Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
2 7 2 A LEK SA N D ER B R O N IK O W SK I.rego niestateezność umysłu mogła ją w jednej chwili strącić z tronuw przepaść nędzy i pogardy! Wspomnienie na swe nieprzyzwoiteprzebywanie w domu Kmity, stanęło mu podobnież z przykrościąw umyśle, a przecież czuł, że ta, co do niego mówiła, ma podwójneprawo do zaufania, jako pani, której służył, i jako jedyna osoba, którana przyszłość może i będzie chciała opiekować się jego miłością.Odpowiedział tedy z większem pomięszaniem, aniżeli było jegozwyczajem:— To, o czem wam donieść mam, najjaśniejsza pani, mało możeprzyczynić się do mojego usprawiedliwienia, zarówno jak niektóre nieprzyzwoitości,które popełniłem, nie mogą mnie uniewinnić w łaskawościwaszej!— Wyznanie winy — mówiła Barbara uśmiechając się — jestpierwszym krokiem do żalu i poprawy. Wszelako nie przedemną tylkosamą macie się uniewinnić — dodała nieco surowiej. — Jeżeli toprawda jest, co słyszałam, to jeszcze jest ktoś, czyjego pobłażania bardzopotrzebujecie. Mówię ja o Helenie Odrowążównej, panie kasztelanicu;bo nie mogę mniemać, ażebyście wy, jak nam powiadano, dlapozyskania przychylności naszego nieprzyjaciela, marszałka wielkiego,mieli lekkomyślnie zrywać związek, którego opiekunką obraliście m ałżonkęwaszego pana. Związek-to uświęcony błogosławieństwem ojcowskiem,który utrzymywać będziemy w całej mocy nawet przeciwkowam samym; bo królowym takich właśnie związków, nie zaś miłosnychawantur dworaków bronić przystoi.Wtedy zaczął Hipolit swoje opowiadanie; wyznał, jako nierozsądniepogardzając przestrogami brata, przyłączył się do Kmity, chcąc,jeżeli można, pozyskać zaufanie skrytego starca; jako, nie mogąc nażaden sposób dopiąć tego celu, dał się wciągnąć przez lekkomyślnośćmłodzieńczą w próżne zabawy, i jak cel swojego postępowania prawiecałkiem z oczu utracił. Wspomniał o dziewicy Podolskiej z całymzapałem miłości, błagał Barbarę, aby go nie uważała zdolnym do złamaniasłowa. Nadmienił o postępowaniu Zygmunta Augusta zewszelkiem uszanowaniem, jakie mu delikatne uczucie w obecności jegożony nakazywało; a gdy napomknął o scenie, której skutkiem byłojego wygnanie, wyznał zmuszony niejako w ciągu mowy, że zbyt lekkomyślniedał ucha niektórym poszeptom i w zaślepieniu oburzonegoumysłu zasłużył na wyrok, który go oddalił od Krakowa i od kochanki.Z wielką uwagą słuchała Barbara opowiadania młodzieńca; zakażdą chwilą niknęły pomału chmury, które w początku piękne jej czołopokryły; żądała dokładnego powtórzenia tego, co mu się przytrafiłoz ową starą i jej tak zwanym krewnym; zastanowiła się przez chwilęnad tem, a nakoniec powiedziała, z odzyskaną zupełnie wesołościąi właściwym sobie wdziękiem:
H IP O L IT BORATY ŃSKI. 2 7 3— Wyznajcie teraz, panie Boratyński, że wasza osobliwsza myśl zamianymiłych obowiązków rycerza względem damy swojego serca, nabiesiady starego wojewody i jego niesfornych towarzyszów, nader trudnousprawiedliwić się może za pomocą planów waszej wcale niedojrzałejpolityki; wyznajcie także, że wasze wygnanie (jakeście łaskawienazwali pobyt na naszym dworze), jest tylko nader łagodną za taki postępekprzestrogą. Zaezem bądźcie wdzięczni królowi, że was oddaliłz miejsca, gdzie niedoświadczenie zgotowałoby dla was niejedno nieszczęście.Rozumiecie-li mnie dobrze, panie Boratyński ? bądźcie, mówię,wdzięczni naszemu najjaśniejszemu mężowi, i strzeżcie się nadalkazić umysł myślami, niegodnemi i wysokiego przedmiotu i was samych,a zdradzającemi nieczyste źródło, z któregoście je czerpali. Mywszelako — zakończyła żegnającem poruszeniem ręki — nie chcemyokazywać się surowszą od pana naszego, a wasze posługi będą dla nasnadal równie miłe, jak przedtem.Eozmowa, którąśmy tylko co przytoczyli, nie chybiła w rzeczy samejw dalszym czasie swojego skutku. Hipolit Boratyński nabył nadworze Wileńskim