12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

H IP O L IT B O R A TY Ń SK I. 228— Jeszcze nie minęły dwa dni spełna, jak jestem na dworze, a jużliczę trzy matki! Czy liż która z nich będzie względem mnie wypełniałaobowiązki, jakie tak szanowne imię nakazuje?Rozdział XXIII.Musimy teraz, lubo nie z wielkiem upodobaniem, powrócić do W a­cława Siewraka, któregośmy widzieli wygnanego przez marszałkawielkiego z jego pałacu, a którego spotykamy znowu w jednej z zakątnychulic przedmieścia Kazimierza, gdzie nie upamiętawszy sięjeszcze z pomięszania i gniewu na tak zwaną niewdzięczność swegopana, starał się w niewielkim szynku zapomnieć o dawnej swojejwielkości i o zagrażającem mu niebezpieczeństwie.Piotr Kmita, był to zaiste człowiek zdolny do dotrzymania jaknajśpieszniej i bez wstrętu danego przyrzeczenia; prawo ochraniałopodówczas samę tylko szlachtę i duchowieństwo, a co najwyżej to znaczniejszychmieszczan: łatwo więc przyjść mogło do tego, że gdybyw pierwszej chwili gniewu wojewody, Siewrak naw inął się mu naoczy, to ten niezawodnie bez dalszego zachodu kazałby mu tańczyć napowietrzu, jak powiadają Anglicy. Uznał tedy za rzecz przyzwoitąskryć się w jakim zakątku aż do nadchodzącej nocy; a było już dosyćpóźno, kiedy on z ociężałą głową a lekszym workiem udał się w drogę,dla wyszukania innego miejsca schronienia, gdzieby przynajmniejkilka następujących dni spokojny przepędził, i powziął jaką radęwzględem dalszego swego postępowania.Na ostatecznym końcu powyżej wymienionego przedmieścia, niedalekood tego miejsca, gdzie smutne sosny i posępne jodły ocieniajądrewniane nagrobki wzniesione na mogiłach Izraelitów, w samotniestojącej ubogiej chatce, palił się bladawy płomień torfowy na nizkiemognisku. Rozstrojony śpiew, jakby wychodzący z drżących wargpodeszłej kobiety, dochodził do uszu zbliżającego się, a przykre wyziewyw postaci gęstego dymu, przedzierały się przez źle opatrzoneokiennice i rozpraszały po skrzepłem powietrzu zimowej nocy.— Niech będą Bogu dzięki! — mruczał sobie Wacław pod wąsemokrytym szronem — niech będąBogu dzięki, że prababka szatańskaznajduje się w domu; inaczej pan pomocnik pisarski wielko-marszałkowskiegourzędu musiałby noc przepędzić na wolnem powietrzu;a kupa słomy przy ognisku torfowem zawsze taki jest lepiej, aniżelipoduszka ze śniegu na mogile żydowskiej.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!