Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
2 5 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O W SK I.rzecz skłania mnie do tego. Wszelako nie odwłóczcie przygotowańdo podróży; bo gdyby się inaczej stało, aniżeli rozumiem, i gdyby noczaskoczyła was w Krakowie, wówczas obudziłby się przeciwko wamgniew Augusta, który skoro się raz zapali, podobny jest do niszczącegopłom ienia!Hipolit w gospodzie zastał swojego starego wuja, i gdy mu opowiedziałpodobieństwo, że będzie musiał udać się do Wilna, pan Piński,któremu po odjeżdzie jego najjaśniejszej krewnej nie bardzo podobałosię w Krakowie, oświadczył, że gotów mu jest towarzyszyćw podróży.Hipolit Boratyński znajdował się o zmierzchu w domu biskupaKujawskiego, i wkrótce też potem ukazał się z tęsknotą oczekiwany.— Jeżeli wy, mój zacny panie Hipolicie — mówił on tonemuprzejmym, ale stałym — przedsięwzięliście koniecznie pozostaćw Krakowie to nie wiele zadowoleni będziecie skutkiem moich usiłowań.Nie może być inaczój! koniecznie jechać musicie. Stosunki,jakieście zawarli w ostatnich czasach, zbyt mocno obudziły ku wamniechęć króla, a może nawet i kogoś innego. Ostatnia wasza porywczość,a przytem jeszcze pośpiech, z jakim potrzeba jest koniecznieuwolnić was od pewnych wpływów, przyśpieszyły niezbędnie waszeoddalenie. Znoście po męzku tę małą przeciwność, którą za złe bierzecie,kiedy nie możecie jeszcze poznać zbawiennego zamiaru. Wszakżew tym oto liście podam wam w poniewolnej podróży pociechę, zaktórej skuteczność wam ręczę, jeżeli mi dacie słowo, że go nie otworzycie,aż dopiero w stolicy Litewskiej! Jedźcie z Bogiem, mój synu,i przyjmijcie odemnie toż samo zapewnienie, które wam dał marszałeknadworny szczerzej, aniżeli to zwykł czynić w innym'razie, żez niecierpliwością oczekuje tej chwili, kiedy znowu tu przybędzieciew orszaku swej pani.Nim jeszcze wieczór zupełnie zapadł, już Hipolit Boratyński znajdowałsię na gościńcu prowadzącym do Wilna, w towarzystwie JanaLackiego i małego Stasia.liozdział XXVI.Miesiąc luty roku 1549 był już w połowie; konie i powozy senatorównapełniały miasto Piotrków, i tylko przybycia króla oczekiwanona zamku przygotowanym na jego przyjęcie, a którego mury corazbardziej upadające w ruinę teraz zaledwie domyślać się dozwalają, żew nim kiedyś władca jednego z najpotężniejszych i najrozleglejszych
H IP O L IT BORATY Ń SK I. 2 57krajów, otoczony wieloma senatorami, panami i rycerstwem, dwór swójświetny trzymał. Po mniejszych gospodach, które niższa szlachta zamiejsce pobytu sobie obrała, słychać było okrzyki pijących, a wpośródkielichów szczęku dawały się słyszćó bez ustanku powtarzane hasłaPolaków: wolny wybór, pacta comenta (*), liberum veto (**), obowiązkikróla względem, narodu, przechodzące z ust do ust; gdy tymczasembardzo rzadko i to z lękliwośeią zasłyszeć można było wzmiankęo obowiązkach poddanych względem króla.Ale po domach, gdzie senatorowie i najznakomitsi z rycerstwamieszkali, panowało ponure milczenie, zapowiadające wybuch nowójburzy; przywódcy stronnictw w milczeniu i z nieufnością przechodziliokoło siebie, jak gdyby chcieli ukryć przed sobą wzajemnie tajemnicęswojego zamiaru, co wkrótce nagle zadziwiając tem silniej na jaw miałwystąpić.Posłańcy spotykali się bez ustanku na gościńcu z Piotrkowa doKrakowa; posłowie szlacheccy z odległych województw Litwy, MałejPolski i Eusi przybywali tłumami i gromadzili się w milczeniu okołomagnatów swojego stronnictwa, gotowi głośnym wrzaskiem popieraćich wyrazy, skoro czas nastąpi.W wigilią tego dnia, w którym spodziewano się Zygmunta Augusta,przybył także w cichości i Piotr Boratyński, któremu laska marszałkowskana tym sejmie przeznaczoną była, i stanął natychmiast,unikając