Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

118 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wtedy ja nabrałem serca i opowiedziałem mu ową nocną rozmowę; on zaś słuchał mnie z uwagą. I kiedy skończyłem mówić, rzekłdo mnie z uśmiechem:— Wszelako to zuchwały pachołek ten Hassan! Ukarzę ja goprzykładnie! Jednakowoż ma on po części słuszność i wy także, panieLacki; to zapewne musiał mnie ten stary Zabrzeziński, albo teżkto drugi oczernić przed panią Anastazyą; słowem, nie będę już o niejpamiętał, raczej dam baczenie na tych, o których była rzecz w owejrozmowie, którąście słyszeli.Tu postrzegłszy moje zadziwienie, mówił dalej, opierając się poufalena mojem ramieniu:— Wiecie zaprawdę bardzo dobrze, mój zacny panie Kijowski,jak zaufani słudzy zanadto sobie czasem pozwalają; to tóż temu szalonemupsu tureckiemu poselstwa i jazdy do Słucka niebardzo przypadałydo smaku. Upatrzył on, jak powiada, dla mnie inną oblubienicęw swoim guście; jakąś księżniczkę niepospolitej piękności i udarowanąwielkiemi przymiotami umysłu, według jego mniemania, której ojciecjest w rzeczy samej dobrze od króla Zygmunta widziany, i której nazwiskoz czasem ci odkryję. Przy tej okoliczności musi mieć ztąd dlasiebie jakieś zyski, bo już wiem od niejakiegoś czasu, że jest w porozumieniuze sługami tego domu i bardzo był nierad, kiedym jechał doW ęgier, a nie dla nawiedzenia narzeczonej: mówi on także, iże pannajest mi bardzo życzliwa, i że pan Iwan Andrejewicz ojciec, radby chętniejwidział starania moje dzisiaj, aniżeli jutro. Wszelako, jakem jużpowiedział, muszę ja skarcić tego niecnotę, co to ośmiela się wtrącaćw sprawy swojego pana.Tak on mówił, i kiedym mu niektóre okoliczności zarzucał, potrafiłprzewrócić i wykręcić wszystko, co przecież moje uszy słyszały.W kilka godzin potem przyszedł do mnie Turek Hassan, rzucił siędo nóg moich i m ów ił: — Czemu ja tak byłem dla niego niełaskawi oskarżyłem go przed panem, że został surowo ukarany! że terazprzychodzi mnie prosić, abym przebaczył mu, tak jak mu już łaskawypan przebaczył, i abym jego śmiałość przypisał wierności i życzeniom,by jego pan porzucił niestateczne życie i ożenił się nakoniec; bo podobnoz panią Anastazyą wcale nic nie będzie.—Lecz księżna Słuckamiała zaiste słuszność po sobie, b o ja prawdziwie byłem dotknięty ślepotąi nie chciałem widzieć tego, co było przed mojemi oczami.Zabawiliśmy jeszcze w Nowogródku aż do Bożego Narodzeniaroku 1507, a potem powróciliśmy do Wilna. Nie zdawało się jednak,ażeby wstawienie się króla Węgierskiego i Czeskiego było bardzo skuteczne:bo król Zygmunt zawsze był jednostajnym dla pana Michała.I kiedy ten nalegał o rozstrzygnienie zatargów jego z marszałkiemwielkim i oczyszczenie swojej sławy z oskarżenia o zbrodnią majesta­

