12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

H irO L IT BORATYŃSKI. 277ochmistrzyni, wieczorem tegoż samego dnia mówiła do siebie w cichejkomnacie:— Sama w lesie z młodym człowiekiem, którego przed drugimiodznacza, i w jego ręku! Potem pocałunek w czoło, czy w usta piętnastoletniegochłopca, którego zaiste można uważać prawie za ośmnastoletniego!H m ! To bardzo mogłoby być przedmiotem pięknegobileciku do mojśj przyjaciółki i krewnej, pani starościny Falczewskiejdo Krakowa. Niechaj sobie ona, albo też kto tam inny, wyprowadzająztąd, co jednej lub drugiej będzie się zdawało (*).* **Z pozorną obojętnością Anna Mazowiecka, a z widocznem upodobaniemkrólowa Bona, poglądały na wzrastającą przychylność ZygmuntaAugusta ku dziewicy Podolskiej, i cieszyły się z oddaleniamłodego Boratyńskiego. Zdawało się, że nienawiść obu księżnych skonaław obustronnem dążeniu ku temuż samemu celowi, a służba królowejmatki widziała nieraz wdowę Leona Odrowąża, bawiącą po kilkagodzin bez żadnych świadków u Medyolanki.Żadna wszelako zmiana twarzy, żaden zewnętrzny postępek niezdradzał w dumnej córce Piasta nadziei, które zwolna w niej sięocuciły.Tylko zemsta i duma przemieszkiwały jeszcze w umyśle oddawnazamkniętym na wszelkie uciechy; i tak umiała być panią siebie, żemogła z zimną bacznością poglądać na wszystko co ją otaczało.Nadaremnie Bona Sforcya tysiącznemi środkami, jakie tylko politykaosoby wyższego dostojeństwa ma w swojej mocy, starała się pozyskaćsobie kamienną towarzyszkę; ta umiała trzymać na wodzywszelką chęć zbliżenia, całkiem obcą temu, co dawne nieprzyjaciółkipołączyło na chwilę; a nawet wr razie na pozór poufałego wylania sercaw przedmiocie wspólnego ich zamiaru, widziała Medyolanka w okuksiężniczki Mazowieckiej ponury ogień, zdający się tylko oczekiwaćchwili rozpłomienienia w gwałtowny pożar, na wypadek gdyby Annaprzekonała się o podstępie ze strony królowej matki.Bona, przykrząc sobie zbliżenie z ponurą towarzyszką, zaczęła jużnatenczas z utęsknieniem wyglądać chwili, w której więcej potrzebowaćjej nie będzie; zdawała się wyczekiwać pory, ażeby znowu wy­(*) Król Zygmunt w poufałych listach do kanclerza Litewskiego, Mikołaja Radziwiłła, swojego szwagra, nie bardzo korzystnie wspomina o obu niewiastach. Skarbnikowąobwinia, że przez swoję gadatliwość i niebezpieczne intrygi była nieraz burzycielkąjego domowego i małżeńskiego pokoju. Cięższe jeszcze obwinienie starościny Falczewskiejprzedstaw; się czytelnikowi w dalszym ciągu tej powieści.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!