Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

262 A LEKSANDER B R O N IK O W SK I.ków korony; mówię, korony, mości kasztelanie Krakowski, którą m arszałeksejmowy potrafi bronić przeciw wszelkim zamachom.— No! no! panie marszałku! — odpowiedział hrabia Tarnowskipo krótkiem milczeniu, w czasie którego lekki uśmiech mignął na jegoustach — tak surowo obchodzicie się z hetmanem wielkim, jak gdybybył pospolitym winowajcą, i już o występek przekonanym;a wszakże ja wam już powiedziałem, że i wasza droga nie jest bardzoszeroką, i że postępowanie wasze różnym także znaczeniom ulegaćmoże. Ozyliż ja zdaję się wam być mniej godnym zaufania, aniżeliwy mnie?— W łaśnie też to samo — mówił Piotr z zapałem — że zbytwznieśliście się nad drugich, pobudza mnie do słusznej obawy. Wążpokuszenia obrał sobie szczyt dębu, który opióra się burzom, bezsilnieulatującym ponad niższemi drzewami, nie zaś wiotkie rajskie drzewko.I jakże możecie porównywać się ze mną? Kilka dni tylko, a wnet złożęlaskę marszałkowską, którą dzisiaj bracia w ręce moje złożyli, i powrócęznowu do tłumu. Jak zasię ją nosiłem, o tem zabiorę z sobąświadectwo we własnem przekonaniu; i któżby mógł poróżnić międzysobą takich towarzyszów, albo też pochwałę sumienia sprzedać za lichązapłatę ? Lecz wcale inaczej rzecz się ma z tem co rozumiem;częstokroć do wzniosłego umysłu, który wysoko stoi na ziemi, przystępujeta myśl, że cel usprawiedliwia środki; a głos kusiciela poszeptujemu, że jeżeli haniebna jest splamić się pospolitą kradzieżą, to wcaleinaczej rzecz się ma, kiedy idzie.... o koronę.— To może być praw dą! — mówił kasztelan przytłumionym głosem,położywszy rękę na zachmurzonem czole. — W rzeczy samejmacie słuszność; wszakże na wzniosłości świątyni ofiarował kusicielsamemu Zbawicielowi panowanie świata. Jednakowoż, Piotrze Boratyński,silniejsza ponęta, tam niebo więcej siły do oparcia się daje;a kiedy wpośród samotności i nocy podchodzi złe w nieznanój postaci,to rozwidniający się dzień niszczy przed okiem złudzenie, które lękasię światła. I cóż? Jeszcze zachowujecie milczenie i wstrząsaciegłową? Zaprawdę, panie starosto Samborski, zdaje się, że wpływKmity i owego medyolańskiego związku skutkowały na was, równiejak i na waszym bracie!Piotr odpowiedział ponuro:— Nie toć to jest, mości hrabio Tarnowski, co moje obawy obudziło; nie wielkiego to marszałka poszlakowane opinie, ani też królowejmatki chytra polityka ustaliły sąd m ój; ale tysiące głosów, któresłyszałem na sejmikach w Małopolsce i na Busi, do których położeniedóbr moich otworzyło mi przystęp; wszystkie oświadczały, że tron będziewakujący, a wy, mości hetmanie wielki, będzieeie następcą ZygmuntaAugusta. Nie są to poszepty oszczerstwa, jest to głos naro-

H IP O L IT BO R A TY Ń SK I. 2 63

262 A LEKSANDER B R O N IK O W SK I.ków korony; mówię, korony, mości kasztelanie Krakowski, którą m arszałeksejmowy potrafi bronić przeciw wszelkim zamachom.— No! no! panie marszałku! — odpowiedział hrabia Tarnowskipo krótkiem milczeniu, w czasie którego lekki uśmiech mignął na jegoustach — tak surowo obchodzicie się z hetmanem wielkim, jak gdybybył pospolitym winowajcą, i już o występek przekonanym;a wszakże ja wam już powiedziałem, że i wasza droga nie jest bardzoszeroką, i że postępowanie wasze różnym także znaczeniom ulegaćmoże. Ozyliż ja zdaję się wam być mniej godnym zaufania, aniżeliwy mnie?— W łaśnie też to samo — mówił Piotr z zapałem — że zbytwznieśliście się nad drugich, pobudza mnie do słusznej obawy. Wążpokuszenia obrał sobie szczyt dębu, który opióra się burzom, bezsilnieulatującym ponad niższemi drzewami, nie zaś wiotkie rajskie drzewko.I jakże możecie porównywać się ze mną? Kilka dni tylko, a wnet złożęlaskę marszałkowską, którą dzisiaj bracia w ręce moje złożyli, i powrócęznowu do tłumu. Jak zasię ją nosiłem, o tem zabiorę z sobąświadectwo we własnem przekonaniu; i któżby mógł poróżnić międzysobą takich towarzyszów, albo też pochwałę sumienia sprzedać za lichązapłatę ? Lecz wcale inaczej rzecz się ma z tem co rozumiem;częstokroć do wzniosłego umysłu, który wysoko stoi na ziemi, przystępujeta myśl, że cel usprawiedliwia środki; a głos kusiciela poszeptujemu, że jeżeli haniebna jest splamić się pospolitą kradzieżą, to wcaleinaczej rzecz się ma, kiedy idzie.... o koronę.— To może być praw dą! — mówił kasztelan przytłumionym głosem,położywszy rękę na zachmurzonem czole. — W rzeczy samejmacie słuszność; wszakże na wzniosłości świątyni ofiarował kusicielsamemu Zbawicielowi panowanie świata. Jednakowoż, Piotrze Boratyński,silniejsza ponęta, tam niebo więcej siły do oparcia się daje;a kiedy wpośród samotności i nocy podchodzi złe w nieznanój postaci,to rozwidniający się dzień niszczy przed okiem złudzenie, które lękasię światła. I cóż? Jeszcze zachowujecie milczenie i wstrząsaciegłową? Zaprawdę, panie starosto Samborski, zdaje się, że wpływKmity i owego medyolańskiego związku skutkowały na was, równiejak i na waszym bracie!Piotr odpowiedział ponuro:— Nie toć to jest, mości hrabio Tarnowski, co moje obawy obudziło; nie wielkiego to marszałka poszlakowane opinie, ani też królowejmatki chytra polityka ustaliły sąd m ój; ale tysiące głosów, któresłyszałem na sejmikach w Małopolsce i na Busi, do których położeniedóbr moich otworzyło mi przystęp; wszystkie oświadczały, że tron będziewakujący, a wy, mości hetmanie wielki, będzieeie następcą ZygmuntaAugusta. Nie są to poszepty oszczerstwa, jest to głos naro-

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!