pewnego rodzaju powagi, którą niektórzy przypisywalikonieczności ze strony dworu pozyskania sobie brata marszałkasejmowego, mającego wkrótce zabrać głos tyle wpływający na losyp an i; inni jednakowoż, a pomiędzy nimi i pani Horonostajowa, staralisię wzrastającą wziętość młodego Boratyńskiego innym przypisywaćpobudkom.Tymczasem stary Jan Lacki, widząc już spełnione swoje zamiary,opuścił dwór i świat, których ze swojej strony oddawna się już wyrzekł,i powrócił do swojej samotności, do Pińska. Łzy rzewne płynęływprawdzie Stasiowi żegnającemu się z ojcem, z którym dotądjeszcze nigdy się nie rozłączał; wszelako osuszyły się wkrótce podsłonecznem spojrzeniem nowej pani, w którego promieniach całaistota rozwijającego się młodzieńca kształciła się nader prędko i korzystnie.* **Pewnego dnia, w tymże samym prawie czasie, kiedy sejm zaczynałsię w Piotrkowie, łagodna pora wywabiła księżnę i wesoły jej dwórna przejażdżkę. Sama Barbara i młodsi ludzie z jej orszaku byli konno; gdy tymczasem znakomitsze i starsze wiekiem, a zbyt troskliweo swoje zdrowie damy, obwarowane kapiszonami i futrami przeciwchłodnemu, jak im zdawało się powietrzu, jechały opodal z tyłuw ciężkich kolasach.Królowa lekkim kłusem skierowała białego jak śnieg rumaka kujednemu z owych gęstych lasów, które podówczas rozciągały się aż18Bronikowski: Hipolit Boratyński.
- Page 226 and 227: 222 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 228 and 229: 2 2 4 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 230 and 231: 2 2 6 A LEK SA N D ER BRONIK O W SK
- Page 232 and 233: 2 2 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 234 and 235: 2 3 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 236 and 237: 2 8 2 A LEK SA N D ER BRONIK O W SK
- Page 238 and 239: 2 3 4 A L EK SA N D E R B R O N IK
- Page 240 and 241: 2 3 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 242 and 243: 2 8 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 244 and 245: 2 4 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 246 and 247: 242 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 248 and 249: 24 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 250 and 251: 2 4 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 252 and 253: 2 4 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 254 and 255: 2 5 0 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 256 and 257: 25 2 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 258 and 259: 2 5 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 260 and 261: 2 5 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 262 and 263: 2 5 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 264 and 265: 260 A LEK SA N D ER BRO N IK O W SK
- Page 266 and 267: 262 A LEKSANDER B R O N IK O W SK I
- Page 268 and 269: 2 6 4 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 270 and 271: 2 6 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 272 and 273: 2 6 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 274 and 275: 2 7 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 278 and 279: 2 7 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 280 and 281: 276 A LEK SA N D ER BRONIKOW SKI.z
- Page 282 and 283: 2 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.gnać
- Page 284 and 285: 2 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Z uśm
- Page 286 and 287: 282 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.najjaśn
- Page 288 and 289: 2 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.łów,
- Page 290 and 291: 2 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pełni
- Page 292 and 293: 2 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I k
- Page 294 and 295: 2 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Dz
- Page 296 and 297: 292 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnym syn
