Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
3 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.umysłu, aby z pomiędzy wielu innych jednego odgadnąć, jednego,0 którym napomknęliście, co wyrównywa wam jako polityk i bohatór;ba nawet, który zdaniem wielu jeszcze was przewyższa?— I któżby to był taki? — zapytał wojewoda mocno dotknięty.— Któż inny, jeżeli nie ojciec ojczyzny? Wzór polskiej szlachty,mądry, bohaterski hrabia na Tarnowie? I czemuż stoicie tak pomięszani,zacny mości wojewodo ? Czy w rzeczy samej macie znanąwam oddawna Bonę Sforzę za tak mało doświadczoną, by nie wiedziałajakim sposobem kształcą się rzeczy tego rodzaju? Mniemacie-li, że wypierwsi jesteście, coście dobre dla lepszego poświęcili, albo dla tego,co wam lepszem zdawało się? Czyż to tak niepojęta rzecz, że WojewodaKrakowski radby zostać Kasztelanem Krakowskim, i że władnącyjak wy laską marszałkowską, buławy pożąda hetmańskiej, bogdajbynawet miał poprzednikowi swojemu złożyć hołd u podnóżkawydartego tronu?— Jak to rozumiesz, najjaśniejsza pani? — przerwał Kmita królowejobojętną, jedno-tonną mowę. — Czyliż wy i w Krakowie powzięliściewiadomość o tem, co dotyczy tego Tarnowskiego? Czyliż i tudało się uczuć to nierozsądne odurzenie, którego skutki, wyznamszczerze, ja z zadziwieniem w Piotrkowie wyśledziłem ?— W rzeczy samej wyśledziliście je, panie wojewodo? — zapytałaBona z szyderstwem. — Otóż i przedemną to nie uszło; odgłostego coście słyszeli w Piotrkowie, doszedł aż do okien królowej wdowy;tysiące głosów powtarzają okrzyki słów na owej łące, zapalonychwódką marszałka Sejm u; powtarzają szemranie dostojnych senatorów.1 czegóż się bawicie? Opuszczajcie pokoje poniżonej wdowy i matkiwaszego króla, abyście byli pierwszymi do ugięcia kolan przed wielkimJanem, i ażeby on rzucił na was wejrzenie łaski, a wy ażebyścienie utracili drogo okupionej nagrody!Już od niejakiej chwili wzdęte żyły na czole wojewody zapowiedziałyocucenie gniewu; teraz jasno wybuchnął zatrzymywany płomień,a starzec zawołał, że aż okna zadrżały:— Ja, Piotr Kmita, zginać mam kolana przed przebiegłym Tarnowskim?1 któż to śmie tak mówić? Któż to tak marszałka wielkiegoprzed waszą królewską mością osławił?— Nie masz tu żadnego oszczerstwa — mówiła dalej Medyolankaozięble i z wielką przytomnością umysłu. — Okoliczności odmieniająumysł człowieka. Ród Jagiełłów zanadto nizkirn jest dlawas, ażebyście mu byli poddanymi; a więc dobrze! może więcej spłyniena was sławy w służbie tego, co jeszcze był towarzyszem, kiedyściey/j już chorągiew koronną nosili; a on zapewne nie odmówi należnychzaszczytów mężowi, równemu sobie rodem, a starszemu doświadczeniem!
