12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

1 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odebrał i nie przyjął. Jeżeli natychmiast odstąpi od związku z nieprzyjaciołami,przysięgę wierności swemu prawemu królowi i WielkiemuKsięciu ponowi, a sam osobiście rzuci się u podnóżka tronubłagając o łaskę; to król i jemu, i wszystkim jego stronnikom a współwinowajcomzdrady kraju i morderstwa marszałka wielkiego Jana Zabrzezińskiego,przyrzeka salvum conductum i amnestyą za to, co się stało, abyna przyszłość stali się godniejszymi niż teraz łaski królewskiej.P an Michał Gliński, nie rzekłszy i słowa, słuchał czytania kanclerza,tylko ognisty wzrok cisnął na podłego niedowiarka, co zuchwalei z lekceważeniem stał z dala; rzucił wzrok na brata Bazylego, któryodwrócił się zmięszany, zacierając ręce. A wtedy kanclerz mówił dalej:— 1 cóż, milczycie? Ale na cóż dalszego świadectwa? Jego wielko-książęcamość i my wszyscy znamy tego przebranego zdrajcę, żejest waszym sługą i powiernikiem; dostał się on nam w ręce, za pośrednictwemtego oto Muzułmanina. A zatem, panie kniaziu Gliński, prawnieprzekonani jesteście!— Tak jest! — zawołał Wasil Iwanowicz piorunującym głosem— i odbierzesz nagrodę za twoje czyny, zdrajco !Tu pan Michał w szalonem uniesieniu dobył szabli i myśmy tożsamo uczynili. Ale liczba przemogła po krótkim oporze: rozbrojononas i zawieziono do zamku Wiaziemskiego.Tu zaprowadzono nas, pana Michała, Symeona Bielskiego i mnie,do pustego gmachu na dole i zostawiono samych. Po framugach całegogmachu leżały na ziemi maty słomiane; kratowane okna i żelaznedrzwi, po przed któremi warty ze szczękiem przechadzały się tam i nazad,kazały nam się domyślać losu, jaki nas oczekiwał w ręku nieprzyjaciół.Gliński jeszcze milczał; żaden wyraz nie powstał na jegoustach od czasu przemowy kanclerza na sali w Smoleńsku. W cichościusiadł na jednej z mat i obiema rękami twarz sobie zasłonił. My,kniaź Bielski i ja, rozmawialiśmy z sobą przytłumionym głosem, oskarżająclosy, które nas dotknęły właśnie w tak długo oczekiwanejchwili, i pocieszając się wzajemnie jak tylko mogliśmy w tak rozpacznempołożeniu. Tu wejrzenie nieszczęśliwego kniazia padło na nasi głębokie westchnienie wydobyło się z uciśnionych piersi. Potemzaczęliśmy rozmawiać jeszcze ciszej, ażeby nie zwracał na nas uwagi,i aby go nie martwiła nasza obecność. Po kilku chwilach powstał,przybliżył się do nas; a jego usta po raz pierwszy od tak dawnegoczasu otwarły się do mówienia.— Czy i wy także odwracacie się odemnio, nieszczęśliwi mężowie?— tak mówił drżącym tonem. — Nie chcecie już i poglądać na zwodzicielawaszego ?Gdy to powiedział, wzięliśmy go pocieszając za ręce, ale onmówił dalej:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!