Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
2 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I któż ty jesteś? — Zapytał stary szlachcic, bystro spojrzawszymu w oczy: — wszak ja ciebie nie znam pomiędzy służbą panam arszałka!— Bo dopiero na drodze jaśnie wielmożny pan przyjął mnie dousług.— Powiedziałem już — mówił Stefan po małej chwili — że ciebienie znam ; wszelako zdaje mi się, że gdzieś już widziałem twojeoblicze; ale to tylko ci powiem, mój przyjacielu, że mi się ono niebardzopodoba, i patrz, abyś swoje obowiązki lepiej wypełniał na przyszłość,bo inaczej gotów jestem zabrać znajomość z twoim szerokimgrzbietem !— Tylko dostarczajcie! — pomruknął Wacław Siewrak (gdyżto on był ten nowy sługa pana Boratyńskiego) — a my potrafimy jużtemu poradzie.Przywrócona tedy została spokojność, a Litwini obmyli w małoznajomym jeszcze podówczas soku winnym wszystkie niechęci. Tui owdzie zgromadzali się drudzy z innych województw, ściągnieni zaszłązwadą, i otoczyli stół Małopolanów, pozdrawiając swoich znajomych.Po krótkim atoli czasie znowu rozmowa zwróciła się do miłego republikanomprzedmiotu o sprawach kraju.— Spodziewamy się — zaczął jeden szlachcic z Prus Królewskich— że sejm pod laską tak zacnego pana, jak nasz obrany marszałek,weźmie przecież nareszcie pomyślny skutek i położy koniecniesnaskom, które dotąd braci z braćmi rozdzielały. Bo, jak słyszeliśmy,pan Piotr chociaż jest przywiązany do swojej wiary, jednakowojest nieprzyjacielem prześladowania i prawdziwą podporą przywilejówszlacheckich.— Hm! — mówił jeden z siedzących — możecie się bardzow swoich zbytecznych nadziejach omylić; bo właśnie jako gorliwy katolik,gotów on mocno obstawać przy statutach Ludwika W ęgierskiego;a tego zapewne jutro zahaczymy przykład, kiedy zacznie nową naukęw jej zasadach napastować, spychając z tronu ową Barbarę, co pochodzącz kacerskiego rodu, nigdy Kościołowi nie była przychylną.W tejże samej chwili przy drugim stole, Wacław Siewrak schyliłsię do Litwina, o którym dopiero co wspomnieliśmy, i co teraz ułagodzonyza pomocą spirytusu węgierskiego, nie szczędził kielichówi półmisków gospodarskich. Wnet porzucił nóż, który trzymał w ręku,obrócił się na swojej ławicy bokiem do Polaków, i w tem położeniuzaczął bacznie uważać rozmowę.— Ja wcale nie pojmuję waszej mowy, wielmożny mości paniebracie i kolego! — mówił P rusak; — i raczejbym mniemał, że właśnietaż sama rzymska katolicka wiara powinnaby pana marszałka
HIPOLIT BORATYŃSKI. 289i posłów rycerstwa powściągnąć, aby nie przedsiębrali czego przeciwmałżonce naszego pana. Mogłoby to być jeszcze, gdybyśmy to mylutrzy tak m ówili; ale u was, moi panowie, jakeście rai nieraz samigadali, to małżeństwo jest sakramentem nietykalnym.— To prawdą jest do pewnego stopnia — zarzucił drugi —wszelako dobro rzeczypospolitej i nasze przywileje więcej znaczą, aniżelisakrament. Ten związek zawarty jest wbrew czternastemu artykułowipaktów konwentów, który brzmi wyraźnie: nie będziemy sięnigdy żenili bez wiedzy i zezwolenia panów senatorów i rycerstwa ; a zatemzwiązek ten jest nieważny, i Papież może go rozwiązać, stosowniedo władzy Stolicy Apostolskiej.— To dla nas rzecz jest wcale obojętna! — powiedział Prusak.Ale szlachcic z województwa Krakowskiego uderzył mocno o stółi zaw ołał:— Ej! co tam! sakrament jest sakramentem! a takie subtelności,to tylko zaburzają państwo. Jagiełło raz już sobie zaślubił Litwinkę;nie może ona być naszą królową, a on jej porzucić nie może; ergotedy nie jest on już naszym królem, a ja Hieronymus Zalewski oświadczam,że tron jest wakujący!— Ależ bo, mości Zalewski, zanadto prędko przystępujecie dorzeczy! — ozwało się kilka głosów. — Wszakżeć to taki ród Jagiellońskijest szanowny, i rzeczpospolita nabyła pod nim większego wzrostui potęgi; gdzieżbyśmy tak prędko mogli znaleźć drugiego, cobynam to wynagrodził?— Gdzie? Moi panowie! — zawołał podchmielony szlachciez okolic Krakowa, nie zważając wcale na zżymanie się Majordoma —Czyście oślepli, czy stracili pamięć? I komuż nieznany jest hetmanwielki, Jan Amor hrabia z Tarnowa, kasztelan Krakowski, zwyciężcaw tylu bitwach, ojciec ojczyzny? Et! Niech żyje Jan Tarnowski!Ja Hieronymus Zalewski proklamuję go królem Polskim.Szmer niezadowolenia dał się słyszeć z jednej strony, a głośnyśmiech z drugiej zagłuszył niepowołanego proklamatora, w około któregoprzecież zaczęło się gromadzić wielu jednakowo myślących.Ale Litwin, co dotąd siedział spokojnie, wyskoczył nagle z miejscai przybliżył się z zaiskrzonemi oczami.— A ja powiadam wam, że jeżeli, jak temu nie mogę dać wiary,hetman wielki potwierdzi te buntownicze wyrazy i sam powie amen,to kasztelan Krakowski jest pierwszym senatorem djabelskim, wielkihetman jest wodzem zastępów szatańskich, zwyciężca w bitwach —a tym on był rzeczywiście — jest zaprzedanym niewolnikiem grzechu,a ojciec ojczyzny jest jej zdrajcą, tak jak wszyscy ci co mówią,o tein. chcąc dziedziczną koronę zedrzeć z głowy Zygmunta Jagiełły.Straszliwy zgiełk zagłuszył ostatnie wyrazy:19jłro n ik o w sk i : H ip o lit B o ra ty u a k i.
