12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

18 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nie będzie i że chce samotny pozostać. Starzec oddalił się znowu,a wkrótce potem przybiegł do zamyślonego młody chłopczyna, któregośmyjuż przy nim w kościele widzieli.— Ohodźże też przecie, kochany kuzynku!— prosił pochlebnie.—Ojciec chce zaraz odjeżdżać, a radby przed wieczorem stanąć w Krakowie!— No! no! Stasiu, — odpowiedział drugi; — jak będzie obiadgotowy, to przyjdę !— O! ho! ja wiem, co ci tak psuje apetyt, Hipolicie! — mówiłwesoły chłopczyna figlarnym tonem. —• Ale długo jeszcze będzieszmusiał czekać! I ojciec je także widział i przykro mubyło, iż nie wiedział pierwej, że się tu znajdują; a teraz sądzi, żepodobno byłoby już za późno, gdy ksiądz biskup Kujawski ot tam jepoprowadził. A ja widziałem także, iż starzec, co przy nim stałpod baldachimem, także tam się udał; ludzie powiadają, że to jestwojewoda Krakowski. No! no! chodź kochany kuzynie, wszakżeją jeszcze zobaczysz w stolicy.— Piotr Kmita? — zawołał Hipolit tonem podziwienia i takgłośno, że go stojący wkoło usłyszeli.— Jeżeli macie jaką prośbę do jaśnie wielmożnego marszałkawielkiego — mówił jeden z dwóch pachołków przybliżając się —to musicie z nią zatrzymać się aż do Krakow a; bo jaśnie wielmożnypan nakazał, żeby nikogo nie wpuszczać, jak powróci zemszy.— Z drogi! z drogi! pan wojewoda idzie! — zawołano zewnątrz— a przechadzający się po sali, uszykowrali się przy ścianach.Młodzieniec rzuciwszy okiem przez okno, zobaczył marszałkawielkiego koronnego, który ze swoim orszakiem wchodził dogospody, a w tejże samej chwili zakryty pojazd ruszył cwałemz przede drzwi plebanii, drogą do Krakowa. Tuż za nim jechałAndrzej Zebrzydowski, biskup Kujawski, w otwartej kolasie, a towarzyszącyliczny orszak konnych służalców otoczył pojazdy, któreprędko jak strzała pognały gościńcem zamarzłytn i pokrytymśniegiem.Wtem otworzyły się podwoje od sali i wyszedł Piotr Kmita; twarzjego była jeszcze bardziej ponura, aniżeli w kościele; bez żadnegoukłonu przeszedł pomiędzy szeregami pozdrawiających go z uszanowaniemi udał się do przeznaczonego sobie pokoju. Tuż przededrzwiami rzuciwszy okiem na Hipolita, zatrzymał się przez chwilę,i zapytał coś po cichu gospodarza dom u, który w pokornem uniżeniu,ze wszelkiemi oznakami lękliwTości, postępował przy nim. Usłyszawszyjego odpowiedź, zdawało się, jakby chciał kilka kroków postąpić,lecz znowu prędko inną niby myśl powziąwszy, wymuszonym uśmie­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!