HIPOLIT BORATYŃSKI. 3 2 5— Niech pierwej ręka katowska potłucze starożytne rodu mojegoznamiona, i rzuci mi je na rusztowanie, nim ja tę głowę by na jedenwłos uniżę przed dumnym, pedanckim hetmanem; nim ten zdrajcazasiądzie na miejscu tego, któremu wiernie a pilnie od młodości służył,a teraz podstępem nań uderza nie śmiejąc pozostać albo prawdziwymprzyjacielem, albo otwartym wrogiem. O! gdyby do tego przyjśćmiało, a do czego może i przyjdzie przy dumie i uporze króla, to jeszczeznajdą się w Polsce mężowie! Są jeszcze i inni, daleko godniejsitronu, aniżeli hetm an!— Spodziewam się jednak, że nie jesteście jednym z liczby tychmężów ? — mówiła Bona tonem politowania. — Nie łudźcie się, proszęwas; jest to ostatnia rada waszej dawnej, a teraz zdradzonej przyjaciółki.Idźcie na zamki magnatów, wciśnijcie się na dwory szlachty,słuchajcie u drzwi chatek, przejdźcie po ulicach, nigdzie swojego nazwiskanie usłyszycie; ale tysiąckrotnie uderzy was powtarzane wołanie:„niech żyje Jan Tarnowski!“Na te słowa oburzenie marszałka uśmierzyło się nagle; stał onprzez kilka chwil w zamyślonem milczeniu, a potem mówił na połyuśmiechając się:— Bozumiem was, miłościwa pani, i bardzo dobrze pojmuję, żew ogólności mówiąc, wcale nie wierzycie temu, co mówicie, i że daremniechcecie przekonać starego Kmitę. A wszelako jest w tem coś;więcej może, aniżeli sądzicie. Nienawiść pomiędzy sępem a sokołemjest nieprzejednaną: starajcie się tylko, aby orzeł zbyt wysoko nielatał, i ażeby szpony jego szanowały książąt jego nadpowietrznegopaństwa.— Cieszy mnie to bardzo; — mówiła Bona, zamieniając prędkooziębłość obrażonego majestatu na wesołą poufałość. — Cieszy mnieto bardzo, żem się nie omyliła na dawnym towarzyszu niejednej uciechyi niejednego smutku. Nigdyby wasza królowa nie mniemała, żeszanowny marszałek wielki podobny jest do nierozmyślnego chłopca,coby pracę i sławę wieloletnią chciał poświęcać jednej chwili by tćżnajsłuszniejszego gniewu, obudzonego postępowaniem młodego człowieka.Król od dziesiątego roku życia może być zaiste nawykły niecodo dumy właściwej jego dostojeństwu.— Nie, bynajmniej, miłościwa pani! — odpowiedział uporczywywojewoda, cofając się. — Niesłusznie nazywacie chwilowym gniewemprzeświadczenie o tern, co winien jestem i sobie i mojej godnośei.Wiadomo wam, co mi przeszkadza czynić tak, jakbym powinien i jakbymżyczył; ale tak jestem dumny, że nie chcę tego bynajmniej pokrywać,bo odtąd nic już nie mam wspólnego z królem. Bęce Kmityzwiązane są na chw ilę; ale odmieniają się czasy i może nadejść dzieńzdolny je oswobodzić. Zaczem niech się strzeże Zygmunt August,
- Page 278 and 279: 2 7 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 280 and 281: 276 A LEK SA N D ER BRONIKOW SKI.z
- Page 282 and 283: 2 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.gnać
- Page 284 and 285: 2 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Z uśm
- Page 286 and 287: 282 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.najjaśn
- Page 288 and 289: 2 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.łów,
- Page 290 and 291: 2 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pełni
- Page 292 and 293: 2 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I k
- Page 294 and 295: 2 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Dz
- Page 296 and 297: 292 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnym syn
- Page 298 and 299: 294 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.suknem w
- Page 300 and 301: 2 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dopót
- Page 302 and 303: 2 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wszela
- Page 304 and 305: 3 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu pry
- Page 306 and 307: 802 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.natu kr
- Page 308 and 309: 3 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a nie
- Page 310 and 311: 8 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.we wł
- Page 312 and 313: 3 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKIkrewie
- Page 314 and 315: 3 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ujrzel
- Page 316 and 317: 3 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Całe
- Page 318 and 319: 3 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.za zdr
- Page 320 and 321: 3 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.znaje,
- Page 322 and 323: 318 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się na
- Page 324 and 325: 3 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ko
- Page 326 and 327: 3 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet
- Page 330 and 331: 3 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a jeż
- Page 332 and 333: 8 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty otw
- Page 334 and 335: 330 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Na to od
- Page 336 and 337: 3 3 2 ALEKSANDER BKONIKOW8KI.wienie
- Page 338 and 339: 3 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wami,
- Page 340 and 341: 886 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daje, to
- Page 342 and 343: 3 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nakoni
- Page 344 and 345: 840 ALEKSANDER BRONIROW 8KL— Owsz
- Page 346 and 347: 3 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,gu odp
- Page 348 and 349: 3 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Helena
- Page 350 and 351: 3 4 6 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.młod
- Page 352 and 353: 8 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chany
- Page 354 and 355: 8 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kawał
- Page 356 and 357: 8 5 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Mo
- Page 358 and 359: 3 5 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 360 and 361: 3 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to zda
- Page 362 and 363: 3 5 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wieie
- Page 364 and 365: 860 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Co t
- Page 366 and 367: 863 ALEKSANDER BRONIKOWSKI..czyi' s
- Page 368 and 369: 3 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.piają
- Page 370 and 371: 3 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i pana
- Page 372 and 373: S68ALEKSANDER BRONIKOWSKI.osiadły.
