Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

2 4 0 A LEK SA N D ER B R O N IK O W SK I.pani nie całkiem chybiła wrażenia na młodym umyśle; bo doświadczeniewielu wieków przekonywa, jak wielkim jest wpływ, który zniżającasię uprzejmość ukoronowanych osób wywiera na umysły nawetw innych wiekach, nie tylko w tym, co nas obecnie zajmuje; wszelakouczucie Heleny nie takiem było, jakiego się matka dorozumiewała.Oddawna już świadoma nienawiści dwóch książęcych niewiast,znająca od dzieciństwa okropności, jakie ją rozżarzyły, niepodejrzliwadziewica mniemała, że się uda jej zostać pośredniczką pomiędzy dwiemaśmiertelnemi nieprzyjaciołkami, i że niezgoda przemieni się na zobopólnąmiłość ku tej, która jedne z nich nazywała matką, a którądruga za swoję córkę ogłosiła. Nie gańmy umysłu młodzieży, którąpóźniejsze dopiero pouczają lata, i która dla chwil obecnych łatwo zapominao przeszłości; przebaczmy córce Leona Odrowąża, że zimne kuglarstwoMedyolanki wzięła za oznaki życzliwości, budzące w sercudziewicy nowe różnego rodzaju nadzieje.Królowa matka w krótkich rozmowach, któremi zaszczycał., niekiedyHelenę, nigdy nie dotykała pewnych przedmiotów, o którychjej matka kiedy niekiedy, lubo z wielką ostrożnością wzmiankowała.Napomknęła ona o Hipolicie Boratyńskim i nazwała go dzielnym młodzieńcem,pochodzącym z szanownego domu; a postrzegłszy nie bezzadowolenia pomięszanie dziewicy, dodała, że panna Podolska wartajest najświetniejszego szczęścia, i że jej jedynem staraniem będzie, ażebyono stało się jej udziałem.Hipolit także miał zaszczyt często znajdować się na biesiadachBony Medyolańskiej; i chociaż niechęć, jaką czuł ku gospodyni tegodworu wcale nie złagodniała, nie mógł atoli uchylić się od uczestnictwaw zebraniach, do których przystęp dozwolony młodzieńcowi jegowieku, a nizkiego dostojeństwa, musiał być zaszczytnem odznaczeniem,okazałość jego nader miłą niedoświadczonemu oku, a tem bardziśjjeszcze, że podawała Hipolitowi prawie codziennie sposobność widzeniakochanki i wzajemnego poszepnięcia kilku poufałych słówekw zgiełku uroczystości, co w poważnem i nielicznem towarzystwie,jakie się u jej matki zgromadzało, nader łatwo mogłoby być podsłuchanei źle wytłómaczone.Jednego wieczora, a było to na początku [lutego, ukazał się naszmłody przyjaciel później aniżeli zwyczajnie na pokojach królowej matki,w orszaku hetmana wielkiego, z którym pogodny dzień zimowyprzepędził na łowach na drugim brzegu rzeki Wisły. Przybywającyzastali w przedpokojach wielką ciszę, którą przerywał tylko lekkidźwięk lutni, połączony ze śpiewem kobiecego głosu, dochodzącym donich z sali, gdzie było zebranie. N a zapytanie hrabiego z Tarnowa,coby za rodzaj zabawy królowa dzisiaj przygotowała na dworze ? —odpowiedział mistrz domu z głębokim ukłonem i cichym głosem : —

H IP O L IT BO R A TY Ń SK I. 2 41że na pokojach znajdują się muzycy jej królewskiej mości, i że już odkilku godzin zabawiali obecnych rozmaitemi pięknemi a nowemi muzycznemisztukam i; i teraz właśnie najjaśniejsza pani wezwała jednez niewiast przy niej znajdujących się, ażeby zaśpiewała narodową piosenkęi tym sposobem sprawiła gościom przyjemną dywersyę, a orazdowiodła cudzoziemcom, że i polskiemu też krajowi nie obcą jest sztukatonów. Zresztą powiedzieli, że jej królewska mość już po dwakroóposełala do pałacu Świętego Krzysztofa, pytając, ażali jaśnie wielmożnypan Krakowski nie powrócił z łowów?Tak więc hetman wielki i Hipolit weszli na pokoje bez najmniejszegoszmeru, stosownie do napomknienia dworzan, i unikając ile możnawidoku; albowiem przybycie pana tak wielkiego znaczenia, jakkasztelan Krakowski, mogłoby sprawie szmer pomiędzy słuchaczamii przeszkodzić śpiewaczce. A kiedy przecisnąwszy się przez grono,które hetmanowi wielkiemu pomimo jego skinień z uszanowaniem dawałomiejsce, przybyli na środek sali, Hipolit spojrzawszy okiem ponad ramię hrabiego z Tarnowa, który zaledwie miernego był wzrostu,poznał w tak wielbionej śpiewaczce Helenę Odrowążównę, swoje narzeczoną.Tuż przy niej stała królowa matka, oddając najżywsze pochwałytwarzą i giestem, a nieopodal księżniczka Anna, która kiedyniekiedy podnosiła spuszczone oko, jakby nie mogąc przenieść tego nasobie, by nie nasycić się widokiem, jaki jej piękna córka i zdumieniwidzowie przedstawiali.Młody Boratyński nieraz już i na zamku jej ojca i potem w KamieńcuPodolskim zasłyszał był miłe dźwięki, jakie Heleny palce wydobywałyz arfy; wszelako podobna wystawa talentu, i na takiemmiejscu, nie nader była dlań miłą. Widoczne usiłowanie królowejmatki, ażeby talenta dziewicy wystawić w najkorzystniejszem świetle,było godne zastanowienia; a zadowolenie, z jakiem pani Anna zdawałasię widzieć to zajęcie jej odwiecznej nieprzyjaciółki ukazywane córce,mogło jeszcze powiększyć niektóre domniemania młodzieńca, które odkilku tygodni uspokoiły się nieco. A zatem tęskno-pieszczotliwa piosnka,śpiewana przez Helenę, należąca do rodzaju tych, które pospoliciedumką nazywają, nie brzmiała dla niego tak przyjemnie i słodko, jakdla drugich, i na pochwałę, którą hrabia z Tarnowca poszepnął mu,chcąc oblubieńca uwielbieniem narzeczonej uradować, odpowiedziałtylko oziębłem potwierdzeniem i lekkim ukłonem, które nieznacznyuśmiech na twarz wielkiego hetmana wywabiły.Ukończył się śpiew. Helena Odrowążówna skłoniwsźy się nizko,znowu przybliżyła się do matki, ażeby niejako pod jej opieką odpowiadaćmogła na pochlebne wyrazy, jakiemi dwór królowej Bony obsypywałmłodą dziewicę, tak jawnie uczczoną od pani, skąpej zwyczajniew okazywaniu życzliwości; a wtenczas otworzyło się koło z obudwóchBronikowski:Hipolit Boratyński.

H IP O L IT BO R A TY Ń SK I. 2 41że na pokojach znajdują się muzycy jej królewskiej mości, i że już odkilku godzin zabawiali obecnych rozmaitemi pięknemi a nowemi muzycznemisztukam i; i teraz właśnie najjaśniejsza pani wezwała jednez niewiast przy niej znajdujących się, ażeby zaśpiewała narodową piosenkęi tym sposobem sprawiła gościom przyjemną dywersyę, a orazdowiodła cudzoziemcom, że i polskiemu też krajowi nie obcą jest sztukatonów. Zresztą powiedzieli, że jej królewska mość już po dwakroóposełala do pałacu Świętego Krzysztofa, pytając, ażali jaśnie wielmożnypan Krakowski nie powrócił z łowów?Tak więc hetman wielki i Hipolit weszli na pokoje bez najmniejszegoszmeru, stosownie do napomknienia dworzan, i unikając ile możnawidoku; albowiem przybycie pana tak wielkiego znaczenia, jakkasztelan Krakowski, mogłoby sprawie szmer pomiędzy słuchaczamii przeszkodzić śpiewaczce. A kiedy przecisnąwszy się przez grono,które hetmanowi wielkiemu pomimo jego skinień z uszanowaniem dawałomiejsce, przybyli na środek sali, Hipolit spojrzawszy okiem ponad ramię hrabiego z Tarnowa, który zaledwie miernego był wzrostu,poznał w tak wielbionej śpiewaczce Helenę Odrowążównę, swoje narzeczoną.Tuż przy niej stała królowa matka, oddając najżywsze pochwałytwarzą i giestem, a nieopodal księżniczka Anna, która kiedyniekiedy podnosiła spuszczone oko, jakby nie mogąc przenieść tego nasobie, by nie nasycić się widokiem, jaki jej piękna córka i zdumieniwidzowie przedstawiali.Młody Boratyński nieraz już i na zamku jej ojca i potem w KamieńcuPodolskim zasłyszał był miłe dźwięki, jakie Heleny palce wydobywałyz arfy; wszelako podobna wystawa talentu, i na takiemmiejscu, nie nader była dlań miłą. Widoczne usiłowanie królowejmatki, ażeby talenta dziewicy wystawić w najkorzystniejszem świetle,było godne zastanowienia; a zadowolenie, z jakiem pani Anna zdawałasię widzieć to zajęcie jej odwiecznej nieprzyjaciółki ukazywane córce,mogło jeszcze powiększyć niektóre domniemania młodzieńca, które odkilku tygodni uspokoiły się nieco. A zatem tęskno-pieszczotliwa piosnka,śpiewana przez Helenę, należąca do rodzaju tych, które pospoliciedumką nazywają, nie brzmiała dla niego tak przyjemnie i słodko, jakdla drugich, i na pochwałę, którą hrabia z Tarnowca poszepnął mu,chcąc oblubieńca uwielbieniem narzeczonej uradować, odpowiedziałtylko oziębłem potwierdzeniem i lekkim ukłonem, które nieznacznyuśmiech na twarz wielkiego hetmana wywabiły.Ukończył się śpiew. Helena Odrowążówna skłoniwsźy się nizko,znowu przybliżyła się do matki, ażeby niejako pod jej opieką odpowiadaćmogła na pochlebne wyrazy, jakiemi dwór królowej Bony obsypywałmłodą dziewicę, tak jawnie uczczoną od pani, skąpej zwyczajniew okazywaniu życzliwości; a wtenczas otworzyło się koło z obudwóchBronikowski:Hipolit Boratyński.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!