Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

2 4 6 A L EK SA N D ER B R O N IK O W SK I.znajduje się jeszcze w stolicy swego wielkiego księztwa, otoczonywszelkiego rodzaju uciechami, na których tam wcale nie zbywa, jaknam doniesiono; i nie spodziewaliśmy się zupełnie pozdrowić was takprędko na pokojach wdowy, która zaiste nic takiego nie może muprzedstawić, coby mogło wynagrodzić to, coście porzucili!Na to odpowiedział Zygmunt drugi dwuznacznemi słowy, którychszczególnie używał wtenczas, kiedy był rozgniewany, podobnie jaktu, jakiemś niemiłem napomknieniem:— A przecież wasza miłość zdaje się tu swój czas nader mileprzepędzać, tak żebyśmy radzi życzyli sobie, aby ukazanie się nasze,lubo niespodziewane, nie stało się przeszkodą, i ażeby nasze przystojnepowitanie nie brzmiało dla was tak, jak pozdrowienie powracającegoz tamtego świata, za którego możeście nas wzięli. Lecz teraz waszakrólewska mość zechce mi pozwolić, ażebyśmy złożyli dzięki młodemugieniuszowi, który wtenczas, gdyśmy rozumieli, że go tu przyjemniezadziwimy, sam nas tak przyjemnie zadziwił.To mówiąc, obrócił się szykownie i z żywością do panny Podolskieji zaczął z nią rozmowę, która dla stojących wokoło wkrótce stałasię niedosłyszaną.Jeżeli Bona Sforcya przygotowała scenę tego wieczora, to nie mogłalepszego wyboru uczynić. Zygmunt lubił muzykę aż do namiętności,a osobliwie ten rodzaj śpiewu, jakim go Helena zapewne przezniewiadomość tylko przyjęła. Największa liczba dam, które przez niejakiśczas zanadto może czułe serce jego posiadały, a nawet i BarbaraRadziwiłłówna sama, otwarły sobie najpierwej drogę do niego przezurok tonów ; a oddalenie tej ostatniej zdawało się być królowej matcewedług kilku doświadczeń, jakie mniemała że uczyniła, przyjaznemdla nowych wrażeń. Przez cały ten wieczór, po którym nastąpiłaokazała wieczerza, król ani na krok nie odstąpił od swojej krajowejprimadomy, jak nazywał Helenę, i gdy księżna wojewodzina przybliżyłasię z pożegnaniem do królowej, Bona rzuciła na nią znaczące spojrzenie,na które dumna Anna odpowiedziała lekkiem ściśnieniem ust,które można było uważać albo za uśmiech zadowolenia, albo teżza wyraz obojętnego uważania tego za nic.Ale w następnych dniach król zawsze znajdował się w tych godzinach,kiedy dwór był zgromadzony na pokojach matki, i dworacywkrótce poszeptywać zaczęli, że magnesu, który tam pociąga jegokrólewską mość, szukać potrzeba w oczach dziewicy Podolskiój!

H IP O L IT BORATY ŃSKI. 2 4 7Rozdział XX'Vr.Podobne rozmowy doszły i do Hipolita uszu; wszakże i bez tego nawetnie mogłoby ujść przed nim wiele innych okoliczności, które nieobudzając uwagi, blizką. przecież odmianę wskazywały. Przystępdo domu księżniczki Mazowieckiej był dla niego wolny tak jaki zawsze; ale zdarzało się ustawicznie, że albo nie znajdował Helenyw domu, albo znajdował ją otoczoną tłumem, dla którego ona od niedawnegodopiero czasu stała się przedmiotem szczególniejszego poszanowania.Pani Anna nie była dla niego surowszą, niż dawniej, zdawałasię owszem być więcej uprzejmą, niż zwykle, a nawet go czasem zaszczycałarozmową. Wszelako w sposobie, jakim ona wypytywała go o zatrudnienia,a nawet czasem niekiedy o jego przyszłą nadzieję, znajdowałosię więcej pospolitego i nawet prawie z samą tylko ciekawościągraniczącego interesu i litościwej troskliwości o powodzenie młodegosyna sąsiada, aniżeli żywego zajęcia, jakie zazwyczaj matka mieć zwykłaku temu, któremu jej córka jest przeznaczoną, a który przez stosunkiswojego rodu nawet, bez łaski dworskiej i jej darów, mógłbybyć uważany za godnego zięcia wojewody Podolskiego. Hipolit, luboprzyzwyczajony do takiego postępowania pani Anny, bolał jednakowoż,iż tak jak przedtem bywać zwykło, nie mógł szukać w spojrzeniachi wyrazach Heleny nadziei i uspokojenia; zaczął więc posępnieći niecierpliwić się, kiedy hrabia Tarnowski, który go w innych okolicznościachswoją poradą i nauką zaszczycał, we wszystkiem, co się tyczyłoHeleny, widocznie umyślne zachowywał milczenie.Tem więcej zatem sprawiło na nim wrażenie to, że Piotr Kmita,który oznaki swojej życzliwości bardzo rzadko, a najmniej dla młodzieżyniezaszczyconej jeszcze żadnym urzędem szafował, zaczął takna dworze, jak przy każdem z nim spotkaniu, zbliżać się do niego poprzyjacielsku i z grzecznością uprzedzającą, a nawet zaprosił go raz,aby go odwiedził w jego pałacu, gdzie w ochoczem zgromadzeniu wielurówieśnej szlachty znajdzie rozrywki, które, jak mniemał, przypadnąmu do gustu.Oprócz smutku, który Hipolit mniemał, że potrafi rozpędzić za pomocąofiarowanych rozrywek, i oprócz tego, iż uprzejmość tak dumnegoi potężnego pana pochlebiała mu ; inny jeszcze powód naglił nań,by tego nie zaniedbywał. Już oddawna nie wątpił on bynajmniej, żemarszałek wielki sprzeciwiał się nie tylko jego brata zamiarom, alenawet jego własnym życzeniom; a przykrząc sobie bezczynność, najaką Piotr go skazał, postanowił w poblizkości wojewody samego do­

