Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
1 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.grzeczności dla drugich, co oboje nie z serca mu pochodziło, nie trafiałodo serca drugich. To też pierwsze wrażenie, aż nadto późniejstwierdzone zostało. Miał on wszystkie naganne przymioty swojegobrata; ale kiedy pan Michał okupywał je odwagą, męztwem i innemiszlachetnemi cnotami, to u niego rzecz miała się wcale inaczej. Zawszez roztropnością trzymał się on zdaleka od niebezpieczeństwa; alekiedy wszystko przeminęło i żadne już więcej niebezpieczeństwo niezagrażało, to nigdy nie uchybił pojawić się, dla wzięcia części zysku;tak jak sępy spuszczają się w nocy na pobojowisko. Kiedy gdzietrzeba było podejść kogo politycznemi subtelnościami, to był prawdziwiena swojem miejscu; i właśnie tym sposobem w późniejszym czasiebardzo dobrze usłużył panu Michałowi. Oby był tylko potem niezwracał tego oręża chytrości przeciw swemu bratu, który przecież byłtwórcą wysokiego zaszczytu jego domu, a w późniejszym czasie stał sięjego ofiarą.Gęste kielichy krążyły w około, nie szczędzono kosztownego wina,albowiem kniaź powiadał, że potrzeba dom próżny zostawić. Scbleinitzbył tak ochotny, jak pierwej był posępny, i prowadził wiele osobliwszychrozmów; a kiedy już zgromadzenie stało się bardzo wesołei dobrze sobie podochociło, pan Michał powstał z krzesła i mówił, żema zamiar wyjechać z Wilna dla spełnienia nader ważnego interesu:ale kto z pomiędzy przytomnych panów i rycerzy jest jego przyjacielem,ten zechce mu wyświadczyć zaszczyt towarzysząc w podróży.A myśmy wszyscy krzyknęli, aby nas prowadził, gdzie zechce i zaraznawet, chociażby przeciw Tatarom lub innym nieprzyjaciołom. Aleon uśmiechnął się, myśląc sobie, że do tego nie przyjdzie; potem wziąłpuhar i spełnił go za szczęśliwą podróż. Wówczas my wszyscy z wielkimkrzykiem piliśmy vale miastu Wilnu i rzucaliśmy srebrne kielichyna dziedziniec przez pryskające szyby. Poczem zeszliśmy na dół,skoczyliśmy na koń i puścili się w drogę przy świetle księżyca, wpośródokrytej śniegiem okolicy. Tak jechaliśmy blizko półtory godzinydobrym kłusem, a pan Michał rozmawiał o czemś ważnem ze swoimbratem i Turkiem H assanem ; ja zaś jechałem pomiędzy SzymonemBielskim i Schleinitzem, a inni za nami w głośnym i ochoczym zgiełku,który sprawował szum wina, a nocne chłodne powietrze i jasnośćśniegu bardziej jeszcze ożywiały. Aż w tem w niezbyt wielkiej odległości,ujrzeliśmy poprzea sobą na próżnem polu wpośród łasa, wielerozrzuconych ogni; pan Michał zwrócił się tam zaraz, a myśmy wnetpoznali jego ludzi, którzy tu stanęli obozem przy ogniach strażniczych;było tam ze dwieście jazdy i siedmset piechoty. Za zbliżeniem sięnaszem podnieśli się wszyscy i wystąpili pod broń w milczeniu. Kniaźzsiadł z konia i kazał nam toż samo uczynić. Potem wstąpił na mały
HIPOLIT BORATYŃSKI. 1 2 5wzgórek, okryty lodem i zeskorupiałym śniegiem, i kiedy żołnierstwootoczyło nas wokoło, zaczął mówić następującym sposobem:— Panowie i przyjaciele! Nie jest to wędrówka dla zabawy, naktórą was zaprosiłem, ani też pochód przeciw Tatarom lub innym nieprzyjaciołom.Jest-to inne przedsięwzięcie, do którego wzywam waspod niebem okrytem gwiazdami wpośród nocnej samotności lasu! Jeżelimi prawdziwie życzliwi jesteście, a pamiętni na moję przychylność,której wam nieraz dałem dowody; to zapewne nie zechcecie mnieopuszczać w godzinie potrzeby i niebezpieczeństwa, mnie, który waskiedyś prowadziłem do zwyeięztwa, do chwały i do wszelkich zaszczytów.I komuż z was tajno, iżem za granicą wzgardził dostojeństwamii bogactwami, które mi ofiarowano, wzgardziłem łaską cesarza, królówi innych książąt europejskich, pragnąc tylko ramieniem i umysłemrycerskim, jakiego mi niebo udzieliło, służyć mojej uciśnionej ojczyźnie?I któż z was zapomniał, jak często w krwawych walkach nieprzyjacielaodpędzałem, jak często na radzie utrzymywałem stronęuciemiężonych, i opierałem się nienawiści magnatów, zwracając nasiebie pociski nikczemnej niewdzięczności i zazdrosnego jadu? Jeszczenie pogniły trupy tatarskie na polach u Kiecka, gdziem uratowałupadający