Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
3 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,gu odpowiedzi na grzeczność, i w czasie krótkiej rozmowy, jaka potemnastąpiła, ciężar Neapolitańczyka zaczął być nader niespokojny,i wymknął się nareszcie skomląc i szczekając z silnej dłoni niosącego,i zeskoczył na ziemię.Był to pies znacznej wielkości; ale nie należał do żadnego z gatunkutych, które są zazwyczaj w łaskach u mieszkańców zamku królewskiego;było to zwierzę najpospolitszego rodzaju i prawie brzydkie.Ezuciło się ono czołgając i jakby wzywając ratunku, do nóg Hipolita,i zaczęło się łasić i pochlebiać mu. Doktor rzucił prędko wstrętnywzrok na sługę i mówił uśmiechając się, obrócony do H ipolita:— Zdaje się, jak gdyby pies przeczuwał, jaki los go czeka, jakoofiarę dyssekcyi. W jednym z traktatów, który mi niedawno wpadłw ręce, utrzymują, że pewne organa w tym gatunku psów są zupełniepodobne do tychże samych organów ciała ludzkiego: otóż postanowiłemsprawdzić to porównanie, które, jeżeli stwierdzi zdanie mojegokolegi, to nie bez pożytku będzie w traktowaniu rozmaitych słabości.Tak więc brzydkiemu psu zostawiony jest sławny los poświęceniaswojego nic nie znaczącego żywota na korzyść nauki, a na pożytekrodu ludzkiego!Los biednego zwierzęcia i zaufanie, jakie ono zdawało się pokładaćw litości Hipolita, obudziły ją wr rzeczy sam ej; schylił się więcpieszcząc ku drżącemu psu i zaczął za nim prosić. Ale doktor nadwornyzdawał się nie dosłyszeć tego, wymawiał się krótkością czasu,co mu wzbraniał teraz zatrzymać się dłużej na rozmowie z szanownymgościem, i skinął na famulusa. Ten porwał opierającego się zbiega,i obadwaj oddalili się prędko z ofiarą swojej ciekawości, która bezprzestanku, błagając niby, obracała głowę ku Boratyńskiemu, aż goten nareszcie z oczu utracił.* **Ranek już prawie upłynął, a jeszcze żaden szmer, żadne bieganietu i owdzie bezczynnie zajętych służalców nie zapowiadało przybyciapana. I gdy tęsknota zaczęła dokuczać Hipolitowi, powrócił do swegopomieszkania, rozkazał słudze, ażeby natychmiast, skoro tylko królprzybędzie, przywołał go, a tymczasem sam ze Stanisławem zeszedłspiesznie z góry Wawelu tą stroną, gdzie był dom wojewodziny Podolskiej.Zbliżywszy się ku niemu, usłyszeli przez okna dolnego piętra głosywielu osób. Nie nader miło to było powracającemu po kilko-miesięcznejnieobecności, znaleźć kochankę serca swojego w pierwszej chwiliwidzenia się, otoczoną obojętnemi, a może nawet nieżyczliwemi świadkami,ale było już za późno cofać się. Podszedł zatem do budowy,
HIPOLIT BORATYŃSKI. 3 4 8z której bocznych drzwi właśnie co liczna służba wiele wspaniałych,ale kurzem i potem okrytych koni uprowadzała za cugle.I w rzeczy samej, obadwaj krewni wchodząc do sali, znaleźliliczne i nader znakomite zgromadzenie; bo piękna córka z gościnnątroskliwością usługując zmordowanym i rozgrzanym gościom, siedziałaprzy stole zastawionym chłodzącemi napojami, a po obu jój stronachznajdowali się król, Andrzej Zebrzydowski biskup kujawski, i kilkuinnych panów z orszaku; z boku znowuż opierał się o stół również potrawamii napojem zastawiony Hieronymus Sabinus, Archidyakon Krakowski,doktor królewski.Helena najpierwsza postrzegła wchodzących; a przynajmniejprędki rumieniec i roztargnienie, z jakiem odpowiadała na właśnie couczynione jej zapytanie, ukazywały, że nieobojętny przedmiot się pojawił.I król także zwrócił oko, to ku podwojom, to na zmięszaną dziewicę,a potem podniósł się, i z uprzejmą łagodnością postąpił na przeciwobudwu młodzieńcom.— Zapewne z Janowca? — pytał na pół głośno. — Jakże sięteż ma pani? Śpieszyliście się widzę! Bardzo wdzięczni wam za tojesteśm y!Uradowany i wzruszony Hipolit odpowiedział:— Najmiłościwsza pani kresu podróży swojej dosięgnęła w najlepszemzdrowiu; o reszcie zaś ten oto list, do waszej królewskiej mościpisany, zawiadomi!