- Page 298 and 299: 294 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.suknem w
- Page 300 and 301: 2 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dopót
- Page 302 and 303: 2 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wszela
- Page 304 and 305: 3 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu pry
- Page 306 and 307: 802 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.natu kr
- Page 308 and 309: 3 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a nie
- Page 310 and 311: 8 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.we wł
- Page 312 and 313: 3 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKIkrewie
- Page 314 and 315: 3 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ujrzel
- Page 316 and 317: 3 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Całe
- Page 318 and 319: 3 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.za zdr
- Page 320 and 321: 3 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.znaje,
- Page 322 and 323: 318 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.się na
- Page 324 and 325: 3 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ko
2 7 2 A LEK SA N D ER B R O N IK O W SK I.rego niestateezność umysłu mogła ją w jednej chwili strącić z tronuw przepaść nędzy i pogardy! Wspomnienie na swe nieprzyzwoiteprzebywanie w domu Kmity, stanęło mu podobnież z przykrościąw umyśle, a przecież czuł, że ta, co do niego mówiła, ma podwójneprawo do zaufania, jako pani, której służył, i jako jedyna osoba, którana przyszłość może i będzie chciała opiekować się jego miłością.Odpowiedział tedy z większem pomięszaniem, aniżeli było jegozwyczajem:— To, o czem wam donieść mam, najjaśniejsza pani, mało możeprzyczynić się do mojego usprawiedliwienia, zarówno jak niektóre nieprzyzwoitości,które popełniłem, nie mogą mnie uniewinnić w łaskawościwaszej!— Wyznanie winy — mówiła Barbara uśmiechając się — jestpierwszym krokiem do żalu i poprawy. Wszelako nie przedemną tylkosamą macie się uniewinnić — dodała nieco surowiej. — Jeżeli toprawda jest, co słyszałam, to jeszcze jest ktoś, czyjego pobłażania bardzopotrzebujecie. Mówię ja o Helenie Odrowążównej, panie kasztelanicu;bo nie mogę mniemać, ażebyście wy, jak nam powiadano, dlapozyskania przychylności naszego nieprzyjaciela, marszałka wielkiego,mieli lekkomyślnie zrywać związek, którego opiekunką obraliście m ałżonkęwaszego pana. Związek-to uświęcony błogosławieństwem ojcowskiem,który utrzymywać będziemy w całej mocy nawet przeciwkowam samym; bo królowym takich właśnie związków, nie zaś miłosnychawantur dworaków bronić przystoi.Wtedy zaczął Hipolit swoje opowiadanie; wyznał, jako nierozsądniepogardzając przestrogami brata, przyłączył się do Kmity, chcąc,jeżeli można, pozyskać zaufanie skrytego starca; jako, nie mogąc nażaden sposób dopiąć tego celu, dał się wciągnąć przez lekkomyślnośćmłodzieńczą w próżne zabawy, i jak cel swojego postępowania prawiecałkiem z oczu utracił. Wspomniał o dziewicy Podolskiej z całymzapałem miłości, błagał Barbarę, aby go nie uważała zdolnym do złamaniasłowa. Nadmienił o postępowaniu Zygmunta Augusta zewszelkiem uszanowaniem, jakie mu delikatne uczucie w obecności jegożony nakazywało; a gdy napomknął o scenie, której skutkiem byłojego wygnanie, wyznał zmuszony niejako w ciągu mowy, że zbyt lekkomyślniedał ucha niektórym poszeptom i w zaślepieniu oburzonegoumysłu zasłużył na wyrok, który go oddalił od Krakowa i od kochanki.Z wielką uwagą słuchała Barbara opowiadania młodzieńca; zakażdą chwilą niknęły pomału chmury, które w początku piękne jej czołopokryły; żądała dokładnego powtórzenia tego, co mu się przytrafiłoz ową starą i jej tak zwanym krewnym; zastanowiła się przez chwilęnad tem, a nakoniec powiedziała, z odzyskaną zupełnie wesołościąi właściwym sobie wdziękiem: