12.07.2015 Views

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

R. IX Nr 1-2(25)1994Cena 2,50 zł ( 25000 zł )KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCH


KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCHNr ind. 37976XPL ISSN 0860-4126RADA REDAKCYJNA: Jan Adamowski, Józef Citak, Piotr Dahlig, Alfred Gauda,Franciszek Hodorowicz, Zygmunt Kłodnicki, Wiktor Lickiewicz, Zdzisław Podkański,Władysław Sitkowski, Józef StykKOLEGIUM REDAKCYJNE: Józef Styk — redaktor naczelny, Jan Adamowski,Alfred Gauda — zastępcy redaktora naczelnego, Wiktor Lickiewicz — sekretarz redakcjiADRES REDAKCJI: 20-112 Lublin, ul. Grodzka 14tel. 249-74Redakcja nie zwraca materiałów nie zamawianych oraz zastrzega sobie prawodokonywania skrótów, zmian tytułów i poprawek stylistyczno-językowych.WYDAWCA:Zarząd GłównyStowarzyszenia Twórców LudowychWydano ze środków finansowychMinisterstwa Kultury i SztukiDRUK:PRZEDSIĘBIORSTWOUSŁUGOWO-POLIGRAFICZNE20-313 Lublin, ul. Łęczyńska 51, tel. (0-81) 76-10-44 w. 102NA OKŁADCE:I str. Stanisława Mąka, Sanna, obraz olejny, Rożdżałów, woj. chełmskieFot. Roman PrószyńskiIII str. Antoni Frączek z Bukowej w woj. zamojskim należy do grupy nielicznychjuż wykonawców drewnianych łyżek.Fot. Alfred GaudaIV str. Ka<strong>pl</strong>iczka z Kolbuszowej Dolnej (woj. rzeszowskie) z pochodzącą z XIXwieku figurą Chrystusa Ukrzyżowanego. Muzeum Kultury Ludowej w KolbuszowejFot. A. Syga


IX Krajowy ZjazdStowarzyszenia Twórców LudowychLublin, 26-28.11.1993 r.Delegaci na sali obrad. Od lewej: Władysław Kulawiak i Jan Goście Zjazdu. Od lewej: wiceministrowie kultury i sztuki Zdzi-Kurucsław Podkański i Michał Jagiełło, Andrzej Gąsienica-MakowskiZdjęcia z IX Krajowego Zjazdu STL wykonał Roman Pró- - poseł na Sejm z Zakopanego, Jan Sęk - senator ZiemiszyńskiLubelskiej i Władysław SitkowskiWystąpienie prezesa ZG STLSzanowni Goście, Koleżanki i KoledzyNa początku muszę przyznać, że sporo trudnościsprawiło nam nadanie ostatecznego kształtu materiałusprawozdawczo-programowego ustępującego na dzisiejszymZjeździe Zarządu. Podsumowując mijającą kadencjęmierzymy aktywa i pasywa, szukamy <strong>pl</strong>usów idokonań znaczących a zarazem liczymy minusy i niedociągnięcia.Po prostu czas minionych czterech lat byłzarówno dla kraju, jak i dla nas twórców i Stowarzyszeniabardzo trudny i niejednoznaczny. Każde zdarzenieczy też dokonanie przez jednych odbierane jest jakopozytywne, przez innych negatywne.Poruszyłem na wstępie tę kwestię, bo z jednej stronyzdajemy sobie sprawę ze znaczenia i roli jako spadkobiercówi kontynuatorów tworzonego przez całe pokoleniakształtu i bogactwa tradycji kultury ludowej, zdrugiej zaś z uwarunkowań, w jakich tworzymy, pracujemyi żyjemy.Szanowni ZebraniRówno 25 lat temu wywalczyliśmy prawo do posiadaniawłasnej organizacji, która z biegiem lat okrzepłaprogramowo i organizacyjnie. Było i jest w niej nadalwielu wybitnych twórców, zespołów i kapel.Współpracowaliśmy i współpracujemy z najwybitniejszymispecjalistami nauki i kultury, działaczamiinstytucji i <strong>pl</strong>acówek upowszechniania kultury. Przedkładaliśmyswoje racje, potrzeby i postulaty najwyższymdostojnikom państwowym, w Sejmie i Senacie, ministrom,wojewodom, w prasie, radiu i telewizji.Przesłane wraz z zaproszeniem na Zjazd sprawozdaniez działalności ustępujących władz odzwierciedla w naszymprzekonaniu realizację postawionych zadań naVIII Krajowym Zjeździe. Ustępujący Zarząd uważajednak za stosowne zwrócenie uwagi na niektóre zagadnieniaoraz zaprezentowanie na dzisiejszym forumwłasnego stanowiska.Działaliśmy w zupełnie zmienionych warunkach politycznych,społecznych i gospodarczych, w kraju rządzonymprzez cztery ekipy rządowe. Sądzimy, że wyszliśmyz przeprowadzanych przemian stosunkowo obronnąręką. Zachowaliśmy swój dorobek i utrzymaliśmy,a nawet rozszerzyliśmy niektóre kierunki działania. Składasię na to przede wszystkim:• uświadomienie (prawie wszystkim), że wejście Polskido Europy może odbyć się z zachowaniem własnejtożsamości kulturowej i tradycji;• zachowanie ciągłości w organizowaniu imprez inspirującychtwórców i upowszechniających rodzimąkulturę ludową;• utrzymanie działalności statutowej Zarządu Głównegoi oddziałów Stowarzyszenia oraz pracy BiuraZG STL;• pozyskanie grupy ofiarnych działaczy współpracującychspołecznie ze Stowarzyszeniem. Wymienićtu należy zasługi redakcji kwartalnika „TwórczośćLudowa" na czele z prof. dr. Józefem Stykiem, dr.Aleksandra Błachowskiego czy społecznych opiekunówoddziałów;1


• unormowanie współpracy z MKiSz i przyjęcie rolikoordynatora działań przez pełnomocnika ministrads. twórczości ludowej i rzemiosła artystycznego;funkcję tę pełni od ponad półtora roku ZdzisławPodkański.Niestety nie mieliśmy żadnego wpływu na zaprzestaniedotowania Stowarzyszenia na cele statutowe, ustawę podatkową,emerytalną, likwidację Spółdzielni „Cepelia" iwprowadzenie wolnej gry rynkowej.W okresie ostatnich lat zarysowało się szereg na razietylko niepokojących zjawisk, które będą miały wpływ napracę Stowarzyszenia w nadchodzącej kadencji. Szczególnieistotnym jest:• ograniczanie działalności przez twórców w wiekuemerytalnym oraz przez całe grupy twórców z niektórychdyscy<strong>pl</strong>in twórczych;• wzrost konkurencji twórczości pseudoludowej;• zamieranie działalności niektórych oddziałów i ograniczeniemożliwości działalności statutowej ZG.Koleżanki i Koledzy, Drodzy GościeTrudność w ocenie minionego okresu wypływa także zfaktu, że praktycznie w połowie kadencji nastąpiła zmianaskładu Prezydium ZG STL i prezesa, zredukowano do minimumkadrę etatową Biura ZG STL, a działalność gospodarcząStowarzyszenia przyjęła Fundacja Ochrony i RozwojuTwórczości Ludowej.Mogą więc rodzić się pytania i wąt<strong>pl</strong>iwości, czy ocenanasza jest pełna i rzetelna, czy droga, którą obraliśmy jestsłuszna, czy też prowadzi donikąd. Dziś możemy śmiałostwierdzić, że w zmienionym składzie wykorzystaliśmy wpełni wszystkie możliwości dla dobra Stowarzyszenia itwórców ludowych.Niezależnie od działań podejmowanych przez ZarządGłówny, aktywnie w realizację zadań włączyły się oddziałySTL i ich rady programowe oraz poszczególni twórcy.Efektem wspólnych działań są nie tylko liczne imprezyupowszechniające twórczość ludową w kraju i za granicą,publikacje autorskie ale również spotkania w szkołach,klubach, sanatoriach i własnych izbach twórczych. Na ocenępracy Zarządu Głównego składa się także praca każdegojej członka w swoim oddziale lub kole.Cztery lata temu wybieraliśmy najaktywniejszych zaktywnych. Nie wszystkim wystarczyło zapału i energii,żeby dotrwać z nami do końca kadencji. Dotyczy to zarównoczłonków Zarządu Głównego, Głównej Komisji Rewizyjnejjak i Rady Naukowej, członków zarządów oddziałówi rad programowych.Różne były motywy wycofywania się z dobrowolnieprzyjętych obowiązków, choć przypuszczać należy, że niektórymosobom nie było z nami po drodze.Chciałbym w tym miejscu wszystkim Koleżankom i Kolegomserdecznie podziękować za twórczą, społeczną itrudną pracę wymagającą wielu wyrzeczeń i coraz częściejwłasnych nakładów finansowych.To, że z niektórymi rozeszły się nasze drogi nie świadczy,że nie są użyteczni dla Stowarzyszenia i twórców nainnym odcinku swojej pracy.Szanowni PaństwoKolejne zjazdy krajowe wprowadziły poprawki do statutuale od początku nie zmienił się zapis, że celem Stowarzyszeniajest twórcze kultywowanie tradycji kultury ludowej,popularyzacja najwartościowszych przejawów artystycznejtwórczości ludowej i folkloru oraz reprezentacjatwórców ludowych i roztaczanie nad nimi opieki.Cytuję prawie dosłowny zapis statutowy naszych celów,aby był on myślą przewodnią naszych obrad i wypracowanegoprogramu działania.Stanowimy niepowtarzalne zjawisko, nie tylko w Europie,zorganizowanej zbiorowości autentycznej twórczościludowej wywodzącej się z naturalnych warunków regionalnych,środowiskowych i rodzinnych. W tym tkwi naszatut i siła oddziaływania. Jesteśmy organizacjąsamorządowąi przez całe 25-lecie apolityczną, niemniej zależną odaktualnej sytuacji politycznej.Wychodząc z założenia, że przeszłość i doświadczeniesą punktem wyjścia do budowania przyszłości pragnęstwierdzić, że mamy wszelkie przesłanki do dalszej twórczejpracy i działalności Stowarzyszenia. Upoważnia do tegowystąpienie premiera Waldemara Pawlaka, którystwierdził, że strategicznym celem rządu jest rozwój krajuw wymiarze kulturowym, cywilizacyjnym i gospodarczym,a wydatki na potrzeby m.in. nauki i kultury nie będątraktowane jako obciążenie budżetu ale inwestycje w nassamych.Może to niewiele -powie ktoś, ale naprzeciwko jednegoakapitu o kulturze ludowej w założeniach polityki kulturalnejpaństwa poprzednich ekip to coś znaczy. Zdajemy sobiebowiem sprawę z roli i znaczenia mecenatu państwa wcałokształcie naszych działań.Sądzimy, że nowy rząd jak i nowe kierownictwo MinisterstwaKultury i Sztuki w większym stopniu zabezpieczyochronę prawną i pomoc finansową twórcom i Stowarzyszeniu,liczymy także na naszych reprezentantów w Sejmiei Senacie.Wydaje się, że będę wyrazicielem ogółu, iż w pierwszejkolejności powinny ulec zmianie przepisy podatkowe dotycząceopodatkowania twórców za sprzedawane dzieła nakiermaszach, targach sztuki ludowej, w czasie pokazów iprezentacji wyrobów, opodatkowanie nagród za udział wkonkursach itp.Rozwiązaniu powinien ulec postulat dodatków twórczychdo rent i emerytur lub zwrot płaconych z tego tytułupodwójnie składek ZUS. Nadal dyskusyjna jest wysokośćopłacanych składek ZUS za prawa do świadczeń emerytalno-rentowych.Trudno jest zabezpieczyć starość twórcomfolkloru, literatury, uprawiającym <strong>pl</strong>astykę obrzędową lubinne jeszcze mniej dochodowe dziedziny przy obecnej stopieprocentowej składek ZUS.W zakresie ustawodawczym było i jest szereg nieżyciowychprzepisów, które wynikają z niezrozumienia przezustawodawcę istoty twórczości ludowej. Jesteśmy przekonani,że przygotowywana ustawa o prawie autorskim spełninasze oczekiwania.Problem wystarczającej pomocy finansowej państwadla Stowarzyszenia i twórców na pewno szybko nie będzierozwiązany. Niemniej jesteśmy przekonani co do słusznościnaszych postulatów dotyczących pomocy finansowejna:• program ochrony ginących zawodów, w tym szkolenienastępców;• programy popularyzujące twórczość ludową, wyzwalająceinicjatywę twórczą, jak konkursy, wystawy,przeglądy i festiwale;• wydawanie fachowych pism i literatury;2


• dokumentację najwartościowszych przejawów artystycznejtwórczości ludowej (folkloru);• indywidualna pomoc finansowa twórcom.Zdajemy sobie sprawę z faktu, że nie możemy tylko żądaćpomocy, że musimy jeszcze w większym jak dotychczasstopniu zabezpieczyć sami swoje potrzeby. Dlategoteż przy obecnych uwarunkowaniach powinniśmy skon-Sala obradcentrować swoje wysiłki i pracę na kilku wybranych kierunkach.Po pierwsze: aby zabezpieczyć funkcjonowanieZarządu, Biura i oddziałów musimy mieć stale liczące sięźródła finansowania, jak dochody własne ze sprzedaży wydawnictw,wpływy ze składek członkowskich, sponsorowanieprzez instytucje patronackie oraz rozwój działalnościgospodarczej. Po drugie: musimy zespolić wysiłki, bykontynuować dotychczasowe kierunki upowszechnianiatwórczości ludowej, konkursy, wystawy, targi i kiermasze,festiwale i prezentacje folkloru. Nie możemy zaprzepaścićdorobku wydawniczego, tradycji kwartalnika, „BibliotekiSTL", bajek dla dzieci. Po trzecie: naszym zadaniem jesttworzyć, reprezentować interesy twórców, podejmowaćstosowne uchwały i zalecać je do wykonania, rządzić sięwe własnej organizacji i sprawować kontrolę nad organamiwykonawczymi.Program przyjęty na tym Zjeździe będziemy realizowaćprzez następną kadencję. Wymagać to będzie od nas większejaktywności i zaangażowania, inicjatywy i pomysłowościoraz konsekwencji w działaniu.Nasze nawet najlepsze programy i założenia nie mogąbyć w pełni zrealizowane bez pomocy fachowej kadry, ludzizabezpieczających nam obsługę prawną, organizacjęimprez i wydawnictw, doradztwo fachowe i pomoc. Dotychczaszadanie to spełniali członkowie Rady Naukowej irad programowych. Jesteśmy za tym, aby rady pozostały wobecnym kształcie, aby można było w każdej chwili wykorzystaćwiedzę i doświadczenie ich członków.Nie możemy jednak wyrzekać się niektórych podejmowanychw poprzedniej kadencji inicjatyw, jak utworzenia<strong>pl</strong>acówki upowszechniania kultury ludowej, archiwumtwórczości ludowej i innych.Szanowni ZebraniPrzypomnieć wypada dziś, że kolebką narodzenia naszegoStowarzyszenia była Ziemia Lubelska. Tu bowiemprzed 25 laty dojrzewała ta szlachetna idea, a siedzibąwładz głównych od początku jest Lublin.Niewielu spośród współzałożycieli STL doczekało tejhistorycznej chwili, ale jest wśród nas pierwszy prezes -Bronisław Pietrak, prof. dr Roman Reinfuss i inni serdeczniez nami związani.Wierzymy, że tu w Lublinie na Grodzkiej 14 - w naszejstałej siedzibie pozostaną następne pokolenia twórców ludowych,by kontynuować tradycje kultury ludowej. Z tegomiejsca pragnę serdecznie podziękować instytucjom i organizacjommiasta Lublina oraz wszystkim w całym krajuza wszelką dotychczasową pomoc. Ministerstwu Kultury iSztuki, Radzie Naukowej, posłowi Zdzisławowi Podkańskiemui tym nie wymienionym za wsparcie i zaangażowanie,czego nasza pamięć i wdzięczność jest najlepszym tegowyrazem. Nie mogę pominąć także trzyosobowej obsługinaszego Biura z dyr. Andrzejem Ciotą, którym równieżserdecznie dziękuję za ich trudy.Środki masowego przekazu - prasa, radio, telewizja, tojakby społeczny dzwonek alarmowy, wciąż może zrobićdużo dobrego ale czasem i złego. Dziękuję i za to wszystkima w szczególności ośrodkom lubelskim, które zawszesą blisko naszych spraw.Drodzy Delegaci,Szanowni PaństwoKończąc swoje wystąpienie mam nadzieję, że będąwzięte pod rozwagę okoliczności i uwarunkowania w jakichodbywamy IX Krajowy Zjazd naszego Stowarzyszenia.Minione ćwierćwiecze a także 4-letnia kadencja jakbyprzywołują do refleksji i szerszego spojrzenia na dokonaniatego okresu.Jesteśmy w pełni świadomi zagrożeń współczesnej cywilizacji,która niesie zubożenie duchowych wartości kulturyludowej. Wystarczy wspomnieć, że w doktrynie rządowejwidziane są przede wszystkim sprawy maszyn, rakieti chemii, choć ogólnie wiadomo, że bez wsparcia duchowegonawet najsilniejsza armia bitwy wygrać nie zdoła.Kultura ludowa czerpiąca życiodajne soki z zagonów ojczystejtradycji zawsze będzie jednym z głównych trybównapędowych gospodarczych przemian. Mijają wieki, systemy,zmieniają się ekipy rządowe - nie przeminie wolawrodzona człowiekowi do radości i buntu, do wyrażeniaswoich marzeń i dążeń, do malarstwa, rzeźby, pisania, muzykii śpiewu, do upiększania codzienego życia. Kultura ludowato nie relikt przeszłości, nie skansen, to wciąż żywetradycje kwitnące macierzanką i rozchodnikiem.Obrady IX Krajowego Zjazdu mają dokonać wyborusprawnych ludzi do nowych władz Stowarzyszenia na następnąkadencję, mają też swoim doświadczeniem wypowiedziećsię co do dalszych losów STL, ukierunkować jegoprogram tak, by mieścił się w realiach nowej, choć trudnejrzeczywistości społeczno-gospodarczej kraju.Musi to być program z naturalną barwą ziemi i ludzi, jasnymodbiciem błękitnego nieba, żeby nikt nie powiedział,że jest on pomylony.Na zakończenie pozwolę sobie przywołać strofę z wierszawybitnego poety Jana Pocka z Kalenia:Musimy swoją ojczyznępachnącą różami i chlebem,wprzód nakryć własnym sercemjak gdyby drugim niebem.WładysławPrezes ZGSTLSitkowski3


Informacja Biura ZGSTLUstępujący Zarząd Główny, a także Główna KomisjaRewizyjna i Sąd Koleżeński złożyły sprawozdania zeswojej 4-letniej kadencji. Każdy z delegatów i każdyczłonek ustępujących władz mógł dogłębnie przeanalizowaćstopień realizacji Uchwały VIII Krajowego ZjazduSTL w Puławach oraz zgodność działań Zarząduze Statutem STL.Pracę Zarządu Głównego i jej efekty przedstawianoi oceniano sukcesywnie na <strong>pl</strong>enarnych zebraniach orazna zjazdach oddziałów.Główna Komisja Rewizyjna na bieżąco była informowanao stopniu realizacji zadań uczestnicząc w posiedzeniachZarządu Głównego i jego Prezydium.Na podstawie złożonych sprawozdań oraz własnychkontroli Główna Komisja Rewizyjna stwierdza, że przyjętena poprzednim zjeździe zadania zostały wykonanew stopniu zadowalającym, adekwatnym do warunków,w których Zarząd działał.Nie stwierdzono uchybień w prowadzeniu gospodarkifinansowej Zarządu Głównego, księgowość prowadzonajest zgodnie z obowiązująmi przepisami, sprawozdaniafinansowe i rozliczenia z przydzielonych środków finansowychna zadania zlecone są rozliczane terminowoi przyjmowane przez zleceniodawców. Dochody własnewydatkowane są na cele statutowe i utrzymanie biurai budynku.Biuro ZG STL działa w oparciu o zatwierdzonyprzez ZG STL regulamin, a wynagrodzenia pracowniczereguluje zakładowy system wynagrodzeń.Składki członkowskie twórcy opłacali w oddziałachi bezpośrednio do Zarządu Głównego - w wysokości10.000 zł i więcej, traktując wyższe wpłaty jako darna rzecz STL.Dochody i wydatki w poszczególnych latach kształtowałysię następująco:Wpływy ze składek:w 1990 r. - 9.074.240,-w 1991 r. - 57.892.600,-w 1992 r. - 52.535.600,-w 1993 r. - 28.763.000,-Razem - 148.890.000,-Dochody własne:w 1990 r. - 122.889.406,-w 1991 r. - 144.723.727,-w 1992 r. - 173.225.750,-w 1993 r. - 35.551.930,-Razem - 476.588.000,-Dotacje Ministerstwa Kultury i Sztuki:w 1990 r. - 669.900.000,-w 1991 r. - 287.600.000,-w 1992 r. - 630.500.000,-w 1993 r. - 738.069.500,-Razem - 2.326.069.500,-Ponadto Urząd Wojewódzki w Lublinie dotował kosztyorganizacji targów sztuki w Kazimierzu, konkursuim. J. Pocka i innych.Główna Komisja Rewizyjna po przeanalizowaniuwłasnych dokumentów kontrolnych i złożonych sprawozdaństawia wniosek o udzielenie absolutorium ustępującemuZarządowi Głównemu.Jednocześnie wnioskuje do Zarządu o wprowadzeniezmian do Statutu STL odpowiadających obecnym warunkomspołeczno-gospodarczym kraju.Dyrektor Biura ZGmgr inż. AndrzejSTLCiotaNagrody i wyróżnienia.Z okazji zjazdu Zarząd Główny wystąpił z wnioskamio przyznanie 12 odznaczeń państwowych dla twórcówludowych i członków Rady Naukowej za ich wkład wrozwój kultury.Na wniosek ZG STL minister kultury i sztuki wuznaniu zasług przyznał nagrody pieniężne AleksandrowiBłachowskiemu, Władysławowi Sitkowskiemu i DorocieZąbkowskiej. Nagrody zostały przesłane bezpośrednioz Gabinetu Ministra.Minister kultury i sztuki wyróżnił nadaniem Dy<strong>pl</strong>omówHonorowych twórców i działaczy kultury. Dy<strong>pl</strong>omyotrzymali: Jan Bachleda-Żarski, Wiesława Bogurat,Bronisław Cukier, Rozalia Czekała, Aleksander Fijałkowski,Henryk Hewelt, Stanisław Jaszczuk, HelenaKamieniarz, Antoni Kamiński, Ewa Kowalczyk, LonginKowalczyk, Jan Król, Regina Krupowicz, Jan Kuruc,Maria Patyk, Kazimiera Sekuła, Jan Sławiński, LiliaSola, Krystyna Szałaśna, Wanda Szkulmowska, ZofiaWoźniak, Dorota Ząbkowska.4Helena Kamieniarz otrzymuje Dy<strong>pl</strong>om HonorowyDy<strong>pl</strong>om z rąk min. Michała Jagiełły odbier* Wiesława Bogurat^


Barbara Zagórna-Tężycka - sekretarz Mazowieckiego TowarzystwaKultury przedstawia laureatów Nagrody im. O. KolbergaKapela Tadeusza Szostaka z Kośnych HamrówWręczenie nagródNagrody im. Oskara Kolbergaza 1993 r.Podczas IX Krajowego Zjazdu STL po raz dziewiętnastywręczone zostały Nagrody im. Oskara Kolberga„Za zasługi dla kultury ludowej". W 1993 r. laureatamiNagrody przyznawanej przez Mazowieckie TowarzystwoKultury zostali:I. Twórcy ludowi1. Eugeniusz Caban — garncarz ze Szczekocin, woj.częstochowskie;2. Pelagia Pietrzak - hafciarka z Goliny, woj. kaliskie;3. Tadeusz Żak - rzeźbiarz z Kielc;4. Helena Kamieniarz — koronczarka z Koniakowa,woj. bielskie;5. Gertruda Kubicka - hafciarka z Przyprostyni, woj.zielonogórskie;6. Władysława i Tadeusz Sikora - zabawkarze z Lachowic,woj. bielskie;7. Józef Wrona — rzeźbiarz z Tokarni, woj. krakowskie.II. Twórcy folkloryści8. Ludwik Młynarczyk — muzyk, Kiczory, woj. nowosądeckie;9. Stefan Placha - mistrz tańca ludowego, Janów Lubelski,woj. tarnobrzeskie.III. Kapele ludowe i zespoły folklorystyczne10. Zespół „Herudki" z Lipnicy Wielkiej, woj. nowosądeckie;11. Reprezentacyjny Folklorystyczny Zespół miastaŻywca „Ziemia Żywiecka" w Żywcu;12. Kapela Tadeusza Szostaka z Kośnych Hamrów,woj. nowosądeckie.IV. Badacze i popularyzatorzy13. Anna i Franciszek Brzeskotowie z Szymanowa k.Rawicza;14. Michał Kosiński z Warszawy;15. Zespół Redakcji Dzieł Wszystkich Oskara Kolbergaw Poznaniu;16. Marian Pokropek z Warszawy;17. Marian Przedpełski z Warszawy.Telegramy, listy gratulacyjneOwocnych obrad i podjęcia decyzji zapewniających dalszy rozwój kulturyludowej delegatom na IX Krajowy Zjazd Stowarzyszenia Twórców Ludowychżyczyli m.in.:• prezes Jan Włostowski i zastępca prezesa Marek Książek z Fundacji„Cepelia" — Polska Sztuka i Rękodzieło;• przewodniczący Rady Czesław Jermakowski i prezes Zarządu StanisławKolbusz z Fundacji Kultury Wsi;• Edward Balawejder, wiceprezes Zarządu Głównego Towarzystwa KulturyTeatralnej;• Zygmunt Kłodnicki, prezes Zarządu Głównego Polskiego TowarzystwaLudoznawczego;• dr Aleksander Jackowski, redaktor naczelny „Polskiej Sztuki Ludowej";• prof. Roman Reinfuss, przewodniczący Rady Naukowej STL, który niemógł uczestniczyć w pracach Zjazdu z powodu choroby;• prof. Jan Stęszewski, przewodniczący Sekcji Folkloru Rady NaukowejSTL;• Bronisław Kurek z krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Kultury Ludowej;5


Z dyskusji zjazdowejWystąpienieJana Kurca„Słusznie mówi się, że to co czynimy zależy odtego czym jesteśmy i że ciągle tworzymy samychsiebie. To tworzenie siebie samego jest tym pełniejszezresztą, im lepiej się rozumuje nad tym co się czyni"(H. Bergson)Szanowni ZebraniMamy kolejny Krajowy Zjazd STL. Warto zatemzastanowić się nie tylko nad treściami zagadnień jakieten Zjazd ma rozpatrzyć, ale także, a może przedewszystkim nad modelem-formułą STL jako organizacji.Powinniśmy przemyśleć, czy przebieg Zjazdu Krajowegoma mieć - tak jak poprzednich Zjazdów - charaktertrochę odpustowo-wspomnieniowy (ja powiem wierszyk,a ja zaśpiewam piosenkę), czy też powinien być bardziejroboczym, jak przystoi najwyższej władzy w organizacji.Zebrani na Bukowinie w bardzo niedużym gronieoddziału, a właściwie jego resztek, postanowiliśmy zwrócićsię tak do Zarządu Głównego STL jak i ludzi,którzy myśleć samodzielnie nie zaprzestali z propozycjąprzedyskutowania innej nieco jak obecna formuły, modeluSTL. Bardziej naszym zdaniem odpowiadającejwymaganiom czasu, w jakim żyjemy. Chcielibyśmy,aby wreszcie w STL nastąpiła organizacyjna możliwośćkształtowania - jako wyraz zbiorowego głosu - myślisłużącej rozwojowi sztuki ludowej, a przez to kształtowaniemyśli, umożliwić zajęcie się organizacji doląi niedolą każdego członka, w miarę potrzeb rozwiązywanianieraz bardzo trudnych i kłopotliwych problemów.Mamy przy tym pełną świadomość, że wiele problemównurtujących współczesnych twórców ludowychjest trudno rozwiązać bez należytego rozpatrzenia całej„Kwestii Chłopskiej" w Polsce.Jak wiemy, społeczeństwo polskie obciążone jest wdalszym ciągu nie ujawnionym otwarcie przekonaniemo niepełnowartościowości polityczno-ustrojowej mieszkańcawsi. Stanowisko takie rodzi wiele negatywnychkonsekwencji dla chłopa przejawiających się w trzechco najmniej płaszczyznach: politycznej, ekonomiczneji socjalno-kulturowej. Takie jest, skrótowo rzecz traktując,źródło współcześnie rozumianej Kwestii Chłopskiejw Polsce a jej treść tworzą: ograniczona podmiotowośćpolityczna warstwy chłopskiej, ograniczonamożliwość rozwoju ekonomicznego rolnictwa jako całościi jego elementów - gospodarstw rodzinnych, orazniski poziom rozwoju socjalno-kulturowego wsi.Jeśli do tego dodamy zniszczenie infrastruktury oświatowo-kulturalnejw środowiskach rolniczych, zaniedbaniai deformacje w systemie oświaty na wsi, jeśli uwzględnimy,że wadliwa polityka rolna spowodowała zmianycywilizacyjne i systemowe, dokonywane metodaminie liczącymi się z uwarunkowaniami gwarantującymiw miarę prawidłowy rozwój wsi - łatwiej nam będziezrozumieć, dlaczego polityka wobec wsi prowadzonatak okrutnie osłabiła procesy przeobrażeń w sferzemoralności społecznej. Na naszych oczach - przy biernościnaszych postaw - umacniają się zachowania motywowaneetyką zorientowaną indywidualistycznie.Ograniczeniu ulega zakres więzi międzyludzkich iWspólnotowych. Nie ma wreszcie spójność! w relacjachrodzina - naród lub wieś - państwo. Brakuje wyraźniestruktur pośrednich w środowiskach wiejskich. Należypamiętać, że wieś przestała być czynnikiem samodzielnieorganizującym swoje życie i formy tego życia. Nastąpiłobowiem, poprzez polityczne przesłanki, wywłaszczeniewsi z samodzielności kulturowej, oraz zdegradowaniekultury ludowej do modelu typu folklorystycznego (festiwale,konkursy, cepeliady) o zubożonym systemiewartości tradycyjnej i obecnej kultury środowisk wiejskich.Otwartym polem obserwacji, badań i prób działańjest odpowiedź na pytanie: Jak to zrobić, by wieś byłapodmiotem swego życia i twórcą własnych form kulturya jak ukazać trwałe wartości kultury narodowej w jejludowych obliczach, aby umożliwiły związanie przeszłościnarodu z jego przyszłością za pośrednictwemtradycji wsi polskiej i jej kultury i sztuki? Na raziebrak jest na takie pytania odpowiedzi. Czy jednakuczestnicy Krajowego Zjazdu nie powinni starać sięprzynajmniej w części na takie pytania odpowiedzieć?W tym momencie można zapytać, po co przypominaćznane prawdy. Jest taki powód i dość istotny w zasadzie.Skoro widzimy wyraźny brak struktur pośrednich w środowiskachwiejskich, stawiamy pytanie: Dlaczego STL mado przekształcenia się w jedną z tych struktur napłaszczyźnie kultury i sztuki nie dążyć? Szansa STL jakozwiązku twórczego powiększa się, jeśli spokojnie i refleksyjniezauważymy, że problemami kultury i sztuki na wsi- oczywiście na płaszczyźnie kultury - nikt w zasadzie niezajmuje się w sposób odpowiedzialny.Jak zatem rozumieć nową formułę STL. Na pewnomusi to być organizacja bardziej otwarta na wyzwaniaczasu, w jakim żyjemy. Otwarta tzn. pozbawiona admilustracyjnieczy statutowo rozbudowanych hamulców.Obecny zanik życia organizacji w terenie, to przecieżnie tylko brak pieniędzy, ale także przeżycie się ortodoksyjnieetnograficznego punktu widzenia przemian wobrębie współczesnej kultury i sztuki na wsi. Musi tobyć organizacja operatywna, pozbawiona struktur, możei dobrych kiedy STL było dotowane, jednak dzisiaj wzasadzie martwych bądź zamierających. Powinien nastąpićstatutowo zagwarantowany podział kompetencjiZarządu Głównego na władzę wykonawczą i, co niemniej ważne, na organ, którego zadaniem byłoby kształtowaniemyśli ułatwiającej rozwój organizacyjny. Potrzebnajest także większa niż dotychczas autonomiaoddziałów. Choćby dlatego, że istnieje dość duże zróżnicowaniepotrzeb w obrębie poszczególnych regionów,sztucznie nieraz dla potrzeb administracyjnych podzielonych.Musi istnieć możliwość tworzenia i działaniaoddziałów bez uwzględnienia podziału administracyjnego.Taka jednostka organizacyjna - liczebnie wzmocniona- może zapewnić bardziej operatywną pracę takna rzecz członków w terenie, jak i na treść działań8


Zarządu Głównego. Skoro nie udało się w dotychczasowejpraktyce nawiązać należytej współpracy od ZarząduGłównego do oddziałów i kół, można spróbowaćpoprzez większą samodzielność i ożywienie działalnościoddziałów zwiększyć kontakty z ZG STL.Coś w każdym razie trzeba zrobić, aby taki organizmjak STL niewąt<strong>pl</strong>iwie potrzebny w terenie, obudził sięz wyraźnego uśpienia i przynajmniej do następnegoZjazdu odzyskał utracone pozycje i dawniej wypracowaneprzywileje.Janina Jarosz i Jan KurucNaszym zdaniem powodem niekwestionowanego uśpieniaorganizacji jest w największym stopniu nie przystosowanydo współczesnych wymogów model organizacyjny.Dlatego ufamy, że obecny Krajowy Zjazd STL przynajmniejw części zajmie się tymi i podobnymi problemamidla dobra członków STL, a nade wszystkodla dobra polskiej wsi.Jednak, żeby zrealizować jakikolwiek odpowiedzialnyprogram, należy przyjąć krytyczną postawę przede wszystkimwobec siebie samego, wobec własnych poczynali.Trzeba pamiętać także, że jedna z właściwości krytyka polegana tym, że chce on mówić o „sensach" merytorycznychkultury i sztuki ludowej, a nie tylko o jej rolach w istniejącymukładzie, że kultura ludowa ma jakieś zobowiązaniaponad tym układem. Kultura ludowa bowiem nie jestgrą; to nie tylko ornament życia społecznego. Kultura jestważnym narzędziem budowania moralnych znaczeń życia.O tym żaden z delegatów na Zjazd, żaden z członków STLzapomnieć nie powinien.WystąpienieGrażyny RomańczykSzanowni ZebraniUczestniczę już po raz piąty w Krajowym ZjeździeSTL, za każdym razem słyszę od przedstawicieli władzróżnego szczebla słowa o nieprzemijających wartościachkultury ludowej, o ich fascynacji kulturą ludową, opotrzebie jej wspierania. Z zasady były to nic nieznaczące słowa.Tymczasem mało kto w polskich sferach rządowychrozumie, że kultura ludowa musi ocaleć. Już dziś rodzimychartystów nie ceni się, a stosunek do sztukijest co najmniej obojętny.Bo jakże można nazwać potraktowanie twórców wnowych przepisach rentowo-emerytalnych. Wszyscy zdajemysobie sprawę z faktu, że przy nowych przeliczeniachrentowych twórcy stracili bardzo dużo, i w tejchwili jesteśmy jedną z grup pobierających najmniejszeświadczenia. W najgorszej jednak sytuacji są twórcy,którzy w przyszłości przejdą na renty czy emeryturytwórcze, ponieważ ustawa przedłuża co rok okres, zktórego będzie obliczana nowa wysokość świadczenia.Już dziś bardzo wielu twórców zrezygnowało z opłacaniazbyt wysokich składek zusowskich, co w konsekwencjipozbawia ich prawa do renty czy emerytury twórczej.W wielu swoich wystąpieniach postulowałam, abytwórca mógł pobierać rentę inwalidzką przy III grupie,jak to jest w przypadku innych grup pracowniczych —jest to niezrozumiałe, wręcz krzywdzące. Niestety, dodzisiaj ten postulat nie został spełniony, mimo żeskładka zusowska, którą płacą twórcy, w małym procencieróżni się od składki pracowniczej.W zakresie opodatkowania twórców, zmiany którezaszły w ostatnim okresie są zmianami nie wspierającymidziałalność twórczą, można by tu powiedzieć, że sąwręcz szkodliwe. Twórcy nie są zainteresowani sprzedażąswoich prac ze względu na niezwykle kłopotliwąprocedurę sprzedaży (wypełnianie formularzy podatkowych,zgłaszanie się w urzędzie skarbowym).Ma to wpływ na znaczne ograniczenie lub wręczzaprzestanie działalności twórczej.Innym niebezpieczeństwem dotyczącym twórców jesttak zwany podatek od dochodów osobistych. Może on dotknąćtwórców sprzedających swoje wyroby na różnego rodzajuimprezach, ponieważ nie rozliczenie się z urzędemskarbowym z tych dochodów może za sobą pociągnąć bardzowysokie kary pieniężne. Warto by tu wspomnieć o potraktowaniuprzez fiskusa działalności twórczej tak samojak jakąkolwiek działalność gospodarczą.Poruszone przeze mnie problemy są najważniejszymisprawami dotyczącymi twórców, stanowią o ichteraźniejszym bycie i przyszłości.Uważam, że obecnie Stowarzyszenie znajduje się wmomencie przełomowym. Zmieniły się zasady finansowania,przestał istnieć mecenat państwowy, natomiastna razie prywatny się nie rozwinął i długo jeszcze niebędzie widoczny i znaczący. Nie pojawili się prywatnimecenasi, właściciele firm, ludzie bogaci i z kapitałem,9


którzy z potrzeby czy chociażby ze snobizmu chcielibywspierać kulturę i inwestować w artystów.Dotychczas stosowana forma przeznaczenia środkówprzez Ministerstwo Kultury na tzw. akcje docelowepowinna być zachowana tylko w niektórych przypadkach(np. ochrona ginących zawodów), ponieważ uznaję stosowanietej dotacji jako pewną formę cenzury niesprzyjającą ich samodzielności.Już dziś trzeba myśleć o odpowiednich aktach prawnych,zabezpieczających interesy naszej kultury ludoweji umożliwiających napływ finansów z różnychźródeł, także zagranicznych.Oddziały nasze borykają się z ogromnymi trudnościami,zarówno w sferze finansowej jak i organizacyjnej,wynikającymi z różnych przyczyn, często odnich niezależnych. Ileż to razy można przekonywać ipozyskiwać zrozumienie dla spraw kultury w gminach,gdzie władze lokalne zmieniają naczelników co paręmiesięcy. Jak może być dobrze tam, gdzie władzelokalne uwikłane są w różnego typu rozgrywki personalnelub polityczne, a o kulturze mówi się tylko wprzedwyborczych kampaniach.Choć organizacja nasza boryka się z wieloma trudnościami,zdobycze jakimi się legitymuje, dokonały się wefekcie dużego wysiłku naszych działaczy na przestrzeniwielu lat. Osiągnięcia te nie mogą — nawet w najgorszej sytuacjiekonomicznej kraju—zostać zaprzepaszczone, bo niewybaczą nam tego nasi następcy. W większym stopniu zachodzikonieczność organizowania imprez w postaci wystawpromocyjnych i sprzedażnych oraz dużych imprezhandlowych w formie targów sztuki ludowej, jakie byłyorganizowane w poprzednich latach w większych miastachPolski. Łączy się z tym sprawa odpowiedniego ustawieniaproblemu opłat podatkowych, które obecnie są dla twórcówludowych zbyt trudne do wykonania i wymagają uproszczeniapod względem formalnym.Należy też zadbać o odpowiednie rozwinięcie działalności„Galerii" Fundacji, która powinna być reprezentacyjnymmiejscem sprzedaży najwybitniejszychdzieł naszej ludowej twórczości <strong>pl</strong>astycznej.Również w KDTL powinna być stała wzorcowawystawą, która umożliwiałaby wychodzenie na zewnątrzze sztuką ludową na rynki krajowe jak i zagraniczne.W nowej rzeczywistości zachodzi potrzeba większejintegracji naszego środowiska, a można by nawet rzecwszystkich środowisk twórczych, abyśmy się mogliupomnieć z większą mocą o to, co nam należne, abychronić duchowy i materialny dorobek pokoleń.Nigdzie w Europie potrzeba odbudowy tradycji ikultury nie jest tak silna jak w Polsce, w kraju, któryprzetrwał rozbiory, okupację i obce systemy politycznei ekonomiczne; kraju, który obecnie walczy o należnesobie miejsce w Europie.Trzeba wreszcie, aby rząd zaczął chronić i wspieraćnaszą kulturę i tradycję narodową, które zawsze decydowałyo naszej tożsamości i powinien stwarzać warunkidla rozwoju kultury i ochrony prawdziwych wartości.Kończąc swoje wystąpienie mam nadzieję, że nowyrząd, którego premier w swoim expose sejmowym na pierwszymmiejscu wymienił naukę i kulturę znajdzie odpowiedniemiejsce dla ludowej twórczości artystycznej.Nowe władzeNa swoim pierwszym posiedzeniu 27.11.1993 r.ukonstytuował się wybrany na IX KrajowymZjeździe STL Zarząd Główny.Funkcję prezesa ZG STL powierzono JanowiKurucowi. Wiceprezesi: Janina Jarosz, Maria Gleńi Julian Brzozowski. Sekretarz; Lilia Sola. CzłonkowieZarządu Głównego: Ryszard Rabeszko, JózefMurawski, Jan Bachleda-Żarski, Teodor Biegun,Franciszek Dziurny, Helena Kamieniarz, Anna Koziana,Cecylia Korban, Janina Lizak, Irena Najdek,Teresa Pryzmont, Piotr Szatkowski, GrzegorzSzewczyk, Rozalia Szypuła, Zygmunt Waienciuk.Zastępców członków Zarządu Głównego nie wybrano.Janina JaroszJulian Brzozowski z młodym skrzypkiem ze swojejkapeli10


Stowarzyszenia Twórców LudowychLista członkówRady Naukowej STL1. dr Jan Adamowski2. prof. dr Alina Aleksandrowicz3. mgr Stefan Aleksandrowicz4. Tadeusz Baraniuk5. dr Aleksander Błachowski6. dr Anna Brzozowska--Krajka7. mgr Anna Czyżewska8. mgr Sabina Dados9. dr Piotr Dahlig10. dr Ewa Fryś-Pietraszkowa11. mgr Alfred GaudaJan KurucLilia SolaIrena Najdek (z lewej) Maria Gleń Fot. P. Maciuk12. Janina Glanowska ::13. mgr Bożena Gołcz14. mgr Benedykt Kafel15. Elwira Koszutska16. mgr Longin Kowalczyk17. red. Helena Kozicka18. dr Anna Kunczyńska--Iracka19. prof. dr Bogusław Linette20. prof. dr hab. Michał Lesiów21. dr Krystyna Marczak22. Magdalena Meresówna23. Jan Niedźwiedzki24. dr Donat Niewiadomski25. mgr Jadwiga Orlewska26. mgr Danuta Powiłańska27. red. Barbara Pstrokońska28. prof. dr Roman Reinfuss29. dr Stefan Rosiński30. dr Teresa Smolińska31. mgr Anna Stawowska32. prof. dr Jan Stęszewski33. prof. dr hab. Józef Styk34. mgr Wanda Szkulmowska35. mgr Iwona Święch36. mgr Krystyna Wodzowa37. Aleksandra Wojciechowska38. mgr Zofia Wójcikowska39. mgr Celestyn Wrębiak40. mgr Barbara Zagórna-Tężycka41. mgr Dorota Ząbkowska11


Uchwała IX KrajowegoIZjazd, w oparciu o sprawozdanie z działalności zalata 1989—1993 i przeprowadzoną dyskusję stwierdza,że Stowarzyszenie w tym okresie zrealizowało swojezadania statutowe, rozwijało się prawidłowo i właściwiewykorzystywało istniejące warunki.Zjazd wyraża opinię, że na szczególne podkreśleniezasługuje:• utrzymanie dotychczasowych kierunków działalnościi zachowanie stanu organizacji;• pozyskiwanie w dalszym ciągu ofiarnych działaczy- twórców ludowych, członków Rady Naukoweji opiekunów oddziałów do społecznej pracy dladobra Stowarzyszenia i twórczości ludowej;• podejmowanie inicjatyw umożliwiających kontynuowaniedziałalności Stowarzyszenia i utrzymaniejego bytu.IIZjazd uważa, że Stowarzyszenie stanęło dziś przedbardzo trudnym zadaniem dostosowania swoich formi metod działania do nowej sytuacji kraju i zmieniającejsię polityki państwa. Dlatego też uznaje za koniecznepodjęcie starań zmierzających do:• ujęcia w nowym prawie autorskim praw twórcówludowych;Zjazdu• ochrony prawnej i socjalno-bytowej twórców zezwróceniem szczególnej uwagi na sprawy świadczeńemerytalno-rentowych i podatków;• utrzymanie więzi wewnątrzorganizacyjnej i społecznegocharakteru działania Stowarzyszenia;• popularyzacji najcenniejszych wartości twórczościludowej;• nawiązywania ścisłej współpracy z instytucjami iorganizacjami o podobnym charakterze działalności,aby przy ich pomocy realizować nasze zadaniai przenosić idee STL do tamtejszych środowisk;• utworzenia, w oparciu i przy współudziale sekcjiRady Naukowej STL, Rady Programowej kwartalnika„Twórczość Ludowa" oraz innych rad zajmującychsię sprawami wydawnictw.Zjazd opowiada się za:• kontynuacją prac Zarządu Głównego zgodnie zkierunkiem wytyczonym przez IX Krajowy Zjazd;• opracowaniem i wprowadzeniem w życie programuochrony i dokumentacji ginących zawodów;• wprowadzeniem nowoczesnych metod zapisu i gromadzeniadanych o twórczości ludowej i twórcachludowych;• powołaniem komisji do spraw wydawania atestówna artystyczne wyroby ludowe oraz organizacjiimprez upowszechniających twórczość ludową.Zjazd uznaje za konieczne pozyskanie niezbędnychśrodków finansowych na działalność Stowarzyszeniapoprzez:• przeanalizowanie sensowności dalszej współpracyz Fundacją Ochrony i Rozwoju Twórczości Ludowejna zasadzie wspólnoty celów, opłacalności,partnerstwa i wzajemnej samodzielności z corocznymrozliczeniem Fundacji, której powierzonoczęść majątku STL;• rozwinięcie własnej działalności gospodarczej;• pozyskiwanie środków od innych organizacji i instytucji,sympatyków Stowarzyszenia oraz od samychtwórców;• samodzielną działalność oddziałów i podejmowanieprzez nich różnych inicjatyw;• organizację imprez o charakterze dochodowym itp.WŁADYSŁAWKOCZOTW twórcach jest nadzieja...(Po zjeździe STL)Za nami już IX Krajowy ZjazdStowarzyszenia Twórców Ludowych,organizacji liczącej prawie2500 członków reprezentującychróżne dyscy<strong>pl</strong>iny sztuki ludowej, wtym także tzw. zanikające zawody.Garncarze, kowale czy zabawkarze,którzy utracili swoje lokalne rynkizbytu, nie mogą znaleźć na dodatekkontynuatorów, gdyż młodzi niechętniegarną się do wykonywania tychtrudnych dyscy<strong>pl</strong>in.Większość chłopskich twórców, zktórymi rozmawiałem, przyjechałana ten zjazd jakby trochę zrezygnowana,zniechęcona do dalszej twórczejdziałalności. Ma na to wpływprowadzona przez rządy ostatnichkilku lat polityka kulturalna państwawobec stowarzyszeń twórczych i samychtwórców w szczególności. Mówiąco polityce kulturalnej państwamam na myśli brak tejże, co dobitniepotwierdzają fakty świadczące o prawiecałkowitej degradacji kultury wśrodowisku wiejskim i małomiasteczkowym.Brak polityki w zakresie rozwojukultury, zwłaszcza na głębokiejprowincji, szczególnie mocnoodczuły stowarzyszenia społecznokulturalnei regionalne, które puszczonona przysłowiowy żywiołpozbawiając dotacji na działalnośćstatutową. Dotyczy to także Stowarzyszenia,które przez ostatniecztery lata wskutek nieodpowiedzialnościrządowych elit zmarnowałowiele cennego czasu niezbędnegodla ratowania kulturyludowej i potencjału twórczegochłopskich artystów. I co chybanajważniejsze: zbyt wiele straciłona zmniejszonej więzi organizacyjnejna linii: STL - ZarządGłówny - oddział STL - twórca,w głębokim terenie pozostawionysamemu sobie i swoim problemomartystyczno-zawodowym.Niełatwo było przetrwać tę kaden-12


Stowarzyszenia Twórców LudowychIIIZjazd zwraca się do wszystkich twórców ludowych,aby nadal z dużym zaangażowaniem i troską służyliochronie i rozwojowi kultury ludowej oraz stale podnosilipoziom swojej twórczości. Zjazd zobowiązujewszystkich członków STL do:• propagowania w swoich środowiskach i regionachidei Stowarzyszenia;• rozwijania współpracy z młodzieżą w szkołach,<strong>pl</strong>acówkach kultury i izbach twórczych, celem zainteresowaniaich sztuką i kulturą ludową;• aktywnego uczestnictwa w pracach Stowarzyszeniai urzeczywistnianiu jego celów statutowych;• pełnego wywiązywania się z obowiązków statutowychczłonka STL w tym m.in. świadczenia pomocyinnym, opłaty składek członkowskich i prenumeratykwartalnika „Twórczość Ludowa".IVZjazd zobowiązuje Zarząd Główny, do:• przeprowadzenia rozmów z Ministerstwem Kulturyi Sztuki na temat państwowego mecenatu nad sztukąludową i folklorem w Polsce i przeprowadzenierozmów w Ministerstwie Spraw Zagranicznych ipropagowania sztuki ludowej przez <strong>pl</strong>acówki państwoweza granicą.Zjazd zobowiązuje Zarząd Główny do:• gruntownej analizy protokółu z obrad, zgłoszonychwniosków i postulatów oraz nadanie im odpowiedniegobiegu;• zapoznania z treścią Uchwały Zjazdu i przyjętymikierunkami działania wszystkich członków STL.Zjazd wyraża podziękowanie Ministerstwu Kulturyi Sztuki, wszystkim działaczom społecznym oraz instytucjomi organizacjom społecznym współpracującymze Stowarzyszeniem za wspieranie naszej działalności.Szczególne wyrazy uznania Zjazd kieruje do członkówRady Naukowej STL i rad programowych oddziałówza bezinteresowną opiekę i pomoc.Zjazd dziękuje wszystkim osobom, które przyczyniłysię do sprawnego przebiegu całej kampanii sprawozdawczo-wyborczejw STL oraz IX Krajowego Zjazdu.***Propozycje zmian Statutu STL wnoszonena IX Krajowym Zjeździe w LublinieRozdział I § 2: skreślić PRL - wprowadzić zapisRzeczypospolitej Polski.Rozdział II § 5 — zmiana w tekście: Celem Stowarzyszeniajest twórcze kultywowanie tradycji kulturyludowej w dziedzinach <strong>pl</strong>astyki, piśmiennictwa, folkloru- muzyka, tańce, śpiew, obrzędy oraz budownictwaludowego. Ochrona i popularyzacji najwartościowszychprzejawów twórczości ludowej i jej popularyzacjaprzez realizację powyższego celu. Stowarzyszenieaktywnie uczestniczy w rozwoju kultury narodowej.§ 5 - zrezygnować z punktu 6.§ 5, punkt 8 - zmiana w tekście: Utrzymywaniełączności z twórcami ludowymi i występowanie doodpowiednich instytucji i władz o pomoc i opiekę dlatwórców ludowych i ochronę ich twórczości.Rozdział III § 7, punkt 6 — zamiast Sekcję - wpisać- Komisję.Rozdział VI § 34 Rada Naukowa wybiera ze swojegogrona - przewodniczącego oraz trzech wiceprzewodniczącychi sekretarza. Rada Naukowa wyłania - komisjekwalifikacyjne do opiniowania kandydatur na członkówSTL.cję i trudno pogodzić się z takimponiżeniem twórców ludowej kultury,którym pożałowano opróczpieniędzy także należnego im szacunkui uznania w społeczeństwie.Ostatnio sytuacja zmienia sięjakby na lepsze, co najwyraźniejznamionuje podejście do sprawkultury szeroko rozumianej w tymtakże chłopskiej przez nową ekipęrządową koalicji SLD-PSL któraw swoim programie upomina sięo narodową tożsamość kulturowejegzystencji Polaków. Pamiętamprzedwyborcze spotkanie premieraWaldemara Pawlaka z ludowcamiw Biłgoraju na Ziemi Zamojskiej,którego zapytałem o szansewydźwinięcia kultury wiejskiej naszersze wody, by mogła stąpać poziemi jak chłop - jej twórca. Wodpowiedzi usłyszałem, że PSL irząd, który będzie się wywodził ztego ugrupowania postara się docenićwartości kultury chłopów iznaleźć dla niej miejsce w kulturzeogólnopolskiej.Dzisiaj widzę, że to przyrzeczeniezaczyna nabierać realnych kształtów,chociażby w stosunku do naszegoStowarzyszenia i podobnych w terenie.Obecny rząd i władze kulturalnezaczynają dostrzegać sprawySTL, deklarując pomoc na miaręmożliwości budżetu państwowego, atakże zrozumienie dla nie rozwiązanychproblemów.Oczekiwania twórców wobec organizacjisą bardzo duże, ale mimowszystko każdy z nas nie powinienliczyć tylko na garstkę działaczy zZG STL, ale osobiście musi włączyćsię do działań na rzecz podniesieniaautorytetu i znaczenia Stowarzyszenia.Przynależność do STL, to nietylko prawa, ale przede wszystkimstatutowe obowiązki, których lekceważyćnie wolno. W twórcach jestnadzieja, że ich rola w społeczeństwie,ich talenty twórcze zostanąnależycie ocenione i godnie zagospodarowane.A nade wszystko, byzagwarantowane były im należne ztego tytułu prawa. Naszym obowiązkiemjest, by chłopskie dziedzictwokulturalne nie wyschło z podglebiakultury narodowej i w przyszłościświadczyło o nas.Czarnystok, 4.12.1993 r.13


MARIA SUCHOWAŚwitanieMój dzień początek maw kogucim pianiui zanim słońce wyjdzieponad klony,zanim wyziewasz sięw swoim posłaniu,ja kawał świata mam jużpozdrowiony.Wiem, z której strony kotdo domu wraca,gdzie spotkać jeża, gdzie się piesprzedrapałi zanim kierat zacznie sięobracać,mam coś takiego, co jestjak lot ptaka.Pochwalone niech będzieświtanie,hymn wyśpiewanychwilą darowania,Jeśli mój zegar chcesz zatrzymać,Panie,to niech to będziebardzo wcześnie rano.ELŻBIETA DANISZEWSKANoceBywają noce smutne, długie i bezsenne,kiedy ciężary dnia gniotą ludzkie serca,jak gdyby brakło im do pełnej miarycierpień, lęków, kłopotów, zawodów i tęsknot.W ciemnościach nocy lęgną się tajemnicze moce,zabierają sen z powiek, ciału odetchnienie,bezlitosne, nieczułe, że dręczy się człowiek,przeszywają wnętrze ostrym przypomnieniem.Noc za oknem wszechwładna gwiazdami połyska,patrzy twarzą księżyca pobladłą, leniwą,w czterech ścianach domu smutek łzy wyciska,targa zmęczonym sercem, rozpaczą wnikliwą.Zanim świt dnia nowego przez okno się wciśnie,rozjaśni wszystkie kąty, zajrzy pod powieki,wzbudzi nowe nadzieje, zwabi obietnicą,podźwignie znów do życia wątły strzęp człowieka.ZOFIA ŁUKASZEWICZKostuchaChudasiwazimna kochankozwiązana ze mną na śmierćzawsze przychodzisz»Jf w poręja nie czekamnie tęsknięnie wołamty zarazodyć to nie czas dla mnieprzecie jeszczehuk robotyprzede mną stoia ty jak intruzkażdą szparą właziszzazdrosna o każdy oddechnieubłaganie zabieraszdo siebiena ostatnią gościnęSABINA SZYMBORStarachata- jak tu pusto- jak cicho...nawet Burek ogonem ale zamerdagłuche pokrzywydo okien podeszłysmutek ścieżkę obsiadłwitasz mnie dotknięciemskrzypiącej klamkipozwól więcże próg wspomnień przekroczęby tęsknoty nadmiarz serca wysączyćnadziei iskierkęw tym wnętrzu rozdmuchaćna zydlu przysiądęczołona piersi martwejwapnem pachnącejwesprę......dotrwamy takdo świtu...


BRONISŁAW SUCHYSTANISŁAWA PUDEŁKIEWICZGośćModlitewne spotkanie zprabratemSzczęść Boże Ci - Bolechusynu Jana— na twoim poletku — płachetkuz chabetą starąi mądrą- pamiętającą dni zaoranei lata...dziś bronowanie wypadło dnia wczorajszegoa tu szczekanie psagościa ci zapowiada...lecz nie poganiaj swej rudo-gniadejchoć wieczór dojrzewaw chłodnym pożarzegość twój poczeka - pod gruszą siądziena pole twe spojrzydzisiaj jałowe — jutro ciężarne......i tak — dogorywa znów wieczóri obraz konia - człowiekapochylonego w trudziei obraz gościaw chłodzie wieczoru1994WŁADYSŁAW SITKOWSKIApelzagubionychWyjdźcie duszyczkiz mroków katyńskichhetmani polni i leśnistańcie w szereguokryci chwałąjak w tej żołnierskiej pieśniZstąpcie na apelz Ziemi Wołyńskiejdzieci mroźnego Sybirunędzni i głodnipsami zaszczuciznad Wisły, Bugu i StyruZejdźcie się tłumiena tę paradęz lasów i pól Zamojszczyznyz poleskich bagienLwowa i Wilnaw imię wolnej ojczyznyA z wami pójdądzieje przeszłościw sercach ozwą się dzwonywyjdźcie szwadronemz tych mrocznych ścieżynna apel zagubionychNoc wiosenna pachnie ziemiatuż przy brzegu <strong>pl</strong>uszcze rzekaa mnie zda się że w zaroślachktoś znajomy na mnie czekaA mnie zda się że ja w gajugdzie nie dotarł wiek dwudziestya z zarośli idzie do mniemój brat prosty i serdecznyI siadamy tak bez słowana omszałym pniu osikii wsiąkają nasze sercaw rozkosz woni i muzykiPasikonik jeden z drugimstroi skrzypki w srebrnych rosacha nad nami księżyc gwiazdyna ogromnych lśnią niebiosachBekas, sarny i jelenieprzedrzeźniają się nawzajemhuczą sowy kwilą czajkiżab orkiestra trzęsie gajemA słowiki jakby wpadływ przepotężny trans natchnieniatak śpiewają po gałęziachaż się wszystko w pieśń zamieniaA mój prabrat w zachwyceniuszepcze hymn do Światowidai ja wdzięczna za istnienieczuję bliskość Stwórcy BogaW to odwieczne rozmodleniez bezbożnego schodzę wiekui oddaję Stwórcy w hołdzieco najlepsze jest w człowiekuBRONISŁAW SUCHYpppChłopska poezja - koń w zaprzęgu pługanie tak skrzydlaty jak słoneczny Pegazza to prawdziwy potem na ugorzewodą w strumieniu gasi nieba żarKiedy pragnienie słońca blask rozpalaw zamęt dnia wiedzieaż po biały słupnagrodą Boską lada cień się stajeChłopska poezja - koń w nocnym pastwiskutańczący Wolność — uskrzydlony terazdudniący Ziemię i wodzący koławokół swych pieśni aż do blasku dnia199416


JÓZEF CHOJNACKIJANINA STRAMSKAPrzedburząKrólowogwiazdWidzę Cię ojczeidziesz polną drogąz kosą na ramieniuRaz po raz z hukiempęka czarna chmuraza Twymi <strong>pl</strong>ecamiW oknach gromniceWiatr gra na dziu<strong>pl</strong>i klonujak na okarynieWybiegam do Ciebiechwytam za rękęUcichło oszalałe sercePodzieliłem się trwogąWidzę Cię ojczeidziesz polną drogąIdzieszidzieszidzieszZOFIA ŁUKASZEWICZMatkaŚwieżajak poranekpachący o świciehojnaserdecznakarmiącanasycisz chlebemnapoisz wodąokryjesz dachem od słońcaukoisz chłodemotulisz od zimnaobdarzysz szczodrze daramiw potrzebiezapalisz dzionekprzywołasz nockęzaświecisz gwiazdy na niebiezaczernisz skibątłustą jak słoninapochłoniesz chłopskie ręcezaszumisz łanem kłosami złoconymazylem rudych zajęcyzakwitniesz w drzewaraj otworzysz pszczołomw koronach ukryjesz gniazdakochana Matkoo Matko ziemioz ciebie trud chłopskichlebem wyrastaKrólowo gwiazd i słońca, którewschodzi w porannych mgiełkachna błękitne tło, pogodę duchadaj nam na dzień cały,Królowo gwiazd, świetlistych gwiazd.O pani łąk zielonych i pachnących,co kwieciem swoim sławią -imię Twe - myśli nam dać,niewinne, tak dziecięce,o pani łąk, majowych łąk.Królowo róż, co w miejskimsadzie rosną i mają w sobieblask porannych zórz, duszęnam daj, jako ten kwiat radosną,Królowo róż, pąsowych róż.O matko pszczół, które nażycia gody najsłodszy miód,zbierają z wonnych ziół, marzeniadaj nam słodkie jako miody,o matko pszczół, złocistych pszczół.Królowo fal, co czyste i przejrzystez błękitnych źródeł płynąw mglistą dal, serca nam dajjak leśne źródło czyste,Królowo fal, błękitnych fal.JANINA BONIAKOWSKAKa<strong>pl</strong>iczka(parafia św. Franciszka z Asyżu w Ciechanowie)Przywołuje nas ka<strong>pl</strong>iczkado modlitwyklękamy pod obrazemjasność ponad jasnościącisza ponad cisząechem ptaków świętego Franciszkanas łączyNiekiedy sercezatrzepoce lotem ptaka- lotem cichym -i powraca ku ziemiprzez krzyża pamięćktóry w ziemię wrósłi ramieniem błogosławipełnię dojrzewania- Boże dzięki Ci!


MARIA ŚUCHOWA***Tak się wyciszyćjak zmierzch,przetrwać co jest,a nie dać poznać,że boli.Z głębi nocyzaczerpnąć siłi niech się śniponad wszystkimlot orli.Wzruszyć się, skruszyć,pogodzić,nie szkodzi,że już nie wiemktóry to raz.Wstać tak cichojak dobry sługa,w świtu smugachobmyć twarz.JÓZEF KOSAKOWSKIOjcze naszGdy rano wstaję patrząc przed siebiemówię Ojcze nasz któryś jest w niebieDalszej modlitwy są słowa mojeniech w wieczność święci się imię TwojeNiech Twoją wszechmoc każdy odgadnieniech Twe królestwo światem zawładnieCzy przyjdzie na mnie dola niedolamówię w pokorze bądź Twoja wolaJako jest w niebie tak i na ziemibyśmy nie byli nigdy głodnymiZ Twej łaskawości chleba naszegowszystkim po równo daj powszedniegoAby się wszędzie chleb szanowałoby go nikomu nie brakowałoChciej nam odpuścić naszych win <strong>pl</strong>amyjak winowajcom my odpuszczamyNie wódź nas nigdy na pokuszeniebyśmy osiągnąć mogli zbawienieAbyśmy mogli dostąpić tegow swym miłosierdziu zbaw nas od złegoByśmy złożyli życia testamentw Twe Boskie ręce na wieki amenSABINA SZYMBOR***Czas tuna zawszesię zatrzymałw zaczarowanychstrofach wierszymaków w nich płomieńciągle żywynie cichnie nocnykoncert świerszczykłosy tu szumiećbędą wieczniejaskółka z gniazdanie odlecii zawsze będąuśmiechnięterumiane buziewiejskich dziecisłowa - skowronkisłowa — kwiatynie są to dzieławielkiego wieszczastrofy te płodziłchłop - poetai one żyjąw chłopskich wierszachpłynąć więc będąsmużką szarążytnio-pszeniczneopowieścite z głębi sercaz wnętrza duszyproste w wymowiezgrzebne w treściWALERIA PROCHOWNIKŻyciorysnie odpływałamłodzią przeznaczeniana poszukiwanie życiorysupozostał niczym głaz niewzruszonyzawieszony na beskidzkim stokuchociaż wokół piętrzył się czasstosem najprzeróżniejszych wydarzeńwschodziło i zachodziło życieścieżki dzieciństwadawno porosły trawą zapomnieniainne szlaki wyznaczył czasi tylko głowacięższa od marzeńktóre odlatujązanim zakwitną skowronkiem


LEON DYCZEWSKIKultura ludowa elementem istotnym,tożsamości społeczeństwa polskiegoOskar Kolberg, miłośnik kultury ludowej i jejdokumentalista, swojemu monumentalnemu dziełudał tytuł: Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania,przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzykai tańce. Umieszczając słowo „lud" na początkutytułu pionier badań nad kulturą ludową podkreślił,że to właśnie lud jest substancjalnym podłożem kulturyi jej twórcą. Kultura ludowa będąc swoistą całościąkulturową, różniła się od kultury szlacheckieji mieszczańskiej, choć zawierała w sobie elementyobydwu. Zawierała elementy własne, powstałe nabazie wydarzeń i przeżyć mających miejsce tylko wdanej społeczności lokalnej, oraz elementy zapożyczone,które bez zmian lub zmodyfikowane zostałyuznane za własne. W przeciwieństwie do kultury elitarnejwykazywała ona zróżnicowania regionalnejako skutek warunków środowiskowych i względnejizolacji.O kulturze ludowej mówi się na ogół w czasie przeszłym:że była, a dzisiaj zanika lub już jej nie ma.Rzeczywiście, wiele strojów ludowych, pieśni, opowiadań,obrzędów idzie w zapomnienie, zanikajądawne odrębności mowy i architektury zabudowań,co wcale nie znaczy, że nie mogą się wykształtowaćnowe, że nie może ukształtować się nowa kultura ludowa.W związku z tym jawi się szereg pytań: jakiesą istotne cechy kultury ludowej, co leży u podstawjej kryzysu, co powoduje zanik jej elementów, orazczy można ją ożywić, a jeżeli tak, to co należy w tymkierunku czynić? A trzeba coś czynić, bowiem kulturaludowa jest bardzo potrzebna jednostkom i lokalnymspołecznościom, a także kulturze ogólnospołecznej.Jest konieczna, aby obywatele nowoczesnychpaństw-o bardziej ogólnej świadomości niż dawniej- czuli się wkorzenieni w środowisko, w którym żyją,by mając wielką ojczyznę, mieli też swoją ojcowiznęi jeżeli wojczyźnie poczują się czasami wyalienowanii bierni, w ojcowiźnie mogli być twórcami.Problem osłabienia kultury ludowej i jej ewentualneożywienie oraz rozwój jest dzisiaj szczególnieważnym tematem. Niniejsze opracowanie go nie wyczerpujeani nie udziela gotowych odpowiedzi na postawionepytania. Stanowi jedynie punkt wyjścia dodalszej, głębszej refleksji. Tutaj omówię jedynie cechykultury ludowej, które ukazują jej swoistość iznaczenie zarówno w przeszłości jak obecnie. Następniewskażę na niektóre przyczyny jej kryzysu. Awreszcie ukażę możliwości jej ożywienia i rozwoju.1. Cechy kultury ludowej1. Tworzenie i przekaz kultury ludowej dokonujesię w kontaktach bezpośrednich.' U jej podłoża leżyzatem żywa wlfi społeczna. Jest to więc kultura ocharakterze oralnym. Są to cechy wyraźnie odróżniająceją od dawnej kultury elitarnej, która była piśmienna, iod dzisiejszej kultury ogólnej, która ma charakter audiowizualny.Kultura ludowa - jako kultura oralna -jest bardziej dramatyczna, spontaniczna i twórcza aniżelikultura audiowizualna, która staje się coraz bardziejbierna. W kulturze ogólnej jest coraz więcej biernychodbiorców, nazywanych często konsumentami, a twórcystają się grupą elitarną, wyspecjalizowaną, znaczna ichczęść to nadawcy środków społecznego komunikowania.To oczywiste, że śpiewak w chórze kościelnym parafiiwiejskiej, tancerz na wiejskim weselu czy rolnik samreperujący maszyny gospodarcze wykazują więcej twórczejaktywności aniżeli ci, którzy tylko słuchają muzykiprzez radio, podziwiają balet oglądany w telewizji,oddają samochód od warsztatu naprawczego.2. Kultura ludowa tworzy się w międzyosobowychkontaktach, a tym samym łączy ludzi mieszkającychw bliskości przestrzennej. Jest treścią tej przestrzenii ruchliwych z natury ludzi zakorzenia w środowisku.Tym samy jest podstawą trwałości i tożsamości tegośrodowiska. Bez kultury mielibyśmy tylko przestrzeń iporuszających się w niej ludzi. Dzięki kulturze tworzonejw bezpośrednich kontaktach i w określonej przestrzeniludzie mają swoją ojczyznę prywatną, posługując sięokreśleniem Stanisława Ossowskiego. Jest ona niebywalecenna między innymi dlatego, bo pozwala im przeżyćwartości społeczne głębiej i w sposób bardziej bezpośrednianiżeli tak zwana ojczyzna ideologiczna, częstooderwana od ich życia, niewiele ich obchodząca. Kulturaludowa zatem jest zawsze kulturą konkretnego środowiska,kulturą lokalną społeczności wiejskiej.3. Dla określonej grupy ludzi i dla zamieszkanegoprzez nich terytorium kultura ludowa tworzy wartości,lub przynajmniej wyakcentowuje znaczenieokreślonych wartości, wyznacza standardy tego, copiękne, szlachetne, mądre, godziwe, godne pożądaniai pochwalenia. Stąd w jednej wsi spotykamy wypielęgnowaneogródki, w innej dominują szare betonowo--druciane ogrodzenia, a w jeszcze innej wokół domówkróluje pospolity bałagan. W jednej wsi ludzie są wobec19


siebie życzliwi i łatwo organizują wzajemną pomoc, winnej są rozbici i wprost niezdolni do zorganizowaniawspólnych przedsięwzięć.4. Jednostki, uczestnicząc w kulturze ludowej itworząc ją mają poczucie swojskości i odrębności wstosunku do kultury elitarnej, kultury innych regionówi kultury ogólnej. Są świadomi oryginalności iodmienności używanego słownictwa i wymowy, melodii,poezji, opowiadań i baśni, ujmowania rzeczywistości imyślenia, wzorów międzyosobowych kontaktów, zwyczajów,obrzędów, wierzeń, mitów, bohaterów i świętych,budownictwa, narzędzi i systemów pracy, strojów,przedmiotów zdobniczych i codziennego użytku, przedmiotówkultu religijnego i pomników.Odmienność kultury ludowej w niedalekiej jeszczeprzeszłości zakreślała bardzo wyraźne granice. W niektórychregionach łatwo ją można dostrzec jeszcze idzisiaj, mimo że kultura ludowa straciła wiele ze swojejdawnej żywotności. Wchodząc na przykład do pierwszejlepszej łowickiej wioski z miejsca natrafiamy na tylkotutaj wyrabiane kolorowe wycinanki rozwieszone naścianach, wiszące u pułapu papierowe pająki, pasiastespódnice kobiet. Tych elementów nie spotykamy wsąsiadujących wioskach regionu sochaczewskiego. Takżebudynki gospodarcze są tu lepsze i kultura rolna nawyższym poziomie. Zabawy i uroczystości, szczególniekościelne, są tak wielobarwne i bogate w obrzędowość,że ściągają nawet mieszkańców Warszawy, szczególnieprocesja Bożego Ciała.2. Funkcje kultury ludowejMożna wymienić wiele funkcji kultury ludowej, alejako najważniejsze wydają się następujące:a. Funkcja zakorzeniania. Kultura ludowa ściślejest związana ze środowiskiem lokalnym. Wyraża jegoproblemy, utrwala jego wydarzenia i przeżycia ludzi wnim żyjących. Tworzy obraz przeszłości i wizje przyszłościlokalnego środowiska. Tym samym wszystkich,którzy ją tworzą i których ona kształtuje zakorzenia wśrodowisku ich zamieszkania, ze środowiska czyni „małąojczyznę", a ich samych lokalnymi patriotami. Wszystkow niej jest bliskie, drogie i ważne, mają poczucieodpowiedzialności za wszystko, co się w niej dzieje.Łatwo też jej nie porzucają.b. Funkcja stymulująca. kultura ludowa obejmujewszystkich mieszkańców danego środowiska i wszystkichwciąga w różne formy jej dalszego rozwoju lubprzynajmniej aktywnego w niej uczestniczenia. Nie matu profesjonalnych twórców kultury i biernych odbiorcówich wytworów - tak typowych dwóch kategoriiludzi w kulturze ogólnospołecznej - wszyscy są mniejbądź bardziej aktywni w tworzeniu nowych wytworówkultury lub w używaniu, już istniejących. Ci, którzyzajmują postawę pasywną, świadomie się wyłączają zkultury ludowej. W życiu społeczności lokalnej są nazywanidziwakami lub samotnikami.c. Funkcja różnicowania i dynamizowania kulturyogólnospołecznej. Kultura ludowa jest bardzo zróżnicowanaz tej chociażby racji, że każda społecznośćlokalna wiąże ją bardzo ściśle z własnymi warunkamigeograficznymi, z własną historią, rodzajem produkowanychw niej dóbr, wierzeniami religijnymi i normamietycznymi, jakie w niej dominują. Z drugiej jednakstrony kultura ludowa realizuje wartości ogólnospołeczne,i mimo że czyni to w swoisty sposób właściwydla każdego środowiska lokalnego, nie narusza jednościkultury ogólnospołecznej. Ta dwuaspektowość kulturyludowej sprawia, że czyni ona kulturę ogólnospołecznąbardziej ciekawą, interesującą, wielobarwną, a jednocześniewzmacnia jej wewnętrzny dynamizm. Osłabieniekultur regionalnych, zahamowanie rozwoju kultury ludowejjest jednocześnie osłabieniem kultury ogólnospołecznej.d. Funkcja selektywna. Kultura ludowa aktywnieuczestniczy w procesie dyfuzji kulturowej, tzn. w dużejmierze decyduje o tym, jakie elementy z innych kulturmogą być w naszą polską kulturę włączone i szybko„spolonizowane", a jakie należy odrzucić, ponieważ niepasują do „centrum kultury polnej", czyli naruszyćmogą polską tożsamość kulturową. Kultura ludowa wswojej ogromnej różnorodności, a jednocześnie całości,jest zatem swoistego rodzaju Jutrem. Przykładów na tomożemy tu przytoczyć bardzo wiele. W ostatnich latachta funkcja bardzo w Polsce osłabła, ponieważ kulturaludowa nie wykazuje twórczości dynamicznej, przybrałaraczej charakter muzealno-skansenowy. Skutek jest taki,że w zwyczajowość środowisk lokalnych i w zwyczajowośćrodzinną wdzierają się „na siłę" elementy kulturobcych. Kraje, które rozumieją tę ważną rolę kulturyludowej, chcąc przeciwstawić się zalewowi elementówz innych kultur, wzmacniają kulturę ludową w jejwydaniach lokalnych społeczności wiejskich i małomiasteczkowych.W świecie rozwoju mass mediów, któresą potężnym czynnikiem ujednolicania kultury, one sąpodstawą trwałości i rozwoju własnej tożsamości kulturowej.Przykładem są tu takie kraje jak Austria,niektóre landy Niemiec - przede wszystkim Bawaria,czy Bretania we Francji.3. Przyczyny kryzysu kultury ludoweja. Założenia ustrojowe. Ideolodzy Polskiej RzeczypospolitejLudowej uważali, że kultura ludowa jestkorelatem społeczeństwa stanowego. Stworzył ją stanchłopski wyraźnie oddzielony gorszą sytuacją prawnąi społeczną od stanu szlacheckiego, duchownego i mieszczańskiego.Zakładając budowę społeczeństwa bezklasowego,opartego na równości społecznej, dążonodo zrównania wszystkich także w dziedzinie kultury.Zakładano więc jedność kulturawą całego społeczeństwa.Kulturę ludową traktując jako relikt niesprawiedliwejprzeszłości społecznej, wstydliwie ją zaledwie wspominanoi wydobywaną z niej poszczególne elementy artystyczniecenne, rzec można „zdobnicze", zamykanoje w muzeach i skansenach, a także w różnych formachfolkloryzmu. Trzeba przyznać, że w Polskiej RzeczypospolitejLudowej powstało wiele muzeów kultury ludowej,pod egidą CEPELII kwitnął przemysł sztukiludowej. Dbano o zespoły pieśni i tańca ludowego.Dzięki tak wszechstronnej działalności nastawionej nakulturę ludową przechowało się jej wiele elementów.Zabrakło tylko jednego, a mianowicie - przekonania,że kultura ludowa może nadal być żywotna, że należy20


dbać o podłoże, na bazie którego ona trwa, że należywzmacniać mechanizmy jej rozwoju. W PRL zaistniałaparadoksalna sytuacja: z jednej strony rozbrzmiewałypieśni i melodie ludowe, wytupywano ludowe tańce,oczywiście w wykonaniu przeróżnych zespołów, z drugiejstrony w szybkim tempie zanikały regionalne gwaryi stroje, ka<strong>pl</strong>iczki przydrożne i style budownictwa, półwieku temu tak bardzo jeszcze liczne na polskiej ziemi.Mówienie gwarą stało się w Polsce sprawa wstydliwą,gdy tymczasem w Niemczech swoją gwarą mówiąkanclerze, w USA prezydenci. PRL głosząc ludowość,przygasił kulturę ludową. Pańskość, literackość, mieszczańskośćtak bardzo tępione ideologicznie, w kulturzedominowały. Być może dały tu o sobie znać kom<strong>pl</strong>eksytych, którzy byli oficjalnymi liderami tworzenia nowejkultury socjalistycznej.b. Bierność i brak poczucia wartości ludzi wsi.Przez całe stulecia kultura wsi rozwijała się pod wpływemkultury miasta i kultury dworskiej. Ludność wsiobydwie uważała za coś lepszego i je naśladowała, alejednocześnie miała poczucie swojej ważności, wartościi kulturowej odrębności. Dlatego też elementy z obydwukultur zapożyczała ostrożnie i stopniowo. Do swojegokulturowego dziedzictwa włączała je nie w czystejpostaci lecz modyfikując i dostosowując do życia wsi.Wiązała je z ziemią, wiejską przyrodą, z inwentarzem,pracą na roli i w gospodarstwie, z rozległymi kręgamipokrewieństwa, z religią.Ludzie wsi byli przywiązani do środowiska pochodzeniai życia. Niejednokrotnie je idealizowali i niewyobrażali sobie życia gdzie indziej. Byli patriotamiswojej wsi. Ona była ich życiem: żyli w niej i jątworzyli. Kiedy z niej emigrowali, często zabierali garśćziemi jako symbol trwałej więzi ze swoją „małą ojczyzną"— „ojcowizną". Rozwój społecznego komunikowania,wzrost ruchliwości społecznej i przestrzennej,rozwój instytucji kulturalnych osłabiły, a nawet załamałyową idealizację własnego środowiska i umiłowanie własnejkultury u ludzi wsi. Zaczęła się nasilać idealizacjawszystkiego, „co gdzie indziej", przede wszystkim tego,co miejskie, co zagraniczne. Nastąpiło silne dążenie dozrównania się z miastem. Życie miasta zostało uznaneza lepsze, a przede wszystkim za łatwiejsze i wygodniejsze,dające ludziom większe możliwości pracy irozwoju. Ludzie wsi szeroką rzeszą ruszyli ku miastu,a ci, którzy pozostali, otworzyli się na miasto.W świadomości ludzi wsi wystąpiło jeszcze jednoważne zjawisko: „utrata sensu przeszłości" i idealizacjanowoczesności. To, co nowe, zyskało ocenę lepszościw stosunku do tego, co dawne.Ludzie wsi wykazują mniejsze zainteresowanie tworzeniemwłasnej kultury lokalnej, bardziej zaś są zainteresowaniwłączaniem się w kulturę ogólnospołeczną,przede wszystkim w kulturę miasta. Przejmują też zniej wszystko, co tylko się da, często w sposób bezkrytycznyi powierzchowny, zarówno jej dobre, jak izłe cechy. Z wiejskich domów znika wiele urządzeń izwyczajów do niedawna tak bardzo dla nich typowych.Wcale nierzadko można je spotkać w miastach. Ale tupełnią inną rolę, najczęściej są elementem zdobniczym.Są odarte z bogatej treści symbolicznej i oddzieloneod swoich funkcji.Z załamaniem się poczucia wartości u ludzi wsiściśle wiąże się ich bierna postawa wobec kultury, abyć może nawet bierna postawa wobec życia. Donosząo tym między innymi badania przeprowadzone wśród753 osób w latach 1986-1987 przez Katedrę Socjologiiuniwersytetu w Toruniu. Młodzi mieszkańcy wsi pytanio to, co ich w życiu społecznym najbardziej niepokoi,najczęściej (61,4%) nie mieli nic do powiedzenia. Otojedna z wypowiedzi charakteryzująca tego typu postawę:„Ja się na tym nie znam, nie wiem, co powiedzieć.Nie chcę o tym mówić, bo. mnie to nic nie obchodzi(...). Zawsze żyłem spokojnie i robiłem swoje, to mniei tak nic nie rusza. (...) Co miało się stać, to się stało.Najgorsze już było. Teraz nas nic nie zaskoczy". 1Na ton tej wypowiedzi, być może, rzutują niecowypadki polityczne, jakie miały wówczas miejsce wPolsce, a które powstrzymywały respondentów od zbytotwartych wypowiedzi, ale wydaje się, że obrazuje onadość dobrze postawę znacznej części ludności wsi wstosunku do kultury, do swojego środowiska. Jest topostawa bierna, największy wróg kultury ludowej. Beztwórczego wysiłku ona się nie utrzyma, a tym bardziejnie ma szans na rozwój.c. Załamanie się stabilności wsi. Wskaźników tegozjawiska można wymienić wiele. A oto najbardziejdostrzegalne:a) po II wojnie światowej wraz z ideologią upaństwowieniawszelkich środków produkcji, w tym takżeziemi, zapanowała na wsi niepewność posiadaniaswojego gospodarstwa, niepewność rynku popytu ipodaży;b) na wsi pojawiły się nowe grupy społeczne i nowepodziały pracy. Dzisiaj tylko około 1/2 mieszkańcówwsi to „klasyczni" chłopi rolnicy, tzn. posiadającygospodarstwo rolne i wyłącznie z pracy na nimutrzymujący rodzinę. Obok nich pojawili się robotnicyrolni, pracownicy państwowych gospodarstwrolnych, wzrosła liczba pracowników administracji,szkolnictwa i oświaty, służby zdrowia, handlu ichłopów-robotników;c) zróżnicowanie mieszkańców wsi wprowadziło zmianęhierarchii społecznej, nową rytmikę pracy i wielenowych form życia. Niekoniecznie ten, kto ma największegospodarstwo rolne, jest dzisiaj najbogatszyi cieszy się wysokim autorytetem na wsi. Pojawiłysię bowiem inne wyznaczniki autorytetu i bogactwa;d) załamała się dawna przestrzeń klasycznej wsi, którejcentrum stanowiły kościół (jeżeli w niej był), sołectwo,szkoła (jeżeli była) lub remiza strażacka.Dzisiaj obok niej istnieją we wsi nowe centra życiapublicznego: dom kultury, sklepy, kiosk ruchu, kołogospodyń wiejskich, posterunek policji i tym podobneinstytucje;e) gospodarstwo nabrało cech produkcyjności, ziemiastraciła sakralny charakter;f) osłabły więzi rodzinne i sąsiedzkie.Zjawiska wyżej wymienione spowodowały, że życiewsi nie jest dzisiaj tak jednorodne jak dawniej. Stało21


się bardziej <strong>pl</strong>uralistyczne i zindywidualizowane, straciłocoś ze swojej wspólnotowości i stabilności. Corazwyraźniej dochodzi do głosu jednostka, w miejsce rodziny.Dla realizacji swoich celów jest ona gotowaporzucić gospodarstwo rolne i wieś.Załamała się dawna struktura społeczna wsi, na którejprzez całe wieki kształtowała się kultura ludowa, a niezdołała wykształtować się nowa, która byłaby jej oparciem.d. Niski poziom życia. Wbrew obiegowym opiniom,że wieś jest bogatsza od miasta, badania GłównegoUrzędu Statystycznego w 1982 roku ukazały, że przypadkiniedostatku — biorąc pod uwagę wysokość dochodu— występowały częściej w gospodarstwach domowychzwiązanych z rolnictwem niż w pracowniczych. Na wsiwyraźniej są też dostrzegalne kontrasty w poziomieżycia rodzin i bardziej jaskrawie rzucają się w oczyniż w mieście. Warunki mieszkaniowe ludności wiejskiejod lat są przeciętnie znacznie gorsze niż ludnościmieszkającej w miastach. 2Obecnie występuje w tymzakresie duże zróżnicowanie w zależności od regionu,a nawet w ramach tej samej wsi, ale generalnie sytuacjasię nie zmieniła. Według GUS przeciętne dochodynominalne w przeliczeniu na jedną osobę w gospodarstwachchłopskich w pierwszym półroczu 1991 rokubyły o prawie dwieście tysięcy mniejsze niż w gospodarstwachpracowniczych (733,9 tys. — 912,6 tys.). 3Dzisiaj sytuacja ta wygląda jeszcze gorzej.Ludzie wsi mimo rozwoju mechanizacji pracują nadalbardzo ciężko i mają mało wolnego czasu, to znaczyczasu, jaki po wykonaniu prac obowiązkowych pozostajedo własnej dyspozycji. Prawie połowa młodzieży wiejskiejwschodniego Mazowsza w wieku 18-25 lat miaław latach osiemdziesiątych tylko dwie godziny wolnedziennie. Około połowa tejże młodzieży skarżyła sięna przeciążenie obowiązkami i uważała to za podstawoweutrudnienie przyjemnego i kulturalnego spędzaniaczasu wolnego.Do raczej niskich warunków życia na wsi dołączasię także ogólnie niski poziom wykształcenia ludności.Nie był on wysoki i dawniej, ale różnica jest zasadnicza.Jeżeli w okresie międzywojennym wieś nie miała zbytwielu ludzi wykształconych, to nie brakowało jej jednosteknaturalnie zdolnych, utalentowanych. Nie mającwykształcenia byli ludźmi twórczymi. Dzisiaj niemalkażde zdolniejsze dziecko wędruje do szkół miejskichi najczęściej na wieś nie wraca. W taki sposób miastowydrenowało wieś z utalentowanych jednostek. Wprawdziesytuacja ta zaczyna się powoli zmieniać, corazwięcej ludzi młodych wykształconych, przesiębiorczychidzie na wieś, ale nie ma to większego znaczenia dlarozwoju kultury wsi. Idą na wieś, bo łatwiej o pracęlub mieszkanie, <strong>pl</strong>ac pod budowę domu, lepsze powietrzei więcej spokoju, bo są sfrustrowani miastem. Żyją nawsi, mówiąc dosadniej — żyją ze wsi, ale nie integrująsię z wiejską społecznością i nie tworzą jej kultury.Obecnie ludność wsi — żyjąca w trudnych warunkachbytowych, mająca niski poziom wykształcenia, ograbionaz ludzi twórczych, a w dodatku z dużym odsetkiemobcego elementu — nie jest w stanie tworzyć nowej22kultury. Żyje resztkami dawnej i ulega kulturze miejskiej,kulturze masowej.e. Niedowład infrastruktury życia kulturalnego.Aktywność kulturalna potrzebuje odpowiedniej infrastruktury.Tworzą ją <strong>pl</strong>acówki oświatowe, wychowawcze,nauki, życia religijnego, turystyki i rekreacji. Rozwijająsię one przede wszystkim w mieście, natomiastna wsi występuje ich regres. Oto kilka danych ilustrującychto zjawisko.Szkoła, poczynając od tak zwanej oddziałowej dośredniej, była na wsi twórczym ogniskiem kultury imiała duży wkład w ugruntowywanie i rozwój kulturyogólnej i lokalnej. Nauczyciel wprowadzał dzieci idorosłych w kulturę ogólną, inicjował wiele imprezkulturalnych, propagował czytelnictwo. Przy szkole byłaz reguły biblioteka dostępna dla wszystkich. Ambicjąkażdej wsi było posiadanie szkoły. Tendencję tę złamanowprowadzając tzw. szkoły zbiorcze. Wprawdzie przyświecałatemu wzniosła idea, a mianowicie: podniesieniepoziomu nauczania na szczeblu podstawowym polskiegoszkolnictwa, ale niestety jej nie zrealizowano. Po latachdoświadczeń jest dzisiaj wiadomo, że z tym poziomembywa bardzo różnie, a zlikwidowano wiele szkół, czylicentrów kultury na wsi. W roku 1970 na wsi byłojeszcze 22 tysiące szkół podstawowych dla niepracujących,w roku 1984 było ich o połowę mniej (11,3tys.). W roku 1982 funkcjonowało na wsi tylko 61gimnazjów, z których wyszło 925 absolwentów zeświadectwem dojrzałości; z nich 232 dostało się nastudia. 6Zmniejszyła się nie tylko liczba szkół, a więcognisk kultury wsi, ale także zmalała rola nauczycielijako twórców i przekazicieli kultury. Tylko niecałe 3%młodzieży wschodniego Mazowsza na pytanie, kto powiniengłównie zająć się organizacją życia kulturalnegona wsi, odpowiedziało, że nauczyciele. 7Po II wojnie światowej powołano do życia szeregnowych instytucji o charakterze kulturalnym, na przykładwiejskie domy kultury, kluby rolnika, StowarzyszenieTwórców Ludowych, Centralę Przemysłu Ludowego iArtystycznego. Ich sieć była jednak wciąż zbyt rzadka.Poza tym w <strong>pl</strong>acówkach tych brakowało ludzi. Niezawsze też były to osoby twórczo stymulujące środowiskolokalne dla działalności kulturalnej. Według statystykna jedną <strong>pl</strong>acówkę kultury w środowisku wiejskimw połowie lat osiemdziesiątych przypadało 0,6 pracownika.A <strong>pl</strong>acówka kultury bez odpowiedniego człowiekajest tylko lepiej lub gorzej wyposażonym pomieszczeniem.Z kolei, jeżeli w jakimś regionie była odpowiedniogęsta sieć instytucji kultury i odpowiednia liczba Judziw nich zatrudnionych, to według badań prowadzonychprzez uniwersytet w Toruniu nie realizowały one aspiracjii oczekiwań mieszkańców wsi, ale działały napodstawie idei przewodnich odrzucanych przez ludnośćwsi, a tym samym nie mogły kształtować kulturyludowej. Ich działalność rozwijała się z potrzebami imożliwościami środowiska lokalnego.Wieś obecna odczuwa brak odpowiednich ośrodków,w których można by tworzyć kulturę i przez któremożna by ją upowszechnić. Mieszkańcy wsi są tego


świadomi i odczuwają to jako społeczne upośledzenie.Na pytanie, co utrudnia przyjemne i kulturalne spędzanieczasu wolnego 67% badanej młodzieży wsi mazowieckiejodpowiedziało — brak klubu, świetlicy, pomieszczenia,a 1/5 narzekała na brak kół zainteresowań,ognisk muzycznych, spotkań z ciekawymi ludźmi.Tak było w latach osiemdziesiątych. Dzisiaj pod tymwzględem jest jeszcze gorzej.We wsiach, w których jest kościół, klasztor, ka<strong>pl</strong>ica,z reguły funkcjonują one także jako ogniska kultury.Ich działalność dotychczas miała charakter religijny inie obejmując całości życia wiejskiej społeczności nieodgrywała znaczącej roli w tworzeniu nowej kulturyludowej, natomiast była niezmiernie ważna dla podtrzymywaniadawnej kultury ludowej. Obecnie ośrodkikościelne poszerzają działalność kulturalną.f. Słabe zainteresowania kulturalne ludności wsi.Różnorodne badania dowodzą, że zainteresowania kulturalnewsi nie są rozwinięte. Stan ten trwa już odwielu lat. W 1979 roku, według danych GUS, ponadpołowa ludności wsi w wieku od 15 lat minimalnieuczestniczyła w życiu kulturalnym kraju. 70% nie przeczytałoani jednej książki w ciągu roku, 75% nie byłoani razu w kinie, 55% czyta gazety nieregularnie lubnie czyta ich wcale. Dane te pochodziły z deklaracjiosób zapytywanych na ten temat, a wiadomo, że wtego typu odpowiedziach respondenci przedstawiają naogół siebie lepiej aniżeli jest w rzeczywistości. 11Wedługbadań przeprowadzonych wśród młodzieży wschodniegoMazowsza tylko 1/5 czytała systematycznie książki, zświetlic, klubów, domów kultury w sposób stały korzystałoniecałe 12%, z bibliotek niespełna 16%.Według badań uniwersytetu w Toruniu ponad połowa(54,4%) młodzieży wiejskiej czyta książki. Największympowodzeniem cieszy się literatura sensacyjno-kryminalna(69,1%), przygodowa (68,5%) i piękna (54,9%), mniejszymliteratura dla dzieci i młodzieży (22,7%) orazfachowa (10,7%). 13Oczywiście są wyjątki od tej ogólnejoceny. Są środowiska wiejskie z bardzo dobrze prowadzonymidomami kultury. Działają w nich licznegrupy uprawiające różnorodną działalność kulturalną,funkcjonują na bieżąco zaopatrywane biblioteki. Naogół jednak ludność wsi w kulturze ogólnej uczestniczyprzede wszystkim przez radio i telewizję.Potrzeby kulturalne młodego pokolenia na wsi orientująsię przede wszystkim na szeroko rozumianą rozrywkę.Ponad połowa młodzieży wschodniego Mazowszachciałaby wykorzystać swój czas wolny na zabawętaneczną, dansing, kawiarnię, wieczorek taneczny, spotkaniatowarzyskie itp. Nieco więcej niż 1/3 wymieniławycieczkę krajoznawczo-turystyczną; mniej niż 1/3 oglądanietelewizji; co czwarty respondent wymienił uprawianiesportu, prawie co czwarty pójście do kościoła,częściej niż co piąty pójście do kina, rzadziej niż copiąty czytanie książki, uprawianie różnego rodzaju hobby(np. uczestnictwo w zespołach artystycznych, gra nainstrumentach muzycznych, fotografika itp.), pogłębianiewiedzy w określonej dziedzinie, prawie co ósmy działalnośćspołeczną. 14Wyniki różnych badań uprawniają do wyprowadzeniastwierdzenia, że większość ludności wsi, także młode pokolenie,raczej biernie uczestniczy w ogólnej kulturze krajui raczej biernie pragnie spędzać czas wolny. Nie ma rozbudzonychpotrzeb kulturalnych. Nie stymulują one do rozwijaniapoznania, twórczej wyobraźni i aspiracji w dziedziniekultury, nie pobudzają do własnej twórczości, co jestnieodzwone, by mogła tworzyć się kultura ludowa. Jestwięc ona mocno zubożała. Tym chyba między innymimożna tłumaczyć niski odsetek absolwentów pochodzeniachłopskiego (około 10%) wśród ogółu absolwentów liceówogólnokształcących i szkół wyższych.4. Szanse rozwoju czyli przejście odkultury ludowej do kultury lokalnejMimo występowania na wsi i w ogólnym życiu społecznymwielu czynników nie sprzyjających rozwojowi kulturyludowej ma ona szansę istnienia i rozwoju. Ale na pewnonie da się utrzymać jej dawnych treści i form, ponieważosłabiły się lub zupełnie załamały czynniki je tworzące ipodtrzymujące. Kulturę ludową trzeba tworzyć na nowo,na bazie nowych wartości, form i nowych mechanizmów.Należy jednak postawić sobie zasadnicze pytanie, kto możebyć dzisiaj twórcą tej kultury? Czy nadal lud, w dawnymrozumieniu tego pojęcia? Chyba nie. Przede wszystkimdlatego, że na dzisiejszej wsi nie ma już grupy ludności taklicznej i tak jednorodnej pod względem społecznym, wykonywanejpracy, poziomu życia, przekonań religijnych inorm etycznych jak dawniej. Wieś stała się środowiskiembardzo zróżnicowanym i jeżeli dzisiaj ma tworzyć własnąkulturę, to nie będzie już to wytwór jednej warstwy czy grupyspołecznej, lecz całej społeczności lokalnej, zróżnicowanejpod względem wykształcenia, wykonywanego zawodu,poglądów politycznych, przekonań religijnych inorm etycznych. Nie lud zatem, w dawnym rozumieniu tegopojęcia, będzie tu podłożem substancjalnym tworzeniatej kultury, lecz społeczność lokalna wsi, łącząca wszystkiegrupy społeczne. Tak rozumiana społeczność lokalna możetworzyć kulturę swoistą i odmienną nie w stosunku dokultury elitarnej, czy miejskiej, jaką była dawna kultura ludowa,lecz do kultury ogólnospołecznej. Owa swoistość iodmienność może wyrażać się przede wszystkim w stylużycia, ściśle związanym z przyrodą, podstawowym rodzajemprodukcji wykonywanej w danej społeczności lokalnej,z indywidualnymi uzdolnieniami mieszkańców i lokalnąnajszerzej rozumianą tradycją. Swoistość i odmiennośćdzisiejszej kultury lokalnej w stosunku do kulturyogólnospołecznej będzie tutaj efektem nie izolacji przestrzenneji wyalienowania zżycia ogólnospołecznego, leczefektem świadomego działania, by taką właśnie była. Taktworzoną i rozumianą kulturę trudno nazwać kulturą ludową,raczej kulturą lokalną społeczności wiejskiej.Kultura lokalna społeczności wiejskiej jest to zatemswoista całość kulturowa zawierająca elementy własnepowstałe na bazie wydarzeń i przeżyć mających miejscetylko w danej społeczności lokalnej oraz elementyzapożyczone, które bez zmian lub zmodyfikowane zostałyuznane za własne. Różni się ona od kulturyogólnospołecznej, choć zawiera jej elementy. Jest zróżnicowana,ale to zróżnicowanie nie wypływa z izolacjiprzestrzennej w stosunku do centrów kultury ogólnospo-23


łecznej, ani z wyizolowania się z niej, lecz przedewszystkim jest efektem świadomego tworzenia kulturywłasnej w powiązaniu z kulturą ogólnospołeczną, byją urozmaicić i wzbogacić swoją odmiennością.Konieczność rozwijania kultury ludowej w tym właśniekierunku podkreślały Wytyczne programowe politykikulturalnej z 1942 roku, opublikowane przez CentralneKierownictwo Ruchu Ludowego. „Gdy chodzi o kulturęludową - głosiły Wytyczne... - przedmiotem troski niemoże być jedynie zachowanie dorobku przeszłości, leczprzede wszystkim tworzenie własnego stylu życia, własnychsposobów zaspokajania aktualnych potrzeb. Kulturaludowa ma szczególną wartość dla kultury narodowej,bo wyrasta z rodzinnego pnia, jest tworem człowiekazrośniętego z ziemią, żyjącego pełnią życia w naturalnymśrodowisku przyrody, nie dotkniętego zgubnymi wpływaminadmiernego zróżniczkowania warunków i pracyzawodowej. Możliwie najpełniejsze wyzyskanie dorobkukultury ludowej w rozwoju kultury ogólnonarodowejwinno być przedmiotem świadomych i usilnych starań".15Ważne są okoliczności, w jakich słowa te zostałyskierowane do społeczeństwa polskiego. To czas IIwojny światowej, czas terroru okupacyjnego i biedy.W takich to warunkach nie zapomniano o kulturze. Bokultura to nie warunki, lecz to, co dzieje się w ludziachi co z ich wnętrza wypływa.Wielu środowiskom wiejskim udaje się ożywić usiebie działalność kulturalną i kształtuje się w nichnowa kultura lokalna. Wieś jest nadal podmiotem jejtworzenia i ma duże własne możliwości. Ponad 70%młodzieży wiejskiej wschodniego Mazowsza wyraziłoopinię, że kulturalnie można żyć nie tylko w mieście,ale i na wsi. 16 Taka postawa stwarza nadzieję, iżdzisiejsza wieś własnymi siłami stworzy kulturę lokalną.Zależy to jeszcze od wielu czynników, spośród którychnajważniejsze wydają się następujące:a. Odpowiedni stopień integracji ludności. UmbertoEco definiując kulturę jako „system znaków służącychmiędzyosobowej komunikacji" 17podkreśla, że chcąc jątworzyć ludzie muszą być z sobą zintegrowani. Kulturapowstaje tylko w grupie, tylko grupa ją przekazuje irozwija. Kto zatem chce tworzyć kulturę lokalną dzisiejszejwsi, musi budować i rozwijać więzi międzyludzkie,formować grupy, tworzyć zespoły współdziałania.Wieś wymaga ponownego zintegrowania, a osiągasię je przez podejmowanie wspólnych zadań, organizowanieróżnych form samopomocy, zespołów, grup, ogniskkulturotwórczych.b. Poczucie wartości i odrębności. Poczucie wartościi ważności, świadomość odmienności warunkówżycia i umiłowanie własnego środowiska trzeba kształtowaćniejako na nowo. Bez tego nie może być mowyo własnej kulturze lokalnej. Ludność wsi wtedy będzieją tworzyć, kiedy nie będzie chciała upodobnić się domiasta, a tym bardziej do Amerykanów, czy Niemców,kiedy będzie czuła własną odrębność, ale bez separacjii izolacji. Poczucie odrębności oparte na świadomościswojej wartości, a nie lęku, jest tu bardzo potrzebne.c. Infrastruktura społeczno-kulturalna. Tworzą jąodpowiednie instytucje, budynki, lokale wyposażone wnowoczesne urządzenia, pomniki wydarzeń i bohaterów.Jedne z tych elementów są ogniskami kultury, gdziesię ją tworzy, przeżywa, utrwala; inne punktami odniesienia,wizualnymi znakami, które wyznaczają przestrzeńkultury lokalnej. Takimi punktami odniesienia są kościoły,ka<strong>pl</strong>iczki, krzyże, pomniki, budynki o centralnymznaczeniu, miejsca spotkań, kultu. Są one nieodzowne.Społeczność lokalna musi je mieć, stare winna pielęgnowaći wznosić nowe. Między innymi takimi pomnikamisą tablice osób danej społeczności lokalnej, którezginęły w obronie ojczyzny - tej małej i tej dużej.Takie tablice z nazwiskami wszystkich zabitych, zamordowanych,zaginionych w czasie I i II wojny światowejwystawili mieszkańcy każdej społeczności lokalnejw Austrii i Bawarii, najczęściej przy kościołach. Czynie warto byłoby i u nas, póki czas, póki pamięta sięnazwisku, takich tablic wystawić. To znak pamięci onaszych przodkach i wyraz wdzięczności za to, że wobronie naszej tożsamości etniczno-kulturowej oddaliżycie. Jeżeli tego nie uczynimy, obcokrajowiec zwiedzającza 20 lat nasz kraj i Niemcy lub Austrię wyniesieprzekonanie, że to nie my, lecz oni zostali najbardziejpokrzywdzeni przez II wojnę światową.d. Ludzki potencjał. Ludzki potencjał w tworzeniukultury lokalnej stanowią wszyscy mieszkańcy wsi. Jeston tym bardziej twórczy, im bardziej ma rozbudzonepotrzeby kulturalne. Najważniejszą rolę odgrywają tuanimatorzy kultury, lokalni twórcy, zespoły artystyczne,działacze społeczno-kulturalni.e. Znajomość i umiłowanie tego co swoje i bliskie.W kształceniu dzieci i młodzieży oraz w dokształcaniudorosłych winna być realizowana dewiza ZygmuntaGlogera: „Obce znać, rzeczą dobrą jest, swoje obowiązek".Znajomość ta obejmuje wszystkie wytwory dawnejkultury ludowej, ale tak przedstawione, aby one stymulowałydo tworzenia nowej kultury lokalnej. Cel tenosiągnie się tylko wówczas, jeżeli wraz z poszerzeniemznajomości krajobrazu lokalnego, bogactw naturalnych,obiektów sakralnych i świeckich, zwyczajów, melodiii wierszy, opowiadań i baśni, będzie rozbudzało sięich umiłowane. Społeczności lokalne winne temu poświęcącwięcej miejsca w szkolnym nauczaniu, winneorganizować jak najwięcej spotkań otwartych z lokalnymiautorytetami w tych dziedzinach.***Wyżej wymienione czynniki rozwoju kultury lokalnejwsi działają łącznie i wzajemnie się dopełniają. Zależnośćrozwoju kultury lokalnej od nich jest prosta: imwyższy i bardziej organiczny stopień integracji społecznościwsi; im liczebniejsze, bardziej różnorodne, bardziejwolne od czynników politycznych, lepiej wyposażoneinstytucje i <strong>pl</strong>acówki społeczno-kulturalne; imwięcej działaczy kultury i im lepiej są oni przygotowanido pracy z zespołami ludzkimi i im bardziej traktujątę pracę jako powołam* - tym większe są szanserozwoju i żywotności kultury lokalnej.Kultura wymaga mecenatu. W tworzeniu nowej kulturylokalnej wsi, dużą rolę odegrać mogą samrządylokalne, rady parafialne i różnego rodzaju ogniska kulturotwórcze.Ale bardzo też potrzebne są stymulacyjne24


działania i dotacje pieniężne z zewnątrz - z województwa,Ministerstwa Kultury i Sztuki, Edukacji Narodowej.Ten mecenat ma ważną funkcję: łączy on ludowąkulturę lokalnych środowisk z kulturą ogólnospołeczną.Żadnych instytucji kulturotwórczych obecnie istniejącychnie powinno się znosić, a więc ani domówkultury, ani kół gospodyń wiejskich, lecz je przekształcaći doskonalić. Natomiast jak najwięcej tworzyć nowychognisk kulturotwórczych. Bez nich nie rozwinie siękultura. W każdej społeczności lokalnej musi być ichkilka, a więc biblioteka z czytelnią, miejsce spotkań,zespoły teatralne i śpiewacze, zespoły sportu i gimanstyki,kółka samokształceniowe w różnych dziedzinachżycia, orkiestra, kółka dawnego rzemiosła we wsi itp.Podstawowym warunkiem rozwoju kultury lokalnejjest to, by możliwości jej tworzenia dostrzegło samośrodowisko, szczególnie jego elity. Jest to wprost konieczne,bowiem w ostatnim czasie osłabł mecenatrządu wobec kultury, musi więc wzrosnąć mecenatsamorządu. „Sami sobie" - hasło ruchu ludowego wokresie międzywojennym - staje się bardzo aktualne,jak nigdy dotychczas po TI wojnie światowej. Nieodgórne dyrygowanie kulturą wsi, lecz wyrastanie jejz rodzimego podłoża jest jednocześnie zadaniem i szansąkształtowania się ludowej kultury wsi współczesnej.PRZYPISYK. Szafraniec, Wydarzenia i zmiany społeczne w świadomościi doświadczeniu życiowym młodego pokolenia wsilat osiemdziesiątych. [w:j, Młodzież wiejska wobec zmianspołecznych i zagrożeń cywilizacyjnych. Red. A. Kaleta.Toruń 1989, s. 38G. Smulka, Życie za 5 tysięcy, „Życie Gospodarcze" 1983nr 23; M. Ignar, Warunki życia ludności wiejskiej, „WieśWspółczesna" 1986 nr 2GUS. Statystyka Polski, „Rzeczpospolita" nr 11 z 28 X1991.S. Pajka, O uczestnictwie młodzieży wiejskiej w kulturze,„Wieś Współczesna" 1986 nr 2, s. 136-137.5Ignar, op. cit, s. 83.M. Szymański, O dalszy rozwój liceów ogólnokształcącychna wsi, „Problemy Oświaty Wsi" 1985 nr 1, s. 3-9.Pajka, op. cit, s. 137.W. Mazurkiewicz, Funkcje inteligencji w aktywizacji kulturalnejwsi, „Studia Socjologiczne" 1985 nr 2, s. 205.A. Kaleta, Młodzież wiejska wobec zmian społecznych izagrożeń cywilizacyjnych — próba postawienia problemu,[w:] Młodzież wiejska..., s. 13.Pajka, op. cit., s. 1371L. Zienkowski, Wybrane zagadnienia przemian społecznychlat siedemdziesiątych, [w:] Wybrane zagadnienia statystykispołecznej. Z prac Zakładu Badań Statystyczno-EkonomicznychGUS, Warszawa 1983, s. 38.1 2Pajka, op. cit, s. 138-9.1A. Kaleta, Aktywność kulturalna młodzieży wiejskiej, [w:]Młodzież wiejska..., s. 114—116.4Pajka, op. cit, s. 137.J. Jastrzębski, Wokół kultury i literatury ludowej 1939-1948,Warszawa 1979, s. 26-28. Cytuję za J. Burszta, Chłopskieźródła kultury, Warszawa 1985, s. 290.16J. Burszta, j.w.1 7U. Eco, Pejzaż semwtyczny, Warszawa 1972, s. 29.MICHALINABORODEJW pogoniKiedy ranne wstają zorzeDzień się budzi tajemniczy,Próżno się frasujesz może,Nie spełnione dumki liczysz,Nie uchwycisz słonka wschodu,Co wyłania się zza góry,Które kruszy tafle loduI rozprasza mrok ponury.Próżnią złudy upojonyDokąd pędzisz mimochodem?Ani się spostrzeżesz nawet,Kiedy słonko nad zachodem.Ani się spodziejesz bowiem,Kiedy ciemna noc zapadnie,Nie widziałeś — nie słyszałeś,Jak na świecie było ładnie!AllelujaZaszumiały sine wody,popłynęły lody,bujnym, kwieciem się odziałysady i ogrody.Przyszła do nas wiosna hoża,śliczna jako zorza,rozweselił się świat całyod gór aż do morza.Płynie wiosna u strumyka,trzyma kwiaty w dłoni,rozwichrzone bujne włosy,wianuszek u skroni.Płynie wiosna nad polami,wzniosła rączki białe,sieje radość wszystkim ludziomi starym, i małym.Idzie lasem, borem idziesłodko uśmiechnięta,błogosławi wszystkiej ziemi,ptaszkom i zwierzętom.A skłoniwszy się ku słońcu,stanie i zagada:Pozdrowiona bądź światłości— echo odpowiada.Pozdrowiony bądź na wieki,który jesteś zgoła,Ciebie chwalą góry, rzeki— echo w dali woła.I ozwało się wokołosłodkje ptasząt granie,chór aniołów zawtórowałcudowne śpiewanie.Glorią wzbił się hejnał w niebo,święty, niebywały,na cześć życia, na cześć Stwórcy,boski hymn wspaniały.A czas tajał w swym milczeniu,bór szumiał i knieje,tajnią życia zadumanyWiary i Nadziei.25


JÓZEF STYKMonografie lokalneW dziejach polskiej socjologii wsimetoda monograficznych badań terenowychwywodzi się ze szkoły FranciszkaBujaka. W latach 1901-1915opracował on i opublikował drukiemszereg wielotematycznych monografiiróżnych miejscowości Zachodniej Galicji.Z naszego punktu widzenia najwaneprocedury i techniki badawcze.Widać to wyraźnie już w studium J.Turowskiego dotyczącycm Nasutowa,powstałym wkrótce po wojnie. 4Autor dokonał tu analizy przeobrażeńspołecznych wsi na olbrzymiej, bliskopółtorawiekowej przestrzeni czasowej,pod kątem dominującej determinanty- bliskości miasta. W niewielujednak punktach ta monografia jestzbieżna z modelem Bujakowskim;osią organizującą są przeobrażeniaspołeczne.Znaczna liczba wiejskich badańmonograficznych pierwszych lat po-Wieśw perspektywiesocjologiiważniejsze dotyczą Maszkienic iŻmiącej (dwukrotna, w odstępie ok.dziesięcioletnim). Dały one początekmonografistyce zwanej Bujakowską,która bujnie rozwinęła się zwłaszcza wokresie międzywojennym. Charakteryzowałasię wszechstronną analiząbadanej społeczności lokalnej, odhistorii począwszy, poprzez uwarunkowaniageograficzne, system kulturowyi gospodarczy, na stosunkachspołecznych i gospodarczych skończywszy.Jako nadmiernie politematycznai „wszystkoistyczna" metoda tazostała gruntownie skrytykowana wlatach pięćdziesiątych. Uległa ewolucjiw dwóch kierunkach: monografiijednotematycznych poszczególnychspołeczności lokalnych, ich grup lubregionów oraz monografii wielotematycznychwybranych miejscowości.Już pod koniec okresu międzywojennegopojawiły się w literaturze socjologicznejodmienne podejścia wstosunku do monografii lokalnych.Należy tu przede wszystkim wymienićstudium K. Dudy-Dziewierz oraz —częściowo tylko publikowane - badaniaK. Zawistowicz-Adamskiej nadZaborowem. Do tych ostatnich badańnawiązała po 35 latach M. Wieruszewska-Adamczyk.326Okres powojenny przyniósł znaczneudoskonalenia metody monograficznej.Zmianie uległy nie tylko zasadydoboru społeczności lokalnych, leczrównież zakres tematyczny oraz stosowojennychdotyczy zasiedlaniaziem odzyskanych oraz procesówadaptacyjnych i integracyjnych.Problematyka ta zresztą przewijasię w literaturze socjologicznej ostatnichdziesięcioleci (m.in. A. Kwilecki,W. Jacher).Oczywiście, odrębny nurt stanowiąmonogra fie socjologiczne miast i miasteczek(np. Z. Iwanicki, A. Kłoskowska,W. Misiak, S. Nowakowski, J.Ziółkowski, Z. A. Żochowski i in.).Do najlepszych tradycji monografistykiwiejskiej nawiązał Z. A. Wierzbicki,przeprowadzając w 50 lat podrugiej monografii F. Bujaka ponownebadania w Żmiącej. Pozwoliło muto prześledzić przeobrażenia społecznew określonej miejscowości, jakiezaszły w trzech różnych epokach historycznych.Skutkiem ubocznymokazało się studium nad religijnościąludową.Znaczna część polskiej socjologiiwsi ostatniego ćwierćwiecza koncentrujesię wokół trzech teorii: industrializacji,urbanizacji (uwzględniającejrównież ruchy migracyjne) oraz modernizacji.Wiele studiów szczegółowychbyło prowadzonych z pomocąmetody monograficznej. Do najwcześniejszychnależą: K. Dobrowolskiego7 , D. Gałaja 8 , J. Turowskiego 9 ,A. Kutrzeby-Pojnarowej 10 , A. Olszewskiej1 1 i W. Kwaśniewicza. 12 Należytu również wymienić szereg kom<strong>pl</strong>eksowychbadań prowadzonych w rejonachointensywnej industrializacji, inspirowanychlub koordynowanychprzez Komitet Badania RejonówUprzemysłowionych (płockie, bełchatowskie,konińskie, puławskie, lubińsko-głogowskiei in.).Z monografii jednotematycznych owęższym zasięgu tematycznym nauwagę zasługują prace poświęcone rodziniechłopskiej i kobiecie wiejskiej.Najwcześniej tą problematyką zajęłasię D. Markowska 1 3 , a następnie B.Tryfan 14 , L. Kocik 1 5 , S. Kawula 1 6 , B.Wawrzyniak 1 7i in. Ostatnio ten kierunekbadań wzbogacił się o ujęcia syntetyczne.W bezpośrednim związku z omówionymwyżej nurtem monografistykibadawczejwiejskiej znajdują się badania poświęconeproblematyce edukacyjnej i socjalizacyjnej,a niektóre z nich nie dadząsię oddzielić (np. S. Kawuli, Z.Kwiecińskiego i in.). Należy tu przedewszystkim wymienić opracowania W.Wincławskiego.Wiele prac, w tym również w kategoriimonografii lokalnych, poświęconoproblematyce świadomości zawodowej,procesowi profesjonalizacjizawodu rolnika i aspiracjom zawodowym.Do najwcześniejszych należąprace B. Gałęskiego 19i E. Jagiełło-Łysiowej2 0oraz F. Kolbusza.Wiejska monografistyka lokalnaszeroko rozwinęła się w socjologii religii.Z publikowanych drukiem naszczególną uwagę zasługują prace E.Ciupaka 22 , K. Adamus-Darczewskiej2 3 , J. Mariańskiego 24 , W. Paw-Iuczuka i W. Piwowarskiego. 26 Warchiwach KUL, ATK PAT i papieskichfakultetów teologicznych zgromadzonoliczne dy<strong>pl</strong>omowe pracemonograficzne, których katalogi są wprzygotowaniu do druku.Nieco odrębną grupę stanowią monografiepoświęcone spółdzielczościwiejskiej, gdzie na uwagę zasługująstudia F. W. Mleczki 2 7 , spółdzielczościprodukcyjnej (najczęściej zajęła siętą problematyką L. M. Szwengrub 2 8 )oraz lokalnym społecznościom państwowychgospodarstw rolnych (Z. iZ. Piotrowscy i M. Ingar 3 0 ).PrzypisyWieś małopolska a emigracja amerykańska.Studium wsi Babica powiaturzeszowskiego, Warszawa - Poznań1938.


342567281013141516172 02 1852Szerzej pisze o tym M. Wieruszewska(zob. przyp. 3).Przemiany społeczności wiejskiej. Zaborówpo 35 latach, Warszawa 1978;Społeczność wiejska Zaborowa wprocesie przemian, Warszawa 1980.Zmiany społeczne wsi a miasto. Napodstawie socjografii wsi Nasutów wokresie od r. 1800 do 1946, Lublin1949.Żmiąca w pół wieku później, Wrocław1965.Tenże, Tradycyjna religijność wiejska.(Badania monograficzne we wsi Zacisze),„Roczniki Socjologii Wsi" T.8: 1968, s. 189-213.Studia nad życiem społecznym i kulturą,Wrocław 1966.Aktywność społeczno-gospodarcza2 42 62 7Kultura religijna wsi, Warszawa 1961i prace następne.Kościół polskokatolicku Społeczneuwarunkowania jego powstania idziałalności na wsi, Warszawa 1967.Kościół w społeczeństwie przemysłowym,Warszawa 1983.Światopogląd jednostki w warunkachrozpadu społeczności tradycyjnej,Warszawa 1972.Praktyki religijne w diecezji warmińskiej.Studium socjograficzne, Warszawa1969; Religijność wiejska wwarunkach urbanizacji. Studium socjologiczne,Warszawa 1971.Spółdzielczość w społeczności wiejskiej.Studium socjologiczne na przykładziewsi Łysa Góra, powiat brzeskiWarszawa 1971.chłopów. Studium szczegółowe na Religia jako czynnik więzi grupowej.przykładzie wsi Bocheń, powiatu łowickiego,Warszawa 1961.jewództwie olsztyńskim, „RocznikiZ badań nad grupą filiponów w wo­Przemiany wsi pod wpływem zakładu Socjologii Wsi" t. 8: 1968, s. 153-przemysłowego. Studium rejonu Milejowa,Warszawa, 1964.Życie w osiedlu PGR, Koszalin 1971.170.2 9Tradycyjna społeczność wiejska w 3 0Pracownicy państwowych gospodarstwrolnych, Warszawa 1974.procesie przemian współczesnych.Studium rolników powiatu krakowskiego,9Wrocław 1968.11Wieś uprzemysłowiona. Studium społecznościMetoda dokumentówlokalnej w powiecie opol­skim, Wrocław 1969.osobistych12Wiejska społeczność rzemieślnicza wprocesie przemian. Studium socjologicznewsi Świątniki Górne powiatu również metodą dokumentów osobis­Metoda autobiograficzna, zwanakrakowskiego (1850-1960), Wrocław1970.Pierwsza jej praca: Rodzina w społecznościwiejskiej. Studium wsi podkrakowskiej,Wrocław 1964.Pierwsza jej praca: Pozycja społecznatych, stała się dla W. I. Thomasa i F.Znanieckiego punktem wyjścia do budowywspółczesnego etapu rozwojusocjologii jako nauki już nie tylko teoretycznej,lecz również empirycznej.Doskonale nadała się do analizy jakościowej,niezbędnej w socjologii rozu­kobiety wiejskiej. Studium badawczena przykładzie rejonu płockiego, Warszawa1968.miejącej, której podstawowym składnikiemstał się współczynnik humanistyczny.Przeobrażenia funkcji współczesnejrodziny wiejskiej, Warszawa 1976;Z powodzeniem była stosowana,Rodzina chłopska w procesie modernizowaniasię wsi, Kraków 1987. obok lub zamiast metody monograficznej,w pracach Instytutu Gospodar­Rodzina wiejska. Opieka — kultura —wychowanie, Warszawa 1982. Z badańnad młodzieżą wiejską, z. 28.Kobieta wiejska, Warszawa 1980.stwa Społecznego L. Krzywickiego 2oraz Instytutu Socjologicznego, w ramachktórego F. Znaniecki zorganizowałPrzemiany środowiska wychowawczegopo raz pierwszy w Polsce konkurswsi peryferyjnej. Studium wioski na życiorysy, traktowany jako metodaCiche Górne powiatu nowotarskiego, zbierania źródeł socjologicznych. DoWrocław 1971; Przemiany środowiskawychowawczego wsi w rejonierozważań teoretycznych nad autobiografiąjako metoda badań socjologicznychZnaniecki wracał wielokrotnie. 4uprzemysłowionym, Warszawa 1973.Chłopi i zawód rolnika, Warszawa1963.Metodę tę na gruncie polskiej socjologiiwsi znakomicie rozwinął uczeńZawód rolnika w świadomości społecznejdwóch pokoleń wsi, Warszawa F. Znanieckiego - J. Chałasiński. W1969.1937 r. zorganizował on konkurs naF. Kolbusz, S. Moskal, Młodzież wiejskawłasne życiorysy młodzieży wiejskiej.o swojej sytuacjiWarszawa 1972.i dążeniach,W ten sposób zgromadził 1544biografie, które stały się podstawą dlanajlepszej z tego okresu publikacji zzakresu socjologii wsi, do którejprzedmowę napisał sam F. Znaniecki.Podobnie jak Chłop polski dlapoprzedniego okresu, tak Młode pokoleniechłopów stało się po upływie półwieku niezastąpionym źródłem do poznaniarzeczywistości społecznej wsiówczesnej, posiadając walory źródła.Tą samą metodą — konkursowegozbierania autobiografii chłopskich —posłużył się J. Chałasiński w okresiepowojennym. W 1962 r. ogłosił onkonkurs pod nazwą „Młode pokoleniewsi Polski Ludowej", na który nadesłanook. 5,5 tys. prac. Najlepsze znich, w krytycznym wyborze i kilkuosobowymopracowaniu, ukazały siędrukiem jako wielotomowa kolekcjachłopskiego dokumentu współczesności.6Dzięki Znanieckiemu i Chałasińskiemuoraz ich umiejętnemu zastosowaniumetody autobiograficznej, dysponujemyzatem danymi empirycznymi,pochodzącymi wprost od chłopów,dotyczącymi życia społecznegowsi i jego przeobrażeń na przestrzeni3-4 pokoleń.Chałasiński, podobnie jak Znaniecki,nie tylko posługiwał się w analizieempirycznej metodą dokumentówosobistych, lecz również prowadziłnad nią studia metodologiczne i teoretyczne,oraz przygotowywał do jej stosowaniaswoich uczniów. Współcześnienajczęściej tą metodą posługująsięB. Gołębiowski i F. Jakubczak.Dotychczas zorganizowano w Polsceponad 1100 konkursów na pamiętniki°, z których ponad 100 uwieńczonopublikacjami książkowymi. 11Większośćz nich dotyczyła środowiskwiejskich. Dzięki działalności CentrumPamiętnikarstwa Polskiego(1971) i wychodzącemu przez kilkanaścielat kwartalnikowi „PamiętnikarstwoPolskie" nauka polska posiadanieprzebrane, autentyczne źródła,dostępne badaczom, których już samezestawienia bibliograficzne wypełniacałe tomy. 12Ta olbrzymia literatura została dotychczasopracowana tylko w niewielkimstopniu. Większość studiów analitycznychdotyczy kolekcji publikowanychdrukiem, lub obejmuje <strong>pl</strong>on konkretnegokonkursu. Do kolekcjiwcześniejszych sięgają coraz częściejhistorycy. Wielu badaczy zniechęcająnie tylko rozmiary materiału i jego -w27


Figura przydrożna (fundowana w 1910 r.) we wsi Smoryń, woj. Chrystus Frasobliwy, figurka z gliny wykonana w 1973 r. przezzamojskieTeofila Gajewskiego z Urzędowa, woj. lubelskie.Fot A. Gaudawiększości - rękopiśmienna forma,lecz również ciągle żywy spór międzyzwolennikami metod jakościowych iilościowych.Polskie pamiętnikarstwo inspirowane,w tym głównie chłopskie, pozwoliłona opracowanie i wydoskonalenietejzasady badań socjologicznyw skali światowej. Konkursy pamiętnikarskiestały się jedną ze specyficznychcech socjologii polskiej.Obok chłopskiego pamiętnikarstwainspirowanego istnieje od ok. stulecianurt pamiętnikarstwa spontanicznego(np. F. Magryś, S. Sikoń, T. Skorupka,J. Stryczek, W. Witos i in.), który wiejskąrzeczywistość społeczną ujmuje wszerszej perspektywie. Nurty te uzupełniająsię wzajemnie.Wpolskiej socjologii wsi dokumentyautobiograficzne są analizowanegłównie w kategoriach jakościowych,kładących nacisk na zawartość treściową.Tym niemniej z powodzeniemstosuje się również analizę ilościową,której prekursorem w odniesieniu domateriału typu pamiętnikarskiego byłW. Grabski. Analizę statystyczną zpowodzeniemstosują B. Gołębiowski iZ. Grzelak. Większość autorów pracującychnad pamiętnikami łączy analizętreści z metodami kwantytatywnymi.Niektórzy (np. E. Jagiełło-Łysiowa, B.Weber) konfrontują materiał pamiętnikarskiz monograficznymi badaniamiterenowymi.Praca socjologa posługującego sięautobiograficznym materiałem zastanym(spontanicznym bądź inspirowanym)przypomina w znacznym stopniupracę historyka. Niezależnie odwewnętrznej analizy treści istotne znaczeniema tu zewnętrzna krytyka erudycyjnaoraz dogłębna znajomośćwiejskiej problematyki społecznej wbadanym okresie.PrzypisyThe Polish Peasant in Europe and1America, Boston 1918-1920.Pamiętniki chłopów, t. 1—2, Warszawa1936.W 1912 r. wpłynęło 149 pamiętników,3wśród nich Życiorys własny robotnika,autorstwa Jakuba Wojciechowskiego.M.in. w Przedmowie do: W. Berkan,Życiorys własny, Poznań 1924.Młode pokolenie chłopów, t. 1—4,5Warszawa 1938. Przedmowa F. Znanieckiego,t. 1, s. XVI-XVII.Młode pokolenie wsi Polski Ludowej,t. 1-9, Warszawa 1964-1980.7 Szerzej piszę o tym w pracy pt.Ewolucja chłopskiego systemu wartościAnaliza historyczno-socjologiczna,Lublin 1988.89Wraz z Z. Grzelakiem, E. Jagiełło-Łysiową i F. Jakubczakiem współpracowałz J. Chałasińskim nad Młodympokoleniem wsi Polski Ludowej.Tam liczne jego studia.Poza wieloma artykułami zamieszczonymitamże, napisał szereg studiówteoretycznych o omawianej metodzie,m.in.: Dokumenty pamiętnikarskiejako materiał źródłowy dlasocjologii wsi w Polsce, „RocznikiSocjologii Wsi" T. 9: 1969, s. 199-206; Metoda dokumentów pamiętnikarskichw badaniach społecznychIGS, „Studia Socjologiczne" 1964 nr4, s. 119—137; O dokumentach pamiętnikarskichjako materialeźródłowym dla socjologii, „PrzeglądSocjologiczny" T. 17/2; 1963.1 0Pamiętniki Polaków 1918-1978, t.1-3. Wybór i oprac. B. Gołębiowski,M. Grad, F. Jakubczak, Warszawa1982-1983. W t. 3: Bibliografia pamiętnikówpolskich wydanych 1918-1978 (s. 524-557); Wykaz konkursówna pamiętniki w Polsce w latach1921-1979 (s. 558-630).F. Jakubczak, O rozwoju pamiętnikarstwachłopskiego i metodzie dokumentówpamiętnikarskich [w:] Młodepokolenie wsi Polski Ludowej, t.8, Warszawa 1972, s. 565.12Zestawienie do 1970 r. zawiera praca:S. Adamczyk, S. Dyksiński, F. Jakubczak,Pół wieku pamiętnikarstwa,Warszawa 1971.Problematyka pokoleńProblematykę zróżnicowań międzygeneracyjnychw życiu społecznymwsi okresu międzywojennegogruntownie opracował J. Chałasiński.1Jego publikacja stanowiła równocześniepoczątek podejścia generacyjnegow polskiej socjologii wsi.Kontynuacją—już w innej epoce —byłoMłode pokolenie wsi Polski Ludowej.Najwięcej badań i analiz poświęconoproblematyce młodzieży w całejjej złożoności, można tu wyodrębnićkilka nurtów. Najwcześniej zostałpodjęty, przez Chałasińskiego, problemwpływu młodzieży na przeobrażeniaspołeczne wsi oraz proces jejwchodzenia w orbitę wartości uniwersalnychi kultury elitarnej. Problematykamłodzieży wiejskiej często jestbadana pod kątem jej aspiracji życio-28


wych i zawodowych 2 , stosunku doziemi i zawodu rolnika (w tym równieżporównania z pokoleniem dorosłym3 ) oraz <strong>pl</strong>anów życiowych. 4Niekiedyprowadzi się badania nad miejscemi rolą młodzieży w życiu społecznymi kulturowym wsi. Kolejnynurt w ramach socjologicznych zainteresowańmłodzieżą wiejską dotyczyproblematyki socjalizacyjnej i edukacyjnej.Można tutaj wyróżnić praceanalizujące przeobrażenia funkcji wychowawczejrodziny wiejskiej i grupylokalnej 6 , pozycję społeczną i rolędziecka w rodzinie 7 , miejsce wykształceniaw systemie wartości itp.Niejako na pograniczu problematykigeneralni młodzieży wiejskiej znajdująsię badania nad prestiżem społecznymnauczyciela oraz jego miejscemw systemie społecznym wsi. Niesposób jednak dokonać tu delimitacjimiędzy socjologią wsi i rolnictwa asocjologią zawodów, czy wychowania,podobnie jak w odniesieniu domłodych dwuzawodowców, czy młodzieżypochodzenia wiejskiego lubchłopskiego, kształcącej się w szkołachponadpodstawowych i wyższych.11Większość piśmiennictwa odnosisię do średniej generacji wsi. Jednaktylko nieliczne pozycje formułują toex<strong>pl</strong>icite, głównie w kategoriach grupyquasi-kontrolnej lub odniesieniaporównawczego w stosunku do pokoleniamłodego lub ludzi starych. Niektórewęzłowe problemy socjologiiwsi odnoszą się przede wszystkim dogeneracji średniej (np. praca zawodowa,rodzina i jej funkcjonowanie, gospodarowanieitp.).Od kilkunastu lat coraz więcej uwagiw badaniach i publikacjach poświęcasię najstarszemu pokoleniu wsi. CHIpierwszych publikacji J. Piotrowskiegona temat roli człowieka starego wrodzinie i w społeczeństwie, temat tenzostał niejako „odkryty" również dlasocjologii wsi. Z donioślejszych należytu wymienić prace B. Synaka i A.Lutyka. Problematykę tę uwzględniarównież zespół badawczy Z. Tyszkii B. Tryfan.Podejście „generacyjne" znakomiciefunkcjonuje w odniesieniu do makrostrukturyspołecznej. Przykłady tegoznajdujemy u B. Gołębiowskiego.14W odniesieniu jednak do mikrostruktur,zwłaszcza do rodziny wiejskieji grupy lokalnej, może spowodowaćefekt „krzywego zwierciadła" idzielić integralne całości lub nadmiernieeksponować rolę danej generacji,w zależności od tego, którą się omawia.Nie sposób jednak bez tej koncepcjinp. dokonać diagnozy konfliktówmiędzypokoleniowych, w które obfitujeżycie społeczne wsi polskiejostatnich kilku dziesięcioleci.PrzypisyMłode pokolenie chłopów, t. 1—4.Warszawa 1938.Np. F. Kolbusz, S. Moskal, Młodzieżwiejska o swojej sytuacji i dążeniach,Warszawa 1972.Np. E. Jagiełło-Łysiowa, Zawód rolnikaw świadomości społecznej dwóchpokoleń wsi, Warszawa 1969.45891 01314J. Pacek, Zainteresowania kulturalnemłodzieży wiejskiej, Warszawa 1965.Problematyka obficie występująca wMłodym pokoleniu wsi Polski Ludowej.S. Kawula, Rodzina wiejska a wychowanie,Toruń 1973.Problematyka ta występuje w pracachdotyczących rodziny wiejskiej, np.D. Markowskiej.Oświata w społecznej świadomości.Pod red. E. Wiśniewskiego, Warszawa1984.S. Kowalski, Szkoła w środowisku,Warszawa 1969; Z. Kwieciński, Funkcjonowanieszkoły w środowiskuwiejskim, Warszawa 1972.J. Woskowski, O pozycji społecznejnauczyciela, Łódź — Warszawa 1964;B. Sadaj, Społeczne problemy zawodunauczyciela, Warszawa 1967.J. Zieliński, Młodzież chłopska nastudiach, Warszawa 1982.Problemy starych rolników na przykładzieb. województwa gdańskiego,Warszawa 1976.Sytuacja społeczna ludności rolniczejw starszym wieku, Warszawa 1984.Związki pokoleń, Warszawa 1979.Innowacje i modernizacjaW polskiej literaturze socjologicznejproblematyka innowacji występujejuż w monografistyce F. Bujaka i jegoszkoły. 1Stała się głównym przedmiotemanaliz W. Bronikowskiego 2ijednym z wątków w przedwojennychbadaniach J. Chałasińskiego. Za narodzinysocjologicznych badań empirycznychnad innowacjami w rolnictwieprzyjmuje się rok 1943, w którymB. Ryan i N. C. Gross opublikowaliwyniki studiów nad przyswajaniemhybrydu kukurydzy przez farmerów wstanie Iowa. 4Problematyka innowacji rolniczychbyła rozwijana w socjologii amerykańskiejaż do początku lat siedemdziesiątych.Poprzez uczniów E. M.Rogersa została przeniesiona nagrunt europejski (H. Mendras, A. W.Van den Ban i in.).Po odrodzeniu polskiej socjologiiwsi w drugiej połowie lat pięćdziesiątychukształtował się kierunek badawczypoświęcony problematyce innowacyjneji modernizacyjnej. Po razpierwszy studia empiryczne na ten temat,z zastosowaniem metod socjologicznych,socjometrycznych i analizystatystycznej, przeprowadził w1960 r. B. Gałęski w Pracowni SocjologiiWsi EER. Punktem wyjścia byłaankieta OBOP z 1959 r., którą objęto1257 rolników z terenu całego kraju.Przedmiotem badań były sposoby myśleniarolników o ich warsztatach pracyw zależności od cech osobowości,postaw względem działań wspólnychoraz poglądów na przyszłość wsi i rolnictwaw Polsce.Badania IER z 1960 r. bazowały nazmodyfikowanym kwestionariuszuOBOP z 1959 r. i zostały przeprowadzonew trzech wsiach na terenie ziemdawnych oraz w trzech na ziemiachodzyskanych. Centralny problem dotyczyłmodernizacji gospodarstw. Zostałuwzględniony autorytet rolnika ijego wpływ na proces dyfuzji. Swojegorodzaju kontynuację stanowiły badaniaOBOP z 1962 r. (1410 gospodarstwz całego kraju), poświęconegłównie oświacie rolniczej. Posłużonosię zmodyfikowanym kwestionariuszemankiety z badań B. Gałęskie-Kolejnym etapem badań empirycznychnad innowacjami rolniczymi byłrok 1964. Ośrodek Badań Prasoznawczychw Krakowie, wspólnie z ZakłademSocjologii Wsi IFiS PAN (W.Makarczyk) przeprowadzili badaniana wsi kieleckiej na temat czytelnictwaprasy. Wzięto pod uwagę wieś tradycyjnąoraz - dla kontrastu - wieśzmodernizowaną. Przedmiotem analizybyła rola systemu źródeł informacji,w tym również czytelnictwa prasy rolniczej,w procesie przyswajania innowacji.Lata 1965-1967 przyniosły międzynarodowebadania porównawczena temat dyfuzji innowacji w Czechosłowacji,Francji, Polsce, Rumunii iWłoszech. Były one koordynowane29


przez Ośrodek Wiedeński UNESCO.W Polsce badania przeprowadził ZakładSocjologii Wsi IFiS PAN (B. Gałęski,W. Makarczyk, L. M. Szwengrub)oraz Spółdzielczy Instytut Badawczy(M. Konieczna-Michalska).Projekt badań międzynarodowychopracował B. Gałęski. W Polsce zebranowówczas po raz pierwszy dane odatach przyswojenia poszczególnychnowości. Badaniami objęto trzy parywsi z Poznańskiego i z Podlasia. Pierwsząparę stanowiły wsie o gospodarceindywidualnej, drugą - wsie o gospodarcemieszanej indywidualnospółdzielczej,wreszcie trzecią - spółdzielnieprodukcyjne. 6Pełne wyniki badań W. Gałęskiegozostały opublikowane w 1971 r.,w tym samym, w którym ukazałasię fundamentalna dla tej problematykipraca W. Makarczyka 7 , stanowiącaudaną próbę summy wiedzyempirycznej i teoretycznej o prawidłowościachrządzących procesem dyfuzjii innowacji.Przypisy1Przełom lat sześćdziesiątych i sieczącychŻmiącej i Maszkienic.267demdziesiątych był szczytowym okresemdla rozwoju omawianej proble­Drogi postępu chłopa polskiego, Warszawa1934.matyki badawczej. Kolejne badania, 3 Młode pokolenie chłopów, t. 1-4,tym razem w Lubelskiem, w których Warszawa 1938.wziął udział niżej podpisany 8 4, zostały The Diffusion of Hybrid Seed Cornprzeprowadzone w latach 1965—1967 in Two Iowa Communities, „Ruralpod kierunkiem J. Turowskiego. Koncepcjabadawcza nawiązywała zarów­Diffusion of Innovations, New YorkSociology" 1943 nr 3.5no do badań W. Makarczyka, jak i B. 1962; 1966.B. Gałęski, Innowacje a społecznośćGałęskiego. Polegała ona na doborze -wiejska, Warszawa 1971.parami—wsi w jednym regionie i o podobnychuwarunkowaniach obie­1971.Przyswajanie innowacji, Wrocławktywnych, lecz różniących się - w 8J. Styk, Dwie fazy modernizacji wsi,miarę skrajnie — stopniem rozwoju „Roczniki Socjologii Wsi" T. 10:społeczno-kulturowego. Wytypowano4 pary wsi w różnych1970; Dyfuzja innowacji a procesmodernizacji wiejskich społecznościmikroregionachLubelskiego. 9Wyniki badańopublikowano w 1970 r., a więc w tymsamym czasie, kiedy ukazała się pracaA. L. Bertranda i Z. T. Wierzbickiego,poświęcona w znacznym stopniu problematycemodernizacyjnej. 10Ponadto przeprowadzono szeregbadań i opublikowano wiele opracowańwycinkowych dotyczących procesówmodernizacyjnych i dyfuzji innowacji.Dotyczyły one nie tylko wsichłopskiej, lecz również gospodarstwspółdzielczych i państwowych. Wostatnich latach IRWiR PAN przygotowałkonceptualizację kom<strong>pl</strong>eksowychbadań empirycznych nad problematykąmodernizacji wsi. Przechodzisię bowiem coraz częściej odkategorii innowacji, która nie jest wstanie objąć swoim zasięgiem całokształtuprzeobrażeń zachodzących nawsi, do kategorii modernizacji, mającejszerszy, społeczno-kulturowy zakres.Jednak to podejście, aczkolwiekteoretycznie trafne, powoduje licznetrudności przy przechodzeniu na językempirii, zwłaszcza w zakresie konstruowaniaindykatorów.Ciekawą próbę w tym zakresie podjąłL.Kocik. 12Zdołał on mianowiciewykorzystać cały dorobek „dyfuzjologiczny",nie poprzestając jednak najego analizie i badaniach własnych. Zperspektywy rodziny chłopskiej i jejgospodarstwa dokonał szerokiej, nietylko socjologicznej, lecz również antropologiczno-kulturowej,diagnozyprocesów modernizacyjnych zachodzącychna wsi, ze szczególnym uwzględnieniemciągłości kulturowej iczynników endogennych.Szczególnie w monografiach doty­1 011lokalnych, „Annales UMCS" Sectio1 vol. 9,4: 1984, s. 43-55.J. Turowski, A. Bornus, Drogi modernizacjiwsi. Przenikanie innowacjido rolnictwa i wsi województwa lubelskiego,Warszawa 1970.Socjologia wsi w Stanach Zjednoczonych,Wrocław 1970.T. Hunek, Społeczno-ekonomiczne zagadnieniamodernizacji wsi i rolnictwa,„Wieś i Rolnictwo" 1987 nr 1,s. 8-22; M. Halamska, Modernizacjawsi i rolnictwa — dylematy teoretyczne.Tamże, s. 23-37.12 Rodzina chłopska w procesie modernizowaniasię wsi polskiej, Kraków1986.ZDZISŁAWPURCHAŁAZłączeniPrzykręciłemNowy lemieszDo starej konstrukcjiMającCichą nadziejęŻe zaprzyjaźnią sięNa dobreI złeW swej podziemnejWalcePoradzą sobieZ głazamiZalegającymiMroki ziemiI płonącymiMeteorytamiWANDAŁOMNICKA-DULAKMłyn ze snunieraz w nocypotok szumitęsknotę najcichsząciężko wzdychaomszałe koło młyńskiew poświacie księżycamigocewspomnieniem zbudzonemłynarzowe szczęściepo ścieżcezamglonejzadumanejznowu turkoczą wozyładowne do przesytuaż odjadądalekow dziecka pamiętaniedo granicyptasiego przedświtujak ten młynnocami jaśniejebielą mąkizłotem ziarnajak ten młynpachnie dzieciństwemszkodaże tylku we śniemłynarkaprzed latyumarła(Z cyklu Odchodzącym)30


WANDASZKULMOWSKAOpieka nad twórczością ludowąw środowisku lokalnymna przykładzie woj. bydgoskiegoPo II wojnie światowej podjęte zostały w Polsce różnedziałania zmierzające do ocalenia dawnej sztuki ludowej orazstworzenia warunków dla jej dalszego rozwoju. Do tej ważnejmisji kulturowej włączyły się instytucje i organizacje społecznepoczynając od muzeów, poprzez wydziały kultury rad narodowych,<strong>pl</strong>acówki kulturalne, stowarzyszenia regionalne i StowarzyszenieTwórców Ludowych po prasę i osoby prywatne.Wiele już na ten temat napisano i nie zamierzam powtarzaćbardziej czy mniej znanych faktów. Zainteresowanych Czytelnikówodsyłam do publikacji i artykułów (niestety rozproszonych),do lektury kwartalnika „Polska Sztuka Ludowa"wychodzącego w Warszawie od prawie 40 lat i do kwartalnika„Twórczość Ludowa" wydawanego w Lublinie. W swoimszkicu opartym głównie na faktach z terenu województwabydgoskiego postaram się prześledzić, jakie skutki dla środowisklokalnych przyniosła działalność twórców ludowych orazsprawowana nad nimi opieka stowarzyszeń kulturalnych, administracjiterenowej i <strong>pl</strong>acówek kultury. Swoje rozważaniaopieram głównie na długoletniej obserwacji zachodzącychzmian, do czego okazję stworzyła mi praca w WydzialeKultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy orazdziałalność społeczna w Kujawsko-Pomorskim TowarzystwieKulturalnym i Stowarzyszeniu Twórców Ludowych.WBydgoskiem obejmującym do1975 r. obszar dzisiejszychwojewództw bydgoskiego, toruńskiegoi włocławskiego najwcześniej rozpoczęłyposzukiwania sztuki ludoweji twórców muzea - Muzeum Miejskiew Toruniu, jego dział etnograficzny,z którego powstanie późniejMuzeum Etnograficzne w tym mieścieoraz Muzeum Kujawskie weWłocławku. Były to badania terenowe,pierwsze kontakty z żyjącymitwórcami, urządzanie wystaw ze znalezionycheksponatów, gromadzeniezbiorów. Już od początku lat pięćdziesiątychwspółpracowała z tymimuzeami Rozgłośnia Bydgoska PolskiegoRadia (red. Anna Jachnina ired. Paweł Billert), od połowy tegodziesięciolecia włączył się do tychdziałań Wydział Kultury PrezydiumWojewódzkiej Rady Narodowej wBydgoszczy (Wanda Szkulmowska),a z chwilą powstania w 1961 r. -Kujawsko-Pomorskie TowarzystwoKulturalne. Właśnie to Towarzystwow jednej ze swoich sekcji (kulturyludowej) gromadziło zainteresowanychsztuką ludową i przez długiedziesięciolecia było nieformalnym,lecz faktycznym koordynatoremwszystkich działań zmierzających doopieki nad sztuką ludową i jej popularyzacjiwśród społeczeństwa. Kierowałasekcją red. A. Jachnina, anadzór naukowy sprawowała dyrektorMuzeum Etnograficznego w Toruniuprof. dr Maria Znamierowska-Prüfferowa. Sekcja była otwarta nanowych członków, którymi z biegiemczasu stawali się przedstawiciele<strong>pl</strong>acówek włączających się doopieki nad twórczością ludową i folkloremw Żninie, Chojnicach, Inowrocławiu,Bydgoszczy, Szubinie, Tucholi.Na spotkaniach sekcji informowanosię o zamierzonych poczynaniachinstytucji i <strong>pl</strong>acówek orazustalano <strong>pl</strong>any wspólnych działań.Jestem przekonana, że istnienie sekcjii właśnie taka formuła jej działalnościprzyczyniły się do powstaniagrupy pasjonatów, dla których ochronadzieł sztuki ludowej i jej dalszyprawidłowy rozwój stały się wręczosobistą sprawą. Była to grupa zintegrowanai - co bardzo ważne -przez długi czas związana pracą zawodowąz tymi samymi instytucjamii <strong>pl</strong>acówkami. Dzięki temu powstałswoisty system opieki nad twórczościąludową, w którym każdy znałswoje miejsce i starał się pracowaćjak najlepiej we współpracy z inny­akie działania podejmowano i ja­Jmi.kie były ich efekty? Przede wszystkimbyły to penetracje poszczególnychpowiatów województwa bydgoskiegoprzeprowadzone przez etnografów,dzięki którym poznanożyjących twórców i utrzymywano znimi bezpośrednie kontakty. Organizowanowystawy i konkursy sztukiludowej najpierw okazjonalnie, a odpołowy lat sześćdziesiątych systematycznie,corocznie - na Pałukachw Szubinie, na Kaszubach w Tucholilub Chojnicach, na Kujawach weWłocławku (co dwa lata), a od 1978r. przemiennie z Inowrocławiem corok. Stypendia twórcze, które WydziałKultury i Sztuki UW w Bydgoszczyfundował corocznie od 1960r., wręcza się uroczyście od 1976r. do chwili obecnej w Żninie nanajwiększej imprezie popularyzującejtwórczość ludową w województwie.Stypendia nie są wysokie,ale obejmują wzrastającą ilość osób,które są aktywne twórczo w swoimśrodowisku i poza nim. Otrzymująje rzeźbiarze, hafciarki, <strong>pl</strong>ecionkarki,malarze na szkle, osoby wykonującetradycyjne przedmioty obrzędowe, a31


także członkowie starych kapel i zespołówprezentujących folklor niestylizowany.Jest to grupa liczącaok. 200 osób, i właśnie poprzezcoroczne zjazdy w Żninie integrująsię ze sobą i stanowią wielką rodzinęotaczaną szacunkiem społeczeństwai miejscowych władz.Wydaje mi się, że ważnym czynnikiemrozwoju sztuki ludowej wBydgoskiem były usilne starania dlazachowania trwałości przedstawionegowyżej „kalendarza" stałych działańw ciągu roku, i fakt, że przezkilkadziesiąt lat wszyscy główniorganizatorzy działalności kulturalnejnie tylko akceptują ten „kalendarz",ale dostosowują do niego inneformy aktywności, wzbogacają nowymiinicjatywami. (Będzie o tymszerzej mowa w dalszej części tekstu).Dla twórców jest rzeczą niezmiernieważną, by mogli co rokuw swoim regionie zaprezentowaćswoje nowe prace na pokonkursowychwystawach, spotykać się wewłasnym gronie, usłyszeć opinię oswojej działalności twórczej i podyskutowaćna ten temat z fachowcami.Ważne, że odbywa się to coroku w tym samym czasie i miejscu.Po 30 czy 20 latach jest to już„tradycyjne spotkanie", na które sięczeka. Udało się ten model opiekiwprowadzić i utrzymać m.in. właśniedlatego, że grupa ludzi zajmującasię nie tylko zawodowo, lecz z potrzebyserca sztuka ludową przez telata pracowała w prawie niezmienionymgronie.Pierwszym efektem sprawowaniaopieki nad twórczością ludowąbyło poznanie twórców i ich warunkówżycia w środowisku, zachęcanieich do systematycznej pracy i uczestniczeniaw organizowanych imprezach(przeglądach, wystawach, konkursach).Często potrzebna była pomocmaterialna lub umożliwieniezdobycia potrzebnych materiałów.Czasem proszono o interwencję władzelokalne, gdy np. chodziło o złewarunki lokalowe. W każdym przypadku,po pewnym czasie, danytwórca zaczynał być znany w swoimśrodowisku, a później i poza nim.Nierzadko uczył sztuki haftu czyrzeźby, zdarzało się i tak, że np.Klara Prillowa w Kcynia w szopie32na swoim podwórku przez wiele latuczyła dzieci rzeźby w glinie i wycinanek.Nie była to prosta zależność- im większy artysta, tym większeuznanie w środowisku — niemniej zbiegiem czasu twórcy ludowi przestalibyć osobami anonimowymi, byliznani w miejscach swego zamieszkania.I był to pierwszy efekt sprawowanejopieki.Drugi wypływał z pierwszego -było to mianowicie powstawanieskupisk twórców w miejscowościach,gdzie działania twórczychjednostek napotykały na odpowiednigrunt, na życzliwą atmosferę miejscowychwładz. Wtedy zazwyczajznajdowali się ludzie chętni do kontynuowaniatradycji miejscowegohaftu czy <strong>pl</strong>ecionek, ozdób wnętrzaczy też muzykowania i śpiewu. Wwojewództwie bydgoskim takichośrodków powstało pięć: w Kcyni,Sławsku Wielkim, Tucholi, Chojnicachi Żninie. Wszystkie po jakimśczasie zaczęły promieniować na bliższąi dalszą okolicę, gdzie takżeujawniały się twórcze jednostki. Tetakże zaczęły wkrótce oddziaływaćna innych. Powtarzam jednak razjeszcze, że wszystko to działo sięw atmosferze dużej życzliwości dlaspraw twórczości ludowej, która płynęła„z góry", od władz wojewódzkichi instytucji kultury oraz stowarzyszeń,a wyrażało się w owychstałych, corocznych działaniach:wiosną impreza konkursowa i wystawaw regionie, jesienią w Żniniezjazd twórców ludowych i stypendia.Do twórców aktywnych zawsze moglidołączać nowi, premiowano nawet„mistrzów", którzy przekazywaliumiejętności młodym.W działaniu ośrodków skupiającychgrupy twórców zazwyczaj bardzopomocne były stowarzyszeniaregionalne. W latach sześćdziesiątychpowstawały w miastach powiatowychliczne oddziały Kujawsko-Pomorskiego Towarzystwa Kulturalnegoi ich członkowie byli zainteresowaniartystami ludowymi żyjącymina danym terenie. To zrozumiałe,że od zaciekawienia droga wiodłado poznania ludzi kontynuującychstare tradycje i przypominania sobiewielu starych zwyczajów czy przedmiotówkultury i sztuki ludowej.Wkrótce wiele tych stowarzyszeń lokalnychzacznie tworzyć wokół ludowejtwórczości atmosferę życzliwościi akceptacji, a stąd już tylkokrok do włączenia tych problemówjako własnych do programów działańtowarzystwa. I tak Borowiackie TowarzystwoKultury włączy na stałedo organizowanych w mieście DniBorów Tucholskich konkursy i wystawyhaftu kaszubskiego (zawszew lipcu), a na Pałukach w latachsiedemdziesiątych dojdzie nawet dowspółpracy czterech towarzystw zdwóch województw dla wspólnegoorganizowania „Wiosny (Szubin),Lata (Wągrowiec), Jesieni (Żnin) iZimy (Mogilno, obecnie Kcynia) naPałukach". Zawsze na tych imprezachobecne były wystawy pałuckiejsztuki ludowej, a nagrody konkursowew Szubinie starano się współfinansować.Tak więc opieka nadtwórczością ludową stawała się czynnikiemaktywizującym miejscowespołeczności. I to był efekt trzeci,wydaje mi się — najważniejszy, będącyskutkiem sprzężenia zwrotnego.Chciałabym pokrótce scharakteryzowaćwymienione wyżej pięćośrodków twórczości ludowej wBydgoskiem, by zilustrować przedstawionetezy materiałem faktograficznym.Zacznę od Kcyni, bowiemw tym mieście najwcześniej takiośrodek powstał. Przyczyniła się dotego głównie Klara Prillowa, któranajpierw, jak wspomniałam wyżej,uczyła dzieci rzeźby w drewnie iglinie w szopie na podwórzu, potemgromadzili się w jej mieszkaniu starzymuzycy ludowi, w wyniku czegopowstała z nich znakomita kapelapałucka, samorzutnie powstał zespółśpiewaczy oraz grupa starych tancerzy.Całą tę działalność przeniosłaPrillowa w grudniu 1956 r. do otwartejwtedy świetlicy regionalnej iponad dwadzieścia lat nią kierowała.Tego, co się w tej skromnej lokalowo(pomieszczenie jednoizbowe posklepowe)świetlicy działo nie sposóbtu opisać, poświęciłam temu obszernyszkic monograficzny w RocznikuKujaw i Pomorza w tomie X, aWanda Roly nakręciła film oświatowypt. Świetlica w Kcyni. Dośćpowiedzieć, że dzięki Klarze Prillowejożywione zostały niemal wszystkiedziedziny tradycyjnej sztuki lu-


dowej Pałuk. Robiono tu pająki zesłomy i bibułki (C. Białecka, Ł.Wojtkowiak), bukiety kwiatowe i„kropidła" (A. Doberslein, W. Gąsiorowska),odtwarzano dawne hafty,rzeźbiono w drewnie figurki (S. Boguszyński)i ptaki (J. Stachura), aprzede wszystlgltn śpiewano i tańczono||>tarszefpbiety „^śpiewały"tu kilkaset'iawnych pieśni i przyśpiewek,starzy tancerze uczyli młodychkroków i figur tanecznych pilnując,łby tańczono „jak dawniej".Zapisywano teksty, uczono się melodii,starzy grajkowie ściągający Hz odległych od Kcyni wiosek niezmordowaniegrali ha skrzypkach,basie czy klarnecie. Klara Prillowazałożyła trzypokoleniowy zespół regionalnyniestylizowany, który jużw 1961 r. w Łodzi na ogólnopolskimfestiwalu otrzymał trzecie miejsce,a na festiwalu w Zagrzebiu w Jugosławiiw 1972 r. został bardzowysoko oceniony przez jurorów. Wkraju występował kilkaset razy wmałych i dużych miastach, na wsiachoraz w stolicy - wsadzie zadziwiającswą oryginalnością. Hafciarkikcyńskie dwukrotnjft wykonały bogate,hafty na strojach kobiecych. Naprzestrzeni 20 lat # kapeli grało wsumie blisko dwudziestu muzykówludowych, i drugie tyle starych tancerzy.Młodzieży i J§Seci „przeszło"przez zespół blisko dwieście osób!I wszystko to działo się w małymmiasteczku, które dzięki tej działalnościzespołu regionalnego i licznejgrupy twórców ludowych stało sięznane w kraju.Ta znakomita dzij§§Llność ośrodkakcyńskiegot lodziła się oczywiście wwielkim trudzie, w codziennej,żmudnej pracy Klary Prillowej i ludziz nią związanych, przy pomocyżyczliwych im osób, m.in. redaktorkiBydgoskiej Rozgłośni Polskiego Radia,Anny Jachniny, która Pałukompoświęciła 120 audycji radiowych,przy wsparciu finansowym wydziałówkultury wojewódzkiego w Bydgoszczyi powiatowego w Szubinie,a także pomocy, często niewystarczającej,władz lokalnych w Kcyni.Jeśli jednak nawet nie wszystkie potrzebymaterialne ośrodka mogły byćzabezpieczone przez różnych opiekunów- pozostawała sprawa najważniejsza:pełna akceptacja dla tego,co tam robiono, atmosfera ogromnegouznania i sympatii, audycjew radio i telewizji, liczne listy iodwiedziny ludzi z całego kraju -nauczycieli i studentów, etnografówi turystów, klas szkolnych i miłośnikówtwórczości ludowej. Z tegoczerpała Klara Prillowa energię dodalszego dziłania. Gdy jej zabrakło,gdy zespół wykruszył się, a młodzieżi dzieci dorosły, zdawało się, żewszystko się skończyło. Widać jednak,że korzenie tej wieloletniejaktywności mocno już ugruntowałysię w miejscowej społeczności. Ośrodekkcyński nadal istnieje. Są następcy,którzy wprawdzie nie mająwszystkich zdolności tej nieprzeciętnejkobiety, ale którzy na etosiekultury i sztuki pałuckiej budują nadaltożsamość miasteczka. To bardzoważny efekt tamtej działalności. Wubiegłym roku dwoje młodych artystów,rzeźbiarza i hafciarkę, przyjętodo STL. W styczniu 1993 r. zorganizowanosesję popularno-naukowąna temat Klary Prillowej, Kcyniaurządza co roku „Zimę na Pałukach",współpracują ze sobą nadal czterytowarzystwa regionalne — z Szubina,Kcyni, Żnina i Wągrowca. W IzbieMuzealnej nadal oglądać można unikalnezbiory kultury tego regionu.A społeczność lokalna nie pozostajena te działania obojętna.WSławsku Wielkim, drugimznanym na terenie województwabydgoskiego ośrodku twórczościludowej, nie ma żadnej <strong>pl</strong>acówkikulturalnej. I nigdy nie było. Miejscespotkań i pracy członkom najpierwzespołu śpiewaczego, a potem ZespołuRegionalnego „Kujawy" udostępniłw miejscowej szkole podstawowejjej ówczesny (w 1966 r.)kierownik p. S. Jędrzejewski, a następcytę decyzję uszanowali. Stałosię to za sprawą Marii Patyk, nauczycielkipochodzącej z pobliskichPiecek, rodowej Kujawianki, któraumiłowanie muzyki i sztuki ludowejoraz pasję społecznego działania wyniosłaz domu rodzinnego.W Sławsku utworzyła zespół śpiewaczy,który stał się zaczynem wieludalszych poczynań. Członkinie zespołu(26 kobiet) uszyły i wyhaftowałypiękne stroje kujawskie, inscenizowanowidowiska i obrzędy, występowanona różnych imprezach, aprzede wszystkim znakomicie śpiewano.Za ten właśnie bardzo wysokipoziom artystyczny zespół otrzymałwiele nagród na przeglądach i festiwalachi wszędzie był chętnie widziany.Opiekowało się zespołemwojewództwo (nagrody, stypendia,pomoc materialna i merytoryczna),pomagały muzea, ale najważniejsze,że do sprawowania opieki nad zespołemod wielu Już lat poczuwasię Urząd Miasta i Gminy w Kruszwicy.Jest to przede wszystkimpomoc materialna, a ta jest obecnieszczególnie cenna, gdy dawni sponsorzynie mają funduszy. Jest topoza tym więź emocjonalna — życzliwystosunek do różnych działańspołeczno-kulturalnych, jakie mająmiejsce w Sławsku i okolicy. Mówisię, że kolejni burmistrzowie „mająserce" dla kultury, ale przecież nieczęstozdarza się tak duża aktywnośćspołeczna i tyle inicjatyw rodzącychsię w jednym miejscu. A taka aktywnośćpromieniuje: na sąsiednie Kobylniki,gdzie po kujawsku urządzonocałe przedszkole; na Kruszwicę,gdzie także powstał zespół regionalny;na społeczność całego dekanatu,gdzie Maria Patyk na prośbę duchowieństwai wespół z nim urządzapokazy przygotowywania wilii i dekorowaniastołów, a w kościołachdekoruje ołtarze; na Strzelno, gdziedziała Prymasowski Uniwersytet Ludowy,na którym uczy się pielęgnowaniatradycji kultury ludowej jużdruga grupa młodych ludzi; na kilkadziesiątwsi kujawskich, w którychpani Maria prowadziła kursy haftukujawskiego. Zaiste, nie tylko serce,ale i rozum mają burmistrzowie zKruszwicy. Ostatnim wielkim poczynaniem- wspólnym już: szkoły,gminy i pani Marii - było utworzeniew Sławsku Wielkim Izby Regionalnej,w której zgromadzono przedmiotykultury i sztuki ludowej, publikacje,fotografie i dokumentacjępracy Zespołu Regionalnego „Kujawy",meble ludowe i nagrania dawnychkapel z terenu całego regionu.Tu też w grudniu 1993 r. urządzonotradycyjną wieczerzę wigilijną dlanajstarszych, samotnych członkiń zespołu.Była bydgoska telewizja, pro-33


gram ukazał się w same święta.Hafciarki uczą swoje córki i wnuczki,w zespole tańczą dzieci — wszystkoto napawa nadzieją, że rozbudzonapotrzeba działania dla swojej„najbliższej ojczyzny" nie zgaśniena Kujawach Nadgo<strong>pl</strong>ańskich.Jeszcze inaczej utworzył się ośrodekw Tucholi. Miasto niewielkie,stolica Borów Tucholskich, nie miałoswego miejsca na mapach etnograficznych,nie było tu bowiem własnejsztuki ludowej. Docierały natomiastwpływy z sąsiednich Kaszub, i jużw 1934 r. Teodora Gulgowska uczyłana kursie dziewczęta i kobiety haftukaszubskiego. Niewiele jednak śladówzostało po tamtych poczynaniachi w połowie lat sześćdziesiątychhaftowano wprawdzie gdzieniegdzie,ale bardzo niewłaściwie.Wtedy też zrodziła się inicjatywaówczesnego kierownika domu kulturyJ. Basty, by zorganizować wTucholi kurs haftu kaszubskiego.Wiele było z tym kłopotu, bo toniebezpieczna sprawa przenosić tradycjeludowe z jednego regionu dodrugiego i etnografowie mieli słusznewąt<strong>pl</strong>iwości, ale przeważyły argumenty,że skoro borowiackiegohaftu nie było wcale, a po kaszubskuhaftują kobiety źle, to lepiej je nauczyć,by robiły to dobrze. MinisterstwoKultury wyraziło zgodę,kurs się odbył i odtąd haftuje sięw Tucholi po kaszubsku nawiązującdo starej kolorystyki złotogłowia(haft złotymi nićmi na czepkachaksamitnych). Powstał pierwszy zespółkierowany przez HonoratęBloch przy domu kultury (1965 r.),a od 1968 r. w lipcu organizuje siętu coroczne konkursy i wystawy pokonkursowew czasie „Dni BorówTucholskich". Na tym nie koniec,bo w 1973 r. powstał drugi zespół(Heleny Grabkowskiej, obecnie kierowanyprzez Mariannę Weilandt),a od 1985 r. działa trzecia grupaprowadzona przez Stanisławę Betynę.Jest więc w tym niewielkimmiasteczku ponad sto haftującychkobiet, i to jak haftujących! Tworząnie tylko piękne serwety i obrusyna białym lub szarym płótnie wtonacji złotej, ozdabiają nie tylkocieniutkie bluzki i ogromne wełnianechusty, ale także od 1976 r. wykonująperfekcyjnie kopie dawnychzłotnic, a nierzadko komponują jesamodzielnie. To wielka sztuka, ajednocześnie cenna rzecz; dzięki nimmuzea w całym kraju mogły zakupićdo swych zbiorów czepki kaszubskiew sytuacji, gdy starych, oryginalnychzostało już tak niewiele. Jest więcw środku Borów Tucholskich niezwykłeskupisko twórczych kobiet.Można śmiało powiedzieć, że pomocudzielana przez lata przez bydgoskiwydział kultury, muzea i towarzystwakulturalne zaowocowaław niepowtarzalny sposób. Gdzietkwi tajemnica tego sukcesu? Wszakjakakolwiek wystawa, na której prezentowanesą hafty kaszubskie„szkoły borowiackiej" czy „tucholskiej"(pod takimi tytułami ZrzeszenieKaszubskie wydało dwie tekitego haftu) budzi każdorazowo zachwytydotyczące tak kompozycji,jak i wykonania. Myślę, że zadziałałtu mechanizm opisany przeze mniewcześniej: najpierw była pomoc wreaktywowaniu haftu i dbałość o jegodobry poziom artystyczny, a potemzaś stworzono warunki rozwoju tejtwórczości poprzez coroczne konkursy,nagrody, stypendia, przyjmowanienajwybitniejszych autorek doSTL, zakupy do muzeów, publikacjeoraz prezentacja tej sztuki na licznychwystawach krajowych i zagranicznych.Miasto bardzo wcześniewłączyło się do zabiegów, nie tylkopomagając finansowo, lecz przedewszystkim stwarzając właściwą atmosferę.Hafciarki są tu otaczanewielkim szacunkiem, miasto jest znich dumne, a od kiedy nawiązanazostała stała współpraca z niemieckimmiasteczkiem Olkhing - haftystały się wizytówką Tucholi, podnosząjej atrakcyjność. Znowu więcspołeczność miejscowa w konsekwencjipomocy udzielanej sztuceludowej zyskała niepomiernie - miastojest postrzegane jako nieprzeciętnenie tylko ze względu na swewalory turystyczne, lecz także kulturalne.Dodać trzeba, że haftującychjest tu znacznie więcej niż sto, bouczy się tego haftu w szkołach wiejskichi miejskich, a każda ze „starych"hafciarek stara się przekazaćswe umiejętności innym, młodszym,aby tradycja nie zaginęła.Chojnice są miastem większym,oddalonym od Tucholi o 25 kmna północ. To już południowowschodnieKaszuby. Tu także jestliczna grupa hafciarek pracującychw trzech zespołach, ale tu tworzysię kompozycje wielobarwne w tonacjiniebieskiej. Przez 10 lat (1968-1978) hafciarki prezentowały sweprace na konkursach w Tucholi, leczod czasu 700-lecia miasta, zaczętoi w Chojnicach organizować tegotypu imprezy i zapraszano się nanie wzajemnie. Jednocześnie wymyślonotu nową formę popularyzacjikultury ludowej - przeglądy konkursowekaszubskich zespołów folklorystycznych,kapel i gawędziarzy ludowych.To już była inicjatywa lokalna,chojnicka, i nadzwyczaj ciepłozostała przyjęta przez społecznośćcałego regionu. Do Chojnic, od czasuowego 700-lecia miasta, przyjeżdżaćzaczęły co dwa lata zespoły z całychKaszub — z Kartuz, Kościerzyny,Hopowa, Leźna, Sierakowic, Brus,Czyczykowych - a i chojnicka kapelaożywiła się, powstały także ażdwa zespoły w samym mieście. Przeglądyzespołów o „Złotego Tura"urządzane są do dziś. Muzeum organizujesystematycznie konkursysztuki ludowej, wystawy i kiermasze,pracują aż trzy zespoły hafciarskie.Władze miejskie wspomagają tedziałania, mają bowiem świadomość,że są to znakomite czynniki integrującemiejscową społeczność, atakże budujące obraz miasta tak wkraju jak i zagranicą. Chojnicki zespółpieśni i tańca oraz kaszubscytwórcy ludowi wiele razy bowiemreprezentowali swoje miasto i regionpoza granicami kraju. I to dobrze.OŻninie już wspominałam, żejest miejscem corocznych jesiennychzjazdów twórców ludowychi największego w województwiekiermaszu tej twórczości. Dodaćtrzeba, że od 10 lat w tymsamym czasie urządzany jest przeglądkapel ludowych. Ściągają tuwtedy licznie mieszkańcy i turyści,przyjeżdżają z bliska i z daleka miłośnicysztuki ludowej, a ostatniotakże ci, którzy wiedzą, jak na niejmożna zarobić i skupują od artystówciekawsze prace. W 1993 r. miał tumiejsce 17 zjazd wojewódzki, ale34


przecież dużo wcześniej zapraszanodo Żnina twórców pałuckich, bowiemdarzono ich tu wielkim szacunkiem.Własnych artystów było tudawniej niewielu, ale ośrodek rozwinąłsię stopniowo i pracują tuteraz hafciarki, rzeźbiarze, kapela ludowai zespół śpiewaczy. W baszciemiejscowe muzeum prezentuje ekspozycjęetnograficzną, a dom kulturypatronuje wszystkim imprezom folklorystycznym.Władze administracyjnewprawdzie jak wszędzie zmieniająsię co jakiś czas, ale wszystkiekolejne doceniają znaczenie folklorui sztuki ludowej dla kultury miastai regionu. Podtrzymuje te tradycjemiejscowa prasa. W Żninie też zrodziłasię inicjatywa współpracy towarzystwpałuckich i organizowaniakolejnych „kongresów pałuckich".Tak jak w pozostałych ośrodkachsprawdza się tu opisany mechanizm:opieka nad twórczością ludową i jejrozwój stały się z biegiem czasuczynnikiem aktywizującym miejscowąspołeczność do działań w różnychdziedzinach życia.Poza opisanymi pięcioma ośrodkami,w wielu innych miejscach zauważasię żywe zainteresowaniewładz administracyjnych i <strong>pl</strong>acówekkulturalnych ludową twórczością.Tak jak na przykład w Brusach,gdzie najpierw żył i tworzył tylkojeden rzeźbiarz, prawda że wybitny- ale przecież tylko jeden. Niecopóźniej powstała kapela przy <strong>pl</strong>acówcekulturalnej, potem zespółmłodzieżowy, potem jeszcze drugi— dziecięcy z własną kapelą. Terazw Brusach jest Liceum Kaszubskie,znakomity ośrodek kultury z wspomnianymijuż czterema zespołami,kierowanymi przez W. Czernowskiego,nadal rzeźbi w drewnie i malujena szkle Józef Chełmowski, i wszystkoto promieniuje na cały regionKaszub. Jeśli policzyć bowiem wszystkierodziny, z których pochodząmuzycy i tancerze, a które niewąt<strong>pl</strong>iwieżyją tymi sprawami, gdyżzespoły wiele koncertują i wyjeżdżająza granicę — to śmiało możnapowiedzieć, że w głębi Borów Tucholskichw małej miejscowościBrusy - która od niedawna uzyskałaprawa miejskie - tradycje kaszubskiesą nadal żywe.WGniewkowie na Kujawach teżbył najpierw tylko jedenrzeźbiarz, Antoni Chynek. Fenomenjego twórczości polegał m.in. na tym,że najpierw rzeźbić zaczął jego syn,i robił figurki dla Cepelii, a potemspróbował ojciec - zupełnie inaczej- i w mozole tworzył galerie postacizwiązanych z wojskiem, sam bowiemw swej młodości był ułanem.Potem przyszło zainteresowanie historią,udział w rozmaitych konkursachogólnopolskich, nagrody, wystawy,publikacje... Do dziś — a majuż skończone sto dwa lata — jestczynny i nadal rzeźbi, choć wolniejniż dawniej: żołnierzy na koniach,postacie świętych, kapele ludowe iinne. Wszyscy w miasteczku są zniego dumni. Urządzono mu hucznejubileusze 90-, 95- i 100-lecia urodzin,otrzymał Krzyż Kawalerski OrderuOdrodzenia Polski. Miejscowyośrodek kultury utworzył stałą galerięjego prac, ale także zadbał oreaktywowanie innych dziedzin sztukiludowej. Urządzano tu kursy haftu,prelekcje i spotkania z etnografami.Zaistniała na powrót świadomośćprzynależności regionalnej.Kończąc ten szkic poświęconyefektom sprawowania opiekinad twórczością ludową na tereniewojewództwa, regionu czy konkretnychmiejscowości, chciałabym skupićuwagę Czytelników na dwóchpodstawowych wnioskach, które nasunęłymi się w czasie wielu latdziałalności i bacznej obserwacji dokonującychsię zmian. Pierwszy znich, który już sygnalizowałam wtekście, to fakt, że właściwa opiekai pobudzanie do aktywności twórcówludowych czy zespoły regionalne doprowadzajązazwyczaj do zainteresowaniamiejscowego społeczeństwazagadnieniem tradycji kulturowychmiejsc swego zamieszkania. To zainteresowanierodzi zaciekawienie i życzliwośćwobec tych, którzy te tradycjekultywują, którzy tworzą rzeczypiękne, a do tego nagradzaneczy wystawiane. To z kolei zachęcainnych zdolnych do podejmowaniaprób własnej twórczości, przez cowzrastają lokalne ośrodki sztuki ludoweji folkloru. Wreszcie włączająsię na jakimś etapie władze administracyjnei zazwyczaj wspomagająfinansowo wszystkie te działania.Jest to typowy przykład sprzężeniazwrotnego, gdy jedna inicjatywa wywołujenastępną, a wszystkie są korzystnei przyczyniają się do dalszychpozytywnych zmian w środowisku.Drugi wniosek zawiera w sobieostrzeżenie. Wydaje mi się bowiem,że nie można zaprzestać opieki nadludową twórczością w tym momencie,gdy jest ona już wspierana przezmiejscowe instytucje i administrację.Dobrze, że tak się dzieje i wszystkojakby wraca na właściwe miejsce.Lecz jednocześnie w fakcie, że miejscowaspołeczność jest dumna z posiadaniasławnych twórców czy znakomitychzespołów, że chętnie uczestniczyw imprezach z ich udziałem,że ich chwali i docenia kryć sięmoże pewne niebezpieczeństwo. Wtych głównie sytuacjach, gdy ludzienie potrafią być krytyczni i akceptujątakże to, co nie zawsze się artystomczy zespołom uda. W sztuce nie jesttak, że każde dzieło twórcy jestgenialne. Już Cyprian Norwid zwróciłuwagę, że „poetą się nie jest,poetą się bywa". Jakże jest to aktualnei w innych sytuacjach twórczych.Jakże potrzebni są zatem ci,którzy znając zagadnienie i możliwościartysty, potrafią mu czasemzwrócić odpowiednio uwagę na to,by unikał pewnych błędów, którzychwalą, gdy jest to zasłużone, alemają odwagę przekazać — gdy trzeba- także uwagi krytyczne. I właśniena tym między innymi polegać powinnadalsza opieka nad twórczościąludową: na umiejętnie sprawowanejpieczy nad poziomem artystycznymtej twórczości. Jest to artystom naprawdępotrzebne. Tak samo jakstwarzanie warunków do spokojnejpracy, jak świadomość, że co rokw określonym czasie i miejscu ogłoszonybędzie konkurs, urządzi sięwystawę, odbędzie się zjazd i możliwośćspotkania się z innymi artystami,z mecenasami tej twórczościoraz z jej znawcami. Myślę, że gdyspełnione zostaną te warunki, jeszczeprzez dłuższy czas cieszyć się będziemymogli pięknymi pracami wykonanymiprzez rzeźbiarzy, malarzy,hafciarki, słuchać będziemy ludowychzespołów muzycznych i zachwycaćsię ludowym tańcem.35


PIOTR DAHLIGWspółczesne funkcjonowanietradycji muzycznychprzesiedleńców polskichPrzesiedlenia, jedna ze zmór XX wieku, sądla warsztatu etnomuzykologa nową próbą.Tam, gdzie wybija się na pierwszy <strong>pl</strong>an problemegzystencjalny, dramat losów, etnomuzykologmiałby zarzucać filigranową siatkę pojęćzwiązanych z wędrówką i mieszaniem tradycjioraz repertuarów muzycznych. Ma zdumiewaćsię nad tym, co pozostało z macierzy, mazapowiadać nowe całości kulturowe.Z punktu widzenia etnologii zajmującej się „zasiedziałymi"kulturami, płynnie i stabilnie -z równowagą zmian wewnętrznychi zewnętrznych - przeobrażającymi się, zjawiska,z którymi etnomuzykolog ma lub miał do czynienia naaktualnych północnych i zachodnich ziemiach polskich sąodpryskami kultury tradycyjnej, chłopskiej i przypominająraczej krajobraz po eks<strong>pl</strong>ozji. Tamtejsze fakty etnograficznezmuszają do integryzmu metodologicznego, do łączeniaróżnych metod - od źródłowych po etno- psycho- socjologiczne.Ulec zmianie musi chyba przy tym optyka — ogniskouwagi przesuwa się zwłaszcza na osobę, na reprezentantaokreślonych doświadczeń historyczno-terytorialnokulturowych.Inna optyka może prowadzić do rozpłynięciasię etnomuzykologu w socjologii (muzyki), co byłoby o tyleniekorzystne, że badania nad przesiedleńcami i ich muzycznąspuścizną nie przeszły w Polsce w dostatecznymstopniu etapu empirycznego, a materiał etnograficzno-muzycznynie znajduje czasem paralel w innych częściachwspółczesnej Polski.Niezależnie od odgórnej linii politycznej - od zwycięsko-rewindykacyjnegopochodu na ziemie odzyskaneprzez „amerykanizację" zjawiska (pozytywny charakter tygla),aż do zadumania się nad lokalnymi konfliktami i trudnościami- obraz kulturowy wsi w pierwszej dekadzie po IIwojnie światowej rysuje się tam jako chaos dyrygowanyterrorem. Tysiące osad i domów - gett, lęk przed ośmieszeniemsię przed sąsiadem (z powodu swoistości zwyczajów,języka), gilolyna idelogii i historii, kuratela urzędników,którzy szybko umiłowali swoje prerogatywy, składały sięna pustynny wiatr, który w czasie względnie pokojowymwysuszył do reszty to, co skłaniało człowieka do radowaniasię z tego kim jest, kim pozostał.Przeznaczając dokładnemu przeglądowi literatury etnograficznejziem zachodnich i pomocnych inne miejsce,zwróćmy uwagę na punkty węzłowe historii badań. Gruntownestudia empiryczne nad rzeczywistością etnograficzną,w szczególności przesiedleńcami, rozpoczęły się weWrocławiu (uniwersytecka Katedra Etnografii) na przełomielat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. W latach siedemdziesiątychten profil studiów podjął Ośrodek Nauko­36(Przykład repatriantów z Bośni*)wo-Badawczy w Koszalinie. Przegląd Bibliografii EtnografiiPolskiej uprzytamnia, że kapitał doświadczeń badawczychzebrali głównie socjologowie i etnografowie ozainteresowaniach socjologicznych. Po wojnie podejmowanobadania na międzywojennych terenach przygranicznych(Kaszuby Zachodnie, Dolny Śląsk, Ziemia Lubuska).Jeśli jednak w kwestionariuszach etnograficznych pojawiałsię repertuar muzyczny, to uwaga badaczy skupiona była naautochtonach. Teoretycznie możliwe badania nad tradycjamiprzesiedleńców z dawnych Kresów Wschodnich byłyjednak praktycznie zablokowane ze względu m.in. na niemożnośćopublikowania metryczki źródeł. Interpretowaniezaś kultury przesiedleńców od razu w nowych, radykalnychramach zmasowanej kultury socjalistycznej mogło być niedo przyjęcia i dla badaczy. Dlatego też najwcześniej(1963 r.) ukazują się prace o kulturze rzeczywistych repatriantówz Rumunii, Jugosławii, Francji i innych stosunkowoniewielkich grup liczących od kilku do kilkudziesięciutysięcy osób.W zakresie dokumentacji muzycznej dysponujemy kilkomasporadycznymi rejestracjami repertuarów repatriantówz lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (ArchiwumFonograficzne im. Mariana Sobieskiego Instytutu SztukiPAN). Bardziej systematyczną eks<strong>pl</strong>orację tradycji przesiedleńcówpodjęła - w uzupełnieniu badań nad autochtonicznąludnością mazurską - poznańska Pracownia BadaniaFolkloru Muzycznego IS PAN w latach siedemdziesiątych.W tej dekadzie sformułowane zostały również w Poznaniupierwsze refleksje na temat kultury muzycznej ziemzachodnich i pomocnych (B. Linette).Wcześniej niż publikacje, muzyczny nurt przesiedleńczyprzemyka się w lokalnych rozgłośniach radiowych. Pierwszeaudycje muzyczne o ludności z Wileńszczyzny, Wołynia,Podola nagrywała Maryna Okęcka-Bramkowa (urodzonana Wołyniu) w Rozgłośni Olsztyńskiej począwszyod 1958 r., przemierzając również ziemie zachodnie. Zpewnością w taśmotekach radiowych w Zielonej Górze,Wrocławiu, Szczecinie również znajdują się, o ile nie uległykasacji, materiały dotyczące kultury muzycznej przesiedleńców.Poza jednak liczbą taśm w archiwach nie dysponujemybliższymi danymi.Obozy studentów muzykologii, zarówno warszawskiejjak i poznańskiej, lokalizowano najczęściej na tych terenach,gdzie najłatwiej można było uzyskać repertuar tradycyjny,jak i zilustrować problemy poruszane na kursowychwykładach. Prowadziło to niekiedy do nieproporcjonalnegozagęszczenia praktyk studenckich na obszarach względniezachowawczych. W latach 1976-79 nałożyły się w Zamojskiemtrzy intensywne akcje - UMCS w Lublinie z IS


PAN w Warszawie, Zakładu Muzykologii UAM z Poznaniai Instytutu Muzykologii UW z Warszawy. Korpus melodiiskładający się na całość stylistyczną pozostawał bardziejatrakcyjny niż zbiór „okazów" muzycznych, z którymispotykamy się na ziemiach zachodnich i północnych.Pierwsze eks<strong>pl</strong>oracje w ramach obozów studenckichpodjęto tam w 1983 r. (Instytut Muzykologii UW w Jeleniogórskiem).O ciągłości badań etnomuzycznych na kresachzachodnich decyduje stała obecność etnomuzykologów wtej części kraju. I tak A. Buczak z Wrocławia prowadzi od1985 r. intensywne badania nad Góralami Czadeckimi, B.Tarasiewicz z Zielonej Góry - nad przesiedlonymi Łemkami.Ponadto na wydziałach wychowania muzycznego wyższychszkół pedagogicznych powstawały prace magisterskient. lokalnych tradycji muzycznych (m.in. dwie prace ocymbalistach z Wileńszczyzny).Penetracje, które prowadził autor niniejszego opracowania,koncentrowały się początkowo (od 1982 r.) na 50 cymbalistachprzesiedleńcach z byłych województw wschodnichi południowo-wschodnich jako na najbardziej spektakularnejemanacji muzycznych tradycji przesiedleńczych.Następnie uwagę przyciągnęła interesująca praktyka muzycznana ziemiach zachodnich i północnych, która łączycechy ruchu amatorskiego z autentyczną potrzebą wyrażaniaswoistości kulturalnej.Do połowy lat siedemdziesiątych dominowała w ruchufolklorystycznym na ziemiach zachodnich zasada najmniejszegowspólnego mianownika, zasada charakterystycznadla kultury masowej. Repertuar muzyczny oscylowałwokół tej poprzeczki, która była łatwo przyswajalna lubznana audytorium i wykonawcom. Dla etnografa wartośćtego typu manifestacji pozostaje nikła, natomiast dostarczałyone niewąt<strong>pl</strong>iwie inspiracji socjologom.Wyraźną artykulację tradycji zainicjowali Górale Czadeccy(pierwszy zespół w Brzeźnicy w Zielonogórkiem powstałw1969 r.) i repatrianci z Jugosławii (początek lat siedemdziesiątych).Ci pierwsi, zwani czasem przez okolicznąludność „Cyganami", a drudzy - „komunistami" (w obuprzypadkach absurdy) czuli się nieco upośledzeni. Obiegrupy repatriacyjne przybyły ponadto dosyć późno i zajęłystosunkowo „gorsze" tereny. Utworzenie zespołówwyraźnie podkreślających specyfikę repertuaru, tańców,stroju ufundowane było więc tutaj na pewnej kompensacjipsychicznej i społecznej. Powstawanie pierwszych zespołówwybitnie regionalnych (tzw. „autentycznych"), a kryzyszespołów pieśni i tańca usiłujących być miniaturką całegokraju, zbiegł się także z przesunięciami polityki kulturalneji pewnym poluzowaniem zablokowanych uprzednioinicjatyw oddolnych. Na lata sześćdziesiąte przypada początekkonserwatywnego ruchu festiwalowego (Kazimierznad Wisłą - I Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w1967 r.), jak i powstanie pierwszej organizacji twórców ludowych(Stowarzyszenie Twórców Ludowych zawiązanew Lublinie w 1968 r.).O ile na ziemiach centralnych i wschodnich rozwój tradycyjnegomuzykowania przebiegał od spontanicznego dozorganizowanego, to na ziemiach zachodnich wyraźniejszyjest proces odwrotny - od folkloru zmasowanego do małychgrup regionalnych, reprezentujących bądź poszczególnewsie, bądź określone tradycje. Współcześnie (1980-1992) obserwuje się cztery rodzaje imprez folklorystycznychna ziemiach zachodnich i północnych:1. Nurt odkrywczo-zachowawczy(„reinwencja")Widoczny jest on zwłaszcza w czasie „Spotkań Folklorystycznych",organizowanych rokrocznie od 1981 r. w JeleniejGórze. Grupy śpiewacze porzucają tam uniform strojuludowego. Fikcje typu stroju łużyckiego w zespole osadnikówzMazowsza, czy tacyż „Dolnoślązacy" grający w cylindrachi żółtych kamizelkach odchodzą w przeszłość.Strony rodzinne wykonawców decydują zwykle o etnograficznymprofilu czy odcieniu repertuaru (opoczyńsko-kielecki,tarnopolski, wileński, krakowski), członkowie zespołusięgają do swojej pamięci. Niekiedy obserwuje sięobecnie pewne „przegięcia", gdy np. grupa 11-osobowa, wktórej trzech wykonawców pochodzi z okolic Lwowaprzyjmuje wizytówkę zespołu lwowskiego (przypadek zPomorza Zachodniego). Imprezy typu eks<strong>pl</strong>oracyjno-zachowawczego,do których zaliczyć też możemy przeglądykolędnicze, konkursy na potrawy wielkanocne (ze śpiewamiłałymkowymi, konopielkowymi i in.), koncerty pieśnimałomiasteczkowej, są sterowane przez inteligentnych instruktorów.Wydobycie na światło sceny cennych „okazów"muzycznych jest dla nich ambitnym celem. „SpotkaniaFolklorystyczne" (XII edycja w 1992 r.) unikają monotoniidzięki promowaniu w każdym roku innego rodzaju repertuaru(ballady, pieśni liryczne, weselne, doroczne, wojskoweitd.). Interesujące są też inscenizacje nawiązujące doposzczególnych tradycji (np. Peruszanie, tzn. obieranie kukurydzyu Bośniaków, weselne i korowodowe tańce GóraliCzadeckich).Regionalne Centrum Kultury w Jeleniej Górze (dawnyWojewódzki Dom Kultury — wszędzie widoczna jest tendencjazmiany nazewnictwa) oddziały wuje także na sąsiedniewojewództwa (legnickie, wałbrzyskie, zielonogórskie).Ponieważ jednak zespoły udzielające się w omawianymnurcie czerpią z repertuaru zapamiętanego przed wojną, należyspodziewać się powolnego schyłku tego elitarnegowłaśnie kierunku. Cykl eks<strong>pl</strong>oracyjno-zachowawczy możnatraktować jako finalne wypromieniowanie dawnych regionalno-rodzinnychtradycji, o tyle dziś widoczne, że usuwaneprzez dekady w cień.2. Nurt prezentacyjno-jarmarkowyO ile „Spotkania Folklorystyczne" mają muzyczny lubmuzyczno-teatralny charakter, to np. turniej „KoloroweWsie" we Wrocławskiem czy podobne imprezy w Koszalińskiemobejmują całokształt kultury wsi tradycyjnej. Wimprezie tej poszczególne wsie przedstawiają to, co jest ichwłasną tradycją. Kierownicy np. gminnych ośrodków kultury,zwłaszcza po reformie administracyjnej (1975 r.) iwzroście lokalnych ambicji,.„wyławiali" specyficzne elementykultury w swoich okolicach. Pokazy tradycji wiejskichw zakresie rzemiosła, kultury materialnej, sztuki ludowejakompaniowane były występami artystycznymi ztychżewsi i targami sztuki ludowej. W ramach tych imprezwyłoniły się po raz pierwszy (1980 r.) przedsięwzięciawskazujące na rodowód kresowy (Wesele tarnopolskie -1980, Wesele wołyńskie — 1984). Warto tu dodać, że rów-37


nież w 1980 r. po raz pierwszy wystąpiła grupa cymbalistówwileńskich na festiwalu w Kazimierzu.3. Turnieje muzyczneBardziej specjalizowane imprezy to czysto instrumentalnekonkursy. M.in. pod wpływem turniejów dudziarskich ikoźlarskich w Wielkopolsce zorganizowano w Szczecióskiemkonkursy cymbalistów w Gryfinie połączone z występamina Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Pierwszykonkurs odbył się w 1988 r. W latach 1988-92 w tychdorocznych zjazdach przewinęli się też skrzypkowie, harmoniści,bałałajkarze. W Gryfinie zawiązało się, można powiedziećmuzyczne „ziomkowstwo". Ponieważ impreza tabardziej podtrzymywała praktykę instrumentalną niż przyspieszałarozwój wirtuozerii, a ilość uczestników ustabilizowałasię w granicach 25-35 osób (łącznie z młodzieżą),więc po dwóch trzech konkursach wiadomo było, kto jakiemiejsce może otrzymać. Dlatego Gryfińskie TowarzystwoSpołeczno-Kulturalne bardziej zintegrowało imprezę „z terenem"i przeniosło występy cymbalistów na lokalne dożynkiw Chwarstnicy w dawnym powiecie Gryfino (1992r.). Część artystyczna owych dożynek była interesującympołączeniem tradycji „konkretnej", „krystalicznej" w postacimiędzywojennego repertuaru cymbalistów, główniewileńskich, z „roztworem" różnych ułomków muzycznych,który w sumie dominuje w krajobrazie folklorystycznymna ziemiach zachodnich. Impreza szczecińska, którejdokładny opis wraz z analizą wideofomcznie utrwalonychtechnik gry odkładam na inne miejsce, miała swój odpowiednikw „Zajazdach Cymbalistów" w Lidzbarku Warmińskim(1978-1984). Od 1985 r. muzyczny „Zajazd"wchłonięty został przez „Kaziuki" organizowane 4 marcaw tymże mieście, jako że znaczną część mieszkańców LidzbarkaWarmińskiego, tworzą przesiedleńcy z Wileńszczyzny.Wchłonięcie „Zajazdu Cymbalistów" przez „Kaziuki"ma o tyto sens, że w drugiej połowie lat trzydziestych cymbaliścispod Wilna grywali w tym mieście w dniu św. Kazimierzana ulicach, teatrach i w wileńskiej rozgłośni radiowej.4. Imprezy rekreacyjno-masoweO ile trzy wyżej wymienione nurty napotykają już na barierywiekowe swoich uczestników i zapewne w przyszłymstuleciu tylko dokumentacje będą śladem wyartykułowanychtradycji przesiedleńczych na scenach wioskowych imiejskich, to imprezy handlowo-rozrywkowe z akcentamifolklorystycznymi, te współczesne wcielenia dawnych jarmarkówze śpiewakami odpustowymi i teatrzykami w tle,mają dużą przyszłość.Nominalnie jeszcze festiwale ludowych zespołów w PołczynieZdroju i innych miejscowościach letniskowo-uzdrowiskowychwojewództwa koszalińskiego nie znają wzasadzie normatywów, co jest ludowe, a co nie i dryfują kuniewyszukanej popularności pod każdym względem. Sprawymerytoryczne wyczerpują się w konferansjerce, a roleośrodków kultury — w zorganizowaniu nagłośnienia, wyżywieniai przenocowania (to ostatnie staje się rzadkością zewzględu na oszczędności). W sumie imprezy takie są żywiołemdla socjologa. Etnomuzykolog po badaniach na terenach,gdzie muzyka ludowa jest nadal dostępna, uzyskujesatysfakcję - po jednej takiej imprezie - przez dojście dokonstatacji, iż coś takiego jest jeszcze (już?) możliwe.***Aby uważniej i konkretniej zbadać funkcjonowanietradycji przesiedleńczo-reemigranckiej nie tylko na scenie,ale i w życiu codziennym, skoncentrujemy opisna dwu grupach (zespołach) muzycznych: instrumentalnejw Ocicach (gm. Bolesławiec, woj. jeleniogórskie)i wokolanej w Przejęsławiu (gm. Osiecznica, woj. je-STANISŁAWAPUDEŁKIEWICZELŻBIETADANISZEWSKASenmistrzaZostawił wszystko - Matkę, Opiekuna,przytulne kąty, pracę w spokojności.On - co miał dzieła okupu dokonać,wyszedł ubogi naprzeciw ludzkościi rzekł o Sobie:lisy mają jamy,ptaki niebieskie własne gniazda mają,a Sym Człowieczy, nim wstanie dzień nowy,mie ma gdzie skłonić utrudzonej głowyi po dniu znojnym, pełnym utrudzenia,do snu Swą głowę kładzie na kamieniach.Nad Jego dolą płacze zimna rosa,drżą gwiazd milionem zdziwione niebiosa,palą się zorze zachodu i wschodujakby Go chciały ogrzać podczas chłodu,w skalnej szczelinie kwiatuszek maleńkize czcią się tuli do najświętszej ręki.A On - Kwiat Polny i Lilia Padolnado aktu Krzyża przybliża się z wolna...***Bywają dobre noce, balsamem kojącerany zadane przez codzienne sprawy,gdy snu dobroczynnego żadna myśl nie mąci,noc prowadzi śpiącego w odwieczny świat marzeń.Bywają ciepłe noce, upojne, gorące,kiedy miłość napełnia dwa serca po brzegi,nikt wtedy nie pragnie takiej nocy końca,bliskość ciał, bliskość serc w rozstanie nie wierzy.Noce oczekiwane w liczne dnia godziny,pełne nieśmiałej nadziei i bliskość człowieka,mogące załagodzić i przebaczyć winy,wszystko stanie się bliskie, co za dnia dalekie.Bywają noce, śpiące i nie śpiące,dwa oddechy, dwa serca, maleńkie i duże,miłe ciepło krwi w żyłach jednako tętniącej,dwa uśmiechy ulotne, jakby płatki róży.38


leniogórskie). Obie grupy łączy wspólna ojczyzna -Bośnia. Piętnastotysięczna ludność repatriowana w latach1946—47 z Jugosławii nie ma, jak dotąd, faktografiimuzycznej, choćby takiej jaką mają już Górale Czadeccy.1Studium etnograficzne o repatriantach z Bośniopublikował w 1963 r. K. Kwaśniewski. 2 W latach1986-1992 kilkakrotne spotkania i wywiady z mieszkańcamiwsi Ocice i Przejęsław pozwalają na wstępneopracowanie wyników.Dziadkowie dzisiejszych mieszkańców Ocic i, częściowo,Przejęsławia przenieśli się w końcu XIX i naprzełomie XIX/XX w. z terenów zaboru austriackiego(Krakowskie, Rzeszowskie, Tarnopolskie), rosyjskiego(Lubelskie, Wołyń) na południe, korzystając z politykib. monarchii austro-węgierskiej (po podporządkowaniusobie Bośni i Hercegowiny w 1878 r.) zasiedlanianowych terenów „swoją" ludnością, zagospodarowywaniaobszarów słabo rozwiniętych rolniczo i mniej zagęszczonychludnościowo. Po około pięćdziesięciu latachpobytu w Bośni ludność polska przesiedla się ponownie,głównie w czerwcu 1946 r. i w liczbie 15.301 osób 3 ,tym razem na uzyskane przez Polskę nowe kresy zachodniei osiada w miejscowościach w okolicach Bolesławca(obok Ocic i Przejęsławia wsie Milików, Gościszów,Parzyca, Czerna, Wykroty, Kraszewice, Otok,Iwina, Krzyżowa, Różyniec i in.).W opisie tradycji muzycznych tej grupy ludności cezura1946 r. dzieli okres bałkański i polski. Mimo przewagi tematykimuzycznej wywiady uwzględniały pytania naturyogólnej - społecznej, etnicznej, wyznaniowej, gdyż związektradycji muzycznych (i ich zmian) ze zróżnicowanymśrodowiskiem wydaje się w odniesieniu do ludności polskiejw Bośni bardzo wyraźny i interesujący. Na podstawiewypowiedzi respondentów rysuje się pewien obraz międzywojennejkultury muzycznej, który należałoby porównaćze wspomnieniami mieszkańców z innych wsi w obecnymwojewództwie jeleniogórskim, a pochodzących zJugosławii, np. z Gościszowa i Milikowa. W tych ostatnichwsiach istnieją od lat siedemdziesiątych grupy śpiewacze wramach kół gospodyń wiejskich. Część opracowania odnoszącasię do okręgu międzywojennego przedstawia jednakwyniki badań głównie z tej jedynej miejscowości (Ocice),w której tradycje muzyki instrumentalnej okazały się szczegółnieżywe. Głównie muzycy instrumentaliści wyczulenisą na zmiany praktyki muzycznej. Dopiero w 1992 r., podwpływem Ocic, powstała w Milikowie podobna kapela zezbudowanymi samodzielnie instrumentami.Przypisy* Ilustrację przedstawionej problematyki czytelnik znajdziew osobnych artykułach charakteryzujących: zespół śpiewaczyz Przejęsławia (druk w nb. „Twórczości Ludowej")oraz kapelę z Ocic (druk w numerze następnym)..1Alicja Buczak, Instrumentarium ludowe Górali Czadeckich,[w:] Instrumenty muzyczne w polskiej kulturze ludowej,23Warszawa - Łódź 1990, s. 45-50.Krzysztof Kwaśniewski, Z badań nad kulturą ludowąreemigrantów polskich z Bośni, [w:] „Zeszyty EtnograficzneMuzeum Etnograficznego" we Wrocławiu, Wrocław 1963,t. 1, s. 81-104.K. Kwaśniewski, op. cit., s. 88.DONAT NIEWIADOMSKIKartka z historiiludowego pamiętnikarstwaW obrębie nurtu prozatorsko-wspomnieniowego spotykamysię z wieloma formami piśmienniczymi: pamiętnikiem,dziennikiem, kroniką, fabularyzowaną relacją,opowieścią autobiograficzną, powieścią wspomnieniową.Za najstarszego chłopskiego pamiętnikarza uważasię Jurę Gajdzicę (1777-1840), śląskiego bibliofila--amatora, autora dwuczęściowego tekstu, wydanego dopierow 1930 roku* Część pierwsza nosi tytuł Dlopamięci narodu ludzkiego, druga — Nieco z kronikicieszęśki. Następnie, spośród antenatów dzisiejszych pamiętnikarzy,wymieniani są m.in. Kazimierz Deczyński(1800-1838) - Opis życia wieśniaka polskiego (wyd.przez M. Handelsmana w 1907 r., pod zmienionymtytułem, a potem wykorzystany przez L. Kruczkowskiegow powieści Kordian i cham); Maciej Szarek (1826-1904) - Bieg mego życia (wyd. pierwotne na łamach„Przyjaciela Ludu", 1895-96); Jan Słomka (1842-1932)- Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do dni obecnych(wyd. 1912, z przed. F. Bujaka); FranciszekMagryś (1846-1934) - Żywot chłopa działacza (wyd.1932, również z przed. F. Bujaka); Tomasz Skorupka(1862-1935) - „saga" rodzinna Kto przy Obrze, temudobrze (wyd. 1967); Ferdynand Kuraś (1871-1929)- Przez ciernie żywota (wyd. 1925, z przed. S. Żeromskiego).W okresie międzywojennym ukazały się też utworyz pogranicza, chłopsko-robotniczego. Myślę tu o słynnymŻyciorysie własnym robotnika (wyd. w 1930 r. w oprac.J. Chałasińskiego, z przed. Ś. Szumana) - JakubaWojciechowskiego (1884-1958), opublikowanym wtrzecim tomie fundamentalnego dzieła F. Znanieckiegoi W. I. Thomas'a Chłop polski w Europie i Ameryce(pierwodruk ang. 1918-20, tł. na jęz. pol. 1976). Wtych latach modne, a potem sławne, stały się równieżkonkursy pamiętnikarskie, owocujące zbiorowymi edycjamichłopskich wspomnień. Instytut GospodarstwaSpołecznego ogłosił konkurs na pamiętniki bezrobotnychi chłopów, którego efektem stały się Pamiętniki chłopów(t. I - 1935, t. II - 1936, ze słowem wstępnym M.Dąbrowskiej). Z inicjatywy i pod red. W. GrabskiegoInstytut Socjologii SGGW w Warszawie rozpisał konkurs,w wyniku którego powstały Życiorysy włościan(1935). Najsłynniejszy okazał się jednak konkurs PaństwowegoInstytutu Kultury Wsi i redakcji "PrzysposobieniaRolniczego", gdyż przysłane nań materiałyposłużyły J. Chałasińskiemu do opracowania monumentalnego,,czterotomowego dzieła pt. Młode pokoleniechłopów (1938, z przed. F. Znanieckiego).Po wojnie ukazało się sporo utworów pisarzyurodzonych na przełomie XIX i XX wieku oraz wpierwszych latach XX wieku. Mamy tutaj wspomnieniachłopów-działaczy: Jana Stryczka (ur.1894) - Chłopskim piórem (wyd. 1957); TeofilaKurczaka - Jak daleko pamięć sięga (wyd. 1958);Wawrzyńca Cichego (1899-1981) - Wspólnymi siła-39


mi (wyd. 1959). Pojawiły się wspomnienia obozowe,por. Feliks Rak (1903-1992) - Krematoria i róże(wyd. 1971); utwory silnie zbeletryzowane, np. RomanaTurka (1898-1982) - Moja mama, ja i reszta(1961), W służbie najjaśniejszego pana (1962),Palacz z hrabiowskiej likierni (1977); oraz tekstyrefleksyjne, np. Szara przędza (1977) Melanii Burzyńskiej(ur, 1917). Nie możni także zapomnieć otomie Walentego Kunysza Wścibski i wrazicki(1973). Kontynuowano ponadto wydawanie zbiorowychtomów pamiętnikarskich, np. od 1964 rokuzaczęła się ukazywać edycja Młode pokolenie wsiPolski Ludowej.Zamojszczyznę w materii pamiętnikarsko-wspomnieniowejreprezentuje przede wszystkim Wacław Daruk(ur. 1916), autor dzieł cennych poznawczo, zwłaszczaw aspekcie społecznych osiągnięć współczesnej wsi iregionalnych tradycji historycznych. Pisarz ów wydał:Bez głaskania po głowie (1973), Dziennik jednego roku(1975), Stąd nasz ród (1984). Dorobek pamiętnikarskiwielu pisarzy znajduje się w popisach. StanisławBarański (1900-1980) opublikował wprawdzie w 1968roku na lamach „Itd" swoje wspomnienia wojenne, alew rękopisie pozostaje nadal kilkadziesiąt zeszytów zjego pamiętnikarskimi relacjami. Ignacy Grabarczuk(1904-1986) zostawił pamiętnik, włączony w tzw. „zapiśniki",czyli teksty składające się z różnego rodzajuinformacji, m.in. ze spisów ludzi zmarłych w okolicyi ludzi starszych od autora, z wykazów świętych i ichfunkcji, rejestrów gazet czytanych przez twórcę i miejscowości,w których przebywał. Wyłączone z „zapiśników"fragmenty pamiętnika Grabarczuka zostały opublikowanew „Twórczości Ludowej" 1991, nr 1.Zbigniew Andres posiada rękopisy pisarza chłopskiegoz Grodziska Dolnego urodzonego jeszcze w XIXwieku. Twórca ten przez całe życie pisał dziennik, wktórym niezwykle ciekawe są partie dotyczące lat okupacji.Jest też autorem liczącego 300 stron pamiętnika,opartego na starych zapiskach i sięgającego żywą pamięciądziewiętnastego wieku. Poprzez rekonstrukcjęwydarzeń treść tego tekstu prowadzi nawet do. roku1860.Jan Kaczor (1908-1989) napisał książkę Wspomnienialudowego starosty, której fragmenty opublikowałw odcinkach „Zielony Sztandar" (1979, listopad- grudzień). Józef Struski (ur. 1905) sporządziłtekst etnograficzno-wspomnieniowy pt. Pół żartem,pół serio. Wybrane części tych zapisów wydrukowanona łamach „Twórczości Ludowej" (1989, nr 4;1990, nr 1) nadając im tytuł Wesele w mojej wsi.Początek XX wieku.W 1993 liku zmarł Władysław Kuchta (ur. 1911),pozostawiając w rękopisie pamiętnik prowadzony od1939 roku. Od 1975 roku spisywał też Kuchta Kronikęparafialną Kumowa. Opracowywał poza tym monografięswojej wsi - Mołodutyna, którą zatytułował Od korzenipo dzień obecny.Jan Król (ur. 1918) posiada w rękopisie trzyczęściowąopowieść autobiograficzni, zawierająca m.in.opis wydarzeń do roku 1939, przedstawienie lat wojnyi okresu powojennego. Autor sporządza także zarys monograficznyNielisza (woj. zamojskie), zajmując się m.in.staranną weryfikacją źródeł, w tym archiwalnych.Bronisław Pietrak, jest autorem rękopisu pamiętnikarskiegoNa przełaj przez życie i tekstu Pamiętnikikonia. Stefan Sidoruk (ur. 1919) ma w rękopisiepowieści wspomnieniowe: Czas zmienia konie w biegu.1918-1950 [Szerszenie milczą coraz głośniej. 1987-1988.Pracuje nad powieścią Wolności uczymy się od nowa.Wspomnienia z okupacji napisała Krystyna Poczek(ur. 1928). Pamiętnik pisze także Władysław Sitkowski(ur. 1928), który swoje zapisy drukował już częściowow „Twórczości Ludowej" (1990, nr 20 i w „TygodnikuZamojskim" (1991 rok). W rękopisie jest nadal pamiętnikAlfredy Magdziakowej (ur. 1926) - Garść wspomnieńz dwudziestu siedmiu lat życia mojego i moichnajbliższych. 1939-1966.Spisywaniem pamiętnika zajął się również swojegoczasu jeden z najwybitniejszych współczesnych poetówchłopskich - Stanisław Buczyński (1912-1982). Buczyńskirozpoczął pisanie wspomnień w ostatnich latachżycia, kiedy przeczucie bliskiej śmierci skłoniło go dosamooceny, kiedy postanowił ukazać własną osobowośći drogę życiową w subiektywnej perspektywie widzenia.Pamiętnik powstawał od 1977 roku, był sporządzanysystematycznie i szczegółowo, wbrew nękającym twórcęnieszczęściom (głęboko doznana śmierć żony) i chorobom.Niestety, Buczyński nie przezwyciężył czasu. Pamiętnikkończy się na trzysta dwunastej stronie maszynopisu,urwanym w połowie zdaniem. Wspomnieniaobjęły czas od początków świadomości autora do roku1950. Tekst tego pamiętnika ukazał się w składziepośmiertnej edycji pism Buczyńskiego — Na drodzedróg (Lublin 1993), jako pierwsza część drugiego tomu.Wspomnienia zatytułowano Kartki z mojego życia.W tym przeglądzie trzeba też zwrócić uwagę nadokonania pisarskie małżeństwa Anny i TadeuszaPabisów. Tadeusz Pabis (ur. 1930) posiada w rękopisieteksty prozatorskie: Saga rodu Pabisów od1762 do 1991 roku oraz W jednym życiu przeżyćwiele. Kompozycja jego przekazów opiera się naprze<strong>pl</strong>ocie opisów regionu, rodzinnej wsi i przedstawieńwłasnych losów. W tekst główny zostałyponadto włączone miejscowe legendy i podania orazzapisy typu etnograficznego.Anna Pabis (ur. 1933) jest autorką tekstu wspomnieniowegoMoja matka opowiada, który jawi się bezmała jako saga rodzinna, ukazująca dzieje rodu pisarkina przestrzeni ponad stu lat. Treści osobiste są tu przytym rzutowane na bogate tło historyczne i regionalne.Nie brak opisów ludowej kultury duchowej i materialnej.Podana faktografia wskazuje na bogactwo form piśmienniczychi zarazem na nieostrość kryteriów gatunkowych,na krzyżowanie się technik pamiętnikarskichz kronikarskimi, powieściowymi. Przeprowadzony przeglądnie jest również z pewnością kom<strong>pl</strong>etny. Mnóstwotekstów chłopskich pisarzy nie zostało jeszcze ujawnionych.Warto więc zastanowić się nad sposobamiudokumentowania i spopularyzowania tej części narodowegodziedzictwa.40


Chałupa Bednarzów z Korytkowa Dużego (zbudowana w 1798 r.)Fot K. WasilczykJOZEF STEFAŃSKIEkspozycja zagrodyKorytkowa Dużegow Muzeum Wsi Lubelskiej29 lipca 1993 r. uroczyście otwarto ekspozycję zagrodyprzeniesionej do Muzeum Wsi Lubelskiej z Korytkowa Dużego(woj. zamojskie, gmina Biłgoraj). Zagroda ta, po udostępnionejjuż chałupie „biedniackiej" z Gozdu Lipińskiego, jest kolejnymetapem realizacji sektora „Roztocze". Będzie to drugi po„Wyżynie Lubelskiej" sektor, który zostanie przekazany dozwiedzania.Zagroda pochodzi z interesującegopod względem etnograficznymobszaru, gdzie budownictwo ludowema swoje specyficzne cechy i wyróżniasię wśród innych naLubelszczyźnie. 2Ze względu na waloryarchitektoniczne oraz wiek istan zachowania, wytypowano doMuzeum Wsi Lubelskiej w 1978 r.chałupę z Korytkowa Dużego, należącądo Stanisława Bednarza. Za<strong>pl</strong>anowanoodtworzenie całej zagrodyBednarzów istniejącej na początkuXX w. Ponieważ budynki gospodarczez tej zagrody, datowanena ten okres nie zachowały się, towyszukano w najbliższej okolicy podobne,zbliżone konstrukcją, wyglądemi datą budowy. W 1979 r.zakupiono stodołę z Zagumnia (gm.Biłgoraj), zbudowaną ok. 1870 r.Rok później zakupiono w Tarnogrodziena przedmieściu Bukowskie(dawniej wieś) chlew, zbudowanyna początku XX w., który w muzeumpełni funkcję obory. Wszystkie tebudynki przeniesiono do muzeum iustawiono w miejscu <strong>pl</strong>anowanejekspozycji.Dla opracowania zagospodarowaniadziałki i scenariusza ekspozycjipracownicy naukowi skansenu przeprowadziliw latach 1978, 1980,1982 badania terenowe. Wkrótceprace nad realizacją sektora „Roztocze"przerwano. Powtórnie wznowionoje w 1990 r. Ostateczny scenariuszekspozycji opracował zespółpracowników Muzeum Wsi Lubelskiej:Ewa Wójcik i Małgorzata Libera(scenariusz do chałupy) orazZbigniew Burczak (scenariusz do budynkówgospodarczych). W opracowaniuautorzy oprócz materiałów zbadań wykorzystali istniejące jużscenariusze zagrody Janiny Petery iMirosława Górskiego.Ekspozycję zagrody urządzono woparciu o tzw. metodę rodzinną, tzn.starano się w możliwie wierny sposóbodtworzyć wygląd i wyposażeniezagrody w rodzinie Bednarzów zok. 1910 roku. Ówczesny właścicielchałupy Józef Bednarz był bogatymgospodarzem, zajmował się głównierolnictwem, a dodatkowo także m.in.tkactwem i pszczelarstwem. W chałupierazem z Józefem i jego żonąMarianną mieszkało czworo dzieci.Wszystko to, wraz z ówczesną kulturążycia, ma swoje odzwierciedleniew wyposażeniu i wyglądzie zagrody.Na udostępnienie ekspozycji złożyłasię praca wielu osób zatrudnionychdawniej i obecnie w prawiewszystkich działach Muzeum WsiLubelskiej. Oprócz nich duży wkładw przygotowaniach miała PracowaniaBudowlano-Konserwatorskakierowanaprzez KrzysztofaPopika, która wykonałaprace remontowo-budowlane.Zagroda z Korytkowa Dużego położonajest w sektorze „Roztocze"po północnej stronie drogi gruntowejprowadzącej przez sektor. Zagrodaskłada się z oddzielnie stojących budynków:chałupy od południa (drogi),naprzeciwległe położonej stodoły,oraz z boku (od zachodu) -obory, a także piwnicy ziemnej istudni z żurawiem. Od drogi zagrodaogrodzona jest wysokim płotem konstrukcjisumikowo-łatkowej tzw. parkanemprzykrytym dwuspadowymdaszkiem z desek. W płocie tymjest wjazd do zagrody przez bramęjednoskrzydłową oraz wejście przezfurtkę. Brama i furtka przykryte sądaszkami dwuspadowymi, wspartymina bocznych słupkach. Z pozostałychstron zagroda ogrodzona jestpłotem „dranczastym" tzn. <strong>pl</strong>ecionymz „dartych" (łupanych) draneksosnowych.Najciekawszym obiektem zagrody(i jednym z najciekawszych w muzeum)jest chałupa. O jej walorachświadczą głównie proporcje bryły(ścian i dachu) oraz konstrukcja.41


Czynniki te nadają chałupie swoistegouroku, świadczą o dużym poczuciuestetycznym ówczesnych mieszkańcówKorytkowa i dużym kunszcie ciesielskim.Chałupę zbudowała prawdopodobniew 1798 r. (data ryta na siestrzanie)zamożna rodzina Bednarzów, zajmującasię pracą na roli, a także bednarstwem.Jest to chałupa szeroko frontowa,symetryczna, jednotraktowa.Składa się z izby, przechodniej sieni ikomory. Powierzchnia chałupy (95m 2 ) i wielkość bryły (248 m 3 ) stawiająją wśród największych znanych i datowanychchałup Lubelszczyzny zXVIII w. 3Chałupa ma ściany konstrukcjiwieńcowej z bali sosnowych obliniastych(izba) i połowizn (sień i komora):zwęgłowanych na obłap zostatkami. Bale leżą na grubych sosnowych„przyciesiach", wspartych podwęgłami tzw. stem<strong>pl</strong>ami (kawałki dębowychpni). Zrąb pobielony jest wapnemtylko w części gdzie jest izba.Więźba krokwiowo-płatwiowa dachuwzmocniona jest „bantami". Deski pułapuw izbie i komorze, oraz ociosanekołki tzw. dyle, leżą na belkach. Belkiizby wsparte są na siestrzanie, nazywanymw Korytkowie „belkiem z wyrokiem"(tj. rozetą cyrklową na środku),dawniej „birzmem" (staropolskanazwa belki). Na końcu „belki z wyrokiem"wyryta jest data „1798". Czterospadowydach chałupy pokryty jest tarasowato słomą i ma okap z desek ułożonychdwie na trzecią, tzw. szar. Kalenicadachu, z braku drążonych półokrąglaków— „pałub", pokryta jestkrótkimi deskami. Ta forma dachuwystępuje na Lubelszczyźnie tylko wokolicach Biłgoraja. W izbie są trzysześciopolowe okna, w tym podwójneod południa i jedno od zachodu. Wszystkiedrzwi są jednoskrzydłowe, deskowe:z zewnątrz do sieni na „biegunach",do izby i komory na kutych pasowychzawiasach żelaznych. Zamykanesą na zamki zapadkowe z klamką(do izby), drewniane zasuwy i „obartki".We wszystkich pomieszczeniachułożone są podłogi przybite tyblami dolegarów. Urządzenia ogniowe pobielonewapnem zbudowane są z kamieniwapiennych spajanych gliną. W izbiena trzonie kuchennym znajduje siętzw. otwarte palenisko, nad którym„kapa" i „świnka" odprowadzają dymdo komina. Za paleniskiem jest „czeluść"do pieca chlebowego o sklepionym„podniebieniu". Piec ogrzewczyma palenisko w tzw. grabie, tj. wnęcew podstawie szerokiego komina stojącegow sieni. Drewno wkłada się tamdługą drewnianą łopatą — „wiosłem", aczeluść zatyka „zatułą". Ten typ urządzeńogniowych charakterystycznydla XIX w. zanikł w Lubelskiem na początkuXX w. 4We wnętrzu chałupy pobielone sątylko ściany izby, co przy systematyczniemytej podłodzie nadawało izbieschludności i przytulności. W izbieskupiało się życie całej rodziny. Tupracowano, świętowano, spożywanoposiłki, modlono się, urządzano zabawy,spotykano z sąsiadami. Tu rodziłysię dzieci i tu umierali starzy gospodarze.Ciepło z palących się na paleniskudrew, przenikało w każdy kąt wytwarzającszczególną więź w obrębie rodziny.Izba w chałupie Bednarzów wyróżniasię dużą powierzchnią. Wyposażonajest w meble i sprzęty typowe dlapoczątku XX w. w okolicach Biłgoraja.Niektóre z nich pochodzą z zakupionejchałupy. Obok drzwi wisi kropielniczkaz popiersiem św. Piotra datowanana połowę XIX w. Przy ścianiedziałowej zsieniąstoi „szafarnia", a naniej „półka" z „ogonem" (nad drzwiami),w której stojąmiski zŁążka Ordynackiegoi ozdobne talerze. Przy ścianiepołudniowej stoi długa ława, aobok niej warsztat tkacki z nawiniętąosnową i częściowo wykonanym płótnemlnianym. Centralnym miejscemizby jest ściana zachodnia. Wiszą tampod sufitem liczne obrazy świętych(16 szt.). Przy ścianie tej stoi stół, naktórym leży chleb i nóż. Stół pełniłdawniej szczególne funkcje, zwłaszczaw czasie ważnych świąt i obrzędów.Cała rodzina jadła z jednej miskistojącej na szerokim stołku w pobliżupieca. Gospodarze spali na łóżku zwysuwanąszufladą, stojącym w kącie izby,dzieci - na siennikach, które podczasdnia leżały na piecu. Nad łóżkiemprzymocowano „wieszadło" czyli drążek,na którym wiszą części ubioru,głównie codziennego. Na ławie, przypiecu stoją podręczne naczynia i garnki.Obok ławy stoi wiadro klepkowe nawodę. Garnki gliniane i żelazne stawianopodczas gotowania na żelaznymtrójnogu.Ważną funkcję gospodarczą pełniłasień. Tam wykonywano wieleprac gospodarskich,trzymano podręcznesprzęty i produkty, a nieraz nawet kury.Mieszkańcy Korytkowa kisili dawniejdużo kapusty (siekanej i w głowach),którą karmiono także bydło. Wsieni Bednarzów stoją dwie duże beczkina kapustę i klepkowa „wanna", wktórej tasakami siekano kapustę. Przyścianie z komorą umieszczano „zolnik"do prania (głównie ługowania)bielizny, oraz żarna do wyrobu mąki.Przy ścianie z izbą stoi ława, na którejjest prasa do odciskania sera, tzw. sernica,oraz garnki i skopek na mleko.Obok ławy - szaflik z tłukiem do przygotowywaniakarmy dla świń orazwiadro" klepkowe do noszenia wodyStodoła w zagrodzie z Korytkowa Dużego (zbud. ok. 1870 r.) i obora (zbud. na początku XX w.)42


zwierzętom. Przy kominie stoją sprzętypomocnicze przy opalaniu pieca;pomiotło, kociuba, ożóg oraz łopata dochleba. Obok komina jest wejście podrabinie na strych.Z sieni prowadzi wejście do obszernejkomory. Józef Bednarz trzymałtam sprzęt pomocniczy do tkania: deseczkędo snucia osnowy, wijadło,snowadło. Stoi tu także przęślica z nałożonakądzielą, międlica i cierlica.Ubrania, głównie odświętne, gospodarzeprzechowywali w malowanejskrzyni, którą każda panna dostawałajako wiano weselne. Obok skrzyni sątakże inne części ubioru: buty męskie idamskie oraz kapelusz. Dużo miejscazajmują „kazuby" i „kazubki", tj. dłubanew pniu pojemniki na zboże, kaszę,ser, miód i sól. Mięso i słoninęprzechowywano w „dzieżeczkach", tj.klepkowych naczyniach. Na ławieprzy ścianie południowej stoją naczyniagliniane tzw. siwaki — na świeżyser, zsiadłe mleko i śmietanę. Obokjest dzieża na chleb, a na niej niecki i sitana mąkę. Ponieważ Józef Bednarzbył pszczelarzem, to w komorze jestłyżka do wybierania roi pszczół i dłutodo dłubania uli kłodowych, tzw. „piesznia".5Stodoła i obora mają ściany konstrukcjiwieńcowej, z połowizn sosnowychzwęgłowanych na „obłap". Nastodole jest dach dwuspadowy, naoborze czterospadowy. Dachy te pokrytesą tarasowato słomą i mają okapz dranic, tzw. szar. Oba budynki są szerokofrontowe.Na środku stodoły jest bojowisko, zjednej strony komora, z drugiej zapole.Nad bramami jednoskrzydłowymi nabiegunach zwanych „wrotniami" jestpodnoszony okap tzw. zwód. W zapolachskładano snopy zboża. Na boiskuJózef Bednarz trzymał m.in. wóz „maziak",sanie bose, pług, gruber, skrzynkędo rżnięcia słomy, grabie, cepy iwidły. W komorze stoją „kazuby" nazboże, kosze na kartofle. Jest tam teżuprząż i „derka" na konia oraz jarzmo.Od zewnątrz na ścianie stodoły zawieszonesą brony beleczkowe, trójkątnywłók, znacznik i drabiny do wozu.Tam suszą się wiązki grochu, fasoli ilnu.W oborze są trzy pomieszczeniaprzeznaczone dla świń, krów i konia.Stoją tam dłubane w pniu koryta nakarmę dla tych zwierząt. Gospodynidoiła krowę siedząc na stołeczku.Obok obory stojądrewniane widły dwuzębnei bat z jałowca.Do ściany obory dostawionajest od północy szopa— konstrukcji słupowej,oszalowana deskami. Wewnątrzniej stoi dłubanaw pniu stępa nożna. PonieważJózef Bednarz zajmowałsię połowem ryb,to w szopie jest wierszasercowata, podrywka ioścień czterozębny.W pobliżu bramy wjazdowejstoi studnia z żurawiem i cembrowinąkonstrukcji ramowej tzw.sztagowej. Na dole rama wsparta jestna dłubanym w pniu „kazubie". Ruchomeramię żurawia umocowane jestna dębowej, sosze. Na końcu ramieniazawieszona jest tyczka z uchwytem nawiadro. Obok studni stoi koryto dłubanew pniu, do pojenia krów i koni.Po wschodniej stronie chałupy znajdujesię piwnica ziemna (na kartofle) okonstrukcji na sochę i ślemię, z dachemz „dyli" (kołków) przykrytymsłomą i ziemią.Przed chałupą na drzewie wisi ulkłodowy dłubany w pniu — tzw. wabik— do chwytania roi pszczół. Oprócz tego,w części zagrody, wśród małegosadu będzie wyeksponowana pasieka,składająca się z siedmiu uli kłodowychleżących i stojących.Zgodnie z dawnymi przekazamiurządzona jest także zieleń w obrębiezagrody. Przed chałupą, od strony drogijest ogród kwiatowy, w którym rosnąkrzewy (róża pomarszczona, jaśminowiecwonny,bez lilak), byliny (asterzimowy, barwinek mniejszy, lilia szafranowa,piwonia lekarska) i roślinyjednoroczne (nagietek lekarski). Obokdomu będzie także rozsadnik na kapustęi inne warzywa, ogrodzony płotemchruścianym. W części posesji jest sadze śliwami i jabłoniami. Zasadzonotakże leszczynę, która często rosła wzagrodach Korytkowa.Duże walory architektoniczne,kompozycja zieleni nadają eksponowanejzagrodzie dużo swoistego urokui malowniczości. Zagroda świadczyo dużym poczuciu estetycznym iznakomitym wykorzystaniu otaczającegośrodowiska. Jest to cząstka naszejkultury ocalona dla potomnych. Obco-Fragmenty wnętrza izby w chałupie Bednarzówwanie z tradycyjną kulturą wiejskąpielęgnowaną w Muzeum Wsi Lubelskiejdaje możliwość sięgania do korzeninaszej tożsamości. Jest to konieczneprzy gwałtownej pogoni za nowoczesnością,gdyż jak pisał C. K.Norwid: „...aby drogę mierzyć przyszłą,trzeba nam pomnieć skąd się wyszło".Fot. H. GuzPrzypisyArtykuł oparto głównie na następującychopracowaniach (przechowywanychw Archiwum Muzeum WsiLubelskiej):M. Libera, E. Wójcik, Z. Burczak,Scenariusz postulatywny. Zagroda zKorytkowa Dużego, sektor Roztocze,1993 mps.E. Skowrońska, E. Weryszko, Realizacyjnyscenariusz roślinny do zagrodyz Korytkowa Dużego, 1993mps.J. Stefański, Pasieka w zagrodzie zKorytkowa Dużego (gm. Biłgoraj) —scenariusz postulatywny, 1993 mps.J. Stefański, Zagroda z KorytkowaDużego. Opis architektoniczny dlaprzewodników MWL.J. Górak, Materiały do historii kulturymaterialnej Zamojszczyzny, Zamość1992, s. 28.R. Królikowski, Chałupy z XVIII wiekuw ekspozycji Muzeum Wsi Lubelskiej,Lublin 1983, s. 12.Z. Staszczak, Budownictwo chłopskiew woj. lubelskim, Wrocław 1963, s.177.Planuje się uzupełnienie sprzętupszczelarskiego i umieszczenie w komorzem.in.: siatki na twarz pszczelarza,sikawki drewnianej do spryskiwaniaroi pszczelich, naczyniadrewnianego do zbierania roi pszczelich,różnych dłut do drążenia ulikłodowych.43


PIOTRDAHLIGLodowy zespół śpiewaczy z Przejęsławia(woj. jeleniogórskie)Grupa śpiewacza w Przejęsławiu zawiązała się w 1974 r.i działa do dziś. W okolicy podobne grupy istnieją w Gościszowiei Milikowie. W skład „Przejęsławianek" wchodzą:- Michalina Mrozik, ur. w 1932 r., Listrowiec, pow.Slatyna, woj. Osjek. Ojciec jej urodził się na Wołyniuw 1889 r., matka pochodziła z Małopolski wschodniej.Ojciec w r. 1892 przyjechał z rodzicami do Bośni(wieś Martyniec). Zarówno ojciec jak i matka bylizamiłowanymi śpiewakami. M. Mrozik (z domu Kida)była jednym z dwanaściorga dzieci. Mrozikowa pełninajważniejszą rolę w grupie. Dwaj jej synowie sąmuzykami i grają na współczesnych weselach;- Janina Bieńko z d. Kida, ur. 1939 r., siostra Michaliny;- Stefania Wróblewska, z d. Chwoszcz, ur. 1926 r. wewsi Kunova, pow. Prnjavor, woj. Banja Luka. Rodzicepochodzili z Lubelskiego. Cała rodzina z dziewięciorgiemdzieci przyjechała do PRL najpierw doCzernej (1946), potem do Przejęsławia (1957). Obojerodziców miało być muzykalnych;- Helena Owczarek, z d. Knezević (Chorwatka), ur.1926 r., Novo Selo, pow. Stara Gradiska, woj. BanjaLuka. Wywieziona w 1942 r. do Niemiec. Tampoznała Polaka i wzięła ślub (1944). W 1945 r.wróciła do Jugosławii, rok później wyjechała z mężemdo Polski;- Sabina Frączkowska z d. Mrozik, ur. 1932 r., Listrowiec;Stefania Głąb, ur. 1941, Listrowiec; SzczepanWillas, ur. 1946, jeszcze w Jugosławii; JadwigaWillas ur. 1950, Przejęsław.Do grupy o rodowodzie bośniackim dołączyli osadnicyz „centrali": Marianna Świątkowska — ur. 1922, Rzędkowice,pow. Miechów. Męża, pochodzącego z Kujaw, poznałana robotach w Niemczech; Julianna Gałęzia, - ur. 1932,Kolonia Inwalidzka, gm. Kunów k. Ostrowca Świętokrzyskiego.Przyjechała do Przejęsławia w 1953 r. zachęconaogłoszeniem prasowym, że można otrzymać gospodarstwoi ziemię. W 1964 r. w wyniku komasacji ziemię zabrano.Pracowała w tartaku i jako „wyrobnica" u rolników. Ojciecbył znanym śpiewakiem na pogrzebach, jeden z braci(ośmioro rodzeństwa) jest muzykiem, multiinstrumentalistą;Zofia Sokołowska — ur. 1947, Przejęsław, ojciec pochodziłz Kujaw, matka - z Piotrkowskiego. Mąż pochodziz Ostrowca Świętokrzyskiego. Oboje pracują w tartaku. Zpiątki dzieci dwoje przychodzi się uczyć piosenek od „Przejęsławianek".Także mąż zainteresowany jest śpiewem.W sumie „Przejęsławianki" liczyły w toku swej prawie20-letniej historii do 15 osób (w tym trzech mężczyzn), codla wsi liczącej 103 numery domów jestznaczną reprezentacją.Motywem przyłączenia się części osób z ziemcentralnejPolski („centrali") było zamiłowanie do śpiewu, wspólne44zasiedzenie wsi, satysfakcja z przynależności do grupy reprezentującejPrzejęsław na różnych imprezach (w tym wojewódzkichdożynkach), wreszcie atrakcje towarzyskokrajoznawcze- poznawanie innych grup na przeglądachwojewódzkich i ogólnopolskich. W sumie jednak ten pierwszywymieniony czynnik jest najważniejszy, co wydajesię zresztą charakterystyczne dla ruchu amatorskiego.„Przejęsławianki" istnieją zarówno jako zespół śpiewaczyjak i „dyżurna" reprezentacja wsi na wszelkie odpowiadająceuroczystości lokalne, także kościelne. W 1975 r.Gminny Ośrodek Kultury wydelegował „Przejęsławianki"na I Spotkania Folklorystyczne w Cie<strong>pl</strong>icach, gdzie zdobyłyI miejsce i nagrodę pieniężną (którą zresztą przejęła gmina).Odtąd zespół zostaje „bywalcem" różnych imprez wojewódzkich.W końcu lat siedemdziesiątych uświetnił (podobniejak zespół instrumentalno-wokalny z Ocic) wizytęambasadora Jugosławii.Zwróćmy uwagę, że średnia wieku w zespole jest niższaniż to się spotyka w podobnych, bardzo licznych grupachśpiewaczych w Polsce. Historia grupy to poniekąd etapy wcyklu życia. Dzisiejsze wiodące śpiewaczki przyjechały doPolski jako dziewczęta. Dużo młodzieży z Jugosławii byłozatrudnionej przy demontażu fabryk i infrastruktury poniemieckiej(wywożonych do ZSRR). Przyzwyczajone w Jugosławiido śpiewu przy pracy i przy tych zajęciach nieomieszkały śpiewać. Nadzorcy niemieccy (1946,47) zakazalijednak śpiewu. W latach 1945-50 funkcjonował jednaknormalnie repertuar wyuczony w Jugosławii. Poznawanoteż pieśni od osadników z innych stron Polski (zwłaszcza„centrali"). Założenie rodzin i rozwój mass mediów niesprzyjały swobodnej kontynuacji lokalnych tradycji muzycznych.Dopiero usamodzielnienie dzieci, sprzyjająca koniunkturaadministracyjno-kulturalna ułatwiły retrospekcjęi ekspresję zarówno indywidualną jak i grupową (generacyjną).Nie znaczy to jednak, że repertuar ludowy zastygłtylko w formach występu. Wesela - niezbyt zresztąwystawne w trudno dostępnych wioskach Jeleniogórskiego— ożywiały pamięciowe zasoby muzyczne. Jaki był skład(wiekowy) uczestników wesela i ich terytorialna proweniencja,taki był potencjalnie repertuar. Nawet obecnie np. ureemigrantów z Jugosławii śpiewane bywają przyśpiewkido „koła", liryka miłosna i pieśni partyzanckie (po serbskochorwacku).Wspólna płaszczyzna odnajdywana jest w repertuarzeutwierdzanym przez mass media. Czynnikiem integrującymjest też oczywiście ciągłość, zwartość grupyprzesiedlonej (niektóre wsi przesiedlały się w całości).Część repertuaru „Przejęsławianek" pojawia się niekiedyna współczesnych weselach w czasie jego refleksyjnychmomentów, „za stołem", w przerwie między tańcami itp.


W trakcie badań częstym uzupełnieniem było nagrywaniewnuczek wykonawczyń. Tak więc i na badanych terenachpanuje zasada przekazu repertuaru tradycyjnego niemiędzy sąsiednimi pokoleniami, lecz z opuszczeniem najbardziejzafrasowanej generacji.Repertuar muzycznyZasób muzyczny „Przejęsławianek", zarejestrowanybądź w samym Przejęsławiu (listopad 1987 r.), bądź przywystępach w Jeleniej Górze i Kazimierzu (1985-1992) wydajesię zapełniać całe spektrum życia duchownego badanejspołeczności, a zwłaszcza jej lirycznej ekspozytury w postaci„Przejęsławianek". Załącznik nutowy (27 przykładów)daje wybór ekspresji wioskowej. W każdym rodzajurepertuaru przewija się nić bałkańska.Najbardziej wyraził linia podziału w repertuarze biegniemiędzy zasobem religijnym i świeckim. Oba zasobymogą być traktowane, zwłaszcza sensie żywotności, jakonaczynia połączone, z tym że repertuar religijny zachowujebardziej stabilne konteksty. Religijny repertuar obejmujenastępujące odmiany:1) Kolę dy kościelne, domowe i pastorałki. Podstawowąpozycją w księgozbiorach Polaków w Bośni były kantyczki.Przywoziły je m.in. siostry zakonne („mateczki") zKrakowa, przybywające zimą do Bośni, by uczyć dzieci językapolskiego i katechizmu. Melodie kolęd domowych,zbliżone nieco do znanych przed I wojną światową wersjikamyczkowych w Galicji (np. Kamyczki z nutami. ZebrałJan Koszycki, kierownik szkoły ludowej w Krakowie. Muzykęprzejrzał Feliks Nowowiejski, DyrektorTowarzystwaMuzycznego w Krakowie. Wydałx. Melchior Kądzioła, redaktor„Prawdy. Drukarnia „Prawdy". Kraków 1911) wyróżniająsię jednak dość wolnym tempem. Nawet rytmymazurkowe tracą taneczne kontury. Charakterystyczna jestteż obecność delikatnych ornamentów. Z równą kompetencjąi w ten sam sposób śpiewają „Przejęsławianki" kolędyw języku serbsko-chorwackim.2) Pieśni pogrzebowe prezentują pod względem tekstuzasób ogólnopolski, pod względem melodycznym -wschodnią połać kraju.3§ pieśni pielgrzymkowe, np. 36-zwrotkowa pieśń oMatce Bożej Licheńskiej opiewająca historię Sanktuariumw Licheniu w Gorzowskiem, często odwiedzanego przezludność z ziem zachodnich.4) Pieśni adoracyjno-odpustowe, jak np. o incipicie„W naszem ołtarzu prześlicznej Pani". Jest to twórczośćwłasna Michaliny Mrozik (zarówno tekst jak i melodia).Utwór powstał w 1982 r. na uroczystość odpustową parafiiNiepokalanego Serca NMP w Ławszowej. Pieśń ta weszłapotem do repertuaru również okolicznych parafii (Tomisław,Parowa) i jest przykładem inwencji poetycko-muzyczneju wybitniejszych śpiewaczek ludowych. Pod względemtej inwencji Mrozikowa zbliża się do Anny Malec(1910-1989) i Walerii Żarnoch (1908-1988).Pieśni religijne są z zasady zapisywane w zeszytach, jeślinie korzysta się z książeczek lub druków ulotnych. Repertuarświecki obejmuje:1) Pieśni weselne. Jak wynika z wywiadu, pieśni teśpiewano także w Bośni. Trudno jednak, ze względu namłody wiek informatorów, uważać te opinie za pewne. Niewąt<strong>pl</strong>iwierealizowano te wątki w pierwszych latach poprzesiedleniu i wznowiono je w latach siedemdziesiątych(występy). Mieszczą się one w ogólnopolskim muzycznymkorpusie weselnym. W rodzinach polskich w Bośni panowaładuża estyma dla kraju macierzystego. Pieśni polskieweselne miały uroczysty charakter. Natomiast bawiono sięczęsto przy krótkich przyśpiewkach serbsko-chorwackich.Melodie tych przyśpiewek (do koła) były przewodnikiemdla twórczości bieżącej. I tak pożegnalno-resentymentoweteksty charakterystyczne dla różnych grup przesiedleńczychpowstały w przypadku bośniacko-polskim na baziepowszechnych na weselu formuł muzycznych.2) Pieśni narracyjne lub powszechne. W pamięciprzesiedleńców zachowało się sporo wątków balladowych,epickich, które dobrze korespondują z I tomem dzieł Kolbergaz 1858 r., a które często zanikły w centralnej Polsce.Melodycznie i tekstowo wydają się one nawiązywać do starejwarstwy pieśni narracyjnych przyswojonych przez Polakóww Bośni. Wąski zakres tej właściwie trychordalnejmelodii, kadencja na II stopniu, wersowa struktura każąmyśleć o środowisku południowo-słowiańskim. Może wędrownyśpiewak lub dziad zostawił tu ślad swej lamentującejekspresji muzycznej. W każdym razie melodia wąskiegozakresu z wątkiem historyczno-narracyjnym jest w folklorzepolskim unikatem. Pieśni zwane umownie powszechnymito wspólna płaszczyzna dla repertuaru polskiegoi bośniackiego w okresie międzywojennym. Pamięćindagowanych wykonawczyń była tu szczególnie chłonna.Ulubione były wątki liryczno-miłosne serbsko-chorwackie.Imprezy publiczne lat 70-tych i 80-tych promowały wzasadzie tylko polski repertuar. Dlatego pieśni niepolskie,jeśli nie zostały zapisane w zeszytach (ustawicznie zresztąpożyczanych i ginących), zanikały w praktyce i pamięci. WPrzejęsławiu sprzyjająca zachowaniu repertuaru bośniackiegojest obecność w zespole śpiewaczym Chorwatki.Część wątków została przejęta już po wojnie od ludności z„centrali". Zeszyt M. Mrozik, zawierający 60 incipitów, wjednej trzeciej ilustruje nową warstwę.Warto tu dodać, że ludźmi z „centrali" nazywani byliosadnicy polscy na Kresach Wschodnich i oni też wnosiliwzględnie nowy repertuar. Na kresach zachodnich jednakludzie z „centrali" nie byli specjalnie przywiązani do tradycji,gdyż pochodzili oni przeważnie z biednych i licznychrodzin. Mogąc wrócić do rodzinnych wsi, szukali na nowychziemiach nowych doświadczeń. Różnili się oni tymod ludności przesiedlonej bez powrotu, bardziej konserwatywnej.W zepołach śpiewaczych tych ostatnich wyczuwamyczęsto głębsze umiłowanie śpiewu jako nośnika godzącegoprzeszłość z teraźniejszością, niż w zespołach, którewyniosła fala czysto estetycznych zapałów i korzystna koniunkturaw dwu ostatnich dekadach.3) Pieśni liryczne, jak przykładowo kołysanki. Każdaśpiewaczka-matka rozprawia się z tym repertuarem przykołysce na swój własny, prywatny użytek. Repertuar lirycznyrzadko pojawia się w wykonaniach zespołowych. Lirycznaekspresja, z natury indywidualna, niełatwo poddaje siępragmatycznemu ociosywaniu w melodii kolejnych zwrotekdowspólnej powtarzalnej wersji. Jestto też jedna z przyczynwspółczesnej ekspansji pieśni powszechnych na przeglądachfolklorystycznych.45


Do tego typu utworów należą również pieśni partyzanckiez Jugosławii. Jedna z nich opiewa odsiecz partyzantówze Słowenii do Bośni. Warto tu dodać, że pod koniec wojny,ze względu na mające miejsce zabójstwa księży katolickichprzez nacjonalistów serbskich, młodzież ze wsi polskichwstępowała do komunistycznej partyzantki, bądź tworzyłaoddziały sprzymierzone z nią.Wreszcie ostatni przykład z Przejęsławia to próbka bieżąceji szybko dezaktualizującej się twórczości dożynkowej.Tak jak w repertuarze religijnym istnieje zaułek in statunascendi, tak w repertuarze świeckim wyraźnie nasilonajest pomysłowość na dożynkach. Nie jest to tylko strefa krytykilub satyry, lecz też podniosłych autopeanów.Osobliwością w repertuarze „Przejęsławianek" jestpieśń zapożyczona z Mroczkowic (z tej wsi pochodzi aktualnaposłanka z Jeleniogórskiego, nb. również notującapieśni licowe) Mój synu, czy to nie ból opuszczać ojca starego(na melodię Góralu czy ci nie żal), opiewająca smutekz powodu opuszczania wsi przez młodzież. Pieśń ta po razpierwszy pojawiła się na dożynkach kościelnych w latach80-tych. (Na marginesie można dodać, że lokalne msze nadożynki od 1990 r. bywają asystowane przez dawnych działaczypartyjnych w komżach).Repertuar „Przejęsławianek" jest typowym silva rerumdostosowanym jednak do pojemności estetycznej małego(zespół) i dużego (wieś) kolektywu. Wsie, będące -jak.mówiąmieszkańcy - „zbieraniną" szczególnie potrzebująform artystycznego wysławiania się na zewnątrz i do wewnątrz.Warunkiem sine qua non dla takiej grupy jest jednaknie protektorat czy nawet żywotność tradycji, lecz obecnośćtalentu muzycznego i organizacyjnego. Z tego powodumożna mieć nadzieję, że starczy tu pola badań i dla następnegopokolenia etnomuzykologów.Cechy muzyczno-wykonawczeSpośród zespołów z akcentem jugosłowiańskim„Przejęsławianki"szczególnie wyróżniają się predylekcją do dwugłosu.Wynika to zarówno z tradycji („w Bośni wszystkobyło śpiewane na głosy") jak i z odmiennych rejestrów wskładzie grupy. Cechą charakterystyczną dwu- a czasemnawet trzy głosu jest częste powtarzanie dźwięku tonicznego,jakby w funkcji burdonu. W przyśpiewkach do tańca„kolo" pojawiająsię incydentalnie sekundy. Dominują jednakklarowne, durowe heksachordy. Ta cecha wraz ze spokojnymtempem, łagodnymi, elastycznymi głosami i subtelnymzdobnictwem sprawia, że „Przejęsławianki" są jednąz najlepiej przyjmowanych grup na przeglądach. Zdobnictwo(np. mordenty) wydaje się nieco nawiązywać domiejskiej maniery śpiewu na Bałkanach. Takie jestteżpierwszewrażenie ze słuchania zespołu - nasycenie repertuarupolskiego manierami typowymi ni Bałkanach w okresiemiędzywojennym.Prawidłowością jest rozpoczynanie śpiewu przez M.Mrozik, po kilku tonach wchodzą pozostałe śpiewaczki.Dwugłosowość jest ograniczona poprzez imprezy, gdziepanuje zasada, że „polska pieśńludowa jest jednogłosowa".Dlatego dwu-, trzy głos wyłania się w całej pełni w repertuarzebośniackim. Ugruntowaną różnicę widać pod tymwzględem w kolędach.A oto kilka przykładów utworów z repertuaru zespołuz Przejęsławia:11.1. Pocożeście przyjechali moje mili goście,/:a jeżeli po Marysie, ojca, matki proście:/.2. Pocoście tu przyjechali goście z zabuża,l:a jeżeli po Marysie, jeszcze nie duża:/.3. Pocożeście przyjechali goście z zalasa,l:a jeżeli po Marysie, jeszcze nie wasza:/.12.1. /:Marysiu, Marysiu, wyjdź po nas, wyjdź po nas,/:bo jak ty nie wyjdziesz, nic po nas, nic po nas:/.2. /:Po coś tu przyjechał Jasieńku rozlazły,/:stajenki nie zaparł, konisie wylazły:/.17.1. /:Tam pod lasem pod podolskim://:stoi cesarz ze swym wojskiem:/.2. /:Stoi, stoi, i siermuje://:więcyj wojska potrzebuje:/.3. /:Pisze listy i rozsyła:/l:kto ma brata niech posyła:/.4. /:Starsza siostra brata miała:/Ima wojenke go wysłała:/.5. /:Jedźże bracie w świat daleki://:nie przyjeżdżaj za trzy roki:/.6. /:Minął roczek i półtora://:maszeruje wojsko z pola:/.7. /:Starsza siostra zobaczyła://:i okienko otworzyła:/.8. /:Na dzień dobry wam panowie://:jak daleko brat na wojnie:/.9. /:Niedaleko w szczerym polu/:/:trzyma, główkę na kamieniu:/.10. /:Koniś jego kole niego://:grzebie nóżkom, żałuje go:/.11. /:Póki mój pan na mie siadał://:jam se drobny owies jadał:/.12. /:Teraz ni mam garsztki sieczki://: stoję we krwi pół kosteczki:/.13. /:Teraz ni mam garsztki słomy/:/:rozerwią mie kruki, wrony:/.15. /:Kruki, wrony się zleciały://:i konisia rozszarpały:/.16. /:Kruki, wrony nie krakajcie://:ojcze, matko nie płakajcie:/.17. /:Kruki, wrony krakać bendą://:nasze serca płakać bendą:/.18.1. Pójde ja se, pójde ja se do dnia do lasa,hej, hej, mocny Boże, do dnia do lasa.2. Wezne ja se, wezne ja se topór do pasa,hej, hej, mocny Boże, topór do pasa.3. Narąbie ja, narąbie ja chrustu drobnygohej, hej...4. Ogrodze ja, ogrodze ja ogródek z nigo,hej, hej...5. Nasieje ja, nasieje ja ziela różnego,hej, hej...46


6. Uwije ja, uwije ja wianeczek z nigo,hej, hej...7. Puszcze ja go, puszcze ja go krajem dunajem,hej, hej...8. Jechali tam ułanowie na karych koniach,hej, hej...9. Mówi jeden do drugiego - wianeczek płynie,hej, hej...10. Mówi drugi do trzeciego — dziewczyna tonie,hej, hej...11. Mówi trzeci do czwartego - ja po nią wskoczehej, hej...12. Czwarty skoczył, siodło zmoczył i sam utonął,hej, hej...13. Tylko po niem kary konik z siodłem wypłynął,hej, hej...14. Idźże ty mój kary koniu, idźże do domu,hej, hej...15. Tylko nie mów kary koniu, żem ja utonął,hej, hej...16. Tylko powiedz, kary koniu, żem sie ożenił,hej, hej...17. Biedne moje ożynienie, w wodzie tonienie,hej, hej...18. A te moje druheneczki wodne rybeczki,hej, hej...19. A ci moi drużbantowie wodni rakowie,hej, hej...20. A ta moja starościna nad wodom trzcina,hej, hej...21. Moje weselne starosty nad wodą wrzosty,hej, hej...22. A ta moja pani młodo woda aż gado,hej, hej...19.1. W niedziele na msze ranne szła dziewczyna kazanie,/:napotkała złotą nić i zaczęła wianek wić:/.2. I przyjechał do nij pan, z rodu piekła sam szatan,/:co tu robisz dzieweczko, prześliczna panieneczko:/.3. Wije wianek, mój panie, z rodu piekła szatanie,wije wianek, mój panie, z rodu piekła szatanie.4. Po czym żeś mie poznała i tak żeś mie nazwała,j:po koniku bułanem, po siodełku czerwonem:/.6. Jak jom porwał tak niesie, hen, po boru, po lesie,l:jak jom porwał tak niesie, hen, po boru, po lesie:/7. Posadził jo na kapie, smoła na niem już kapie,posadził jo na kapie, smoła na niem już kapie.8. Smoła na niom kapała, ona rzewnie płakała,smoła na niom kapała, ona rzewnie płakała,9. Uchyliła powieka i ujrzała człowieka,uchyliła powieka i ujrzała człowieka.10. Idź człowieku do domu, nie powiadaj nikomu,idź człowieku do domu, nie powiadaj nikomu.11. Powiedz ojcu, macierzy, niech nie mówia pacierzy,/:za mie na msze nie daje, bo ja w piekle zostaje:/.12. Niechaj siostrze przekażom, niech do karczmy nie chodzi,/:niech do karczmy nie chodzi, z chłopcami sie niewodzi:/.13. Jam do karczmy chodziła, z chłopcami sie wodziła,/:to mie karczma ujadła, żem na wieki przepadła:/.ANTONI SUŁEKJasiek zzapomnianywierszopis wiejskiŁąkoci,Łąkoć (Ląkoć) jest niewielką wsią położoną wLubelskiem, parę kilometrów na wschód od Kurowa.Przez długie lata chłopi z tych okolicuchodzili za światłych, uspołecznionych i postępowych.Wcześnie - dzięki puławskim studentom, warszawskimoświatowcom i miastowym letnikom, a potem już pracywłasnej — poczuli się Polakami oraz nauczyli się czytaći pisać. Wzięli żywy udział w wystąpieniach rewolucji1905 r. 1-go Maja demonstrowali w Kurowie, żądaliwprowadzenia języka polskiego do urzędowania gminnego,ukrywali zbiegów z puławskich pułków. Tędyprzemykał się sławny „Lis", a miejscowi bojowcy napadaliz brauningami na rosyjskie monopole.Niektórzy chłopi pisali korespondencje do gazet dla ludu,a jeden z nich, Jasiek Dąbrowski z Łąkoci, układał wiersze.Wiadomo o nim, że urodził się ok. 1885 r. i przez dwiezimy uczył się w szkółce w parafialnym Markuszowie. Zachowałysię dwa jego utwory: jeden to sielankowy opis Łąkoci,a drugi - wiersz na ślub jego kolegi ze wsi i szkołyJaśka Struskiego i Jantoski Nakoniecznej z sąsiednich Barłogów.Wiersze wykaligrafowane są maczkiem na kartkach wyjętychz notesu. Przytaczam je w oryginalnej pisowni, bypokazać, jak bardzo autor starał się wyzbyć miejscowejgwary - wolał szadzić niż mazuzyć, i jakie problemy miałz fonetycznym zapisem gwary pomieszanej z językiemksiążkowym.Śpiewka o LąkociWioska nasza Ląkoć, piękna i wesoła,Są w niej piękne sady, i lasy do koła.W każdym niemal sadku, jest ładna paśieka,A w niej miod ten słodki przyjaciel człowieka.5. Siadaj dziewcze na krzemień, a z krzemienia na mój koń, /:a z krzemienia na mój koń, zawieze cie dzie mój dom:/. Środek naszej wioski, gościniec przecina,A ponadniem zboków, drzewina się zgina.Onać to najbardziej zdobi wioskę całą,Ląkocanjom czynju przyjemność niemałą.Bo skoro nadejdzie wiosna ukochana,W szadach, na ulicach, rozkwitnie drzewina.Wówczons pełno kwiecia, już to jakby w raju,Ptaszkowie niebiescy, wesoło śpiewaju.A gdy przyjdzie lato, wsędzie sie zieleni,W szadach na ulicach aż się w ocach mieni.Ocienione chatki stoju gdyby w raju,Zpod gęste zieleni widzieć się nie daju.Gdy zaś przyjdzie jesień nic nam nie brakuje,Jest wszystkiego dosyć co człek potrzebuje,W szadach dość owoców pięknych i dojrzałych,A w lasach orzechów, smacznych chociaż małych.W ów czas gdy kto przyjdzie mimo naszych szadkówPosmakuje sobie widząc tyle jablków.W ów czas gdy ktoś przejdzie mimo naszy lasuw,47


Tu wyrosłem w sczęścju, tu sczęśliwy byłem,Gdyby mnie Los ciężki, rzucił w świat daleki,Bym musiał opuścić, Ląkoć swą na wieki,Ach! któż wów czas smutne serce me pocieszy,Chiba ta piosenka, kturu noszę w duszy.J.D.ŻyczenieTo narwie orzechów, nie załuje czasu.Każdy gość co pierwszy raż te strone wita,Powie ładna wioska i niepospolita.Nasi gospodarze, dobry zazwyczaj maju,Na ksjużkę gazetę grosa nie żałuju.A gdy przyjdzie zima nastanu Ligoty,Siadaju do stołów czytaju gazety,A ich gospodynie, są kobiety zwinne,Nie bijaju mężuw, jak to czynju inne.Jak owa kumoska co kasę warzyła,I swemu kumciowi nos nju oparzyła.Za to że przynosił Świątecznu Gazetę,Do czegóż przyrównać mam taku kobietę.Ląkockie chłopaki, taki zwyczaj maju,Co tydzień to innu dziewczynę kochaju,Nie patrzą czy pannę zdobi cnoty szata,To tylko zważaju czy aby bogata.Czasem bez miłości dziewczynie ślubuju,Gdy w skrzyni u ojca, setki rubli czuju.Wierzcie mi młodzieńcy w tem bardzo brudzicie,Jakie bez miłości jest niemiłe życie,Bo gdy znacznie trapić smutek i zgryżota,Za serce kochajuce oddał byś wór złota.Wszak pienjądż się traci a piękność przeminie,Lecz cznota prawdziwa ta na wieki słynie.Nie wszyscy z młodzieńców taki zwyczaj maju,Bo jest parę takich którzy sie kochaju,W ksjużkach i gazetach, w piśmie i czytanju,A także w prawdziwym, lecz scerem kochanju.Ci pragnu jedynie służyć narodowi,Wszystko co się dzieje, wiedzieć są gotowi.Umiju też powidzieć, gdzie co jest na świeci,Albo coś opisać w „Zorzy" lub w Gazecie.Panny zaś Ląkockie, jedne nie porosły,Drugie powdowiały, trzecie zamąż posły.Te zaś co zostały, chłopaków kochaju,Zato sczęście od nich, w podarąnku maju,Ląkoć nasza miła, nikt ci nie ujmuje,Kto się tu urodził, każdy cię miłuje.Ja też z gniażda twego, życie swe zacułem,A ja myśle moi mili,Że nastaną takie czasy.Kiedy będziem wino pili,Jedli szynki i kiełbasy.Ale co tu gadać wiele,Widzę na co się zanosi.Wkrótcze wybóchnie wesele,Pana Jana i Antosi.Cicho siedzieć stulić gęby,Nie są żartem moje słowa,Jakie zrodzi dziwosłęby.Józ w tym pana Jana głowa.Więcz niech żyje młoda para,Wiwat przysłe pokolenie,Na zgubę wrogów i czara,A na naszych sił wzmocnienie.PrzyjacielDrugi z wierszy napisany został w 1905 r., a jego zakończeniewyraża nastrój tamtego czasu. Wyraz czara zostałpotem bardzo starannie zamazany, a mogło to mieć związekz dalszymi losami zarówno autora, jak i bohaterówwiersza.W 1905 r. wybóchło nie tylko wesele - wybuchła takżerewolucja. Jasiek Dąbrowski, zapewne w następnym roku,wziął udział w napadzie na ruski furgon z wódką na szosiepod Markuszowem. Poza wszystkim, wódki potrzebowałna wesele siostry. Wracającego z łupem, z górki zwanejBaszą (miał tam zginąć jakiś dowódca tatarski) dostrzeglikozacy. Jasiek, ugrzęzłszy z furą w błocie, zamiast rzucićzdobycz i uciekać do pobliskiego Gaju, chciał najpierwwytłuc flaszki. Hunur go zgubił - zginął na szubienicy. Jakieto wszystko polskie...Jan i Antonina Struscy zamieszkali w Barłogach. Jan,posądzony o jakąś napaść, uniknął losu Jaśka. Złapany poparu latach ukrywania się, dzięki woreczkowi złota poszedłtylko w sołdaty pod Tambow, skąd rychło wrócił. Był bogatymchłopem, ale nie tylko w morgi - miał tysiąc książeki kredyt u Arcta w Warszawie; zmarł w 1941 r. Antonina,która zdawała się pamiętać najazdy tatarskie, dożyła lotuna Księżyc i zmarła w 1974 r.; jeszcze w marcu 1968 r.ostrzegała przed spiskami i Sibirem tak samo jak przed hotelamii wenerią.Zdjęcia żadnego pewnie Jasiek nie miał, więc nie wiadomonawet jak wyglądał, natomiast Jan i Antonina zrobilisobie wspólną fotografię - w albumie Fotografia chłopówpolskich (1993) otwiera ona rozdział „Chłopi KrólestwaPolskiego".Jaśkowe rymy zachowały się jako droga pamiątka w domuJana i Antoniny. W 1944 r., w czasie pacyfikacji wsiprzez Niemców, uratowała je przed ogniem ich córka Bola,a w 1994 podał do druku ich wnuk - Antoni Sułek.48


JOLANTA PAWLAKWe wrześniu 1992 r. zmarła Janina Trociuk -tkaczka z Wyryk Woli, od wielu lat będącaczłonkinią Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Janina Trociuk urodziła się w 1932 r. w Ka<strong>pl</strong>onosach.Umiejętności tkackie wyniosła z domu —pomagała matce prząść i pracować na krosnach. Częstowspominając swoją młodość, mówiła: „po śmierci mamyniewiele miałam czasu na tkanie, byłam najstarszą,musiałam zastąpić mamę w domu. Potem wyszłam zamąż, wyjechałam do sąsiedniej wsi i w wolnych chwilachtkałam". Wieś, do której wyjechała, to Wyryki Wola,gdzie przeprowadziła się w latach piędziesiątych.W końcu lat sześćdziesiątych pojawili się pracownicyMuzeum Okręgowego na Zamku w Lublinie. Zakupilido zbiorów etnograficznych fartuchy, spódnice, kilimy,szukali też utalentowanych tkaczek do współpracy. PaniJanina często wspominała te swoje pierwsze spotkaniai wystawy. „Nie rozumiałam wtedy, co to znaczywystawa czy konkurs, bałam się, że mi wszystko zginie.Wysłałam jednak tkaniny i jaka radość mnie spotkała.Listonosz przyniósł wiadomość, że otrzymałam pierwszątym najważniejszym festiwalu. Marzenie to spełniło sięw 1989 roku, zespół wystąpił i przywiózł z Kazimierzagłówną nagrodę „Złotą Basztę".Wiele można by pisać o jej pracy społecznej, zdobywanychnagrodach i pasjach życiowych. Najlepiejpisze o tym w jednym ze swoich wierszy StefanSidoruk, poeta z sąsiednich Stawek:Kolorami tęczy ubarwiłaś dom cały,kołowrotkiem różaniec odmierzasz -Zdrowaś oraz Ojcze nasz -i na krosnach niczym wiejski organistasonatę tkacką od świtania, grasz.Ech, ty czarodziejko tkaczko,błękitów lnianych i malw zaklinaczko,twoja pieśń, chociaż prosta jest przecież,cieszy serce nie tylko wieśniacze,lecz z Cepelią wędrujesz po świecie.Czyżbyś dzieci bądź wnuków nie miałaże nie starasz się ich wyposażyć?Mojej przędzy wystarczy dla wszystkichi choć cząstką ich pragnę obdarzyć.Wspomnienieo J a n i n i enagrodę, przyniósł też pieniądze". Ta nagroda to pierwszemiejsce w konkursie na sztukę ludową Lubelszczyznyorganizowanym w 1969 roku. Po tym pierwszymsukcesie przyszły następne; wystawy i konkursy stałysię nieodłączną częścią jej życia, pomocą służyło StowarzyszenieTwórców Ludowych przysyłając nowe propozycjewspółpracy.Janina Trociuk doskonale opanowała technikę, copozwalało jej na wykonanie różnych odmian tkanin.Jej wyroby wyróżniają się szeroką gamą s<strong>pl</strong>otów, kolorówi wzorów. Wśród nich znajdziemy tęczowe pasiakizwane po wyrycku „łowickie" — mieniące się bogatągamą kolorów, kraciaki — najstarsze tkaniny ze znajdującychsię w zbiorach muzealnych, tkaniny przetykanei tzw. perskie. Doskonale opanowała też najtrudniejsząsztukę, czyli wykonywanie „pereborów" tj. haftu tkackiegostosowanego do ozdabiania strojów. Wszystkiete tkaniny mogliśmy podziwiać nie tylko w zbiorachmuzealnych ale również na rozlicznych kiermaszachorganizowanych przez Stowarzyszenie.Ulubionym kiermaszem Pani Janiny był ten organizowanyprzy Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i ŚpiewakówLudowych w Kazimierzu, w którym uczestniczyłaod 1970 roku. Ten kiermasz najbardziej łączyłsię z jej drugą pasją życiową, czyli śpiewaniem. Jeszczew latach sześćdziesiątych powstał w Wyrykach Wolizespół śpiewaczy, którego była aktywnym członkiem ijedną z założycielek.Z kontaktów z kazimierskim festiwalem pojawiło sięjej marzenie, że może kiedyś jej zespół wystąpi naW naszej pamięci pozostanie Janina Trociuk nie tylkojako wybitna tkaczka, ale człowiek życzliwy i gościnnydla wszystkich, którzy zawitali do jej domu.T r o c i u k49


EDMUND ZIELIŃSKIJakubi Alojzynie żyjąKultura ludowa Pomorza Gdańskiegoponiosła stratę nie do odrobienia.W Starej Kiszewie zmarł wwieku 88 lat Jakub Kaiser - <strong>pl</strong>ecionkarz.W Bietowie natomiast odszedłz tego świata nestor kociewskichrzeźbiarzy ludowych AlojzyStawowy - miał lat 90.Jakub Kaiser urodził się 18 lipca1906 roku w miejscowości Lizakiw starej kaszubskiej rodzinie. Doszkoły chodził w Lipuszu; I komunięświętą przyjął w Kościerzynie. W1926 roku rozpoczął terminowaniew zawodzie koszykarza u pana Borkowskiegow Starogrodzie, u któregopo skończonej nauce pracował. Wroku 1932 otwiera swój własny zakładw Starej Kiszewie, który oficjalnieprowadził do 1954 roku.Wówczas to władza komunistycznanałożyła na zakład podatek (domiar)nie do zapłacenia. Ale mistrz Jakubnie zaprzestał wy<strong>pl</strong>atać — robił towtedy skrycie. Nawet gdy podjąłpracę w Zakładach Mięsnych w Kościerzyniejako kontraktator (pracowałtam do emerytury), codzienniewy<strong>pl</strong>atał swoje cudeńka w pokoikuna stryszku.KaiserStawowyspołecznikiem. W kościelnym, chórzepw. św. Cecylii śpiewał od 1932do końca swych dni. Miał wyjątkowygłos toteż wykonywał wiele partiisolowych. W życiu kościoła uczestniczyłjak mało kto. To on zastępowałswoim śpiewem organistę wczasie okupacji. Zresztą całe jegożycie przepełnione było modlitwą ipracą. Wstawał o 5 rano, mył siezawsze w zimnej wodzie, szedł doswej pracowni i tam odśpiewywałgodzinki do NMP, wypijał kieliszekczystej wódki i schodził na śniadanie.Po czym dalsza praca. Czasemwyrwał się nad Wierzycę, by powędkować.Był bardzo systematyczny i obowiązkowy.Nie znał uczucia byciapijanym, nie palił, ale z tabakierkąsię nie rozstawał, co bardzo złościłomałżonkę. Swą wybrankę długiegoi pięknego życia poznał przed 56laty na jednym z czwartkowych targóww Zblewie, gdzie sprzedawałswoje koszyki. A sprzedając śpiewałróżne piosenki, co bardzo spodobałosię pannie Zofii Zielińskiej (siostrzemego ojca), która przyszła do Jegokramu kupić <strong>pl</strong>ecioną trzepaczkę. Iwkrótce było wesele.Bardzo pokochał swój zawód, bowy<strong>pl</strong>atał do ostatnich lat swego długiegożycia. A wykonywał rzeczyWiele lat grywał w teatrze amatorskimw Starej Kiszewie. A otobardzo piękne. Do dziś stoją w rodziniesztuki w których występował: Mo­Kaisrów i Zielińskich <strong>pl</strong>ecione ralność Pani Dulskiej Zapolskiej,kanapy, fotele, stoły, taborety, kwietniki.Gwałtu, co się dzieje FredryA ile wy<strong>pl</strong>ótł tradycyjnych ko­(26.12.1963 r.), Wuj z Ameryki Je-szy, kip, kipek - tego już nikt nie sionowskiego, Zatroskana majstrowazliczy. Namawiałem pracowników Ilowskiego, Mąż i żona Fredry, Miłośćmuzeum we Wdzydzach, by zainteresowaliw opałach Tatara, Zemsta Fre­się Kaisrem, kupili narzędziadry, Pani Dulska przed sądem Ilo­z warsztatu, porozmawiali, wskiego (15.04.1963 r.), Szczęścienagrali. Chęci były - zabrakło realizacji.Frania, Pani Malinowska, Hipo­Wyciosane w kłodzie przez chondryk (29.03.1964 r.), Krakowia­mistrza Jakuba koryto do moczenia cy i Górale, Polacy w Ameryce,wikliny, sam autor przed rokiem spalił.Niemcy Kruczkowskiego czy Genowefa.Może tam jeszcze coś zostało?Jakub Kaiser to prawdziwa legendaStarej Kiszewy. Był aktywnymW ostatnich trzech wymienio­nych sztukach teatralnych grał wlatach 40-tych.50Amatorski Zespół Teatralny powstałw Starej Kiszewie w 1960roku. Reżyserem był Walerian Losińskia kierownikiem WładysławRunowski. 16 lutego 1964 r. brałudział w Powiatowym PrzeglądzieZespołów Amatorskich i zakwalifikowałsię do Wojewódzkich EliminacjiZespołów Amatorskich wGdańsku, które odbyły się 1 marca1964 r. Pamiętam, by zagrać esesmanaw Niemcach, dostał od swegoszwagra kolejarski mundur, któryprzerobił na niemiecki uniform.Jakub Kaiser był również wieloletnimczłonkiem Ochotniczej StrażyPożarnej w Starej Kiszewie, bo od1932 r. aż do końca życia. Toteżna ostatnią drogę stawili się wszyscyjego druhowie. Żegnali Go licznimieszkańcy wsi, śpiewacy, księża.Żegnały Go serdecznie rodziny tychzmarłych, przy których w ostatnichmodlitwach, różańcach, „pustych nocach"przewodniczył. W tych ostatnichposługach był niezrównany. Różaniecw Jego ręku był potężną broniąw walce o dusze zmarłych. Ceremoniipogrzebowej przewodniczyłwnuk i syn chrzestny zmarłego ks.Ireneusz Baryła. Spoczął na cmentarzuprzykościelnym w Starej Kiszewie,tuż przy prezbiterium, bymiał bliżej do Tego, z którym byłtak blisko w swym długim i pracowitymżyciu.***Również piękną i trwałą kartą zapisałsię w życiu kulturalnym KociewiaAlojzy Stawowy, Urodził się18 maja 1904 roku w Żelazkowiekoło Gniezna. Na Kociewie przybyłw 1920 roku. Tu poznał swą pierwszążonę Bronisławę, z którą przyżyłponad 60 lat. Rzeźbiarstwemzainteresował się około 35 roku życia.Początkowo były to postaciejak: Kościuszko, Pułaski, Haller. Dopieropod wpływem instruktorów zWojewódzkiego Domu TwórczościLudowej około 1956 roku zainteresowałsię tematyką ludową. Ale tylkotematyką, bowiem swe prace wykonywałw poprawnych proporcjachdalekich o prymitywu ludowego. Onwręcz nienawidził wykonanych „ludowo"postaci. Kiedyś powiedziałmi: „Prosili mnie, bym wykonałrzeźbę jakiegoś sławnego człowieka,innych prosili też. Ja byłem na


otwarciu tej wystawy, to co tammieli porobione to by się wej diabełuśmiał. A przy mojej rzeźbie — byłto Haller - stanął taki jeden profesori powiada: a Pan gdzie się uczyłrzeźbić, a ja mówię - a tego to teżtrzeba się uczyć".Jednocześnie był bardzo delikatnyw publicznej ocenie innych pracrzeźbiarskich. Nikogo nie uraził. Zresztąo swych rzeźbach też niewieleopowiadał. Był skromnym człowiekiem.Jego pracownia w Bietowiebyła prawdziwym przytuliskiem dlaartystycznej duszy. Na ścianach dy<strong>pl</strong>omyuznania, listy pochwalne, napółkach rzeźby — te najnowsze i tepokryte patyną czasu, stół stolarski,mnóstwo narzędzi i wszechobecnyzapach lipowego drewna. Przebywałw niej wiele godzin dziennie mozolącsię z lipowym kolockiem. Jegoczęstym tematem było Wesele kociewskiewg Bernarda Sychty.Lubiłem odwiedzać tego zacnegoczłowieka. Bardzo się cieszę, żemam „żywego" Alojzego Stawowegona wąskiej taśmie filmowej orazzapis głosu na taśmie magnetofonowej.Pan Stawowy brał często udziałw konkursach i wystawach sztukiludowej. Jak mizernie wyglądałymoje prymitywne rzeźby obok dojrzałychprac Pana Alojzego na wystawiew Starogradzie w 1961 r.Ale byłem dumny, że stały właśnieobok prac Stawowego. W konkursie„Pamiątkarstwo ludowe" w Gdańskuw 1959 r. otrzymał wyróżnienie. W1972 r. wyróżniono Jego prace wkonkursie „Rzeźba ludowa PolskiPółnocnej". Na ogłoszonym przezWDK konkursie „Sztuka ludowa PomorzaGdańskiego" w 1976 r. otrzymałI nagrodę. To tylko niektórekonkursy, w których brał udział. Od1960 r. rzeźby Stawowego eksponowanebyły na wszystkich wystawachsztuki ludowej organizowanychprzez WOK w kraju i za granicą.W 1972 r. - Rostock, 1978 -Mielnik (Czechy), 1979 - Pecs (Węgry),1983 - Rovanieni, Pori, Turku(Finlandia). Jego rzeźby znajdują sięw licznych muzeach etnograficznychw kraju oraz kolekcjach prywatnych.Pan Stawowy bardzo sobie ceniłwspółpracę z Wojewódzkim OśrodkiemKultury, a szczególnie z paniąmgr Stefanią Liszkowską. W jednymz listów tak pisał: „Szanowna PaniMagister. W załączeniu przesyłamPani mój rachunek wraz z tem zestawieniem.Za korespondencję, wktórej przebija wyraźna troska o bytjednostki twórczej, za wszystko coPani czyni dla ludzi sztuki ludoweji rozwoju tej sztuki, należy się Paninie tylko dziękować ale i podziwiać...Zatem należałoby być zdrowymi długo żyć i zawsze coś tworzyć".Innym razem przesłał na ręce PaniStefami swój wiersz napisany w1969 r. zatytułowany Legenda o jednejlipie:Przy polskiej drogi rozstajurosła lipa pełna maju.Lipa ta zwana koronna,mocno zielona i wonna.Co w burzę chroniła ptaszęta,wabiła chłopów - dziewczęta.Wiejska kapela tu grałai młodzież pieśni śpiewała.Tam trwały chłopskie narady,gaszono swary i zwady.Gromkie tam były zebrania,ruszały chłopskie powstania.Spaleni w słońcu i skwarze,trudzeni pracąszukając cienia i rosyostrzyli sierpy i kosy.Pastuszek gnający krowyżniwiarze,przed lipą uchylał głowy,z pokorą i w milczeniuzatrzymywał się w cieniu.Madonny szukał świętej,lecz obraz był wrośnięty,ukryty w korze lipowej,lecz cały był i zdrowy.Powalona była ta święta,przez hitlerowców ścięta,wstrzymać miała ruską stal,co na Berlin ciągła w dal.O zmroku lipa zginęła,czołgi szły bez przeszkody,lipa się w lesie skryłaa razem z nią dowody.Dziś z tej lipy świętej, białejw Muzeum świątki będą stałyi świadczyły o tym trudziepracowitym polskim ludzie.W roku 1968 r. WDK w Gdańskuzamówił u Bronisławy i AlojzegoStawowych wieniec dożynkowy. Wkorespondencji na ten temat tak pisałPan Stawowy: „...uprzejmie donoszę,że wieniec jest gotowy, pozostajejeszcze ubrać go w kwiaty, naszemzdaniem powinny to być tzw. słomiakilub kwiaty sztuczne, gdyż żywekwiaty po kilku dniach będąszpeciły już i tak nie bardzo uroczywieniec, gdyż o tej porze bardzotrudno znaleźć dorodne kłosy (...)zboże jest w stodołach i stertachstrupiałe i umęczone, trzeba go byłozbierać u kilku gospodarzy gdyżprzeważnie jest po omłotach (...)pozostanie nam jeszcze w piątekjechać na rynek po słomiaki i wstążkibiałe, czerwone, zielone i niebieskie.W sobotę można będzie poten wieniec przyjechać".A więc solidność w wykonywaniuprac widoczna była nie tylko wrzeźbie. Pan Stawowy bardzo chętnieudzielał lekcji posługiwania się dłutemokolicznym chłopcom. W swoimżyciorysie twórczym (1974 r.)pisał: „Ja nie mam prawa uczyćnikogo rzeźbiarstwa, bo nie mamdo tego uprawnień, ale tak skrycieto przychodzi do mnie co wtorekpo południu Michalak Tadeusz zLubichowa uczeń 7-mej klasy". Idalej pisał: „pracę twórców ocenićmoże sprawiedliwie tylko ten, któryma w sobie nieskalaną twórczą duszę.Moja pracownia jest czasemodwiedzana przez młodzież szkolnąi harcerzy, bywam też czasem zapraszanydo szkół na spotkania zpokazem kilku drobnych prac i pogawędkęna temat rzeźby. Dodamjeszcze, że mój stan zdrowia kom<strong>pl</strong>ikujew poważnym stanie mojąulubioną dziedzinę".Dziś już nie ma Pana Stawowego.Pozostały Jego rzeźby i wspomnienia.Coraz mniej jest tych, którzynie bacząc na zasługi, pochwały czyinne profity tworzą z potrzeby serca.A takim był Alojzy Stawowy. Torównież dzięki niemu, ten mało znanyregion kociewski stał się bardziejznany i dostrzegany na mapie kulturalnejPolski.Pan Stawowy został odznaczonyZłotym Krzyżem Zasługi, Zasłużonymdla Ziemi Gdańskiej, nagrodąim. Gulgowskich. O Jego działalnościpisali: Longin Malicki, AleksanderJackowski, Izabela Trojanowska,Marek Arpad Kowalski.Serdecznie dziękuję pani mgr KrystynieSzałaśnej za udostępnione archiwaliao Panu Stawowym orazparu Elżbiecie Boryta za materiałmówiący o działalności teatralnej JakubaKaisra.51


JERZYCHUMIŃSKIJędrzej Mytnik urodził się w Filipowicach14 XII 1868 rokujako syn Pawła Mytnika i Katarzynyz Jaroszów. Posiadał ośmio-18 rodzeństwa, dwóch braci i sześćsióstr. O najmłodszych latach JędrzejaMytnika niewiele wiemy, pozatym, że pracował na polu swegoojca, a także u innych gospodarzy,oraz że ukończył 5-klasową szkołęludową w Filipowicach.W 1896 r. ożenił się z Katarzynąz Krzyżaków, pochodzącą z pobliskiegoDrużkowa i wywodzącą sięrównież z wielodzietnej rodziny. Wmałżeństwie urodziło się pięciorodzieci: synowie Jan, Stanisław i Władysławoraz córki Marianna i Zofia.Rodzina zapewne cierpiała biedę, aświadczy o tym np. to, że jeden zsynów został posłany na służbę dogospodarza w Zakrzowie koło Wojnicza.Życie Jędrzeja Mytnika niebyło łatwe. W 1908 r. zmarła mużona Katarzyna, zmarli również młododwaj synowie: Jan w 1920 r. wszpitalu wojskowym we Lwowie, aStanisław w 1933 r. w szpitalu wTarnowie.Najlepiej udokumentowanymokresem w życiu Jędrzeja Mytnikajest jego służba wojskowa. Składałosię na nią szereg kilkutygodniowychćwiczeń wojskowych w latach 1891—1908, a następnie udział w wojnieświatowej. W 1916 r. Jędrzej Mytnik,który miał wówczas już 48 lat,został powołany do czynnej służbywojskowej. Służył w armii austriackiejw okresie od 21 II 1916 do 28VII 1918 r. w rejonie Sokala, WłodzimierzaWołyńskiego, Kowla i Łucka.Jędrzej Mytnik miał zacięciespołecznikowskie, a w jednym z rękopisówpodpisał się: „Mytnik JędrzejLudowiec". Szczegółów tej jegodziałalności jednak nie znamy.W wiejskiej społeczności Filipowicz pewnością odgrywał znaczną rolę,a świadczą o tym rozsiane w jegorękopisach wzmianki wskazujące najego aktywność. Nigdy jednak niepodkreślał celowo swojej osoby, awymieniał siebie tylko wtedy, gdywymagało tego udokumentowaniejakiegoś wydarzenia. Dlatego jego52Jędrzej Mytnikrękopisy zawierają niewiele informacjibiograficznych.Posiadał szerokie zainteresowaniahistoryczne, interesował się takżestosunkami społecznymi, a szczególniepołożeniem chłopstwa. Dużoczytał i uczył się wynotowując wswoich zeszytach obszerne fragmentyz lektury. Były to m.in. M. SmolińskiegoMelsztyn, o zamku i jegopanach... (tę książkę nazywał wskrócie Książką Melsztyn lub KsiążkąMelszytyńską), prace historyczneSzczęsnego Morawskiego, różne wydaniaBiblii i czasopisma.Skłonności do kroniarskiego zapisywaniawydarzeń, których byłświadkiem lub które znał z opowiadańinnych osób, wykazywał od młodości.Pisał także, głównie w czasiepobytu w wojsku, wiersze o tematycewojennej, powinszowania, życzeniaitp. Notatki sporządzał w szkolnychzeszytach nadając im formę broszurek;wprowadzał numerację stron irozdziałów, wypisywał tytuł i zaopatrywałw spis treści. Zeszyty swojenazywał właśnie „książeczkami"lub „broszurkami". Opracowaniaswoje uważał za twórcze, ważne ispodziewał się, że będą miały wieluczytelników. We wszystkich swoich„książeczkach" zamieszczał charakterystyczneprzesłanie do czytelników:„Niniejsza książka niech będzieczytana przez chłopów i międzychłopskim narodem. A nigdy jej niesprzedawać, ani nie pożyczać..."Rezygnując z szerszego komentowaniaKrótkiego opisu Filipowic...,zwróćmy uwagę tylko na niektórejego charakterystyczne cechy. Budzipodziw, obok spostrzegawczości idociekliwości autora, jego zamiarobiektywnego dokumentowania wydarzeńi traktowanie tej dokumentacjiza niezwykle ważną dla społecznościwiejskiej. Budzi też podziwjego znajomość ziemi i przyrodyoraz ludzi z ich złożonymi związkamipokrewieństwa, a także ciągłeodwoływanie się do przeszłości jakoistotnego czynnika we współczesnymżycia wiejskiej wspólnoty.Przyroda, ludzie i przeszłość stanowiązasadniczą treść światopogląduautora.Lektura opracowania Mytnikaprzypomina też współczesnemu czytelnikowio roli jaką odegrał Dunajec,a szczególnie jego wylewy, wprocesie rozwoju osadnictwa oraz whistorii kształtowania się społecznościwiejskiej.Ilustruje też gwałtowność i rozległośćzmian topograficznych następującychw czasie powodzi, któremiały miejsce w ub. wieku - codziś już wymyka się naszejwyobraźni. W tym zakresie wartośći znaczenie pracy Mytnika wykraczapoza jego rodzinne Filipowice i wymienionew tytule miejscowości.Jędrzej Mytnik zmarł 13 XII1940 r. i został pochowany nacmentarzu w Filipowicach. Jegodom rodzinny już nie istnieje,tylko ktoś z najstarszych pamiętajeszcze postać Mytnika, gdy napastwisku gromadzkim opowiadałhistorię i czytał książki wiejskimpastuchom. Zapamiętano, że gdyjuż znudzili, i raczej chętni dozabawy, nie słuchali go, strofowałich swym charakterystycznym powiedzeniem:„pierońskie skamiołki".Oprócz przedstawionego tu opracowaniaKrótki opis Filipowie... zachowałysię następujące rękopisy JędrzejaMytnika:1. Służba Wojskowo-wojenna MytnikaJędrzeja z wojny Światowejwraz z Wierszami ułożonymiprzeze mnie i Aryami wojennymi1914-1918. Nakład Mytnika Jędrzejaz Filipowic 1919. (Zeszytzawiera 156 zapisanych stron.)2. Wiadomości o Kościele i o CudownymWizerunku Pana JezusaUkrzyżowanego w Filipowicach.(Zeszyt zawiera 236 zapisanychstron).3. Krótki Opis Królewskiegonego Miasta Czchowa. (Zeszytzawiera 64 zapisane strony,


i j e g o dziełoopracowanie powstało w 193614. Dwa zeszyty zapełnione wypisamiz Biblii i drukowanych prachistorycznych.5. Liczne zapiski na niezadrukowanychmiejscach w egzem<strong>pl</strong>arzuksiążki; M Sandoz, Melsztyni jego okolice, Lwów 1911.Krótki opis Filipowic... przedstawionyzostał według kopii rękopisuJędrzeja Mytnika wykonanejprzez p. Czesława Łopatkę w1965 r., który pierwszy doceniłwartość prac Mytnika. Oryginałrękopisu prawdopodobnie zaginął.Zachowano w całości pisownię iinterpunkcję autora.Panu Czesławowi Łopatce zZakliczyna dziękuję za udostępnienierękopisów i materiałów biograficznych,a za jego pośrednictwemp. Tadeuszowi Mytnikowi,wnukowi autora, który pieczołowicieprzechował pisma swojegoDziada.Wojnicz, listopad 1993 r.Fragment rękopisu Jędrzeja MytnikaJĘDRZEJ MYTNIKKrótki opis Filipowic, Stróż,Rudy Kameralneji Godowa nad Stróżamijuż zniszczonego w roku 1656Część I.Według opowiadania Pana Łaskiewicza Leśniczego,który mówił do Piechnika Wojciecha z Filipowie wroku 1902 co następuje:Że na tej miejscowości gdzie obecnie rozsiane sąFilipowice, to przed 1400 rokiem rosły olbrzymie lasydębowe, mieszczące w sobie dużo zwierza dzikiego, atakże po tychże lasach były wielkie bagna i moczary.A po pagórkach z południowej strony w lasach stałopodobno z 5 chałup, z których ludzie nie należeli dożadnej gminy i podobno się utrzymywali z rybołówstwa,myśliwstwa, albo też na ludzi napadali w pobliżuprzejeżdżających i przechodzących drogą.1. Od niepamiętnych lat do 1420Dunajec przepływał drobnymi rzeczkami od Drużkowastroną południową popod górę Drużkowską i Fili-* Odpisano z rękopisu. Bieśnik, luty i marzec 1965 r. ŁopatkaCzesław.Opisał Mytnik Jędrzej z Filipowie mający wtedy 57 latwedług zeznań Pana Leśniczego Łaskiewicza i innych osóbwiarygodnych, a najwięcej według Księgi Melsztyńskiej.Dnia 24 III 1925.powską Głowackę, Podlasek, Podymacz i Jezioro, apotem wpadał do dzisiejszego koryta Dunajcowego podWesołowem. A potok płynący od teraźniejszy RudyKameralnej wpadał z prawego brzegu Dunajca, w pobliżuobecnego mostu i potoku w Filipowicach, a takżew pobliżu szkoły. A wnet po roku 1400 jakiś Pan Filipurzędnik z Sądu ziemskiego z Czchowa otrzymał tewyżej wspomnianą okolice w udziale podobno od królaPolskiego Władysława Jagiełły pod ten czas panującegojako nagrodę za jakąś waleczność w wojnie. A zatemswoim poddanym ludziom kazał rąbać lasy i bić tamyz drzewa tytułem pańszczyzny, i tem sposobem odpędziłDunajec dalej na północ. Potem stawiał dwór i nazwałgo od swego imienia Filipowice, i równocześnie wystawiłkilka chałup dla swoich poddanych. Oczem twierdziłPan Mieczysław Kownacki nauczyciel szkoły wFilipowicach do dzieci w szkole 1879 roku.2. Od 1420 do 1550A po upływie dłuższego czasu to jest od roku 1420gdy ludzie poddani, których sprowadził z innych wsitakże swoich. Więc ci ludzie kawał lasu dębowegowyrąbali, chałupy sobie wystawili i tamy z drzewa naDunajcu mniej więcej pokończyli do roku 1550. I tym53


sposobem odłożyli Dunajec dalej na północ. I to podobnozaczął gdzieś płynąć od obecnego cmentarza koło rolipod nazwą Kępa, i przez pole 2 1/4 morga, które dziśnosi nazwę Dunajczyska, a które kupił Ojczyk Wojciechod Lejby w roku 1924. A które to pole należało o 35lat dawniej do teraźniejszej roli pod nazwą Kępa. Adalej ten Dunajec płynął na wschód południową stronąkoło dzisiejszego Łęgu, a potem przez pola dziś dodworu należące pod nazwą Dołki wielkie i małe, ażwreszcie przez Jezioro przepływał. Dalej na wschód napola dziś do Stróż należące.I podobno wtedy to jest od 1450-1550 był przewózna Dunajcu w pobliżu obecnego cmentarza i zagrodySzczurków, z którego to przewozu na stronę prawą napołudnie do góry wyjeżdżało się drogą dziś do Kijowskichnależącą, potem przez górę Głowackę i dalejgórami na południe do Sącza i na Węgry. Oczemsłyszałem od starszych ludzi około roku 1890.A także i potok wtedy od Rudy płynący był odobecnego mostu w Filipowicach skręcony na lewo ina zachodzie 1/2 kilometra od mostu, za rolą podnazwą Kępa wpadał gdzieś niedaleko przewozu i cmentarzadziś do Filipowic należącego i z prawego brzeguwpadał do Dunajca. Oczem twierdził Franciszek Porosłodo Mytnika Jędrzeja w roku 1923.Tak samo i to możliwem jest, że ta Gorzelnia naDogalu, a względnie na dzisiejszej Kącinie należącabyła do dóbr Biskupich. Oczem mówił Świerczek Józefrodem z Faliszewic dziś zamieszkały w Filipowicachdo Mytnika Jędrzeja z Filipowic, co słyszał od starszychludzi w Biskupicach i Faliszewicach około roku 1910.A wiarygodna ta mowa Świerczka o gorzelni, żeniegdyś należała do Biskupic, jest dlatego, że okołoroku 1400 i 1450 gdy Dunajec płynął stroną południowąpopod górę dziś już Filipowską przez Podymacz iJezioro, to wtedy ono Dogale znajdowało się na lewejstronie Dunajca, na której są rozsiane Biskupice.A koło roku 1450 był właścicielem Biskupic Paweł deZłodziej, Herbu Niesobia. A w roku 1628 przeszły się Biskupicedo klucza Melsztyńskiego do Teofili TarłównyKsiężny Ostrogskiej. I wtedy oni panowie zamożni z pewnościąwystawili ową gorzelnię w swoich dobrach. Oczemświadczy książka Mełsztyńska na str. 29.1/2. Od 1420 do 1550Połowa wody Dunajcowej od liczby 2. naznaczonaL. 1/2. (patrz mapka Filipowie), płynęła odteraźniejszego cmentarza bardziej ku północy przezdzisiejsze Dogale około roku 1550, potem się skręcałaod gorzelni ku wschodowi na Łęg. Na miejscu którędywoda wyżej wymieniona płynęła wystawili późniejsidziedzice 3 gospodarstwa, 2 role i 1 zagrodę, to jest:1. rola Ojczyka Marcina, 2. rola Otręby Florjana, i 3.zagroda Kociołka.3. Od 1550 do 1650A około roku od 1550 do 1650 przepłynęła rzekaDunajec od strony Drużkowa na stronę Czchowa. Czygo ludzie tytułem pańszczyźnianym przerobili, czy teżjakaś powódź była od 1550 do 1650 na Dunajcu, todosyć na tym, że Dunajec po roku 1550 zaczął płynąćpopod Grodzisko Czchowskie i między Jurkowskie a54Piaseckie obecnie pola ku północy, a potem skręcał kuwschodowi i przepływał przez ziemię na której późniejdziedzice Filipowscy ustanowili 2 role. To jest rolęOjczyka i 2-gą rolę Otręby Florjana, potem płynął kuwschodowi przez lasy i wikle, które w 17-tym stuleciunazwano Łęgiem, w którym to Łęgu późniejsi dziedziceustanawiali rolę należące do Porosła Stanisława a synjego Jan, 2. rolę Piechnika Wojciecha syn jego Kazimierz,3. rolę Szczurka Jakóba syn jego Bartłomiej, 4.rolę Jana Porosła kulawego od gościńca, 5. rolę Wisusaod Stróżkiej granice, i 6-tą rolę Gada Jana syn jegoMarcin. A także przepływał tenże Dunajec przez poladzisiej pod nazwą Dołki małe, które należą teraz dodworu. Potem się skręcał na północną stronę, a zastarem Dunajczyskiem pod nazwą Jezioro przepływałna Stróżkie pola.I w tym to czasie to jest około roku 1650 odziedziczyłdziedzic Drużkowski ziemię już na prawej stronie Dunajcaokoło 150 morgów gruntu, i nazwał ten folwarkna tejże ziemi przez niego wybudowany Piaskami. AFilipowski dziedzic jaki pod ten czas był odziedziczyłtakże ziemię około 100 morgów na prawej stronieDunajca i nazwał Dogalem.Oprócz Dogala zostało od tego roku 1650 na prawymbrzegu Dunajca kawał ziemi pod górą Głowaczką nazachód od dwora, od granice Drużkowski, pod nazwąpóźniej głoszoną Nowa wieś, na której później dziedzicFilipowski obsiedlił 3-ch zagrodników, 1. Jarosza (2-giHołda), 2. Szczurka przy starym Dunajczysku pod górą,pod nazwą od jeziora Szczurek, on był pradziadekMytnika Jędrzeja i 3-go Janickiego.A także koło roku 1650 obsadził dziedzic Filipowskina 2-ch rolach kmieci później należące, 1-sza do JaroszaWojciecha, który był dziadkiem Mytnika Jędrzeja, Michałai Jakóba syna, 2-ga do Drożdżów niedalekodwora. A potok to jak w tamtym stuleciu wpadał doDunajca na zachód zaraz za rolą Kępa, to teraz jegokoryto z pewnością pociągnęli ku północy i około 1650podobno wpadał z prawego brzegu do Dunajca.4. Od 1650 do 1710A w późniejszych latach to jest od roku 1650-1710, dalejmoże 1/2 kilometra płynął Dunajec tem samem torem napółnoc bliżej pod Biskupice, potem się skręcał na wschódpodobno na to koryto gdzie i koło 1925 roku płynie. A zatemw roku 1710 była wielka powódź na Dunajcu, któraprzepłynęła gorzelnię na drugą stronę i została odtąd owagorzelnia na prawym brzegu Dunajca. Także owa powódźzabrała zupełnie wieś Ujazd poniżej Wesołowa koło mostu,i połowę Pobbrzeża zabrała. Oczem świadczy książka„Melsztyn", na str. 25.A ówczesny dziedzic Filipowski obsiedlił w tymczasie 5 kmieci na rolach i 1-go zagrodnika, którepóźniej należały, 1-sza do Augustyna Klisia w pobliżuszkoły, 2-ga do Ojczyka Marcina w pobliżu karczmy,3-cia do Piechnika Walentego przy potoku na południeode dworu i na Dogalu, 4-ta Otręby Floryana, 5-taOjczyka Marcina i 6-ta Kociołka zagrodnika, a bliżejkoło dworu względnie na Podymaczu obsiedlił w tymczasie coś 3-ch zagrodników.


A potok w tych latach był przebrany ode dworuFilipowskiego na wschód przez Podlasek, Podymacz, apotem Jeziorem do nowego koryta Dunajcowego wpadał.A to dlatego ów potok dziedzic kazał przebrać, ponieważna tymże potoku wybudował młyn na Podymaczu.Oczem twierdzi to, że w roku 1922, gdy wybieralifosę chłopy ze Stróż, to na Podymaczu w pobliżuSpiesznego Józefa znaleźli w ziemi zamulony walecod młyna i skrzynkę ze zastawy na wodę i dębawielkiego także znaleźli w ziemi, to znalazł Borucki zdrugim chłopem. O tym, że potok od Filipowic płynąłna wschód koło roku 1710 twierdzi to, że na wschódode dworu jest staw, w którym się woda zbierała abyjej nie brakło do mielenia. A także Pan dziedzic FilipowskiAjzyk miał w stawie ryby, a także może jegopoprzednicy mieli.5. Od 1710 do 1813A później przez kilkadziesiąt lat po 1710 roku niebyło podobno wielkiej różnicy w biegu Dunajca. Dopierow roku 1813 24 sierpnia była wielka powódź naDunajcu, wtedy z pode Czchowa i Jurkowa przełożyłasię na stronę prawą bliżej może 1 kilometra Drużkowai Filipowic. I wróciła się woda Dunajca pod Drużkowemna to samo koryto stare, jak płynęła około roku 1450.Była to powódź wielka od góry północnej do południowejgóry Filipowskiej. I przyniosła ta powódź doFilipowie Wizerunek wielkiego rozmiaru Pana Jezusana Krzyżu, który teraz jest u nas w kościele w Filipowicach.Oprócz tego od Drużkowa odłączyła napowrótfolwark Piaski na lewą stronę Dunajca. I w Filipowicachtakże z wyż wspomnianego Dogala które dwór używał,to go woda przepłynęła i tem sposobem zostało napowrót60 morgów pola na lewej stronie Dunajca.A w rokach od 1725 do 1739 dokąd Jan Tarłokawaler i pan zamożny z Melsztyna miał Filipowicew posiadaniu, to zapewne możemy ręczyć, że on wtym czasie osiedlił w Filipowicach kilku gospodarzy,i gorzelnię która wtedy już na niego stała na Filipowskiejstronie mógł przepisać do Filipowie wraz z gruntemkoło gorzelni się znajdującym wraz z zagrodnikiem,jaki pod ten czas mieszkał, nie pamiętam, ale ja tylkona tej zagrodzie pamiętam Łopatkę Floryana koło roku1880, co często kopał w tych starych murach gorzelnina brzegu Dunajca. Więc ten pan tę gorzelnię z <strong>pl</strong>acemz pewnością zapisał do Filipowie, bo to był Pan pobożnyi miłosierny jak twierdzi o nim Księga Melsztyńska nastr. 73. A potok płynął dalej na wschód ode dwora6. Od 1813 do 1867Po roku 1813 płynęły jakby dwie części wody popodDomosławskie brzegi i pola, to jest pod ostatnie brzegina północy od Domosławic. A najbliżej dziś ornegogruntu w Domosławicach. A 3-cia część wody płynęłarównież na wschód popod sam Łęg miejscami gdziesię teraz znajdują grunta orne, to jest przez pola Porosłów,Piechników i Mytnika Ignacego, później doPawła jako już grunt orny należący. A około roku 1895odziedziczył ten grunt syn Pawła, Jędrzej.I na tej rzeczce przez Łęg płynącej był młyn podPorosłowem polem. A młynarzem był Janicki Bartłomiej,a żona jego Franciszka córka Mytnika Ignacego. A tewody w takim porządku płynęły aż do roku 1867. Ażw tem roku wody spod Domosławskich brzegów wypchnęłysię dalej na południe do teraźniejszego korytaDunajcowego i płyną do tego roku 1925. A ta odnogaDunajca co płynęła przez Łęg, to nie mam wiadomości0 niej kiedy ona przestała płynąć Łęgiem, czy od roku1867, czy też może dawniej. Jednakowoż to jest prawdabo o tem mówił Piechnik Kazimierz do Mytnika Jędrzejaoba z Filipowie. Ze już był gospodarzem około roku1840, to ta woda jeszcze wtedy płynęła popod Łęg.A także i to obznajmiam, że było 14 gospodarstww Łęgu. To małej liczbie tychże zaraz po powodzi areszcie wnet przed zniesieniem pańszczyzny kazał dziedzicjako swoim poddanym wystawić chałupy i stodoły.A także po roku 1813 wystawił chałupy od Drużkowskigranice, 1-szą Jaroszowi (2-gi Hołda), 2-gą Szczurkowii 3-cią Janickiemu. I nazwał ten przysiółek Nowa Wieśdo Filipowie należącą.A potok także od 1813 roku aż do zniesienia pańszczyznypłynął od Filipowie przez Podymacz i jeziorodo Dunajca. Oczem twierdził Marcin Kubicki do swegosyna Jędrzeja że pamiętał jak potok od Filipowie płynąłprzez Podymacz i jezioro około roku 1835 i 1840. Ana Podymaczu był na nim młyn. A tenże Kubicki mógłpamiętać, ponieważ się urodził w roku 1818, a umarłw 1920 roku. Jędrzej Kubicki syn Marcina opowiadałdo Mytnika Jędrzeja dnia 8 marca 1925 o tymże potokuco od swego ojca słyszał.A dopiero koło roku 1845 kazał dziedzic ten potokprzerobić swoim poddanym na północ ode dworu Filipowskiegopomiędzy Łęg a Dogale i przez pastwiskajuż teraz do gospodarzy w Łęgu przeznaczone około100 morgów. Więc wtedy już ten potok wpadał doDunajca na południowej stronie pastwisków Łęskich.7. Od 1867 do 1925Wody Dunajca zaraz po roku 1867 przełożyły swekoryto z pod Domosławskich brzegów na stronę południowąna stare koryto, i tym sposobem od roku 1867zostało pastwiska Łęskiego może 20 morgów na lewejstronie Dunajca. Ponieważ w tymże roku 1867 byławielka woda na Dunajcu co zatopiła niemal cały Łęg.I niosła wtedy woda Dunajca na tratwach kwaśną wodę.A także od roku 1867 do 1881 jak się Dunajeczaczął wdzierać od strony zachodni Jurkowskiej podstronę wschodnią Filipowską, wtedy zabrała woda Dunajcowaokoło 20 morgów Ojczykowi Marcinowi, OtrębieFloryanowi może 5 morgów roli w Dogalu. Alerząd austriacki po roku 1881 zaczął bić tamy, i temDunajec z pod Dogala może za 5 lat odwrócił na starekoryto na zachód pod Jurków. A role Ojczyków 20morgów o Otrębowy roli koło 5 morgów, które wtedyjuż były zasypane kamieniami i piaskiem, ma się rozumiećwschodnią stroną od dzisiejszego Dunajca płynącegow kierunku Biskupic. Więc wtedy rząd austriackizabrał sobie te 25 morgów na których później zasadziłwikliny. Które to wikliny już teraz rząd Polski trzymaw swojej mocy aż do teraźniejszego roku 1925.Janickie­dzisiejszejTakże i chałupa na Nowej Wsi Błażejago, która była postawiona na północ od55


Krópiny i drogi powiatowej może na 1/2 kilometra,to gdy się ta woda zaraz po roku 1867 zaczęławdzierać na stronę południową pod górę Głowaczkę,tak musiał sobie ów Janicki Błażej chałupę ztamtądzabrać i postawił w Łęgu na żony swojej grunciepod nazwą na Mostku. Żona Błażeja Wiktoria Porosło.I wyżej pod L. 5. (patrz mapka Filipowic), i wopisie „Od 1710 do 1813" wspominam o Dogoluna lewej stronie Dunajca. Otóż te 60 morgów Dogalaza Dunajcem sprzedał Lipski Karol jakiemuśInżynierowi do Brzeska 1900 roku, a ten odsprzedałchłopom do Czchowa i Jurkowa.Powódź na potokuOkoło roku 1840 była wielka powódź na potokuod Rudy przez Filipowice płynącym, rozwaliła wedworze Filipowskim stajnie i bydło ze żłobami zaniosłana Podlasek. A baranów podobno 20 sztukutopiła woda i zaniosła na Podymacz. Pozwoliłdziedzic chłopom te barany ołupić, mięso chłopywzięli sobie a skóry z tychże oddali do dworudziedzicowi Panu Bukowskiemu. Pastuch ze stajniuciek, a dziewkę Jarosionkę podobno siostrę Repecinydziadka Jana Jarosza, co się wtedy w stajni czesała,to ją także woda utopiła, a to dlatego że niechciała ze stajni prędko uciekać, i wpobliżu dworapod wierzbą do góry <strong>pl</strong>ecami ją zostawiło. Na którąto dziewkę ludzie myśleli że to jest sadło. A dzieckojej owinięte w szmaty, co go zakopała w walewpobliżu stajni, to go woda wydobyła z ziemi izawiesiła go na sztachetach przy koński stajni.Oczym twierdził Marcin Kubicki do syna swego Jędrzejaw Stróżach, że już był dorosłym chłopakiemna ten czas. Na tę wodę miał lat 22. A tenże JędrzejKubicki opowiadał niniejsze zdarzenie do MytnikaJędrzeja z Filipowic dnia 8 III 1925 r. Tosamo Rozalia Kwiatkowska to jest Moskalonka o tejwodzie mówiła do Mytnika Jędrzeja z Filipowie w1924 roku w jesieni, że tę powódź dobrze pamiętałamając wtedy lat podobno 10, gdy ta powódź byłakoło roku 1840.A po tej powodzi pan dziedzic Bukowski oburzonytą klęską, nakazał swoim poddanym ludziom abyinne koryto w kierunku północnym dla potoka zrobili.Co też po tejże powodzi aż do 1846 rokuzrobili wały, ale już nie na wschód tylko na północode dworu Filipowskiego pomiędzy Łęg a Dogale iprzez Łęskie pastwiska z pomocny strony od Doniosławicz prawego brzegu wpuścili tenże potok doDunajca. A po roku 1867 to jest od tego czasugdy powódź była na Dunajcu, to zaraz potem zaczęływody Dunajca zbliżać się na wschód ku Dogalowi,i tak do roku 1882 dobrały te wody donajbliższego brzegu od Dogala, a wtedy i ów potokpochwycił Dunajec w swoje wiry wpobliżu kąciny,i od tego czasu zamiast płynąć przez Łęskie pastwiskaku wschodowi jak przedtem,, to musiał potokpłynąć wprost na północ z Dunajcem i teraz naprost Biskupic wpada do Dunajca.DOKOŃCZENIE W NASTĘPNYM NUMERZE56CZESŁAW MAJJantkowestrafunkiOd lat na wsi ludzie wierzyli, że jak ktoś zabiłjaskókę, to mu krowy doiły krwią, a jeżelibociana to na jego dom przychodziło jakieśstraszne nieszczęście.Oj najadł się biedy, najadł Jantek Dobrzyków. Wdomu było ich siedmioro. Ziemi mieli 3 morgi, coto skąpo rodziła. Często gęsto do chałupy zaglądałgłód. Z chlebem było krucho. Na przednówku matkazbierała ziele łobody, którą gotowała z kaszą iodrobiną kartofli. Dzieci miały krzywe nogi i brzuchyogromne jak niecki i były wiecznie głodne. Wzimie siedziały na piecu i miały tylko jedne trzewikimatczyne, aby wyjść na dwór. Taką biedę totrudno było siekierą urąbać. Krowina była jedna, aKAZIMIERA WIŚNIEWSKABajkaPewien gospodarz bogaty i bardzo mądry co mówisię o takim, który nie da sobie w kaszę na<strong>pl</strong>uć,słyszał, że niektórzy ludzie bogacą się dziękitemu, że mają spółkę z diabłem. Chciał spróbowaćgospodarzenia z kimś takim, lecz nie wiedział, gdziego szukać. Przypomniał sobie, że kiedyś ktoś mówił,iż można go spotkać na rozstajnych drogach. Na skrzyżowaniachdróg, i to w czasie burzy...Akurat w niedługim czasie zerwała się nawałnica:straszny wiatr, deszcz i grad. Nałożył czapkę nagłowę, płachtę na <strong>pl</strong>ecy i wyruszył... Wiatr był w<strong>pl</strong>ecy, więc popychał go do przodu, do celu. Wniedługim czasie znalazł się na rozstajach, lecz niebyło tam żywej duszy. Już miał zamiar wracać dodomu, gdy niespodziewanie i nie wiadomo od którejstrony zjawił się niby-pan, niby-chłop i zaczął znim rozmowę, pytając skąd się wziął tutaj, w takstraszną pogodę? Gospodarz mówi, że szedł szukaćpomocnika do pracy w gospodarstwie, bo żona jegocoraz częściej choruje. A nieznajomy na to, że bar-


z zimy zabiedowana, że na wiosnę jak przygrzało,nie mogła wstawać. Trzeba było podnosić. Ojciecchodził do dworu na dniówkę, to jaki grosz niewiadomo było na co wydać.Jantek jako dziecko pasał krowy u bogatszychgospodarzy, a kiedy podrósł wyjeżdżał na sezonoweroboty do Prus. Wreszcie wziął się za ciesielkę irżniecie drzewa traczną piłą. Była to praca ponadsiły. Cieńsze klocki zakładało się na stołki i mocowałosię w jednym końcu dugą, zaś na grube trzebabyło kopać ogromny rów. Jeden nadawał na górze,a dwóch ciągnęło na dole. Deski zerżnięte liczyłosię na łokcie i cale. Po dniu takiej pracywszystko bolało niemiłosiernie a na rękach pryszczpryszcza gonił.Wreszcie w 1917 r. dwór sprzedawał na parcelacjiziemię na wieloletnie spłaty, na tak zwane TowarzystwoKredytowe Ziemskie. Wtedy Dobrzyk zakupił15 morgów i poczuł się panem na swoim. Zauciułane pieniądze ożenił się z Rózią Łukaszową.Oboje pobudowali na kupionej ziemi chałupę apóźniej stodołę. Po kilku latach dochowali się trzechchłopaków i jednej dziewczyny Helusi.Do pola przylegał kawałek łąki, na której tryskałoźródełko. Jantek postanowił na łące wykopać sadzawkę.Wziął się rychło do roboty. Ziemię kopał łopatką,wywoził taczkami i sypał groble. Tę pracęwykonał w ciągu dwóch lat. Ile się namozolił nocami,rankami, południami, to tylko wiedział jedenPan Bóg. W końcu napuścił ryb i praca była skończona.Wszystko było już dobrze, ale po pewnymczasie zaczął przylatywać bocian, który wśród rybrobił spustoszenie. Nie pomogła ani kołatka, aniwieszanie na krzakach czerwonych szmat. Bociekrobił swoje. Rozżalony chłop postanowił inaczej.Skrył się w krzaki i kiedy bociek się zbliżył, wypalilz berdanki. 2Ptak poderwał się i padł martwyna wodę. Jantek podbiegł, przygarnął go kijem dobrzegu i zrozumiał struchlały na co się poważył.*Jakoś niedługo w chałupie zaczęło się źle dziać.Urodna na całą wieś czarnooka Helusia uciekła zdomu do Tomka Patrochowego. Był to pijus i goldus,i przeklętnik z całego świata. Znał różne sztuczki,był owczarzem we dworze i coś dziewczyniezadał. Stary kilka razy chodził z powrozem i przygarnałdo domu a wreszcie dał spokój jak wykrzyczała,że sobie życie odbierze. Po jakimś czasie samawróciła chora na suchoty. 3Zaraziła się w Tomkowymdomu. Za kilka dni po urodzeniu dzieckazmarła. Za nią poszła do ziemi matka, a później coroku trzech dorosłych synów. Dobrzyk postarzał sięnie do poznania. Żył samotnie. Uciekał od ludzi.Ludzie nie przychodzili nawet na pogrzeby. Bali sięzarazy. Sadzawka zarosła zielskiem i krzakami.Wszystko poszło na marne.Ludzie margotali 4z cicha, że to pewnie kara Bożaza tego bociana.1 strafunki - przeżycia ciężkieberdanka - fuzja jednostrzałowa kowalskiej robotysuchoty — gruźlica płucmargotać — mówić szeptemdzo dobrze się składa, bo on akurat wyszedł, abyszukać pracy.Słowopo słowie uzgodnili, że nieznajomy będzie pracowaću gospodarza. Wprawdzie w rolnictwie jeszcze niepracował, ale przecież wszystkiego można się nauczyć.Trzeba tylko chcieć...Przyszli obaj do domu, pozdejmowali odzież, abyją wysuszyć. Następnie żona poczęstowała obiadem,w czasie którego uzgodnili, że będą pracować dospółki. Najpierw za wspólne pieniędze kupili kilkakrów, które już przy prowadzeniu łajniły, co diabłunie podobało się (bo to właśnie on był tym nieznajomym).Powiedział, że on do tyłu krów nie będziesię wcale dotykać, że woli przód, chociaż wprawdziekrowy gardłami ryczą ale przynajmniej pyskiim nie cuchną.I tak wspólnie doglądali tych kilku krów. Diabełkarmił i poił bydło a gospodarz doił, sprzedawałmleko zaś obornik wywoził na pole. Diabeł odkrów żadnego zysku nie miał, ale pomagał rozrzucaćobornik, gdzie posadzili ziemniaki. Diabeł znowumądrzy się. Myśli, jak to podzielić, co ma byćczyje? No i wymyślił, że to co z wierzchu to będziejego, a to co w ziemi to będzie gospodarza —niech jemu cuchnie przeorany obornik, zaś diabełbędzie miał wszystko z wierzchu z zapachami. Gospodarzzgodził się...Latem obaj pielęgnowali ziemniczane pole, niszczącchwasty, jesienią wszystkie liście i łodygi zeschły.Nic dla diabła nie było. Suche badyle spalili,ziemniaki wykopali, pozbierali, zwieźli do piwnicy, imieli co jeść. Tyle diabeł miał korzyści, że chociażnie głodował. Miał co jeść... No, myśli, na następnyrok będę już mądrzejszy, wezmę sobie to, cobędzie w ziemi a gospodarz niech bierze to, co jestna ziemi.Przy omawianiu co będzie się siać na wiosnę,uzgodnili, że po ziemniakach powinno się siać pszenicę,bo bardzo się udaje. Jak uradzili, tak zrobili.Pszenica ślicznie wzeszła, pole zazieleniło się, wyrosłypiękne kłosy... Razem wykosili, zwieźli do stodoły,wymłócili. Gospodarz nasypał dwa duże zasiekiziarna, zaś dla diabła zostało tylko ściernisko,gdyż tak było uzgodnione.I to był już koniec jego pracy u gospodarza — rolnika.Zrezygnował. Sumitując, że nie opłaci się pracować wrolnictwie, że tu jest ciężko, brudno, kurz i ten przykryzapach przy bydle. Trzeba się postarać o pracę wbiurze, tam przynajmniej będzie czyściutko...57


STANISŁAWA PUDEŁKIEWICZSkuteczny zabiegNie wiadomo co sie chłopu stało. Takie stękaniei jęki dochodziły z chałupy jak by go tam zeskóry obdzierano. Na poczekaniu tłumok z trawąrzuciła byle gdzie i w te pędy pognała do chałupy.- Jantoś! A co ci sie stało?- Wanciel... ratuj bo umierom!- A z czego tak cie rozbolało?- Miske kaszy zjadłem... pewnie była skiśnięfa...Po małej chwili przygnała i sąsiadka słysząc głośneJantkowe stękanie. A zaraz potem i druga, i trzecia, ijeszcze insze poczeny sie zlatywać ciekawe co sie uJantków dzieje. Stanęły wszystkie nad nieszczęsnymchłopem i dalejże radzić jakby go ratować.- A może Jantoni uroki was złapały. Może was jakababa zaziarała. Niechtóre mają takie paskudne ślipia.Nikogo tu was nie było? - pytały jedna przez drugą.- A tać była ta charużnica zza łachy - jękliwieodpowiadał chory - przyszła, żeby ji krowa naraić ajeno co wyszła z chałupy zara mie to boleści chyciły.- A bo to paskudna baba - krzyczały - już ona niejednymu uroki zadała. Jino popatrzy ir już sie człowiekz bólu wije.- Ni ma co bidolić - wtrąciła najstarsza - chłopatrza ratować. Leć no która po starą Gawliche, niechzara przychodzi uroki odczynić. A ty Janiela rozpalajw piecu, jino jakimś miętkim drzewem, żeby sie prędzyzwęgliło. Ale zaczym sie drzewo w piecu przepali, trzajeszcze co inszygo spróbować, bo może to nie uroki.I zawlekły Jantka do komory, gdzie u kużdygo so skrzyniei kazały mu klęknąć przed jedną co już sczerniała od starościa jedna trzy razy otwierała i zapierała wieko. I wtedyrobił się wiater. Niestety nic ten wiater Jantkowi nie pomógł,ani zaparzona mięta, ani centuryja, no nic. A że jeszczeGawlicha nie przyszła, te złapały w kącie wielgiygo pająkai na brzuchu mu roztarty, bo to powiadają od bolechybardzo pomocne, ale Jantkowi i to nie pomogło. Biydnechłopisko dalij sie z bólu skręcało.Nareście przylazła ta od uroków. Zara nalała wody doglinianyj miski, zara na jakąś skorupke nakładała rozżarzonychwęgli a na węgle nasypała troche ziela ze święconychwianków i okadziła chłopa trzy razy dookoła, a przy tymszeptała i mruczała ji jyno wiadome zaklęcia, żeby choróbskoposzło za góry i za lasy. A potem do wody w misce wsypałato węgle ponad brzuchem chłopa, a węgle syczały taksamo jak Jantek syczał z bólu, a z wody szły do góry białeobłoczki pary. Wszystko to odbywało sie z wielgiym namaszczyniem,jak przystało na znającą się lekarkę. Na koniecwodę ze zgaszonymi węglami wyniosła na podwórze ichlupnęła na strzechę nad oknem. A kiedy woda zaczenakapać, prędko podstawiyła miske i to co złapała zaniesłaJantkowi, żeby sie trzy razy napił.Niestety, i to nie pomogło, choć stara za to leczeniewziena kawał sadła. Współczujące sąsiadki tyż sierozeszły kużda w swoją stronę orzekając, że to' skrętkiszek chyba i już nic mu nie pomoże. Ale jygo babinajeszcze nie traciła nadziei. Zapłakana stanęła nad biedakiemi myślała, co by tu jeszcze spróbować, A jakbytak bańki na brzuchu postawić? Ale kto by na wsimiał bańki? Pytać i szukać to za długo, bo chłop corazgłośniej krzyczy, po podłodze z bólu na czworakachłazi, bo już miejsca ni może se znaleźć. I ją też siłyopadły z tygo wielgiygo zmartwiynia.Usiadła ciężko na ławie i patrzy w oko zrozpaczona.Patrzy i patrzy, i myśli, a myśli o tych bańkach. I takcałkiem mimo woli na swój płot popatrzyła, a na tympłocie suszyły się gliniane garki na mlyko. Duże, pękate,tak na trzy kwarty kużdy. I... nagle nowa myśl dogłowy ji strzeliła! Ni ma baniek, to mu garczek nabrzuchu postawi! Natychmiast wybiegła z chałupy, pierwszylepszy chyciła, zdziebko pakuł ze strychu przyniesła.Kijek nimi omotała, w skorupke nalała trochanafty, lampe naświeciła, chłopa na łóżko z podłogizagnała, brzuch chłopu odkryła, zwitek pakuł w nafcieumoczyła, i sie przeżegnała a pakuły od lampy zapaliła,garczek podegrzała od spodu i dziarsko go przywaliłachłopu do rozbolałego brzucha. A teraz spokojniutkonakryła go płachtą i czeka z nadzieją, że chłop wreściepowiy, że już mu ulżyło. Ale na razie nic. On teżsłucha i na ulge czeka.Ale i pacierza by jeszcze nie zmówił, a on czuje,że coś dziwnygo z nim sie dzieje. Tyn garczek tojakby mu cały brzuch w siebie zabiyrał. Sapać mucoraz trudnij, wic prosi babe, żeby zobaczyła co siepod płachtą dzieje.- Jeszcze za prędko — ona odpowiada — choć zetrzy pacierze tak trzeba poleżyć.- Ale ja już nie wytrzymom - lamentuje chłop.- Et nie pieść sie. Musisz wytrzymać.A po chwili pyta:- Lepij ci?Chłop ostatkiem sił jak nie wrzaśnie:- Ty cieżka zarazo, coś ty mi zrobiła!A za chwile giembe otworzył jak zdychające kurczedziób na śmierć otwiyra i ledwie że wyszeptał:- Umierom...Przerażona baba chwyciła za garnek, żeby już goodjąć ale ten ani drgnie! Po boku skóra naciągniętajak na bębnie, garczek pękaty już w żaden sposób zbrzucha go nie ściągnie. No, ale baba to zawsze mapomysły. Wyskoczyła do sieni, złapała tłuczek od świńskichkartofli i zza ucha jak nie machnie aż sie wdrobne skorupy toto rozsypało po całej chałupie a nabrzuchu sterczała czerwona bania, która szybko zaczenaopadać jak zakalcowa ty <strong>pl</strong>acek za wcześnie wyjęty zpieca. Babie teraz aż dech zaparło, tłuczek ji z garściwyleciał, stanęła i patrzy, co sie zrobiyło. A chory jaknie skoczy na równe nogi, jak nie zaklnie ze złościale tak prawdziwie i już za tłuczek chwyta. Oj oberwałabywtedy, żeby zawczasu z chałupy nie uciekła.Ale chłopu pomogło. Może i garczek co mu całybrzuch wessał do środka, może strach, że mu coś skóreaż z bioder ściągnęło, a może złość, że głupia babamogłaby go wykończyć. No, ale wszystko jest dobrze,co sie dobrze kończy - tak ludzie powiedają.58