— Potem, ale nie teraz! — przerwał mu Zygmunt August odmawiając,i skinął nań ręką, ażeby ukrył to, co wydobył. — Na terazpocieszająca wiadomość, którąście nam ustnie przynieśli, jest dostateczną.Ale my — mówił dalej — nie jesteśmy na swoich pokojach; wypada zatem, ażebyśmy przed gospodynią domu uniewinnili naszezapomnienie, i przykrość, jakąśmy jej sprawili, przyjmując posłańcanaszego w jej obecności! Przedstawiamy wam tu oto młodegorycerza — dodał żartobliwie i z uśmiechem poglądając na spuszczoneoczy Heleny — który po krótkiej nieobecności powrócił do stolicy;a to co nam przynosi, może mu zaiste łaskawe przyjęcie pozyskać,chociażby nawet z niektórych powodów nie nader zasługiwał na nie.Pozdrówcie go więc przez wzgląd na nas — mówił dalej cichszym głosem— chociażbyście nawet i nie chcieli sami, i przyjmijcie nasząrękojmię; bo wiele chwalebnych rzeczy słyszeliśmy o nim ; kiedy zaśmy jemu przebaczamy, to i wy też, kuzynko, powinniście przebaczyćradzi nieradzi!Łzami zroszone oko dziewicy spojrzało z wdzięcznością na monarchę.I Hipolita też serce oddychało wdzięcznością, radością i zawstydzeniem: uniesiony temi uczuciami, ugiął kolano i przycisnął doust prawicę królewską.
- Page 296 and 297: 292 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnym syn
- Page 298 and 299: 294 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.suknem w
- Page 300 and 301: 2 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dopót
- Page 302 and 303: 2 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wszela
- Page 304 and 305: 3 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu pry
- Page 306 and 307: 802 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.natu kr
- Page 308 and 309: 3 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a nie
- Page 310 and 311: 8 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.we wł
- Page 312 and 313: 3 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKIkrewie
- Page 314 and 315: 3 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ujrzel
- Page 316 and 317: 3 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Całe
- Page 318 and 319: 3 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.za zdr
- Page 320 and 321: 3 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.znaje,
- Page 322 and 323: 318 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się na
- Page 324 and 325: 3 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ko
- Page 326 and 327: 3 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet
- Page 328 and 329: 3 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.umysł
- Page 330 and 331: 3 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a jeż
- Page 332 and 333: 8 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty otw
- Page 334 and 335: 330 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Na to od
- Page 336 and 337: 3 3 2 ALEKSANDER BKONIKOW8KI.wienie
- Page 338 and 339: 3 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wami,
- Page 340 and 341: 886 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daje, to
- Page 342 and 343: 3 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nakoni
- Page 344 and 345: 840 ALEKSANDER BRONIROW 8KL— Owsz
- Page 348 and 349: 3 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Helena
- Page 350 and 351: 3 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.młod
- Page 352 and 353: 8 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chany
- Page 354 and 355: 8 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kawał
- Page 356 and 357: 8 5 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Mo
- Page 358 and 359: 3 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 360 and 361: 3 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to zda
- Page 362 and 363: 3 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wieie
- Page 364 and 365: 860 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Co t
- Page 366 and 367: 863 ALEKSANDER BRONIKOWSKI..czyi' s
- Page 368 and 369: 3 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.piają
- Page 370 and 371: 3 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i pana
- Page 372 and 373: S68ALEKSANDER BRONIKOWSKI.osiadły.
