12.07.2015 Views

Polska Zbrojna nr 11/2012

Polska Zbrojna nr 11/2012

Polska Zbrojna nr 11/2012

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

2 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


FOT. STudiO iwONA/iSwpoznań 20<strong>11</strong>Zbrodnie wojenne popełniają tylko nasi wrogowie.Plując na żołnierski gróbideoloMarek SarjuSz-WolSkiJeżeli chcemy rozumieć otaczający nasświat, musimy go widzieć jako całość, a niejedynie jako fragment dostrzegalny z naszegopunktu widzenia”. To spostrzeżenie TizianoTerzaniego z jego „Listów przeciwko wojnie”trudno uznać za zuchwale odkrywcze. A jednaknasz fundament aksjologiczny uporczywie każeusprawiedliwiać swoich, a wskazywać winnychwokół. Najczęściej zresztą w najbliższym otoczeniu.Mało nas wszak zaprzątają irlandzkie dylematy,opisane choćby przez weterana RobertaWiddersa w książce „Plując na żołnierski grób”.Był on jednym z pięciu tysięcy irlandzkichochotników w brytyjskiej armii uznanych przezrząd w Dublinie (który złożył III Rzeszy kondolencjepo samobójstwie Hitlera) za dezerterówi poddanych po wojnie represjom. Nucąc „Kochamcię jak Irlandię”, nie poddajemy wiwisekcjiostatniego adresu Alana Shattera, ministrasprawiedliwości i obrony, skierowanego do Żydów:„Nasza neutralność okazała się moralnymbankructwem”.Kiedy jedni porywają się na zdzieranie masek,inni konsekwentnie budują apokryfy, które pozostawiąkolejnym pokoleniom. Frank Wuterich,sierżant marines, wydał w Iraku dobrze znanyz historii rozkaz: „Najpierw strzelajcie, a potemzadawajcie pytania”. Podkomendni zamordowaliwięc 24 cywilów; dzieci, kobiety i starców. Groziłymu 152 lata więzienia za zbrodnię wojenną,ale skończyło się na degradacji po tym, jak przyznałsię do zaniedbań podczas służby („negligentdereliction of duty”). Terzani, zmarły w 2004roku reporter z Florencji, polemizując z esejemOriany Fallaci „Wściekłość i duma”, wołał: „Jeżelinaprawdę wierzymy w nienaruszalność życia,musimy uznać nienaruszalność życia wszystkich!”.Bo w takich werdyktach, jak w przypadkuFranka Wutericha, umierają najlepsza częśćludzkiego umysłu – rozsądek, oraz najlepszaczęść serca – empatia.„Wyobraźcie sobie tysiące obcych żołnierzypatrolujących amerykańskie miasta, by zapewnićnam bezpieczeństwo i promować demokrację.Wyobraźcie sobie, że zabijają kobiety i dzieci,walczących w obronie ziemi i suwerenności Amerykanównazywają terrorystami, a wydaje im się,że jeżeli zastrzelą wystarczająco dużo tubylców,to problem ruchu oporu zniknie”. To słowa RonaPaula, kandydata na prezydenta USA, które tamtejszyestablishment przyjął z konsternacją. A zatemnależy uznać, że obie furie są powiązane.„Desperacja talibów to nie tylko efekt prania mózgówdokonywanego w szkołach koranicznych.W znacznej mierze bierze się ona z poczucia klęskii niemocy, z upokorzenia muzułmańskiej cywilizacjiprzez arogancki Zachód”, odwołajmysię znów do Tiziana Terzaniego, który wszelakozastrzega, że nie oznacza to, iż mamy mylićofiary z katami.A jeśli ktoś jest i ofiarą, i katem? SierżantFrank Wuterich spuścił psy wojny w Al-Hadisiepo tym, jak w wyniku wybuchu miny zginąłjeden z marines. He<strong>nr</strong>yk Pawelec, świętokrzyskipartyzant dwukrotnie odznaczony Virtuti Militari,za mordowanie ukrywających się („w poczuciuklęski i niemocy”) Żydów nazwał swego byłegodowódcę Barabasza zbrodniarzem. Sprawastanęła na forum publicznym w latach pięćdziesiątych,kiedy hrabina Zofia Mycielska oskarżyłaBarabasza o napad na jej dwór i zabicie ukrywającegosię Żyda. Historycy potwierdzili toi wiele innych morderstw. Zresztą Barabasz byłsądzony za swe czyny i skazany na siedem latwięzienia. Było to jednak apogeum stalinowskiegoterroru, więc w niepodległej RP został uznanyza niewinnego. I nie ma znaczenia, że kapitanBolesław Jackiewicz, cichociemny, dawał świadectwo,że dopilnowałby postawienia Barabaszaprzed prawdziwie niezawisłym sądem.Barabasz był później ulubieńcem MieczysławaMoczara, a He<strong>nr</strong>yk Pawelec został usunięty zeŚwiatowego Związku Żołnierzy AK. „Decyzjamoże być tylko jedna”, mówił w trakcie tajnegoprocesu Andrzej Jankowski, przewodniczącysądu koleżeńskiego, który urodził się długo powojnie. Uznajmy zatem, że on lepiej niż uczestnicywydarzeń wie, jak powinna wyglądać przeszłość.Nasi bohaterowie nie mogą przecież popełniaćzbrodni.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>3


Bogusław PolitowskiSyndromwojnyjacek PotockiŚrodek Azjiw ceniestrona24O żołnierzach, którzy przed końcemzmiany PKW wracają do krajustronaKto jest najważniejszymrozgrywającym w tym regionie?49FOT. ADAm ROiK/cOmBAT cAmeRA DOSZarmia13 | Włodzimierz Kaleta Bój się WOG-aSprawdziliśmy, jak przebiega reforma logistyki.20 | BoguSłaW PolitoWSKi Trzecia siłarozmowa z generałem brygady Piotrem PataloNgiemo zmianach w Wojskach Specjalnych i zaangażowaniuw afganistanie24 | BoguSłaW PolitoWSKi Syndrom wojnyo żołnierzach, którzy przed końcem zmiany PKWwracają do kraju.27 | magdaleNa KoWalSKa-SeNdeK Pomoc pod wirnikiemdyżur w grupie poszukiwawczo-ratowniczej,najmniejszej jednostce Sił Powietrznych30 | KrzySztof PłaWSKi Wyścig z ajdikiemSzkolenie żołnierzy z 2 mazowieckiego Pułku Saperów32 | Piotr BerNaBiuK Rotacja na życzenieCo się dzieje, kiedy żołnierz wyczerpie swoje możliwości?militaria33 | tadeuSz WróBel Reforma admirałaPomysł włoskiego ministra obrony giamPaola di Paolina oszczędności w tamtejszej armii36 | PaWeł HeNSKi czas drugiej młodościBombowiec B-1B jako platforma do działańkonwencjonalnychfotorePortaż40 | Symboliczne trofeumWyróżnienia PolSKi zBroJNeJ rozdane!BezPieCzeŃStWo49 | JaCeK PotoCKi Środek Azji w cenieKto jest najważniejszym rozgrywającym w tym regionie?54 | Piotr WołeJKo Wróg e-atakujeCyberprzestrzeń stała się nowym teatrem wojennym.58 | tadeuSz WróBel Piekielny róginterwencja wojskowa w Somalii przyniesie więcejkorzyści czy problemów?60 | aNdrzeJ JoNaS Arsenał dyplomatycznyo zachwianej wszechwładzy łuKaSzeNKiWoJNy i PoKoJe61 | BartoSz zaKrzeWSKi Droga pod ścianę śmierciBarwne losy mariaNa oCetKieWiCza66 | maCieJ SzoPa Serbskie przedmurzedzięki bitwie na Kosowym Polu Serbowie na kilkadziesiątlat częściowo obronili swoją niepodległość.HoryzoNty69 | aNNa dąBroWSKa Pokojowe pole ćwiczeńz archiwum PolSKi zBroJNeJ.Jak ćwiczyło wojsko w ii rzeczypospolitej?73 | aNdrzeJ fąfara Dziadek, cezar i pepsiStadion legii, czyli od marszałka PiłSudSKiegodo Pepsi arena82 | mariuSz JaNiCKi Nie ma byłych żołnierzyNie jest łatwo pełnić wojskową służbęw coraz bardziej cywilnym otoczeniu.4 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


FOT. ARTuR ZAKRZewSKi/dPi mONŚmigłowce i podwyżka„Głównym zadaniem szefa MON jestracjonalizacja wydatków w armii”,poinformował premier Donald Tuskpo spotkaniu z ministrem obrony.Było to kolejne z cyklu spotkań zorganizowanychw związku z przeglądemresortów po stu dniach rządu.„Pracuję nad konsolidacją dowodzeniaw wojsku na szczeblu centralnym,co powinno przynieść znacznielepszą jakość dowodzenia i znacząceoszczędności”, mówił ministerTomasz Siemoniak 24 lutego <strong>2012</strong>roku na konferencji prasowej po spotkaniu.Minister zwrócił uwagę, że ze142 stanowisk generalskich zlikwidowanojuż 16, a liczba generałówzmniejszyła się ze <strong>11</strong>0 do 103. „Jestto realizacja filozofii, by to wszystko,co nie jest wprost związane z liniowymisiłami zbrojnymi, redukować”.Mówiąc o planach modernizacyjnychdla wojska w <strong>2012</strong> roku, szef MONwymienił przetarg na śmigłowce wie-Ślązak do likwidacjiProgram korwety Gawron nie będzie kontynuowany.Taką informację przekazał 24 lutego<strong>2012</strong> roku na konferencjiprasowej premier Donald Tusk. Powiedział,że jednym z działań mającychna celu wzrost efektywnościwydawanych na wojsko funduszyjest zamknięcie kosztownego i bezsensownegoprojektu korwety Gawron.„Mimo oporu w różnych miej-scach, także w samym wojsku,ju Marynarki Wojennej do 2030konkretnie w marynarce,roku, a z ministrem skarbuW budżeciemimo problemów, jakiena <strong>2012</strong> rokwskazać perspektywywiążą się z przyszłością nie uwzględniono dla budującej GawronaStoczni Marynarki Wojennej,utrzymywanie od 2001 jennej w Gdyni, któraśrodków na trwającą Stoczni Marynarki Wo-tego projektu, nawet roku budowę jest w stanie upadłości.w tym stadium, i wydawaniana niego 30 milionówzłotych rocznie nie ma żadnegokorwety. „Marynarka Wojennajest niewątpliwie Polscepotrzebna. Pytanie jednak – ja-sensu”. Dodał, że potrzeby militarneteż nie wskazują na konieczność budowyi użytkowania dużych jednostek.W budżecie na <strong>2012</strong> rok nieuwzględniono środków na trwającąod 2001 roku budowę wielozadaniowejkorwety, a kontynuacja tej inwestycjinie znalazła się w zatwierdzonymna początku lutego wykazie276 zadań o podstawowym znaczeniudla bezpieczeństwa. Projekt korwety,która miała wejść do służbypod nazwą ORP „Ślązak”, kosztowałponad 400 milionów złotych.Według szacunków MON do ukończeniatrzeba by jeszcze co najmniej1,1 miliarda.Minister Tomasz Siemoniak zapowiedział,że MON, uwzględniająckwestie właścicielskie i licencyjne,będzie próbowało sprzedać kadłubkorwety. Dodał też, że w marcu maprzedstawić premierowi plan rozwo-ka?”, skomentował decyzję premieraStanisław Koziej, szef BBN. Przyznał,że trzeba zrezygnować z małoprzydatnych strategicznie programów,takich jak Gawron, a priorytetamisą rozwój systemów informacyjnych,obrona powietrzna i przeciwrakietowaoraz mobilność. „W przypadkumarynarki chodzi o powietrznei morskie systemy rozpoznania, dowodzenia,walki radioelektronicznej, operacjiw cyberprzestrzeni, broń i amunicjęprecyzyjnego rażenia, aparaty bezzałogowei roboty”. (AD) •lozadaniowe. Ministerstwo chce kupić26 śmigłowców – 16 transportowych,cztery do zwalczania okrętówpodwodnych i po trzy maszynyposzukiwawczo-ratownicze w wersjachlądowej i morskiej. Wszystkiemają powstać na bazie wspólnejplatformy. Dziewiętnaście egzemplarzytrafi do Wojsk Lądowych, pozostałedo Marynarki Wojennej. MinisterSiemoniak zapowiedział też,że planuje się dokupienie samolotówtransportowych typu CASA lubHercules.„W czasie dwustu dni podjęliśmyteż wiele działań legislacyjnych. Od1 lutego wzrasta dodatek motywacyjnydla żołnierzy. W marcu wchodziw życie ustawa o weteranach,dzięki której będziemy mieli dobrąi kompleksową opiekę dla żołnierzy”,wyliczał szef MON. „Powołałemteż pełnomocnika do sprawrannych i poszkodowanych”. Ministerzapewnił także, że nie groziprzesunięcie z 1 lipca terminu wprowadzeniapodwyżki o 300 złotychdla każdego żołnierza. (ANN) •Mniej kapelanówremier zapowiedział radykalnąPredukcję liczby wojskowych kapelanówwszystkich wyznań.„W ostatnich latach liczba kapelanówpracujących w ordynariatach polowychsystematycznie rosła, mimo żeżołnierzy było coraz mniej”, argumentowałDonald Tusk 24 lutego <strong>2012</strong> rokupo spotkaniu z ministrem obronynarodowej. „Struktury duszpasterstwakatolickiego zostały dostosowanedo struktur wojskowych”, poinformowałw komunikacie wydanym tegosamego dnia ksiądz pułkownikZbigniew Kępa, rzecznik OrdynariatuPolowego Wojska Polskiego. Wyliczył,że w latach 20<strong>11</strong>–<strong>2012</strong> zniesionosiedem dekanatów wojskowych,w styczniu <strong>2012</strong> roku zmieniono organizacjękurii polowej, wskutek czegoliczba pracowników została ograniczonado minimum.„Konieczność likwidacji dalszychstanowisk sprawi, że trzeba będzie zamykaćkościoły garnizonowe w tychmiejscach, gdzie istnieją garnizonywojskowe”, napisał rzecznik. Jak dodał,konsekwencją takich decyzji będziepozbawienie systematycznej opiekiduszpasterskiej części środowiskawojskowego. Liczba posad w ordynariatachdo końca <strong>2012</strong> roku ma zostaćzmniejszona o połowę. Kościół katolickireprezentuje dzisiaj <strong>11</strong>4 kapelanówzawodowych. (ATU) •DYREKTORREDAKTOR NACZELNYMarek SarjuSz-WolSki,tel.: +4822 684 53 65, 684 56 85,faks: 684 55 03; CA MON 845 365, 845 685, faks: 845 503;sekretariat@zbrojni.pl, Al. Jerozolimskie 97, 00-909 WarszawaZASTĘPCA DYREKTORASEKRETARZ REDAKCJI „POLSKI ZBROJNEJ”Wojciech kiSS-orSki,tel.: +4822 684 02 22, CA MON 840 222; wko@zbrojni.plREDAKTORZY PROWADZĄCYkatarzyna PietraSzek, tel.: +4822 684 02 27, CA MON 840 227;joanna rochoWicz, tel.: +4822 684 52 30, CA MON 845 230;aneta WiśnieWSka, tel.: +4822 684 52 13, CA MON 845 213;polska-zbrojna@zbrojni.pl, pz@zbrojni.plKIEROWNICY DZIAŁÓWanna DąbroWSka, anDrzej FąFara, Małgorzata SchWarzgruber,taDeuSz Wróbel,tel.: +4822 684 56 04, CA MON 845 604;ppłk artur gołaWSki, tel.: +4822 684 03 55, CA MON 840 355PUBLICYŚCIWARSZAWA: Piotr bernabiuk, Paulina glińSka,krzySztoF PłaWSki, Maciej SzoPa, Piotr zarzycki,tel.: +4822 684 52 44, CA MON 845 244;BYDGOSZCZ: krzySztoF WileWSki,tel.: +4852 378 52 00, CA MON 415 200;GDYNIA: toMaSz goS, tel.: +4858 626 24 13, CA MON 262 413;KRAKÓW: MagDalena koWalSka-SenDek,tel.: +48 725 880 221; jacek SzuStakoWSki, tel.: +48 725 880 220;WROCŁAW: boguSłaW PolitoWSki, tel.: +48 725 880 224WSPÓŁPRACOWNICYrobert czulDa, zbignieW FurMan, anDrzej garlicki,januSz grochoWSki, PaWeł henSki, MariuSz janicki,DoMinik jankoWSki, anDrzej jonaS, Marcin kaczMarSki,WłoDziMierz kaleta, WłoDziMierz kalicki, zDziSłaW kryger,Michał liPa, Michał nita, toMaSz otłoWSki, WalDeMar rezMer,Marcin rzePka, he<strong>nr</strong>yk Suchar, Piotr Wołejko, krzySztoFWojcieWSkiFOTOREPORTEReWa korSak, tel.: +4822 684 52 29, CA MON 845 229DZIAŁ GRAFICZNYMarcin DMoWSki (kierownik), PaWeł kęPka, Monika SieMaSzko,tel.: +4822 684 51 70, CA MON 845 170FOTOEDYTORanDrzej WitkoWSki, tel.: +4822 684 51 70, CA MON 845 170OPRACOWANIE STYLISTYCZNErenata groMSka, Małgorzata Mielcarz,urSzula zDunek, tel.: +4822 684 55 02, CA MON 845 502BIURO REKLAMY I MARKETINGUaDaM nieMczak (kierownik), anita kWateroWSka (tłumacz),MagDalena Miernicka, alekSanDra ogłoza, MałgorzataSzuStkoWSka, elżbieta toczek, tel. +4822 684 53 87, 684 51 80,684 04 00, faks: +4822 684 55 03; reklama@zbrojni.plZDJĘCIENA OKŁADCEkrzySztoF WojcieWSkiREDAKTOR WYDANIAkatarzyna PietraSzekKOLPORTAŻ I REKLAMACJETOPLOGISTIC, ul. Skarbka z Gór <strong>11</strong>8/22, 03-287 Warszawa,tel.: +4822 389 65 87, +48 500 259 909,faks: +4822 301 86 61; biuro@toplogistic.plDRUKDrukarnia Trans-Druk spółka jawna,Kraśnica k. KoninaNumer zamknięto: 01.03.<strong>2012</strong> r.Treść zamieszczanych materiałów nie zawsze odzwierciedlastanowisko redakcji. Tekstów niezamówionych redakcja nie zwraca.Zastrzega sobie prawo do skrótów.Egzemplarze tygodnika w wojskowej dystrybucji wewnętrznej sąbezpłatne. Informacje: CA MON 840 400POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>5


wędrzynW poszukiwaniulideraCertyfikaty ukońCzenia kursuprzywództwa Lider w 17 wielkopolskiejBrygadzie zmechanizowanejotrzymało sześciu żołnierzy spośródkilkunastu biorących w nim udziałpodoficerów i szeregowych. odebralije: starszy kapral kamil urbański,starszy kapral karol Buczak, starszyszeregowy daniel Czarkowski, kapralszczepan Bęben, starszy szeregowyMariusz Bagiński oraz kapral karolBarczewski. podobny kurs po razpierwszy zorganizowano w żagańskim<strong>11</strong> Batalionie dowodzenia.z dwudziestu uczestników tylkotrzech uzyskało certyfikat, a wśródnich po raz pierwszy w historii kursudostała go kobieta. Liderami dowodzeniazostali starszy kapral piotrstanaszek, kapral sylwia sikora orazstarszy szeregowy Jakub pospiech.w trakcie kursu żołnierze odświeżyliwiedzę z taktyki i ratownictwa medycznego.kulminacyjnym punktemszkolenia był 24-godzinny marsz kondycyjnyna dystansie 40 kilometrów,połączony z wykonywaniem zadańtaktycznych. (ad)•b l i ż E j P R A W ADymek pod nadzoremPod koniec lutego weszło w życierozporządzenie ograniczające paleniepapierosów w jednostkach wojskowych.Zgodnie z nowymi przepisami naterenie obiektów resortu obronyi jednostek mu podległych obowiązujezakaz palenia. Palarnie mogą powstaćtylko w miejscach spełniają-cych wymagania określonew znowelizowanej ustawieo ochronie zdrowia przednastępstwami używaniawyrobów tytoniowych,czyli w oznaczonychpomieszczeniach, zaopa-trzonych w wentylację lubsystem filtracyjny.Nie mogą się znajdowaćw izbach żołnierskich, pomieszczeniach,w których pełnione są całodobowesłużby wewnętrzne lub dyżurybojowe, salach wykładowych, szkoleniowychi dydaktycznych, świetlicachoraz obiektach sportowych, przychodniachi szpitalach, podziemnych6 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>centrach dowodzenia, na placach apelowychi ćwiczeń, w innych pomieszczeniachdostępnych do użytku publicznego.Jeśli w budynku nie będziemożna wyodrębnić kącika dlapalaczy, takie miejsce trzeba bę-dzie wydzielić na zewnątrzw taki sposób, aby nie na-rażać osób niepalącychna skutki dymu tytonio-wego. Ponadto noweprzepisy zabraniają pale-nia w środkach wojskowe-go transportu. (ATU)Podstawa prawna: rozporządzenieministra obrony narodowej z 14 lutego<strong>2012</strong> roku w sprawie szczegółowychwarunków używania wyrobówtytoniowych na terenie obiektów orazw środkach przewozu osób podlegającychministrowi obrony.•błąd załogiNa drugiej w tym tygodniu rozprawie porucznika Adama b. zeznawalieksperci pracujący na rzecz komisji badającej przyczyny wypadku.K A R T O T E K APodpułkownikMarian SzyMulaobjął dowodzenie 16 BatalionemSaperów w Nisku. Wcześniejw 16 Dywizji Zmechanizowanejsłużył jako specjalista wojsk inżynieryjnych.Pułkownik rezerwy KrzysztofSzczepański i kapitan KrzysztofJaworski składali już zeznania napoprzednich rozprawach. Na posiedzeniu23 lutego <strong>2012</strong> roku świadkowie jepotwierdzili. „Według mnie, ówczesnysystem szkolenia kontrolerów i sprzęt,którego używali w pracy, były przestarzałei niewystarczające do zadań, jakiemusi wykonać kontroler”, mówiłkapitan Jaworski.Świadkowie ocenili, że kontrolerprecyzyjnego podejścia nie ma obowiązkudopominania się o potwierdzenieprzez załogę statku powietrznegozejścia do wysokości 1000, 600 i 200metrów, o co pytał sąd. „Często kontrolernie ma nawet na to czasu i fizycznychmożliwości. Jeżeli załoganie kwituje wysokości, jest to jej błąd,a nie kontrolera”, dodał pułkownik rezerwySzczepański. PorucznikAdam B. jest oskarżony o umyślneniedopełnienie obowiązków w trakciedyżuru w dniu katastrofy samolotuCASA. (PZ)•MajorKrzySztof BalcerzaKzostał dowódcą 5 Kresowego BatalionuSaperów w Krośnie Odrzańskim.Obowiązki przejął odpodpułkownika KrzysztofaPobiedzińskiego. (AD, AG) •


CyberpełnomocnikMinister obrony od połowy lutegoma pełnomocnika do sprawbezpieczeństwa cyberprzestrzeni.Jest nim, na mocy decyzji TomaszaSiemoniaka, dyrektor DepartamentuInformatyki i TelekomunikacjiMON (teraz to stanowiskozajmuje doktor inżynierRomuald Hoffmann). Jego zapleczemerytoryczne stanowi podlegającemu jako dyrektorowiDIiT Resortowe Centrum ZarządzaniaBezpieczeństwem Siecii Usług Teleinformatycznych. Doobowiązków cyberpełnomocnikanależy między innymi przygotowaniedla ministra obrony (wewspółpracy z szefami Sztabu GeneralnegoWP i Służby KontrwywiaduWojskowego oraz dyrektoremDepartamentu OchronyInformacji Niejawnych) rocznegoraportu o stanie bezpieczeństwacyberprzestrzeni. (AG) •FOT. JOANNA NOWAKOWSKAZmiany offsetoweRząd zatwierdził dwa aneksy do umowy na dostawęuzbrojenia i sprzętu wojskowego dla NadbrzeżnegoDywizjonu Rakietowego Marynarki Wojennej.Aneksy do umowy offsetowej zawartejw grudniu 2008 rokuz norweską firmą Kongsberg Defence& Aerospace AS przewidują międzyinnymi zwiększenie wartościkontraktu oraz nowe zobowiązaniawobec polskich firm.Jak poinformowało 28 lutego<strong>2012</strong> roku biuro prasowe MinisterstwaGospodarki, aneks numer 1,podpisany 9 grudnia 20<strong>11</strong> roku,uaktualnia zobowiązanie offsetowedotyczące transferu technologiizwiązanej z systemem komunikacjiradiowej NATO oraz zmniejszawartość nominalną tej umowy. Ponadtowycofuje on zobowiązaniaoffsetowe wobec firmy Transbit Sp.z o.o., w zamian rozszerza zakupowedla Państwowego Instytutu TelekomunikacjiSA (Grupa BumarElektronika SA).Nienaganna współpracaOficerowie z grupy dowodzenia Zespołu OdbudowyProwincji otrzymali amerykańskie medale.„PRT składa się z Amerykanówi Polaków, ale tak naprawdę tworzymyjeden zespół. Mamy wspólne cele, jakimsą rozwój prowincji Ghaznii wspieranie lokalnej administracji”,tłumaczył major Chabielski. KapitanWalkiewicz, szef grupy specjalistówi ekspertów, dodał, że propozycjeAfgańczyków są przez koalicjantówwspólnie analizowane i wybieranetak, aby wpłynęły korzystnie na roz-wój prowincji. (ATD)•Odznaczenia Navy and MarineCorps Achievement Medalz rąk komandora Tristana Rizzi, dowódcyPRT w Polskich Siłach Zadaniowych,odebrali 23 lutego <strong>2012</strong> rokumajor Paweł Chabielski, kapitanRobert Walkiewicz i porucznikWojciech Zaborowski. Medale zostałyim przyznane za profesjonalizmw wykonywaniu zadań, zaangażowaniei nienaganną współpracęz koalicjantami.FOT. KONGSBERG DEFENcEW aneksie numer 2, podpisanym23 grudnia 20<strong>11</strong> roku, zwiększononatomiast wartość umowy offsetowejdo poziomu wartości planowanychdostaw uzbrojenia lub sprzętu wojskowego,a także nowych zobowiązańoffsetowych skierowanych doBumaru Amunicji SA w Skarżysku--Kamiennej oraz Instytutu TechnicznegoWojsk Lotniczych w Warszawie.Wartość umowy offsetowejzwiększono z 345 milionów złotychdo 750,5 miliona. (AD) •FOT. JAcEK ThOmAS• CELESTYNOWO. Trzech żandarmówbierze udział w zorganizowanymw Ośrodku Szkolenia Przewodnikówi Tresury Psów Służbowychspecjalistycznym kursiedla kandydatów na przewodnikówpsów. Wyszkolone zwierzęta będąwykorzystywane do wykrywaniamateriałów wybuchowych.• DRAWSKO POMORSKIE. W czasieszkolenia poligonowego żołnierzez 2 Batalionu Zmechanizowanego12 Brygady Zmechanizowanejćwiczyli między innymi zwalczaniedesantu śmigłowcowego grup dywersyjno-rozpoznawczychprzeciwnika.• MRĄGOWO. Trzytygodniowezgrupowanie odbyli nurkowie marynarkiWojennej. W WojskowymOśrodku Szkoleniowo-Kondycyjnymćwiczyli między innymi nurkowaniepod lodem, treningi ciśnieniowew komorze hiperbarycznej oraz sposobyzachowania się w sytuacjachawaryjnych. • POZNAŃ. Za zaangażowaniei osiąganie wysokich wynikówdowódca Sił Powietrznych wyróżnił6 Eskadrę Lotniczą proporcemhonorowym „Przodujący PododdziałSił Powietrznych”. Wyróżnienieodebrał pełniący obowiązki dowódcyeskadry major pilot PawełMarcinkowski. • WARSZAWA. Generałbrygady Wiesław Grudzińskispotkał się z mężami zaufaniawszystkich korpusów żołnierzyDGW i podległych jednostek. Dowódcawarszawskiego garnizonupodsumował działalność organówprzedstawicielskich w minionym rokuoraz zaprezentował oczekiwaniaśrodowiska wojskowego na <strong>2012</strong>rok. • WĘGORZEWO. Na XI zmianęPolskiego Kontyngentu Wojskowegowylecieli do Afganistanu artylerzyściz grupy wsparcia ogniowego(GWO). Żołnierzy pożegnał międzyinnymi dowódca <strong>11</strong> Pułku Artyleriipułkownik Leszek Nadrowski.• WLEŃ. W dwudniowym szkoleniuz zapobiegania zagrożeniom powodziowymw czasie ataku terrorystycznegona obiekty infrastrukturywodnej „Zapora <strong>2012</strong>” uczestniczyłmiędzy innymi wojskowy komendantuzupełnień w Bolesławcu podpułkownikAndrzej Łuka. Jednymz tematów było zgrywanie działańróżnych służb, a także użycie wojskapodczas akcji przeciwpowodziowych.(PG)•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>7


FOT. J. wiśNiEwSKiZatoka GdańskaWalka minowaSpeclądowiskoWrocławska firma wykonaprojekt lądowiska dla śmigłowców,które ma powstać na terenieDowództwa Wojsk Specjalnychw Krakowie-Pychowicach. Organi-zatorem przetargu był Rejonowy ZarządInfrastruktury w Krakowie. Jakwyjaśnia podpułkownik DariuszKuźniarowski, , oficer prasowy RZIw Krakowie, lądowisko ma służyćwojsku głównie w sytuacjach kryzysowych,działań terrorystycznych czyzbrojnej napaści na Polskę. Zgodniez założeniami punkt startów i lądowańw Pychowicach, przeznaczony dlaśmigłowców Mi-2, Mi-8, Mi-17,Mi-24, W3W-Sokół, SW-4 Puszczyk,będzie miał 250 metrów kwadratowych.Jeszcze nie wiadomo,kiedy inwestycja zostanie sfinalizowana.Jak informuje RZI, rozmowytrwają. (MKS)•Stawianie i poszukiwanie min orazstrzelania artyleryjskie – to niektórezadania, jakie wykonywała w czasiemanewrów Okrętowa Grupa Trałowaz 13 Dywizjonu Trałowców. Trzyokręty: OORP „Mamry”, „Śniardwy”i „Wdzydze”, ćwiczyły w morzu niemalwszystkie elementy walki minowej– przeładunek, stawianie i poszukiwaniemin, a także trałowaniei przeprowadzanie jednostek po bezpiecznymakwenie w polu minowym.Trenowały również procedury łączności,manewrowanie w szykachi ratowanie życia na morzu. Operacjeprzeciwminowe stały się jednąz głównych domen działań polskiejfloty na forum międzynarodowym.tu wieża DęblinStołeczny 12 Terenowy OddziałLotniskowy ogłosił przetarg nawykonawcę inwestycji. Ma ona zostaćsfinalizowana w połowie 2014 roku,co powinno być zgrane z terminemodbioru pierwszych samolotów doszkolenia zaawansowanego dla 41 BazyLotnictwa Szkolnego. Obok budynkuznajdą się parking i ogródekmeteorologiczny. Port zostanie dostosowanydo potrzeb systemu do-wodzenia Dunaj. W budowanymobiekcie znajdzie się kancelaria kryptograficzna.Powierzchnia całkowitabudynku zaprojek-towanego przez architektówspółki Wojsko-Polskie trałowce i niszczyciele minprowadzą ćwiczenia zgrywającei operacje neutralizacji niebezpiecznychobiektów podwodnych zarównona naszych wodach, jak i akwenachinnych państw. Doświadczeniapolskich marynarzy wykorzystywanesą między innymi przez elitarne SiłyOdpowiedzi NATO. (AD) •we Biuro Projektów Budowlanychw Poznaniu wyniesie 3155 metrówkwadratowych, a kubatura <strong>11</strong>,4 tysiącametrów sześciennych. Wieża kontrolilotów będzie miała prawie 25 metrówwysokości. Główną część portu mastanowić zespół pomieszczeń biurowo-technicznychi socjalnych. To kolejna,po domkach pilota i technikaoraz strażnicy straży pożarnej, inwestycjamodernizująca infrastrukturębazy w Dęblinie. (GOL)W Dęblinie ma powstaćsiedmiokondygnacyjny,wielofunkcyjny wojskowyport lotniczy, taki jak tew bazach lotniczychw Łasku i Krzesinach.FOT. E. KORSAKFOT. K. żAKOwSKi•Dzień pamięciŻołnierz chce walczyć pod sztandaramipaństwa. Dramat wyklętychpolegał na tym, że państwa polskiegonie było”, mówił prezydentBronisław Komorowski 1 marca<strong>2012</strong> roku przed Grobem NieznanegoŻołnierza w trakcie uroczystościz okazji Narodowego Dnia PamięciŻołnierzy Wyklętych. Zwierzchniksił zbrojnych wspomniał takżeo Jerzym Ślaskim, żołnierzu wyklętym,który w czasie wojny należał dooddziału partyzanckiego AK MarianaBernaciaka „Orlika”, a po 1989roku stanął do walki o kształt wolnejPolski. „Byłem jego przyjacielem,współpracownikiem. Jerzy Ślaski byłredaktorem naczelnym POLSKIZBROJNEJ, pisma, które po przełomie1989 roku stawiało sobie za cel odzyskaniepamięci o żołnierzach. Chylęczoła przed twoją pamięcią, Jurku”.Bronisław Komorowski złożyłwiązankę na Cmentarzu Powązkowskimna grobie Adama Boryczki, dowódcy6 Wileńskiej Brygady AK,w której służył ojciec prezydentaZygmunt Komorowski, oraz pod tablicąpamiątkową na murze aresztuśledczego przy ulicy Rakowieckiej.W tym miejscu 1 marca 1951 rokufunkcjonariusze UB rozstrzelali kierownictwoIV Komendy Zrzeszenia„Wolność i Niezawisłość”. To właśnietę datę upamiętnia Narodowy DzieńPamięci Żołnierzy Wyklętych ustanowionyprzez sejm w 20<strong>11</strong> roku. Obchodzonoten dzień w całej Polsce.W Sopocie złożono kwiaty pod pomnikiemDanuty Siedzikówny, zabitejosiemnastoletniej sanitariuszki5 Wileńskiej Brygady AK, w Bytomiuzorganizowano sympozjum dotycząceżołnierzy wyklętych, w Lublinie odsłoniętopomnik im poświęcony,a w Szczecinie otwarto wystawęo konspiracji w latach powojennych naPomorzu Zachodnim. (AD) •s p r o s t o W a n i ew numerze 9 „Polski Zbrojnej”z 26 lutego <strong>2012</strong> roku do informacjio przysiędze w Zegrzu wkradł siębłąd. Tekst powinien brzmieć: „<strong>11</strong>7żołnierzy służby przygotowawczej doNarodowych Sił Rezerwowych złożyłoprzysięgę na sztandar w centrumSzkolenia Łączności i informatyki.Łącznie już prawie 750 elewów ukończyłosłużbę przygotowawczą w zegrzyńskimcentrum”.Autorką zdjęcia do informacji jestMartyna Józefiak z wcEO.8 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


ANGOLAProśba sekretarzaSekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon zwrócił się 27 lutego do władz Angoli o militarne wsparcie misji pokojowych, w tym w Demokratycznej RepubliceKonga (na zdjęciu) i Sudanie Południowym – podała AFP. Szczególnie zależało mu na tym, aby rząd w Luandzie dostarczył śmigłowce.Obecnie misja w Sudanie Południowym dysponuje 24 cywilnymi maszynami, które normalnie nie są wykorzystywane do przewozu żołnierzy. Jej potencjałosłabił się, gdy Rosja wycofała cztery śmigłowce, a cztery kolejne zostały uziemione po ataku. (W)•Sąsiedzka sugestiaROSJA. W maju mają odbyć sięwspólne manewry rosyjskiej FlotyPółnocnej i norweskiej marynarkiwojennej pod kryptonimem „Pomor<strong>2012</strong>” – podała agencja RIA-Novosti.O szczegółach rozmawiał podkoniec lutego przebywający z wizytąw Norwegii dowódca ZachodniegoWymiana GripenówOkręgu Wojskowego generał pułkownikArkadij Bachin. Kilka dniwcześniej szef rosyjskiego sztabugeneralnego generał armii NikołajMakarow ostrzegł Norwegów, abynie ulegali presji USA i nie wyposażaliswych fregat w system obronyprzeciwrakietowej Aegis. (WR) •SZWECJA. Z raportu przekazanego29 lutego rządowi przez wojskowynika, że Szwecja będzie potrzebowała60–80 nowych myśliwcówGripen – podała AFP. Modernizacjapowinna rozpocząć się w 2020 rokui potrwać dziesięć lat. Wojskowichcą maszyn większych, z mocniej-szymi silnikami, które zabierałybywięcej paliwa i uzbrojenia. W gręwchodzi też między innymi nowy radar.Generał Sverker Göranson, szefsztabu, zaznaczył, że program jestDoroczne manewryPodziemne lotniskaFOT. unREPUBLIKA KOREI. 27 lutegorozpoczęły się doroczne amerykańsko-południowokoreańskiećwiczeniawojskowe pod kryptonimem„Key Resolve”. W manewrach, którezakończą się 9 marca, bierze udziałokoło 200 tysięcy żołnierzy koreańskichi 2,1 tysiąca z USA. Jak podałaagencja Yonhap, na miejscu są też obserwatorzyz Australii, Danii, Kanady,Norwegii i Wielkiej Brytanii.1 marca rozpoczęły się również manewry„Foal Eagle”, w których uczestniczy<strong>11</strong> tysięcy Amerykanów orazoddziały południowokoreańskie.Na ćwiczenia nerwowo zareagowałaKorea Północna, która podejrzewa, żemogą one być przykrywką przygotowańdo ataku. Jak podała agencja informacyjnaKCNA, Kim Dzong Unodwiedził 1 i 4 Batalion 4 Korpusu.Jednostki te stacjonują w pobliżu liniidemarkacyjnej. 4 Batalion ostrzelał wlistopadzie 2010 roku południowokoreańskąwyspę Yeonpyeong na MorzuŻółtym. (WW)•bardzo kosztowny. Szwedzkie mediaoszacowały go na 30 miliardów ko-CHINY. Portal internetowy Huanqiushibaopodał 24 lutego, żeron, czyli 3,4 miliarda euro.Göran-son zasugerował, że nakłady udałoby Chińczycy budują 40 podziemnychsię zmniejszyć, gdyby do projektu za-lotnisk, które będą mogły pomieścićangażowano partnera zagranicz-co najmniej 1,5 tysiąca samolotów.nego. (WR) •Informacja ta pochodzi z nieofi-cjalnego źródła w siłach zbrojnychRosji. Prace budowlane prowadzonesą w ścisłej tajemnicy, skrywaneprzed kamerami satelitów i samolotówszpiegowskich. Podziemne lotniskamają umożliwić chińskiemulotnictwu zachowanie zdolności bojowejw każdej sytuacji, a podziemnehangary – chronić samoloty przedatakami z powietrza. (WR) •POLSKA ZBROJnA nR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>9


KIRGISTANWątpliwa bazaPrezydent Ałmazbek Atambajew wezwał Moskwę do zamknięcia bazy lotniczej Kant, stwierdziwszy, że nie jest ona potrzebna ani Rosji, ani Kirgistanowi– podała 27 grudnia RIA-Novosti. W wywiadzie w gazecie „Kommiersant” polityk ten zauważył, że jej istnienie „schlebia próżności rosyjskich generałów”.Atambajew wypomniał rządowi Rosji, że przez cztery lata nie zapłacił za dzierżawę Kantu i inne instalacje wojskowe w Kirgistanie. W sumie chodzi o 15 milionówdolarów. Jak powiedział, jest to i tak ułamek kwoty, jaką za dzierżawę bazy Manas płacą Amerykanie. Prezydent dodał, że Rosjanie nie wywiązali sięteż z innych zobowiązań, jak na przykład szkolenie kirgiskich pilotów. Jednocześnie zaprzeczył pojawiającym się pogłoskom, że chce się pozbyć Rosjan z bazyKant, aby udostępnić ją później USA. (WR)•Pierwsza setkaSZWECJA. . Sztokholmski MiędzynarodowyInstytut Badań nad Pokojemopublikował 27 lutegoraport, z którego wynika,że w 2010 rokuokoło stu największychświatowych firm zbrojeniowychsprzedało broń i usługiwartości 4<strong>11</strong>,1 miliar-da dolarów – podałaAFP. W ze-stawieniu nie uwzględnionoproducentówz Chin. Aż 44 podmiotyz tej listy mają siedziby w USA,a siedem z nich uplasowało sięw pierwszej dziesiątce. Na czołowymmiejscu znalazł się koncernLockheed Martin ze sprzedażąo wartości 35,7 miliarda dolarów (nazdjęciusamolot F-35).W sumie amerykańscyproducenci opanowaliponad 60 procentrynku – 246,6 miliarda dolarów.W wymienionej w raporciesetce jest też 30 firm europejskich(trzy mniej niż w 2009 roku) zesprzedażą wartą <strong>11</strong>9 miliardów dolarów.Trzy z nich znalazły sięw pierwszej dziesiątce. Są to BAESystems (2.), EADS (7.) i Finmeccanica(8.). (WW)•Zabójcze lawinyLawiny były przyczyną śmierci 19 żołnierzy na północy Kaszmiru.Gigantyczny zakupAZERBEJDŻAN. Serwis Eurasianetpoinformował 27 lutego, że Azerbejdżanzamierza kupić w Izraeluuzbrojenie za 1,6 miliarda dolarów.FOT. usaFINDIE. Poinformował o tym 23 lutegoserwis Ndtv.com. Trzech innychzaginęło. Podpułkownik JS Brar,rzecznik 15 Korpusu, poinformował,że trzech wojskowych straciło życie wgórach w rejonie Sonamarg, w dystrykcieGanderbal. Najtragiczniejszaw skutkach była lawina, która zeszłana obóz wojskowy 109 Brygady Piechotyw miejscowości Dawar w dystrykcieBandipora. Zginęło tam16 żołnierzy. Podpułkownik JS Brarpodał, że udało się uratować 13 zasypanych,których przetransportowanodo miejscowego szpitala wojskowego.Według serwisu SINA.com w bazie,gdzie znajdował się brygadowywarsztat remontowy, zniszczonych zostałoco najmniej 25 pojazdów i 17 baraków.(W)•Dla porównania jego tegoroczny budżetobronny to równowartość 1,7 miliardadolarów. Izraelscy oficjele potwierdzili,że Azerowie chcą nabyćbezzałogowe statki latające oraz systemyobrony powietrznej. (W) •10POLsKa ZBROJNa NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> maRca <strong>2012</strong>


Mniej brygadUSA. Szef sztabu wojsk lądowychgenerał Ray Odierno zapowiedział24 lutego, że redukcja liczby brygadbojowych może być znaczniewiększa niż zapowiadano – podałportal Defense News. W czasie zimowegosympozjum Associationof the US Army w Fort Lauderdalena Florydzie mówił, że z 45 mogązostać 32 lub 33 brygady. Jużwcześniej pojawiły informacje o likwidacjiośmiu jednostek, co byłozwiązane ze zmniejszeniem liczebnościsił lądowych z 570 tysięcy do490 tysięcy. Zdecydowano, żepierwsze znikną 170 i 172 Brygada,stacjonujące w Niemczech.Dowództwo Szkolenia i Doktryn(TRADOC) zasugerowało, że powinnateż nastąpić restrukturyzacjabrygad. Zaproponowało między innymi,aby dodać im trzeci batalionmanewrowy. W grę wchodzi zwiększeniezdolności inżynieryjnychbrygad, czyli byłoby ich mniej, aleza to silniejszych. (WRT)•USA–IRAN. Szef sztabu amerykańskichsił powietrznych generałNorton Schwartz stwierdził 29 lutego,że jeśli zawiedzie dyplomacja,lotnictwo jest przygotowane do działańprzeciwko Iranowi – podała AFP.Uchylił się jednak od odpowiedzi,czy posiadana przez US Air Forcebroń będzie w stanie zniszczyć skrytew głębi ziemi obiekty nuklearne.Kilka dni wcześniej emerytowanyZawieszona umowaNATO chce przyspieszyć podpisanie porozumieniao partnerstwie między Afganistanem a USA.AFGANISTAN. Sekretarz generalnyNATO Anders Fogh Rasmussenw trakcie rozmowy telefonicznej wezwałprezydenta Hamida Karzaja,aby przyspieszył podpisanie porozumieniao partnerstwie z USA, któreregulowałoby zasady obecnościwojsk amerykańskich w jego kraju po2014 roku – podała AFP. Szef sojuszupodkreślił, że miałoby to „dobrywpływ” na konferencję w sprawieAfganistanu, która odbędzie sięw maju w Chicago.O rozmowie Karzaj poinformował29 lutego. Przypomniał przy tymo warunkach strony afgańskiej, odktórych spełnienia uzależnia ona podpisanietej umowy. Są to: poszanowaniesuwerenności jego kraju, zaprzestanieprzez koalicję nocnych nalotówi przekazanie kontroli nad więzieniemw Bagram, nazywanym„afgańskim Guantanamo”.Lotnictwo gotoweSymultaniczne atakiIRAK. 23 lutego na terenie Bagdadui innych miejscowości doszło doserii ataków terrorystycznych, którychcelem byli policjanci i cywileszyiccy. Serwis BBC News podał, żezginęło 55 osób, a setki odniosły rany.Zamachowcy podłożyli bomby,a z broni maszynowej ostrzelali policyjnepatrole i punkty kontrolneRasmussen w wydanym 28 lutegooświadczeniu stwierdził, że ostatnieataki członków afgańskich sił bezpieczeństwaprzeciwko przedstawicielomkoalicji nie podkopały wzajemnegozaufania. 25 lutego dwaj amerykańscydoradcy wojskowi zginęli naterenie ministerstwa spraw wewnętrznychw Kabulu. Po tym incydencieNATO wycofało swój personelz afgańskich resortów. Dwóch innychAmerykanów zostało zastrzelonychprzez afgańskiego żołnierza nawschodzie kraju. Nie bez wpływu nate incydenty była informacja o zbezczeszczeniuegzemplarzy Koranuw kontrolowanej przez Amerykanówbazie Bagram. Wiadomość ta wywołałaprotesty w różnych miejscachAfganistanu, podczas których zginęłokilkudziesięciu demonstrantów.(WRT)•FOT. NATOgenerał James Cartwright powiedział,że problemem może byćzbombardowanie ulokowanegow głębi gór ośrodka Fordo, położonegokoło świętego miasta szyitówKom, 150 kilometrów na południeod Teheranu. Schwartz podkreślił,że amerykańskie lotnictwo używacoraz doskonalszego uzbrojenia,a jego rodzaj byłby dobrany zależnieod celu. (W)Pożarw bazieBRAZYLIA. 25 lutego doszło doeksplozji, która zniszczyła antarktycznąstację badawczą ComandanteFerraz, należącą do brazylijskiejmarynarki wojennej – podała BBCNews. Baza została zniszczona w 70procentach. Wcześniej na terenie instalacjiznajdującej się w Zatoce Admiralicjina Wyspie Króla Jerzego, napółnoc od Półwyspu Antarktycznego,wybuchł pożar. Brazylijczycy podali,że jego źródło było w maszynowni,gdzie znajdowały się generatory. Zginęłodwóch podoficerów, a jeden wojskowyzostał ranny.W chwili wybuchu w stacji znajdowałosię 47 osób. Jak poinformowałaAFP, ocaleni Brazylijczycy i dwajHiszpanie zostali ewakuowani śmigłowcamido chilijskiej stacji badawczejEduardo Frei, a potem argentyńskimsamolotem przewieziono ich doPunta Arenas w Chile. Ostateczniepowrócili do kraju 27 lutego. Jak podałabrazylijska marynarka, pierwsiprzyszli z pomocą Polacy ze stacji antarktycznej,która też jest nad ZatokąAdmiralicji. Dotarli tam łodziami. Pomocyrannemu podoficerowi udzielililekarze rosyjscy, a pożar wraz z Brazylijczykamigasili Argentyńczycy.(WRT)•ROK 1997Stanisław BIAŁEK,pułkownik:„Służba społeczeństwu jest nasząpowinnością. Ale czy nie powinniśmymieć trochę profitów także dlasiebie? Krew psują przepisy. Nieżyciowe.Gdyby nie one, moglibyśmydziałalność gospodarczą rozwinąćna skalę nieporównywalnie szerszą”.(w Saidiya, na południe od Bagdadu,użyli tłumików). Przemoc w IrakuAdam ZIELIŃSKI,rzecznik praw obywatelskich:nasiliła się po tym, gdy szyicki premierNuri al-Maliki rozpoczął dzia-„Odnotowywane są przypadki podejmowaniadodatkowego zatrudnienia«na czarno» przez podoficełaniaprzeciw politykom sunnickim.Wydano nakaz aresztowania wiceprezydentaTarika al-Haszemiego,rów, chorążych, a nawet oficerów.Taki stan z pewnością nie pozostajebez wpływu na jakość wykonywa-którego oskarżono o finansowanieszwadronów śmierci. (WRT) • nia wojskowych obowiązków”.Wiesław RASAŁA,podpułkownik:„Dowódca plutonu startowego jednocześniepełni obowiązki dowódcybaterii startowej. Niemal każdyz żołnierzy zawodowych pracuje nadwóch, a niekiedy na trzech stanowiskach.Dowódcy nie mają jednakmożliwości finansowego zrekompensowaniapodwładnym trudu zadodatkową pracę”.Włodzimierz KALETA,podpułkownik:„Przy planowaniu zakupów preferowanesą przede wszystkim markipolskie. Już w czerwcu 1997 rokuzostanie zaprezentowany w jazdachpróbnych honker. Armia jestzbyt biedna, aby kupować byle co”.Tadeusz MITEK, pułkownik:„W wojsku działa pięć centralnychinstytucji artystycznych i kulturalnych,około pięciuset ośrodków kulturyi bibliotek oświatowych, 32 orkiestryoraz kilkaset kół zainteresowań”.January KOMAŃSKI,generał:„Przeprowadziliśmy wnikliwe studianad taktyką oddziałów partyzanckichw latach 1939–1945.Naszym celem bowiem jest stworzenietakiego systemu obrony powszechnej,który będzie odstraszałewentualnego agresora”.• •POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong> <strong>11</strong>


KURIERwEtERanaRedaktor: MAŁGORZATA SCHWARZGRUBER edycja 57.e-mail: malgorzata.barwicka@zbrojni.plDom z dopłatąZa pobyt w Domu Weterana będą płacić NarodowyFundusz Zdrowia oraz Ministerstwo Obrony Narodowej.Częściową odpłatność poniosą także sami kombatanci.tryb powołania i funkcjonowaniapierwszego w powojennejhistorii polskiej armii Domuweterana reguluje ustawa o weteranachdziałań poza granicami państwa.Utworzenie takiej placówki,będącej zakładem opiekuńczo-leczniczymw ramach 23 wojskowegoSzpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnegow Lądku-Zdroju, jest odpowiedziąna zgłaszane od dawna postulatyposzkodowanych żołnierzy.aby jednak przyjęła pierwszychpensjonariuszy, minister obrony narodowejmusi wydać rozporządzenieokreślające sposób dofinansowaniapobytu weterana-żołnierza i weteranaposzkodowanego-żołnierzaw Domu weterana.w połowie lutego <strong>2012</strong> roku projekttakiego dokumentu trafił douzgodnień międzyresortowych.FOT. BOguSłAw POLiTOwSKiMOn przesłało go do 23 instytucjiz prośba o opinię. w ramach konsultacjispołecznych rozporządzeniezostało uzgodnione także z KonwentemDziekanów Korpusu OficerówZawodowych wojska Polskiego,Fundacją „Servi Pacis”, StowarzyszeniemRannych i Poszkodowanychw Misjach poza GranicamiKraju oraz Stowarzyszeniem KombatantówMisji Pokojowych OnZ.Mimo że ustawa wejdzie w życie30 marca <strong>2012</strong> roku, Dom weteranarozpoczął – choć w małym zakresie– działalność na początku20<strong>11</strong> roku. w 23 wojskowym SzpitaluUzdrowiskowo-Rehabilitacyjnymw Lądku-Zdroju otwarto liczący30 łóżek oddział. Dzięki finansowaniuprzez narodowy FunduszZdrowia dyrekcja szpitala wewspółpracy z Inspektoratem wojskowejSłużby Zdrowia zorganizowaładla żołnierzy poszkodowanychw misjach poza granicami kraju kilkaturnusów rehabilitacyjnych.Uruchomienie tego oddziału byłopierwszym krokiem do powstaniaDomu weterana z prawdziwegozdarzenia. Początkowo posłuży on30 żołnierzom, którzy będą mielitam zapewnioną opiekę szpitalną.Zgodnie z ustawą z domu będą moglikorzystać wszyscy, którzy bylina misji co najmniej 60 dni bezprzerwy albo choćby jeden dzień,ale zostali ranni. takich osób jestblisko dwa tysiące.weteran i weteran poszkodowanyprzebywający w Domu weteranabędzie ponosił częściowe kosztywyżywienia i zakwaterowania.Ustawa mówi, że miesięczną opłatęustala się w wysokości odpowiadającej250 procentom najniższejemerytury, z tym że opłata nie możebyć wyższa niż kwota odpowiadająca70 procentom miesięcznegodochodu weterana lub weterana poszkodowanegow rozumieniu przepisówo pomocy społecznej. Zgodniez artykułem 24 ustęp 3 ustawyo weteranach pobyt w Domu weteranabędzie dofinansowany ze środkówbudżetu państwa, z części pozostającejw dyspozycji ministraobrony narodowej.w rozporządzeniu w sprawie sposobudofinansowania pobytu weterana-żołnierzai weterana poszkodowanego-żołnierzaw Domu weteranaczytamy, że koszt utrzymania (zakwaterowaniei wyżywienie) jednejosoby uprawnionej to 130 złotychdziennie, co miesięcznie daje 3,9 tysiącazłotych. nFZ zwraca 62 złotedziennie, czyli 1860 złotych miesięcznie.Przeciętny dochód, naprzykład renta żołnierza w stopniuszeregowego zawodowego, wynosi2,1 tysiąca złotych netto. Opłata zapobyt wyniesie 1470 złotych (czyli70 procent miesięcznego dochodu).Jeśli zsumujemy te wszystkie kwoty,okaże się, że miesięczne dofinansowanieMOn to 570 złotych na jednegopensjonariusza. w Domu weteranama ich przebywać 30, więc rocznadopłata będzie w wysokości205,2 tysiąca złotych.Utworzenie Domu weteranaw 23 wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnymw Lądku-Zdrojunie jest przypadkowe.Placówka ta od lat specjalizuje sięw rehabilitacji osób niepełnosprawnych,zatrudnia wykwalifikowanąkadrę medyczną i ma niezbędne warunkido realizacji tego typu świadczeń.Pacjenci Domu weterana będąmieli zapewnione leczenie, badaniadiagnostyczne, świadczenia rehabilitacyjnei terapię psychologiczną,uzyskają też wsparciew przygotowaniu do samodzielnegofunkcjonowania w domu. Po wejściuw życie ustawy placówka mazostać rozbudowana. Docelowo będziemogła przyjąć około stu pacjentów.(MS)•12 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuaRtuR goławskiwłodzimieRzkaletaBój sięWOG-aOd początku tworzenia wojskowych oddziałówgospodarczych nie zostawiano na nichw koszarach suchej nitki.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>13


peryskop Bój się WoG-aWsiłach zbrojnych od 1 stycznia<strong>2012</strong> roku funkcjonuje nowysystem zaopatrywania. Bazujeon na specjalistycznych, wydzielonych,stacjonarnych jednostkachzwanych wojskowymi oddziałami gospodarczymi(WOG), których jest 18 (w tymcztery utworzone wcześniej na potrzeby programupilotażowego). Do końca roku powstaniekolejnych sześć oddziałów, a 13 jednostekSił Powietrznych i Marynarki Wojennej otrzymafunkcje WOG-ów.Zgodnie z planem jeden oddział (dębliński)zostanie rozformowany, bo zastąpi go 41 BazaLotnictwa Szkolnego. Od 1 stycznia 2013 rokubędą zatem działać 23 WOG-i podległe komendantomrejonowych baz logistycznych oraz13 jednostek pełniących funkcje WOG-ów.Od nowego roku te garnizonowe centra obsługifinansowo-logistycznej przejęły prowadzeniewszystkich spraw związanych z gromadzeniemi dystrybucją zaopatrzenia.Świadczą też usługi specjalistyczno-bytoweniezbędne w czasie pokoju. Jeśli dojdzie dowalki, jednostki mają polegać na pododdziałachlogistycznych.Logistyczneanse i niuanse„Do obowiązków WOG-ów należy też prowadzeniefinansów, dbanie o infrastrukturę– włącznie z załatwianiem spraw ochronyobiektów – prowadzenie ewidencji majątkuoraz planowanych i wykonanych zadań gospodarczych”,wylicza pułkownik KrzysztofMarciniak, szef Oddziału Organizacyjno--Planistycznego Zarządu Planowania Logistyki– P4 Sztabu Generalnego WP. WOG-idostarczają także do jednostek broń i amunicję,paliwo, a nawet sprzęt RTV.Reforma logistyki stacjonarnej, która miałaspowodować, że skończą się narzekaniadowódców na wciąż rosnącą liczbę obowiązkówzwiązanych z administrowaniem i gospodarowaniemoraz marnowanie czasu nawypełnianie mało ważnych pism, zamówieńi faktur, od początku budziła (i nadal budzi)wśród żołnierzy negatywne emocje. Krytykowaliniemal każdy jej element. Żołnierze12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanejzgłaszali przełożonym między innymi takieuwagi pod adresem oddziału: „Mijają dwa tygodnie,od kiedy wróciłem z urlopu, a niewypłacono mi ekwiwalentu”; „Zbyt długoczekamy na zwrot pieniędzy za podróże służbowe”;„Przede wszystkim trzeba z dużymwyprzedzeniem, jak na warunki wojska, występowaćz zamówieniami”; „Niezgrane jestplanowanie w jednostce z planowaniemw WOG-ach”.14 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Zmiana frontuProjekt oddzielenia w jednostkach funkcji finansowo--gospodarczych od szkoleniowych powstał już ponad dekadę temu.miały do tego doprowadzićmiędzy innymi prace koncepcyjneprowadzone w 1998 roku– eksperyment „Garnizon”,a także próby rozwiązań podjętew 2000 roku przez komórki organizacyjnemON oraz niższe szczebledowodzenia. Eksperymentmógł się nawet powieść. Pechchciał, że akurat wtedy weszław życie ustawa o finansach publicznych,a dowódcy jednosteknie znali jej przepisów i nie byli zainteresowaniich poznawaniem.Dlatego prace nad nowymi rozwiązaniaminie przyniosły pożądanegoefektu.Przez to, że oficerowie nie chcielipoznawać przepisów, dostawaliniskie oceny za działalność gospodarczą.Dowódcy usprawiedliwialisię natłokiem ważnych obowiązków,takich jak utrzymaniegotowości bojowej czy dbałośćo wyszkolenie. Wskazywali, że gospodarka,finanse, regulowaneprzez wiele aktów prawnych, naktórych studiowanie nie majączasu, to obowiązki, które powinniwykonywać fachowcy znającysię na tej problematyce.W mON postanowiono wziąć poduwagę postulaty dowódców. Propozycjezmian przygotowaneprzez Departament Budżetowyw 2003 roku zakładały odebraniejednostkom pionu głównegoksięgowego oraz finansówi zgrupowanie ich w jednejinstytucji.Do koncepcji rozdziału obowiązkówkwatermistrzowskichw jednostkach od dowodzeniawrócono w 2006 roku, kiedyminister powołał zespół do wykonaniatego zadania. W tymsamym roku przewodniczącyzespołu przedstawił projekt takiejkoncepcji, a minister zaakceptowałzawarte w niej kierunkidziałania.W projekcie zakładano międzyinnymi przeprowadzenie programupilotażowego mającego daćpraktyczną odpowiedź, czy (i naile) teoretyczne założenia koncepcjisprawdzą się w jednostkach.miało powstać <strong>11</strong> wojskowychoddziałów gospodarczych:po jednym w Szczecinie, StargardzieSzczecińskim, Wędrzynie,Ustce, Bielsku-Białej, Dęblinieoraz Gliwicach i po dwaw Bydgoszczy oraz we Wrocławiu.Wówczas dowódcy zmienilifront. Zaczęli zgłaszać coraz tonowe wnioski o wykluczenie garnizonówz programu pilotażowegoze względu na bieżące potrzebysił zbrojnych. Sztabowcyz Warszawy wnieśli o wykluczeniegarnizonu Wicko Pomorskieoraz Wędrzyna, Dowództwo SP– Bydgoszczy i Dęblina. DowództwoWojsk Lądowych wyłączyłona początku garnizonw Stargardzie Szczecińskim,a wkrótce potem WOG-i w Wędrzyniei Bielsku-Białej ze względuna zadania wykonywaneprzez te jednostki na rzecz kontyngentuafgańskiego.W programie pilotażowym, którytrwał od 1 stycznia 2008 roku do31 grudnia 2010 roku, wzięłyudział cztery WOG-i: we Wrocławiu,w Dębinie, Gliwicach i Ustce.Wnioski były pozytywne. Na ichpodstawie minister zdecydowało przystąpieniu do I etapu reformylogistyki, w której wyniku od1 stycznia <strong>2012</strong> roku zaczęłodziałać 14 WOG-ów. •„Jeśli chce się zamówić amunicję na strzelaniaartyleryjskie, to trzeba złożyć zapotrzebowanie3,5 miesiąca wcześniej. Czy to normalne?”,pomstował jeden z oficerów.„Zwłaszcza w sytuacji, gdy zadania bojoweczęsto się zmieniają”.Logistycy przyznają, że ze względu na nowezasady planowania wydłużyły się terminywykonania wielu zadań zaopatrzeniowych.Nie jest to jednak efekt złej woli. PułkownikRyszard Konefał, komendant 15 WOGw Szczecinie, wskazuje, że: „Zamówienie naamunicję czołgową czy artyleryjską, którejnie ma w jednostce, zgodnie z przepisamio transporcie materiałów niebezpiecznychmusi być zgłoszone co najmniej 60 dniwcześniej”.Dowódców irytuje, że to, co jeszcze przedrokiem mogli załatwić niemal z dnia nadzień, przez telefon, teraz wymaga czekania,FOT. US DODSytuacjęw wOG-achmonitorujezarząd P4.pisania zamówień, przestrzegania proceduri terminów. Od nowego roku muszą dokładnieplanować przedsięwzięcia szkoleniowe ilogistyczne oraz uzgadniać je z WOG-ami.Jeśli nie będą przekładać często terminówwykonania zadań, co w przeszłości było nagminne,to pracownicy WOG-ów dostarcząim wszystko, co zamówili. I na czas. „Jeśliw czasie pokoju jest dobra organizacja pracy,nie ma potrzeby «napadać» na magazyn podpozorem, że amunicja konieczna jest natychmiast”,uważają zwolennicy koncepcjiWOG-ów. „Nic nam przecież nie zagraża”.Obecnie wojsko mamy zawodowe, a ćwiczeniaplanuje się na rok z góry. „Dziwiliśmysię niedawno, że sojusznicy przygotowujątreningi z takim wyprzedzeniem”, przyznałkrótko przed odejściem ze służby generał dywizjiRyszard Sorokosz, były zastępca dowódcyWielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego.„Dlaczego my mamy miećkłopoty z zaplanowaniem ćwiczenia poligonowegoz wyprzedzeniem kwartalnym i z dowozemamunicji?”.Z największą rezerwą do nowego systemulogistycznego odnieśli się ci, którzy w wynikureformy stracili na rzecz WOG-ów uprawnieniadysponentów pieniędzy budżetowychIII stopnia. W nowym układzie każdy dowódcamusi znać swoje zadania szkoleniowei na tej podstawie ustalać potrzeby na kolejnyrok budżetowy (szkoleniowe i wynikającez utrzymywania gotowości bojowej). WOG jeweryfikuje i przyjmuje do swojego budżetulub zgłasza zapotrzebowanie zbiorcze, wedługkompetencji, do zwierzchnika – rejonowejbazy logistycznej.„Nie wszyscy i nie od razu zdali sobiesprawę z tego, co to oznacza”, mówi pułkownikw stanie spoczynku Eugeniusz Misiuk,POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>15


peryskop Bój się WoG-abyły zastępca szefa Zarządu Planowania Logistyki– P4 SGWP, współautor nowej koncepcjibazowania wojsk.NarzekaNia Na wyrostAutorzy reformy twierdzą, że często zarzutykierowane pod adresem WOG-ów okazywałysię nieuzasadnione. Oceniano ich pracę,zanim zaczęły na dobre działać. „Trzeba daćWOG-om szansę na sformowanie i rozruch”,komentuje pułkownik marciniak. „Tymczasemniektóre z nich nie mają jeszcze docelowychsiedzib, a budynki przekazywane na ichpotrzeby bywają najgorszymi z istniejącychw kompleksach wojskowych”.Narzekania na to, że działania WOG-óww czasie największych ubiegłorocznych manewrów„Dragon” nie zawsze były właściwe,są przesadzone. „Nie mieliśmy większych problemówz zaopatrzeniem, choć w czasie ćwiczeńWOG z Drawska Pomorskiego dopiero sięformował”, przypomina podpułkownik jacekkabatek, dowódca logistyków w 7 BrygadzieObrony Wybrzeża. „Oprócz powstającego dopierooddziału zaopatrywały ćwiczących takżekomenda poligonu oraz tamtejsze CentrumSzkolenia Poligonowego WL”.Wśród skarg na WOG-i zdarzały się zarzutynieprawdziwe. Jeden z dowódców jednostki zameldowałwysokiemu rangą przełożonemu, żenajwiększym problemem w funkcjonowaniujego jednostki jest właśnie współpraca z WOG--iem. Dowodem na to miały być problemyz żywieniem żołnierzy w czasie ćwiczeń sztabowych,w których wzięli udział nieplanowoi nie zostali uwzględnieni w planowaniu posiłków.Dopiero po ćwiczeniach dostali od oddziaługospodarczego (którym nie był WOG)ekwiwalent pieniężny na pokrycie kosztów zaprowiantowania.W związku z wniesieniem skargi na WOG,który się dopiero formował i nie obsługiwał tejjednostki, a więc za wprowadzanie przełożonychw błąd, dowódca nie uniknął służbowychkłopotów. Czas dopisał puentę do tej historii.Od kiedy WOG przejął „poszkodowaną” jednostkę,jej problemy logistyczne, także żywieniowew trakcie ćwiczeń, się skończyły.Twórcy koncepcji WOG-ów uważają, żeczęść żołnierzy celowo wyolbrzymiała drobneniedociągnięcia, które są przecież normalnei zrozumiałe, gdy tworzy się nowe struktury.Robili to tak skutecznie, że owe drobiazgi zaczęłyuchodzić za wady nowej logistyki.kieruNek – NormalNośćŻołnierze z Wrocławia bali się bałaganu,jaki powstanie, kiedy ich WOG zacznie zaopatrywaćinne pobliskie jednostki, do tegoreprezentujące różne rodzaje sił zbrojnych.Generał brygady Dariusz Łukowski, zastępcaszefa Inspektoratu Wsparcia SiłZbrojnych – szef logistyki, podkreśla:„Przejęcie zaopatrzenia wszystkich jednostekw garnizonie niezależnie od rodzaju sił zbrojnych,do którego należą, było jednym z celówreformy logistyki stacjonarnej”.Celem jest odejście od starego układu, gdynawet w małych garnizonach były oddziałygospodarcze działające wyłącznie na korzyśćwłasnych rodzajów sił zbrojnych. Każdyz nich był dysponentem środków budżetowychII stopnia i miał odrębną logistykę.Utrzymywał oddzielne warsztaty, magazynyoraz obiekty szkoleniowe tylko dla „swoich”żołnierzy. Dla dowódcy jednostki zmechanizowanejdyshonorem było organizowanie szkoleniaogniowego na strzelnicy marynarzy czy naprawieniesamochodu w warsztatach lotników,choćby nawet popsuł się on przed bramą ichjednostki. Auto odholowywano do „swojego”warsztatu.Wiele jednostek, co prawda na ogół niepierwszorzutowych,nie miało własnych oddziałówgospodarczych. Jeszcze pięć lat temuna tysiąc jednostek przypadało ponaddwieście oddziałów, więc każdy z nich obsługiwałco najmniej cztery inne jednostki.W sytuacji gospodarowania deficytem (ciągłebraki pieniędzy i środków materiałowych)dowódcy dbali wtedy głównie o swojąpomyślność.W 2006 roku powstał Inspektorat WsparciaSił Zbrojnych (IWspSZ). Jako dysponent środkówbudżetowych II stopnia scalił wysiłek logistycznycałych sił zbrojnych. Miał działać nakorzyść całej armii, zgodnie z prawem i kompetencjami,bez żadnych uprzedzeń czy sympatii.Dziś emocje wokół WOG-ów opadły. W koszarachsłyszymy, że część narzekań, którychprzyczyny dowódcy nie są najczęściej w stanieszybko zweryfikować, to parawany, za którymiżołnierze skrywają własne błędy, w szczególnościw planowaniu. Dowódcy, którzy dłużejwspółpracują z WOG-ami (od programu pi-FOT. m. KOwALSKA-SeNdeKKażdemu według potrzebZ podpułkownikiem romanem Utrackimo wyzwaniach stojących przed nowo tworzonymoddziałem gospodarczym rozmawia MagdalenaKowalsKa-sendeK<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czujesię Pan bardziej żołnierzemczy menedżerem?roman UtraCki: Czasamisam sobie zadaję takie pytanie.Ale dopóki noszę mundur, dopótybędę żołnierzem. No, możeżołnierzem-menedżerem.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Przezlata był Pan związany ze spadochroniarzami,a do 35 Wojskowegooddziału Gospodarczegoprzyszedł ze stanowiskadowódcy 6 batalionu Dowodzenia6 brygady Powietrznodesantowej.teraz współpracujePan z dowódcami krakowskichjednostek. jak się układają waszerelacje?roman UtraCki: Wszystko,co nowe, wymaga naukii czasu. Jeśli chodzi o kontakty zdowódcami jednostek w garnizonie,to nie mam problemów, byćmoże dlatego, że do niedawna jakodowódca byłem po ich stronie.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: a terazczuje się Pan trochę „po drugiejstronie”?roman UtraCki: Chciałbympowiedzieć, że nie. Alez wielu względów tak właśniejest. Jesteśmy odrębną jednostką,mamy inne zadania. Każdegodnia musimy działać na rzeczjednostek zaopatrywanych.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: jakwyglądało tworzenie wojskowegooddziału gospodarczegow krakowie?roman UtraCki: Zaczęłosię od szkolenia komendantówwojskowych oddziałów, w którymuczestniczyłem razem z zastępcą.Wtedy też powstawała16 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


lotażowego), twierdzą, że po początkowychzgrzytach udało się wypracować zasady zrozumieniai współpracy.„Początki współpracy Wyższej Szkoły OficerskiejWojsk Lądowych z 2 WojskowymOddziałem Gospodarczym nie należały dołatwych. Dziś jest ona dobra i mimo ogromuwykonywanych przedsięwzięć komunikacjamiędzy instytucjami przebiega sprawnie”,ocenia major Piotr szczepański, rzecznikprasowy wrocławskiej uczelni. „Wymagało toprzełamania starych nawyków, obie stronymusiały poznać siebie służbowo i osobiście”.Na konieczność nowego myślenia dowódcówwskazuje również pułkownik tomaszczechowski, pełniący obowiązki dowódcy25 Brygady Kawalerii Powietrznej. „Jeśli relacjedowódcy z personelem WOG-u będątylko służbowe, jeśli nie zaczną ze sobą rozmawiać,wyjaśniać problemów, ograniczą sięjedynie do przesyłania dokumentów, w którychbędą wytykać sobie, kto czego nie zrobił,o czym zapomniał, to będą skonfliktowani.Nic dobrego z tego nie wyniknie. Dlategow brygadzie staramy się utrzymywać kontaktz naszymi żołnierzami, którzy odeszli doWOG-ów, i wspólnie rozwiązywać zauważoneproblemy, zamiast udowadniać, które zadaniew czyjej jest kompetencji”.Logistyka w wirtuaLuNie wszystko w budowaniu nowej logistykiidzie zgodnie z planem. Zresztą nikt niespodziewał się, że na starcie reformy będzieinaczej. „Opóźnienia powstały między innymic o M M e n tKrzysztofszymańsKiPrzedtem jedna zaopatrująca jednostka przypadałana trzech zaopatrywanych. Dzisiajw WOG-ach wskaźnik ten wynosi 1:8, a w oddzialewe Wrocławiu 1:10. W przeszłości w garnizoniebyło pięć pionów głównego księgowego. Terazjest jeden, mniej liczny niż tamte. Zmniejszyła sięteż liczba szefów służb w jednostkach. Trudności,jakie napotkano w czasie fazy pilotażowej, zostałyzdefiniowane i – co ważne – dotyczyły one całychsił zbrojnych. Niedomagania w pracy WOG--ów nie wynikają więc bezpośrednio z działaniatych oddziałów, ale są immamentnymi problemamicałych sił zbrojnych. Zasadniczym ujawnionymmankamentem był brak w wojsku odpowiedniegosystemu informatycznego dla oddziałów gospodarczych.Inny wniosek dotyczy przepisów:nie nadążają za życiem i wymagają częstychzmian, co wiąże się ze spełnieniem określonychprocedur, a to musi trwać.•Generał dywizji w stanie spoczynkuKRZySZTOf SZymAńSKI był organizatoremwojskowego systemu logistycznego, szefem ZarząduPlanowania Logistyki – P4 SGWP.dlatego, że z Wojsk Lądowych do WOG-ówprzyjmujemy tylko mienie przeindeksowanewedług obowiązującego w siłach zbrojnychsystemu Jednolity Indeks Materiałowy(JIM)”, usprawiedliwia przypadki odejściaod planu generał Łukowski. „Dzięki temuwiemy, co i ile tego mamy”.Niektóre z przyjętych rozwiązań organizacyjnychwydają się wciąż zaskakujące. Narzecz rozrzuconych po Polsce dywizjonów3 Warszawskiej Brygady Rakietowej OP mapracować aż sześć oddziałów gospodarczych.Z kolei 1 Bazie Lotnictwa Transportowego,odpowiedzialnej za przewóz najważniejszychosób w państwie i wojsku, powierzono obsługęaż 25 jednostek. Zdarza się, że zaopatrywanegood zaopatrującego oddziału dzieli100 kilometrów.Kulą u nogi logistyków jest wciąż informatyzacja,a raczej jej brak. W siłach zbrojnychsłużby logistyczne i finansowe już zinformatyzowano,ale ich systemy pracowały w różnychprogramach i technologiach. Od rozpoczęciaprogramu pilotażowego informatyzacjaWOG-ów jest priorytetem, ale zaległościw tej dziedzinie są wciąż duże.Stan infrastruktury teleinformatycznejw 14 WOG-ach formowanych w pierwszymetapie jest zróżnicowany. Z pełni możliwości,jakie oferuje podłączenie do sieciMIL-WAN, korzysta dziś sześć placówek(między innymi: 12 WOG w Toruniu,13 WOG w Grudziądzu i 16 WOG w DrawskuPomorskim). W siedmiu kolejnych (naprzykład 15 WOG w Szczecinie czy33 WOG w Nowej Dębie) tylko na kilku stanowiskachmożna korzystać z wewnątrzresortowejsieci. Są i takie oddziały, jak24 WOG w Giżycku, gdzie infrastruktura teleinformatycznapowstaje od podstaw.Tylko osiem oddziałów (między innymi12 WOG w Toruniu i 13 WOG w Grudzią-koncepcja, jak taka komórka powinnawyglądać. W marcu 20<strong>11</strong>plany były już gotowe.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: aleubiegły rok to nie tylko pracekoncepcyjne?roman Utracki: Zgodniez rozkazem szefa InspektoratuWsparcia SZ oficjalną działalnośćzaczęliśmy 1 stycznia <strong>2012</strong> roku.Wcześniej również pełniliśmyfunkcje oddziału gospodarczego,a od czerwca przyjmowaliśmyjednostki wojskowe. Przeprowadziliśmykilka kluczowych przetargów,głównie na ochronę jednosteki usługi transportowe, i niecomniejsze, dotyczące zakupówsprzętu informatycznego i materiałówbiurowych.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: jakimbudżetem dysponuje 35 WoG?roman Utracki: W 20<strong>11</strong>roku mieliśmy do wydania ponad50 milionów złotych. Dysponowaliśmywtedy takimi samymiśrodkami, jakie miałyjednostki, które przechodziływ nasze zaopatrzenie. Budżet na<strong>2012</strong> rok jest kilkukrotnie większy,więc możemy zrobić znaczniewięcej.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Za ilejednostek i instytucji odpowiadacie?roman Utracki: Za kilkadziesiąt,szczegóły są niejawne.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: alezaopatrujecie nie tylko krakowskichspadochroniarzyi dowództwo 2 korpusu Zmechanizowanego?roman Utracki: Działamyna terenie sześciu powiatów.Zaopatrujemy między innymisześć kluczowych jednostekw Krakowie oraz komendy uzupełnieńw Tarnowie, NowymSączu i Oświęcimiu. Łącznie nagarnuszku mamy kilka tysięcyosób.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: „my”to znaczy kto?roman Utracki: Składmamy jeszcze niepełny, bo jestkilka wakatów. Pracuje tu bliskoczterdziestu żołnierzy i trzystupracowników wojska. Istotnączęść personelu WOG-u stanowipion finansowy. To właśniegłówny księgowy jest sercemoddziału. Mamy sekcje administracji,szkoleniową i operacyjną.Są też ludzie zajmujący sięinfrastrukturą. A jest czym: naterenie garnizonu zarządzamyprzeszło dwudziestoma kompleksamio łącznym areale ponad900 hektarów.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Większośćpersonelu 35 WoG topracownicy z likwidowanychoddziałów gospodarczych.Przyjmowanie do pracy hurtemprzeszło dwustu osób niebyło proste.roman Utracki: Przyjmowaliśmyludzi na podstawieartykułu 23 ' „Kodeksu pracy”.Zgodnie z przepisami musieliśmybrać pod uwagę tych, którzydo tej pory byli zatrudnieniw oddziałach gospodarczych.Pracowali oni w tym samymczasie w obu instytucjach. Musielilikwidować gospodarkęw jednym miejscu i otwierać nowąw WOG-u. Nie było to łatwe.Problemem okazało siętakże zatrudnianie personeluPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>17


peryskop Bój się WoG-adzu) spełnia wystarczające warunki do uruchomieniafazy przedwdrożeniowej ZintegrowanegoWieloszczeblowego Systemu InformatycznegoResortu Obrony Narodowej(ZWSIRON). Obecnie trwa eksploatacjaLogistycy przyznają,że ze względuna nowe zasadyplanowaniawydłużyły sięterminy wykonaniawielu zadańzaopatrzeniowychpróbna, testowanie megasystemuw 2 WOG z Wrocławia.Zastępuje on w pionie głównegoksięgowego osiem starychsystemów w 161 instalacjach(miejscach wprowadzania danych).To pokazuje skalę wyzwańw całym resorcie: skorow wojskowej jednostce budżetowejmamy mniej więcej po30 instalacji, to przy 248 dysponentachbudżetowych pieniędzywszystkich stopni (więcnie tylko WOG-ów) docelowyZWSIRON musi mieć okołosiedmiu tysięcy instalacji. Problemembędzie nie tyle zbudowanie go, ileprzeniesienie do niego danych z tych eksploatowanychobecnie i przeszkolenie użytkowników.Do końca 2018 roku powinna zostać zakończonafaza prototypowania podsystemówZWSIRON, a do użytku trafić mają podstawowemoduły: zintegrowana ewidencja ilościowo-wartościowa,ewidencja kadrowa, płaceoraz rachunkowość finansowa i zarządcza,pracujące w jednolitym środowisku informacyjnymi technologicznym. W kolejnym etapie,do 2025 roku, prace wojskowych informatykówmają koncentrować się na wprowadzeniupozostałych modułów: wspomagania planowaniafinansowo-rzeczowego, strategicznegowspomagania eksploatacji uzbrojeniai sprzętu wojskowego, zarządzania nieruchomościami.Czy koszty informatyzacjinie będą większe niż korzyściz funkcjonowania WOG-ów?„Koszty tworzenia oddziałówzwiązane są przedewszystkim z koniecznościąprowadzenia inwestycji teleinformacyjnych,zakupemniezbędnego sprzętu i wyposażenia.To nie są małe pieniądze”,ocenia pułkownikmarciniak. „Koszty, jakiemusielibyśmy ponieść, żebyzinformatyzować oddziałygospodarcze istniejące przedreformą – aby logistykadziałała sprawnie, to konieczność – byłybyjednak o wiele wyższe niż zbudowanie strukturteleinformatycznych w 36 WOG-ach”.otwieranie magazynów„Ważnym celem utworzenia oddziałów gospodarczych,oprócz konieczności oddzieleniafunkcji dowódczych od zabezpieczających,była potrzeba zbudowania sprawnegosystemu logistyki sił zbrojnych, umożliwiającegowykonanie zadań przez InspektoratWsparcia”, wyjaśnia generał dywizji w staniespoczynku krzysztof szymański, były szefZarządu Planowania Logistyki P4. „Dlategorównolegle z pracami nad koncepcją WOG--ów rozpoczęła się reorganizacja całej naszejstacjonarnej logistyki”.Nastąpiły również zmiany w wybranychjednostkach wojskowych, które zyskały pododdziałylogistyczne zdolne do ich obsługi.Komórki planowania kwatermistrzowskiegojednostek umiejscowiono w sztabach i przyznanoim prawo określania potrzeb oraz planowanialogistycznego wsparcia działań. Nowinkimają przede wszystkim zracjonalizowaćwykorzystywanie tego, co wojsko maw magazynach i na kontach.W czasie zmiany zakresu działania pododdziałówlogistycznych nie udało się uniknąćsporów kompetencyjnych. Z jednej strony kierownicymagazynów byli dowódcami drużynzaopatrzenia, czyli podwładnymi dowódcykompanii zaopatrzenia. Z drugiej strony szefowieposzczególnych służb pionu logistykichcieli utrzymać wpływ (słusznie) na funkcjonowaniemagazynów, a zatem i na pracę magazynierów.„Stąd konflikt”, przyznaje kapitanPrzemysław kęsicki, szef sztabu batalionulogistycznego 10 Pułku Dowodzenia.Sytuację w WOG-ach monitoruje zarządP4. Pod koniec stycznia logistycy rozpoczęliwizytowanie oddziałów, aby ocenić ich pracęw pierwszym etapie reformy. Potem powstaniewykaz rzeczywistych problemów wynikającychz funkcjonowania nowych rozwiązańlogistycznych. Sztabowcy zapewniają, żenie będą niczego zamiatać pod dywan. •Każdemu według potrzebsprzątającego. Te zadania zlecamyjuż bowiem firmom zewnętrznym.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: na tereniegarnizonu pozostałyjednostki, które wam nie podlegają.Dlaczego?roman Utracki: Nie komentujętego, bo to nie leżyw moich kompetencjach. To, żedzisiaj są jednostki, których niezaopatrujemy, nie oznacza, żew przyszłości się to nie zmieni.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: W marcu35 WoG odwiedzi inspekcjaze sztabu Generalnego WP.czego się Pan spodziewa?roman Utracki: Mamnadzieję, że nasze wnioskiz dotychczasowej działalnościzostaną wysłuchane i uwzględnione.Chciałbym przedstawićszanse, wyzwania i zagrożenia,jakie stoją przed oddziałem.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: naczym one polegają?roman Utracki: Szansęna lepsze działanie stwarzanam większy budżet. Zwiększyłysię też kompetencje komendantówWOG-ów w wydawaniupieniędzy na remontyi konserwacje nieruchomości.Znaczącą część tych środkówzamierzam przeznaczyć naunowocześnienie obiektóww naszym garnizonie. Zagrożeniazaś widzę wewnętrzne i zewnętrzne.Te pierwsze majązwiązek z naszą strukturą, którawymaga jeszcze dopracowania.Te drugie dotyczą tego,o czym już rozmawialiśmy– relacji z jednostkami zaopatrywanymi.A wyzwaniem dlanas jest informatyzacja.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: czywykorzystujecie w pracy systemyinformatyczne?roman Utracki: Nie matakiego obszaru, który nie byłbyobjęty przynajmniej jednymsystemem informatycznym. Jesteśmyjednym z WOG-ów,który aspiruje do wejściaw etap wdrożeniowy WieloszczeblowegoZintegrowanegoSystemu Informatycznego ResortuObrony Narodowej. Dostosowaliśmyjuż do tego infrastrukturę.Mam nadzieję, żew przyszłym roku będziemyjuż pracować z wykorzystaniemWZSIRON. To ułatwi kontaktyi relacje pomiędzy oddziałemi jednostkami zaopatrywanymi.Wiele spraw będziemy mogliprowadzić on-line.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: jakwojskowy oddział gospodarczybędzie pracować w czasiekryzysu finansowego?roman Utracki: W okresiedeficytu już się sprawdziliśmy,więc pewne doświadczeniamamy. Tu trzeba określać priorytety,oddzielać to, co ważne, odtego, co może poczekać. •Podpułkownik ROmAN UtRAcKijest komendantem 35 WojskowegoOddziału Gospodarczegow Krakowie.18 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


RzeczynajważniejszeZ Jerzym Owsiakiem o przyszłychkandydatach do Buzdyganów i szacunku do armiirozmawia AnnA DąBrowskAPOLSKA ZBROJNA: Jakie to uczucie odebraćwojskowego Oskara?JERZY OWSIAK: Cały czas jestem w lekkimszoku, że wojsko zobaczyło i doceniło działalnośćFundacji Wielkiej Orkiestry ŚwiątecznejPomocy i moją. Jestem też pod wrażeniem uroczystejgali wręczenia wyróżnień, z wojskowymsztandarem i żołnierzami Kompanii Reprezentacyjnej.POLSKA ZBROJNA: Czy któryś z nagrodzonychzwrócił Pana szczególną uwagę?JERZY OWSIAK: Operacyjny Zespół Doradczo-Szkoleniowy.Żołnierze, mimo że namisji stracili niemal połowę składu, uznali, żezostają w Afganistanie. Mieli powód, żeby powiedzieć:„Zrobiłem swoje i jadę do domu”.Nawet przełożeni proponowali im wcześniejszypowrót. A oni postanowili do końca wypełnićmisję.POLSKA ZBROJNA: Mówił Pan w radiu,że chłodnym okiem patrzy na wojsko. Czyjest to naprawdę chłodne spojrzenie?JERZY OWSIAK: Jest. Chcę bowiem, żebywszelkie przejawy betonu w armii zniknęły.Uważam też, że polski oficer nie tylko ma byćsuperwyszkolony, lecz także reprezentowaćnasz kraj swoim wyglądem, stylem bycia i właściwymzachowaniem. Chłodnym okiem patrzęrównież na proces żołnierzy w sprawie NangarKhel. Liczę, że wyrok będzie sprawiedliwyi wszystko wyjaśni. Jeśli jednak oni wykonywalitylko swoje obowiązki, to nie rozumiem sposobu,w jaki zostali potraktowani.POLSKA ZBROJNA: Podkreślał Pan też,że naszym żołnierzom należy się szacunek.JERZY OWSIAK: Nie przychodzi mi do głowyżadna historia z ostatnich lat, która by tenszacunek podważyła. Komuna to były inne czasy,ale teraz nie widzę, aby wojsko przesadziłoczy zrobiło coś bez sensu. Można armię lubićlub nie, ale należy ją szanować.POLSKA ZBROJNA: Osoby krytykującei obrażające na forach internetowych naszewojsko tego szacunku nie mają... Piszą o polskichżołnierzach, że są okupantami, bandytamii dobrze, że giną na misjach.JERZY OWSIAK: Należałoby jasno określićprawem granice krytyki, a ściganiem naruszeniatych przepisów powinny zająć się oficjalneurzędy. Dlatego tym bardziej zaimponował mistarszy sierżant Jacek Żebryk, który walczyz internautami o dobre imię polskich żołnierzy.Warto jednak także z takiej krytyki w interneciewyciągać wnioski.FOT. ewA KORSAKPOLSKA ZBROJNA: Jakie?JERZY OWSIAK: Kiedy ktoś krytykuje fundację,zastanawiamy się nad tym. Często stwierdzamy,że za mało o czymś mówimy, za małotłumaczymy. Może wojsko też za mało informujeo tym, gdzie jest i co robi. Generała brygadyAndrzeja Reudowicza, szefa Centrum DowodzeniaDowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych,pytano ostatnio w radiowej Trójce, po cojeździmy do Afganistanu, przecież to nie jestnasza sprawa. Generał zapytał wtedy prowadzącego,czy kiedy idzie do metra lub marketu, myśli,że coś złego może mu się stać. „Momentamimyślę”, padła odpowiedź. „My właśnie robimywszystko, żeby pan o tym nie myślał i żebynic się nie stało”. Te wszystkie działania sąpowiązane. Możemy oczywiście odciąć się odtego, co dzieje się w Afganistanie, ale potem,jeśli coś się stanie, będziemy innych prosićo pomoc. Tak samo jest w fundacji. Ludzie pytają,po co zbieramy pieniądze, przecież państwoto powinno robić. Owszem, ale kiedy dlaich dzieci zabraknie sprzętu medycznego, zapukająwłaśnie do nas.POLSKA ZBROJNA: Za rok to Pan zasiądziew kapitule Buzdyganów. Jakich cechbędzie Pan szukał u przyszłych laureatów?JERZY OWSIAK: Nowoczesności, nietuzinkowegomyślenia, chęci ulepszania i wymyślaniaczegoś nowego.POLSKA ZBROJNA: Widzi Pan już konkretnychkandydatów do nagrody?JERZY OWSIAK: Na pewno ludziz GROM-u, im chyba powinno się dawać Buzdyganyz automatu za świetną robotę, o którejnic nie wiemy. Innym kandydatem jest zespółreporterski Combat Camera. Odważni ludzie,a dzięki ich pracy na pierwszej linii społeczeństwopoznaje wojsko. My także z tego korzystaliśmy.Szczególnie zapamiętałem starszegochorążego sztabowego Dariusza Lewtaka. Zauważyłemteż, że wśród nagrodzonych brakujekobiet. Chciałbym odnaleźć panią porucznik,która szefowała pierwszej bazie w Bagram.Kiedy ją zobaczyłem, zastanawiałem się, jak takiechucherko radzi sobie ze swoją pracą. A onaprowadziła bazę pewną i silną ręką. Czuliśmysię bezpieczni pod jej opieką, i to jej dedykujęswój Buzdygan.POLSKA ZBROJNA: Co Pan zrobi ze swojąposrebrzaną repliką XVI-wiecznej oznakigodności rotmistrzowskiej? Znajdzie Pandla niej miejsce?JERZY OWSIAK: Oczywiście. Są rzeczyważniejsze i najważniejsze, a ta jest najważniejsza.Buzdygan trafi do domu i znajdzie miejsceobok dwóch bardzo ważnych dla mnie pamiątek,medalu dziadka i odznaki babci. Nie madla niego lepszego miejsca.•JeRZy OwSiAK, laureat tegorocznego BuzdyganaPOLSKi ZBROJNeJ, jest założycielem i prezesemFundacji wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy,a także głównym pomysłodawcą i realizatoremcorocznego Finału wOŚP.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>19


na celowniku trzecia siłaTrzecia siła20 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Z generałem brygady PIOTREMPATALONGIEM o zwiększeniu aktywnościkomandosów w Afganistanie rozmawiaBOGUSŁAW POLITOWSKIFOT. ARchiwum dwSPOLSKA ZBROJNA: Spotykamy sięw Afganistanie. Pana wizyta w strefie wojnyoznacza, że zdarzy się tu coś ważnego.Nie mylę się?PIOTR PATALONG: Wróciłem niedawnoz konferencji organizowanej przez DowództwoOperacji Specjalnych NATO (NATO SpecialOperations Headquarters, NSHQ). Byli naniej wszyscy dowódcy wojsk specjalnych sojuszu.Zapoznaliśmy się tam z koncepcją dalszegozaangażowania NATO w Afganistanie,w tym ze strategią prowadzeniaoperacji specjalnych.POLSKA ZBROJNA: Czyto oznacza jakąś jej zmianę?PIOTR PATALONG: Strategiawyznacza wojskowymgłówne cele, pomaga określićkierunki i ramy działania orazwskazuje, jaki efekt należyuzyskać. Misja ISAF z rokuna rok zmienia oblicze. Corazbardziej staje się areną działańpododdziałów specjalnych.Będą one miały więcejzajęć niż dotychczas.POLSKA ZBROJNA: Nasioperatorzy też?PIOTR PATALONG: Na pierwsze miejscewysuwa się potrzeba przygotowania afgańskichwojska i policji do przejęcia odpowiedzialnościza bezpieczeństwo kraju. TakżeWojska Specjalne uczestniczą w tym procesie– szkolą i wspierają pododdziały specjalne tegopaństwa.POLSKA ZBROJNA: To wyjaśnia, dlaczegotuż po przylocie spotkał się Pan z dowódcąwojsk specjalnych ISAF.PIOTR PATALONG: Podlegają mu skierowanedo Afganistanu wszystkie zadaniowe zespołyspecjalne sojuszników. Wspólnie z nimipodejmujemy decyzje o zmianie priorytetówich działania czy dyslokacji zespołów. Koordynującprowadzone w różnych miejscachi różnym czasie akcje specjalne z działalnościąBudżetprzeznaczonyw MONna modernizacjęWojsk Specjalnychzapewnianam poziomwyposażeniaadekwatnydo potrzebsił konwencjonalnych, osiągamy efekt synergii.Ponadto, pod względem zaangażowaniawojsk specjalnych jesteśmy tutaj trzecią siłą.Mamy więc o czym rozmawiać.POLSKA ZBROJNA: Zanosi się na jakieśrewolucyjne zmiany?PIOTR PATALONG: Najważniejszą zmianąjest wzrost zaangażowania afgańskich sił specjalnychw operacje prowadzone przez podobnejednostki koalicji. Przez wiele zmian szkoliliśmyżołnierzy, teraz angażujemyich w walkę, sprawdzającstopień przygotowania,wyposażenia, a przede wszystkimto, czy i kiedy będziemożliwe prowadzenie przeznich samodzielnych operacji.POLSKA ZBROJNA: A zatemżołnierze wojsk konwencjonalnychmogą wracać dokraju, a przynajmniej myślećo tym, że wycofanie kontyngentówjest coraz bardziejprawdopodobne…PIOTR PATALONG: Mówiędużo o siłach specjalnych,bo ten rodzaj wojsk to mojadomena. Ale ani ja, ani moiżołnierze nie zapominamy o ogromnym wkładziewojsk konwencjonalnych w operacjęISAF. To ci żołnierze zapewniają sprzymierzonympanowanie nad lądem. I my działamyw terenie, za który oni odpowiadają. Dają namwsparcie i zabezpieczenie. Wydawać by sięmogło, że cele naszych operacji są różne, metodydziałania całkowicie odmienne. Ale łączynas to, że chcemy osiągnąć jeden cel ustalonyprzez dowódcę sił ISAF.POLSKA ZBROJNA: Czy szkolenie komandosówinnej armii jest zbieżne z procesemuzyskania przez Dowództwo WojskSpecjalnych zdolności dowodzenia natowskimioperacjami specjalnymi i pełnieniaroli tak zwanego państwa wiodącego?PIOTR PATALONG: Do 2014 roku powinniśmyosiągnąć taką zdolność i termin tenPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>21


na celowniku trzecia siłaFOT. BOguSłAw POLiTOwSKinie jest zagrożony. Aby tak się stało, naszrodzaj sił zbrojnych nie tylko musi zajmowaćsię szkoleniem żołnierzy wojsk specjalnychz innych państw, lecz także mieć zdolnośćsamodzielnego organizowania operacjibojowych, ich logistycznego i informacyjnegozabezpieczenia oraz dowodzenia nimi.Takie zdolności mają tylko najlepsi. Jedyniesześć państw NATO może pochwalić sięmożliwością rozwinięcia SOCC, czyli SpecialOperation Component Command. Przygotowujemysię do tego intensywnie od kilkulat. Doświadczenie na krajowych i zagranicznychćwiczeniach oraz szkoleniach zdobywająoficerowie z Dowództwa WojskSpecjalnych, intensywnie trenują podległejednostki, które będą komponentami ramowegodowództwa. Do tej ważnej roli przygotowująsię pododdziały jednostek wsparcia.Pobyt na misji w Afganistanie jest sprawdzianemich wyszkolenia, sprzyja podnoszeniuzdolności.POLSKA ZBROJNA: Formalnym sprawdzianembędą jednak ćwiczenia certyfikujące.PIOTR PATALONG: Duże ćwiczenia odbędąsię w roku 2013. Wtedy zostaniemyocenieni przez specjalistów sił specjalnychz różnych armii NATO. Mam nadzieję, żePodPisaliśmymemorandumo współpracyz Chorwacjąi od dawnaszkolimykomandosówz tego kraju.będą zadowoleni z naszych możliwościi zdobędziemy niezbędnycertyfikat.POLSKA ZBROJNA: A jeśli ocenanie będzie wystarczająco dobra?Jednostka waszego wsparciapowietrznego dopiero powstaje.Są też inne problemy…PIOTR PATALONG: Jeśli chcemyzbudować coś wyjątkowego, cowniesie zupełnie nową jakość donaszych zdolności obronnych, musimyliczyć się z tym, że przyjdzienam pokonywać trudności. Faktycznie,eskadra działań specjalnych budowanaprzez Siły Powietrzne istniejeod niedawna. Jestem jednakoptymistą, bo widzę zaangażowaniedowódców budujących jej potencjałoraz ogromne wsparcie tego procesuze strony MON i Sztabu GeneralnegoWP.Dowódca Sił Powietrznych zacząłpełne szkolenie jednostki. A czasowebraki sprzętowe rekompensujedowództwo sił specjalnych StanówZjednoczonych, zapraszając naszychpilotów na zaawansowaneszkolenie w amerykańskich bazach.POLSKA ZBROJNA: Sygnałemtego, że cenią was sojusznicy, jestuznanie polskich Wojsk Specjalnychza lidera w Europie Wschodniej.Z komandosami ilu państwregionu współpracujecie?PIOTR PATALONG: Podpisaliśmymemorandum o współpracyz Chorwacją i od dawna szkolimy komandosówz tego kraju. W sprawachszkoleniowych ściśle współpracujemyteż z Litwinami, Słowakami i Czechami.Pierwsze porozumienia podpisujemyrównież z Węgrami.Naszym partnerem strategicznympozostają Stany Zjednoczone;z Amerykanami prowadzimy większośććwiczeń i szkoleń. Nie zapominamyo wymianie doświadczeńz doskonałymi siłami specjalnymiFrancji, Anglii, Niemiec czy Norwegii.Współpracę rozszerzamyo kraje Ameryki Południowej i Azji,gdzie możemy szkolić naszych operatoróww lasach tropikalnych i najwyższychgórach.POLSKA ZBROJNA: Aby siłyspecjalne weszły do akcji, potrzebnajest współpraca wielu służb,22 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


w tym wywiadu i kontrwywiadu. O naszychsłużbach w ostatnich latach mówisię, że zostały zdemolowane. Macie z kimkooperować?PIOTR PATALONG: Nie do mnie należyocenianie stanu służb. Zapewniam jednak, żewsparcie, jakie zapewniają Wojskom Specjalnymw czasie prowadzonych przez nas operacji,jest nie do przecenienia. Ich komponentyz każdą zmianą są coraz sprawniejsze. Dziękitemu, że zasilają nas informacjami, możemybyć skuteczni.POLSKA ZBROJNA: Ostatnio często słyszymy,że komandosi zatrzymują kolejnychprzywódców bojowników. To świadczyo dobrej współpracy ze służbami.PIOTR PATALONG: Jeszcze nigdy w historiinie była ona tak dobra. Do większościnaszych sukcesów przyczyniły się działaniawojskowych służb specjalnych. Media skupiająsię wyłącznie na efektach, na finale.Tymczasem nic nie byłoby możliwe, gdybynie tytaniczna praca służb specjalnych, rozpoznaniaosobowego i obrazowego WojskSpecjalnych, wreszcie wielu analityków, którzyz mozołem definiują cel i szacują ryzyko.O ich służbie nie słyszy się w mediach, ale todzięki nim nasi operatorzy są tak skuteczni.POLSKA ZBROJNA: Więcej takich operacjiwykonują operatorzy GROM-u czyJednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca?PIOTR PATALONG: Rezultatów działanianaszych operatorów nie można zważyći w prosty sposób porównać. Zespoły mająróżne przeznaczenie i obszary odpowiedzialności.Jestem pełen uznania dla wynikówosiąganych zarówno przez operatorówGROM-u, jak i Jednostki Wojskowej Komandosów.Do ich sukcesów przyczyniają sięrównież operatorzy zespołu wsparcia informacyjnegoJednostki Wojskowej Nil.POLSKA ZBROJNA: Czy w Afganistaniesą operatorzy ze wszystkich jednostekWojsk Specjalnych?PIOTR PATALONG: Jest GROM, są operatorzyz Lublińca, z Jednostki WojskowejNil oraz oficerowie Dowództwa Wojsk Specjalnych.Nie ma operatorów Formozy, bobyli tu w poprzedniej zmianie, a teraz przygotowująsię do dyżuru w Siłach OdpowiedziNATO. Odbyli już pierwsze ważne ćwiczenia,przeprowadzone w Niemczech.POLSKA ZBROJNA: Nieobecni są też żołnierzez nowej jednostki Agat. Dlaczego?PIOTR PATALONG: Agat będzie potrzebowałjeszcze około dwóch lat, aby z pierw-szym zespołem wejść samodzielnie do takichdziałań, jakie są tutaj prowadzone. Teraz w tejjednostce trwa selekcja i odbywają się kwalifikacje.Jestem bardzo zadowolony z efektów.Żołnierze Agatu już dziś pokazują hart ducha iwolę walki. To świetnie rokuje. Wierzę, żestworzą profesjonalną jednostkę kinetycznegowsparcia operacji specjalnych.POLSKA ZBROJNA:Żołnierze Wojsk Specjalnychnie podlegają dowódcypolskiego kontyngentuwojskowego w Afganistanie.To przywilej?PIOTR PATALONG: Tożaden przywilej. Inne podporządkowaniewynikaz wykonania założeń politykiNATO i doktryn sojuszniczychdotyczących operacjispecjalnych. W myśl tychdokumentów w misji ISAFwystępują dwa oddzielnełańcuchy dowodzenia – jedenjest dla sił konwencjonalnych;drugi, równoległy,dla sił specjalnych. SpotykająW sprawachszkoleniowychściślewspółpracujemyz Litwinami,Słowakamii Czechami.Pierwszeporozumieniazawieramy takżez Węgramisię one na poziomie dowódcy całej operacji.Znalezienie się poza Polskimi Siłami Zadaniowymi(PSZ) nie oznacza, że z nimi nie współpracujemyczy nie wykonujemy operacji naich korzyść. PSZ wspierają nas także w naszychoperacjach. Bez tego osiągane przez nasefekty byłyby niewspółmiernie mniejsze.POLSKA ZBROJNA: Mówi się jednak, żeta współpraca nie jest idealna. Wasi operatorzyz miejsca akcji podejmowani są czasamina dwa, trzy razy.PIOTR PATALONG: Nie zawsze dysponujemynieograniczonymi zasobami. Takiegokomfortu nigdy nie miał żaden dowódca wojskowy.POLSKA ZBROJNA: Ale to przeczy zasadomtaktyki. Naraża ludzi na realne niebezpieczeństwo.PIOTR PATALONG: Każda operacja specjalnapoprzedzona jest dokładnym planowaniem,którego elementami są ocena ryzykai przygotowanie tak zwanych planów awaryjnych.Jako Wojska Specjalne musimy być przygotowanina każdą ewentualność, dlatego niezgadzam się z tym, że to urąga zasadom naszejtaktyki. Piloci często latają na granicy ryzyka,aby zapewnić bezpieczeństwo naszym operatorom.Wybrane operacje przez nas prowadzonewspierają także amerykańscy piloci.Aby sprostać wszystkim oczekiwaniom siłspecjalnych, powołuje się specyficznie szkolonei wyposażone powietrzne jednostki operacjispecjalnych. Za kilka lat i my będziemydysponować taką formacją. Ona już się szkoli.Jestem przekonany, że po specjalistycznychtreningach w Stanach Zjednoczonychjej żołnierze powrócą na misję z nowymiumiejętnościami.POLSKA ZBROJNA: Niema kłopotów ze sprzętem?PIOTR PATALONG: Budżetprzeznaczony w MON namodernizację Wojsk Specjalnychzapewnia nam wyposażeniena poziomie adekwatnymdo potrzeb. Stanowimyniewielką część całych siłzbrojnych, mniej niż 3 procent.Z uwagi na relatywnieniskie w skali wojska potrzebymożemy pozyskiwać wyposażeniena najwyższym poziomietechnologicznym. Podtym względem bez wątpienianależymy do światowej czołówkisił specjalnych.POLSKA ZBROJNA: Dużezaangażowanie żołnierzy Wojsk Specjalnychw Afganistanie powoduje jednak wieleinnych problemów.PIOTR PATALONG: Jest coś znaczniecenniejszego niż sprzęt – ludzie. Teraz sporymwyzwaniem jest dla nas utrzymanie dlanich właściwego reżimu szkoleniowego.Operatorzy jadą na misję, wracają, odpoczywają,mają krótkie szkolenie i znów ruszajądo Afganistanu. Choć udział w misji stanowijedną z najbardziej efektywnych form podnoszeniaich kwalifikacji, to głównym zadaniemjest przygotowanie do obrony naszychobywateli poza granicami Polski. •W I Z YT Ó W K AGenerał brygadyPiotr PatalonGDowódca Wojsk Specjalnych. Po ukończeniuWyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanychw 1985 roku służył jako dowódca plutonurozpoznawczego w 12 Dywizji Zmechanizowanej,następnie w kompaniach specjalnych.Kształcił się między innymi w Królewskiej AkademiiStudiów Obronnych w Londynie, AkademiiObrony Sił Zbrojnych Holandii, zaliczył kursy Ranger,Pathfinder i Jumpmaster w Stanach Zjednoczonych.Był dowódcą 7 Batalionu Kawalerii Powietrznej,18 Batalionu Desantowo-Szturmowego,1 Pułku Specjalnego Komandosów w Lublińcuoraz Jednostki Wojskowej GROm. •POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>23


afganistan syndrom wojnynich nigdy nie było miejsc. Byliprzekonani, że to za karę, ponieważodmówili dalszego pobytu nawojnie. Podejrzliwie patrzyli namój dyktafon. Nie zgadzali się naujawnienie imion i nazwisk, nawetpseudonimów. Nazwałem ichwięc: Pierwszy, Drugi, Trzeci,Czwarty i Piąty.„Pewnie napisze pan, że jesteśmytchórzami, dezerterami”, tłumaczyli.„Wcale tak nie jest. To sąbardziej skomplikowane sprawy.Koledzy, którzy zostają, wiedząo tym i nas nie potępiają. Naszedecyzje często związane są z prośbaminajbliższych, którzy po róż-Bogusław Politowskisyndrom wojnywojna zmienia ludzi. nie wszyscy wytrzymują długotrwały stan zagrożenia.dowódcy zgadzają się naodesłanie do kraju podwładnych,którzy odmawiająkontynuowaniasłużby. Twierdzą, żeprzestraszeni, apatyczni, niechętni,tchórzliwi żołnierze mogą stanowićzagrożenie dla pozostałych. A coo tym mówią ci, którzy przed czasemwracają do kraju?CzyśCieC za karęSpotkałem ich w Bagram. Narzekali,że czują się jak w czyśćcu.Na miejsce w samolocie do Polskiczekali już drugi tydzień. W tymczasie odleciało już kilka, a dlanych wieściach z Afganistanu zaklinali nasprzez telefon, żebyśmy wracali”.Po kilkunastu minutach, jakby czując potrzebęwygadania się, zrzucenia z siebie jakiegośodium, zaczęli mówić jeden przez drugiego.Pierwszy: „Żona jest w ciąży. Od początkubyła przeciwna wyjazdowi na misję. Zapewnienia,że tutaj nie jest tak źle i strasznie,nie wystarczyły na długo. Przyjmowała argumenty,kiedy jeszcze byłem w domu. Gdyprzyszła rozłąka, każdy dzień był dla niej coraztrudniejszy. W końcu stanowczo powiedziała,że mam wracać, ponieważ ma dosyćmartwienia się. Postawiła ultimatum, że albowojna, albo ona i dziecko”.O tym, że nie lecą do bazy Warrior, lecz doAriany, czterech z nich dowiedziało się w sa-24 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


W trakcie każdej zmianyz powodów innych niż medyczneprzedwcześnie wracaz misji do kraju od jednegodo półtora procent żołnierzykontyngentu.FOT. ADAm ROiK/cOmBAT cAmeRA DOSZc o M M e n tBogdanTworkowskiNiełatwo ocenić żołnierza, który na własnąprośbę przedwcześnie wrócił z misji do kraju.może nie wytrzymał obciążenia lub się bał,a zdarzają się też różne sprawy losowe. czasamidochodzi także presja rodziny, która zmuszago do szybszego powrotu. Znany jest nawetprzypadek, że generał musiał przerwać służbęna misji i wrócić do kraju. Dlatego dowódcy niewyciągają zazwyczaj wobec takich żołnierzy żadnychkonsekwencji. Gdybym zetknął się z tegotypu przypadkiem, to bardzo wnikliwie oceniłbympowód odesłania. Nie powinno być regułą,że dyskwalifikuje się żołnierza z dalszej służbypo jednym takim zdarzeniu.•Generał brygady BOGDAN TwORKOwSKi stoi naczele 6 Brygady Powietrznodesantowej i jest dowódcąjedenastej zmiany kontyngentu w Afganistanie.molocie. Poczuli się oszukani. Warrior jestwiększą bazą. Są w niej lepsze warunki socjalnei jest tam bezpieczniej. O Arianie nasłuchalisię wiele złego. Na miejscu przekonalisię, że opinie te nie były przesadzone.Pierwszy ostrzał przeżyli tuż po wyjściu ześmigłowca na tamtejszym lądowisku. Nie byłonawet incomingu – sygnału alarmowegowłączającego się automatycznie w chwiliostrzału bazy. Uciekli do schronu po bliskiejeksplozji pocisku. Później takie ostrzały byłyna porządku dziennym.Drugi: „Święto było, gdy nie ostrzeliwali.Pociski leciały po dwa, trzy razy dzienniei przeważnie o tej samej porze. Przez 90 dniprzeżyłem blisko 200 takich ostrzałów. Naskutek tych ataków trzech żołnierzy zostałorannych. Jeden w brzuch, drugi w łydkę, trzecipaskudnie w ramię. O ostrzałach i warunkachw bazie napisano kiedyś w jednej gazecie.Po przeczytaniu tego żona się wkurzyłai postawiła mi ultimatum”.Lekarstwem na ostrzały miała być armatohaubicaDana, która przyjechała do Arianyw pierwszych dniach listopada. Jednak aniona, ani moździerz 98 milimetrów nie odpowiadałyna ostrzały. Rebelianckie wyrzutniestały zbyt blisko afgańskich zabudowańi obawiano się, że od odwetowego ognia możeucierpieć tubylcza ludność.Jeden aJdikW bazie Warrior zmorą żołnierzy równieżbyły ostrzały. Kiedyś pocisk trafił w stara.Kierowca zdążył wybiec do schronu. Innymrazem namiot strażaków został doszczętnierozbity. Tam Dana sporadycznie odpowiadałana ogień rebeliancki. Również w tym przypadkuzwiązane to było z ograniczeniamiw zasadach użycia siły.Trzeci jest radiotelefonistą, stacjonowałw Warriorze. Zdecydował się na rotację potym, jak ajdik eksplodował pod pojazdem,w którym jechał na patrol. Pierwszy wóz minąłferalne miejsce. Rebeliant odpalający ładunekchciał zniszczyć drugi pojazd w kolumnie.„Na szczęście była to mina średniej mocy.Rosomak wytrzymał i nikt nie zginął. Kierowcadoznał obrażeń kręgów szyjnych. Ja i innyżołnierz z desantu zostaliśmy ogłuszeni. Całyczas mi piszczy w uchu. Jeden ajdik wystarczy.Na drugiego nie chcę czekać”.Czwarty: „Było mało ludzi. Jeździliśmyna patrole, a zaraz po powrocie stawaliśmysię pododdziałem alarmowym QRF. Nie byłoczasu na odpoczynek. W ciągu trzech tygodnispędziłem ponad 60 godzin poza bazą.Na tych patrolach nigdy nie było spokojnie.Dochodziło do potyczek ogniowych. Kiedyśotrzymaliśmy rozkaz, by podjechać do jednej zwiosek i z daleka ją obserwować. Pojechaliśmy.Nikt nas nie uprzedził, że wioska jest dookołazaminowana. Z wozu wyszedł saper z wykrywaczemi włos mu się zjeżył na głowie. Kazanonam wyjechać tyłem z pułapki. Udało się, aleproszę nie pytać, co przeżyłem. Później okazałosię, że przejechałem pół metra od ajdika”.Piąty miał dosyć wojny po patrolu na drodzeHighway One. „Znaleźliśmy pod drogąpodkop. Natychmiast się cofnąłem. Możliwe,że była w nim mina i ktoś mógł ją zdetonować.Kolega nie zdążył odskoczyć. Padłystrzały. Gdy ostrzał się skończył, zobaczyłem,że dostał w dłoń. Świadomość, że ja teżmogłem oberwać, była przerażająca”.Prysznic z butelkiCzęsty brak ciepłej wody był w bazie normalnością.Na początku misji, gdy mocnoświeciło słońce, tak bardzo to nie przeszkadzało.Żołnierze w nieosłoniętym miejscuukładali po kilka butelek wody i po południumieli ją na tyle nagrzaną, że mogli się w niejumyć. Pod koniec listopada zaczęły się jednakprzymrozki. Wtedy wystawiali butelki nasłońce, aby zamarznięta po nocnych przymrozkachwoda się roztopiła.Moi rozmówcy z rozgoryczeniem reagowalina informacje, że żołnierze kontyngentu pomagająAfgańczykom. Denerwowało ich, żewojsko transportuje ławki do jakiejś szkoły albozapewnia jedzenie żołnierzom miejscowejarmii, podczas gdy im nie miał kto dowieźćporządnego posiłku czy nowych nagrzewniczamiast tych, które się bez przerwy psuły.Żołnierze z Ariany opowiadali, że przezpierwsze kilkanaście dni żyli na suchym prowiancie.W bazie nie było nawet stołówki. Dopieropóźniej polscy kucharze zaczęli gotować.Mieli jednak niewiele produktów, więcjedzenie było kiepskie. Ich dowódca w bazierobił, co mógł, aby poprawić sytuację, ale miałograniczone możliwości.Czwarty uznał, że w stwierdzeniu, iż namisje żołnierze jadą z przymusu, jest sporoprawdy. „Pozornie niby nikt nikogo nie zmusza,ale ludzie mają kredyty i chcą je jak najszybciejspłacić, więc jadą dla kasy. Jeśli chcesię służyć w wojsku, podpisać kolejny kontrakt,to trzeba jechać. Odmówisz, nie będzieszmiał roboty”.Gorzkie żaleChoć przyznawali, że nikt nie wmawiał im,że będzie łatwo, mieli sporo pretensji. Międzyinnymi do pani psychoprofilaktyk, którazamiast pomóc im zwalczyć stres, straszyła,że podanie o rotację będzie końcem ich woj-POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>25


afganistan syndrom wojnyc o m m e n tStaniSławilnickiŻołnierzom, którzy przed czasem zrezygnowaliz pełnienia służby na misji, po powrociedo kraju w ramach badań kontrolnychpsychiatrzy powinni poświęcić więcejuwagi. Nie można bowiem wykluczyć, żewśród ewakuowanych na własną prośbę sążołnierze z zaburzeniami psychicznymi.Odesłanie żołnierza na życzenie powinnobyć odnotowane w jego karcie zdrowia. Niestety,wojskowy system ewidencji medycznejnie jest doskonały. Uczestnicy misji trafiajądo lekarzy jedynie z tak zwaną obiegówką,w której przedwczesna rotacja nie jestuwzględniona. Lekarz badający żołnierzazazwyczaj nic o nim nie wie, a w czasie krótkiejrozmowy nie jest w stanie wypytać goo cały przebieg służby na misji. Warto wprowadzićbazę danych o zdrowiu żołnierzy,w której znalazłyby się wszystkie informacjemedyczne od początku służby. Lekarze mielibydo nich dostęp w takcie badań, i to nietylko komisyjnych.•FOt. US dOdProfesor nadzwyczajny doktor habilitowanyStANiSłAW iLNicKi z Kliniki Psychiatriii Stresu Bojowego Wojskowegoinstytutu medycznegoskowej kariery. Narzekali też na lekarkę,która w czasie ostrzału nie wyszłaze schronu, aby ratować ich rannegokolegę – kucharza. Pomocyudzielił mu ratownik medyczny.Chwalili jedynie dowódcę plutonu„Józka” – chorążego, który potrafiłogarnąć wszystko i był odważny nietylko w walce z talibami, lecz takżew sporach z przełożonymi o to, abylepiej im się służyło.Żołnierze podważali nie tylko sensnaszego udziału w koalicji, lecz takżesprawność systemu logistyki i dowodzenia.Łapali się każdego argumentu,który mógłby świadczyć o trafnościich decyzji o rejteradzie. Gorzkieżale czekających na odesłanie do krajutrwały długo. Czy ich potępiać? Tego,że uczestniczyli w tych zdarzeniach,nie da się podważyć. Niedogodnościlogistycznych także. Setkiich kolegów nadal jednak służąw Ghazni, przełożeni muszą więc ichoceniać indywidualnie. Być może doanalizowania ich przeżyć będą potrzebnilekarze.Według podpułkownika MirosławaOchyry, rzecznika prasowegoDowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych(DOSZ), rotacje na życzenie żołnierzaw trakcie pełnienia służbyw kontyngencie w Afganistanie z powodówinnych niż zdrowotne nie należądo wyjątków. Zdarzały się w trakciewszystkich dotychczasowychzmian. Udział żołnierzy w misjachjest dobrowolny i każdy ma prawow dowolnej chwili złożyć wnioseko odesłanie do kraju bez podawaniaprzyczyny. Takie prośby najczęściej sązwiązane z tęsknotą za domem i presjąrodziny.Kończącym misje przed czasemnikt nie stwarza problemów. Data powrotuzależy jednak od terminu złożeniawniosku o rotację i jego rozpatrzenia.Loty na trasie Afganistan––<strong>Polska</strong> odbywają się zgodnie z wcześniejustalonym harmonogramemoraz stosownie do sytuacji w Afganistanie.Według DOSZ początkowe niedogodnościżycia w bazie Arianazwiązane były z brakiem możliwościtransportu materiałów budowlanych.Dzięki współpracy z koalicjantamiwarunki socjalno-bytoweznacznie się jednak poprawiły.W bazie znajdują się między innymiKażdy żołnierzwracający z misjimusi poddać siębadaniom.Następnie stajeprzed komisjąlekarską, któraocenia stan jegozdrowia i orzekao przydatnoścido dalszej służbywojskowej.nowa stołówka oraz kontenery sanitarne. Żołnierzestacjonujący w Arianie mają nawetmożliwość korzystania z siłowni zorganizowanejw jednym z większych namiotówi z kaplicy.ZwiąZane ręceCzłowiek decydujący się na służbę w wojskuz założenia powinien być zdrowy, sprawnyfizycznie i psychicznie oraz dyspozycyjny.Wielu dowódców uważa, że każdy żołnierz,który podpisuje kontrakt, powinien automatyczniewyrażać zgodę na udział w ewentualnejmisji poza krajem.Wielu z tych, którzy rejterują, traci zaufanieprzełożonych. Dowódcy nie mają jednaknarzędzi prawnych, aby żołnierza, który nawłasną prośbę rezygnuje z misji, relegowaćz pododdziału. Mogą co najwyżej pamiętaćo tym przy doborze kandydatów na podoficerów,na różne kursy czy chociażby, gdy przychodziczas przedłużenia kontraktu.O nieprzydatności do służby zawodowejżołnierza, który nie wypełnił do końca zadaniapodczas misji, może co najwyżej zadecydowaćlekarz. Na razie system badań medycznychprzed misją i po jej zakończeniu niejest jednak nastawiony na wyłapywanie takichprzypadków.•Więcej na ten temat na stronie 32.26 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


FOT. mAgdALeNA KOwALSKA-SeNdeKMagdalena KowalsKa-sendeKPomoc pod wirnikiemBrak zadań bojowych w najmniejszych jednostkachSił Powietrznych przyjmuje się za dobrą monetę.Wmroźny lutowy poranekspotykamy się nalotnisku w podkrakowskichBalicach.Loty treningowe zostałyzaplanowane na godzinę dwunastą.Do startu zostaje przygotowywanyjeden z czterech stacjonującychw 3 Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczejśmigłowiec Mi-8. Jest dużymróz, więc sprzęt trzeba dobrze rozgrzać.W domku pilota trwa odprawa,załoga rozpoczyna planowanie trasyprzelotu. Tego dnia za sterami usiądziezastępca dowódcy 3 Grupy kapitanpilot Wiesław Jastrzębski,a na fotelu drugiego pilota – porucznikSylwester Kanadys. Do śmigłowcawsiada także dwóch technikówpokładowych instruktorów, starszychorąży Mariusz Szewczyki starszy chorąży Arkadiusz Stroiński,oraz jeden ratownik medycznychorąży Mieczysław Kończyk.Zanim ruszymy, dowódca załogirazem z technikiem robią przeglądśmigłowca od zewnątrz, a drugi pilotw środku. Sprawdzają, czywszystko jest jak należy, czy coś niecieknie. Po takim obchodzie przychodziczas na próbę śmigłowcaw powietrzu. Procedurę tę wykonujeprzed objęciem dyżuru każda kolejnazałoga, niezależnie od tego, czydostaje wezwanie na akcję ratunkową,czy nie. Latem zajmuje onaokoło 20 minut, ale zimą możetrwać nawet godzinę.Kilkanaście minut po teście maszynyzałoga jest gotowa do lotu.Najważniejszymzadaniem załógposzukiwawczo--ratowniczychjestzlokalizowanierozbitego statkupowietrznego,udzieleniepomocyposzkodowanym,powiadomieniei naprowadzenienaziemnychsłużb na miejscekatastrofy.Czekamy na zgodę kontrolerów na start.Pierwszeństwo mają jednak samoloty liniowei stacjonujący na Balicach śmigłowiec LotniczegoPogotowia Ratunkowego. Ze względuna pogodę lot do Zakopanego zostaje odwołanytuż przed startem, lecimy więc nad Dunajec.Co prawda to nie Tatry, ale teren i takjest urozmaicony: małe wzniesienia, jezioro,rzeka. Zapowiada się ciekawy lot.Pięć minut na startKadra 3 GPR, tak samo jak pozostałe dwiejednostki ratownicze Sił Powietrznych, pełni24-godzinne dyżury. W balickiej grupie pracujeokoło 40 osób: dziewięciu pilotów, technicypokładowi oraz naziemni, lekarze i ratownicy.Do akcji używają śmigłowców Mi-8/SAR i Mi-2/SAR, a ich koledzy z bliźniaczychjednostek latają na W3 Sokół. Zasięgodpowiedzialności dla Mi-8 to promień 200POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>27


RAtownictwo PoMoc Pod wiRnikieMkilometrów od miejsca bazowania, a w przypadkumniejszego Mi-2 – 100 kilometrów.3 GPR na szczęście rzadko wykonuje zadaniabojowe. W 20<strong>11</strong> roku grupa dwukrotniemiała podniesiony stopień gotowości do lotu– z dwójki na jedynkę (5 minut na start). Ostateczniejednak zespół nie poleciał na akcję.„O tym, czy wystartujemy, decyduje CentrumOperacji Powietrznych i Centrum RatownictwaLotniczego”, wyjaśnia kapitanJastrzębski. „To oni dysponują wszystkimigrupami poszukiwawczo-ratowniczymi SiłPowietrznych i Marynarki Wojennej”.Pierwsze wezwanie dostali po tym, gdyw okolicach Katowic tuż przed pasem startowymrozbił się mały samolot, któremu skończyłosię paliwo. W katastrofie zginęła całazałoga. W drugim przypadku 3 GPR szykowałasię do pomocy pasażerom małego samolotudyspozycyjnego, który zawisł nadrzewie. W obu sytuacjach interwencja3 GPR została ostatecznie odwołana zewzględu na złą pogodę: mgłę lub silny wiatr.Ostatni raz wyruszyli do akcji w 2008 roku,kiedy w górach rozbił się An-2 lecącyz Bielska do Wrocławia. Zespół wówczaswystartował, ale piloci antka, choć byli mocnopoturbowani, poinformowali GPR, żenadjeżdża pomoc na kołach, więc śmigłowiecnie będzie potrzebny.„Trzeba się cieszyć, że małojest takich akcji”, podsumowujezastępcadowódcy3 GPR. „Świadczy to o tym, że w Polsce mamyświetnych pilotów i dobry sprzęt. Życzyłbymsobie i moim ludziom, żebyśmy nigdy nie musielilecieć na prawdziwą akcję. Rozbity statekpowietrzny i ranni bądź martwi członkowie załogito chyba najgorszy widok dla pilota”.Brak możliwości uczestniczenia w rzeczywistychakcjach poszukiwawczo-ratunkowychrekompensowany jest godzinami szkoleń.W 20<strong>11</strong> roku załogi 3 GPR po raz pierwszytrenowały na symulatorze z czeskiej Orawie.Wcześniej grupa korzystała z podobnego,ale wysłużonego już urządzenia w LeźnicyWielkiej.PodPatrując toPrŻołnierze z 3 GPR ze sporym zainteresowaniemprzyjęli możliwość szkolenia na symulatorzew Czechach. Zgodnie z założeniamikażda z załóg (dwóch pilotów i technik)powinna uczestniczyć w takich treningachprzynajmniej raz w roku. Ludzie uczą sięwówczas odpowiednich zachowań w trudnychwarunkach, trenują loty w górzystym terenieoraz czynności związane z ratownictwem.Do najtrudniejszych scenariuszy ćwiczonychw Ostrawie należało między innymioderwanie się śmigła ogonowego w trakcielotu w chmurach. „W takiej sytuacji załogazwykle nie wie, co się dzieje z maszyną,a musi się ratować”, opowiada technik pokładowystarszy chorąży Mariusz Szewczyk.Do dyspozycji Polaków są w Czechach takżeinstruktorzy, którzy omawiają ich pracę i pomagająkorygować błędy.c o M M e n tPiotrBieżońsKiNasze zadania są identyczne jak pozostałychdwóch grup poszukiwawczo-ratowniczych.Priorytetem jest lokalizacja rozbitego statku powietrznego,udzielenie pomocy poszkodowanym,powiadomienie i naprowadzenie innych służb namiejsce katastrofy. W 2 GPR zatrudnionych jestkilkadziesiąt osób: kilkunastu pilotów, ratownicymedyczni i personel naziemny. Swoje zadania wykonujemyna śmigłowcach W-3 i mi-2. W akcjachbierzemy udział sporadycznie, ponieważ na szczęściemało jest wypadków lotniczych. A jak już dostaniemywezwanie, to po to, aby odnaleźć małecywilne samoloty, które tracą orientację w powietrzu.Dwa lata z kolei zabezpieczaliśmy równieżpokazy Air Show w Radomiu, a raz poszukiwaliśmyśmigłowca Straży Granicznej. Nasze załogiszkolimy w Polsce, między innymi na symulatorzeKlaudia, a także na różnego rodzaju kursach teoretycznychi praktycznych.major pilot PiOTR BiEżOńSKijest dowódcą 2 GrupyPoszukiwawczo-Ratowniczej.Niedawno 3 GPR nawiązała współpracęz Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym.Żołnierze i ratownicy razem biorąudział w akcjach w różnych miejscach południowejPolski, najczęściej w okolicach Zakopanego.Podczas szkoleń korzystają z przygodnychlądowisk, „siadają” też na oznako-28 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>SAR MeetPersonel grup poszukiwawczoratowniczychbierze udziałw spotkaniach SAR Meet, na którychwspólnie z członkami podobnycheuropejskich zespołów wymieniają siędoświadczeniami, trenują w powietrzui na ziemi. W 2010 roku tego rodzajuspotkanie zostało zorganizowanew Belgii. W <strong>2012</strong> roku SAR Meetodbędzie się w Hiszpanii.Ratowniczatrójka1 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza w Świdwiniepowstała w 2008 roku nabazie 2 Eskadry LotnictwaTransportowo-Łącznikowegow Bydgoszczy. Zeszłorocznynalot to blisko 800 godzin.Jednostką dowodzi major pilotLech Domański.2 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza w MińskuMazowieckim rozpoczęładziałalność w styczniu2009 roku. Bazą do jejsformowania była GrupaPoszukiwawczo-Ratowniczaz 2 Eskadry LotnictwaTransportowo-Łącznikowegow Bydgoszczy. Zeszłorocznynalot – nieco ponadtysiąc godzin. Dowódcąjest major pilot Piotr Bieżoński.3 Grupa Poszukiwawczo--Ratownicza rozpoczęładziałalność w styczniu2009 roku. Powstałana bazie likwidowanej GrupyPoszukiwawczo-Ratowniczejfunkcjonującejw 3 Eskadrze LotnictwaTransportowo-Łącznikowego.Zeszłoroczny nalot tookoło <strong>11</strong>00 godzin. Dowódcąjest major pilotGrzegorz Kołodziejczyk.


wanych miejscach przyszpitalnych w Zakopanemi na terenie kilku krakowskich placówekmedycznych.„Podtrzymujemy nawyki. Każdy pilot mawykonać minimum dziesięć akcji ratowniczychw roku, z czego jedna jest kontrolowana i oceniana”,mówi kapitan Jastrzębski. Jeden z pilotówporucznik Sylwester Kanadys wyjaśnia,że specjalnie do treningów opracowywane sąscenariusze akcji ratunkowych. „Na trasie naszegoprzelotu wystawiamy rozbitka, który mawłączoną radiostację. Załoga musi go odnaleźći wykonać wszystkie czynności zgodnie z instrukcjąratowania i poszukiwania”.Niestety, ze względu na ograniczeniasprzętowe od pewnego czasu na pokładzieśmigłowców Mi-8 nie wolno korzystać z wyciągarki,co oznacza, że w czasie akcji ratunkowychnie można wypuszczać na linach zapiętychw uprzęże ratowników i lekarzy. Podjęcierannego odbywa się jedynie po wylądowaniu.Na razie nie wiadomo, kiedy ten problemzostanie rozwiązany. Piloci i technicymają nadzieję, że nastąpi to do końca resursuśmigłowców, który w przypadku Mi-8 przedłużonodo 2018 roku.dyżury bez nudyNa wojskowej części lotniska w Balicachcodziennie czeka w gotowości śmigłowiecLotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicysą wzywani do różnego rodzaju wypadkówi mają bardzo dużo pracy. Załogi GPRprzyznają, że chciałyby włączyć się w częśćzadań wykonywanych przez LPR.„Nie nudzimy się na dyżurach. Prawda jestjednak taka, że moglibyśmy być lepiej wykorzystani.Dodatkowo my dyżur trzymamyprzez całą dobę, a LPR lata tylko w dzień”,mówi jeden z pilotów. „A gdyby tak co dziesiątaakcja LPR przypadała nam?”, zastanawiasię drugi.Jest w tym trochę racji.Po pierwsze, 3 GPR dysponuje dużymśmigłowcem, który jednorazowo może zabraćtrzech rannych na noszach i kilku lżejrannych w pozycji siedzącej.Po drugie, członkowie grupy jako ratownicylotniczy mogliby pracować nocą.Po trzecie, dla żołnierzy byłoby to cennedoświadczenie, a pacjenci i poszkodowanimieliby zapewnioną całodobową opiekę.Nie jest to jednak takie proste. „Te służbydziałają w zupełnie innych wymiarach. LPRpracuje niczym latająca karetka, a istnienieGPR warunkują międzynarodowe umowy,które zobowiązują nas do utrzymywania służbyratownictwa lotniczego SAR na tereniePolski”, wskazuje kapitan WłodzimierzBaran, rzecznik prasowy 3 Skrzydła LotnictwaTransportowego, i dodaje: „Na pewnobyłoby to ważne doświadczenie, jeśli mówimyo udzielaniu pierwszej pomocy. Ale totylko część działalności GPR. Załogi musząnajpierw znaleźć rozbity statek, a dopierow drugiej kolejności zabezpieczają miejscezdarzenia, udzielają pomocy poszkodowanymi transportują ich do szpitali”. •Start i lądowaniew przygodnymterenie, zwłaszczazimą, to dla załogidobry sprawdzianumiejętności.FOT. mAgdALeNA KOwALSKA-SeNdeKPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>29


Saperzy Wyścig z ajdikiemFOT. KRZySZTOF PłAwSKiKrzysztof PławsKiWyścig z ajdikiemŻołnierze z 2 mazowieckiego pułku Saperów są na pierwszej linii walkiz improwizowanymi ładunkami wybuchowymi.podejrzany pojazd zbliżasię do punktu kontrolnego.Stojący na wysuniętymstanowisku żołnierzdaje mu znać, żeby się zatrzymał.Wskazana jest ostrożność,ponieważ może to być samochódpułapka. Kierowca ma wysiąść,otworzyć w aucie wszystkie drzwii podejść do kontroli. Akcja dziejesię na checkpoincie, na terenie dawnegofortu w Kazuniu. Tu mieści się2 Mazowiecki Pułk Saperów.„W Afganistanie w punkcie kontrolnymjest więcej zapór. Dziękinim pojazd musi zwolnić i zatrzymaćsię w odpowiednim miejscu.W bazie zamiast drewnianej wieżysą potężne, betonowo-metalowe bastiony,z grubymi stalowymi płytamii baterią reflektorów”, mówi kapitanAndrzej Górka, tłumacz, którywłaśnie wrócił z misji w Afganistanie.„Mamy nadzieję kiedyś wybudowaćtaki przykładowy checkpoint.Na razie szkolimy się z wykorzystaniematrap”.Praca jak zabawaSaperskie psy obwąchują kierowcępojazdu. „Nasze zwierzęta potrafiąwyczuć zapach materiału wybuchowegolub broni palnej nawetprzez tworzywa sztuczne, beton,metal. Nie oszukasz ich. Pieprz czydetergenty mogą psa rozdrażnić, alenie powstrzymają go od znalezieniaścieżki zapachowej”, chwali swojegopodopiecznego starszy szeregowySebastian Bartkowski.Owczarek Enzo jest cichy i skupiony. Dokładnieobwąchuje kierowcę, ale nic nie znajduje.Nie jest z tego zadowolony. „Psy są takszkolone, żeby znajdowanie broni i materiałówwybuchowych było dla nich zabawą.One nigdy nie pracują, tylko grają w ulubionągrę”, dodaje Bartkowski.Gdy znajdą poszukiwany przedmiot, dostająnagrodę – może to być pogłaskanie albochwila zabawy.„Mieliśmy w jednostce szesnaście psów.Niestety Rocky poległ w Afganistanie. Wyczułzapach trotylu w przejeżdżającym samochodzie,rzucił się za nim i wpadł pod kołaciężarówki”, ubolewa Bartkowski. Ku pamięcipsa żołnierze budują na terenie jednostkipomnik, ma być ukończony na wiosnę.Pies saperski służy w wojsku około siedmiulat. Później najczęściej dostaje go przewodnik.Jeśli zwierzak nie może z nim pozo-30 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> MARCA <strong>2012</strong>


stać, to ogłasza się przetarg. Tak dobrze ułożonypies jest w cenie. Na rynku cywilnymjego wyszkolenie kosztowałoby co najmniejsiedem tysięcy złotych.28 kilogramów zbroiPlutonowy Grzegorz Zagozdon podchodzido podejrzanego pojazdu. Darkoobwąchuje samochód ze wszystkich stron,ale nic nie wyczuł. Zespół, czyli piesi przewodnik, ma za zadanie sprawdzićwszystkie części i zakamarki auta. Żołnierzdokładnie ogląda samochód. Trzeba zwracaćuwagę na takie drobiazgi, jak zadrapania,nowe śrubki lub części samochodu.Szczególnie podejrzane są miejsca, do którychdostęp jest utrudniony, na przykładnie do końca otwierające się drzwi. Owczarekmoże wcisnąć nos nawet za nadkolai do wlewu paliwa. „Jest nauczony, by nicnie ruszać, tylko dać znać o znalezisku”,wyjaśnia plutonowy Zagozdon.Pod koniec przeszukania Darko daje sygnał,że znalazł niebezpieczny przedmiot.Sytuacja robi się napięta. Zgodnie z proceduramiznalezisko musi potwierdzić jeszczedrugi pies. Enzo również znajduje podejrzanyprzedmiot.Do akcji wkracza saperski robot Inspektor.Steruje nim starszy szeregowy PawełBochyński. Półtonowa maszyna powoli podjeżdżado pojazdu. „Na ekranie widzę obrazz kamery robota. Inspektor może zostać wyposażonyw różne urządzenia kontrolne, naprzykład termowizor. Istnieje też możliwośćzniszczenia podejrzanego ładunku strzałemz działka wodnego”, informuje starszy szeregowyBochyński.Za pośrednictwem kamery sterujący robotemdostrzega ukryty przedmiot, ale łapa urządzenianie jest w stanie tam sięgnąć. „Możemypodłączyć różne rodzaje chwytaków, wybieramynajwłaściwszy do podniesienia danegoprzedmiotu”, dodaje Bochyński.Do akcji wkracza starszy szeregowy PiotrKaliszewski, ubrany w kevlarowo-nomexowykombinezon EOD-9. Cała zbroja waży28 kilogramów, sam hełm to ponad 3 kilogramy.„Daje się wytrzymać”, zapewnia dziarsko.Wewnątrz kombinezonu jest system nawiewui przedmuchiwacz, dzięki czemu szybaosłaniająca twarz nie zaparuje, co łatwomogłoby się zdarzyć w gorącym klimacieprzy ogromnym stresie.Operator w zbroi sprawdza, czy podejrzanyprzedmiot nie jest do czegoś podłączony.W końcu wydobywa pistolet (byłukryty za zderzakiem). Saperzy muszą byćstale czujni. „Często jest tak, że jeden podejrzanyładunek jest połączony z drugim”,mówi kapitan Górka. „RozbrajającySaperski robotInspektor możezostaćwyposażonyw różneurządzeniakontrolne,na przykładtermowizor.unieszkodliwi pierwszy ładunek, ucieszysię i odpręży, a tu nagle wybucha drugi.Nigdy nie można być niczego pewnym anipopadać w rutynę”.Tym razem w wyniku dalszej kontroli niezlokalizowano dodatkowej miny pułapki.Ćwiczenia kończą się sprawdzeniem podejrzanegopobocza. To zadanie starszego szeregowegoRafała Szelugi, który ma na nogachdziwnie wyglądające prostokątne buciory.„To nakładka pneumatyczna. Dziękiniej nacisk na grunt zmniejsza się poniżejwartości, na którą reagują zapalniki min”,wyjaśnia. „Konieczne jest ich założenie, ponieważcoraz więcej jest min bez metalowychczęści, czyli trudnych do wykrycia zapomocą elektronicznego detektora”.Starszy szeregowy Szeluga przeszukujepodejrzany obszar centymetr po centymetrze.Wykonuje wykrywaczem łukowe ruchy i dopieropotem robi maleńki krok naprzód. Kolejnekilka centymetrów terenu uznaje zabezpieczne. Saper nie pozostawia niczegoprzypadkowi.NiechlujNi zamachowcyDalszy ciąg szkolenia odbywa się w saliimprowizowanych ładunków wybuchowych.Kiedy jeden z żołnierzy wchodzi do niej, rozlegasię alarm. „Właśnie zginąłeś. Do wycieraczkibyła podłączona bomba”, informujepodpułkownik Andrzej Kłopocki, dowódcaBatalionu Wsparcia Inżynieryjnego 2 MazowieckiegoPułku Saperów.Każdy żołnierz wracający z Afganistanuprzywozi nowe doświadczenia. Przekazujekolegom wiedzę, mówi im, na co mają zwracaćuwagę, ponieważ wciąż pojawiają się innemetody podkładania i odpalania ładunków.W sali improwizowanych ładunkówwybuchowych cały czas muszą się więc pojawiaćnowe elementy.„Niemal codziennie dowiadujemy sięo kolejnych rodzajach ładunków”, stwierdzadowódca 2 Pułku Saperów pułkownikAdam Przygoda. „Nie możemy pozostaćw tyle za przeciwnikiem, musimy go wyprzedzać.Dlatego nasze metody działaniacały czas udoskonalamy i pozyskujemy noweeksponaty. Wzbogacamy się o wiedzęzdobytą przez żołnierzy wracających z misji– nie tylko z Afganistanu”.Pośrodku sali znajduje się makieta terenucharakterystycznego dla tamtego regionu.Żołnierze uczą się tu, na jakie miejsca zwracaćuwagę. „Najważniejsze jest to, żeby zauważaćcoś nienaturalnego lub brak czegoś,co powinno być”, poucza podpułkownikKłopocki. Kilka kamieni ułożonych jedenna drugim często wskazuje na to, że rebeliancipodłożyli tu ładunek. Graffiti na murachmoże być ostrzeżeniem dla lokalnejludności o minie pułapce. Szczególnie dokładnietrzeba sprawdzać przepusty. Łatwiejpodłożyć ładunek pod przejazdem niż kopaćdziurę na stukilogramową bombę”, dodajepodpułkownik Kłopocki.Zamachowcy często zostawiają ślady: widać,w którym miejscu kopali, można znaleźćresztki drutów lub folii aluminiowej. Saperzyzwracają uwagę na szczegóły, nawet na porzuconeniedopałki papierosów.„Są to ostatnie dni szkolenia naszych żołnierzyprzed wyjazdem na jedenastą zmianę kontyngentudo Afganistanu”, stwierdza autorytatywniepułkownik Przygoda. „Jeszcze jestczas na poprawę niedociągnięć. Tam nie będziemiejsca na pomyłkę”. W misji afgańskiej2 Mazowiecka Brygada Saperów straciła pięciużołnierzy. Kilku zostało ciężko rannych. •FOT. KRZySZTOF PłAwSKiPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> MARCA <strong>2012</strong>31


do pewnego stopniado pewnego stopnia do pewnego stopniaPiotrBernaBiukRotacja na życzenieNikt nie przylepi metki tchórza czy zdrajcy wspólnychinteresów żołnierzowi, który wyczerpał swoje możliwości.Zaczyna swą opowieść z Afganistanuwyświechtanym wstępem:„Nie ma o czym gadać.Nikt nie zrozumie tego,co przeżyliśmy. Dla ludzi, którzytam nie byli, nasze doznania powinnystanowić absolutne tabu”. Robi wrażenie!Szczególnie gdy po tak ekscytującym wejściusnuje swą niekończącą się opowieśćz pogranicza paranoi, przeznaczoną oczywiściejedynie dla wąskiego – liczącego jużzapewne parę setek osobników – grona zaufanych.Tylko nieliczni z nich wiedzą, żew Afganie spędził niewiele czasu, bo jaksię tylko trochę zakurzyło, natychmiastzrotował na własne życzenie do kraju. Zarównoprzełożeni, jak i koledzy mają muza złe nie sam wycof, lecz komedianckishow, który robi wokół siebie: „Przyjechałratować nasze życie, a pierwszy się zwinął.Mógłby przynajmniej siedzieć teraz cicho,nie snuć swych heroicznych opowieściz mchu i paproci. Niestety, w to swoje bajanie sam uwierzył. Stał się postacią,którą wymyślił”.A jak już jesteśmy przy temacie „rotacji”, to najbardziej irytowałich cynizm. Nie chcą szargać przy tej okazji szarż i nazwisk, ale gdymówią o tym drugim przypadku, żółć człowieka zalewa: „W teren wyjeżdżałsporadycznie i bez entuzjazmu. Gdy coraz częściej zaczętoostrzeliwać bazę, oznajmił bez żenady, że na samochód już zarobił,więc wraca. Mam swoje, więc dziękuję i do widzenia. Jakby ten mundurdo niczego nie zobowiązywał”. Nie, nie chodzi im o to, że ktoś sięwycofał – bo każdy tam może, ile może – tylko w jakim stylu to zrobił.Po prostu zakpił ze wszystkich.Z kolei „Grzesiek”, który również wrócił do kraju przed zakończeniemzmiany, nadal pozostał ich kolegą i gościem godnym najwyższe-go szacunku: „W poprzednich edycjach tej misji stracił kilku przyjaciół,sam cudem wyszedł cało z opresji. Poleciał do Afganistanu po raz kolejny,jakby chciał się utwierdzić w przekonaniu, że wszystko działa, że nadaljest OK. Nie było, więc jak się wokół nich zadiabliło raz i drugi, jakzrobiło się gorąco, przyszedł do dowódcy i powiedział, że sorry, ale dalejnie pociągnie: „Strasznie twardy facet i drogo musiało go to kosztować.Stracił pewność, bał się, że zawali nam robotę w kolejnej akcji”.Po powrocie utrzymują z nim kontakt, jest jednym z nich. Za wielepodczas tej operacji przeszli, żeby nie rozumieć, że czasem wycofanie sięz gry jest trudniejsze niż pozostanie w niej.Nic, co się tam wydarzyło, nie jest dla nich tabu, nie ma tematów zakazanych.Mówią o strachu: „Boi się każdy. Strach jest dobry, jeśli nie paraliżuje,bo stanowi wówczas bezpiecznik. Najgorsza jest obawa przed strachem,który dopiero ma nadejść. Tak, strach przed strachem, że będziezbyt wielki, nie do zniesienia, że sparaliżuje działanie”.Nikt nie przylepi metki tchórza czy zdrajcy wspólnych interesów żołnierzowi,który wyczerpał swoje możliwości. Ani temu, który potrzebowałprzelecieć pół świata i posmakować namiastki wojennego realu,by się przekonać, często po latach służby, że się do wojskowej profesji nienadaje. Pod warunkiem jednak, że odejdzie z klasą i nie będzie tworzyłheroicznych mitów. Poszukujemy również odpowiedzi na pytanie: po cotam pojechał? Jeśli, zdaniem moich rozmówców,ktoś mówi, że tylko po pieniądze, to włączasię czerwona lampka. „Gość może w najtrudniejszymmomencie dojść do wniosku,że interes się nie opłaca”. Jeśli dla przygody, tojakie sobie tej przygody wyznaczył granice?Kto jest dla niego wzorcem? Dobrze, jeśli niepostać z komiksu, lecz doświadczony kolegaz plutonu.Czy istnieje poprawna odpowiedź? Patrzą namnie jak na durnia i mówią – nie wiem,w jakim stopniu serio, a w jakim żartem:„Taka praca! Trzeba zrobić swoje, przeżyćemocje, oby nie nadmierne, zarobić pieniądzei wrócić cało do kraju”.•32 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuTADEUSZ WRÓBELTADEUSZWRÓBELReformaadmirałaFOT. uS dOdWłosi uznali, że aby mieć nowoczesnesiły zbrojne, muszą je zmniejszyć.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>33


przegląd reforma admirałamniej generałów i admirałów,a więcej zdolności operacyjnychi nowych technologii – to jednez celów zmian we włoskich siłachzbrojnych, zapowiedzianychw połowie lutego przez ministra obronyGiampaola di Paolę, który jeszcze kilka miesięcytemu sam był czterogwiazdkowym admirałemi przewodniczącym Komitetu WojskowegoNATO. Kluczowymi elementami reformybędą redukcje liczby żołnierzy i pracownikówwojska, sprzedaż infrastruktury oraz zmniejszenieplanowanych zakupów wielu systemówuzbrojenia i sprzętu wojskowego. Ten kierunekzmian wymusza trudna sytuacja finansowaWłoch, które mają ogromny dług publiczny.Szukanie oSzczędnościMinister di Paola zapowiedział zredukowanieliczby wojskowych w służbie czynnej do 150tysięcy. Oznacza to cięcia w granicach 33 tysięcyetatów. W artykule „Difesa, tagliati i generalie gli F-35”, który pojawił się 15 lutego na stronieinternetowej dziennika „La Stampa”, przewidywanojeszcze większą redukcję, bo aż o 39 tysięcy.Według tej publikacji wojska lądowe miałybyć zmniejszone o 22 tysiące, siły powietrzne– o 10 tysięcy, a marynarka wojenna – o 7 tysięcy.Gazeta „Repubblica” podawała, że cięcia weflocie będą o tysiąc mniejsze. Przy czym obiegazety wychodziły od założenia, że ogólna liczebnośćwłoskich sił zbrojnych to 190 tysięcy.Artykuł, który 15 lutego pojawił się równieżna stronie internetowej gazety „Il Sole 24 Ore”,potwierdzał dane co do ograniczenia liczby personeluwojskowego w lotnictwie i flocie wojennej.Redukcja wojsk lądowych według tej publikacjima być mniejsza i wyniesie 17 tysięcy.Po cięciach w siłach tych ma służyć 90 tysięcyżołnierzy. Liczebność zredukowanych dwóchpozostałych rodzajów sił zbrojnych, marynarkiwojennej i sił powietrznych, to odpowiednio27 tysięcy i 34 tysiące.Poza znaczącym ograniczeniem ogólnej liczbywojskowych minister obrony chce też zlikwidowaćprzerosty kadrowe w korpusach. SerwisLettera 43 podał, że Włochy mają 182,5 tysiącażołnierzy, w tym 22,9 tysiąca oficerów (wedługdziennika „Repubblica” jest ich o 650 mniej),i 71,5 tysiąca podoficerów. W wyniku reformykorpus oficerski ma zmniejszyć się do 18 tysięcy.Z wojska odejdzie też prawdopodobnie23 tysiące podoficerów.We włoskich siłach zbrojnych jest aż425 generałów i admirałów w służbie czynnej.Di Paola chce, by było ich o 92 mniej. Liczbatrzygwiazdkowych generałów i admirałów zostaniezredukowana z 48 do 35. Podobnie rzeczsię ma z pułkownikami, których jest około1,4 tysiąca, a w przyszłości ma być o ponad300 mniej.FOT. uS dOdWłoskie siły zbrojnezostaną zredukowaneo mniej więcej33 tysiące żołnierzy.Cięcia dotkną też pracowników wojska, którychjest 30 tysięcy. W przyszłości ma ich byćo 10 tysięcy mniej. „Il Sole 24 Ore” podał, żejuż w <strong>2012</strong> roku siły zbrojne zmniejszą sięprawdopodobnie o 3 tysiące żołnierzy, niemniejjednak cały proces redukcji rozłożono na wielelat. Dzięki niej ma zmniejszyć się udział wydatkówosobowych w budżecie resortu, któreobecnie stanowią 70 procent (według niektórychpublikacji do 75 procent). Na bieżącefunkcjonowanie i inwestycje zostaje odpowiednio12 i 18 procent. Dąży sie do tego, aby wydatkiosobowe zmniejszyły się o 50 procent, cojest średnią europejską. Wtedy można by przeznaczyćpo 25 procent środków budżetowychna wydatki bieżące i inwestycje.Redukcja myśliwcówMinister di Paola potwierdził przed parlamentarzystamiwcześniejsze przecieki medialne,że Włochy zmniejszą zamówienie na samolotybojowe F-35 Lightning II. Dotychczasowyplan przewidywał zakup 131 maszyn,w tym 62 w wersji B, pionowego startu i lądowania,których część przewidziana była dlalotnictwa morskiego, operującego z pokładówokrętów „Cavour” i „Giuseppe Garibaldi”.Szacowano, że do lat 2026–2027 program tenbędzie kosztował Włochy nawet 15–16 miliardóweuro.10 lutego dziennik „Corriere della Sera” podał,że zamiast 131 maszyn zakupionych będziesto. Tymczasem szef resortu obrony poinformowałkilka dni później, że zamówione zostanietylko 90 F-35. Według „Il Sole 24 Ore”75 z nich otrzymają siły powietrzne, a pozostałetrafią do marynarki wojennej, gdzie zastąpiąsamoloty AV-8B. Nabycie mniejszejliczby F-35 ma przynieść 5 miliardów eurooszczędności.34 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Nie jest to pierwsze w ostatnich latach weWłoszech zmniejszenie planów zakupu samolotówbojowych. W 2010 roku zapadła decyzjao obcięciu o 25 sztuk zamówienia EurofighterówTyphoonów. Tym samym Włochy postanowiłynabyć 96 maszyn zamiast 121, co tamtejszyrząd deklarował w 1997 roku.Kolejna redukcja pociągnie za sobą restrukturyzacjęlotnictwa, bo nie będzie sprzętu naprzezbrojenie wszystkich eskadr latających nasamolotach Tornado i AMX. Maszyn bowiem,które miały zastąpić F-35, jest 155–160; wliczającw to AV-8B.Giampaolo di Paola zasygnalizował, żezmniejszone zostaną też zamówienia na śmigłowce.Według przyjętych wcześniej planówzamierzano nabyć <strong>11</strong>6 NH90, z czego 56 maszynmiało trafić do marynarki wojennej, a następne60 do lotnictwa wojsk lądowych. Zgodniez założeniami program ten kosztowałby doRedukcjaliczebnościwojsk lądowychpociągnie za sobąlikwidację dwóchz jedenastubrygadmanewrowych.Siedmem pułków kawalerii ma kołowe pojazdy pancerne Centauro uzbrojone w 105-milimetrowe armaty.FOT. ROmAN PRZeciSZewSKi2018 roku 3,8 miliarda euro. Oszczędności,a nawet zyski, ma przynieść sprzedaż 77 bazi kompleksów koszarowych. Już 10 lutegow artykule w „Corriere della Sera” wymieniononiektóre z nich, znajdujące się w dużychmiastach. I tak wojsko zamierza zbyć międzyinnymi koszary: Goito w Brescia, Montezemolow Palmanova, Piave w Padwie, Cadornaw Legnano, Vittorio Emanuele w Trieście,Mameli i Montello w Mediolanie, Marmoraw Turynie, Dante Alighieri w Rawennie i Battistiw Neapolu. Infrastruktura resortu obronyma zmniejszyć się o 30 procent w perspektywienastępnych pięciu–sześciu lat.czas na znikanieRedukcja liczebności wojsk lądowych pociągnieza sobą likwidację dwóch z jedenastubrygad manewrowych. Jako że minister obronywspomniał o zmniejszeniu liczby czołgówFOT. mO włOchpodstawowych i innych pojazdów pancernychoraz artylerii, znikną raczej jednostki ciężkieniż lekkie. Być może Włosi zdecydują sięjednak na integrację Brygady Spadochronowej„Folgore” z Brygadą Aeromobilną „Friuli”,tak jak uczynili to w przeszłości Brytyjczycy,tworząc 16 Brygadę Powietrznoszturmową.Armia włoska ma zaledwie cztery pułki(bataliony) czołgów wyposażone w wozyAriete. Trzy z nich są w Brygadzie Pancernej„Ariete”, a jeden ma Brygada Bersalierów„Garibaldi”. Nie należy jednak zapominać, żejest też siedem pułków kawalerii, mającychciężkie kołowe pojazdy pancerne Centaurouzbrojone w 105-milimetrowe armaty. Wobeczapowiedzi ministra di Paoli nie wiadomo,czy zgodnie z pierwotnymi zamierzeniamiw kołowe wozy bojowe Freccia przezbrojonychzostanie aż dziewięć batalionów piechoty.Artyleria włoskich wojsk lądowych, którąteż czeka redukcja, ma jedenaście pułków wyposażonychw samobieżne haubice M109i PzH 2000, holowane FH-70 i wyrzutnie rakietoweMLRS. Poza tym są też cztery pułkiprzeciwlotnicze.marynarka w odwrocieReformę boleśnie odczuje włoska marynarkawojenna. Jedną z decyzji jest bowiem ograniczeniezamówień na nowe fregaty FREMM.Zamiast planowanych dziesięciu będzie ichtylko sześć. Zmniejszona zostanie też flotapodwodna – cztery zamiast sześciu okrętów.Redukcja czeka patrolowce (z 18 do 10).Zmniejszy się również liczba jednostek przeciwminowych.Zredukowanie liczby fregat,korwet i patrolowców będzie pewnie powiązanez ograniczeniem liczby śmigłowców pokładowych.Marynarka wojenna miała otrzymać56 NH90, w tym 46 w wersji morskiej NFH.Na pokładzie każdej z fregat typu FREMMjest miejsce dla dwóch NH90.Reforma włoskich sił zbrojnych jest odpowiedziąna sytuację państwa, które – bardzozadłużone – musi szukać oszczędności. Do tegow latach 2004–<strong>2012</strong> wydatki na obronęspadły tam z 1,01 procent do 0,84–0,9 procentproduktu krajowego brutto, a średnia europejskato 1,61 procent PKB. Włosi uznali, żew sytuacji, gdy większość budżetu ministerstwaobrony jest „przejadana”, konieczne sągłębokie zmiany. Działania ministra di Paolinie oznaczają wstrzymania inwestycji w noweuzbrojenie i sprzęt. Po prostu, ograniczoneśrodki będą przeznaczane na priorytetowe obszary,takie jak systemy dowodzenia C4I, siłyspecjalne, zdolności cybernetyczne, cyfryzacjajednostek manewrowych wojsk lądowych,jak też wywiad, dozór, rozpoznanie i wskazywaniecelów.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>35


teChNikA CzAS drUgiej młodośCiNa podstawie krytykowanego częstoprogramu administracji prezydentaRonalda Reagana do 1988 roku firmaRockwell dostarczyła dowództwuoperacji strategicznych sto bombowcówB-1B. Uzbrojone w pociski atomowemiały na niskim pułapie i z prędkością naddźwiękowądocierać nad terytorium ZSRR.Analitycy wątpili jednak, czy B-1B pokonałybyw ten sposób obronę przeciwlotnicząprzeciwnika. Kontrowersyjne były też dużekoszty eksploatacji bombowca. Na początkulat dziewięćdziesiątych XX wieku nikt niewróżył mu świetlanej przyszłości. Jużw 1995 roku B-1B przestały pełnić funkcjęnosicieli broni atomowej.NieustaNNa moderNizacjaB-1B, mimo że godzina jego lotu kosztujedwa razy tyle co godzina lotu B-52, ma dwiebezsporne zalety.Po pierwsze: olbrzymi udźwig, wynoszący56 tysięcy kilogramów. W trzech lukach bombowychB-1B może przenosić 34 tony ładunku,a na sześciu zaczepach zewnętrznych kolejne22,7 tony. Jest to prawie dwukrotny udźwigbombowca B-52.Po drugie: możliwość lotu z prędkością ponaddźwiękową.Cztery potężne silniki z dopalaczami,o ciągu 136,92 kiloniutona każdy,rozpędzają ważący 150 ton bombowiec doprędkości 1,25 macha. Zalety te sprawiły, żepostanowiono utrzymać B-1B w służbie i przekształcićgo w platformę do działań konwencjonalnych.Już na początku lat dziewięćdziesiątych rozpocząłsię wieloetapowy i wieloletni programCMUP – modyfikacji przystosowującychbombowce B-1B do prowadzenia działań konwencjonalnych.Zamontowanie zaczepóww luku bombowym oraz pylonów pozwoliło naprzenoszenie swobodnie spadających bomb.Zmodernizowano radar pokładowy i wyposażonobombowce w nowe elektroniczne systemyprzeciwdziałania. W 2003 roku ze względówfinansowych wycofano ze służby 33 egzemlarzeB-1B. Pozostałe 67 samolotów dowrześnia 2006 roku zmodyfikowano do standardupozwalającego na wykonywanie uderzeń„zbliżonych do precyzyjnych”. Dzięki zastosowaniuszyn danych MIL-STD-1760 możliwestało się przenoszenie uzbrojenia precyzyjnego,takiego jak bomby JDAM (Joint DirectAttack Munition), bomby kasetowe WCMD(Wind-Corrected Munitions Dispenser),bomby szybujące AGM-154 JSOW (JointStandOff Weapon) i pociski manewrująceAGM-158 JASSM (Joint Air-to-SurfaceStandoff Missile).W 2006 roku Boeing otrzymał kontrakt nazmodernizowanie w całej flocie B-1B dość zawodnychradarów pokładowych AN/APQ-164.Proces ten ma zakończyć się w 2015 roku. Od2009 roku bombowce w ramach programuFIDL (Fully Integrated Data Link) wyposażanesą w zintegrowane łącze pozwalające na au-tomatyczne wprowadzanie danych o celu douzbrojenia.Oprócz łącza danych dalekiego zasięguJREAP (Joint Range Extension ApplicationsProtocol) bombowce otrzymały łącze danychbliskiego zasięgu typu Link 16. Dzięki niemukoordynaty celu mogą być wysyłane przezoperatorów z ziemi bez potrzeby komunikacjigłosowej. Obsługę systemu ułatwią montowanew tylnym kokpicie nowe wyświetlacze ciekłokrystalicznez kolorowymi mapami.Pod koniec <strong>2012</strong> roku rozpocznie się całościowyprogram modernizacji o nazwie „Zintegrowanastacja bojowa” (Integral Battle Satation,IBS). Łączy on w sobie modernizacjęFIDL z programem VSDU – wyposażeniaprzedniego kokpitu w nowoczesne kolorowewyświetlacze wielofunkcyjne (które zastąpiąstare monochromatyczne) – oraz programemCITS – montażu zintegrowanego, centralnegosystemu diagnostyki. W ramach CTIS bombowceotrzymają nowy pokładowy komputerdiagnostyczny monitorujący pracę różnychurządzeń i podzespołów samolotu oraz nowywyświetlacz w tylnym kokpicie. Obsługa naziemnabędzie mogła bezpośrednio łączyć sięz komputerem przez interfejs diagnostyczny.Dzięki rozpoczętej pod koniec 20<strong>11</strong> rokumodyfikacji wyrzutni rewolwerowych znajdującychsię w lukach bombowca liczba bombprzenoszonych przez B-1B zwiększy się trzykrotnie.Samolot ma trzy wyrzutnie rewolwerowe– po jednej w każdym luku bombowym.Paweł HenskiCzas drugiej młodościW ostatniej dekadzie bombowiec B-1B stał się jednymz najważniejszych samolotów uderzeniowych USAF.36 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


tryb działania pozwala na precyzyjne atakowanietylko celów stacjonarnych. W drugiej fazieprogramu LCTP (Laptop Controlled TargetingPod) system modyfikowany jest w ten sposób,że koordynaty otrzymywane z zasobnika przechodząprzez interfejs laptopa i automatycznieprogramują uzbrojenie pokładowe. Niema potrzeby wprowadzania ich ręcznie. Cowięcej, po automatycznym przekazaniu koordynatówcelu, na przykład do bomby naprowadzanejlaserem, zasobnik będzie dalej automatyczniego śledził i naprowadzał na niegobombę. Pozwoli to na atakowanie celówruchomych, takich jak pojazdy czy okręty,niezależnie od prędkości, z jaką się poruszają.Śledzenie celu przez zasobnik i nieustanneprzesyłanie koordynatów do awioniki bombowcapowoduje, że zostaje wyeliminowanyewentualny błąd człowieka, który mógłby wystąpićprzy ręcznym wprowadzaniu danych.Skraca się w ten sposób również czas przesyłukoordynatów celu co najmniej o 25 procent.Bombowiec B-1B to prawdziwy koń roboczyUSAF. Od września 2001 roku 72 procent misjibombowych w Afganistanie i Iraku przeprowadziłyB-1B, 27 procent – B-52, a bombowceB-2 mniej niż jeden procent. W ciągu <strong>11</strong> latB-1B wykonały 7,5 tysiąca samolotolotów i wylatałybojowo 88,5 tysiąca godzin.W 2007 roku rozpoczął się program wyposażania bombowców B-1B w zaawansowany zasobnikcelowniczy typu AN/AAQ-33 Sniper.Zastosowanie nowatorskich zaczepów pozwolipodwiesić na każdej z nich po szesnaście226-kilogramowych bomb JDAM lub LJDAM(Laser Joint Direct Attack Munition). Ichliczba w lukach B-1B zwiększy się z 15 do 48.Laptop w kokpicieW 2007 roku rozpoczął się program wyposażaniabombowców B-1B w zaawansowanyzasobnik celowniczy typu AN/AAQ-33 Sniper.Dzięki niemu maszyny stały się prawdziwymisamolotami bliskiego wsparcia i mogąnaprowadzać precyzyjnie na cel broń kierowanąlaserem, na przykład bomby LJDAM. Sniperpo raz pierwszy został użyty bojowo przezB-1B latem 2008 roku w Afganistanie. W marcu20<strong>11</strong> roku zakończyła się integracja zasobnikóww całej flocie tych bombowców.Siedzący w tylnym kokpicie oficer systemówofensywnych obsługuje Snipera za pomocąlaptopa. Operator po namierzeniu celuzasobnikiem albo po otrzymaniu koordynatówcelu od operatora z ziemi musi je wprowadzićręcznie, aby zaprogramować uzbrojenie. TakiFOT. uSAF (2)Sto ceLówGdy w marcu 20<strong>11</strong> roku zapadła decyzjao rozpoczęciu działań zbrojnych przeciwko reżimowipułkownika Muammara Kaddafiego,okazało się, że USAF nie mogą natychmiastwysłać nad Libię planowanej liczbybombowców B-2. Postanowiono wówczasużyć B-1B, które po raz pierwszy w historiimiały przeprowadzić operację międzykontynentalną.19 marca trzy B-2 wystartowały z bazyWhiteman w stanie Missouri i zbombardowały45 celów na libijskim lotnisku w Gardabija,po czym wróciły do Whitemanu. Dla B-2była to standardowa misja.Osiem dni później dwa B-1B z 28 SkrzydłaBombowego wystartowały z bazy Ellsworthw Dakocie Południowej. Lecąc bezpośrednioz USA – kilka razy tankowały w powietrzu –zaatakowały wybrane cele w Libii, po czymwylądowały w znajdującej się na tym teatrzedziałań bazie, której nazwy Pentagon nie ujawnił.Po dwóch dniach, w których czasie załogiodpoczywały, a bombowce były uzbrajanei tankowane, obydwa B-1B wystartowały, abyponownie zaatakować cele w Libii. Bezpośredniopo wykonaniu zadania powróciły do swojejbazy w Ellsworth.W sumie B-1B spędziły w powietrzu 24 godziny.Zniszczyły ponad sto celów, wśród którychznalazły się składy paliw, garaże, warsztatyremontowe, instalacje obrony przeciwlotniczeji centra dowodzenia. Dwa bombowce wykonałyzadanie wymagające użycia kilkudziesięciumyśliwców wielozadaniowych. •Od września 2001roku 72 procentmisji bombowychw Afganistaniei Irakuprzeprowadziły B-1B.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>37


technikaUSARozszerzone zamówienieZbiornikowceod DaewooSzukanie chętnychDepartament obrony zamówiłw końcu lutego <strong>2012</strong> roku w firmieaustal USa kolejne dwa szybkietransportowce (Joint High SpeedVessel). Wartość zlecenia przekracza321,7 miliona dolarów. Większośćprac wykonana zostaław stoczni w mobile w alabamie,reszta ma być zakończona do kwietnia2016 roku. tym samym pentagonzamówił już dziewięć JHSV. Kontraktna pierwszy transportowiecpodpisano w listopadzie 2008 roku izawierał on opcję dodania dziewięciukolejnych. Skorzystanie z niejoznaczałoby, wzrost kosztów programudo 1,6 miliarda dolarów.JHSV bazuje na projekcie cywilnegoWIELKA BRYTANIA. ministerstwo obronyzdecydowało, że cztery nowoczesnezbiornikowce dla floty pomocniczej(Royal Fleet Auxiliary) zbuduje południowokoreańskafirma Daewoo Shipbuildingand marine engineering. Jednostkimają mieć długość około200 metrów i wyporność 37 tysięcyton. Na pokładzie rufowym zaplanowanolądowisko dla śmigłowców.Pierwszy z okrętów ma wejść do służbyw 2016 roku. Koszt programu nowychzbiornikowców to 452 milionyfuntów szterlingów.Pomimo że resort obrony podkreślał, iżrodzime firmy zarobią na projekcie150 milionów funtów, powierzenie budowyfirmie zagranicznej spotkało się zkrytyką ze strony mediów i politykówopozycji. Jim Murphy, sekretarz obronyw gabinecie cieni Partii Pracy, stwierdził,że to kolejna zła informacja dla bry-FOT. US NAvyCzteryz ośmiuLotnictwo filipińskiedostało pierwsześmigłowce Sokół.USa. amerykański rząd chciałbysprzedać samoloty V-22 osprey zagranicę, co ma związek z ograniczeniemzamówień dla rodzimychsił zbrojnych. Jak poinformował26 lutego reuters, Waszyngton postrzegajako potencjalnych nabywcówIzrael, Kanadę i Zjednoczoneemiraty arabskie. Komendant Korpusupiechoty morskiej generałJames amos podkreślił, że maszynama znacznie większe możliwościniż śmigłowce. Jest od nicho wiele szybsza i ma większy zasięg.niemniej jednak jest też bardzokosztowna w użytkowa-FILIPINY. Zastępca szefa sztabu dospraw planów i programów filipińskichsił powietrznych generał majorroy Devaraturda poinformował,promu – katamarana. Dokonanow nim jednak wielu modyfikacji, dostosowującychgo do wymogów wojczejClark w pampanga wylądowałże w nocy 14 lutego w bazie lotniskowych.Jednostka otrzymała samolot transportowy an-124 rusłan,który dostarczył cztery śmigłow-uzbrojenie, a w rufowej części górnegopokładu ma lądowisko dla śmigłowca.okręt może zabrać ponad nych. Tym samym będący częściące Sokół dla filipińskich sił powietrz-600 ton ładunku. Są też miejsca dla Agusta Westland PZL Świdnik zrealizowałpołowę kontraktu z lutegookoło 500 pasażerów. (WW) •2010 roku o wartości 2,8 miliardapeso (około 60 milionów dolarów).tyjskiej zbrojeniówki po tym, jak eurofighterTyphoon przegrał z francuskimUmowa obejmuje wsparcie logistycznei szkolenie. cztery pozostałe śmigłowcedostarczone zostaną w czwar-Rafale rywalizację o kontrakt indyjski.Atmosferę podgrzała informacja o propozycjiwłoskiej firmy Fincantieri, któratym kwartale <strong>2012</strong> roku.Rzecznik filipińskich sił powietrznychobiecała, że jeśli wygra, drugi zbiornikowieczbuduje w brytyjskiej stoczni.podpułkownik Miguel Ernesto Okolpowiedział, że maszyny są przygotowanedo tego, żeby zamontowaćOdpowiedzialny za zakupy uzbrojeniai sprzętu wojskowego wiceministerw ich drzwiach karabiny m60D.Peter Luff ujawnił jednak, że ofertaWśród zalet polskiej maszyny wymieniłprzystosowanie do działania z uży-Włochów była o 50 procent droższaod południowokoreańskiej (około 675ciem noktowizji i autopilota. Uzbrojeniepozwala wykorzystywać Sokołymilionów funtów szterlingów). (WR) •w działaniach bojowych, ale Filipińczycyzamierzają używać tych śmigłowcówdo transportu, ewakuacjiniu. obecnie marines mają dziesięćeskadr V-22. Kolejne dwie po-towniczych. (WT)•rannych oraz misji poszukiwawczo-rasiadaDowództwo operacji SpecjalnychUSaF. razem jest to ponad160 samolotów. (W)•FOT. JAROSłAW WiSNieWSKiFOT. USAF38 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Pancerne klechdyMaciej SzopaO wielolufowymniszczycieluM50 Ontos pod względem układu uzbrojeniabardziej przypominał samolot szturmowy niż czołg.Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątycharmia Stanów Zjednoczonychstanęła przed nie lada problemem.Podstawą sowieckiej potęgibyła duża liczba nowoczesnychczołgów. Gdyby doszło do uderzenia ZSRR naEuropę Zachodnią, trudno byłoby je odeprzeć.Państwa zachodnie nie dysponowały wówczasjeszcze silnymi wojskami pancernymi. Amerykaniepostanowili zatem wykorzystać w swojejobronie innowacyjne niszczyciele czołgów.Konstruktorzy mieli dwa ograniczenia: maszynanie mogła być cięższa niż 20 ton i miałamieć silnik używany w popularnych armijnychciężarówkach. Dążono do tego, aby liczne, niedrogiei pomysłowo zaprojektowane niszczycielestały się cudowną bronią, mogącą błyska-wicznie dotrzeć do miejsca zagrożenia i zmiaż-dżyć nieprzyjaciół siłą ognia.W efekcie prac prowadzonych w pierwszejpołowie lat pięćdziesiątych powstała konstruk-cja tak dziwaczna, że nazwano ją M50 Ontos,co po grecku znaczy po prostu „coś”. Napoczątku w pojeździe zastosowanopodwozie lekkiego niszczyciela czołgówSkorpion, ale później zamienionoje na inne, specjalnie zaprojektowanedo Ontosa. Nawieżyczce były dwa wysię-gniki, każdy obciążony trze-ma bezodrzutowymi armatamiM40 kalibru 105 milimetrów.Pojazd mógł oddać kolejnolub naraz sześć strzałówz tej śmiercionośnej broni.Efekt był taki, że kiedyw czasie prób jednocześniestrzelano ze wszystkich luf,z pobliskich budynków odpadałycegły.Jeden z zachowanychniszczycieli M50 Ontosznajduje się w słynnymForcie Knox.System namierzania celu stanowiły czteryspecjalne karabiny sprzężone z lufami sto piątek.Najpierw strzelano z nich pociskami dymnymi.Jeżeli były w celu, można było otworzyćogień z prawdziwej broni. Na czubku wieży zamontowanododatkowy ciężki karabin maszynowydo obrony niszczyciela przed piechotą.Ontos wyglądał zatem jak potężna bateria lufróżnego kalibru.M50 był konstrukcją niezwykle śmiałą, aleteż nie udało się uniknąć w niej błędów. Głównąwadą maszyny było to, że armaty trzeba byłoładować od zewnątrz. Oznaczało to, że pooddaniu sześciu strzałów pojazd musiał się wycofaćna bezpieczną pozycję albo załoga byłanarażona na ogień nieprzyjacielskiej piechotylub snajperów. M50 przenosił w swoim nie-wielkim kadłubie zaledwie dwanaście dodatko-wych pocisków, czyli nie mógł zbyt długo prowadzićognia.Ostatecznie armia zrezygnowała z kontrowersyjnegoprojektu, chociaż konstruktorzyproponowali udoskonalone wersje, w tym działaz rewolwerowymi magazynkami. Dzięki nimzałoga mogłaby prowadzić walkę bez opuszczaniawozu. Jedynie korpus marines zamówiłw 1955 roku niemal trzysta sztuk niszczycieli.Piechota morska musiała mieć jakikolwiek pojazdprzeciwpancerny, więc zdecydowano sięna ten, który był dostępny.Ontosy nigdy nie wzięły udziału w walkachz wielkimi jednostkami pancernymi. Wykorzystanoje tylko w Wietnamie, między innymiw krwawej bitwie o miasto Hue. Załogi niszczycielibyły z nich zadowolone, a dowódcy pie-choty bardzo chętnie korzystali z ich wsparcia.W czasie starć w mieście dzięki wysokiej mo-bilności i sile ognia unikały trafień. Były lżejszeniż czołgi, mogły więc dotrzeć w miejsca dlanich niedostępne i zapewnić porówny-walne wsparcie ogniowe. Ontosa możnateż było podwiesić pod ciężki śmigło-wiec Sea Stalion i przewieźć razemz piechotą na pole bitwy w środkudżungli. Jego wadą był pancerz, który nie za-pewniał ochrony przed strzałami z granatni-ków przeciwpancernych i przed minami.M50 zostały wycofane z użytku w maju1969 roku. Części z nich, z których zdjętowielolufowe wieże, użyto w WietnamiePołudniowym jako stałych pozycjiobronnych. Inne przewieziono doUSA, gdzie zostały zezłomowane. Dodzisiaj zachowało się dwanaście Onto-sów w muzeach na terenie Stanów Zjedno-czonych. Prezentowany egzemplarz znajdujesię w słynnym Forcie Knox, w muzeum po-święconym generałowiPattonowi. •POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>39


Piotr ZarZyckiSymBOLIcZNEtROfEumJedna gala, dwanaście wyróżnień – 24 lutegoprzy dźwiękach fanfar rozdano Buzdygany 20<strong>11</strong>,nagrody POLSKI ZBROJNEJ.40 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Laureaci 20<strong>11</strong>• Major pilotToMasz Czerwiński, lider zespołu akrobacyjnego Biało-Czerwoneiskry • Podpułkownik Jarosław GarsTka, zastępca dowódcy Jednostkiwojskowej GroM • Młodszy chorąży woJCieCh JaCkowski, pomocnik dowódcyplutonu w 3 kompanii zmechanizowanej 1 Batalionu Piechoty zmotoryzowanej17 Brygady zmechanizowanej • Doktor inżynier ryszarD karDasz, prezesPrzemysłowego Centrum optyki i dyrektor Dywizji Bumar Żołnierz • PułkownikToMasz łysek, szef oddziału rozpoznania w zarządzie rozpoznania i walkielektronicznej Dowództwa wojsk Lądowych • Jerzy owsiak, prezes Fundacjiwielkiej orkiestry Świątecznej Pomocy • Pułkownik rezerwy doktor habilitowanyryszarD szCzePanik, dyrektor instytutu Technicznego wojsk Lotniczych•MiChał ŚwiTaLski, prezes wojskowej agencji Mieszkaniowej • Pułkownikrezerwy doktor inżynier ryszarD woźniak • komandor porucznik GrzeGorzzięBa, dowódca okrętu ratowniczego orP „Piast” z 3 Flotylli okrętów • sierżantJaCek ŻeBryk z 21 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie • operacyjny zespółDoradczo-szkoleniowy oMLT-2 z Vii zmiany Pkw afganistanPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>FOT. KRZySZTOF wOJciewSKi41


Na wielkich telebimach, zamiastskładów drużyn, logo POLSKIZBROJNEJ. Pod jedną z trybun,zamiast piłkarzy, działaczy i kibiców,kwiat polskiej armii. StadionLegii Warszawa dawno nie notowałtakiej frekwencji ważnych osobistościw mundurach. Galę uświetniło szesnastużołnierzy z Batalionu ReprezentacyjnegoWojska Polskiego: warta witająca gościprzy wejściu do budynku, a wewnątrz – poczetsztandarowy i trębacze. W holu przedsalą balową obozowisko rozstawiło dziewięciużołnierzy z kompanii rozminowania2 Mazowieckiego Pułku Saperów. Dowodzeniprzez podporucznika WawrzyńcaPniewskiego kierowcy i operatorzy pokazalina wystawie sprzęt ratowniczy oraz robotaInspektora. Sterowany przez starszegoszeregowego Pawła Bochyńskiego dowiódł,że umie chwytać i rozdawać okolicznościowewydanie POLSKI ZBROJ-NEJ. Z kolei sekcja żołnierzy z 1 WarszawskiejBrygady Pancernej pokazała sięz uzbrojeniem i kamuflażami na twarzach.W głównej sali za elegancko przybranymistołami zasiedli przedstawiciele rządu,parlamentu, dowództw rodzajów sił zbrojnych,tegoroczni i zeszłoroczni laureaci nagrody.Wszystkich przywitał, już po razczwarty, Marek Sarjusz-Wolski, dyrektorWojskowego Instytutu Wydawniczego:„Buzdygan to wyróżnienie od żołnierzy dlażołnierzy, a nie przyznawane przez zamkniętezgromadzenie. Cieszę się, że coraztrudniej jest wybierać laureatów, bo corazwięcej osób robi coś, co zasługuje na tę nagrodę”,po czym zaprosił do… zwiedzeniasektora gości na trybunach Pepsi Areny.„Są wśród nas kibice Legii, którzy pomogąkibicom pozostałych drużyn”. Zaproszeniespotkało się z uśmiechami, ale nie znaleźlisię chętni do skorzystania z tej atrakcji.Wszyscy woleli zostać na sali, co niezmiernienas ucieszyło.Na trafny wybór lokalizacji gali zwróciłuwagę również jeden z laureatów nagrody,Jerzy Owsiak. „Dziś mamy zupełnie innąarmię. Jesteśmy świadkami wielkich przemian,czego dowodem jest nasze spotkanie,w moim rodzinnym miejscu. Tu się wychowywałemi spędziłem wspaniałe chwile”,cieszył się prezes Fundacji Wielkiej OrkiestryŚwiątecznej Pomocy. „Nagrodę traktujęjako wyróżnienie dla całej orkiestry.Z wojskiem wspieramy się od lat. Być mo-że kiedyś nasi młodzi zwolennicy wybiorąwojsko jako godne miejsce pracy”.W głównej sali za elegancdowództw rodzajów sił zbrJadwiga ZakrZewska, wiceprzewodnicząca sejmowej komisjiObrony Narodowej, w asyście kapitana seBasTiaNa CiCHOsZaCHOsZa42POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


marcin idziK, wiceministerobrony, i stanisłaW Koziej,szef BBn-u, dostali od szefaWiW-u pamiatkowestylizowane hełmy.Władysław KosiniaK-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej,w rozmowie z marKiem sarjuszem-WolsKim, dyrektorem WiW-uko przybranymi stołami zasiedli przedstawiciele rządu, parlamentu,ojnych, tegoroczni i zeszłoroczni laureaci nagrodyFOT. krzyszTOF wOjciewski (6)Generał dywizji mareK tomaszycKi, szefszkolenia Wojsk lądowych, wita się z żołnierzem1 Warszawskiej Brygady Pancernej.W gali uczestniczyłbyły szef szkolenia siłpowietrznych Hiszpaniigenerał antonioValderrÁBanoloPÉzPOLskA zBrOjNA Nr <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mArcA <strong>2012</strong>43


Pytany przez prowadzącego galę TomaszaBiałoszewskiego, czy dziś w przypadkupowołania zrezygnowałby z wojska, takjak chciał to zrobić w czasach młodości,Jerzy Owsiak odparł z uśmiechem: „Tak,bo w armii są ludzie bardziej przydatni odemnie, a ja bardziej przydaję się poza wojskiem”.Repliki XVI-wiecznej oznaki godnościrotmistrzowskiej tegorocznym laureatomwręczali: posłanka Jadwiga Zakrzewska,wiceminister obrony narodowej MarcinIdzik i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowegogenerał brygady w stanie spoczynkuprofesor Stanisław Koziej.„Żałuję, że wśród laureatów nie ma żadnejkobiety, bo mamy ich w wojsku corazwięcej i warto docenić ich służbę. Dlategow zeszłym roku ucieszyła mnie nagrodadla komandor Bożeny Szubińskiej”, przyznaławiceprzewodnicząca sejmowej KomisjiObrony Narodowej.Zeszłoroczna laureatka doceniała staraniategorocznych wyróżnionych: „Dla mniew tym roku pierwszym i niekwestionowanymkandydatem do Buzdygana był starszysierżant Jacek Żebryk. Walczy on nieo pieniądze czy stanowisko, ale o honori dobre imię polskich żołnierzy”.„Ten wieczór jest dla mnie wyróżnieniem”, mówił„Dziękuję wszystkim za pomoc. Pamiętajcie, żeSzlachetny cel„Hojność to cecha ludzi szlachetnych,a tacy się tu zgromadzili”, powiedział wiceministerMarcin Idzik. Buzdyganowagala odbyła się dzięki mecenasom.Szczodrzy okazali się również zgromadzenigoście, którzy wsparli naszą inicjatywę.W tym roku zbieraliśmy fundusze narehabilitację starszego plutonowegoMariusza Saczka z 3 Batalionu Zmechanizowanegow Zamościu, rannego w czasieVII zmiany PKW w Afganistanie. Gościewrzucali pieniądze do puszek, odbyła sięteż loteria fantowa. Ci, którzy kupili los,mogli wygrać między innymi: grafikę podarowanąprzez dowódcę Marynarki Wojennejadmirała floty Tomasza Matheę,pióro przekazane przez sekretarza stanuw MON Czesława Mroczka, drewnianyglobus od dyrektora Departamentu KadrMON generała brygady Artura Kołosowskiego,jemeński kindżał podarowanyprzez ministra Marcina Idzika oraz statuetkęIkara ofiarowaną przez generała bronipilota Lecha Majewskiego, dowódcę SiłPowietrznych.W sumie zebraliśmy w ten sposób 15 tysięcyzłotych. Wszystkim szlachetnym darczyńcomdziękujemy.„Ten wieczór jest dla mnie wyróżnieniem”,mówił starszy plutonowy Saczek.44POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Fanty, którezostałyrozlosowanew loterii.starszy plutonowy Mariusz saczek.oczekujących na nią jest więcej”FOT. krzyszTOF wOjciewski (3)15tySIęCyZebraliśmy 15 tysięcy złotych na rehabilitacjęstarszego plutonowego MARIUSZA SACZKA.FOT. ewa kOrsak„Dziękuję wszystkim za pomoc. Pamiętaj-cie, że oczekujących na nią jest więcej”.W kuluarach nie zabrakło dyskusjio przyszłości Buzdyganów. Jedni uważali,że warto by uhonorować więcej kobiet, in-ni, że wyróżnia się zbyt wiele osób. „We-dług mnie, powinno być pięć Buzdyganów,ale z trzema nominacjami w każdej katego-rii. Już to samo w sobie jest docenieniemkogoś”, zauważył pułkownik rezerwy dok-tor inżynier Ryszard Woźniak, kierownikZakładu Konstrukcji Specjalnychw Wojskowej Akademii Technicznej.„Wówczas nagroda byłaby jeszcze bardziejelitarna”.POLska zBrOjNa Nr <strong>11</strong> | <strong>11</strong> marca <strong>2012</strong>45


Niektórzy laureaci Buzdyganów 20<strong>11</strong>uznali, że otrzymana przez nich nagroda todocenienie pracy całego zespołu. „To jestpodziękowanie dla wszystkich przełożonych,żołnierzy, instruktorów, a nawetdziennikarzy, którzy wspierali nasze inicjatywy”,tłumaczył pułkownik Tomasz Łysek,szef Oddziału Rozpoznania w ZarządzieRozpoznania i Walki ElektronicznejWojsk Lądowych.„Buzdygan traktuję jako wyzwanie i postaramsię sprostać oczekiwaniom”, stwierdziłskromnie Michał Świtalski, prezesWAM. „Kiedy zaczynałem pracę w WojskowejAgencji Mieszkaniowej, wiedziałemo tej nagrodzie, ale wydawała mi sięnieosiągalna.W podobnym tonie wypowiadał się starszysierżant Jacek Żebryk, dowódca grupyradiowej 2 Rejonu Wsparcia Teleinformatycznego:„Nie sądziłem, że kiedykolwiekznajdę się wśród laureatów tej prestiżowejnagrody. Myślałem, że Buzdyganydostają naukowcy, generałowie. Nie przypuszczałem,że i mnie spotka ten zaszczyt”.Wielką siłą naszej nagrody jest właśnieto, że otrzymują ją ludzie, którzy działaniamiwychodzą ponad przeciętność, niezależnieod stanowiska i szarży. Dobrze podsumowujeto wypowiedź dowódcy 17 BrygadyZmechanizowanej generała brygady RajmundaAndrzejczaka: „Powinniśmy pokazywaći nagradzać nie tylko postaci, które są«wielkie» z urzędu. Nagradzajmy zwykłych,choć nieprzeciętnych żołnierzy”.Mamy podstawy sądzić, że w kolejnychlatach takich nominacji nie zabraknie. •Niektórzy laureaci uznali,Po częścioficjalnej byłczas napotańcówkę.FOT. agnieszka markOwska46POLska zBrOJna <strong>nr</strong> <strong>11</strong> | <strong>11</strong> marca <strong>2012</strong>


Operacyjny Zespół Doradczo-Szkoleniowy OMLT-2 z VII zmiany PKW Afganistan prezentuje swójBuzdygan.że otrzymana przez nich nagroda to docenienie pracy całego zespołuGenerał broni pilot Lech MAjeWSKI, dowódcaSił PowietrznychFOT. krzyszTOF wOjciewski (4)MIchAł ŚWITALSKI, prezes Wojskowej AgencjiMieszkaniowej, w loterii fantowej wylosował kompozycjęmetaloplastyczną przedstawiającą rodzaje sił zbrojnych,podarowaną przez podsekretarza stanu w MONZBIGNIeWA WłOSOWIcZA.POLska zBrOjNa Nr <strong>11</strong> | <strong>11</strong> marca <strong>2012</strong>FOT. ewa kOrsak47


wystartował śmigłowiec marynarki WojennejAnakonda. Sprawa wydawała się poważna,dlatego załoga od razu rozpoczęła poszukiwaniemiejsca, z którego dobiegał sygnał.Szybko zlokalizowano jego źródło. Pocieszające,że w okolicy nie było żadnych zabudowań.Policjanci włączyli syreny, ratownicyruszyli do akcji.To, co się zdarzyło potem, przypominałotragifarsę. Policjanci, którzy przybyli namiejsce w kilka radiowozów, zdębieli. Zdziwienirozmachem i szybkością akcji mężopowieścistarego poligonuWłodzimierz KaletaZłomiarzez satelityKontrolerzy satelitów w Kanadzie i Rosji nagleodebrali sygnał o katastrofie lotniczej w Polsce,która postawiła na nogi wszystkie służby.FOT. JAROSłAw wiśNiewSKiNajwiększączujnościąwykazali sięKanadyjczycyi Rosjanie. W piątek,kiedy większość ludzimyśli o weekendzie, kontrolerzytych państw obserwującysatelity wyposażo-ne w nadajniki alarmująceo zagrożeniach w przestrzenipowietrznej zauważyli, jakna jednym z urządzeń niespodziewaniezapaliła się czerwo-na lampka.Podniesiono alarm. Byłojasne, że wydarzyło się cośniedobrego i potrzebna będzieszybka pomoc. Okazało się,że sygnał pochodzi z Polski,a po dokładnym sprawdzeniu, że nadawanyjest z okolic Lęborka. Dobiegał z lądu, więcmusiał dotyczyć samolotu. W pobliżu miastaznajdowało się lotnisko Marynarki Wojennej.Specjaliści wojskowi natychmiast wywnioskowali,że najpewniej doszło do katastrofyktórejś z maszyn. Zaalarmowano OśrodekKoordynacji Poszukiwań i Ratownictwa Lotniczego.Ten natychmiast postawił na równenogi policję i Marynarkę Wojenną.Wczesnym popołudniem w trybie alarmowymz gdyńskiego lotniska w Babich DołachStarych i młodych wiarusów poligonowych prosimy o nadsyłanie wspomnieńczyźni krzątający się namiejscu rzekomej katastro-fy samolotu też długo niemogli wyjść z szoku. Oka-zało się, że alarm nie do-biegał z wraku rozbitegosamolotu, ale ze złomowi-ska, na którym pracowałokilku zbieraczy surow-ców wtórnych, niemają-cych pojęcia, że rozmon-towują nadajnik z radio-boi. Takie radioboje tostandardowe wyposaże-nie statków oraz samo-lotów wykonującychloty nad wodą. Włą-czają się automatyczniepod wpływem zalania wodą albo silnegouderzenia. Kiedy urządzenie zaczyna nadawaćsygnał, natychmiast przechwytują go satelity.Skąd złomiarze mogli wiedzieć, że rozmontowująużywany w samolotach i na statkach radionadajnik,który wysyła alarm w momenciekatastrofy? Sprowadzili śmigłowiec MarynarkiWojennej i – co najgorsze – nic tego dnia niezarobili. Długo składali zeznania na komendziepolicji, dokąd ich zabrano. Nie wiadomo też,jak radioboja znalazła się na podlęborskim złomowisku.Sprawę badają policja i Urząd LotnictwaCywilnego.•48 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działumałgoRzata schwaRzgRubeRjacekpotockiŚrodek Azjiw cenieO region Azji Środkowej zabiegają nie tylko Rosja,lecz także Chiny oraz mający interesy politycznew tej części świata Amerykanie.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>49


zagrożenia Środek azji w cenieByłe radzieckie republiki – Kazachstan,Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistani Turkmenistan zajmują obszarokoło czterech milionów kilometrówkwadratowych zamieszkałyprzez około 62 milionów ludzi. Po rozpadzieZSRR w 1991 roku budują swą tożsamośćnarodową, której podstawą jest islam. To niebezpiecznabaza, stanowiąca potencjalne źródłozagrożeń, biorąc pod uwagę fakt, że granicząone z Iranem i Afganistanem – krajamifundamentalizmu islamskiego. Zawsze istniejemożliwość, że państwa Azji Środkowejstaną się drogą transferu wojującego islamuna tereny Rosji, gdzie żyje około 10 milionówmuzułmanów.SkrzyżowaneintereSyKażdy z wielkich światowych graczy maw tym rejonie własne cele. Znajdują się tuogromne złoża ropy naftowej i gazu ziemnego,przewyższające zasoby Kuwejtu, Zatoki Meksykańskieji Morza Północnego: Kazachstanma 5,3 miliarda ton ropy naftowej i 1,31 bilionametrów sześciennych gazu, Turkmenistan– 8,1–20 bilionów metrów sześciennych (brakoficjalnych danych), a Uzbekistan 1,68 bilionametrów sześciennych. Są tu też zasoby wielurzadkich pierwiastków, między innymi złożauranu i złota. Kazachstan ma jedną czwartąświatowych zasobów uranu i jest drugim poKanadzie jego eksporterem, a Uzbekistan podwzględem wielkości złóż tego pierwiastka zajmujesiódme miejsce w świecie.Przez długie lata kraje te nie mogły dysponowaćwłasnymi bogactwami energetycznymi.Ich producenci byli zakładnikami rosyjskichkoncernów naftowych, w których rękach znajdowałysię linie przesyłowe: Rosja kupowałaropę i gaz ziemny znacznie poniżej cen światowych,dyktując producentom wysokie opłatyza przesył energii. Dzisiaj kraje Azji Środkowejzainteresowane są budową alternatywnychdróg przesyłowych, a w realizacji tego zamysłupomagają im Chiny, Turcja, Iran i konsorcjazachodnie.Współpraca z nimi dla nikogo nie jest łatwymprzedsięwzięciem. Nawet dla Rosji,która – choć chce stosować nowe zasadywspółpracy – to jednak ciągle obciążona jestradziecką spuścizną. Z drugiej strony, większośćkrajów Azji Środkowej, nawet gdybychciała z tej współpracy zrezygnować – niebardzo może, bo nie stworzyła jeszcze alternatywnychjej form. Wszystkie te państwaciągle jeszcze tkwią w starych powiązaniachgospodarczych i wojskowych z Rosją, a nowedopiero się tworzą. Wciąż też niewykształciły demokratycznych form rządzenia,co więcej, niektóre z nich utrzymują tradycyjnestruktury klanowe, na przykład Tadżykistan,a to formy demokratyczne całkowiciewyklucza. Wszystkie poradzieckiepaństwa Azji Środkowej są rządzone autorytarnie:dyktatorskie zapędy przywódców,łamanie praw człowieka, prześladowanieopozycji, kneblowanie mediów – tę codziennośćjeszcze długo Zachód będzie musiałtolerować.Unia Europejska i Stany Zjednoczoneprzymykają oko na wszystkie te problemy,stawiając na gospodarczą pragmatykę. Licząna dostęp do środkowoazjatyckich zasobówpłynnych węglowodorów, a także na to, że teświeckie kraje stanowić będą skuteczną barierędla islamskiego fundamentalizmu, gdyżtamtejsze reżimy krótko trzymają miejscowychislamistów, traktując ich jako zagrożeniesamo w sobie.odgłoSyafganiStanuDuży wpływ na zainteresowanie Zachoduzarówno całym regionem, jak i konkretnymipaństwami miały działania Stanów Zjednoczonychw Afganistanie. Jeszcze przed rozpoczęciemwojny wywiadowcze samoloty bezzałogowePredator, przeznaczone do działańnad Afganistanem, korzystały z lotnisk w Uzbekistanie(miały na to tajną zgodę prezydentaKarimowa). Amerykanie potrzebowali jednakstałego dostępu do nich, aby rozprawić sięz talibami. Potrzebne im też były bazy poszukiwawczo-ratownicze(Combat Search andRescue – CSAR), które udzielały pomocy zestrzelonympilotom i załogom. Bez CSARAmerykanie nie mogli rozpocząć żadnej akcji.Uzbekistan długo zwlekał z wydaniem zezwoleniai stawiał wygórowane żądania: natychmiastoweczłonkostwo w NATO alboprzyznanie wielomilionowej pożyczki. Spełnienietych warunków było dla sojuszu ryzykowne.Włączenie armii Uzbekistanuw struktury NATO czy finansowe zasilenierządu mogłoby być przez ten jeden z najbardziejrepresyjnych reżimów na świecie wykorzystanedo tłumienia wszelkiej opozycji.Amerykanie jednak bazy w Uzbekistanieuzyskali, razem z tą najważniejszą – w Chanabadzie.Tylko przez moment uważnie monitorowalijednak rozwój sytuacji w tym kraju.Po skrytykowaniu przez nich rządu uzbeckiego,który rozprawił się z demonstrantamiKazachstanma 5,3 miliarda to<strong>nr</strong>opy naftoweji 1,31 biliona metrówsześciennych gazu.FOT. uN50 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


w 2005 roku, zażądano wycofania zgody nastacjonowanie wojsk amerykańskich na terytoriumUzbekistanu i zamknięcia bazyw Chanabadzie. Dla Amerykanów było toogromne utrudnienie, korzystanie z terytoriumtego kraju miało bowiem kluczowe znaczeniew prowadzeniu akcji przeciwko tali-Unia Europejskai StanyZjednoczone,stawiającena gospodarcząpragmatykę, licząna dostępdo surowcównaturalnychbom, skoncentrowanymna północy Afganistanu.W 20<strong>11</strong> roku przez Uzbekistantransportowano 80 procentdostaw do Afganistanu.Pozostały jeszcze bazy lotniczew Kirgizji, na lotniskuManas w stolicy kraju, Biszkeku,oraz w stolicy Tadżykistanu,Duszanbe. Na lotniskoManas przylatuje z Afganistanubądź tam się udaje miesięcznienawet 50 tysięcy żołnierzyamerykańskich orazwysyła się stamtąd trzyczwarte zaopatrzenia materiałowegodla walczących amerykańskich oddziałów.Amerykanie nie eksponują swojej obecnościw Kirgizji i nie rywalizują z Rosją o wpływyw tym kraju. Są zainteresowani utrzymaniemspokoju i istnieniem reżimu, co pozwalaim na prowadzenie działań w Afganistanie.Rosja nie jest jednak zadowolona z udostępnieniaAmerykanom bazy w Manas. Źródła,bliskie wywiadu USA, twierdzą, że to ona pomogław obaleniu poprzedniego prezydenta,Akajewa, kiedy ten nie dotrzymał obietnicyusunięcia bazy amerykańskiej z Kirgizji, mimoże Moskwa dała mu za to dwa miliardydolarów.Aby uniknąć podobnych wydarzeń, USAteraz w pełni koordynują z Rosją swe planyi działania w Kirgizji. Bazę w Manas Amerykanieutrzymają jedynie do 2014 roku, umowanie zostanie przedłużona. Jak potem będądziałać w regionie? W kim znajdą wsparcie,skoro ich stosunki z Pakistanem ostatnio siępogorszyły? Prostego scenariuszana najbliższe lata nieda się przewidzieć.Rosja, której obecnośćw regionie jest stabilna, maw Kirgizji bazę lotnicząKant, a chce jeszcze wzmocnićswą pozycję poprzezutworzenie bazy dla okrętówwojennych na jeziorze Issyk--kul. Nie bez wpływu na teplany jest też fakt, że Moskwama oddanych sojusznikóww kręgach wywiadui armii Kirgizji.źródła energiiW XXI wieku Azja Środkowa stała się niezwykleważnym geostrategicznie miejscem.Nie tylko z uwagi na surowce naturalne, lecztakże dlatego, że kraje te są strefą buforowąmiędzy islamskim fundamentalizmem i światempokoju. Należy też założyć, że Rosja zawszebędzie najważniejszym rozgrywającymw regionie.Po pierwsze, dlatego że jest największymproducentem ropy naftowej na świeciei większość rurociągów Eurazji przechodziprzez jej terytorium.Po drugie, Moskwa ma też inne wspólne interesyz regionem: nie tylko powstrzymaniewpływów fundamentalistów islamskich, lecztakże zahamowanie przepływu na tereny Rosjitysięcy ton narkotyków, które dalej trafiają naZachód. By kontrolować ten proceder, w Tadżykistaniestacjonuje rosyjska zmotoryzowanadywizja strzelców w sile trzech tysięcyludzi.Szczególną rolę w nowych układach odgrywateż Kazachstan. Kiedy rozpadał sięZwiązek Radziecki, powstał problem ograniczeniajego ogromnego arsenału nuklearnegodo bezpośredniego sukcesora ZSRR, czyliRosji. Poradziecka broń atomowa znajdowałasię wówczas na terytorium Białorusi, Ukrainyi właśnie Kazachstanu. I tylko to ostatniepaństwo nie zgodziło się na żądania Zachodui nie zrezygnowało z broni atomowej. PrezydentNazarbajew oświadczył, że w tej sprawiechce rozmawiać bezpośrednio z samymprzywódcą Stanów Zjednoczonych, do czego,ku zdziwieniu obserwatorów, wkrótce doszło.Ówczesny gospodarz Białego Domu,George Bush senior, przyjechał do stolicyKazachstanu, Ałmaty, i tym samym wypromowałNazarbajewa na męża stanu światowegoformatu.Inny kraj regionu – Turkmenistan – jest dlaRosji ważnym źródłem energetycznych surowców,zwłaszcza gazu ziemnego. W czasachprezydentury Borysa Jelcyna stosunkiTurkmenistanu z Rosją nie były dobre, poprawiłysię dopiero za Władimira Putina. Źródłemnapięć na linii Moskwa–Aszchabad jestkonflikt o gaz. Przez lata rosyjski Gazpromkupował go za bezcen z Turkmenistanui sprzedawał po cenach światowych w EuropieZachodniej. Siłą przetargową były gazociągitransportujące ten surowiec na ZachódPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>51


