12.07.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

HIPOLIT BORATYŃSKI. 121szedł w to miejsce; ale postrzegłszy że ma do czynienia z przemożnyma mściwym panem, jakim był kniaź Gliński, stanął nieco opodal.Pan Michał zasię rozkazującym tonem wołał do szlachcica :— No precz, wasalu, od mego konia!Ale ten ujął silniej prawą ręką za cugle wspinającego się rumaka,lewą nasunął czapkę na czoło i rzekł przystojnie, ale śm iało:— Jestem wasalem! tak jest, ale wielkiego księztwa, tak jako iw y,i równy wam rodem szlachcic, któremu nic nie macie do rozkazania;zaczem nie róbcie tu żadnych swarów i patrzcie sobie innych koni!Tu kniaź skinął, i kilku z jego orszaku rzuciło się z dobytemi szablami:żyd zaczął wrzeszczeć na całe gardło, a lud zaczął poklaskiwaćw ręce, wołając zewsząd:— Dobrze! dobrze, panie szlachcicu! trzymajcie się dzielnie; kupnojest zawsze kupnem, a kto pierwszy przybywa, ten pierwszy sięgapo łyżkę. Nuże, panie podwojewodo! wstydźcie się! czemu nie pełniciewaszej powinności? nie lękajcie się! my tu jesteśmy, będziemy wampomagali! Nuże, nie bójcie się! będziemy wam pomagali przeciwkniaziowi, co to kraj pustoszy i drożyznę robi!Tu ja postrzegłszy, że rzeczy biorą zły obrót, podjechałem dopana Michała i prosiłem go, ażeby dał już pokój, że to mu nie robisławy. Ale Turek Hassan szepnął mu kilka wyrazów do ucha, a kniaźkrzyknął:— Hej! precz tam, gawiedzi! Zróbcie miejsce, do stu tysięcy djabłów!Ale w tejże samej chwili przyleciał czwałem w kilkanaście szlachtypan marszałek wielki na rynek. W tymże samym czasie ukazałosię także pięćdziesiąt jazdy, która codziennie odbywała służbę przyGlińskim; przebiła się w pośród tłumów ludu, który mrucząc ustąpiłmiejsca, i stanęła tuż po za nami.Gdy obadwaj śmiertelni nieprzyjaciele ujrzeli się naprzeciw siebie,ciemna czerwoność, pochodząca z gniewu, wystąpiła na ich oblicza;drżały im usta i rzucali na siebie wzrokiem pełnym najsroższej nienawiści.Kilka chwil panowało głębokie milczenie, a nakoniec pan Zabrzezińskiprzerwał gwałtow nie:— Cóż to jest? Któż to tak śmiały, że się targa na moją własnośći znieważa mego szlachetnego domownika? Wy tu znajdujeciesię, panie podwojewodo, i stoicie bezczynnie? Nie znacie-li swego obowiązku?Nuże! spełniajcie waszę. powinność; ja marszałek wielki nakazujęwam w imieniu króla!Tu podwojewoda zmieszany, żeby przecież okazać jakąś czynność,rozkazał porwać biednego żyda; a ten przyskoczył do kniaziaGlińskiego i wrzeszcząc przeraźliwie, uczepił się jego nogi; wówczaspan Zabrzeziński tak mówił dalej.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!