Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

1 1 2 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.Pan Gliński szykownie i udatnym hiszpańskim obyczajem wprowadziłj% w rozmowę: a my usunęliśmy się nieco na stronę, abyśmyim dali czas do mówienia. Wszelako ona odpowiadała mu ciąglekrótko i obojętnie. Wówczas pan Michał ze wszelką przyzwoitościąpoprowadził księżnę Anastazyą do otwartego okna, i mówił coś do niejdługo cichym głosem ale z żywością; kiedy niekiedy w ciągu rozmowykładł rękę na piersiach, jakby coś zapew niając; ja zaś tymczasemuważałem, jako młody Grzegorz figlarnie się uśmiechał. Matka jegosłuchała w milczeniu ze spuszczonemi oczyma; a kiedy książę Michałskończył, i czekając niby odpowiedzi stał przed nią, Anastazya zabrałagłos, i powiedziała dobitnie tak, żeśmy wszyscy słyszeć m ogli:— To coście mnie tu mówili, mości książę, i coście mi nieraz listownieoświadczali, przyjmuję z należną wdzięcznością; wszelako więcejniczego nie możecie się spodziewać!Pan Gliński napomknął kilka wyrazów o przyszłości i nadziei,wszelako ona odpowiedziała:— Przyszłość nie uczyni mnie godniejszą zaszczytu, jaki mi chceciewyświadczyć; a moja nadzieja tu oto jest cała! — mówiła, wskazującna syna. — Ojczym zaś taki, jak pan Michał Gliński, jest naderniebezpiecznym opiekunem dla nieletniego książęcia, posiadającegokraje i ludzi.— Tak tedy gardzicie moją wiarą, zacna pani, i wszelką pomyślnością,jaka i dla was i dla syna waszego wyniknąć może z mojej propozycyi?— odpowiedział pan Michał urażony.Na to pani Anastazya rzekła ze znaczącym uśmiechem:— Zaprawdę, świat uwielbia wiele wysokich przymiotów w kniaziuGlińskim, wszelako pomiędzy temi cnotami nie słyszałam nigdy żadnejwzmianki o wierze. Patrzcie! — mówiła dalej, obróciwszy siędo okna — patrzcie! Ten oto mocny zamek ze swojemi muramii warowniami zbudowany jest na bezpiecznym gruncie wiary; wiarago utrzymuje w jego fundamentach, i utrzymywać będzie, jeśli sięBogu podoba, jeszcze sto i sto lat dłużej. Zaczem wybaczcie mi panie,że was nie mogę na żaden sposób wprowadzić do tego zamku; lękałabymsię bowiem, ażebym nie została burzycielką domu syna mojegoi wnuków, wprowadzając weń burzę, która bezustannie leci ponadziemią, krusząc odwieczne pomniki.— A nie lękacież się także — odpowiedział pan Gliński z wybuchającymgniewem a złośliwym uśmiechem — aby ten wicher, wywarłszyz zewnątrz wściekłość swoję przeciw waszemu zamkowi, nieskruszył jego murów i warowni, któremi tak jesteście dumni?— Wola w tem będzie najwyższego Boga! — odpowiedziałaksiężna krótko i dumnie, a potem rzekła, obracając się do nas wszystkich:— wybaczcie, zacni panowie goście moi, że sami spełnić musi­