H IPO LIT BORATYŃSKI. 1 1 9tu, nie dawano mu żadnej innej odpowiedzi, jedno, że król ma ważniejszesprawy do załatwienia i że do generalnego sejmu należy wyrokowaćo przewinieniu podobnego rodzaju.Tymczasem w połowie miesiąca stycznia, Zygmunt pierwszy przedsięwziąłpodróż do Krakowa. I kiedy na dziedzińcu zamkowym królewskiepowozy stały już zaprzężone, a panowie litewscy żegnali sięz królem, życząc mu szczęśliwej podróży; przystąpił także i pan Michałi jeszcze raz prosił króla usilnie, ujmując jego rękę, ażeby mu raczyłdozwolić wytoczyć swoję sprawę i oczyścić sławę z potwarzy na niegorzuconej. Ale monarcha zmarszczył wysokie czoło, rzucił gniewnewejrzenie swojem ognistem okiem, a wyrwawszy mu porywczo rękę,rzekł mocnym głosem :— Oto macie odpowiedź, panie marszałku nadworny. Odwołujeciesię do naszej sprawiedliwości, ale strzeżcie się ją obudzić, bo niechnam tak Bóg dopomoże i święte Jego słowo, że sprawiedliwość naszaznajdzie winnego i potrafi go ukarać!Tu pan Michał, nie powściągając się, ujął za płaszcz królewski i zawołałgłośno :— Poprzysięgam wam, miłościwy królu, chrońcie się przywodzićmnie do tego, czego moglibyście i sami i ja mógłbym żałować!Ale Zygmunt Jagiełło wyrwał mu płaszcz z ręku, i nie racząc anidać odpowiedzi, wyszedł prędkim krokłem z pokoju.Tymczasem w Wilnie, w dzień Oczyszczenia Panny Maryi, był ja r­mark. My, pan Michał z kilką szlachty i sługami, wyjechaliśmy okołopołudnia na plac, gdzie stały konie na sprzedaż. Tu postrzegliśmyw jednym zakącie rynku żyda, kupca z Brodów, który miał wiele dobrychkoni. Z przodu stał jeden z jego służalców, trzymając za cuglearabskiego, bardzo pięknego rumaka, a tuż obok stał jakiś szlachcici zdawał się oczekiwać na coś. Pan Gliński zawołał Turka Hassana dosiebie, i rozkazał ażeby skoczył do żyda i zapytał, jak drogi jest końi co za niego żąda? Turek przyniósł odpowiedź, że koń tylko cozostał sprzedany marszałkowi wielkiemu Litewskiemu za dwieścieczerwonych złotych. A na to pan Gliński, uśmiechając się z pogardą:— I na cóż tak piękny koń przyda się staremu Zabrzezińskiemu,dla którego i muł jeszcze zanadto jest dobry? Skocz, Turczynie,i ofiaruj żydowi czterysta czerwonych złotych mojem imieniem!Hassan powrócił do kupca i myśmy tam także jechali. SkoroIzraelita, usłyszał o ofiarowanej zapłacie, rzucił bojaźliwem okiem naszlachcica i mówił do niego:— Ci szliszalesz pan szlachcicz, czo wielmosznemu pan Turek powiadał?posfólcze mi jasny pan piednemu kupcu zatargować i ze swoimtargu popuszcicz, bo kogo daje więcej, tego jest kupiec.

118 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wtedy ja nabrałem serca i opowiedziałem mu ową nocną rozmowę; on zaś słuchał mnie z uwagą. I kiedy skończyłem mówić, rzekłdo mnie z uśmiechem:— Wszelako to zuchwały pachołek ten Hassan! Ukarzę ja goprzykładnie! Jednakowoż ma on po części słuszność i wy także, panieLacki; to zapewne musiał mnie ten stary Zabrzeziński, albo teżkto drugi oczernić przed panią Anastazyą; słowem, nie będę już o niejpamiętał, raczej dam baczenie na tych, o których była rzecz w owejrozmowie, którąście słyszeli.Tu postrzegłszy moje zadziwienie, mówił dalej, opierając się poufalena mojem ramieniu:— Wiecie zaprawdę bardzo dobrze, mój zacny panie Kijowski,jak zaufani słudzy zanadto sobie czasem pozwalają; to tóż temu szalonemupsu tureckiemu poselstwa i jazdy do Słucka niebardzo przypadałydo smaku. Upatrzył on, jak powiada, dla mnie inną oblubienicęw swoim guście; jakąś księżniczkę niepospolitej piękności i udarowanąwielkiemi przymiotami umysłu, według jego mniemania, której ojciecjest w rzeczy samej dobrze od króla Zygmunta widziany, i której nazwiskoz czasem ci odkryję. Przy tej okoliczności musi mieć ztąd dlasiebie jakieś zyski, bo już wiem od niejakiegoś czasu, że jest w porozumieniuze sługami tego domu i bardzo był nierad, kiedym jechał doW ęgier, a nie dla nawiedzenia narzeczonej: mówi on także, iże pannajest mi bardzo życzliwa, i że pan Iwan Andrejewicz ojciec, radby chętniejwidział starania moje dzisiaj, aniżeli jutro. Wszelako, jakem jużpowiedział, muszę ja skarcić tego niecnotę, co to ośmiela się wtrącaćw sprawy swojego pana.Tak on mówił, i kiedym mu niektóre okoliczności zarzucał, potrafiłprzewrócić i wykręcić wszystko, co przecież moje uszy słyszały.W kilka godzin potem przyszedł do mnie Turek Hassan, rzucił siędo nóg moich i m ów ił: — Czemu ja tak byłem dla niego niełaskawi oskarżyłem go przed panem, że został surowo ukarany! że terazprzychodzi mnie prosić, abym przebaczył mu, tak jak mu już łaskawypan przebaczył, i abym jego śmiałość przypisał wierności i życzeniom,by jego pan porzucił niestateczne życie i ożenił się nakoniec; bo podobnoz panią Anastazyą wcale nic nie będzie.—Lecz księżna Słuckamiała zaiste słuszność po sobie, b o ja prawdziwie byłem dotknięty ślepotąi nie chciałem widzieć tego, co było przed mojemi oczami.Zabawiliśmy jeszcze w Nowogródku aż do Bożego Narodzeniaroku 1507, a potem powróciliśmy do Wilna. Nie zdawało się jednak,ażeby wstawienie się króla Węgierskiego i Czeskiego było bardzo skuteczne:bo król Zygmunt zawsze był jednostajnym dla pana Michała.I kiedy ten nalegał o rozstrzygnienie zatargów jego z marszałkiemwielkim i oczyszczenie swojej sławy z oskarżenia o zbrodnią majesta­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!