gwarliwego pozdrowienia kolegów swojego stanu, u hetmanawielkiego Tarnowskiego. Bacznie, ale bez zadziwienia, spoglądał onna mnóstwo odwiedzających, którzy tłoczyli się po krużgankach i pokojachdomu, gdzie kasztelan Krakowski w pobliżu zamku stanął;wszędzie ustępowano z drogi przed człowiekiem tak wielkiego znaczenia,jakie marszałek sejmowy miał nawet pomiędzy najznaczniejszymi,a on wszedł do sali, gdzie zastał hrabiego w kole wielu panów duchownegoi świeckiego stanu.Spostrzegłszy go Tarnowski, postąpił kilka kroków naprzeciw niemu;ale zatrzymał się nagle i pozdrawiając, spojrzał nań pytającymwzrokiem.Piotr spuścił oczy ku ziemi. Obadwaj zrozumieli się wzajemnie.Tarnowski z poważną postawą odwrócił się od niego do obecnych,a gdy ci oddalili się, skinienie wielkiego hetmana wezwało starostęSamborskiego do wewnętrznych pokoi.Stosunki owoczesne wymagały koniecznie, ażeby zejście się wy(*) Pacta convent a, warunki pewne, podane przez naród, na które król przywstąpieniu na tron zwykł był przysięgać.(**) Liberum veto, sławne polskie n ie pozwalam, prawo każdego pojedyóczegoobywatela, za pomocą którego mógł się oprzeć zdaniu całego sejmu.17B ronikow ski: Hipolit Boratyński.
- Page 210 and 211: 2 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przema
- Page 212 and 213: 208 A LEK SA N D ER BRONIKOWSKI.aż
- Page 214 and 215: 2 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.z dama
- Page 216 and 217: 2 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.co mó
- Page 218 and 219: 214 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Barbara
- Page 220 and 221: 2 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.koju p
- Page 222 and 223: 218 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.co w nas
- Page 224 and 225: 2 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Pr
- Page 226 and 227: 222 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 228 and 229: 2 2 4 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 230 and 231: 2 2 6 A LEK SA N D ER BRONIK O W SK
- Page 232 and 233: 2 2 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 234 and 235: 2 3 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 236 and 237: 2 8 2 A LEK SA N D ER BRONIK O W SK
- Page 238 and 239: 2 3 4 A L EK SA N D E R B R O N IK
- Page 240 and 241: 2 3 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 242 and 243: 2 8 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 244 and 245: 2 4 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 246 and 247: 242 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 248 and 249: 24 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 250 and 251: 2 4 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 252 and 253: 2 4 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 254 and 255: 2 5 0 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 256 and 257: 25 2 A LEK SA N D E R BR O N IK O W
- Page 258 and 259: 2 5 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 262 and 263: 2 5 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 264 and 265: 260 A LEK SA N D ER BRO N IK O W SK
- Page 266 and 267: 262 A LEKSANDER B R O N IK O W SK I
- Page 268 and 269: 2 6 4 A LEK SA N D ER BR O N IK O W
- Page 270 and 271: 2 6 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O
- Page 272 and 273: 2 6 8 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 274 and 275: 2 7 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 276 and 277: 2 7 2 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 278 and 279: 2 7 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 280 and 281: 276 A LEK SA N D ER BRONIKOW SKI.z