zagrożenia Środek azji w cenieprzez terytorium Rosji. Ostatnio Turkmenistan,którego zasoby sięgają od 8 do 20 bilionówmetrów sześciennych gazu, zawarł kontraktyz Iranem i Chinami na dostawy gazuziemnego niezależnymi od Rosji gazociągami.Gazprom utracił w ten sposób uprzywilejowanąpozycję monopolisty.Państwa Azji Środkowej zdają sobie sprawęz historycznych uzależnień i starają sięrównoważyć wpływy Rosji poprzez rozwijaniekontaktów z Chinami, Unią Europejską,Stanami Zjednoczonymi, Iranem i Turcją.Najbardziej umiejętnie pod tym względemdziała Kazachstan, który ma dobre stosunkii z Rosją, i z Chinami, i z Zachodem.Wycofani amerykanieStany Zjednoczone mają ambasady wewszystkich państwach regionu. Po rozpadzieZSRR podjęły próby wypełnienia próżniw poradzieckiej przestrzeni geopolitycznej,ale dość szybko zorientowały się, że państwaregionu są mało podatne na głoszone przezAmerykanów hasła demokratyzacji ich systemów.Dzisiaj nie ma już wątpliwości, że Waszyngtonnie jest gotowy zagwarantować bezpieczeństwaAzji Środkowej, więc pozostawiatę rolę Rosji.Do większej obecności USA w regionienie dopuszczą ani Rosja, ani Chiny. Starająsię one powstrzymać ekspansję Zachoduw Azji Środkowej – wykorzystują w tym celumiędzy innymi Szanghajską OrganizacjęWspółpracy (SOW), w której ramach wywierająpresję na pozostałych członków organizacji,ale i same kontrolują ekspansję konkurentaw Azji Środkowej. W 2005 roku podnaciskiem obu tych państw odmówiono StanomZjednoczonym statusu obserwatoraw tej strukturze, a na szczycie SOW w Astaniewezwano USA do podania harmonogramuwycofywania wojsk z obszaru państwczłonkowskich organizacji. Podobno Chińczycyoferowali Kirgizji trzy miliardy dolarówza zamknięcie bazy USA w Manas.chiny kontra rosjaGłówni gracze w regionie, czyli Rosjai Chiny, też trzymają się w szachu. Wyraźniewidać, że istnieje między nimi rywalizacjao wpływy w Azji Środkowej. Dla Rosji obszarten to tak zwana bliska zagranica i strefa jej żywotnychinteresów. Odzyskanie dawnych wpływówrównałoby się między innymi dostępowido ogromnych zasobów energetycznych. Widaćteż, że Rosja bardziej obawia się obecnościw regionie Chin niż Stanów Zjednoczonych.Moskwa uważa bowiem, że Amerykanie przebywająw Azji Środkowej tymczasowo, z powoduwojny w Afganistanie, natomiast Pekin maplany długofalowe.W Azji Środkowej Chiny są dość aktywne,ale nie nachalne. Głównym celem Pekinu jestrównież zagwarantowanie sobie dostępu dosurowców. W efekcie, najważniejsi producencii dostawcy energii, czyli Kazachstan, Turkmenistani Uzbekistan, stają się powoli zapleczemenergetycznym Pekinu.Chiny są ponadto zainteresowane stabilizacją,a nawet umacnianiem sięautorytarnych reżimów, któretwardo rozprawiają się z islamistamiwe własnych krajach.Dlatego też skłonne byływ 2005 roku wysłać wojskado Kirgistanu, gdy w wynikutak zwanej rewolucji tulipanówzostał obalony prezydentAkajew.Każda destabilizacja w regioniemoże mieć w przypadkuChin wpływ na wzrost nastrojówseparatystycznychw muzułmańskim Sinkiangu– prowincji zamieszkałej przezdziewięć milionów Ujgurów, ludu tureckojęzycznego,któremu bliższa jest islamska kulturanarodów Azji Środkowej niż konfucjańskichChin. Wielu mieszkańców Sinkiangu walczyo utworzenie niepodległego państwa islamskiegopoprzez świętą wojnę z Chinami. Chińczycychętnie udzielają pożyczek i kredytów państwomregionu, a że w przeciwieństwie do międzynarodowychorganizacji finansowych, takichjak Bank Światowy czy MiędzynarodowyFundusz Walutowy, nie stawiają żadnych wymagań,państwa te traktują Pekin jako długofalowego,przyjaznego partnera. Tadżykistanotrzymał od Chin pożyczkę w wysokości 300milionów dolarów na budowę elektrowni wodnejw Zarafszan oraz 100 milionów dolarówna rozbudowę kopalni złota. Pekin dofinansowałrównież budowę kolei z Uzbekistanu doChin. Chińskie inwestycje w Uzbekistanieosiągnęły wartość dwóch miliardów dolarów.Pekin zbudował też rurociąg z Turkmenistanudo Szanghaju przez Kazachstan i Uzbekistano długości siedmiu tysięcy kilometrów.Ze względu na surowce energetyczne orazmetale ziem rzadkich i uranu regionem tymod pewnego czasu interesuje się również Japonia.Od 2004 roku działa grupa Azja Środkowa–Japonia.Region ten ma też coraz bliższestosunki z Iranem, Turcją i państwami zachodnimi.Nie zawsze się to Rosji podoba.Jej zaniepokojenie wywołał udział prezydentaUzbekistanu Islama Karimowa i prezydentaTurkmenistanu Gurbanguly’egoBerdimuhamedowa w szczycie NATOw Bukareszcie w 2008 roku.Turcja bazuje na wspólnocie językoweji kulturowej, inwestuje w krajach regionu,Państwa AzjiŚrodkowej starająsię równoważyćwpływy Rosjipoprzez rozwijaniekontaktówz Chinami, UE,USA, Iranemi Turcjąszkoli ich oficerów i generałów w swoichakademiach wojskowych. W ocenie ekspertówna obecnym etapie Ankara nie dąży dowciągnięcia państw Azji Środkowej do swojejstrefy wpływów, ale nie jest wykluczone,że przygotowuje bazę ideologiczną. Temu masłużyć Rada Współpracy Państw Tureckojęzycznych,grupująca pod przywództwem TurcjiAzerbejdżan, Kazachstan,Kirgistan, ale bez Uzbekistanui Turkmenistanu.Iran, który w przeszłościwładał większością krajówregionu, ma z nimi bardzodobre stosunki. DyplomacjaTeheranu działa w kierunkuograniczenia wpływów Zachodu,zwłaszcza StanówZjednoczonych wrogich Iranowi.Budzi to zaniepokojeniew Waszyngtonie i Izraelu,gdyż w przypadkuewentualnej akcji zbrojnejprzeciwko Iranowi Zachódnie mógłby liczyć na udostępnienie przezpaństwa Azji Środkowej baz wypadowychna Iran.Bez prognozyFakt, że Rosja skutecznie odzyskuje wpływyw Azji Środkowej, wynika w dużej mierzez obaw, że wycofanie się USA z Afganistanuotworzy islamistom drogę do tego regionu,a to zagrozi tamtejszym reżimom. Rządytych krajów oraz Rosji chcą utrzymać rejonwolny od radykalizmu islamskiego. Przeciwkoislamizmowi i terroryzmowi zawiązały onew 1992 roku (statut powstał w 2002 roku) podprzewodnictwem Rosji Organizację Traktatuo Bezpieczeństwie Zbiorowym.We wrześniu 2008 roku Rosja zaproponowałautworzenie w jej strukturach kilkunastotysięcznejmobilnej armii regionalnej w celuochrony granic przed infiltracją talibów. 4 lutego2009 roku w Moskwie podjęto wstępnądecyzję o powstaniu piętnastotysięcznych siłoperacyjnego reagowania, co poparły Tadżykistan,Kirgistan i Uzbekistan, czyli państwanajbardziej zagrożone z fundamentalizmemislamskim. Przewiduje się, że po ewentualnymumocnieniu się talibów w Afganistanie Rosjawprowadzi w życie w Azji Środkowej koncepcjęmuru przeciwko fundamentalizmowi islamskiemu,co uczyni jej pozycję w regionienie do podważenia.•JAceK POtOcKi, wieloletni dyplomata,był konsulem generalnym w Hongkongu.Dziennikarz, stały korespondent japońskichgazet „the tokyo Shimbun” i „the chunichiShimbun” w Warszawie.52 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


NowyOrlik TC-IIOrlik TC-iiNowa eraszkoleniaNowa eraszkoleniaPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>EADS PZL „Warszawa – Okęcie” S.A. Al. Krakowska <strong>11</strong>0/<strong>11</strong>4, 00-971 Warszawa, Poland. Tel. (+48 22) 57 72 202, Fax. (+48 22) 57 72 203, eadspzl@pzl.eads.net53


zagrożenia Wróg e-atakujePiotr WołejkoWróg e-atakujeFOT. FOTOLiA©jednym z największych wyzwań dla służb dbającycho bezpieczeństwo oraz sił zbrojnych stał się dziś internet.Dynamiczny rozwój sieci sprawił, żecyberprzestrzeń – po lądzie, morzu,przestrzeni powietrznej i kosmicznej– stała się nowym teatrem działańwojennych. Dziś trudno sobie wyobrazićżycie bez sieci bądź sytuację, w którejprzestanie ona funkcjonować.Styczniowa blokada polskich stron rządowychw proteście przeciwko podpisaniu umowyACTA (o przeciwdziałaniu handlowi podrabianymitowarami) to tylko przedsmak tego, comoże nas czekać. Ataki polegały na użyciu tysięcykomputerów w celu zajęcia wszystkichwolnych zasobów serwerów, tak zwanegoDDoS (Distributed Denial of Service) – to najmniejskomplikowana broń w rękach sieciowychnapastników.Bardziej wyrafinowane były ataki na Estonię(2007 rok) i Gruzję (2008 rok), o któreoskarża się Rosję. Estonia została de factoodłączona od internetu przez protestującychprzeciwko przeniesieniu pomnika czerwonoarmistyw inne miejsce Tallina. W przypadkuGruzji ataki hakerów zdawały się być skoordynowanez postępującą ofensywą Rosjanw sierpniu 2008 roku.Przeciwko hakeromPo ataku na Estonię, który na kilka dnisparaliżował funkcjonowanie kraju, rozpoczęłysię w NATO debaty na temat cyberprzestrzenii zagrożeń, jakie wynikają z postępującejinformatyzacji życia publicznegooraz prywatnego. W 2008 roku sojusz powołałdo życia Cooperative Cyber Defense Centreof Excellence (CCDCOE), z siedzibąw dawnych rosyjskich koszarach w estońskimTallinie. Główne zadania CCDCOEto wzmocnienie interoperacyjności w zakresieprzeciwdziałania zagrożeniom w cyberprzestrzeni,opracowanie koncepcji zapewnieniabezpieczeństwa kluczowej infrastrukturyinformatycznej oraz analiza prawnychaspektów cyberbezpieczeństwa. Prowadzonesą również symulacje i treningowegry wojenne w cyberprzestrzeni. Centrumzatrudnia 30 specjalistów, a jego pracewspiera dziesięciu członków NATO, w tym<strong>Polska</strong>, Niemcy i Stany Zjednoczone. ObokCCDCOE działa jeszcze kilkanaście innychsojuszniczych ośrodków, zajmujących sięmiędzy innymi terroryzmem czy obronąprzed zagrożeniami związanymi z broniąmasowego rażenia.54 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Również nowa strategia bezpieczeństwaNATO, przyjęta na szczycie w Lizbonie w listopadzie2010 roku, uznaje cyberataki zajedno z istotniejszych zagrożeń dla rządów,biznesu, gospodarki czy infrastruktury. Ichautorami mogą być zagraniczne siły zbrojne,służby specjalne, organizacje kryminalne,terroryści bądź grupy ekstremistów. Strategiasojuszu zakłada dalszy rozwój możliwościtechnicznych niezbędnych do zapobiegania,wykrycia i powstrzymania cyberataków.Sprawę cyberbezpieczeństwa z powagą potraktowałytakże Stany Zjednoczone i WielkaBrytania. W 2009 roku Amerykanie powołaliDowództwo Cyberprzestrzeni (CyberCommand), na którego czele stoi szef NarodowejAgencji Bezpieczeństwa generał KeithAlexander. Brytyjski odpowiednik agencji– Government Communications Headquarters,GCHQ z siedzibą w Cheltenham– utworzył poświęcone cyberbezpieczeństwucentrum operacyjne.AtAk robAkAJak będzie wyglądał akt cyberwojny?Richard Clarke, były pracownik BiałegoDomu zajmujący się cyberbezpieczeństwem,przewiduje iście katastroficzną wizję upadkucywilizacji. Robak komputerowy, złośliweoprogramowanie stworzone w celu przeprowadzeniaataku, „wstrzymuje funkcjonowaniewojskowych systemów komunikacji, rafineriei rurociągi eksplodują, systemy kontroli lotówprzestają działać, wykolejają się pociągi i wagonymetra, dane finansowe wariują, wywołanazostaje ogromna awaria sieci elektrycznej,tracimy kontrolę nad satelitami na orbicie okołoziemskiej”,a wszystko w ciągu piętnastu minut.Społeczeństwo rozpada się na kawałkiwraz z wyczerpywaniem się niewielkich zapasówżywności, brakuje pieniędzy. A najgorszejest to, że „atakujący pozostaje nieznany”.Być może taka wizja jest przesadzona. Takuważa Bruce Schneier, amerykański kryptografi ekspert w dziedzinie cyberbezpieczeństwa.Jego zdaniem, „cyberprzestrzeń bezwątpienia będzie jedną z aren przyszłychwojen, jednak apokaliptyczny atak na Amerykęjest bardzo trudno przeprowadzić z technicznegopunktu widzenia”. Co więcej,w przypadku realnej wojny autor ataku będzieoczywisty.W jednym zarówno Clarke, jak i Schneierna pewno się zgodzą. Otóż można się włamaćdo każdego, bez wyjątku, komputera podłączonegodo sieci, o ile ma się czas i zasoby (finansowe,ludzkie). Potwierdza to odpowiedzialnyza cyberbezpieczeństwo oficer FBISteven Chabinsky: „Czas, motywacja i pieniądzezawsze pozwolą przeciwnikowi spenetrowaćkonkretny system komputerowy”. Dodajeprzy tym, że „kiedyś szpiedzy mogli wynieśćwartościowy materiał o objętości co najwyżejkilku książek, dziś mogą zabrać całą bibliotekę”.I zabierają, w dodatku na masową skalę.Gospodarka USA ma tracić na cyberprzestępczościnawet bilion dolarówPekin jużw 2009 rokuwykradł od gigantainternetowegoGoogle daneo loginachi hasłach chińskichoraz tybetańskichopozycjonistów,w efekcie czegofirma wycofała sięz Chi<strong>nr</strong>ocznie. Ataki przeprowadzaneza pośrednictwem sieci stająsię coraz bardziej spektakularne.W 2008 roku Verizon,amerykański telekom, stracił285 milionów rekordów danychosobowych. W 20<strong>11</strong> rokufirma Sony poinformowałao włamaniu do systemu Play-Station Network i przejęciuprzez hakerów danych, w tymnumerów kart kredytowych,ponad 100 milionów klientów.Straty szacuje się nawet na2 miliardy dolarów.Na ataki w szczególnościnarażone są jednak firmyopracowujące zaawansowanetechnologie. AmerykańskiLockheed Martin, producentsamolotu bojowego piątej generacjiF-35, nieustannie skarży się na podejmowaneprzez hakerów próby włamań do systemówkomputerowych. Główne podejrzeniepada na ChRL, z której to dość często przeprowadzanesą cyberataki. Pekin już w 2009 rokuwykradł od giganta internetowego Google daneo loginach i hasłach chińskich oraz tybetańskichopozycjonistów, w efekcie czego firmawycofała się z Chin. Zachodnie koncerny sąnieustannie atakowane przez chińskich i rosyjskichhakerów. Ci drudzy są uważani za bardziejwyrafinowanych i zdyscyplinowanych,czego przykładem były wspomniane operacjew Estonii i Gruzji. Również Iran jest krajemzaawansowanym w prowadzeniu cyberwojny.Nie są to czcze przechwałki. 4 grudnia 20<strong>11</strong>roku Irańczycy przejęli kontrolę nad amerykańskimrozpoznawczym samolotem bezzałogowymRQ-170 Sentinel, doprowadzając dobezpiecznego wylądowania drona na lotniskuKaszmar na własnym terytorium. Irańscy specjaliściod cyberwojny zakłócili podobno komunikacjęsamolotu z systemem GPS, przesyłającmu fałszywe dane.Niebezpieczne są też tak zwane bomby logiczne,które niszczą infrastrukturę za pomocąskomplikowanych, często specjalnie do tegostworzonych programów. Przykładem jest tutajeksplozja radzieckiego gazociągu na Syberiiw 1982 roku, którą wywołano, wykorzystującskradziony przez sowieckich szpiegów kanadyjskiprogram do zarządzania siecią gazociągową.Program ten CIA wzbogaciła o kilkalinijek kodu, co doprowadziło do największegonienuklearnego wybuchu w historii.Nie można też nie wspomnieć o robakuStuxnet, przygotowanym przez służby Izraelai USA, który na wiele miesięcy zdestabilizowałproces wzbogacania uranu w irańskichwirówkach w ośrodku w Natanz.Wykryty w czerwcu2010 roku Stuxnet wymierzonybył w skomplikowaneoprogramowanie przemysłoweopracowane przez niemieckąfirmę Siemens. Robakzaatakował około 100 tysięcykomputerów, z czego58 procent w Iranie.brAk gwArAncjiDla wojskowych technologieinformacyjne to jednocześniebłogosławieństwoi przekleństwo. Z jednej strony,bomby kierują się sygnałemz systemu GPS, dronypilotuje się z baz na drugimkońcu świata, a samolotyi okręty wojenne stały sięcentrami wymiany mnóstwadanych. Z drugiej jednak, coraz większa zależnośćwojska od łączności wystawia je na pastwęe-ataku, czyli uderzenia w ramach cyberwojny.Zapobieganie aktom cyberprzestępczościbądź cyberwojny nie jest łatwe. Nie zadziałazasada MAD (gwarantowanego obustronnegozniszczenia), która uchroniła świat przed nuklearnąkatastrofą w czasach zimnej wojny,ponieważ często trudno określić, kim jest tadruga strona. Jest natomiast jasne, że odpowiedźna cyberatak nie musi nastąpić w sieci,lecz może w realu. Wrogie akty w cyberprzestrzenimogą być jednak bardziej wysublimowane,na przykład polegać na rozkręcaniu propagandyczy manipulowaniu informacją.W epoce Twittera, Facebooka i innych serwisówspołecznościowych newsy rozchodzą sięniemal z prędkością światła. „Odkręcanie” fałszywegoprzekazu jest trudne i długotrwałe.W obliczu cyberzagrożenia wydajemy siędość bezbronni. Każdy może być napastnikiemi ofiarą. Atak przychodzi znienackai jest druzgocący. Zabezpieczenie infrastruktury,w tym energetycznej, telekomunikacyjnejczy finansowej, jest tylko jednym z priorytetów.Państwa i siły zbrojne potrzebująwykształconych specjalistów i zaawansowanegooprogramowania. A my powinniśmysprawdzić, czy potrafimy funkcjonować bezdostępu do internetu.•Autor jest publicystą specjalizującym sięw polityce międzynarodowej.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>55


zagrożenia Wyspy W koronieMałgorzata Schwarzgruberniewielki archipelag położony kilkasetkilometrów na wschód od wybrzeżyargentyńskich jest od 180 latźródłem napięć między władzamiw Buenos Aires a Londynem. Falklandy,gdzie na ponad dwunastu tysiącach kilometrówkwadratowych żyje około trzech tysięcyosób, są brytyjskim terytorium zależnym.Argentyńczycy nazywają te wyspy Malwinamii traktują jako własny obszar zagarnięty przezBrytyjczyków w 1833 roku. Ostatni raz próbowaliodzyskać wyspy 30 lat temu.Demonstracja siłyWówczas junta rządząca Argentyną rozpętaławojnę, liczono bowiem na wzrost poparcia obywatelii że odwróci to ich uwagę od ogarniającegokraj kryzysu gospodarczego. 2 kwietnia 1982roku na wyspach wylądowali żołnierze argentyńscy.Ówczesna brytyjska premier MargaretThatcher wysłała w rejon archipelagu siły ekspedycyjneliczące 28 tysięcy żołnierzyi 100 okrętów. Po 73 dniach wojny, która kosztowałażycie 649 Argentyńczyków i 255 Brytyjczyków,Falklandy wróciły do brytyjskiej korony.W ostatnich tygodniach konflikt ponownieprzyciągnął uwagę opinii międzynarodowej.W stronę Falklandówzmierza także niszczycielprzeciwlotniczy typu 45,HMS „Dauntles”.Wyspy w koronieniemal w przeddzień trzydziestej rocznicy brytyjsko--argentyńskiej wojny o Falklandy odżył spór o wyspy.na nową wojnę się jednak nie zanosi.Pod koniec 20<strong>11</strong> roku Urugwaj, Brazyliai Chile na znak solidarności z Argentyną postanowiłynie wpuszczać do portów statków zaopatrującychwyspy, pływających pod falklandzkąbanderą. Londyn odpowiedział wysłaniemw rejon Falklandów wielozadaniowegopodwodnego okrętu typu Trafalgar o napędzienuklearnym, przeznaczonego do atakowaniajednostek nawodnych i podwodnychz użyciem torped Spearfish. Takie okręty mogąteż niszczyć cele lądowe, odpalanymi z wyrzutnitorpedowych pociskami samosterującymiTomahawk.W stronę Falklandów zmierza także niszczycielprzeciwlotniczy typu 45, HMS „Dauntless”,który wyznaczoną pozycję ma zająćpod koniec marca. HMS „Dauntless” to najnowocześniejszyokręt brytyjskiej floty wyposażonyw 48 rakiet typu Sea Viper i radar Sampson(uchodzący za bardziej nowoczesny niżten na lotnisku Heathrow). Jak donosił portal„Daily Telegraph”, „HMS «Dauntless» możezestrzelić argentyńskie myśliwce z chwilą, gdywystartują z bazy”.„Nasze okręty regularnie patrolują południowyAtlantyk”, tłumaczył w telewizji Sky NewsWilliam Hague, minister spraw zagranicz-FOT. ROyAL NAvynych. Wzmocnienie brytyjskiej obecnościwojskowej w regionie trudno jednak odebraćinaczej niż jako pokaz siły. Londyn poza siłąwojskową zademonstrował też polityczną, wysyłającksięcia Williama na sześć tygodni dogłównej bazy wojskowej w Stanley. Jako pilotratunkowego śmigłowca Sea King dołączył ondo liczącego około tysiąca żołnierzy brytyjskiegogarnizonu stacjonującego na wyspach.W przeszłości służyli tam jego ojciec książęKarol oraz stryj Andrzej, książę Yorku.Dziś Argentyńczycy nie mają szans na ponownąinwazję. Mimo że mają przewagę liczebną,to dysponują przestarzałym sprzętem.Argentyńskie Mirage, Daggery i SkyHawki, mimo że zmodernizowane, są niezdolnedo podjęcia walki z brytyjskimi Typhoonamiczy Tornadami GR4. Londyn dysponujetakże flotą atomowych okrętów podwodnych,przeciwko którym Buenos Airesnie może wystawić mocnych sił przeciwpodwodnych.„Argentyna nie ma wojskowychmożliwości, aby powtórzyć głupstwo popełnionew 1982 roku”, ocenił GeraldHowarth, wysoki urzędnik ministerstwa obrony,w rozmowie z „The Daily Telegraph”.tylko słowaWładzom Argentyny pozostała retoryka.Prezydent Cristina Fernández oskarżyła premieraDavida Camerona o kolonialne zapędy,a szef dyplomacji Héctor Timermanoświadczył, że Londyn militaryzuje rejon Falklandów.Wysłane tam jednostki mogą przenosićpociski balistyczne typu Trident, co wedługministra narusza traktat z Tlatelolco o zakazieużywania broni jądrowej w Ameryce Łacińskieji na Karaibach.Bez odpowiedzi pozostał apel sekretarzageneralnego ONZ Ban Ki-moona o unikanieeskalacji napięć oraz oferta mediacji. Londynpodtrzymuje słowa wygłoszone 15 czerwca1982 roku przez Margaret Thatcher w trakcieprzemówienia w Izbie Gmin: „Na tematsuwerenności wysp mogę rozmawiać wyłączniez ich mieszkańcami”. Mieszkańcy zaśchcą pozostać przy koronie. I trudno im siędziwić, porównując choćby dochód narodowyper capita, który na wyspach wynosi ponad35 tysięcy dolarów, a w Argentynie prawietrzy razy mniej.Dlaczego Falklandy są tak ważne? Wskazujesię dwa powody: militarny i ekonomiczny. Nawyspach można rozmieścić dość duże instalacjewojskowe, a z kolei wokół Falklandów poddnem morskim znajdują się złoża ropy, szacowanena 60 miliardów baryłek. Jej eksploatacjęzarzucono w 1998 roku, gdy za baryłkę płacono10 dolarów. Dziś ceny poszybowały w górę(pod koniec lutego 125 dolarów) i falklandzkiezłoża znów stały się atrakcyjne.•56 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>57


Somalia PiEkiElNy rógTadeusz WróbelPiekielny rógEksperci wątpią w powodzenie kenijskiejinterwencji wojskowej w Somalii i sugerują rządowiw Nairobi, aby przygotował strategię wycofaniastamtąd wojsk.Społeczność międzynarodowa zaakceptowałarozszerzenie somalijskiejmisji Unii Afrykańskiej. Oddziałykenijskie wkroczyły do Somalii16 października 20<strong>11</strong> roku. Lotnictwozaatakowało pozycje Al-Szahab. Operacjępoprzedziły porwania cudzoziemców w Kenii,o które oskarżono islamską milicję z Somalii.Według mediów jednak decyzja o interwencjizapadła już w 2010 roku, a działania Nairobibyły uzgodnione z Francją i USA.ZaskocZeni sojusZnicyO operacji „Linda Nchi” (ochrona kraju) niewiedział somalijski rząd tymczasowy, dla któregowkroczenie Kenijczyków było zaskoczeniem.18 października w Mogadiszu ministrowieobrony Somalii i Kenii Hussein ArabEsse i Mohamed Yusuf Haji podpisali porozumienieo zasadach współpracy w walce z islamistami.Ustalili, że wojska południowegosąsiada ograniczą swą obecność do nadgranicznegoregionu Dolna Juba. Kilka dni późniejprzeciw temu wypowiedział się somalijskiprezydent Sharif Sheikh Ahmed. 27 październikawspólnie z premierem AbdiwelimMohamedem Alim wydał oświadczenie, żenie było żadnych uzgodnień z Nairobi w sprawiezbrojnej interwencji.Niebawem okazało się, że obok kenijskichwojskowych w akcji na południu biorą udziałrównież żołnierze somalijskiego rządu tymczasowego.Władze w Nairobi wyszkoliły ichna swym terytorium. Yusuf Haji potwierdził,że Kenia udziela im wsparcia finansowegoi logistycznego. Według mediów prezydentAhmed sceptycznie podchodził do obecnościkenijskich wojsk, gdyż miał wątpliwości co dointencji władz w Nairobi. Obawiał się, że wesprąone utworzenie kolejnego autonomicznegoregionu w Somalii – Jubalandu. Ahmedwolałby też, aby wyszkolonych w Kenii żołnierzyrządu tymczasowego skierowano dowalki z milicją Al-Szahab w rejonie Mogadiszu.Ostatecznie po kilku tygodniach politykomudało się uzgodnić zasady współdziałania.Przy czym władze Kenii zaprzeczyły oficjalnie,że wspierają plany autonomii Jubalandu.W drugiej połowie listopada 20<strong>11</strong> roku doSomalii wkroczyły ograniczone siły armiietiopskiej. Rząd w Addis Abebie potwierdziłwysłanie tam wojsk z kilkudniowym opóźnieniem.Sprzeczne są też informacje o skali zaangażowaniaFrancji. Kenijscy wojskowi twierdzili,że francuska marynarka ostrzelała pozycjeislamistów na wybrzeżu. Francuzi zaprzeczyli,ale przyznali, że dostarczają Kenijczykomsprzęt wojskowy. Amerykanie zaś mieliim przekazywać dane wywiadowcze.Działania militarne miały jednak ograniczonycharakter, bo bojownicy Al-Szahab unikaliotwartej konfrontacji z siłami kenijskimi, którychliczebność na terenie południowej Somaliiszacowano na dwa bataliony piechoty, wspieraneprzez pojazdy pancerne oraz lotnictwo. Islamiścipostawili na strategię partyzancką, z wykorzystaniemimprowizowanych ładunków wybuchowychi zasadzek na konwoje.Pierwsze starcie, jak podał serwis BBC,miało miejsce dopiero 28 października na drodzemiędzy miastami Bilis Qoqani i Tabda,gdzie zaatakowano kenijski konwój. Do kolejnejzasadzki w tym rejonie doszło 10 listopada.Pojawiły się sprzeczne dane o stratach. Islamiścitwierdzili, że w październikowej akcji zabili30 żołnierzy i zniszczyli sześć ciężarówek.Przedstawiciel prorządowych sił somalijskichpotwierdził śmierć 21 wojskowych, a oficjelekenijscy oświadczyli, że te informacje to propagandaAl-Szahab. W Nairobi podano, że ranyodniosło dwóch Kenijczyków, a dziewięciuislamskich bojowników zginęło. Rozbieżne daneo stratach podawano przy okazji innychstarć. Władze kenijskie potwierdziły, że od połowypaździernika 20<strong>11</strong> roku do połowy lutego<strong>2012</strong> śmierć w Somalii poniosło tylko dziesię-58 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Kenijscy wojskowi poinformowali, że zaobserwowanowzrost liczby mieszkańcóww miejscowościach, z których przepędzono islamistów.Z pewnością powodem napływu ludzijest to, że do miast uwolnionych od Al-Szahabzaczyna docierać pomoc humanitarna. Kenijczycytwierdzą, że nie spieszą się z natarciem,lecz dążą do zdobycia „serc i umysłów”mieszkańców południa Somalii.Tymczasem 17 lutego <strong>2012</strong> roku upublicznionow Nairobi raport Międzynarodowej GrupyKryzysowej, który wzywa Kenię do zakończeniainterwencji militarnej u sąsiada. Wedługjego autorów dalsza obecność wojsk kenijskichmoże przynieść więcej problemówniż pożytku.Autorzy raportu ostrzegli przed zmianą podejściamieszkańców południa Somalii do Kenijczyków,jeśli obecność wojskowa sąsiada naich ziemi będzie się przedłużać. Wzrost niechęcido „okupantów” może zaowocować pojawieniemsię tam zbrojnego ruchu oporu, któryzbliży się do Al-Szahab. Jako przykład takiegorozwoju wypadków wskazali nieudanąetiopską interwencję w Somalii w latach 2006–2009.W raporcie znalazło się sporo krytycznychuwag pod adresem armii kenijskiej, dla którejoperacja „Linda Nchi” jest pierwszą zagranicznąmisją bojową od uzyskania niepodległości.Według jego autorów dowódcy wojskowi zakładali,że będzie to szybka kampania. Tymczasemżołnierze utknęli w nieznanym terenie.Wojsko kenijskie okazało się słabo wyszkolone,źle wyekwipowane (choć uchodzi za najlepiejwyposażone w regionie) i zupełnie nieprzygotowanedo działań na zasadach dyktowanychprzez przeciwnika. Raport ostrzega, żerząd Nairobi może ugrząźć w długiej, wyczerpującejkampanii przeciwpartyzanckiej, w którejbędzie walczył z doświadczonym wrogiem,mając u boku niepewnych sojuszników.ciu żołnierzy. Znacznie więcej ofiar było wśródich sojuszników z sił tymczasowego rządu i lokalnejmilicji.Dwa frontyW styczniu <strong>2012</strong> roku pojawiły się informacjeo nowej strategii uzgodnionej przez UnięAfrykańską i Kenię, która ma doprowadzić dorozbicia islamistów, nadal kontrolujących sporetereny Somalii. Wzmocnione siły kenijskiemiały niszczyć Al-Szahab w czasie uderzeniana północ. Ich celem było portowe miasto Kismayo,a potem marsz w kierunku Marka.Równocześnie operujące w rejonie Mogadiszusiły misji UA miały kierować się na południei połączyć z Kenijczykami.18 lutego rzecznik kenijskich sił zbrojnychpułkownik Cyrus Oguna oświadczył, że wojskanie wkroczą do Kismayo, zanim nie zapewniąbezpieczeństwa na obszarach, które jużopanowały. Do końca drugiej dekady lutegoKenijczycy weszli <strong>11</strong>0 kilometrów w głąb Somalii(obszar o powierzchni 95 tysięcy kilometrówkwadratowych), tworząc rodzaj strefy buforowej.Oguna podał, że trwa oczyszczanieterenu z islamistów próbujących kryć się wśródludności. Rzecznik stwierdził, że Kismayo orazAfmadow i Xayo są ważnymi celami, ale niepriorytetami.Społecznośćmiędzynarodowanie radzi sobiez anarchią panującąod początku lat 90.XX wieku w Somalii.Kolejne misje wojskowenie dają efektu.FOT. uNraDy ekspertówEksperci uprzedzają, że możliwa jest też odwetowakampania terrorystyczna milicji Al--Szahab. Jej bojownicy mogą przenieść wojnęna nadgraniczne tereny Kenii, czego sygnałemsą incydenty, które miały już miejsce, ale przypisywanoje lokalnym kontestatorom. 19 lutego<strong>2012</strong> roku radio Garowe poinformowałow serwisie internetowym za przedstawicielamiwładz w Nairobi, że od początku zbrojnej interwencjiw Somalii islamiści zabili co najmniej30 kenijskich cywilów, a kilkunastu innychuprowadzono.Eksperci odradzają też zajęcie Kismayo,gdyż może się to zakończyć krwawymi walkamiw mieście, co już zdarzyło się w Mogadiszu.Widzą jednak potrzebę opracowania mechanizmukontroli i administrowania tą miejscowością,jej portem i lotniskiem. W tym powinniuczestniczyć zarówno reprezentancimieszkańców (klanów), jak i przedstawicielespołeczności międzynarodowej. Specjaliści powołująsię na przykład rozwiązań, które wykorzystanow przeszłości w zachodnioafrykańskiejLiberii.Niemniej jednak wydaje się, że społecznośćmiędzynarodowa wybrała siłowe rozwiązanieproblemu milicji Al-Szahab, która otwarcieprzyznała się do powiązań z Al-Kaidą, czegozapowiedzią jest powiększenie o 5,7 tysiącaliczby mundurowych misji UA, czyli do 17 731wojskowych i policjantów. Przyzwolenie RadyBezpieczeństwa ONZ to dopiero początek. Teraztrzeba wcielić w życie zapisy rezolucji numer2036 z 22 lutego <strong>2012</strong> roku. Tymczasemnie wiadomo, czy znajdą się kraje gotowe wysłaćwojska do walki z członkami organizacjiAl-Szahab, i to w miarę szybko. Dotychczaszgoda dotyczyła 12 tysięcy żołnierzy w misjiUA, jednak faktycznie było ich około 10 tysięcy;pochodzili z Burundi, Dżibuti i Ugandy.Być może uda się zwiększyć te siły poprzezwłączenie do nich operujących w Somalii Kenijczykówi Etiopczyków. W końcu lutego<strong>2012</strong> roku pojawiły się informacje, że oddziałytych ostatnich zmierzają w kierunku miastaBaidoa.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>59


protokółdyplomatycznyprotokół dyplomatycznyprotokół dyplomatycznyAndrzejjonAsArsenał dyplomatycznyUnia Europejska po raz pierwszy zachowała sięw pełni lojalnie w kwestii polityki zagranicznej.Naszkicujmy linię frontu.Wystarczą dwa określenia:„prawa człowieka” i „demokracja”.Strony konfliktu:Aleksander Łukaszenko,prezydent Białorusi versus białoruskie społeczeństwoi inne, rządy krajów demokratycznych,organizacje międzynarodowe. Casusbelli: brutalna akcja policyjna głowypaństwa przeciw konkurentom politycznymi popierającym ich ludziom, zakończonauwięzieniem i skazaniem wielu z nich.Aleksander Łukaszenko, dawniej pogranicznik,a potem dyrektor sowchozu, jesttypowym autokratą. Lawiruje, jak długosądzi, że zręczność w grze wystarczy doosiągnięcia celu, czyli utrzymania się przywładzy. Gdy jednak dochodzi do wniosku, że jego władza jest zagrożona,sięga po środki przemocy, gdyż kompromis wydaje się zupełniewykluczony. Szczególnie jeśli miałby polegać na tym, że trzeba będziestanąć w szranki uczciwej konkurencji.Najwyraźniej ostatnie wybory prezydenckie bardzo Łukaszenkę zaniepokoiły.Być może nie z powodu prawdopodobieństwa zwyciężeniajednego z konkurentów – białoruska opozycja jest wciąż podzielona – aleujawnienia jego słabości, która mogłaby przyjąć na przykład postać nietotalnegozwycięstwa. Wszechwładza prezydenta opiera się na teorii powszechnegopoparcia. Kiedyś prawdziwej, ale z biegiem czasu i postępówkryzysu ekonomicznego coraz bardziej mitologicznej. Rozwianiemitu czyni z prezydenta postać możliwą do obalenia i mniej atrakcyjnądla Moskwy. Ta co prawda za Łukaszenką nie przepada, ale wciąż naniego stawia wobec braku alternatywy.Brutalność policji i absurdalna surowość sądów musiały wywołaćzagraniczną reakcję. Lansowana przez Polskę polityka „kija i marchewki”,z przewagą „marchewki” (pamiętna wizyta w Mińsku mini-strów spraw zagranicznych Polski i Niemiec z ofertą silnej pomocy finansowejze strony Unii Europejskiej), osiągnęła kres swych możliwości.Jakimi środkami dysponuje dyplomacja? Akurat mamy unikatowąmożliwość równoległego obserwowania trzech przypadków. Syria – już7,5 tysiąca mieszkańców pomordowanych przez reżim, Iran – brak zgodyna międzynarodową kontrolę procesu wzbogacania uranu, zagrożeniezbudowaniem broni jądrowej, i Białoruś. Jeśli zapomnimy maksymęClausewitza, iż wojna jest finalnym elementem polityki, to w arsenalewśród najostrzejszych środków odnajdziemy jedynie sankcje. Pomysłowidyplomaci stworzyli ich bez liku, a mogą wymyślić jeszcze więcej. I potęgowaćnacisk każdego dnia: starając się minimalizować dolegliwościspołeczeństwa, tak aby dotknęły one jedynie reżim i jego pretorian, alezawsze ze świadomością możliwych retorsji.Jakoż i do nich ze strony prezydenta Łukaszenki doszło. I dobrze,można by powiedzieć, gdyż dzięki nim Unia Europejska po raz pierwszyzachowała się w pełni lojalnie w dziedziniepolityki zagranicznej. Po de facto wydaleniuz Mińska ambasadorów Unii Europejskieji Polski dyplomacja Unii, z inicjatywy Warszawy,w ciągu dwóch godzin uzgodniła dalszekroki. Najpierw Berlin odwołał swegoambasadora w Białorusi na „konsultacje”,a wkrótce po nim uczyniły to pozostałe państwaWspólnoty.Sternikiem tej wspólnej łodzi wydaje sięw tym momencie <strong>Polska</strong>. Co nie tyle jest powodemdo dumy, lecz wielką odpowiedzialnościąza wyznaczanie kursu. Musi uwzględniać całązłożoność sytuacji międzynarodowej. Nie tylkozasady, którymi się kierujemy, zobowiązaniamiędzynarodowe, jakim Białoruś podlega, lecztakże postawę, interesy i przewidywane zachowanieinnych aktorów na tej scenie. Takich, naprzykład, jak Rosja.•60 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuandRzej fąfaRabaRtoszzakRzewskiFOT. NAcDrogapod ścianęśmierciŻycie MARIANA OCETKIEWICZAto doskonały materiał na sensacyjny film.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>61


ii rzeczpospolita Droga poD ścianę śmierciPułkownikMarianOcetkiewicz i pilotalOjzy PiskOrzMarian Józef Ocetkiewicz miał17 lat (urodził się 28 października1895 roku w Chrzanowiew Galicji), gdy został członkiemZwiązku Strzeleckiegooraz organizacji Promień w Krośnie. W czasieI wojny światowej służył w różnych pododdziałachLegionów Polskich. Znalazł sięw grupie, która nie chciała złożyć przysięgi nawierność cesarzowi Niemiec i w związkuz tym przekazano ją Austrii. Z żołnierzy takichjak on powstał Polski Korpus Posiłkowy.Porucznik Ocetkiewicz był w nim między innymireferentem personalnym do spraw żołnierskich,referentem broni oraz komendantemkompanii sztabowej.Po odzyskaniu niepodległości Ocetkiewiczwstąpił do odrodzonego Wojska Polskiego. Jakooficer 6 Pułku Piechoty Legionów wziąłudział w walkach z Ukraińcami o Lwów. Zo-stał wtedy poważnie ranny. Po okresierekonwalescencji i powrocie dozdrowia zajął się pracami organizacyjnymiw Wojsku Polskim, na tyłachfrontu na Podolu. Od maja dokońca lipca 1920 roku był między innymioficerem rozdzielczym dowództwa6 Armii. Chwile chwaływ czasie wojny polsko-bolszewickiejmiały dla niego jednak dopieronadejść.AtAkczArnoskórychLatem 1920 roku, w trudnym dlastrony polskiej momencie, kiedytrwała w najlepsze ofensywa rosyjskichfrontów na zachód, majorOcetkiewicz objął dowództwo144 Pułku Piechoty Strzelców Kresowych,wchodzącego w skład18 Dywizji Piechoty (DP) dowodzonejprzez generała FranciszkaKralička-Krajowskiego. Pułk tenuczestniczył w walkach z KozakamiBudionnego na Wołyniu. Ocetkiewiczzdążył jeszcze wziąć udziałw bitwie pod Brodami, zakończonejodebraniem miasta Rosjanom. Wtedywłaśnie Naczelnik Państwa JózefPiłsudski postanowił przenieść18 Dywizję Piechoty pod Warszawę,gdzie w szybkim tempie zbliżały sięoddziały Frontu Północno-ZachodniegoMichaiła Tuchaczewskiego.18 DP znalazła się w składzie 5 Armiidowodzonej przez generałaWładysława Sikorskiego. Jej żołnierzewzięli udział w krwawych bojachz nacierającymi bolszewikami.62 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


