie zakreślać zbyt wyraźnych granic, tak jaki wojewoda Krakowski, pomiędzy dworakiem a politykiem; ale tak jednojak drugie powołanie z równą zręcznością wykonywał według tego,jak chwilowa okoliczność nadarzyła, ba nawet jedno z drugiemłączył, nie zaniedbując bynajmniej dla obowiązków pierwszego celówdrugiego. Uskuteczniał więc przyjęte na siebie zlecenie z powszechnemzadowoleniem, a przytem korzystał z rozmaitych styczności,w jakich go to z królową matką postawiło, dla doświadczenia, ażalinie uda mu się odzyskać łaski, którą, lubo już daleko mniejszej wagibyła dlań niż pierwej, wszelako z wrielu względów nie mógł zupełniepogardzać.Podobnie jak i drudzy, których wieczór na salach i po ulicachogrodowych miał w zamku Łobzowskim zgromadzić, zaproszony byłtakże i Hipolit Boratyński, dla którego przygotowano ubiór Sylencyaryusza,wielkiego dostojnika dworu Byzantyjskiego, i wgłębiduszy nader był wdzięczny wojewodzie Lubelskiemu za tę delikatność;bo skutkiem tego wyboru, miał prawo zostawać w pobliżu HelenyOdrowążówny, której przypadła rola księżniczki z cesarskiego rodu;aż w tem nadchodzący sługa oznajmił przybycie jaśnie wielmożnegokasztelana Bełzkiego.Zdziwiony tak niespodziewanemi odwiedzinami senatora, o którymwiedział tylko, że jest więcój niż ośmdziesięcioletnim starcem, a przytemzrzędnym i dumnym, przybliżył się niechętnie ku drzwiom; a gdysię te otworzyły, ujrzał niespodziewanie swego brata Piotra i rzuciłsię w jego objęcia. Obadwaj oddawali się radości z wzajemnego poupływie znacznego czasu widzenia; wszelako młcylszy pierwej przypomniawszysobie niektóre okoliczności, dla których mógł zasłużyć nanaganę starszego .wyrwał się z jego uścisków i spuściwszy oczy, usuwającsię nieco na bok, wyjąkał kilka w-yrazów na swoje usprawiedliwienie.— Bądź dobrej myśli, kochany Hipolicie — mówił pan Piotruśmiechając się. — Kiedy ci król i panna przebaczyli, to i ja muszę tożsamo uczynić; a jeżeli można powiedzieć, że twoje szczęście większemjest nad zasługi, to toż samo szczęście, które przecież we wszystkiemnajwięcćj stanowi, może i u brata przemówić za tobą. Szczęście to,kochany Hipolicie, więcej czyni dla ciebie, aniżeli nawet sam możeszrozumieć.— Już od samego urodzenia — zawołał Hipolit w uniesieniu bratniejmiłości — uczyniło ono wszystko dla mnie, dając mi ciebie, ko

H IPO LIT BORATYŃSKI. 8 4 7Urząd marszałka nadwornego Koronnego i znajomość południowychobyczajów, jakich Jan Firlej w czasie wieloletnich podróży nabył,były powodem, że jemu poruczono zwierzchnictwo nad temi przygotowaniami,i zostawiono rozdzielenie ról charakterystycznych. N a­wykł on oddawna nie zakreślać zbyt wyraźnych granic, tak jaki wojewoda Krakowski, pomiędzy dworakiem a politykiem; ale tak jednojak drugie powołanie z równą zręcznością wykonywał według tego,jak chwilowa okoliczność nadarzyła, ba nawet jedno z drugiemłączył, nie zaniedbując bynajmniej dla obowiązków pierwszego celówdrugiego. Uskuteczniał więc przyjęte na siebie zlecenie z powszechnemzadowoleniem, a przytem korzystał z rozmaitych styczności,w jakich go to z królową matką postawiło, dla doświadczenia, ażalinie uda mu się odzyskać łaski, którą, lubo już daleko mniejszej wagibyła dlań niż pierwej, wszelako z wrielu względów nie mógł zupełniepogardzać.Podobnie jak i drudzy, których wieczór na salach i po ulicachogrodowych miał w zamku Łobzowskim zgromadzić, zaproszony byłtakże i Hipolit Boratyński, dla którego przygotowano ubiór Sylencyaryusza,wielkiego dostojnika dworu Byzantyjskiego, i wgłębiduszy nader był wdzięczny wojewodzie Lubelskiemu za tę delikatność;bo skutkiem tego wyboru, miał prawo zostawać w pobliżu HelenyOdrowążówny, której przypadła rola księżniczki z cesarskiego rodu;aż w tem nadchodzący sługa oznajmił przybycie jaśnie wielmożnegokasztelana Bełzkiego.Zdziwiony tak niespodziewanemi odwiedzinami senatora, o którymwiedział tylko, że jest więcój niż ośmdziesięcioletnim starcem, a przytemzrzędnym i dumnym, przybliżył się niechętnie ku drzwiom; a gdysię te otworzyły, ujrzał niespodziewanie swego brata Piotra i rzuciłsię w jego objęcia. Obadwaj oddawali się radości z wzajemnego poupływie znacznego czasu widzenia; wszelako młcylszy pierwej przypomniawszysobie niektóre okoliczności, dla których mógł zasłużyć nanaganę starszego .wyrwał się z jego uścisków i spuściwszy oczy, usuwającsię nieco na bok, wyjąkał kilka w-yrazów na swoje usprawiedliwienie.— Bądź dobrej myśli, kochany Hipolicie — mówił pan Piotruśmiechając się. — Kiedy ci król i panna przebaczyli, to i ja muszę tożsamo uczynić; a jeżeli można powiedzieć, że twoje szczęście większemjest nad zasługi, to toż samo szczęście, które przecież we wszystkiemnajwięcćj stanowi, może i u brata przemówić za tobą. Szczęście to,kochany Hipolicie, więcej czyni dla ciebie, aniżeli nawet sam możeszrozumieć.— Już od samego urodzenia — zawołał Hipolit w uniesieniu bratniejmiłości — uczyniło ono wszystko dla mnie, dając mi ciebie, ko

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!