HIPO LIT BORATYŃSKI. 1 1 3cie kielich gościnny; bo gospodarzami tego domu są wdowa i n ieletnisierota!To mówiąc, wzięła za rękę syna swojego i opuściła salę.Wypiwszy tedy podany napój, udaliśmy się na dziedziniec, majączaraz siąść na koń, gdy w tern młody kniaź Grzegorz wyszedł na ganekzamkowy i zawołał z góry:— Mości Janie Lacki! Kuzynie J a n ie ! Jedno słowo, jeżeliłaska !Pan Michał rzekł do mnie, abym tam poszedł i dowiedział się, czegożądają. Wszedłem tedy znowu do zamku, a tymczasem pan Glińskii drudzy odjechali swoją drogą. Dwornik zasię zaprowadził mniedo pokoju księżnej, która wyszła na moje spotkanie, podała rękę i takmówiła:— Darujcie mi, mości kuzynie Lacki, że was jeszcze raz trudziłam;ale mam wam jeszcze kilka wyrazów powiedzieć.Wówczas ja rozumiałem, że to co się stało, było tylko skutkiemniewieściej wstydliwości i dumy, i że pani Anastazya za pośrednictwemmojem chce to załagodzić; zacząłem jej tedy wiele opowiadać o wysokichprzymiotach kniazia Glińskiego, o szlachetnym obyczaju, bogactwiei potędze, i nie ukrywałem, ile się dziwię, że taką dała mu odpowiedź,mniemając, że niedobrze sobie postąpiła ze względu na siebie,ze względu na syna, na kraj i ludzi, odmawiając ręki tak uprzejmemui walecznemu panu. Ale pani Anastazya Symeonowa przerwała mii rzekła:— O tem, szanowny kuzynie, nie masz tu wcale mowy i być nawetnie może. Już oddawna uczyniłam mocne postanowienie nie miećdrugiego męża po śmierci pana Symeona, któremu Pan Bóg niech raczydać wieczny odpoczynek,—żadnych innych dzieci nad mego syna,—żadnego innego życzenia i dumy, jedno tę, abym względem syna mojegoi jego dobrych poddanych w Słucku i Kopylu spełniła powinnościjako matka i wierna opiekunka, ile to może zdziałać kobietai opuszczona wdowa. Kazałam ja was, mości Janie, prosić do siebie,chcąc wam mówić nie o sobie, ale o was. W miejscu namawianiamnie do związków z tym Glińskim, dalekobyście lepiej uczynili, ażebyściesami wzięli radę i rozważyli, do czego wasze związki z nim doprowadzićmogą? Darujcie mi i nie zachmurzajcie tak waszego czoła;wszakże krewnej i przyjaciółce wyraz życzliwości przystoi. I jakżemogliści od dwóch lat już zostawać przy tym człowieku i nie postrzegać,że ścieżki, któremi chodzi, nie są prawenń? Przystoiż-li to naszlachcica i magnata, aby nadużywać słabości i ułom ności. Jana Olbrachtai Aleksandra, różnić ich ze szlachtą i narodem? Czyż to chwalebnie,ażeby pomiędzy wielkim księciem Litewskim, obranym królemPolskim, który obyczajem ojców powinien być połączony z rycerstwemlkouik o w sk i; H ipolit B o raty u sk i.S

HIPO LIT BORATYŃSKI. 1 1 3cie kielich gościnny; bo gospodarzami tego domu są wdowa i n ieletnisierota!To mówiąc, wzięła za rękę syna swojego i opuściła salę.Wypiwszy tedy podany napój, udaliśmy się na dziedziniec, majączaraz siąść na koń, gdy w tern młody kniaź Grzegorz wyszedł na ganekzamkowy i zawołał z góry:— Mości Janie Lacki! Kuzynie J a n ie ! Jedno słowo, jeżeliłaska !Pan Michał rzekł do mnie, abym tam poszedł i dowiedział się, czegożądają. Wszedłem tedy znowu do zamku, a tymczasem pan Glińskii drudzy odjechali swoją drogą. Dwornik zasię zaprowadził mniedo pokoju księżnej, która wyszła na moje spotkanie, podała rękę i takmówiła:— Darujcie mi, mości kuzynie Lacki, że was jeszcze raz trudziłam;ale mam wam jeszcze kilka wyrazów powiedzieć.Wówczas ja rozumiałem, że to co się stało, było tylko skutkiemniewieściej wstydliwości i dumy, i że pani Anastazya za pośrednictwemmojem chce to załagodzić; zacząłem jej tedy wiele opowiadać o wysokichprzymiotach kniazia Glińskiego, o szlachetnym obyczaju, bogactwiei potędze, i nie ukrywałem, ile się dziwię, że taką dała mu odpowiedź,mniemając, że niedobrze sobie postąpiła ze względu na siebie,ze względu na syna, na kraj i ludzi, odmawiając ręki tak uprzejmemui walecznemu panu. Ale pani Anastazya Symeonowa przerwała mii rzekła:— O tem, szanowny kuzynie, nie masz tu wcale mowy i być nawetnie może. Już oddawna uczyniłam mocne postanowienie nie miećdrugiego męża po śmierci pana Symeona, któremu Pan Bóg niech raczydać wieczny odpoczynek,—żadnych innych dzieci nad mego syna,—żadnego innego życzenia i dumy, jedno tę, abym względem syna mojegoi jego dobrych poddanych w Słucku i Kopylu spełniła powinnościjako matka i wierna opiekunka, ile to może zdziałać kobietai opuszczona wdowa. Kazałam ja was, mości Janie, prosić do siebie,chcąc wam mówić nie o sobie, ale o was. W miejscu namawianiamnie do związków z tym Glińskim, dalekobyście lepiej uczynili, ażebyściesami wzięli radę i rozważyli, do czego wasze związki z nim doprowadzićmogą? Darujcie mi i nie zachmurzajcie tak waszego czoła;wszakże krewnej i przyjaciółce wyraz życzliwości przystoi. I jakżemogliści od dwóch lat już zostawać przy tym człowieku i nie postrzegać,że ścieżki, któremi chodzi, nie są prawenń? Przystoiż-li to naszlachcica i magnata, aby nadużywać słabości i ułom ności. Jana Olbrachtai Aleksandra, różnić ich ze szlachtą i narodem? Czyż to chwalebnie,ażeby pomiędzy wielkim księciem Litewskim, obranym królemPolskim, który obyczajem ojców powinien być połączony z rycerstwemlkouik o w sk i; H ipolit B o raty u sk i.S

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!