FOT. NAcWojna polsko-sowiecka w 1920 roku była punktem zwrotnym w karierze młodego porucznikaOcetkieWicza.Jeden z epizodów tych walk przyniósł majorowiOcetkiewiczowi sławę.Rankiem 15 sierpnia 1920 roku na pozycje18 DP, która bohatersko broniła przed nieprzyjacielemlinii rzeki Wkry, natarły trzy dywizjenieprzyjacielskie. Rosjanie zdołali się przebićpomiędzy dowodzonym przez majoraOcetkiewicza 144 pp a Brygadą Syberyjskąpułkownika Kazimierza Rumszy i dotrzećw głąb polskich pozycji. Polacy poradzili sobiejednak – wykonali kontratak i odzyskaliutracony teren. Kontratak kompanii 144 pp,wyrzucający Rosjan z powrotem za Wkrę,przeszedł do historii jednak z całkiem innegopowodu.Odzyskanie utraconych pozycji wymagałoużycia odwodów i za wszelką cenę zajęciaoraz obsadzenia lasku na lewo od miejscowościSobierki. Zadanie to miała wykonać9 kompania 144 pp pod dowództwem podporucznikaPawlikowskiego. Dowódca pułkumajor Ocetkiewicz postanowił zaskoczyć bolszewikóww nietypowy sposób. Rozkazał, byżołnierze 9 kompanii wymalowali na czarnotwarze i ręce substancją sporządzoną z tłuszczui sadzy. Tak ucharakteryzowani ruszyliz dzikim wrzaskiem do natarcia. Atak wzbudziłprzerażenie w szeregach nieprzyjaciela.Bolszewicy uciekli w popłochu za Wkrę, zostawiwszyzabitych i kilkunastu jeńców. W tensposób kosztem dwóch zabitych i dwóch rannychlewe skrzydło 144 pp zostało uwolnioneod niebezpieczeństwa.Ówczesny szef sztabu 18 DP major dyplomowanyFranciszek Arciszewski tak wspominałto natarcie:„Skutek [ataku] był piorunujący! Biednemużyki bolszewickie uciekały co sił w nogach,a ci, co wpadli w nasze ręce, byli pewni,że mieli do czynienia z francuskimi murzynami.Jeszcze kilka dni później wzięci jeńcyopowiadali o wrażeniu, jakie wywarło po bolszewickiejstronie pokazanie się u nas francuskichwojsk kolonjalnych”.16 sierpnia 1920 roku dowodzony przezmajora Ocetkiewicza 144 pp odparł nieprzyjacielaw okolicach Sochocina. Dzień późniejenergicznym kontratakiem rozbił przeważającesiły wroga w rejonie Ojrzeń-Małuszyni po forsownym marszu zaatakował 21 sierpniaMławę. Major Ocetkiewicz w pierwszejlinii kierował akcją bojową. Przyczynił się doszybkiego zajęcia miasta, co spowodowałoodcięcie 4 Armii rosyjskiej wycofującej sięna wschód w wyniku zwycięskiej ofensywypolskiej znad Wieprza. Zdobyto wiele sprzętui uzbrojenia, w tym trzynaście armat nieprzyjacielskich,wzięto do niewoli kilkusetjeńców. Za udział w walkach o Mławę majorOcetkiewicz został przedstawiony do odznaczeniaKrzyżem Srebrnym Orderu VirtutiMilitari klasy V.Ostatni akOrd wOjnyJako dowódca 144 pp major Ocetkiewiczwziął jeszcze udział w ostatnim akordzie wojny1920 roku, czyli ofensywie 3 Armii na Wołyniui Polesiu we wrześniu i październiku.W natarciu na Kowel, następnie na PińskOcetkiewicz po raz kolejny wykazał się odwagąi umiejętnością dowodzenia, za co otrzymałKrzyż Walecznych. 16 września 1920 roku144 pp natrafił na silny i zażarty opór nieprzyjaciela,który bronił dostępu do Łucka podKulczynem. Major Ocetkiewicz, nie zważającna gęsty ogień nieprzyjacielskich karabinówmaszynowych, poprowadził jeden ze swychpododdziałów do szturmu i zmusił bolszewikówdo cofnięcia się i oddania Łucka.Dziewięć dni później 144 pp jako strażprzednia 18 DP napotkał nieprzyjaciela, którybronił przeprawy na rzece Korostyńce. Podziesięciogodzinnej zażartej walce pułkOcetkiewicza sforsował rzekę i zajął miejscowośćLubiąż. Ponieważ podległe mu oddziałybyły zbyt przemęczone, by ścigać nieprzyjaciela,Ocetkiewicz zebrał grupę ochotnikówi zajął przeprawę na Prypeci, co umożliwiło18 DP marsz na tyły wojsk sowieckich. W tejakcji major został lekko ranny, ale walczył dalej,nie schodząc z posterunku.Pod koniec działań wojennych oddziałOcetkiewicza wykonał jeszcze jedną godnąpodziwu akcję. 30 września 1920 roku w wynikukontrataku nad rzeką Jasiołdą bolszewikomudało się zająć pięć mostów, którymimiały się przemieszczać polskie oddziaływ drodze na wschód. Rosjanie szybko zaminowaliprzeprawy i szykowali się do ich wysadzenia.Major Ocetkiewicz zdawał sobieFOT. cAwPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>63


ii rzeczpospolita Droga poD ścianę śmiercisprawę z powagi sytuacji. Poprowadził natychmiastowyatak, który zakończył się odbiciemmostów. Niebawem, w październiku1920 roku, podpisano rozejm i wojna się zakończyła.Po wojnie dowodzony przez majoraOcetkiewicza 144 pp stacjonował początkowow Kowlu. W lutym 1921 roku zostałprzemianowany na 71 Pułk Piechoty. NaczelneDowództwo Wojska Polskiego wyznaczyłodla niego jako miejsce postojuOstrów Mazowiecką. W tym mieście znajdowałysię koszary z lat 1891–1893, komorowskiei różańskie. Ocetkiewicz był dowódcą71 pp przez bliskopięć lat – do 29 maja 1925roku. Jego następcą zostałpułkownik MieczysławBoruta-Spiechowicz.Jeszcze jako dowódca71 pp Ocetkiewicz ukończyłkurs dowódców pułkóww Doświadczalnym CentrumWyszkolenia w Rembertowie.4 września 1923 roku komendantcentrum pułkownikWacław Wieczorkiewicz wydało nim następującą opinię:„Inteligentny. Umysł bystryi żywy (…). Charakterkształtuje się, poważny [bardzo] sumienny,zamiłowany w zawodzie i całą duszą oddajesię pracy. Surowy i bezwzględny, konsekwentny,umie wymusić posłuch. Ogólnewykształcenie posiada. Na kursie skorzystałdużo. Do kierowania pułkiem i korpusemoficerskim i jego szkoleniem taktycznemprzygotowany. Jednostka kierownicza. Posiadacechy dowódcy”.AkcjA kAwiArniAnA31 marca 1924 roku Marian Ocetkiewiczzostał mianowany podpułkownikiem. Pozdaniu dowództwa 71 pp trafił do Warszawy.W czasie zamachu majowego był zastępcąkomendanta miasta stołecznegoWarszawy generała dywizji StefanaSuszyńskiego. Razem ze swoim przełożonymopowiedział się po stronie legalnychwładz RP. Zachował przy tym rozsądeki próbował robić wszystko, by do zamachustanu nie doszło.Świadczy o tym następujące zdarzenie:w południe <strong>11</strong> maja 1926 roku w kawiarniEuropejska na Krakowskim Przedmieściuzebrało się liczne grono wojskowychi polityków sympatyzujących główniez Piłsudskim. Nastrój w lokalu był w tymdniu wyjątkowo gorący. Dyskutowanoo przesileniu w rządzie, wyciągano wnioskize składu nowego gabinetu, omawianoW kwietniu1941 roku MARIANOCETKIEWICZzostał aresztowanyprzez Niemców,a w czerwcu trafiłdo obozukoncentracyjnegow Oświęcimiuostatnie zmiany personalne w wojsku, usiłowanoodgadnąć, co zrobi Marszałek. Rozmawianoteż o ulotkach, które krążyły pomieście. Jednym słowem, oczekiwano nadzwyczajnychwydarzeń. Przy stolikach gościeczęsto się zmieniali.W pewnej chwili zauważono na KrakowskimPrzedmieściu przechodzącego obokkawiarni podpułkownika Ocetkiewicza. Jakozwolennik strony rządowej, był on nielubianyprzez piłsudczyków. Przed kawiarniąOcetkiewicz zatrzymał się, po czym podszedłdo okna i pilnie obserwował wnętrzelokalu. Przy stolikach rozległy się szepty:„Ocetkiewicz za czymś węszy”.Po chwili podpułkownikodszedł w kierunku komendymiasta, która mieściłasię w sąsiedztwie. Poupływie dziesięciu minutprzy stoliku piłsudczykówstanął na baczność porucznikkawalerii, adiutantOcetkiewicza, i zameldował:„Pan pułkownik wzywapanów natychmiast do KomendyMiasta”. Był to dośćniezwykły sposób wezwaniaprzypadkowo obecnychw kawiarni starszych oficerówna konferencję służbową. W tym samymczasie w lokalu przebywał ówczesnydowódca 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiejpułkownik Kazimierz Sawicki.Gdy po 30 minutach oficerowie nie powrócili,udał się do komendy miasta, by sprawdzić,co się z nimi dzieje. Kiedy wchodził napierwsze piętro budynku komendy, zatrzymałgo znajomy oficer inspekcyjny garnizonumajor Karol Ziemski i zakomunikowałpodenerwowanym głosem: „Po co tamidziesz? Wracaj, bo cię Ocetkiewicz zaaresztuje,jak to już uczynił przed chwiląz dwoma pułkownikami”. Po tym ostrzeżeniupułkownik Sawicki zawrócił, dzięki czemuuniknął aresztowania.Kawiarniana akcja Ocetkiewicza na niewielesię zdała, bo – jak wiadomo – zamachmajowy doszedł do skutku i zakończył sięporażką strony rządowej.Opowiedzenie się po stronie rządowej niepozostało bez wpływu na dalszą karieręOcetkiewicza. We wrześniu 1926 roku zostałon oddany do dyspozycji dowódcyOkręgu Korpusu Numer I. Wkrótce potemmianowano go oficerem placu w Prużanach.Niełaska trwała prawie trzy lata. 28 stycznia1929 roku Ocetkiewicz objął stanowiskodowódcy 56 pp w Krotoszynie. W tym teżczasie awansował na pułkownika w korpusieoficerów piechoty.W czerwcu 1933 roku został przeniesionydo Skierniewic na równorzędne stanowiskodowódcy 18 pp. W marcu 1935 roku wyznaczonogo na dowódcę Brygady KorpusuOchrony Pogranicza „Wilno”. W lutym1937 roku brygada ta została rozformowana,a w jej miejsce powstał Pułk KOP Wilno.W związku z reorganizacją pułkownikOcetkiewicz został przeniesiony do DowództwaOkręgu Korpusu Numer V w Krakowiena nowo utworzone stanowisko dowódcyobrony przeciwlotniczej. Pełnił je dowybuchu II wojny światowej.Śmierć w AuschwitzW czasie kampanii polskiej był początkowodowódcą obrony przeciwlotniczej armii„Kraków”. 4 września 1939 roku ewakuowałsię wraz podległymi mu pododdziałamiartylerii przeciwlotniczej do Dęblina.W ciągu trzech następnych dni objął dowództwonad zorganizowanym przez siebie160-osobowym oddziałem przeciwdywersyjnym,uzbrojonym w trzysta karabinówi siedem ręcznych karabinów maszynowych.Następnie, korzystając z czterech posiadanychsamochodów ciężarowych, przeniósłsię z oddziałem do Puław. W drugiej dekadziewrześnia, w Chełmie, został dowódcązgrupowania piechoty, nazywanego w literaturzegrupą pułkownika Ocetkiewicza lubgrupą lubelskich batalionów wartowniczych.Zgrupowanie weszło w skład 19 BrygadyPiechoty pułkownika dyplomowanegoJana Korkozowicza i wzięło udział w drugiejbitwie pod Tomaszowem Lubelskim.23 września 1939 roku pod Wereszczycągrupa została rozbita przez czołgi niemieckiej2 Dywizji Pancernej.W czasie okupacji pułkownik Ocetkiewiczzgłosił się do Organizacji Orła Białego(OOB). Został pierwszym zastępcą komendantagłównego OOB podpułkownika dyplomowanegoKazimierza Pluty-Czachowskiego.Działając po pseudonimami „Marian”i „Broda”, odpowiadał za kontrolę organizacjiw terenie. Po scaleniu OOB ze ZwiązkiemWalki Zbrojnej pułkownikOcetkiewicz („Marian”, „Baca”) współpracowałz Biurem Informacji i PropagandyObszaru Kraków–Śląsk.W kwietniu 1941 roku został aresztowanyprzez Niemców i 26 czerwca wywiezionytransportem z Krakowa do obozu koncentracyjnegow Oświęcimiu. W Auschwitz przebywałpod fałszywym nazwiskiem JózefCzyżewski. 3 lipca 1941 roku osadzono gow bunkrze bloku <strong>11</strong> (blok śmierci), gdzieprzebywał przez tydzień. Zginął 10 lipca1941 roku rozstrzelany na dziedzińcu blokunumer <strong>11</strong> pod ścianą śmierci.•64 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


pożegnaniapożegnaniaPanu mjr.PIOTROWI GREGULEwyrazy głębokiego współczuciaz powodu śmierciTEŚCIAskładająszef, kadra zawodowa i pracownicy wojskaDelegatury Departamentu Kontroliwe Wrocławiu.Panu chor.RAFAŁOWICZAJKOWSKIEMUwyrazy głębokiego żalu i współczuciaz powodu śmierciMATKIskładajądowództwo, kadra i pracownicy wojska4 Krośnieńskiego Batalionu Zaopatrzenia.Z głębokim smutkiem żegnamyppłk. MARIUSZANIESŁUCHOWSKIEGO.Wyrazy głębokiego współczuciaRODZINIE i NAJBLIŻSZYMskładająkoleżanki i koledzy ze Służby WywiaduWojskowego.RODZINIE i BLISKIMwyrazy głębokiego współczuciai szczerego żalu z powodu śmierciPana płk. dypl. w stanie spoczynkuTADEUSZA TARGOŃSKIEGOPierwszego Szefa Dyżurnej SłużbyOperacyjnej SGWPskładająszef i kadra Centrum ZarządzaniaKryzysowego MON.Wyrazy głębokiegożalu oraz szczerekondolencjePanu KRZYSZTOFOWIMICHAŁOWSKIEMUoraz RODZINIEz powodu śmierciMATKIskładająkoleżanki i koledzy z sekretariatuDowództwa Wojsk Lądowych.Panu ppłk.JÓZEFOWI NOWAKOWIszefowiWydziału WsparciaDowodzenia i Łączności12 SzczecińskiejDywizji Zmechanizowanejwyrazy głębokiego współczuciaz powodu śmierciTEŚCIAskładajądowódca, żołnierze i pracownicy12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej.Z wielkim żalemprzyjęliśmy wiadomośćo śmierci byłego szefaWydziału PersonalnegoG-1 12 SzczecińskiejDywizji Zmechanizowanej,świetnego żołnierzai doskonałego fachowcaPana ppłk. rez.RYSZARDA BYZDRYŻONIE i DZIECIOMwyrazy głębokiego żalui szczerego współczuciaw tych trudnych chwilachskładajądowódca, kadra i pracownicy wojskaDowództwa Wojsk Lądowych.Panu dyrektorowi SPLJAROSŁAWOWI CIEŚLAKOWIoraz RODZINIEwyrazy szczerego współczuciaz powodu śmierciMAMYskładająK. i E. BIAŁKOWSCY.Panu dyrektorowiPrzychodni Lekarskiejdla Pracowników Wojska SP ZOZJAROSŁAWOWI CIEŚLAKOWIwyrazy szczerego i głębokiegowspółczuciaz powodu śmierciMAMYskładaZarząd Główny Niezależnego ZwiązkuZawodowego Pracowników Wojska.Panu dyrektorowiJAROSŁAWOWICIEŚLAKOWIorazPani ANNIEJURKOWSKIEJ-CIEŚLAKszczere kondolencjeoraz wyrazy głębokiego współczuciaz powodu śmierciMAMY i TEŚCIOWEJskładająEWA SZULĘCKA i MARLENAŁAWRYNOWICZ.Wyrazy najgłębszegowspółczucia i słowa wsparciaPanu dyrektorowiJAROSŁAWOWI CIEŚLAKOWIoraz RODZINIEz powodu śmierciMAMY MARIANNYskładająpracownicy Specjalistycznej PrzychodniLekarskiej dla Pracowników Wojska SP ZOZWarszawa ul. Nowowiejska 31.POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>65


HISTORIA ŚREDNIOWIECZA SERBSKIE PRZEDmuRZEMACIEJ SZOPASerbskieprzedmurzeBitwa na Kosowym Polu miała kluczowe znaczeniedla kształtowania serbskiej świadomości narodowej.Na przełomie XIII i XIV wieku tureckiprzywódca Osman rozpocząłserię udanych podbojów w północno-zachodniejAnatolii. Z biegiemczasu Turcy zaczęli najeżdżać posiadłościbizantyjskie; zdobyli między innymiNiceę, jedno z największych miast regionu.Umiejętności tego wodza zjednały mu sympatiętureckich wojowników zamieszkującychokoliczne państewka islamskie.NarodziNy mocarstwaNarodziny potęgi osmańskiej w Azji Mniejszejniosły ze sobą zagrożenie dla całej Europy.Cesarze bizantyjscy zdawali się jednak niedostrzegać tego problemu i nie starali sięprzeciwdziałać rosnącym wpływom Osmana.Co więcej, zaczęli wykorzystywać jegooddziały w walce ze swoimi europejskimikonkurentami. W ten sposób tureccy najemnicypojawili się na Bałkanach. Wkrótce zaczęlije odwiedzać także z własnej inicjatywy.Nie tylko podupadające Bizancjum prowadziłokrótkowzroczną politykę. Podobnie byłow Bułgarii i Serbii, które za wszelką cenę starałysię zdobyć dominację na Bałkanach.Zwycięzcą w tej rywalizacji okazała się Serbia.Do 1355 roku jej władca Stefan Duszanzdobył przewagę nad Bułgarami i przyłączyłdo Serbii dawne bizantyjskie prowincje: Albanię,Macedonię, a także północną częśćHellady – Epir i Tessalię. W ten sposób powstałoprężne lokalne mocarstwo, zdolne doskutecznego przeciwstawienia się najazdomze wschodu. W jego budowie pomogłyDuszanowi kontakty z dworami zachodnioeuropejskimii pomoc tamtejszego rycerstwa.Ambitny książę w 1346 roku koronował sięna cara Serbów i Greków. W ten sposób stałsię groźnym konkurentem cesarza bizantyjskiego.Stefan Duszan zmarł w 1355 roku i nie pozostawiłgodnego siebie następcy. W ciąguzaledwie kilku miesięcy stworzona przez niegomonarchia rozpadła się na kilka niezależnychksięstw. Tymczasem Bizancjum stało sięofiarą własnej polityki. W 1354 roku Turcyzdobyli pierwsze tereny na kontynencie europejskimi wkrótce zaczęli dyktować regułygry Konstantynopolowi. W ciągu kolejnychdziesięcioleci ostatnia pozostałość ImperiumRomanum straciła większość terytoriumi przestała się liczyć na arenie międzynarodowej.Bizancjum przetrwało nawałę tureckądzięki starożytnym murom okalającym Konstantynopol.Dni cesarstwa były już jednakpoliczone.66 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Serbowie nie zamierzali składać broni i zawszelką cenę z pomocą europejskich rycerzystarali się zapobiec wzrostowi tureckiej potęgi.W 1371 roku panujący w Macedonii serbscyksiążęta ruszyli na opanowaną przez TurkówTrację, lecz ponieśli druzgoczącą klęskę podCzarnomenem. Dziedzice Macedonii polegli,a Osmanowie przejęli większą część ich ziem.Kolejne podboje tureckie sprawiły, że pod konieclat osiemdziesiątych XIV wieku Serbowiezostali zepchnięci na swoje rdzenne terytoria.Przyszła pora na ostateczne rozstrzygnięcia.Rolę nowego przywódcy Serbów i innychwolnych jeszcze bałkańskich narodów przejąłnajsilniejszy z książąt Lazar Hrebeljanović– władca części Kosowa i Starej Serbii.W ciągu kilku miesięcy zdołał stworzyć koalicjęz królem Bośni Tvrtkiem I, carem niepodległejczęści Bułgarii Iwanem Szyszmanemi serbskim księciem pozostałej częściKosowa (Kosowego Pola) Vukiem Brankoviciem.Na apel Hrebeljanovicia odpowiedzielitakże Albańczycy, Wołosi i szukającyprzygód rycerze z odleglejszych krain:Czech, Węgier i Francji.Nowy układ polityczny nie uszedł uwagi tureckiegosułtana. Murad I błyskawicznie zareagowałi już w 1388 roku zmusił bułgarskiegowładcę do wystąpienia z sojuszu. Rok późniejDzięki bitwie naKosowym PoluSerbowie nakilkadziesiąt latobronili swojąniepodległość.olbrzymia armia osmańska wkroczyła na terytoriumSerbii.Krwawa bitwaNie do końca wiadomo, jaki był przebiegkampanii i bitwy na Kosowym Polu, ponieważopisy tych wydarzeń pochodzą z lat późniejszych,a ich powstaniu przyświecały potrzebypropagandowe. Pewne jest, że Lazar Hrebeljanovićzagrodził drogę postępującej armii tureckiej28 czerwca 1389 roku, a starcie zostało zaliczonedo największych bitew średniowiecza.Książę wiódł ze sobą około 25 tysięcy wojowników.Główny, piętnastotysięczny hufiecserbski został uszykowany w centrum formacjipod osobistym dowództwem Lazara. Naskrzydłach chroniły go pięciotysięczne odziałydowodzone przez Vuka Brankoviciai Vlatko Vukovicia. Czterdziestotysięczna armiasułtańska rozwinęła szyki zgodnie zewschodnim zwyczajem. Z przodu stanęło ponadtysiąc łuczników i kuszników zwerbowanychprzez Turków z podbitych wcześniejchrześcijańskich krain. Za nimi czekało kilkatysięcy bitnej piechoty janczarskiej. Pierwszeszeregi miały zmiękczyć impet jazdy serbskiej,podczas gdy stojąca za nimi jazda turecka(lekka i ciężka) miała za zadanie zadać decydującycios.Plan Murada I nie w pełni się udał. Strzelcyi janczarowie rzeczywiście spowodowaliznaczne straty pośród szarżujących Serbów, cijednak nie zważali na to i, uformowani w kliny,z ogromnym impetem natarli na tureckie szeregi.Jako pierwszy porwał do walki prawe skrzydłoksiążę Vuk Branković. Najgłębiej wdarłysię jednak oddziały dowodzone przez księciaLazara – przebiły się przez turecką piechotęi starły z konną gwardią sułtana.Śmierć wodzówW krwawym boju zginęli główni wodzowieobu stron – Lazar i Murad I. Okoliczności zakończeniabitwy nie są jasne. Według niektórychźródeł Turcy utrzymali pole i wycięliwielu rycerzy, inne zaś głoszą, że najeźdźcastracił mnóstwo ludzi, w tym dowódcę, i musiałsię wycofać. Prawda leży zapewne gdzieśpośrodku.Jedną z największych niejasności związanychz bitwą na Kosowym Polu jest śmierć tureckiegosułtana. Murad I nie musiał, wzoremzachodnich władców, osobiście prowadzić ataku.W takich właśnie okolicznościach poległserbski książę Lazar. Sułtan stał zapewne z tyłu,ochraniany przez swoją gwardię. Tureckawersja głosi, że po bitwie przed oblicze Muradaprzyprowadzono jednego z pojmanych rycerzy,Miloša Obilicia. Jeniec udawał, że zamierzaprzejść na islam, po czym ugodził sułtanasztyletem. Według serbskiej wersji Obilićprzedarł się podczas bitwy w pobliże Muradai śmiertelnie ugodził go kopią. Swój śmiałyczyn przypłacił śmiercią z rąk sułtańskichgwardzistów.Na Kosowym Polu zginął nie tylko sułtan,lecz także jeden z jego synów, Yakup. Drugisyn, Bajazyd, nie dość, że wyszedł z walki bezszwanku, to jeszcze przypisał sobie całe zwycięstwo.Nie można wykluczyć tego, że Bajazydw trakcie bitwy przeprowadził zamach stanui utorował sobie drogę do tronu.dalsze losy serbiiBitwa na Kosowym Polu z pewnością wielekosztowała Serbów, ale na najbliższe kilkadziesiątlat zdołali częściowo obronić swoją niepodległość.Wszystko wskazuje na to, że Turcyodnieśli pyrrusowe zwycięstwo i zawrócili, nieosiągnąwszy założonego celu, jakim był podbójSerbii. Część serbskich władców, w tymsyn Lazara, Stefan Lazarević, stała się na pewienczas lennikami Turcji. Kilkanaście latpóźniej, wykorzystując kłopoty Osmanówzwiązane z najazdem mongolskiego wodzaTamerlana, Serbowie znów zdołali wybić sięna niepodległość. Znaleźli się pod panowaniemTurcji dopiero w 1459 roku, po klęscebałkańskich wypraw krzyżowych i upadkuKonstantynopola.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>67


II WOJNA ŚWIATOWA ZAsAdZkA W pusZcZyW 1937 roku w Fabryce karabinów w Warszawie skonstruowanodziałko nkm 20 milimetrów wzór 38 Fk-a. okazało się lepsze (główniez powodu znacznej przebijalności pocisków) od testowanych konstrukcjizagranicznych oerlikon i madsen. Do wybuchu wojny zostaływ nie uzbrojone 24 polskie tankietki TkS.Gdy Niemcy wjechali naskrzyżowanie leśnychdróg, czekała tam na nichtankietka podchorążegoRomaNa oRlika.FOT. NAcKRZYSZTOF PŁAWSKIZasadzka w puszczyTuryści przemierzający puszczę kampinoską zatrzymują się często przypamiątkowym głazie zwanym kamieniem Orlika. W tym miejscu we wrześniu1939 roku doszło do pancernej potyczki.kończyła się bitwa nad Bzurą. Polskiejednostki, atakowane przezsiły Wehrmachtu, przedzierałysię w stronę Warszawy. Jedenz niemieckich plutonów pancernychprzemieszczał się leśną drogą przezśrodek Puszczy Kampinoskiej. Z lewejstrony osłaniał Niemców gęsty młody las,z prawej znajdował się rzadki starodrzew.Jechali w stronę Warszawy, wyobrażającsobie zapewne, jak wkrótce będą wkraczalido stolicy podbitego kraju.Jadący w drugim wozie książę von Ratiborskierował swój pojazd w prawo, żebyobjechać uszkodzoną maszynę. Prawdopodobnienie wziął pod uwagę tego, skąd padłystrzały. W tym czasie tankietka Orlikacofnęła się i zajęła pozycję dogodną do zaatakowanianastępnego czołgu. Po chwilipolskie działko odezwało się ponownie. Pociskiwyrwały dziurę w burcie niemieckiejmaszyny, która chwilę po tym stanęła w płomieniach.Trzeci nieprzyjacielski pojazd powtórzyłmanewr księcia i szybko skierowałsię w stronę wsi Pociecha. Tankietka plutonowegoOrlika po raz kolejny jednak skutecznieostrzelała niemiecki czołg.Strzał z zaSkoczeniaPlutonem dowodził książę raciborski WiktorIV Albrecht von Ratibor, który służyłw Wehrmachcie w stopniu porucznika.W pyle piaszczystej mazowieckiej drogiNiemcy szybko zbliżali się do skrzyżowania.Niedaleko od tego miejsca, wśród starychdrzew, stała tankietka podchorążegoRomana Orlika. Polacy wiedzieli, że nadjeżdżająniemieckie czołgi. Czekali na nie.Kiedy pierwszy z nieprzyjacielskich pojazdówwjechał na środek skrzyżowania,polska tankietka posłała ku niemu krótkąserię z 20-milimetrowego działka. Trafiław lewą burtę niemieckiego czołgu, przebijającpancerz. Maszyna natychmiast zatrzymałasię na środku skrzyżowania.książę raciborskiRodzina księcia nie chciała byćidentyfikowana z hitlerowcami.Wiktor IV Albrecht von Ratibor był spadkobiercątytułu księcia raciborskiego. Dowodziłplutonem w <strong>11</strong> Pułku Pancernym. Zginął18 września 1939 roku, w wieku zaledwie23 lat. Jego ciało zostało zidentyfikowane napodstawie legitymacji myśliwskiej. Pogrzeb zewszystkimi honorami wojskowymi zakłóciła matkaksięcia, która zdjęła z metalowej wojskowejtrumny syna flagę ze swastyką. Wiktor von Ratibor,ubrany w czarny mundur wojsk pancernych,został pochowany w klasztorze w Rudach. Podkoniec wojny wojska radzieckie, odnalazłszytrumnę, podpaliły klasztor.•tankietki górąZaraz po starciu podchorąży Orlik i kierowcatankietki próbowali ratować załogępłonącego wozu. Wydostali z wnętrza ciężkoporanionego i poparzonego księcia Wiktora,który niestety był już w agonii. Dwóch niemieckichczołgistów załoga tankietki wzięłado niewoli.Następnego dnia Roman Orlik uczestniczyłw boju o Sieraków. Do ataku na polskiepozycje ruszyło kilkadziesiąt czołgówz <strong>11</strong> Pułku Pancernego. Dzięki wsparciu dywizjonuartylerii konnej i działek pułku strzelcówkonnych Polacy zniszczyli i uszkodzili ponad20 niemieckich maszyn. Tankietka podchorążegoOrlika miała na koncie aż siedem trafionychnieprzyjacielskich czołgów. •68 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuANNA DĄBROWSKAĆwiczenia 7 Pułku Piechoty Legionów.Przeprawa przez rzekę. 1932 rokANNADĄBROWSKAPokojowepole ćwiczeńFOT. nacObowiązkowy oficer, w służbie rozmiłowany,nieustannie rozmyśla, w jaki sposób każdąna szkolenie żołnierza wykorzystać chwilę.


powrót do przeszłości pokojowe pole ćwiczeńŻołnierze 20 PułkuPiechoty w pełnymrynsztunku w czasieszkolenia. 1933 rokGłównym celem wojska jest wyszkolenie,przede wszystkim bojowei strzeleckie, które stanowi istotęprzygotowania żołnierza do wojny”,podkreślał 20 marca 1937 rokuna łamach POLSKI ZBROJNEJ podpułkownikTadeusz Münnich, oficer do zleceńgeneralnego inspektora sił zbrojnych. Tłumaczył,że pułk w czasie pokoju jest niczym innym,jak szkołą dla szeregowych, podoficerówi dowódców wszystkich stopni. „Wiedzai sztuka wojskowa musi być stale doskonalonai uzupełniana poprzez naukę na podstawiepraktycznego studiowania pracy wojskoweji przerabianie wszelkich sytuacji bojowychi wojennych. Tem się tłumaczy koniecznośććwiczeń w warunkach możliwie zbliżonychdo wojennych, a więc w polu”.Na takich ćwiczeniach zależało też ministrowispraw wojskowych. W maju 1925 rokuMyli się każdy,kto sądzi,że treningmarszowy wobeclicznych środkówprzewozowychjest zbędny.nakazał, żeby położyć specjalny naciskna wyszkolenie bojowe w terenie.„Zwracając uwagę na dogodnościwynikające z warunków atmosferycznychokresu letniego polecam wykorzystaćten czas wyłącznie dla celówwyszkolenia i obniżyć stopień zaabsorbowaniaszeregowych innymiczynnościami. Praca w zamkniętychsalach, jak i na dziedzińcach koszarowych,jest w okresie letnim niedopuszczalna”.Szperacze w marSzuNa ćwiczenia potrzebne było jednakmiejsce. „Do wyszkolenia piechotyniezbędny jest blisko koszar położonyplac ćwiczeń w terenie, o ilemożliwości falisty i absolutnie suchy.Plac dla pułku piechoty powinienmieć co najmniej pół kilometra szerokościi 2–3 kilometry długości, abyćwiczyć można było włącznie do baonu”,wyliczał major AleksanderRutkowski. Niestety takich miejscbrakowało. „Bolączką prawie że każdegopułku są place ćwiczebne. Wojskona ogół nie posiada własnych terenówsię do tego nadających i musiwydzierżawiać daleko od miast mokradłalub nieużytki. Żołnierz z koszarcodziennie odbywa kilometrowe marszetracąc czas wyszkoleniowy”, narzekałkapitan Jerzy Lasoń. I apelował:„Musi się zdobyć środki na bliskii dogodny plac ćwiczebny. Czy to nastąpidrogą parcelacji, przymusowejsprzedaży czy wolnego skupu, rzeczto jest odnośnych władz państwowych.Plac ćwiczebny jest potrzebny,70POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Nocny pokaz obronyprzeciwlotniczej na placuMarszałka Józefa Piłsudskiegow Warszawie. 1929 rokGrupa pilotów na lotnisku omawia wyznaczone zadania. 1939 rokĆwiczenia nawigacyjnew Marynarce Wojennejbo jest on duchem nowoczesnego wychowaniai wyszkolenia żołnierza”.Póki się to nie zmieni, zdaniem porucznikaJana Gumowskiego, marszu na place ćwiczeńnie należy marnować na bezmyślne chodzenie.Podpowiadał, że w jego trakcie można ćwiczyćładowanie i rozładowanie broni, ocenianie odległości,marsz z maską gazową, zachowaniew razie szarży kawalerii, ognia artylerii lub atakulotników. Można też szkolić patrol wywiadowczyi straż przednią. „Niestety wysłanieszperaczy w teren w bok jest ze względu naszkody w polu wykluczone”, konstatował.Argumentował też, że w czasie marszów żołnierzewprawdzie hartują nogi, ale marszamiwojny nie wygramy. „Przyszłe środki lokomocjiograniczą marsze do minimum przewożąc żołnierzawypoczętego na front”. Zupełnie innegozdania był kapitan Lasoń. „Myli się każdy ktosądzi, że trening marszowy wobec licznychZimowe ćwiczeniapod Kołomyją– śniadanie polowedla attachéwojskowychpaństw obcych.1935 rokśrodków przewozowych jest zbędny. Dość rzucićokiem na naszą ubogą sieć kolejową i szosowąoraz na niewystarczający tabor”.Trzewiki czy cholewyJeszcze bardziej rozbieżne poglądy pojawiłysię w dyskusji o mundurach polowych. W 1932roku podpułkownik lekarz Jerzy Babecki, kierującyOddziałem Higieny Wojskowej SzpitalaSzkolnego Centrum Wyszkolenia Sanitarnegow Warszawie, wzywał do reformy umundurowania.„Konieczność zahartowania żołnierzyna wszelkie zmiany temperatury, deszcze i chorobynakazuje zwrócić baczniejszą uwagę nahigieniczną stronę odzieży”. Według niego najlepszybyłby mundur lekki, otwarty na wzórbluzy marynarskiej, luźny, a zarazem ciepłyi nieprzemakalny, wykonany z czystej tkaninywełnianej. „Spodnie latem i zimą powinny byćkrótkie, do kolan. Na nogach krótkie trzewiki”.Jego zdaniem w takim wypadku ewentualnerany odsłoniętych części ciała byłyby lżejsze,gdyż nie dostaną się do nich zarazki i strzępyodzieży. Tak ubrany żołnierz byłby też lepiej zahartowany.„Obawa zimna w nogi jest przesadzona.Żołnierz w marszu, w czasie ćwiczeńnie odczuwałby zimna”, argumentował. „Trudnozgodzić się z projektem, aby piechur byłubrany w trzewiki. U nas w ciągu prawie 8 miesięcyjesienią i zimą tak ubrany piechur ma zawszemokrą nogę i nabywa chorób wskutekprzeziębienia”, ripostował kapitan BolesławGórniak. I radził: „Dając żołnierzowi skórzanebuty z cholewami zyskujemy ubiór kończyn, doktórego Polak przywykł, zaoszczędzimy też nanadmiernym zużyciu onuc i owijaczy”.inTeligenTny aTakNiezależnie jednak od braków w obuwiu,mundurach czy dogodnego terenu do ćwiczeń,FOT. NAc (6)POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>71