H IP O L IT BORATY ŃSKI. 2 4 7Rozdział XX'Vr.Podobne rozmowy doszły i do Hipolita uszu; wszakże i bez tego nawetnie mogłoby ujść przed nim wiele innych okoliczności, które nieobudzając uwagi, blizką. przecież odmianę wskazywały. Przystępdo domu księżniczki Mazowieckiej był dla niego wolny tak jaki zawsze; ale zdarzało się ustawicznie, że albo nie znajdował Helenyw domu, albo znajdował ją otoczoną tłumem, dla którego ona od niedawnegodopiero czasu stała się przedmiotem szczególniejszego poszanowania.Pani Anna nie była dla niego surowszą, niż dawniej, zdawałasię owszem być więcej uprzejmą, niż zwykle, a nawet go czasem zaszczycałarozmową. Wszelako w sposobie, jakim ona wypytywała go o zatrudnienia,a nawet czasem niekiedy o jego przyszłą nadzieję, znajdowałosię więcej pospolitego i nawet prawie z samą tylko ciekawościągraniczącego interesu i litościwej troskliwości o powodzenie młodegosyna sąsiada, aniżeli żywego zajęcia, jakie zazwyczaj matka mieć zwykłaku temu, któremu jej córka jest przeznaczoną, a który przez stosunkiswojego rodu nawet, bez łaski dworskiej i jej darów, mógłbybyć uważany za godnego zięcia wojewody Podolskiego. Hipolit, luboprzyzwyczajony do takiego postępowania pani Anny, bolał jednakowoż,iż tak jak przedtem bywać zwykło, nie mógł szukać w spojrzeniachi wyrazach Heleny nadziei i uspokojenia; zaczął więc posępnieći niecierpliwić się, kiedy hrabia Tarnowski, który go w innych okolicznościachswoją poradą i nauką zaszczycał, we wszystkiem, co się tyczyłoHeleny, widocznie umyślne zachowywał milczenie.Tem więcej zatem sprawiło na nim wrażenie to, że Piotr Kmita,który oznaki swojej życzliwości bardzo rzadko, a najmniej dla młodzieżyniezaszczyconej jeszcze żadnym urzędem szafował, zaczął takna dworze, jak przy każdem z nim spotkaniu, zbliżać się do niego poprzyjacielsku i z grzecznością uprzedzającą, a nawet zaprosił go raz,aby go odwiedził w jego pałacu, gdzie w ochoczem zgromadzeniu wielurówieśnej szlachty znajdzie rozrywki, które, jak mniemał, przypadnąmu do gustu.Oprócz smutku, który Hipolit mniemał, że potrafi rozpędzić za pomocąofiarowanych rozrywek, i oprócz tego, iż uprzejmość tak dumnegoi potężnego pana pochlebiała mu ; inny jeszcze powód naglił nań,by tego nie zaniedbywał. Już oddawna nie wątpił on bynajmniej, żemarszałek wielki sprzeciwiał się nie tylko jego brata zamiarom, alenawet jego własnym życzeniom; a przykrząc sobie bezczynność, najaką Piotr go skazał, postanowił w poblizkości wojewody samego do­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!