RAtownictwo PoMoc Pod wiRnikieMkilometrów od miejsca bazowania, a w przypadkumniejszego Mi-2 – 100 kilometrów.3 GPR na szczęście rzadko wykonuje zadaniabojowe. W 20<strong>11</strong> roku grupa dwukrotniemiała podniesiony stopień gotowości do lotu– z dwójki na jedynkę (5 minut na start). Ostateczniejednak zespół nie poleciał na akcję.„O tym, czy wystartujemy, decyduje CentrumOperacji Powietrznych i Centrum RatownictwaLotniczego”, wyjaśnia kapitanJastrzębski. „To oni dysponują wszystkimigrupami poszukiwawczo-ratowniczymi SiłPowietrznych i Marynarki Wojennej”.Pierwsze wezwanie dostali po tym, gdyw okolicach Katowic tuż przed pasem startowymrozbił się mały samolot, któremu skończyłosię paliwo. W katastrofie zginęła całazałoga. W drugim przypadku 3 GPR szykowałasię do pomocy pasażerom małego samolotudyspozycyjnego, który zawisł nadrzewie. W obu sytuacjach interwencja3 GPR została ostatecznie odwołana zewzględu na złą pogodę: mgłę lub silny wiatr.Ostatni raz wyruszyli do akcji w 2008 roku,kiedy w górach rozbił się An-2 lecącyz Bielska do Wrocławia. Zespół wówczaswystartował, ale piloci antka, choć byli mocnopoturbowani, poinformowali GPR, żenadjeżdża pomoc na kołach, więc śmigłowiecnie będzie potrzebny.„Trzeba się cieszyć, że małojest takich akcji”, podsumowujezastępcadowódcy3 GPR. „Świadczy to o tym, że w Polsce mamyświetnych pilotów i dobry sprzęt. Życzyłbymsobie i moim ludziom, żebyśmy nigdy nie musielilecieć na prawdziwą akcję. Rozbity statekpowietrzny i ranni bądź martwi członkowie załogito chyba najgorszy widok dla pilota”.Brak możliwości uczestniczenia w rzeczywistychakcjach poszukiwawczo-ratunkowychrekompensowany jest godzinami szkoleń.W 20<strong>11</strong> roku załogi 3 GPR po raz pierwszytrenowały na symulatorze z czeskiej Orawie.Wcześniej grupa korzystała z podobnego,ale wysłużonego już urządzenia w LeźnicyWielkiej.PodPatrując toPrŻołnierze z 3 GPR ze sporym zainteresowaniemprzyjęli możliwość szkolenia na symulatorzew Czechach. Zgodnie z założeniamikażda z załóg (dwóch pilotów i technik)powinna uczestniczyć w takich treningachprzynajmniej raz w roku. Ludzie uczą sięwówczas odpowiednich zachowań w trudnychwarunkach, trenują loty w górzystym terenieoraz czynności związane z ratownictwem.Do najtrudniejszych scenariuszy ćwiczonychw Ostrawie należało między innymioderwanie się śmigła ogonowego w trakcielotu w chmurach. „W takiej sytuacji załogazwykle nie wie, co się dzieje z maszyną,a musi się ratować”, opowiada technik pokładowystarszy chorąży Mariusz Szewczyk.Do dyspozycji Polaków są w Czechach takżeinstruktorzy, którzy omawiają ich pracę i pomagająkorygować błędy.c o M M e n tPiotrBieżońsKiNasze zadania są identyczne jak pozostałychdwóch grup poszukiwawczo-ratowniczych.Priorytetem jest lokalizacja rozbitego statku powietrznego,udzielenie pomocy poszkodowanym,powiadomienie i naprowadzenie innych służb namiejsce katastrofy. W 2 GPR zatrudnionych jestkilkadziesiąt osób: kilkunastu pilotów, ratownicymedyczni i personel naziemny. Swoje zadania wykonujemyna śmigłowcach W-3 i mi-2. W akcjachbierzemy udział sporadycznie, ponieważ na szczęściemało jest wypadków lotniczych. A jak już dostaniemywezwanie, to po to, aby odnaleźć małecywilne samoloty, które tracą orientację w powietrzu.Dwa lata z kolei zabezpieczaliśmy równieżpokazy Air Show w Radomiu, a raz poszukiwaliśmyśmigłowca Straży Granicznej. Nasze załogiszkolimy w Polsce, między innymi na symulatorzeKlaudia, a także na różnego rodzaju kursach teoretycznychi praktycznych.major pilot PiOTR BiEżOńSKijest dowódcą 2 GrupyPoszukiwawczo-Ratowniczej.Niedawno 3 GPR nawiązała współpracęz Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym.Żołnierze i ratownicy razem biorąudział w akcjach w różnych miejscach południowejPolski, najczęściej w okolicach Zakopanego.Podczas szkoleń korzystają z przygodnychlądowisk, „siadają” też na oznako-28 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>SAR MeetPersonel grup poszukiwawczoratowniczychbierze udziałw spotkaniach SAR Meet, na którychwspólnie z członkami podobnycheuropejskich zespołów wymieniają siędoświadczeniami, trenują w powietrzui na ziemi. W 2010 roku tego rodzajuspotkanie zostało zorganizowanew Belgii. W <strong>2012</strong> roku SAR Meetodbędzie się w Hiszpanii.Ratowniczatrójka1 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza w Świdwiniepowstała w 2008 roku nabazie 2 Eskadry LotnictwaTransportowo-Łącznikowegow Bydgoszczy. Zeszłorocznynalot to blisko 800 godzin.Jednostką dowodzi major pilotLech Domański.2 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza w MińskuMazowieckim rozpoczęładziałalność w styczniu2009 roku. Bazą do jejsformowania była GrupaPoszukiwawczo-Ratowniczaz 2 Eskadry LotnictwaTransportowo-Łącznikowegow Bydgoszczy. Zeszłorocznynalot – nieco ponadtysiąc godzin. Dowódcąjest major pilot Piotr Bieżoński.3 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza rozpoczęładziałalność w styczniu2009 roku. Powstałana bazie likwidowanej GrupyPoszukiwawczo-Ratowniczejfunkcjonującejw 3 Eskadrze LotnictwaTransportowo-Łącznikowego.Zeszłoroczny nalot tookoło <strong>11</strong>00 godzin. Dowódcąjest major pilotGrzegorz Kołodziejczyk.
wanych miejscach przyszpitalnych w Zakopanemi na terenie kilku krakowskich placówekmedycznych.„Podtrzymujemy nawyki. Każdy pilot mawykonać minimum dziesięć akcji ratowniczychw roku, z czego jedna jest kontrolowana i oceniana”,mówi kapitan Jastrzębski. Jeden z pilotówporucznik Sylwester Kanadys wyjaśnia,że specjalnie do treningów opracowywane sąscenariusze akcji ratunkowych. „Na trasie naszegoprzelotu wystawiamy rozbitka, który mawłączoną radiostację. Załoga musi go odnaleźći wykonać wszystkie czynności zgodnie z instrukcjąratowania i poszukiwania”.Niestety, ze względu na ograniczeniasprzętowe od pewnego czasu na pokładzieśmigłowców Mi-8 nie wolno korzystać z wyciągarki,co oznacza, że w czasie akcji ratunkowychnie można wypuszczać na linach zapiętychw uprzęże ratowników i lekarzy. Podjęcierannego odbywa się jedynie po wylądowaniu.Na razie nie wiadomo, kiedy ten problemzostanie rozwiązany. Piloci i technicymają nadzieję, że nastąpi to do końca resursuśmigłowców, który w przypadku Mi-8 przedłużonodo 2018 roku.dyżury bez nudyNa wojskowej części lotniska w Balicachcodziennie czeka w gotowości śmigłowiecLotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicysą wzywani do różnego rodzaju wypadkówi mają bardzo dużo pracy. Załogi GPRprzyznają, że chciałyby włączyć się w częśćzadań wykonywanych przez LPR.„Nie nudzimy się na dyżurach. Prawda jestjednak taka, że moglibyśmy być lepiej wykorzystani.Dodatkowo my dyżur trzymamyprzez całą dobę, a LPR lata tylko w dzień”,mówi jeden z pilotów. „A gdyby tak co dziesiątaakcja LPR przypadała nam?”, zastanawiasię drugi.Jest w tym trochę racji.Po pierwsze, 3 GPR dysponuje dużymśmigłowcem, który jednorazowo może zabraćtrzech rannych na noszach i kilku lżejrannych w pozycji siedzącej.Po drugie, członkowie grupy jako ratownicylotniczy mogliby pracować nocą.Po trzecie, dla żołnierzy byłoby to cennedoświadczenie, a pacjenci i poszkodowanimieliby zapewnioną całodobową opiekę.Nie jest to jednak takie proste. „Te służbydziałają w zupełnie innych wymiarach. LPRpracuje niczym latająca karetka, a istnienieGPR warunkują międzynarodowe umowy,które zobowiązują nas do utrzymywania służbyratownictwa lotniczego SAR na tereniePolski”, wskazuje kapitan WłodzimierzBaran, rzecznik prasowy 3 Skrzydła LotnictwaTransportowego, i dodaje: „Na pewnobyłoby to ważne doświadczenie, jeśli mówimyo udzielaniu pierwszej pomocy. Ale totylko część działalności GPR. Załogi musząnajpierw znaleźć rozbity statek, a dopierow drugiej kolejności zabezpieczają miejscezdarzenia, udzielają pomocy poszkodowanymi transportują ich do szpitali”. •Start i lądowaniew przygodnymterenie, zwłaszczazimą, to dla załogidobry sprawdzianumiejętności.FOT. mAgdALeNA KOwALSKA-SeNdeKPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>29