naród, gdy król skrępowany ciężką chorobą leżał na łożu,gdy magnaci małoduszni opuścili ręce, a wybawca Zygmunt Jagiełło,ku któremu wszystkich oczy z utęsknieniem się zwracały, bawił zdalekaw czasie potrzeby i niebezpieczeństwa! Jeszcze wieżyce pogranicznychtwierdz wznoszą się ku niebu! Ja to, ja dźwignąłem je na obronękraju, obwarowałem i osadziłem ludem, z wielką pracą i z uszczerbkiemojczystego dziedzictwa Jeszcze każdy krok, który Litwin stawipo równinach Wielkiego Księztwa, przypomina Michała LwowiczaGlińskiego; a już owe strzały zazdrości i niewdzięczności pociski godząw moje bezbronne piersi. Nieprzyjaciele moi oszczerczym językiemzwalają na mnie zbrodnie, o których nigdy nawet i nie pomyślałem;przyjaciele moi łamią wiarę i odstępują odemnie; i mnie, oswobodzicielowiojczyzny, wkrótce zamknięte będą drzwi każdego domu,a sława moja wala się zdeptana w prochu! Nadaremnie błagamu tronu o sprawiedliwość, której 11 aj ostatni ej szy z poddanych domagaćsię może; ja, potomek książąt Siewierskich, wielki dostojnik państwa,siedmnaście razy wódz zwycięzki, proszę o nią daremnie! Król, naszwielki książę, co powinien być sędzią i opiekunem uciśnionych, stowarzyszyłsię z nieprzyjacioły mojemi, a głos mój, którego Jan Olbrachti Aleksander słuchali jako głosu proroka, nadaremnie obija się o uszyniepodobnego im brata! Przeciwnicy moi urągają się z moich zażaleńi naigrawają ze mnie w obliczu zgromadzonej szlachty i narodu. Powiedźcie! któryż z was mniema, by na książęeia i rycerza przystało takąhańbę ponosić ? —
- Page 78 and 79: 74 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jaśniejs
- Page 80 and 81: 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obowiąz
- Page 82 and 83: 78 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wszelako
- Page 84 and 85: 80 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdział
- Page 86 and 87: 82 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wysłać
- Page 88 and 89: 84 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na ręce,
- Page 90 and 91: 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wnej i b
- Page 92 and 93: 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.oczyma
- Page 94 and 95: 90 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nia się
- Page 96 and 97: 92 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.szego Szl
- Page 98 and 99: 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty postr
- Page 100 and 101: 96 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.książą
- Page 102 and 103: 98 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rywanym g
- Page 104 and 105: 1 0 0 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.tryum
- Page 106 and 107: 1 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A
- Page 108 and 109: 1 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dając
- Page 110 and 111: 1 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Al
- Page 112 and 113: 108 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mówić
- Page 114 and 115: 1 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jak ro
- Page 116 and 117: 1 1 2 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.Pan G
- Page 118 and 119: 1 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i stan
- Page 120 and 121: 1 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jest s
- Page 122 and 123: 118 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wtedy ja
- Page 124 and 125: 1 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Ale sz
- Page 126 and 127: 122 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A wi
- Page 130 and 131: 1 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu po
- Page 132 and 133: 128 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet kl
- Page 134 and 135: 130 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nie dłu
- Page 136 and 137: 1 3 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przy o
- Page 138 and 139: 1 3 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.że we
- Page 140 and 141: 1 3 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to, do
- Page 142 and 143: 138 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.był w d
- Page 144 and 145: 1 4 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.humoru
- Page 146 and 147: 142 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Có
- Page 148 and 149: 144 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.sem odcz
- Page 150 and 151: 1 4 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.telami
- Page 152 and 153: 148 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.z krzes
- Page 154 and 155: 1 5 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odebra
- Page 156 and 157: 1 5 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Za nad
- Page 158 and 159: 1 5 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 160 and 161: 1 5 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 162 and 163: 158 A LEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 164 and 165: 1 6 0 H IP O L IT BO R A TY Ń SK I
- Page 166 and 167: 1 6 2 A L EK SA N D E R B R O N IK
- Page 168 and 169: 1 6 4 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 170 and 171: 1 6 6 A LEK SA N D ER B R O N IK O
- Page 172 and 173: 1 6 8 ALEK SA N D ER B R O N IK O W
- Page 174 and 175: 170 A LEK SA N D E R B R O N IK O W
- Page 176 and 177: 1 7 2 A L EK SA N D ER B R O N IK O
HIPOLIT BORATYŃSKI. 1 2 5wzgórek, okryty lodem i zeskorupiałym śniegiem, i kiedy żołnierstwootoczyło nas wokoło, zaczął mówić następującym sposobem:— Panowie i przyjaciele! Nie jest to wędrówka dla zabawy, naktórą was zaprosiłem, ani też pochód przeciw Tatarom lub innym nieprzyjaciołom.Jest-to inne przedsięwzięcie, do którego wzywam waspod niebem okrytem gwiazdami wpośród nocnej samotności lasu! Jeżelimi prawdziwie życzliwi jesteście, a pamiętni na moję przychylność,której wam nieraz dałem dowody; to zapewne nie zechcecie mnieopuszczać w godzinie potrzeby i niebezpieczeństwa, mnie, który waskiedyś prowadziłem do zwyeięztwa, do chwały i do wszelkich zaszczytów.I komuż z was tajno, iżem za granicą wzgardził dostojeństwamii bogactwami, które mi ofiarowano, wzgardziłem łaską cesarza, królówi innych książąt europejskich, pragnąc tylko ramieniem i umysłemrycerskim, jakiego mi niebo udzieliło, służyć mojej uciśnionej ojczyźnie?I któż z was zapomniał, jak często w krwawych walkach nieprzyjacielaodpędzałem, jak często na radzie utrzymywałem stronęuciemiężonych, i opierałem się nienawiści magnatów, zwracając nasiebie pociski nikczemnej niewdzięczności i zazdrosnego jadu? Jeszczenie pogniły trupy tatarskie na polach u Kiecka, gdziem uratowałupadający naród, gdy król skrępowany ciężką chorobą leżał na łożu,gdy magnaci małoduszni opuścili ręce, a wybawca Zygmunt Jagiełło,ku któremu wszystkich oczy z utęsknieniem się zwracały, bawił zdalekaw czasie potrzeby i niebezpieczeństwa! Jeszcze wieżyce pogranicznychtwierdz wznoszą się ku niebu! Ja to, ja dźwignąłem je na obronękraju, obwarowałem i osadziłem ludem, z wielką pracą i z uszczerbkiemojczystego dziedzictwa Jeszcze każdy krok, który Litwin stawipo równinach Wielkiego Księztwa, przypomina Michała LwowiczaGlińskiego; a już owe strzały zazdrości i niewdzięczności pociski godząw moje bezbronne piersi. Nieprzyjaciele moi oszczerczym językiemzwalają na mnie zbrodnie, o których nigdy nawet i nie pomyślałem;przyjaciele moi łamią wiarę i odstępują odemnie; i mnie, oswobodzicielowiojczyzny, wkrótce zamknięte będą drzwi każdego domu,a sława moja wala się zdeptana w prochu! Nadaremnie błagamu tronu o sprawiedliwość, której 11 aj ostatni ej szy z poddanych domagaćsię może; ja, potomek książąt Siewierskich, wielki dostojnik państwa,siedmnaście razy wódz zwycięzki, proszę o nią daremnie! Król, naszwielki książę, co powinien być sędzią i opiekunem uciśnionych, stowarzyszyłsię z nieprzyjacioły mojemi, a głos mój, którego Jan Olbrachti Aleksander słuchali jako głosu proroka, nadaremnie obija się o uszyniepodobnego im brata! Przeciwnicy moi urągają się z moich zażaleńi naigrawają ze mnie w obliczu zgromadzonej szlachty i narodu. Powiedźcie! któryż z was mniema, by na książęeia i rycerza przystało takąhańbę ponosić ? —