powrót do przeszłości pokojowe pole ćwiczeńżołnierze się szkolili. Na kursie młodszych oficerówpiechoty ćwiczono obronę na stanowiskuprowizorycznie umocnionym, przeciwnatarcie,oderwanie do nieprzyjaciela w ogniu, walkęw lesie i walkę o most. 27 Pułk Artylerii Pieszejw czasie swoich manewrów sprawdzał przyrządyoptyczno-miernicze, pomiary topograficznei celność strzelania. Członkowie Związku PodoficerówRezerwy Ziem Zachodnich przeprowadzilinatomiast dwudniowe manewry obejmująceakcję bojową lotnych oddziałów wywiadowczych.Wszystko po to, aby sprostać zadaniustałego utrzymania byłychwojskowych na poziomie wymaganejsprawności.Nie tylko kondycji fizycznej,lecz także, jak podkreślał korespondentwojskowej gazety,znacznej inteligencji żołnierzawymagał natomiast atak nawzgórze, który był częścią podkrakowskichmanewrów w maju1923 roku. Brały w nich udziałdwa bataliony 20 Pułku Piechotyi dwie baterie artylerii 6 PułkuArtylerii Pieszej. Oddziały grupyczerwonej zajęły wzgórze275, które zostało opasane kordonemobrońców rozmieszczonych w ten sposób,aby atakujący dostać się musiał w krzyżowyogień. Mimo to żołnierze niebiescy podsuwalisię pod linię nieprzyjacielską tak sprawnie,że obserwatorzy przeciwników tracili ich z polawidzenia.„Nagle na horyzont wypływa samolot, przelatujenad linją nieprzyjacielską, szkicuje jąa gotowy szkic zrzuca na własna linję, która jużteraz wie, z której strony i w jakiej sile zbliża sięniebezpieczeństwo”, relacjonował dziennikarzPOLSKI ZBROJNEJ. Mimo to niebieskie leweskrzydło posuwa się na wzgórze, gdzie zaczynasię coraz bardziej gorączkowo prowadzić ogień.„Wreszcie atakujący są tak blisko, że bagnetrozstrzygnąć musi o zwycięstwie. Z ziemi podrywasię linja i z okrzykiem «hura» zalewa okopyobrońców. Po chwili słychać trąbkę. Koniecmanewrów”.AstronomiA i dewiAcjAW maju 1928 roku gazeta donosiła natomiasto wypłynięciu w morze szkolnego szkunera„Iskra” z młodszym kursem OficerskiejSzkoły Marynarki Wojennej. „Podchorążowiemają w trakcie rejsu poznać właściwości służbyna okręcie, wydoskonalić się w pracachz zakresu nawigacji, astronomji nautycznejoraz nauk pokrewnych, na przykład dewjacji,przygotować się do wykonywania obowiązkówoficera”. Rejs przez Bałtyk, Morze Północne,Atlantyk i Morze Śródziemne potrwałdo października.Plac ćwiczebnyjest potrzebny,bo jest on duchemnowoczesnegowychowaniai wyszkoleniażołnierzaĆwiczyli też lotnicy. W połowie maja 1925roku zorganizowano drugi lot okrężny samolotówwojskowych. O piątej rano wystartowałosześć maszyn z Warszawy i po cztery z Krakowai Torunia, które odbyły drogę Warszawa–Kraków–Poznań–Toruń. „Najlepszy lot zostałosiągnięty w 6 godzin 8 minut przez generałabrygady pilota Włodzimierza Zagórskiego,szefa Departamentu IV Żeglugi PowietrznejMinisterstwa Spraw Wojskowych. Niestetyw trakcie przelotu jeden aparat doznał poważniejszegouszkodzenia, załoga jednak wyszłaz tego bez szwanku”.ostrestrzelAnieSzczęśliwie skończyło siętakże awaryjne lądowanienad brzegami Niemna samolotuz <strong>11</strong> Pułku Myśliwskiegostacjonującego w Lidzie.„Z powodu przerwaniapracy silnika samolot osiadłna nierównem miejscu, przewracającsię, łamiąc sobieskrzydła i następnie roztrzaskująccały kadłub”. Mimotak katastroficznego opisupilot maszyny porucznik Płonowski nie odniósłw wypadku żadnych obrażeń.W trakcie ćwiczeń zdarzały się też inne, bardziejtragiczne wypadki. W Ławicy w Poznaniuw czerwcu 1934 roku przy szarży szwadronu7 Pułku Strzelców Konnych jeden z koni nabiłsię na bagnet na karabinie żołnierza z 58 PułkuPiechoty. „Konia musiano dobić, jeździec jestpoważnie ranny”. Kilka miesięcy wcześniejw trakcie ćwiczeń w 8 Pułku Strzelców Konnychw Chełmnie w chwili, gdy wachmistrzWasilewski podnosił granat ręczny, aby nimrzucić, ten eksplodował.„Wachmistrzowi urwało rękę prawą, lżej zaśranni zostali porucznik Szczerbik i plutonowyMaślankowski”. Rok później we WłodzimierzuWołyńskim w czasie ćwiczeń w ostrymstrzelaniu z armat w Szkole PodchorążychRezerwy Artylerii z niewiadomych przyczy<strong>nr</strong>ozerwało się natomiast jedno działo. „Znajdującyprzy obsłudze dwaj podchorążowieponieśli śmierć na miejscu. Dochodzeniew toku”.Prasa chętnie pisała o ćwiczeniach i ochoczodonosiła o wypadkach, jednak najwięcej emocjiwzbudziły pierwsze duże manewry naszej armiiw 1925 roku. „Armja polska, która na początkupowstania w 1918 roku musiała przezdwa lata zdawać egzamin swej sprawności i bitnościna polu prawdziwej walki, nie miała jeszczemanewrów w wielkim stylu, aby wykazaćsię gotowością bojową na próbnem pokojowempolu ćwiczeń. Odbędą się one w roku bieżącemmniej więcej po żniwach”, zapowiadano w majuna łamach wojskowego pisma.Pierwszą częścią manewrów o charakterzekawaleryjskim kierował generał broni TadeuszRozwadowski, generalny inspektor kawalerii.Trzydniowe ćwiczenia na Wołyniu rozpocząłatak czerwonych od Dubna na Brody. Grupagenerała dywizji Juliusza Rómmla, dowódcy1 Dywizji Kawalerii w Białymstoku, osiągnęłalinię rzeki Płaszówki. „Pod wieczór drugabrygada czerwona stoczyła ciężką walkę, poktórej w skutek szarży 9 Pułku Ułanów musiałasię cofnąć. Dzisiaj o świcie niebiescy będąjuż w stanie wprowadzić do boju 5 DywizjęPiechoty. Czerwoni są wyczerpani. Gościezagraniczni są zachwyceni sprawnością naszychwojsk”, brzmiał telegram porucznikaMarka Lepeckiego, korespondenta POLSKIZBROJNEJ.Po trzech dniach ćwiczeń politycy, dziennikarzei część dowódców przenieśli się na Pomorze,gdzie w rejonie Torunia pod kierunkiemgenerała dywizji Leonarda Skierskiego, inspektoraArmii numer III w Toruniu, ćwiczyłylotnictwo, piechota, jazda i artyleria. Tym razemniebieska grupa operacyjna otrzymała zadanieutrzymania w swoim ręku przeprawy naWiśle i zapewnienia przyszłych działań ofensywnychwłasnej armii.PełzAjący wrogowieManewry zrobiły na dziennikarzach, takżecywilnych, ogromne wrażenie. „Bitwa była imponująca.Jak potworne jakieś mityczne jastrzębiespadały z niezmierzonych wyżyn bojowesamoloty i uderzały na pełzającego na ziemiwroga”, pisano w „Warszawiance”. „Zdumiewaobfitość środków natarcia i obrony oraz brawurowaakcja lotników”, dodawał „Kurjer Warszawski”.„Szwadron 20 Pułku Ułanów zaatakowałwzgórze. Wspaniały to był widok – tasetka jeźdźców z pochylonymi lancami, z błyszczącymiw słońcu szablami. Coś jakby Samosierralub Stoczek”, wtórował im „Czas”. Pochwałyzebrała też piechota: „Elastyczna leczwytrzymała, połączona ze spokojem i pewnościąsiebie, wyszkolona według metod najnowszychłączy zalety bojowe żołnierza pruskiegoi rosyjskiego, przy zastosowaniu szerokiemzdobyczy nauki wojennej francuskiej”.Zdaniem prasy manewry wykazały wartośćwojska polskiego opartą na silnej organizacjio wysokim poziomie wyszkolenia i sprawnościbojowej. „Wiemy wszyscy, że mając złychi podstępnych sąsiadów, musimy być w nieustannympogotowiu, aby odeprzeć wszelki zamachna naszą całość terytorialną”, apelowałredaktor Roman Jaworski z „Kurjera Porannego”.„Dlatego mimo najdalej posuniętejoszczędności wydatek na masowe ćwiczeniawojenne podczas pokoju jest konieczny”. •72 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>