- Page 374 and 375: 3 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.u sto
- Page 376 and 377: 372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzec
- Page 378 and 379: 3 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na jed
- Page 380 and 381: 3 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 382 and 383: 3 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.domu?
- Page 384 and 385: 3 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wiązk
- Page 386 and 387: 882 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.córki k
- Page 388 and 389: SS4ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dostrzeg
- Page 390 and 391: 8 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rozci
- Page 392 and 393: 388 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wielkieg
- Page 394 and 395: 3 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mości
3 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,gu odpowiedzi na grzeczność, i w czasie krótkiej rozmowy, jaka potemnastąpiła, ciężar Neapolitańczyka zaczął być nader niespokojny,i wymknął się nareszcie skomląc i szczekając z silnej dłoni niosącego,i zeskoczył na ziemię.Był to pies znacznej wielkości; ale nie należał do żadnego z gatunkutych, które są zazwyczaj w łaskach u mieszkańców zamku królewskiego;było to zwierzę najpospolitszego rodzaju i prawie brzydkie.Ezuciło się ono czołgając i jakby wzywając ratunku, do nóg Hipolita,i zaczęło się łasić i pochlebiać mu. Doktor rzucił prędko wstrętnywzrok na sługę i mówił uśmiechając się, obrócony do H ipolita:— Zdaje się, jak gdyby pies przeczuwał, jaki los go czeka, jakoofiarę dyssekcyi. W jednym z traktatów, który mi niedawno wpadłw ręce, utrzymują, że pewne organa w tym gatunku psów są zupełniepodobne do tychże samych organów ciała ludzkiego: otóż postanowiłemsprawdzić to porównanie, które, jeżeli stwierdzi zdanie mojegokolegi, to nie bez pożytku będzie w traktowaniu rozmaitych słabości.Tak więc brzydkiemu psu zostawiony jest sławny los poświęceniaswojego nic nie znaczącego żywota na korzyść nauki, a na pożytekrodu ludzkiego!Los biednego zwierzęcia i zaufanie, jakie ono zdawało się pokładaćw litości Hipolita, obudziły ją wr rzeczy sam ej; schylił się więcpieszcząc ku drżącemu psu i zaczął za nim prosić. Ale doktor nadwornyzdawał się nie dosłyszeć tego, wymawiał się krótkością czasu,co mu wzbraniał teraz zatrzymać się dłużej na rozmowie z szanownymgościem, i skinął na famulusa. Ten porwał opierającego się zbiega,i obadwaj oddalili się prędko z ofiarą swojej ciekawości, która bezprzestanku, błagając niby, obracała głowę ku Boratyńskiemu, aż goten nareszcie z oczu utracił.* **Ranek już prawie upłynął, a jeszcze żaden szmer, żadne bieganietu i owdzie bezczynnie zajętych służalców nie zapowiadało przybyciapana. I gdy tęsknota zaczęła dokuczać Hipolitowi, powrócił do swegopomieszkania, rozkazał słudze, ażeby natychmiast, skoro tylko królprzybędzie, przywołał go, a tymczasem sam ze Stanisławem zeszedłspiesznie z góry Wawelu tą stroną, gdzie był dom wojewodziny Podolskiej.Zbliżywszy się ku niemu, usłyszeli przez okna dolnego piętra głosywielu osób. Nie nader miło to było powracającemu po kilko-miesięcznejnieobecności, znaleźć kochankę serca swojego w pierwszej chwiliwidzenia się, otoczoną obojętnemi, a może nawet nieżyczliwemi świadkami,ale było już za późno cofać się. Podszedł zatem do budowy,