- Page 282 and 283: 2 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.gnać
- Page 284 and 285: 2 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Z uśm
- Page 286 and 287: 282 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.najjaśn
- Page 288 and 289: 2 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.łów,
- Page 290 and 291: 2 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pełni
- Page 292 and 293: 2 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— I k
- Page 294 and 295: 2 9 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— Dz
- Page 296 and 297: 292 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dnym syn
- Page 298 and 299: 294 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.suknem w
- Page 300 and 301: 2 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dopót
- Page 302 and 303: 2 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wszela
- Page 304 and 305: 3 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu pry
- Page 306 and 307: 802 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.natu kr
- Page 308 and 309: 3 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.a nie
H IP O L IT BORATY Ń SK I. 2 57krajów, otoczony wieloma senatorami, panami i rycerstwem, dwór swójświetny trzymał. Po mniejszych gospodach, które niższa szlachta zamiejsce pobytu sobie obrała, słychać było okrzyki pijących, a wpośródkielichów szczęku dawały się słyszćó bez ustanku powtarzane hasłaPolaków: wolny wybór, pacta comenta (*), liberum veto (**), obowiązkikróla względem, narodu, przechodzące z ust do ust; gdy tymczasembardzo rzadko i to z lękliwośeią zasłyszeć można było wzmiankęo obowiązkach poddanych względem króla.Ale po domach, gdzie senatorowie i najznakomitsi z rycerstwamieszkali, panowało ponure milczenie, zapowiadające wybuch nowójburzy; przywódcy stronnictw w milczeniu i z nieufnością przechodziliokoło siebie, jak gdyby chcieli ukryć przed sobą wzajemnie tajemnicęswojego zamiaru, co wkrótce nagle zadziwiając tem silniej na jaw miałwystąpić.Posłańcy spotykali się bez ustanku na gościńcu z Piotrkowa doKrakowa; posłowie szlacheccy z odległych województw Litwy, MałejPolski i Eusi przybywali tłumami i gromadzili się w milczeniu okołomagnatów swojego stronnictwa, gotowi głośnym wrzaskiem popieraćich wyrazy, skoro czas nastąpi.W wigilią tego dnia, w którym spodziewano się Zygmunta Augusta,przybył także w cichości i Piotr Boratyński, któremu laska marszałkowskana tym sejmie przeznaczoną była, i stanął natychmiast,unikając gwarliwego pozdrowienia kolegów swojego stanu, u hetmanawielkiego Tarnowskiego. Bacznie, ale bez zadziwienia, spoglądał onna mnóstwo odwiedzających, którzy tłoczyli się po krużgankach i pokojachdomu, gdzie kasztelan Krakowski w pobliżu zamku stanął;wszędzie ustępowano z drogi przed człowiekiem tak wielkiego znaczenia,jakie marszałek sejmowy miał nawet pomiędzy najznaczniejszymi,a on wszedł do sali, gdzie zastał hrabiego w kole wielu panów duchownegoi świeckiego stanu.Spostrzegłszy go Tarnowski, postąpił kilka kroków naprzeciw niemu;ale zatrzymał się nagle i pozdrawiając, spojrzał nań pytającymwzrokiem.Piotr spuścił oczy ku ziemi. Obadwaj zrozumieli się wzajemnie.Tarnowski z poważną postawą odwrócił się od niego do obecnych,a gdy ci oddalili się, skinienie wielkiego hetmana wezwało starostęSamborskiego do wewnętrznych pokoi.Stosunki owoczesne wymagały koniecznie, ażeby zejście się wy(*) Pacta convent a, warunki pewne, podane przez naród, na które król przywstąpieniu na tron zwykł był przysięgać.(**) Liberum veto, sławne polskie n ie pozwalam, prawo każdego pojedyóczegoobywatela, za pomocą którego mógł się oprzeć zdaniu całego sejmu.17B ronikow ski: Hipolit Boratyński.