strefa sportustrefa sportustrefa sportuAndrzejFąFArADziadek, cezar i pepsiZa komuny stadion Legii nie mógł nosićimienia marszałka PIŁSUDSKIEGO.Teraz w zasadzie mógłby, ale nazywa się Pepsi Arena.Po raz pierwszy w życiu byłemna stadionie przy ulicyŁazienkowskiej w sprawieniezwiązanej ze sportem.Redakcja POLSKI ZBROJ-NEJ zorganizowała w bocznej nawiesłynnego warszawskiego obiektu uroczystośćwręczenia swoich corocznychnagród zwanych Buzdyganami. Trzy dniprzed Oscarami – bardzo sprytnie. Oczycałego świata skierowane na nas, mimonieobecności Angeliny Jolie i RobertaWięckiewicza.Żaden sportowiec naszej nagrody nie dostał,choć wojsko ma w swoich szeregachkilku najprawdziwszych asów. Nawet starszyszeregowy Paweł Wojciechowski,mistrz świata w skoku o tyczce, nie dał bidularady. Ale młody jest, niech kombinujedalej. W tym roku może na przykład zdobyćzłoty medal olimpijski i ewentualnie pobić rekord świata. A my sięwtedy zastanowimy.Gdyby nie ta nasza buzdyganowa uroczystość, stadion nie miałbynic wspólnego z wojskiem. Gra na nim Legia, dziś klub cywilny,choć kibice w swoim bogatym repertuarze zawodzenia wciążużywają słynnego skrótu cewukaes (Centralny Wojskowy KlubSportowy).Przed wojną pełna nazwa obiektu brzmiała Stadion Wojska Polskiegoimienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Za komuny Dziadeknie wytrzymał próby czasu i wypadł z nazwy. Wojsko zaś jakoś sięzachowało i aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na pomysł, by dodaćdo stadionowego szyldu przymiotnik „ludowy”. Dopiero za kapitalizmumundurowi też zostali „odstrzeleni”. Stoi więc dziś przy Łazienkowskiejpiękna Pepsi Arena i nie ma co narzekać, bo mogłobyć gorzej. Przetarg na nazwę mogły przecież wygrać chrupki alboklej do protez zębowych.Komuna nie mogła strawić nie tylko marszałka Piłsudskiegow nazwie stadionu. Nie mogła też znieść nazwy Legia, któraw oczywisty sposób kojarzyła się z Legionami. A kojarzyć się musiała,bo taka była przecież historia wojskowego klubu, który w kwietniu1916 roku założyli żołnierze Legionów właśnie. Tymczasem w księdzewydanej w 1966 roku z okazji 50-lecia klubu można przeczytać:„Zgłaszano różne propozycje nazwy, ale były one odrzucane przezzebranych. Wreszcie plutonowy Stanisław Mielech wystąpił z propozycją,aby nowemu klubowi nadać nazwę Legia. Uzasadnił to tym,że to legie Cesarstwa Rzymskiego walczące w Anglii nauczyły ówczesnychjej mieszkańców gry w harpastum, która po udoskonaleniudała współczesną piłkę nożną. To powołanie się na tak odległe tradycje– śmiała myśl o tym, że tak jak legia rzymska była prapionierempiłki nożnej, tak drużyna sportowa Legia będzie jej pionierem w WojskuPolskim – zyskało uznanie obecnych. Wniosek Mielecha popartyprzez chorążego Zygmunta Wasseraba przeszedł większościągłosów”.Co ciekawe, gdy ukazała się wspomniana księga pamiątkowa,Stanisław Mielech już od prawie czterech lat nie żył. Można mu byłoprzypisać każdy, choćby najbardziej niedorzeczny pomysł. Za życiaMielech nigdy nic takiego nie mówił ani nie pisał. Był żołnierzemLegionów, wybitnym działaczem piłkarskim,znanym dziennikarzem. Kierowałdziałem sportowym „Życia Warszawy”. Zastąpiłgo na tym stanowisku wybitny dziennikarzStefan Sieniarski, który był też moimpierwszym szefem. Wiele razy nawiązywałw rozmaitych opowieściach do rzymskichkonotacji warszawskiej Legii. Gdy o tymwspominał, zawsze skręcał się ze śmiechu.Ale napisać o bzdurach włożonych w ustaMielecha nie mógł. Takie były czasy.Komuniści nie poszli jednak na całośći nie nadali stadionowi Wojska Polskiegoimienia Juliusza Cezara, który w 55. rokuprzed narodzeniem Chrystusa odwiedziłBrytanię i być może przyglądał się grzew harpastum. Za to kapitaliści żadnych zahamowańnie mieli i dlatego mamy na ŁazienkowskiejPepsi Arenę.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>73