- Page 374 and 375: 3 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.u sto
- Page 376 and 377: 372 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.I w rzec
HIPOLIT BORATYŃSKI. 3 2 5— Niech pierwej ręka katowska potłucze starożytne rodu mojegoznamiona, i rzuci mi je na rusztowanie, nim ja tę głowę by na jedenwłos uniżę przed dumnym, pedanckim hetmanem; nim ten zdrajcazasiądzie na miejscu tego, któremu wiernie a pilnie od młodości służył,a teraz podstępem nań uderza nie śmiejąc pozostać albo prawdziwymprzyjacielem, albo otwartym wrogiem. O! gdyby do tego przyjśćmiało, a do czego może i przyjdzie przy dumie i uporze króla, to jeszczeznajdą się w Polsce mężowie! Są jeszcze i inni, daleko godniejsitronu, aniżeli hetm an!— Spodziewam się jednak, że nie jesteście jednym z liczby tychmężów ? — mówiła Bona tonem politowania. — Nie łudźcie się, proszęwas; jest to ostatnia rada waszej dawnej, a teraz zdradzonej przyjaciółki.Idźcie na zamki magnatów, wciśnijcie się na dwory szlachty,słuchajcie u drzwi chatek, przejdźcie po ulicach, nigdzie swojego nazwiskanie usłyszycie; ale tysiąckrotnie uderzy was powtarzane wołanie:„niech żyje Jan Tarnowski!“Na te słowa oburzenie marszałka uśmierzyło się nagle; stał onprzez kilka chwil w zamyślonem milczeniu, a potem mówił na połyuśmiechając się:— Bozumiem was, miłościwa pani, i bardzo dobrze pojmuję, żew ogólności mówiąc, wcale nie wierzycie temu, co mówicie, i że daremniechcecie przekonać starego Kmitę. A wszelako jest w tem coś;więcej może, aniżeli sądzicie. Nienawiść pomiędzy sępem a sokołemjest nieprzejednaną: starajcie się tylko, aby orzeł zbyt wysoko nielatał, i ażeby szpony jego szanowały książąt jego nadpowietrznegopaństwa.— Cieszy mnie to bardzo; — mówiła Bona, zamieniając prędkooziębłość obrażonego majestatu na wesołą poufałość. — Cieszy mnieto bardzo, żem się nie omyliła na dawnym towarzyszu niejednej uciechyi niejednego smutku. Nigdyby wasza królowa nie mniemała, żeszanowny marszałek wielki podobny jest do nierozmyślnego chłopca,coby pracę i sławę wieloletnią chciał poświęcać jednej chwili by tćżnajsłuszniejszego gniewu, obudzonego postępowaniem młodego człowieka.Król od dziesiątego roku życia może być zaiste nawykły niecodo dumy właściwej jego dostojeństwu.— Nie, bynajmniej, miłościwa pani! — odpowiedział uporczywywojewoda, cofając się. — Niesłusznie nazywacie chwilowym gniewemprzeświadczenie o tern, co winien jestem i sobie i mojej godnośei.Wiadomo wam, co mi przeszkadza czynić tak, jakbym powinien i jakbymżyczył; ale tak jestem dumny, że nie chcę tego bynajmniej pokrywać,bo odtąd nic już nie mam wspólnego z królem. Bęce Kmityzwiązane są na chw ilę; ale odmieniają się czasy i może nadejść dzieńzdolny je oswobodzić. Zaczem niech się strzeże Zygmunt August,