12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

H IPO LIT BORATYŃSKI. 310dobrze zatkanych różnego kształtu i wielkości flaszeczek. — Zapas jestduży, a czas już przecie, aby się też pojawił kupiec.Ale kiedy stojący na dworze nie przestawał w ołać: — że nie maczasu i musi prędko powracać, — otwarły się drzwi do izby.Wszedł człowiek, pod którego płaszczem można było zajrzeć zielonai czerwoną liberyę, barwę królowej matki.— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, panie kamerdynerze!Dobry dzień! — mówiła stara przyjaznym, skrzeczącym głosem.— Jakaż to sprawa przynosi mi zaszczyt waszych niespodziewanychodwiedzin? Może jaki haust na zimne powietrze? Czy nie chory tamkto na dworze, albo z waszej zacnej rodziny, abym mogła usłużyć p i­gułkami żywotnemi, albo kosztownym balsamem ?— I ! dajcie mi tam pokój z waszym haustem — odpowiedziałprzychodzący — i z waszemi lekarstwami, dla mnie i dla drugich; jatu tylko mam do was interes i koniec na tem!— Nie spodziewam się też, aby która z wyższych i dostojnych dampotrzebowała lichej usługi, jakiej stara Urszula gotową jest udzielaćswemu bliźniemu — wtrąciła mieszkanka chatki. — Zapewne najjaśniejszapani nie jest chora, ani też jaśnie wielmożna pani Falczewska?Na to odpowiedział sługa wzgardliwym tonem :— Moja najjaśniejsza pani nie szukałaby zapewne lekarstw naokopisku żydowskiem, gdy cały fakultet stoi na jej rozkazy, a osobliwieuczony doktor Monti. Pani starościna zaś także nie bardzo wieleubiegałaby się za niemi.— Tak! zapewne! — pomruknęla Urszula ze szczególnym uśmiechem. — Wszak to pan Monti jest bardzo doświadczony człowiekinie poprzestaje na pospolitych lekarstwach; ale powiedźcież nareszcie,ezem mam wam służyć?— Prawda, że to ta pani Falczewska mnie tu przyseła do was —odpowiedział ów ze wstrętem — ale nie dla siebie. Jak też to ci wielcypanowie, nie mając o czem myśleć, łamią sobie tylko głowę, żebybiednym ludziom dokuczać. Oto wśród takiej zawieruchy i niepogodywyseła mnie tu do tego przeklętego zakątka, dlatego że piesek, tengruby mopsisko, którego pani Skarbnikowa jej podarowała, zachorował.Żeby go tam już djabli porwali, bo on kąsa jak tamta, a szczekajak ta; niedawno nawet porządną dziurę zrobił mi w pończosze i zraniłto, co pod nią się znajduje.— Tak! To tylko mopsik? — mówiła Urszula żałośnie. — Biedne teżto zwierzę! Ale powiedzcież mi, mój panisku, co mu tam brakuje?— Oto tego, czego na dworze brakuje wszystkim, którzy nic niemają do roboty. Obżarło się to licho zanadto — mówił służalec niechętnie— i skomle, a kiedy go potrąciłem, to zawył i tak się obraził,jakby mu korona z głowy spadła.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!