powrót do przeszłości pokojowe pole ćwiczeńżołnierze się szkolili. Na kursie młodszych oficerówpiechoty ćwiczono obronę na stanowiskuprowizorycznie umocnionym, przeciwnatarcie,oderwanie do nieprzyjaciela w ogniu, walkęw lesie i walkę o most. 27 Pułk Artylerii Pieszejw czasie swoich manewrów sprawdzał przyrządyoptyczno-miernicze, pomiary topograficznei celność strzelania. Członkowie Związku PodoficerówRezerwy Ziem Zachodnich przeprowadzilinatomiast dwudniowe manewry obejmująceakcję bojową lotnych oddziałów wywiadowczych.Wszystko po to, aby sprostać zadaniustałego utrzymania byłychwojskowych na poziomie wymaganejsprawności.Nie tylko kondycji fizycznej,lecz także, jak podkreślał korespondentwojskowej gazety,znacznej inteligencji żołnierzawymagał natomiast atak nawzgórze, który był częścią podkrakowskichmanewrów w maju1923 roku. Brały w nich udziałdwa bataliony 20 Pułku Piechotyi dwie baterie artylerii 6 PułkuArtylerii Pieszej. Oddziały grupyczerwonej zajęły wzgórze275, które zostało opasane kordonemobrońców rozmieszczonych w ten sposób,aby atakujący dostać się musiał w krzyżowyogień. Mimo to żołnierze niebiescy podsuwalisię pod linię nieprzyjacielską tak sprawnie,że obserwatorzy przeciwników tracili ich z polawidzenia.„Nagle na horyzont wypływa samolot, przelatujenad linją nieprzyjacielską, szkicuje jąa gotowy szkic zrzuca na własna linję, która jużteraz wie, z której strony i w jakiej sile zbliża sięniebezpieczeństwo”, relacjonował dziennikarzPOLSKI ZBROJNEJ. Mimo to niebieskie leweskrzydło posuwa się na wzgórze, gdzie zaczynasię coraz bardziej gorączkowo prowadzić ogień.„Wreszcie atakujący są tak blisko, że bagnetrozstrzygnąć musi o zwycięstwie. Z ziemi podrywasię linja i z okrzykiem «hura» zalewa okopyobrońców. Po chwili słychać trąbkę. Koniecmanewrów”.AstronomiA i dewiAcjAW maju 1928 roku gazeta donosiła natomiasto wypłynięciu w morze szkolnego szkunera„Iskra” z młodszym kursem OficerskiejSzkoły Marynarki Wojennej. „Podchorążowiemają w trakcie rejsu poznać właściwości służbyna okręcie, wydoskonalić się w pracachz zakresu nawigacji, astronomji nautycznejoraz nauk pokrewnych, na przykład dewjacji,przygotować się do wykonywania obowiązkówoficera”. Rejs przez Bałtyk, Morze Północne,Atlantyk i Morze Śródziemne potrwałdo października.Plac ćwiczebnyjest potrzebny,bo jest on duchemnowoczesnegowychowaniai wyszkoleniażołnierzaĆwiczyli też lotnicy. W połowie maja 1925roku zorganizowano drugi lot okrężny samolotówwojskowych. O piątej rano wystartowałosześć maszyn z Warszawy i po cztery z Krakowai Torunia, które odbyły drogę Warszawa–Kraków–Poznań–Toruń. „Najlepszy lot zostałosiągnięty w 6 godzin 8 minut przez generałabrygady pilota Włodzimierza Zagórskiego,szefa Departamentu IV Żeglugi PowietrznejMinisterstwa Spraw Wojskowych. Niestetyw trakcie przelotu jeden aparat doznał poważniejszegouszkodzenia, załoga jednak wyszłaz tego bez szwanku”.ostrestrzelAnieSzczęśliwie skończyło siętakże awaryjne lądowanienad brzegami Niemna samolotuz <strong>11</strong> Pułku Myśliwskiegostacjonującego w Lidzie.„Z powodu przerwaniapracy silnika samolot osiadłna nierównem miejscu, przewracającsię, łamiąc sobieskrzydła i następnie roztrzaskująccały kadłub”. Mimotak katastroficznego opisupilot maszyny porucznik Płonowski nie odniósłw wypadku żadnych obrażeń.W trakcie ćwiczeń zdarzały się też inne, bardziejtragiczne wypadki. W Ławicy w Poznaniuw czerwcu 1934 roku przy szarży szwadronu7 Pułku Strzelców Konnych jeden z koni nabiłsię na bagnet na karabinie żołnierza z 58 PułkuPiechoty. „Konia musiano dobić, jeździec jestpoważnie ranny”. Kilka miesięcy wcześniejw trakcie ćwiczeń w 8 Pułku Strzelców Konnychw Chełmnie w chwili, gdy wachmistrzWasilewski podnosił granat ręczny, aby nimrzucić, ten eksplodował.„Wachmistrzowi urwało rękę prawą, lżej zaśranni zostali porucznik Szczerbik i plutonowyMaślankowski”. Rok później we WłodzimierzuWołyńskim w czasie ćwiczeń w ostrymstrzelaniu z armat w Szkole PodchorążychRezerwy Artylerii z niewiadomych przyczy<strong>nr</strong>ozerwało się natomiast jedno działo. „Znajdującyprzy obsłudze dwaj podchorążowieponieśli śmierć na miejscu. Dochodzeniew toku”.Prasa chętnie pisała o ćwiczeniach i ochoczodonosiła o wypadkach, jednak najwięcej emocjiwzbudziły pierwsze duże manewry naszej armiiw 1925 roku. „Armja polska, która na początkupowstania w 1918 roku musiała przezdwa lata zdawać egzamin swej sprawności i bitnościna polu prawdziwej walki, nie miała jeszczemanewrów w wielkim stylu, aby wykazaćsię gotowością bojową na próbnem pokojowempolu ćwiczeń. Odbędą się one w roku bieżącemmniej więcej po żniwach”, zapowiadano w majuna łamach wojskowego pisma.Pierwszą częścią manewrów o charakterzekawaleryjskim kierował generał broni TadeuszRozwadowski, generalny inspektor kawalerii.Trzydniowe ćwiczenia na Wołyniu rozpocząłatak czerwonych od Dubna na Brody. Grupagenerała dywizji Juliusza Rómmla, dowódcy1 Dywizji Kawalerii w Białymstoku, osiągnęłalinię rzeki Płaszówki. „Pod wieczór drugabrygada czerwona stoczyła ciężką walkę, poktórej w skutek szarży 9 Pułku Ułanów musiałasię cofnąć. Dzisiaj o świcie niebiescy będąjuż w stanie wprowadzić do boju 5 DywizjęPiechoty. Czerwoni są wyczerpani. Gościezagraniczni są zachwyceni sprawnością naszychwojsk”, brzmiał telegram porucznikaMarka Lepeckiego, korespondenta POLSKIZBROJNEJ.Po trzech dniach ćwiczeń politycy, dziennikarzei część dowódców przenieśli się na Pomorze,gdzie w rejonie Torunia pod kierunkiemgenerała dywizji Leonarda Skierskiego, inspektoraArmii numer III w Toruniu, ćwiczyłylotnictwo, piechota, jazda i artyleria. Tym razemniebieska grupa operacyjna otrzymała zadanieutrzymania w swoim ręku przeprawy naWiśle i zapewnienia przyszłych działań ofensywnychwłasnej armii.PełzAjący wrogowieManewry zrobiły na dziennikarzach, takżecywilnych, ogromne wrażenie. „Bitwa była imponująca.Jak potworne jakieś mityczne jastrzębiespadały z niezmierzonych wyżyn bojowesamoloty i uderzały na pełzającego na ziemiwroga”, pisano w „Warszawiance”. „Zdumiewaobfitość środków natarcia i obrony oraz brawurowaakcja lotników”, dodawał „Kurjer Warszawski”.„Szwadron 20 Pułku Ułanów zaatakowałwzgórze. Wspaniały to był widok – tasetka jeźdźców z pochylonymi lancami, z błyszczącymiw słońcu szablami. Coś jakby Samosierralub Stoczek”, wtórował im „Czas”. Pochwałyzebrała też piechota: „Elastyczna leczwytrzymała, połączona ze spokojem i pewnościąsiebie, wyszkolona według metod najnowszychłączy zalety bojowe żołnierza pruskiegoi rosyjskiego, przy zastosowaniu szerokiemzdobyczy nauki wojennej francuskiej”.Zdaniem prasy manewry wykazały wartośćwojska polskiego opartą na silnej organizacjio wysokim poziomie wyszkolenia i sprawnościbojowej. „Wiemy wszyscy, że mając złychi podstępnych sąsiadów, musimy być w nieustannympogotowiu, aby odeprzeć wszelki zamachna naszą całość terytorialną”, apelowałredaktor Roman Jaworski z „Kurjera Porannego”.„Dlatego mimo najdalej posuniętejoszczędności wydatek na masowe ćwiczeniawojenne podczas pokoju jest konieczny”. •72 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


strefa sportustrefa sportustrefa sportuAndrzejFąFArADziadek, cezar i pepsiZa komuny stadion Legii nie mógł nosićimienia marszałka PIŁSUDSKIEGO.Teraz w zasadzie mógłby, ale nazywa się Pepsi Arena.Po raz pierwszy w życiu byłemna stadionie przy ulicyŁazienkowskiej w sprawieniezwiązanej ze sportem.Redakcja POLSKI ZBROJ-NEJ zorganizowała w bocznej nawiesłynnego warszawskiego obiektu uroczystośćwręczenia swoich corocznychnagród zwanych Buzdyganami. Trzy dniprzed Oscarami – bardzo sprytnie. Oczycałego świata skierowane na nas, mimonieobecności Angeliny Jolie i RobertaWięckiewicza.Żaden sportowiec naszej nagrody nie dostał,choć wojsko ma w swoich szeregachkilku najprawdziwszych asów. Nawet starszyszeregowy Paweł Wojciechowski,mistrz świata w skoku o tyczce, nie dał bidularady. Ale młody jest, niech kombinujedalej. W tym roku może na przykład zdobyćzłoty medal olimpijski i ewentualnie pobić rekord świata. A my sięwtedy zastanowimy.Gdyby nie ta nasza buzdyganowa uroczystość, stadion nie miałbynic wspólnego z wojskiem. Gra na nim Legia, dziś klub cywilny,choć kibice w swoim bogatym repertuarze zawodzenia wciążużywają słynnego skrótu cewukaes (Centralny Wojskowy KlubSportowy).Przed wojną pełna nazwa obiektu brzmiała Stadion Wojska Polskiegoimienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Za komuny Dziadeknie wytrzymał próby czasu i wypadł z nazwy. Wojsko zaś jakoś sięzachowało i aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na pomysł, by dodaćdo stadionowego szyldu przymiotnik „ludowy”. Dopiero za kapitalizmumundurowi też zostali „odstrzeleni”. Stoi więc dziś przy Łazienkowskiejpiękna Pepsi Arena i nie ma co narzekać, bo mogłobyć gorzej. Przetarg na nazwę mogły przecież wygrać chrupki alboklej do protez zębowych.Komuna nie mogła strawić nie tylko marszałka Piłsudskiegow nazwie stadionu. Nie mogła też znieść nazwy Legia, któraw oczywisty sposób kojarzyła się z Legionami. A kojarzyć się musiała,bo taka była przecież historia wojskowego klubu, który w kwietniu1916 roku założyli żołnierze Legionów właśnie. Tymczasem w księdzewydanej w 1966 roku z okazji 50-lecia klubu można przeczytać:„Zgłaszano różne propozycje nazwy, ale były one odrzucane przezzebranych. Wreszcie plutonowy Stanisław Mielech wystąpił z propozycją,aby nowemu klubowi nadać nazwę Legia. Uzasadnił to tym,że to legie Cesarstwa Rzymskiego walczące w Anglii nauczyły ówczesnychjej mieszkańców gry w harpastum, która po udoskonaleniudała współczesną piłkę nożną. To powołanie się na tak odległe tradycje– śmiała myśl o tym, że tak jak legia rzymska była prapionierempiłki nożnej, tak drużyna sportowa Legia będzie jej pionierem w WojskuPolskim – zyskało uznanie obecnych. Wniosek Mielecha popartyprzez chorążego Zygmunta Wasseraba przeszedł większościągłosów”.Co ciekawe, gdy ukazała się wspomniana księga pamiątkowa,Stanisław Mielech już od prawie czterech lat nie żył. Można mu byłoprzypisać każdy, choćby najbardziej niedorzeczny pomysł. Za życiaMielech nigdy nic takiego nie mówił ani nie pisał. Był żołnierzemLegionów, wybitnym działaczem piłkarskim,znanym dziennikarzem. Kierowałdziałem sportowym „Życia Warszawy”. Zastąpiłgo na tym stanowisku wybitny dziennikarzStefan Sieniarski, który był też moimpierwszym szefem. Wiele razy nawiązywałw rozmaitych opowieściach do rzymskichkonotacji warszawskiej Legii. Gdy o tymwspominał, zawsze skręcał się ze śmiechu.Ale napisać o bzdurach włożonych w ustaMielecha nie mógł. Takie były czasy.Komuniści nie poszli jednak na całośći nie nadali stadionowi Wojska Polskiegoimienia Juliusza Cezara, który w 55. rokuprzed narodzeniem Chrystusa odwiedziłBrytanię i być może przyglądał się grzew harpastum. Za to kapitaliści żadnych zahamowańnie mieli i dlatego mamy na ŁazienkowskiejPepsi Arenę.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>73


AFGANISTAN prAwA wojNy TurySTykA zAbójSTwA w z cIeNIu lIToścI TAlIbówgo stronie stanął generał Lewis MacKenzie,doświadczony oficer, który działanie kapitanaokreślił mianem „odpowiedniego”. Z koleiMichael Beyrs, ekspert od prawa, stwierdził jasno:„Semrau zignorował zasady prawa humanitarnegoi kierował się własnym sumieniem”.Wyrok sądu przyczynił się do podtrzymaniaw kanadyjskim społeczeństwie dyskusji na tematgranic wojny i etyki żołnierskiej. Był tow pewnym stopniu dowód, że w systemie prawnymnie uwzględniono tego rodzaju zdarzenia.Z jednej strony zabito bezbronną osobę, alez drugiej istniały pewne racje moralne. Nie możnawięc uznać kogoś za niewinnego, bo czyn zostałpopełniony, ale też przewidywana kodeksemkara (w przypadku Kanadyjczyka było tonawet dożywocie) wydaje się zbyt surowa. „JeśliSemrau nie zabił Afgańczyka, to nie doszło dohaniebnego zachowania. Ale skoro został skazany,to znaczy, że sąd uznał go za winnego”, za-RobeRt Czuldazabójstwa z litościuczestnikom każdej wojny przychodzi czasem podejmowaćdramatyczne decyzje. jedną z nich jest kwestia dobijania rannych.chociaż <strong>Polska</strong> od niemal dekadyuczestniczy w bojowych misjach zagranicznych– w Iraku, a terazw Afganistanie – to jak dotąd nasiżołnierze nie stawali przed problememzabijania rannych z litości. Kwestia ta,niezwykle trudna moralnie, wywołała seriędyskusji ekspertów i etyków w Stanach Zjednoczonych,a ostatnio także w Kanadzie. Tambowiem całkiem niedawno kapitan RobertSemrau został uznany za winnego „haniebnegozachowania”. Uwolniono go jednak od zarzutówmorderstwa, próby morderstwa i niewykonaniaobowiązków żołnierskich.DopuszczalnemorDerstwoW październiku 2008 roku Kanadyjczyk zabiłbezbronnego taliba. Ten został ciężko rannyi rzekomo nie było szans na udzielenie mu efektywnejpomocy medycznej. Media określiły tomianem „zabójstwa z litości”, chociaż tak naprawdęnie do końca wiadomo, co się wówczasstało. Kapitan Semrau nie zeznawał, a ciała zabitegonie odnaleziono. Żołnierz nie wyjaśniłteż, dlaczego tak zrobił. Z zeznań kolegówz oddziału wynikało, że Semrau od samegopoczątku był świadom konsekwencji swojegoczynu i nie rozkazał medykom interwencji.Uniknął więzienia, ale został zdegradowanyi wyrzucony z wojska. Teoretycznie może sięstarać o przywrócenie do służby.Szybko pojawiły się pytania o to, czy faktycznienie było innego rozwiązania. Czy rozważanow ogóle możliwość udzielenia talibowi pomocy?Czy ten prosił o śmierć? Z materiału wideowiadomo jedynie, że sojuszniczy afgańscy żołnierzeopluli rannego nieszczęśnika i nie byli zainteresowanipomocą. Kanadyjczycy podzielilisię na oskarżycieli i obrońców Semraua. Po je-74 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


uważa Paul Robinson, oficer w stanie spoczynkuzajmujący się etyką. „Jeśli tak, to znaczy,że doszło do morderstwa lub zabójstwa”.Ulżyć w cierpieniUProblem ten dostrzec można także w USA.Amerykańscy żołnierze już w przeszłości mielipodobne dylematy. Choćby w trakcie wojnyw Wietnamie, gdy o pomoc medyczną nie zawszebyło łatwo. Niedawno sąd wojskowy uznałsierżanta Cardenasa J. Albana za winnego zabójstwaz litości ciężko rannego 16-letniego Irakijczyka.Stwierdzono wówczas, że chłopcu niemożna pomóc i najlepszym rozwiązaniem będzieulżenie jego cierpieniom. Według sąduAlban był winny morderstwa oraz spisku. Pojednodniowym procesie został skazany na rokwięzienia, degradację do stopnia szeregowegoi wydalenie ze służby za naganne zachowanie.Niewiele jak na morderstwo.FOT. uS dOdWyrok sądu w sprawie kapitana RobeRtaSemRaua przyczynił się do podtrzymaniaw kanadyjskim społeczeństwie dyskusji natemat granic wojny i etyki żołnierskiej.Nie były to przypadki odosobnione. W krótkimokresie oskarżono pięciu amerykańskichżołnierzy o zabicie czterech Irakijczyków. SierżantJohnny M. Horne za udział w tym samymzdarzeniu co sierżant Alban i morderstwoz litości otrzymał wyrok trzech lat więzienia,który po roku został skrócony. Do dziesięciu latgroziło za morderstwo kapitanowi RogeliowiMaynuletowi, ale uniknął więzienia, chociażmusiał odejść z wojska. On również służyłw Iraku – w czasie jednej z misji uznał, że Irakijczykjest zbyt ciężko ranny, by mu pomóc.Zabił go strzałem w głowę. Prokurator majorJohn Rothwell nie miał wątpliwości: „Jaką instytucjąstanie się US Army, jeśli uzna, że świadomezabicie jest honorowym czynem?”.Teoretycznie problemu nie ma, bo zabijanienieuzbrojonych i rannych – nawet z litości – jestniedozwolone w świetle konwencji genewskich.Motywacja nie ma tutaj znaczenia. Prawo niemówi jednak o tym, co powinien zrobić żołnierzna polu walki, w konkretnej sytuacji, gdystaje naprzeciw ciężko rannej osoby, której niemoże pomoc. Dobić, czy pozwolić, by samaumarła w cierpieniu? A jeśli nie zabijać, to zostawićsamą? W tej kwestii nie ma zgody, przynajmniejna gruncie etycznym.pięć powodówPodpułkownik doktor Peter Bradley, kanadyjskispecjalista od psychologii i etyki z 33-letnimstażem wojskowym komentujący sprawękapitana Semraua, wskazał pięć zasadniczychpowodów, dla których żołnierz może chcieć dokonaćzabójstwa z litości.Pierwszy to chęć skrócenia cierpień rannemunieszczęśnikowi. Tutaj decydują motywy etyczne– daje o sobie znać empatia. Kanadyjska prasapisała, że pomiędzy żołnierzami różnych narodowościistnieje niepisana zasada zezwalającana dobicie w takiej sytuacji. „Kto jednak maFOT. cANAdiAN dOdpewność, czy akurat ten ranny zgodził się nato?”, pyta retorycznie Bradley, powołując sięna wywiad z dwoma kanadyjskimi żołnierzamirannymi w Afganistanie. Jeden przychylił siędo słuszności istnienia takiego porozumienia,ale drugi już nie.Kolejny powód to chęć zlikwidowania sytuacjistresowej dla własnego oddziału, który jestnarażony na traumatyczny widok. Co innegooglądać zwłoki, nawet mocno zdeformowane,a co innego być obserwatorem dramatycznegozdarzenia, jakim jest bolesna śmierć.Trzeci powód to sytuacja, w której sprawcazabójstwa obawia się, że ktoś odnajdzie rannego,a ten złoży obciążające zeznania – choćbyo tym, że nie udzielono mu pomocy medycznej.Brak rannego to brak problemu.Czwartym argumentem jest chęć ukończeniazadania bez opóźnienia spowodowanego przezrannego, a piątym – chęć zemsty. Większośćmotywów nie ma więc wiele wspólnego z empatiąi racjami humanitarnymi.Granice etykiZdaniem Bradleya w praktyce żaden z powodówi żadna sytuacja nie usprawiedliwiazabójstwa z litości. „Najbardziej etyczną reakcjąnie jest zabicie, lecz udzielenie rannemumożliwej pomocy medycznej, ulżenie muw cierpieniu aż do jego śmierci lub też ewakuacjido szpitala”. Zwraca jednak uwagę nato, że istnieją sytuacje, w których opuszczenierannych (tak zwana bierna eutanazja) jestmoralnie dozwolone. Choćby słynny rajd podDieppe w sierpniu 1942 roku. Wtedy zostawionorannych, bo brakowało łodzi do ichewakuacji, a udzielenie pomocy pod ostrzałemspowodowałoby dodatkowe straty. Wynikaz tego, że w sytuacjach specjalnych– głównie bezpośredniego zagrożenia dla oddziału– można zostawić cierpiących, aleich nie zabijać (czynna eutanazja). „Pozbawieniekogoś życia na jego prośbę to nadalmorderstwo”, uważa Michael Gross, wykładowcaUniwersytetu w Hajfie, były żołnierzizraelski.Trudno nie przyznać, że dyskusje teoretyków– nawet najlepszych etyków – oraz rozprawysądowe żołnierzy oskarżonych o zabójstwoz litości są prowadzone na chłodno,a w momencie pozbawiania życia rannych niebrakowało emocji i stresu, często trudnych dylematówmoralnych. Nie było czasu na zaglądaniew kodeks ani tym bardziej odwoływaniesię do wielkich filozofów. Łatwo jest oceniaćzachowania innych, siedząc w fotelu, w bezpiecznymkraju. Z drugiej jednak strony żołnierzemuszą pamiętać, że postępowaniezgodne z własnym sumieniem może ich wielekosztować. Sumienie to jedno, a prawo toczęsto coś zupełnie innego.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>75


pod ostrzałem Żołnierz piechoty zmechanizowanejKolekcjaPolsKi ZbRojNej58.Nazwa: żołnierz piechotyzmechanizowanej WojskaPolskiegoDatowanie: początek latosiemdziesiątychGrupa: Grupa RekonstrukcjiHistorycznej ŚródmieścieBrązowe opinacze, charakterystyczne dla WojskaPolskiego z drugiej połowy XX wieku.Ładownice do karabinka AK-4776 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


GrzeGorz StójŻołnierz piechotyzmechanizowanejPiechota zmechanizowanaw czasach PRL stanowiłapodstawową siłę WojskaPolskiego.FOT. mAReK JAśKiewicZ (6)Mój mundur to typowe wyposaże-nie żołnierza piechoty zmecha-nizowanej. Na głowie mamhełm wzór 50 z namalowanymorłem. Postanowiłem zaprezen-tować zimową wersję wyposażenia, więc podniego włożyłem standardową szalokominiarkę.Główny element umundurowania to bluzai kurtka bechatka moro. To ciężki i niewygod-ny ubiór, ale nadaje się do noszenia w niskiejtemperaturze, o czym przekonałem się podczasrekonstrukcji wydarzeń związanych z kolejny-mi rocznicami wprowadzenia stanu wojenne-go. Bechatkę mam z Agencji Mienia Wojsko-wego, a bluzę od znajomego porucznika.Kurtkę uzupełniają standardowe rękawice,również z AMW. Ciężko w nich wykonywaćjakiekolwiek czynności, ale nieźle chronią ręceprzed zimnem w czasie patrolu czy warty.Mam na sobie parciany pas połączonyz szelkami szturmowymi, a na nich sporo ele-mentów wyposażenia, takich jak ładownicana trzy magazynki do karabinka AK, chlebaki manierka. Mam również niewielki pokro-wiec na linkę saperską. Wszystkie elementysą oryginalne.Ładownicę mam z Bornego Sulinowa,a chlebak z AMW. O manierce natomiastwiadomo tylko tyle, że nie pochodzi z woj-skowych magazynów. Linkę saperską znala-złem w skupie złomu w miejscowości Kęsowona Pomorzu wśród wielu ciekawych pamiątekpo wojskach PRL.Uzbrojenie stanowi sztandarowa brońpaństw Układu Warszawskiego – karabinekAK. Ten egzemplarz to niestety replika, alemam nadzieję, że zastąpię ją kiedyś zdekowanymkałachem. Jednostka ognia do kbk totrzy magazynki w ładownicy oraz jeden podpiętydo broni (w sumie 120 pocisków).Coraz trudniej jest zdobyć typowe spodniew kamuflażu moro. Na tym egzemplarzu widocznesą ślady użytkowania. Poprzednimiwłaścicielami byli znany prezenterTomasz Zubilewicz, następniejego syn, a teraz jestem ja.Ostatni elementumundurowaniato cieszące sięniezłą opinią buty– słynne opinacze.Ta para jest brązowa,czyli w kolorze charakterystycznymdlaWojsk Lądowych.Chociaż na rynku pojawiłosię wiele replik takiegoobuwia, moje sąoryginalne. •W następnym numerze:spadochroniarz101 DywizjiPowietrznodesantowej,1944 rokPOLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>77


kuźniakuźniar e k l a m amaczugą na dzień dobryWyjątkowa broń z ciekawą historią to dobrysposób na wyróżnienie się w czasie bitwy.hęć udziału w rekonstrukcjachbie-rze się często z dąże-nia do bycia wyjątko-wym. Najłatwiej moż-na to osiągnąć, bawiącsię w odtwarzanie re-aliów epoki średnio-wiecza, gdzie podziwkoleżanek i kolegówłatwo wzbudzić ciekawymstrojem, modelemhełmu, wy-kończeniem zbroiczy wyjątkowo ład-cną kompozycją heraldycz-ną noszoną na pancerzu.Oryginalna może być tak-że broń, jaką posługujesię średniowieczny wo-jownik. Oto na przykładwe Flandrii w XIII i XIV wie-ku piechota miejska uży-wała potężnej dwuręcznejmaczugi obitej metalemi zakończonej szpikulcem.Oręż ten służył do nokautowaniarycerzy, którychnastępnie, już leżących,dobijano ostrzem. Gdybyw tamtych czasach naproduktach przyczepianometki, do maczugi możnaby było dać taką: „wypróbowanona rycerzachfrancuskich”. W roku1302 pod coutrai mieszczanieflandryjscy zmasakrowalimaczugami najznamienitszączęść francuskiejszlachty. Ich prosty,lecz skuteczny orężzyskał wówczas miano„goedentag”, czyli po prostu„dzień dobry”. (SZP)•Pamięć o żołnierzach wyklętychW zorganizowanym 1 marca z okazji narodowego Dnia Pamięci ŻołnierzyWyklętych marszu ulicami Warszawy wzięły udział grupy rekonstrukcyjne.o g ł o s z e n i em arsz rozpoczął sięo godzinie 17 podbyłym gmachem ministerstwaBezpieczeństwaPublicznego przy ulicy Koszykowej.Gdy dotarł do byłegoaresztu śledczego przyulicy Rakowieckiej, pod tablicąupamiętniającą ofiary komunizmuzostały złożonewieńce. W marszu wzięłyudział między innymi: StowarzyszenieTradycji Armii Krajowej,Harcerska Grupa Historyczna„Wigry” i Grupa RekonstrukcjiHistorycznej „miotła”. Szacujesię, że około 20 tysięcy żołnie-rzy wyklętych zginęło w wal-kach, zmarło w więzieniach,zostało skazanych na śmierćlub zamęczonych w śledztwie.ci, którzy przeżyli, często spę-dzili w więzieniu wiele lat. Re-presje objęły także ich rodzinyoraz osoby pomagające podziemiuantykomunistycznemu. (SZP)•c z a sn a r e k o n s t r u k c j e27–29 kwietnia,CzerskNa zamku w czersku odbędziesię trzynastowieczna impreza– IV Turniej na Dworze Ko<strong>nr</strong>adamazowieckiego.27–29 kwietnia,TykocinOdbędzie się impreza obozowa„Zdobycie Tykocina 1657”, naktórą zaprasza Podlaska BrygadaRekonstrukcji.30 kwietnia–2 maja,WarszawaNa Fortach Bema odbędzie się Bitwa Narodów<strong>2012</strong>. W imprezie wezmą udziałreprezentacje z 13 krajów (Ukraina, Białoruś,<strong>Polska</strong>, Rosja, Kanada, Włochy,Niemcy Austria, Dania, Belgia, mołdawia,Izrael i USA).25–27 maja, GrudziądzemOdbędą się międzybractwowe manewry majowe. Fabularyzowanagra terenowa zostanie przeprowadzona z zachowaniemrealiów średniowiecza, lata 1360–1420. •78 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


Kod do historiiDzięki fotokodom umieszczonymna przystankach warszawiacy i odwiedzającystolicę mogą poznać historię powstaniawarszawskiego.Kampanię zorganizowało MuzeumPowstania Warszawskiego. Na41 przystankach autobusowychumieszczonowielkoformatoweplakaty z fotokodami.Po zeskanowaniukodu, na przykładtelefonemkomórkowym, trafimyna stronę internetowązwiązaną z historiąpowstania warszawskiego i samejWarszawy. Akcja, która potrwaTesty lemado połowy marca, jest częścią kampaniipromującej nowe wydawnictwomuzeum – film „Miastoruin” na Blu-ray. Terazprzelot nad ruinamiWarszawy z 1945 roku,prezentowany dotądw muzeum, będzie możnazobaczyć także w domu.Płyta, do której dołączonohistoryczną mapęstolicy, jest do kupieniaw internetowym sklepie muzeumna stronie www.sklep.1944.pl. (AD)Pierwszy polski satelita naukowy przeszedł badaniaw komorze bezechowej Wydziału ElektronikiWojskowej akademii Technicznej.Zespół naukowców z centrum BadańKosmicznych Polskiej AkademiiNauk pod kierunkiem doktora inżynieraTomasza Zawistowskiego badałna WAT wewnętrzne tory komunikacyjnesatelity Lem. chodziłoo sprawdzenie, jaki wpływ na pracęcałego satelity będzie miało funkcjonowanieposzczególnych jego modułów.Przetestowano także anteny i ichkomunikację z satelitą. Jak tłumaczyłdoktor Roman Wawrzaszek, testującyFOT. KADR Z FILmu mIASTO RuINLema, WAT ma najlepszą komorę dotych celów. Satelita jest pierwszymz dwóch tak zwanych nanosatelitów,o wadze do 10 kilogramów, które będąpolskim udziałem w programie BRITE(BRIght Target Explorer constellation),stworzonym przez konsorcjum kanadyjsko-austriacko-polskie.ma on służyćdo obserwacji najjaśniejszych gwiazdw naszej galaktyce. Lem wyniesionyzostanie w przestrzeń kosmiczną28 września <strong>2012</strong> roku. (AD)krótka seriakrótka seriaPolsKa <strong>Zbrojna</strong>, 13 marca 1926 roKuP o l s K a Z b r o j n aMajor WłoDziMierzruDNicKi:„Z prawdziwym zadowoleniem powitaćnależy poruszenie w ostatnimczasie kwestji tak niezmiernie ważnej,jak organizacja samochodówpancernych. Sądzę jednak, że przedomawianiem tej kwestji należałobymoże najpierw ustalić typ samochodupancernego, z którym mielibyśmymieć do czynienia. Nie wdając się bynajmniejw badanie przyczyn, dla jakichdotychczas w wojsku polskiemocalona głowaPolscy komandosi odbili z rąkprzemytników drogocenny zabytek.Kamienna rzeźba „Głowa ma łe goBuddy” pochodzi najprawdopodobniejz II–III wieku naszej ery, a jej wartośćoceniana jest na kil ka set tysięcydo la rów. Polscy żoł nie rze WojskSpecjal nych sta cjo nu ją cy w Afga ni stanieotrzy ma li informa cje o pró bie przemytu zabytku z pa ki stań skie go po gra niczado Ka bu lu. Ope ra cję prze chwy ceniałupu w pro win cji Pak ti ka przeprowadzilikomandosi z Lublińca i policjanci•ostatni taki oficer•nie został określony i ustalony ostatecznytyp samochodu pancernego,uważam za konieczne zwrócenieprzez fachowych ludzi w Polsce uwagina pytanie, jakie cechy i właściwościposiadać powinien potrzebny Polscetyp pancerki. Wymagamy uniezależnieniaod dróg, posiadania zdolnościposuwania się w terenie z szybkością30 kilometrów na godzinę, wreszcieposiadania zdolności przebywaniao własnych siłach odległości do 200kilometrów”.•uczestnik trzech wojen, <strong>11</strong>2-letni józef Kowalski,został awansowany na stopień kapitana.Droga życiowa pana kapitana,jego skromność, to wzór donaśladowania dla najmłodszychpokoleń żołnierzy”, mówił 23 lutego<strong>2012</strong> roku minister TomaszSiemoniak, wręczając kombatantowiawans. Józef Kowalski urodziłsię 2 lutego 1900 roku jako poddanycesarza Franciszka Józefa.Po wybuchu i wojny zaciągnął siędo polskiego wojska. Jako ułanbrał udział w wojnie polsko-bolszewickiej,walczył w bitwie podKomarowem. Powtórnie w szeregiarmii trafił w sierpniu 1939 roku,FOT. ARchIWum DWSze szkolonej przez nich elitarnej afgańskiejpo li cyj nej kompanii antyterrorystycznejAfgańskie Tygrysy. Pod konieclutego <strong>2012</strong> roku rzeźba zo sta ła prze kazana do mu zeum Na ro do we go w Kabuluprzez generała brygady Dawla ta KhanaZa dra na, szefa po li cji pro win cji Pak tika.Obecni wtedy byli też Ma ciej Lang,polski am ba sa dor w Afga ni sta nie, i generałbrygady Piotr Bła ze usz, do wód capol skie go kontyn gen tu. (AD) •tym razem jako artylerzysta. Pokampanii wrześniowej dostał siędo niewoli i resztę wojny spędziłw oflagu.Po wyzwoleniu prowadził gospodarstworolne. od 19 lat mieszkaw Domu Pomocy Społecznejw Tursku. z okazji <strong>11</strong>0. urodzinostatni żyjący uczestnik BitwyWarszawskiej i najstarszy europejczykzostał odznaczony przezprezydenta Krzyżem oficerskimorderu odrodzenia Polski, a odpremiera otrzymał ułańską szablę.(AD)•POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>79


po służbiesłużbiepo służbieNie przegap Warto Niezłe Nie wartowystawaWarszawaw sepiiDom Spotkań z Historią i MuzeumNarodowe zapraszająna spacer po dziewiętnastowiecznymKrakowskim Przedmieściu.Na zdjęciach Karola Beyera,pierwszego zawodowego fotografaw Warszawie, można zobaczyć,jak wyglądała stolica: piękne weduty,gwarne życie ulicy, nieistniejącejuż albo inaczej dziś wyglądającekamienice i miejsca,ale także fragmenty zabudowy,które niemal się nie zmieniły.(DSH)•Wystawę plenerową „Karol Beyer– pierwsze fotografie KrakowskiegoPrzedmieścia” prezentowaną naskwerze im. księdza JanaTwardowskiego można oglądać do18 maja <strong>2012</strong> roku.książkaTurcja w dwunastu odsłonachNa polskim rynku wydawniczym (inaczej niż w krajachEuropy Zachodniej) brakuje pozycji, które poruszajązagadnienia relacji Turcji z Unią Europejską.Książka „Turcja i Europa. Wyzwaniai szanse” wypełnia pewną lukę.To ciekawy temat, gdyż ze wszystkichkandydatów do członkostwa to właśnieten kraj budzi największe kontrowersje(głównie w państwach zachodnich).Wystarczy wspomnieć,że wniosek o członkostwo we wspól-notach europejskich złożyła w 1987roku.Na książkę składa się dwanaścieartykułów napisanychprzez polskich politologówi turkologów orazanalityków zajmującychsię poszczególnymi aspektamipolityki wewnętrznejlub zewnętrznej Turcji, poświęconychburzliwym relacjom RepublikiTureckiej z Unią Europejską.Autorzy nie tylko analizują poruszanezagadnienia, lecz także starająsię przewidzieć rozwój wydarzeń.część pierwsza publikacji traktujeo problemach Turcji na drodze dowspólnoty. Uwagę zwraca artykuło tym, jak tę akcesję widzą Kurdowie(temat rzadko poruszany w polskichmediach) oraz o religii jako nieoficjalnymczynniku wpływającym na członkostwo(muzułmaństwo Turcji stano-wi dla wielu trudną do pokonaniaprzeszkodę). W drugiej części, zatytu-łowanej „Relacje zewnętrzne Turcjii ich znaczenie dla Unii Europejskiej”przeczytamy o rosnącym znaczeniuTurcji w regionie Bliskiego Wschodu,o historycznych i współczesnych relacjachAnkary z Kaukazem Południowym,Bałkanami Zachodnimi i Azjącentralną.Jednym z największych atutów tejksiążki jest uwzględnienie niemal wewszystkich tekstach znacznej liczbyźródeł tureckich. Każdy, kogo intere-suje tematyka unijna, a także współ-czesna Turcja, powinien przeczytaćtę publikację. To lektura nie tylko dlaspecjalistów. Marcin Zaborowski, dy-rektor PISm, zapowiedział dalsze pra-ce nad tym tematem, gdyż będzie ro-sło znaczenie Turcji w europejskiejpolityce.•mAłgORZATASchWARZgRUBER„Turcja i Europa.Wyzwania i szanse”redakcja Adam SzymańskiPolski Instytut Sprawmiędzynarodowych, 20<strong>11</strong>książkaKrwawybiznesWyszukane tortury,setki milionów dolarów,dziesiątki tysięcyofiar i jeszcze więcejzniszczonych żyć i rozbitychrodzin. Tak wygląda wojnanarkotykowa w Meksyku.El Narco” to przerażająca, ale i pasjonującaopowieść o wojnie kartelinarkotykowych w meksyku. Wojnato właściwe określenie, bo przez kilkalat walki pochłonęły więcej ofiar niżniejeden oficjalny konflikt zbrojny. Topierwsza książka ioana Grillo, brytyjskiegodziennikarza, mieszkającegow mexico city. Autor na zbadanie problemupoświęcił dziesięć lat. Niejednokrotniepchał się w miejsca, w którychprzeciętny człowiek nie chciałbysię znaleźć.Grillo obrazowo opisuje plagę handlarzynarkotyków i analizuje wszystkieprzyczyny tego zjawiska – od historiiregionu, przez przemiany polityczne,aż po aspekty społeczne. Książkawciąga od pierwszej do ostatniej strony.Sprawia wrażenie, że właśnie jesteśmyw sercu wydarzeń.Jakie pozytywne znaczenie ma słowo„rebeliant”? co grozi komendantowipolicji w meksyku? Jak wyglądastruktura wielkiego narkobiznesu?Tego i wielu innych ciekawych informacjidowiesz się z lektury „El Narco”,obowiązkowej pozycji dlawszystkich interesujących się tematemprzestępczości zorganizowanejna wielką skalę.•PIOTR ZARZycKIIoan grillo, „El Narco”,wydawnictwo REmI, <strong>2012</strong>80 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>


POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>81


prawie na pewnoprawie na pewno prawie na pewnoMariuszJanickiNie ma byłych żołnierzySalutujmy tym, którzy stoją na straży. I tym, którzy stali.Autor jestkomentatorem„Polityki”.Szybka reakcja resortu obronyi zadeklarowana chęć pomocyodnalezionemu w Tatrach młodemuczłowiekowi, który okazałsię byłym żołnierzem, cieszy,a przy okazji skłania do szerszych refleksji.Jeszcze raz okazuje się, jaką psychicznątraumą może być udział w działaniachwojennych, bo nawet jeśli niestwierdzono, że dramatyczny stan odnalezionegomężczyzny wynika bezpośrednioz jego przeżyć z okresu służby, to przecieżnie można tego wykluczyć, a nawet jest tocałkiem prawdopodobne.To wszak niejedyny taki przypadek,a stres związany z uczestnictwem w działaniachzbrojnych jest sprawą znaną i zbadaną.Nie chodzi tu o roztrząsanie jednej biografii,ale o szersze zjawisko. Postaci byłychżołnierzy, mających kłopoty z powrotemdo rzeczywistości, pojawiają się jużw naszych serialach i paradokumentalnychnowelach, tak jak wiele lat temu, po wojniewietnamskiej, weterani stali się bohateramimnóstwa dzieł kultury w USA. W dzisiejszejkonsumpcyjnej, hedonistycznej, nastawionej na rozrywki rzeczywistościświadome narażanie życia w imię służby i honoru – tak przecieżjest, a zawodowy charakter armii tego wcale nie zmienia – wydaje sięczymś trochę „niedzisiejszym”, otarciem się o sprawy ostateczne.A współczesna cywilizacja boi się, unika spraw ostatecznych, takich jakodwaga, poświęcenie czy lojalność w obliczu śmierci.W czasach, kiedy w naszej części świata szczęśliwie nie doświadczamyjuż od dawna wojen (z pewnymi wyjątkami, jak na przykład Bałkanyw latach dziewięćdziesiątych), ci, którzy przez pewien czas znajdąsię w ich wirze, stają się innymi ludźmi, dojrzewają, mężnieją, poważnieją,ale w niektórych przypadkach być może przeżywają to głębieji dotkliwiej. Zderzenie jest twardsze, niż może sami sądzili, ale możewiedzieli i godzili się z tym. Ludzie wychowywani w pokoju i dla poko-ju – tak bywa – czasami muszą wypełniać obowiązki z bronią w ręku, braćudział w interwencjach, misjach, akcjach. Nawet jeśli jest to „niemodne”,niecool. Teoretycznie nie muszą tego robić, od czasu kiedy nie ma przymusowegopoboru – co jest zresztą wielkim osiągnięciem polskiej demokracji– ale przecież ktoś to wyzwanie w końcu musi podjąć. W całej populacjipowinna się jednak znaleźć, i znajduje, odpowiednia liczba dzielnych mężczyzn,ale też przecież kobiet, którzy pojadą, wezmą broń do ręki, narażążycie, wypełnią rozkaz. I bywa, że zapłacą za to wysoką cenę. Czasami najwyższą.Znowu brzmi to patetycznie, jakby powiedzieli młodzi ludzie– „oldskulowo” – ale rzeczywistość, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, jestczasami patetyczna i nic się na to nie poradzi.Psychologowie i socjologowie zwracają uwagę, że nie jest łatwo pełnićwojskową służbę w coraz bardziej cywilnym otoczeniu. Dominujące wzorcekulturowe i moralne odbiegają daleko od cnót wciąż wymaganych w wojsku,zwłaszcza na pierwszej linii, stanie zagrożenia, kiedy widziało się już poległychkolegów. Ktoś, kto spędza dzień w biurze, a wieczór przed telewizorem,z wielkim trudem może sobie wyobrazić, albo i nie, sytuację, kiedy każdywyjazd z bazy, każdy patrol w wiosce, każdy zakręt na drodze może byćostatnim. Za każdym wzgórzem może kryć się śmiertelny wróg. Łatwo czasamikomentować: to ich obowiązek, taką mają pracę, ja robię w swoim fachu,a oni w swoim. Ale, z całym szacunkiem dla wszelkich profesji, to nie tosamo. W dzisiejszym, nieuważnym, rozbieganym świecie bez problemuzrównuje się różne sfery: gdzieś walczą, gdzieś się bawią, tu starcie, a tamimpreza, nowa strzelanina, nowy serial. Zewszystkiego relacje w mediach po równe półminuty, żeby nikt się nie znudził, ale kosztyludzkie, stres, skala przeżyć – nieporównywalne.Dlatego ludziom, którzy podejmują się czegoś,o czym większość z nas boi się nawet pomyśleć,należą się szacunek, uznanie, a jeśli trzeba, totroskliwa pomoc, jak temu niemal zamarzniętemubyłemu żołnierzowi z szałasu w Tatrach.Wszyscy, którzy walczyli, stanowią wielkąwspólnotę, także z cywilami, ze społeczeństwem.I to na zawsze. Bo nie ma byłych żołnierzy.Można zdjąć mundur, ale honor nie jestw mundurze, lecz w człowieku. Salutujmy tym,którzy stoją na straży. I tym, którzy stali.•82 POLSKA ZBROJNA NR <strong>11</strong> | <strong>11</strong> mARcA <strong>2012</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!