- Page 242 and 243: 2 8 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 244 and 245: 2 4 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 246 and 247: 242 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 248 and 249: 24 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 250 and 251: 2 4 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 252 and 253: 2 4 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 254 and 255: 2 5 0 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 256 and 257: 25 2 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 258 and 259: 2 5 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 260 and 261: 2 5 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 262 and 263: 2 5 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 264 and 265: 260 A LEK SA N D ER BRO N IK O W SK
- Page 266 and 267: 262 A LEKSANDER B R O N IK O W SK I
- Page 268 and 269: 2 6 4 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 270 and 271: 2 6 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 272 and 273: 2 6 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 274 and 275: 2 7 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 276 and 277: 2 7 2 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 278 and 279: 2 7 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 280 and 281: 276 A LEK SA N D ER BRONIKOW SKI.z
- Page 282 and 283: 2 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.gnać
- Page 284 and 285: 2 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Z uśm
- Page 286 and 287: 282 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.najjaśn
- Page 288 and 289: 2 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.łów,
- Page 290 and 291: 2 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pełni
- Page 294 and 295: 2 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Dz
- Page 296 and 297: 292 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnym syn
- Page 298 and 299: 294 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.suknem w
- Page 300 and 301: 2 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dopót
- Page 302 and 303: 2 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wszela
- Page 304 and 305: 3 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu pry
- Page 306 and 307: 802 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.natu kr
- Page 308 and 309: 3 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a nie
- Page 310 and 311: 8 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.we wł
- Page 312 and 313: 3 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKIkrewie
- Page 314 and 315: 3 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ujrzel
- Page 316 and 317: 3 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Całe
- Page 318 and 319: 3 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.za zdr
- Page 320 and 321: 3 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.znaje,
- Page 322 and 323: 318 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się na
- Page 324 and 325: 3 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ko
- Page 326 and 327: 3 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet
- Page 328 and 329: 3 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.umysł
- Page 330 and 331: 3 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a jeż
- Page 332 and 333: 8 2 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty otw
- Page 334 and 335: 330 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Na to od
- Page 336 and 337: 3 3 2 ALEKSANDER BKONIKOW8KI.wienie
- Page 338 and 339: 3 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wami,
- Page 340 and 341: 886 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.daje, to
2 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I któż ty jesteś? — Zapytał stary szlachcic, bystro spojrzawszymu w oczy: — wszak ja ciebie nie znam pomiędzy służbą panam arszałka!— Bo dopiero na drodze jaśnie wielmożny pan przyjął mnie dousług.— Powiedziałem już — mówił Stefan po małej chwili — że ciebienie znam ; wszelako zdaje mi się, że gdzieś już widziałem twojeoblicze; ale to tylko ci powiem, mój przyjacielu, że mi się ono niebardzopodoba, i patrz, abyś swoje obowiązki lepiej wypełniał na przyszłość,bo inaczej gotów jestem zabrać znajomość z twoim szerokimgrzbietem !— Tylko dostarczajcie! — pomruknął Wacław Siewrak (gdyżto on był ten nowy sługa pana Boratyńskiego) — a my potrafimy jużtemu poradzie.Przywrócona tedy została spokojność, a Litwini obmyli w małoznajomym jeszcze podówczas soku winnym wszystkie niechęci. Tui owdzie zgromadzali się drudzy z innych województw, ściągnieni zaszłązwadą, i otoczyli stół Małopolanów, pozdrawiając swoich znajomych.Po krótkim atoli czasie znowu rozmowa zwróciła się do miłego republikanomprzedmiotu o sprawach kraju.— Spodziewamy się — zaczął jeden szlachcic z Prus Królewskich— że sejm pod laską tak zacnego pana, jak nasz obrany marszałek,weźmie przecież nareszcie pomyślny skutek i położy koniecniesnaskom, które dotąd braci z braćmi rozdzielały. Bo, jak słyszeliśmy,pan Piotr chociaż jest przywiązany do swojej wiary, jednakowojest nieprzyjacielem prześladowania i prawdziwą podporą przywilejówszlacheckich.— Hm! — mówił jeden z siedzących — możecie się bardzow swoich zbytecznych nadziejach omylić; bo właśnie jako gorliwy katolik,gotów on mocno obstawać przy statutach Ludwika W ęgierskiego;a tego zapewne jutro zahaczymy przykład, kiedy zacznie nową naukęw jej zasadach napastować, spychając z tronu ową Barbarę, co pochodzącz kacerskiego rodu, nigdy Kościołowi nie była przychylną.W tejże samej chwili przy drugim stole, Wacław Siewrak schyliłsię do Litwina, o którym dopiero co wspomnieliśmy, i co teraz ułagodzonyza pomocą spirytusu węgierskiego, nie szczędził kielichówi półmisków gospodarskich. Wnet porzucił nóż, który trzymał w ręku,obrócił się na swojej ławicy bokiem do Polaków, i w tem położeniuzaczął bacznie uważać rozmowę.— Ja wcale nie pojmuję waszej mowy, wielmożny mości paniebracie i kolego! — mówił P rusak; — i raczejbym mniemał, że właśnietaż sama rzymska katolicka wiara powinnaby pana marszałka