XXVIII Ogólnopolski Festiwali Śpiewaków LudowychKapelSTANISŁAWA NIEBRZEGOWSKAFestiwalnajbliższy(Kazimierz 24 VI - 26 VI 1994 r.)Już od dwudziestu ośmiu lat pod koniec czerwca wKazimierzu nad Wisłą odbywa się OgólnopolskiFestiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. Każdegoroku o tej porze do pięknego renesansowego miasteczkaze wszystkich stron kraju przyjeżdżają kapele, soliści--instrumentaliści, zespoły śpiewacze i soliści-śpiewacy.Przyjeżdżają po to, by na kazimierskiej estradzie zaprezentowaćdawne pieśni i melodie ludowe z rodzinnychstron.ziemi...Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych od wielu jużlat ma swoje wyraźne oblicze i istnieje jako trwałyelement polskiej kultury narodowej. Należy do tychfestiwali, które - jak przed laty określiła Jadwiga Sobieska- „są najbliższe ziemi", skupia bowiem wykonawcówprostych i surowych, tych „wyrosłych z glebyrodzinnej". Przyciąga solistów-śpiewaków i zespoły śpiewaczewykonujące pieśni ludowe „głosami białymi",nie szkolonymi oraz solistów-instrumentalistów, którzyobok popularnych instrumentów (jak skrzypce, kontrabas,bębenek), prezentują umiejętności gry na starychinstrumentach ludowych: dudach, fujarce, piszczałkach(w tym roku np. na suce biłgorajskiej).Rozpoczęcie festiwalu poprzedziło seminarium folklorystyczne.Kontynuowano na nim podjęty w ubiegłymroku cykl pod nazwą Polskie zwyczaje i obrzędyludowe. Szczegółowym tematem tegorocznych obradbyły Zwyczaje i obrzędy wiosenne i wielkanocne. Ichprzebieg i podstawowe treści symboliczne zreferowałaKatarzyna Dadak-Kozicka z Instytutu Sztuki PAN wWarszawie.Dobrym wprowadzeniem do tematu seminarium byłwystęp ludowego zespołu śpiewaczego z NiedrzwicyKościelnej (w woj. lubelskim), który wykonał kilkapieśni śmigusowych.Sam festiwal rozpoczął się jak zwykle w piątek, wpołudnie, barwnym korowodem wykonawców. Szli onize śpiewem i graniem od kościoła farnego ku MałemuRynkowi, gdzie w tym roku, podobnie jak to byłoprzed kilkoma laty, ustawiono przystrojoną ludowymimotywami festiwalową estradę. W pięknej scenograficznejoprawie autorstwa Adama Kiliana, wykonawcymogli dobrze zaprezentować przygotowany repertuar.Występy dorosłych - jak zawsze - oceniano w czterechkategoriach: kapel, solistów-intrumentalistów, zespołówśpiewaczych i solistów-śpiewaków. Kapele iKorowód festiwalowyFot. J. Nitasoliści-instrumentaliści wykonywali cztery melodie, częstopolki i oberki, ale też i sztajerki, powiślaki, kujonyoraz tzw. melodie własne. Zespoły śpiewacze i soliści--śpiewacy prezentowali zwykle trzy pieśni. Przedstawionew tym roku w Kazimierzu pieśni to utworyreprezentujące różne gatunki: pieśni miłosne i zalotne,weselne i pogrzebowe, żniwne i pasterskie, apokryfy oBożym Narodzeniu, kolędy życzące oraz interesującepieśni wiosenne, w tym konopielki.Wykonawców tym razem przyjechało o wielewięcej niż w latach ubiegłych. Z tego względutrudno wymienić Wszystkich uczestników iprzywołać prezentowany przez nich repertuar. Możetylko kilka nazwisk uczestników występujących w poszczególnychkategoriach. Niewąt<strong>pl</strong>iwie interesujące występybyły dziełem niektórych kapel: kapeli „Grobla"z Drwini (woj. krakowskie), „Strachów" z Krosna,kapeli Majewskich z Górowa Iłowieckiego (w woj.olsztyńskim), „Rawian" z Rawy Mazowieckiej (woj.skierniewickie), kapeli z Goleniowa (woj. szczecińskie),kapeli dudziarskiej z Rydzyny (woj. leszczyńskie), kapelibraci Cicheckich i kapeli Tadeusza Zygadły z GoniwilkaStarego (woj. siedleckie).W kategorii solistów-instrumentalistów szczególniepodobali się: Władysław Kowalski z Chłopic (woj. przemyskie),Józef Piechota z Wojciechowa (woj. sieradzkie),Antoni Kleczyński z Dynowa (woj. przemyskie), WładysławZarzycki z Maciejowic (woj. siedleckie), BronisławDudka i Zbigniew Butryn z Janowa Lubelskiego (woj. tarnobrzeskie).W kategorii zespołów śpiewaczych dużym zainteresowaniemcieszyły się występy: zespołu „Ostrowiacy" zOstrówka koło Wielunia (woj. sieradzkie), zespołu „Lubatowianie"z Lubatowef (woj. krośnieńskie), grupy śpiewaczejz Bandyś (woj. ostrołęckie), Zespołu Pieśni Ludowej,.Duszniczanka" (woj. poznańskie), zespołu śpiewaczego zKalenia A (woj. siedleckie), „Kocudzanek" z Kocudzy I(woj. tarnobrzeskie), „Tęczy" z Nowej Woli (woj. warszawskie),„Orzyszanek" z Orzysza (woj. suwalskie), „Grabo-59


wiczanek" z Grabowicy (woj. zamojskie), zespołu śpiewaczegoze Skrzynic (woj. lubelskie), a także wielu innych.Wśród solistów-śpiewaków z różnych względów podobałysię m.in. występy: Zofii Namiotko z Gawieniańcawoj. suwalskie, Heleny Firlit z Lipinek(woj. krośnieńskie),Anieli Gmoch z Bełżyc (woj. zamojskie), Stanisławy Łukaszz Wólki Ratajskiej (woj. tarnobrzeskie), Zofii Kowalczykz Wydrzy (woj. tarnobrzeskie), Marii Ochnik z Jakówek(woj. bialskopodlaskie), Bronisławy Polak zMajdanuStarego (woj. chełmskie), Apolonii Nowak z Kadzidła(woj. ostrołęckie) i Edwardy Kowalczyk z Kolonii Zawieprzyce(woj. lubelskie).Szczególnie ciepło przez zgromadzoną publiczność zostałyprzyjęte występy zespołu śpiewaczego z Kalenia A iEdwardy Kowalczyk z Kolonii Zawieprzyce, którzy wystąpilipo raz pierwszy na kazimierskiej estradzie.Zespół z Kalenia zaśpiewał trzy kolędy, w tym pieśń życzącądla kawalera:Tam przez poleńko, przez syroceńko, kolęda!/:Bieży tam bieży siwy konicek, kolęda!:/Na tym konicku grzeczny kawaler, kolęda!/:Grzeczny kawaler, nadobny Jasieńko, kolęda!:/Wyszła do niego Maniusia jego, kolęda!Wzięła konika do stajeneczki, kolęda!Swego Jasieńka do komóreczki, kolęda!Dała koniowi owsianej sieczki, kolęda!/:Swemu Jasieńkowi cztery poduszeczki, kolęda!:/Dała koniowi owsianej słomy, kolęda!/:Swemu Jasieńkowi puchowej pierzyny, kolęda!:/Spijże tu Jasiu, śpiejże tu wesół, kolęda!/.•Tylko nam dobrą kolęde obiecuj, kolęda!:/Talar na piwo to nasze prawo, kolęda!Dwa na gorzałke, wina butelke, kolęda!/:I biały złoty ze swej ochoty, kolęda!:/.Inną pieśnią zaśpiewaną przez ten zespół była kolędaŚwięty Szczepan po kolędzie gdy chodził:Święty Szczepan po kolędzie, /:gdy chodził://:wnet sie jemu i Jan Święty nagodził.:/Obyczaje partie Janie /:słuchajcie://:to Dzieciątko pacholątko witajcie.:/Pójdźmy prosto mój Janeczku, /:do szopy,://:gdzie nam gwiazda drogę ściele w te tropy.:/Znajdziemy tam pacholątko /.nadobne,://:mówią wszyscy, że jest Bogu podobne.:/Ji wy Stefan z ostrożnością /:dla Boga,://:przyklęknijcie by nie trzasła podłoga.:/Nie uczcież wy miły panie /:Szczepana,://:mam ja zdrowe do klękania kolana.:/Rozumiałby Święty Józef, /:że to wy,://:byłże by śmiech jako mówiąc gotowy.:/Z kolei, interesującą dawną pieśnią dożynkową zaśpiewanąprzez Edwardę Kowalczyk, była pieśń o incipicie Ojżnij żniwiareczko. Oto tekst tej pieśni:Oj żnij żniwiareczko,ja za tobo musze.A jak cie dogonie,to cie roztelbusze.To cie roztelbusze,to cie porozrywam,bo ty nad nikiemto litości nie masz.Żeby dał Pan Jezusbyś sie rozleciała,to ja bym wcześniejdo dom pobieżała.60Wcześniej pobieżała,wcześniej nocka była.Ji ja bym sobiedłużej odpoczęła.U naszego panastajnia murowana,koniki pstrokatefornale smarkate.U naszego panaokna do widoku,Powydaje on naswszystkich tego roku.Powydaje on nas,jeszcze wywianuje./:Da nam po komóręcceji po złotówecce.:/W sobotnie popołudnie na festiwalowej estradzie w konkursie„Duży-Mały" wystąpili mistrzowie i ich uczniowie:,,Jeziorzanki Małe" z Wiżajn (woj. suwalskie), Piotr Majerczyki Sławomir Czyszczoń z Rabki (woj. nowosądeckie)oraz Zdzisław Marczuk z Zakalinek (woj. bialskopodlaskie).dy choć na chwilę milkło konkursowe śpiewaniei granie, na scenie prezentowano widowiskaG obrzędowe. W piątek wieczorem zespół „Lipiniacy"(w woj. krośnieńskim) zaprezentował Kiszeniekapusty - sąsiedzki zwyczaj, którego istotą jest - jakpodkreślają sami wykonawcy - nie potrzeba rozrywki,lecz podtrzymywanie więzi w ramach społeczności. Wtym samym dniu młodzieżowy zespół polski z Rukojnina Litwie przedstawił Jasełka — uwspółcześnione, zabarwionehumorem i wieloma aluzjami politycznymioraz obyczajowymi widowisko, wykorzystujące tradycyjnyschemat ludowego przedstawienia.W sobotę festiwalowa publiczność mogła obejrzećzespół z Kocudzy (woj. tarnobrzeskie), odtwarzającyMiedlorki i paciorki, widowisko rekonstruujące „obróbkę"lnu. W niedzielę, ostatnim dniu festiwalu, zespółw Niedrzwicy Kościelnej (w woj. lubelskim) zaprezentowałwidowisko obrzędowe pt. Klin, w którym odtworzonyzostał dawny, rytualny zwyczaj sąsiedzkich irodzinnych spotkań już po weselu.Jedną z imprez towarzyszących festiwalowi było równieżpodsumowaniewyników 13. OgólnopolskiegoKonkursuim. Jana Pocka.Ogółem wzięło w nimudział 71 autorów: 19z nich nadesłałoutwory prozatorskie,65 - poetyckie. Łącznieoceniono 84 zestawykonkursowe. Wprozie dominowałyteksty związane z ludowymiwyobrażeniamietycznymi, ukazująceprawdy wiarychrześcijańskiej. Wpoezji przeważała lirykaosobisto-refle-Ryszard Rabeszko na TargachSztuki LudowejFot J. Nita ksyjna, religijna i


przedstawiająca „wiejskie mikroświaty i nastroje z nimizwiązane".Po raz kolejny (tym razem już dwudziesty siódmy) festiwalowitowarzyszyły Targi Sztuki Ludowej, tworzącejak zawsze niepowtarzalną atmosferę, dodającmu kolory tu i przy ciągając miłośników ludowego rękodzieła.W tym roku do Kazimierza przybyło 80 twórców z różnychstron Polski, głównie rzeźbiarzy i hafciarek. W sobotęjuż od rana na ustawionych na Dużym Rynku straganachsprzedawali oni swoje wyroby. Oczu nie można było oderwaćod pięknych haftów Stanisławy Cukier z Zakopanego,Ireny Najdek (Włocławek) i Reginy Majchrzak (Włocławek),a także od dwustronnie tkanych dywanów KazimieryMakowskiej z Lipska oraz zabawek z wiórek Barbary Okońskiej.Wzrok przechodniów przyciągały także pięknerzeźby, m.in. Mieczysława Gaji i Mieczysława ZawadzkiegozŁukowa, Zygmunta Żaka zRadomia i Tomasza Dudzikaz Lublina.Na kazimierskim rynku, można było podziwiać równieżwyroby garncarskie, <strong>pl</strong>ecionkarskie, zabawkarskie i kowalskie.Te ostatnie były wykonywane „na gorąco", tuż przedzakupem, przez jednego z kowali.Oprócz rękodzieła ludowego, podczas festiwalu możnabyło nabyć cenne wydawnictwa tematycznie związane zkulturą ludową; zbiorki poetyckie, płyty i kasety dokumentującenajlepsze wykonania z poprzednich festiwalowychspotkań. Jedną z większych atrakcji była płyta kompaktowa,zawierająca wybór najciekawszych śpiewów i melodiizubiegłorocznego festiwalu. Cennym wydawnictwem, dostępnymna 28. festiwalu, dokumentującym najpiękniejszepieśni i melodie z 27. festiwalu był piąty zeszyt Kazimierskichnut, zebranych i zredagowanych przez Jana Adamowskiego.(Szczegółowe omówienie zawartości tegoż tomiku,jakrównież czterech poprzednich przedstawiono w tymsamym numerze „Twórczości Ludowej").Codziennie można było także nabyć gazetę festiwalową- „Burczybas". Przynosiła ona informacje o imprezie,uczestnikach i repertuarze, unaoczniając w ten sposób rzeczywistąrolę kazimierskich spotkań.Dla wykonawców i stałej publiczności festiwal jest niewąt<strong>pl</strong>iwiebardzo ważnym zjawiskiem kulturowym. Jest -jak pisał niegdyś Jerzy Bartmiński - przekaźnikiem tradycji.Jakby „pasem transmisyjnym", który przenosi dobrakultury „małych wspólnot" wiejskich w wielki świat komunikacjimasowej. Rolę corocznych spotkań w KazimierzutrafnieująłJózef Burszta: „[Festiwal] Podtrzymuje przy życiu,niezmiernie cenne tradycje ludowe. Jest dla ludowychwykonawców najcenniejszą okazją zaprezentowaniaswych umiejętności, stanowiących często główną ich liniężyciową. Jest manifestacją przymierza między dawnymi anowymi laty ".***Słowa szczególnego uznania należą się organizatoromkazimierskiej imprezy (a byli nimi: Wojewódzki Dom Kulturyw Lublinie i Dom Kultury w Kazimierzu), opiekunomposzczególnych zespołów oraz pracownikom lokalnychdomów kultury. Bez ich zaangażowania nie byłoby corocznychspotkań w Kazimierzu, a tym samym przeżyć i doznań,które na trwałe pozostają w pamięci wykonawców ipubliczności.Protokół z posiedzenia JuryXXVIII OgólnopolskiegoFestiwalu Kapel ŚpiewakówLudowychJury w składzie: mgr Maria Baliszewska, prof.dr hab. Jerzy Bartmiński, mgr Ewa Baczyńska, mgrAleksandra Bogucka, mgr Marian Chyżyński, prof.dr hab. Bogusław Linette, mgr Anna Stawowska,doc. dr Jan Stęszewski, mgr Anna Szałaśna, red.Andrzej Wróblewski-„IBIS", mgr Helena Weremczuk- sekretarz wysłuchało w dniach 24-25 czerwca1994 r. 24 kapele, 28 zespołów śpiewaczych, 13solistów-instrumentalistów, 21 solistów-śpiewakóworaz 9 grup wykonawców „Duży-Mały".Jury stwierdza, że w konkursie festiwalowymwzięło udział ponad 500 artystów ludowych z 34województw. Jury oceniając dobór repertuaru, poziomartystyczny, charakterystyczne cechy stylu regionalnegoprzyznało nagrody i wyróżnienia:W kategorii kapel• BASZTĘ i nagrodę w wysokości 5 mln zł ufundowanąprzez Program III Polskiego Radia S.A. wWarszawie kapeli rodzinnej Styrczulów „Maśniaków"z Zakopanego, woj. Nowy Sącz;• cztery równorzędne pierwsze nagrody po 5 mln złotrzymały: kapela Tadeusza Zygadły z GoniwilkaStarego, woj. Siedlce ufundowaną przez Program IIPolskiego Radia S.A.; kapela braci Cicheckich zGrądek, woj. Siedlce, ufundowaną przez PolskieRadio S.A. w Lublinie; kapela Władysława Pogodyz Kolbuszowej, woj. Rzeszów ufundowaną przezProgram I Polskiego Radia S.A.; kapela JózefaTkaczyka z Ostałówka, woj. Radom ufundowanąprzez Burmistrza Miasta Kazimierza.• dwie równorzędne nagrody po 4,5 mln zł kapelom:z Lututowa, woj. Sieradz; „Wałasi" z Koniakowa,woj. Bielsko Biała;• dwie równorzędne trzecie nagrody po 4 mln zł dlakapel: ze Zdziłowic i Wólki Ratajskiej, woj. Tarnobrzeg;„Spod Kicek", woj. Nowy Sącz.• 5 wyróżnień po 2 mln zł kapelom: „Niwa" z Niwisk,woj. Rzeszów; kapeli dudziarskiej z Bukówca Górnego,woj. Leszno; „Stachy" z Krosna; „Magrysie"z Rzeszowa; z Andrzejewa, woj. Suwałki.Jury przyznało nagrodę specjalną w wysokości 5 mlnzł dla najstarszych wykonawców festiwalu: kapeli Majewskichz Górowa Iławieckiego, woj. Olsztyn ufundowanąprzez Radiowe Centrum Kutury Ludowej -program „Kiermasz pod Kogutkiem".W kategorii zespołów śpiewaczych• BASZTĘ i nagrodę w wysokości 5 mln zł zespołowiz Lipska nad Biebrzą, woj. Suwałki.• Cztery równorzędne pierwsze nagrody po 5 mln złnastępującym zespołom: z Wojsławic, woj. Chełmufundowaną przez Polskie Radio S.A. w Lublinie;z Wiśniowej, woj. Kraków; z Bandyś, woj. Ostrołęka;61


62z Zagórzyc, woj. Rzeszów ufundowaną przez ProgramIV Polskiego Radia S.A.• Trzy równorzędne drugie nagrody po 4 mln złzespołom: „Orzyszanki" z Orzysza, woj. Suwałki;z Wyryk Połód, woj. Chełm; z Kalenia, woj. Siedlce.• Dwie równorzędne trzecie nagrody po 3 mln zł dlazespołów: z Wólki Polinowskiej, woj. Biała Podlaska;z Gościszowa, woj. Jelenia Góra.• Cztery równorzędne wyróżnienia po 2 mln zł zespołom:„Grabowiczanki" z Grabowicy, woj. Zamość;ze Skrzynic, woj. Lublin; z Kocudzy I, woj.Tarnobrzeg; z Podgórek, woj. Jelenia Góra.Jury przyznało Nagrodę Specjalną im. prof. JózefaBurszty w wysokości 3 mln zł ufundowaną przezFundację Artystyczną Wsi - zespołowi „Ostrowiacy"z Ostrówka, woj. Sieradz.W kategorii solistów — instrumentalistów juryprzyz-nało BASZTĘ i nagrodę w wysokości 3 mlnzł — Józefowi Piechocie z Wojciechowa, woj. Sieradzgrającemu na skrzypcach.• Trzy równorzędne pierwsze nagrody po 3 mln złotrzymali: Władysław Zarzycki — skrzypek z Maciejowic,woj. Siedlce; Stefan Frańczyk - skrzypekz Rzeszowa; Bronisław Dudka - skrzypek z województwatarnobrzeskiego.• Drugą nagrodę w wysokości 2 mln zł otrzymałAntoni Kaleta - skrzypek z Rykowa, woj. Radom.• Trzecią nagrodę w wysokości 1,5 mln zł otrzymałAntom Kleczyński — cymbalista z Dynowa, woj.Przemyśl.Ponadto jury przyznało wyróżnienie specjalne w wysokości1,5 mln zł — Zbigniewowi Butrynowi grającemuna suce biłgorajskiej za rekonstrukcję instrumentu iprzywrócenie praktyki gry na nim. Jury przyznało równieżwyróżnienie w wysokości 800 000 zł StanisławowiWojciechowskiemu — skrzypkowi z Rawy Mazowieckiej.• W kategorii solistów - śpiewaków BASZTĘ nagrodęw wysokości 3 mln zł jury przyznało EdwardzieKowalczyk z Kolonii Zawieprzyce, woj. Lublin.• Dwie równorzędne pierwsze nagrody po 3 mln złotrzymały: Aniela Gmoch z Bełżca, woj. Zamość;Janina Kosadka z Kliczkowa Małego, woj. Sieradz.• Trzy równorzędne drugie nagrody po 2 mln zł otrzymały:Zofia Kowalczyk z Wydrzy, woj. Tarnobrzeg;Zofia Namiotko z Gawieniańca, woj. Suwałki; AnnaKupczak z Żabnicy, woj. Bielsko Biała.• Trzy równorzędne trzecie nagrody po 1,5 mln złotrzymały: Bronisława Polak ze Starego Majdanu,woj. Chełm; Maria Oracz z Woli Gałeckiej, woj.Radom; Stanisława Łukasz z Wólki Ratajskiej, woj.Tarnobrzeg.• Jury przyznało wyróżnienia: 1 mln zł dla MariiMajchrzak, 800 tysięcy zł dla Apolonii Nowak zKadzidła, woj. Ostrołęka i 800 tys. zł dla StanisławyJunkiert jako wyróżnienie za długoletnie kultywowanietradycji.W Konkursie „Duży-Mały" jury przyznało nagrody:Piotrowi Majerczykowi z uczniem SławomiremCzyszczoniem z Rabki, woj. Nowy Sącz - 3mln zł; Staniławowi Bukowskiemu z uczniem KrzysztofemCzechem z Zakopanego, woj. Nowy Sącz —3 mln; Zdzisławowi Marczukowi z synem Tomkiemz Zakalinek, woj. Biała Podlaska - 2,5 mln zł; AntoniemuKleczyńskiemu z uczennicą Anetą Mikos zDynowa, woj. Przemyśl - 2 mln zł; Edwardowi Ignysiowiz dwoma młodzieżowymi kapelami dudziarskimi,woj. Leszno — 2 min zł; Piotrowi Lechowi zuczniem Pawłem Lisem, woj. Przemyśl — 2 mln;zespołowi „Małe Jezioranki" kierowanemu przez AnnęAndruszkiewicz z Wiżajn, woj. Suwałki - 2 mlnzł; Józefie Siwiec z wnuczkami Justyną Grzywą iMałgorzatą Majewską z Gałek Rusinowskich, woj.Radom - 2 mln zł.W nagrodach Konkursu „Duży-Mały" partycypowała„Gazeta Rolnicza".Dla najmłodszej uczennicy Małgorzaty Majewskiejsklep „Bazar" w Kazimierzu Dolnym ufundował nagrodęw postaci zabawki „Zielonego słonia".Organizatorzy XXVIII Festiwalu informują, żegłównymi funfatorami nagród poza już wymienionymijest Ministerstwo Kultury i Sztuki i WydziałKultury, Sportu i Turystyki Urzędu Wojewódzkiegow Lublinie.Jury XXVIII Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel iŚpiewaków Ludowych stwierdza wysoki i wyrównanypoziom artystyczny, który dowodzi wyraźnegowzrostu zainteresowania folklorem. Na festiwalu zostałoprzypomniane wiele ciekawych pieśni obrzędowych.Za godne podkreślenia jury uznaje wysiłekorganizacyjny wojewódzkich domów kultury umożliwiającyuczestnictwo w festiwalu reprezentantom poszczególnychregionów.Jury dziękuje pracownikom Wojewódzkiego DomuKultury w Lublinie. Jury składa podziękowanie konferensjeromMarii Bzezińskiej i Stanisławowi Jaskułcęza szczególnie ciepła atmosferę stwarzaną nascenie, ułatwiającą artystom prezentację.Kazimierz Dolny, 25 czerwca 1994 r.Jury festiwalowe przy pracy. Od prawej: prof. Jan Stęszewski,prof. Jerzy Bartmiński, mgr Aleksandra Bogucka, red. MariaBaliszewska i mgr Krystyna Szałaśna


Edwarda Kowalczyk - Baszta w kategoriisolistów-śpiewakówZdzisław Marczuk z synem - laureaciKonkursu „Duży - Mały"Zdjęcia: J. NitaJOANNA SZADURAKazimierskie nuty*- mała antologiafolkloru polskiegoDobrą tradycją Festiwalu Kapel iŚpiewaków Ludowych w Kazimierzuw ostatnich pięciu latach stało się publikowanieserii wydawniczej Kazimierskienuty. Seria ta w sposób trwałydokumentuje najwartościowsze utworyprezentowane na kolejnych festiwalach.Dotychczas wydane zbiorki dokumentująedycje festiwalu z lat 1989-1993.Każdy z zeszytów składa się z dwuzasadniczych części: pierwsza, totranskrypcje tekstowe i muzycznekonkursowych wykonań utworów, idruga — krótkie charakterystyki wykonawców,z uzwględnieniem takich informacjijak: miejsce i data urodzenia,miejsce zamieszkania, typowe gatunkiwykonywanego repertuaru, charakterystycznecechy wykonawcze, dotychczasotrzymane nagrody, itp. Wkolejnych wydaniach Kazimierskichnut zamieszczono sylwetki 125 wykonawców.Pomysł przygotowania biogramówjest cenną inicjatywą i, jak zauważaautor serii Jan Adamowski,„przyczynia się do przełamania stereotypuzupełnej anonimowości folkloru".Szkoda wszakże, że dla pełnegoobrazu zabrakło fotografii wykonawców.Transkrypcje muzyczne wykonujestały zespół muzykologów: MarianChyżyński, Piotr Dahlig, Anna Michalec,Antoni Zoła. Utwory muzycznewykonywane zepołowo są rozpisywanena poszczególne instrumenty, cojest rzadkością w tego typu dokumentacji.Jan Adamowski wykonuje transkrypcjetekstów, jednocześnie uzupełniaje krótkimi komentarzami dotyczącymiczasu, sposobu wykonania utworu,adresata, a także wyjaśnia mniejzrozumiałe słowa. Taki sposób opisuutworu jest bardzo istotny dla jego interpretacji,a przez wielu dokumentalistówpomijany; istotny jest również zpunktu widzenia czytelnika — nie specjalisty.W kolejnych pięciu zeszytachopublikowano ogółem 151 utworów(pieśni i utworów intrumentalnych),które znalazły się w repertuarze wykonawcównagrodzonych w kolejnychedycjach kazimierskiego festiwalu.Utwory te stanowią przegląd podstawowychgatunków folkloru polskiego.Wśród opublikowanych tekstówznalazły się:• pieśni doroczne: w grupie tekstówz obrzędowego cyklu wiosennegoznalazły się np. konopielki (z. 3 nr9, z.5 nr 22), niewąt<strong>pl</strong>iwie niektórez nich są unikalnymi zapisami. Sąto pieśni spełniające funkcję wielkanocnychkolęd życzących adresowanychdo panien, np.:Tam dziewczyna pawia pasie,hej wino, wino zielono.Pawki pasie, piórka zbiera, [...]I z tych piórek wieniec wije, [...]I uwiła pełen wieniec, [...]Kapela rodzinna Styrczulóww kategorii kapel,Maśniaków" - BasztaZespół z Lipska nad Biebrzą - Baszta w kategoriizespołów śpiewaczych63


I we głowę go włożyła, [...]Skąd się wzięły bujne wiatry, [...]I zerwały tej pannie wieniec, [...]a Wasil za nio, Wściekła jak za swojo biegła mamo. w kraj dunajgaju, [...] A nowe latko uródź Boże żyto,Napotkała dwóch rybałowców,[...] żyto, pszenica i groch, sacowica.Ach wy moje rybałowcy, [...] A z kuczki gryki będo paluszniki,A zarzućcie swoje sieci, [...] a z żyta kłoseczka będzie pełna beczka.A zjapajcie tej pannie wieniec, [...] W stodole namłotno, a w dzieży(z. 3 nr 9)Rzadkimi tekstami są dotychczas a w piecu jak róża,zychodniogosposianie publikowane w literaturze polskiejczy mała, czy duża.(z.pieśni pościane (z. 5 nr 7 i5 nr 4)8). Są to pieśni o charakterze zalotno-miłosnym,wykonywane wokresie Wielkiego Postu, np. Marysiakrośna tkała:A Marysia krośna tkałai przez okno wyglądała,chodź, Jaskinia, popatrzże sie,czy mnie krośna udali sie.Udali sie moja miła,będzie koszula cienka i biała,a Jasiunio sanie ładziłi Marysie przyprowadził.Chodź, Marysiu, popatrz ty sie,czy mnie sani udali sie?Udali sie, mój mileńki,będziem do kościoła jeździć coniedzielki (z. 4 nr 4)W obrębie tego cyklu znalazły sięteż pieśni sobótkowe (z. 5 nr 30 idożynkowe; różne typy kolęd bożonarodzeniowych:apokryficzne, życzące(w tym szczodraki z. 4 nr 12i 15; czy tzw. hohoty z. 5 nr 4 i18). Przykładowo w pierwszym tomikuKazimierskich nut (XXII edycjafestiwalu) znalazł się ciekawy irzadki zapis kolędy gospodarczej zsymbolicznym, opisywanym w Kolędowaniuna Lubelszczyźnie motywemzłotego płużka:A tam na tej roli złoty płużek stoji;nowe lato, dobre lato.A tam przy tym płużku, dwie par konistoji; [...]Święty Szczepan orze, Jan konie pogania;[...]Święta Nastazyja śniadanie nosiła;[...]Śniadanie nosiła i Boga prosiła; [...]Żeby jej sie jara pszeniczka zrodziła;[...]Żeby były kłosy pod same niebiosy;[...]Żeby była kłosista, w spodziekorzenista; [...]Panie gospodarzu, namcie sobieżeńców; [...]Namcie sobie żeńców, panieni młodzieńców; [...] (z. 1 nr 13)Tzw. hohoty 2to przykład kolędżyczących śpiewanych przez dziewczętaw wigilię Nowego Roku, pieśnite wykonywano w połączeniu zwróżbami panieńskimi, np.:Wasila mamusja poszła hohotusia,• pieśni rodzinne, np. pogrzebowe,weselne kołysanki, pieśni sieroce— to w Kazimierskich nutach dużagrupa oryginalnych tekstów takich,jak np. nagrodzona na ubiegłorocznymfestiwalu pieśń weselnaSratoj mnie mamuniu:Śratoj mnie mamuniu,śratoj mnie rodzona,oj, śratoj mnie od siebie.Ja cie nie będę śratała,niech cie Bóg śratuje,któren cie wydaje,moja córuś ode mnie.(z. 5 nr 1)czy wariant cenionej pieśni weselnejrozpoczynającej się słowami:Wiernie ja se Panu Bogu słuzyła,zem ja sobie jabłonecke wsadziła.Już ci moji jabłonecce rok mija,juz sie moja jabłonecka rozwija.Już ci moji jabłonecce dwa lecie,już ci moja jabłonecka biało krzcie.Już ci moji jabłonecce trzy lata,już ci moja jabłonecka ma japka.Uródźze mi jabłonecko dwanaście,użebym miała co darować staroście."Uródźze mi jabłonecko albodwie,jedno będzie Jasieńkowe, drugiemnie (z. 5 nr 2)• inną grupę stanowią legendy hagiograficznei pieśni o temaciereligijnym (w tym też pątniczez. 2 nr 3).• ballady oraz pieśni zalotne i miłosne.• pieśni stanowe (oryginalna śpiwkapańszczyźniana) z. 3 nr 4),historyczne i humorystyczne.Wszystkie teksty zebrane w kolejnychtomikach Kazimierskich nutto utwory mało znane lub rzadkie,interesujące warianty pieśni ludowych.Z zakresu ludowej muzyki instrumentalnejkolejne zeszyty Kazimierskichnut przynoszą przykłady utworów,które są regionalnymi wyróżnikamipolskiego folkloru muzycznego.Są to bowiem charakterystycznedla Wielkopolski tzw. wiwaty,a dla centralnej Polski np. powiślakiczy podróżniku Osobną grupę stanowiwyróżniająca się m.in. swąrytmiką, muzyka góralska.Seria Kazimierskich nut dokumentujewięc nie tylko archaiczne zapisytekstów, melodii i ich wariantów,pozwala również na zorientowaniesię, na jakich obszarach Polski folklorjest zachowany, gdzie możnajeszcze poszukiwać ciekawych materiałówentograficznych. Nie byłobyto możliwe bez pomocy wydawcy— Wojewódzkiego Domu Kultury wLublinie. Cieszy, że dzięki temu patronatowiKazimierskie nuty ukazująsię co roku i że szata graficzna seriijest coraz staranniejsza.Materiał gromadzony w Kazimierskichnutach jest użyteczny nie tylkodla celów popularyzatorskich, możebyć również wykorzystywany przezbadaczy folkloru. Seria ta więc nietylko jest dokumentacją festiwalową,ilustracją werdyktu jury, ale takżeistotnym wkładem we współczesnebadania nad polskim folklorem i dlategopowinna być kontynuowana. Wmoim przekonaniu powinno nawetstworzyć się możliwość publikacjiwiększych partii materiału festiwalowego,jako że cennych prezentacjina kazimierskiej scenie nigdy niebrakuje. Ale i tak można odpowiedzialniepowiedzieć, że Kazimierskienuty to już mała antologia folklorupolskiego.Por. dane bibliograficzne do ostatniegozeszytu: Kazimierskie nuty. Zrepertuaru XXVII OgólnopolskiegoFestiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych,Kazimierz 1993, zebrał i zredagowałJan Adamowski, transkrypcjemuzyczne: Marian Chyżyński,Piotr Dahlig, Anna Michalec, AntoniZoła, tekstowe: Jan Adamowski, WojewódzkiDom Kultury w Lublinie,Lublin - Kazimierz 1994.PRZYPISY:Kolędowanie na Lubelszczyźnie, literaturaLudowa, R. 25 za rok 1981,pod red. naukową J. Bartmińskiegoi Cz. Hernasa, s. 80-81; notowanedwa teksty kolęd gospodarskich, wktórych występuje motyw złotegopłużka.Szerzej na ten temat: Jan Adamowski,Bajki i opowieści Niny Nikołajuk zDobrynia Dużego, „Twórczość Ludowa"1993 nr 3/4.64


Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJMICHAŁ KOSSOWSKI (1887-1957)Do dosyć znanych poetów ludowych okresu międzywojennego(dzisiaj niestety zupełnie zapomnianych)należał Michał Kossowski - człowiek o dużymdorobku pisarskim i „bogatym" życiorysie.Urodził się w Skulbierzu (woj. kieleckie) w rodziniechłopskiej. Wychowywał się jako sierota, bowiemw bardzo młodym wieku utracił oboje rodziców.W wieku młodzieńczym szukając pracy znalazł sięw Tarnogórze, gdzie m.in. jako członek PPS działałna rzecz rewolucji 1905 roku. W tym okresie zaorganizowanie strajków, wieców i innych akcji „wywrotowych"został aresztowany i osadzony w więzieniuna lubelskim Zamku. Po wyjściu z więzieniauciekł za granicę i przebywał kolejno na obszarzezaborów austriackiego i pruskiego, ale ostateczniewyjechał do Ameryki. Po powrocie do kraju osiadłw Izbicy nad Wieprzem.Z kolei, pierwsza wojna światowa zagnała go wgłąb Rosji. Do kraju powrócił schorowany, z amputowananogą, ale mimo tego dalej działał aktywniew szeregach PPS. W latach 1921-1926 pracowałjako pisarz gminny w Wojsławicach. Posadę tę wkońcu utracił za zbyt radykalne poglądy. Wtedy teżpowrócił do Izbicy. Po wyzwoleniu w 1944 rokuorganizował Powiatową Radę Narodową w Krasnymstawiei do 1948 roku był zastępcą przewodniczącegotej rady. Później przeszedł na emeryturę. Zmarł wstyczniu 1957 roku.Pisarstwem M. Kossowski zajmował się niemalprzez całe swoje życie.Była to twórczość ściśle związana z jego działalnościąpolityczną, a właściwie jedną z podstawowychform tej działalności. W formie satyr, bajek, fraszek,utworów układanych do melodii znanych powszechniepieśni ale i specjalnych manifestów, wyrażałbardzo krytyczną opinię o ówczesnych władzachpaństwowych, o niesprawiedliwości społecznej. Jednakżeszczególnie dużo miejsca w swojej twórczościpoświęcił sytuacji społecznej i gospodarczej wsi. Wświetle jego opinii chłop poddany był przede wszystkimwyniszczającej polityce fiskalnej tak ze stronypaństwa (jego urzędników), jak i ziemskich posiadaczyczy nawet kościoła. Temu nie mógł sprostaći z tego, według M. Kossowskiego, wynikały podstawowekłopoty ekonomiczne i społeczne wsi polskiej,bieda i niedostatek.W okresie międzywojennym poeta z Izbicy sporoswoich wierszy publikował w ówczesnej prasie, wtym w „Wyzwoleniu", „Robotniku", „Gazecie Chłopskiej",,,Zwierciadle" itp. Rzadkie są natomiast jegopublikacje powojenne. Chociaż dalej pisał, to jegospuścizna literacka pozostała w archiwum rodzinnym.Pośmiertnie jedynie w antologii poezji ludowej Zamojszczyzny(Złote ziarna, zebrał, opracował i posłowiemopatrzył Jan Adamowski, Lublin 1985, s.128-139) przedrukowano ponad dwadzieścia jegomiędzywojennych wierszy. M. Kossowski czeka zatemnadal na swojego odkrywcę.(JA)RotachłopskaHej, bracia - chłopi, nadszedł czaszjednoczyć chłopskie siły.Słuchajmy, trąbka wzywa nasna bój, na wraże siły.Więc do szeregu, z nami Bóg!A zginie chłopski wróg.Wybory nowe wkrótce już,nie trzeba czasu tracić.Trza odparować pański nóż,który chce nas zatracić.Nie będzie posłem chłopski wróg.Tak nam dopomóż Bóg!Sejm trzeci niechaj chłopskim będziei stworzy rząd ludowy.Niech hasło takie rozbrzmi wszędzie,chłop winien być gotowy.By do nóg jego upadł wróg,upadł, gdy zabrzmi chłopski róg.DopieniądzaTy jesteś panem całej ziemskiej kuli!Chce cię mieć każdy, a jak ma, to tuli.Wyciąga rączki do cię małe dziecię.Kto cię posiada, wszystko ma na świecie:może się uczyć, może podróżować,może największe przysmaki kosztować,może się ubrać modnie i wspaniale,może się zabawić wszędzie doskonale,może się leczyć, gdy zajdzie potrzeba,umrze - pomogą dostać się do nieba.I wszystko wszędzie ma na zawołanie,wszystko, co zechce, za pieniądz dostanie.Żądza cię posiąść wszystkich ludzi gniecie.Przez ciebie podłość wszelka jest na świecie:kradną dla ciebie, zabija bandyta,dla ciebie ciałem handluje kobieta,przez ciebie mordy oraz wojny wszelkie.Gdyby cię wcale, pieniądzu, nie było.och, jakżeż by się życie odmieniło!65


66MICHAŁKOSSOWSKICzy dusza jestwidzialna?Było rano w niedzielę.Dzieci było moc w kościele.Proboszcz, dosyć dobrej tuszy,nauczał o ludzkiej duszy:- „Duszy ludzkiej widzieć nikt nie może!"Rzecze wtedy dziewczę hoże:- „Można widzieć, ja widziałamdziś. Przed wschodem słońca wstałam,ksiądz oknem wypuszczał duszę.Mówił: — Mieć cię jutro muszę,przyjdź, moja duszko kochana,do dnia jutro albo z rana".- Z początku bardzo się bałam,ale gdym się jej przyjrzałazmieniła się moja mina.To była organiścina!Tak jestUkradniesz świnię, konia,toś złodziej do kata.Zagrabisz cudzą ziemię,toś jest dy<strong>pl</strong>omata!ZapłaćchłopieZapłać, gdy chcesz być ochrzczony,zapłać, jeśli pragniesz żony,zapłać, chcesz być pogrzebiony.Bez pieniędzy nic, kochany!Czyli, jak nie masz mamony,nie będziesz chłopie zbawiony.BajkaHen, przed laty, oj, bardzo dawno to się działo,na polance wśród lasu zwierząt się zebrałosiła. Miano wybierać stróży do kapusty.Głosują... obliczyli wziął ósmy i szósty.Wybrano pięciu kozłów i cztery zającei kapusty nie stało już we dwa miesiące.Z bajki owej moralny sens ten wysnujecie:- Tak będzie, gdy bez myśli radnych wybierzecie!JAN ADAMOWSKIDokumentacje i interpretacje ludowych zwyczajówzwiązanych ze żniwami najczęściej koncentrująsię na opisie tak zwanych dożynek, czyliświęta <strong>pl</strong>onów. Uroczyste zakończenie żniw praktykowanozbiorowo we dworach, a później w gminach,województwach, parafiach, diecezjach. Jakby zwieńczeniemtych uroczystości stawały się obchody centralne- państwowe jak i religijne. Tak rozbudowane świętowaniezakończenia żniw nie dziwi, bowiem „rolnictwo- jak pisze M. Eliade - ma przede wszystkim charakterobrzędowy, gdyż dotyczy życia i przyczynia się doniezwykłego rozwoju tegoż życia ukrytego w ziarnach,bruzdach, w deszczu i duchach wegetacji. Tak było uzarania czasów, tak jest i dzisiaj w społecznościachrolniczych nawet w najbardziej cywilizowanych krajach"(Traktat o historii religii, Warszawa 1993, s. 319).Święto <strong>pl</strong>onów jest zatem zarówno sytuacją ludycznąPraktyki,w przekazach(w opozycji do czasu pracy), ale jest także okazją dopodkreślenia włożonego wkładu pracy rolnika i pokazaniaefektów trudnej pracy na roli. W sensie kulturowymdożynki do również rodzaj dziękczynnej ofiaryza udane zbiory i jednocześnie akt błagalny o zapewnienieurodzaju w roku następnym.Wszakże w poszczególnych gospodarstwach chłopskichczas święta nie dominował nad czasem pracy. Możnanawet powiedzieć, że do rzadkości należało uroczyste i huczneobchodzenie zakończeni a zbiorów. Natomiast mozolnyi długotrwały okres pracy żniwnej sam w sobie, o czymczęsto zapominamy, zrodził wiele ciekawych wierzeń,zwyczajów, norm postępowania. Ich przypomnienie i dogłębniejszepoznanie jest również bardzo istotne dla zrozumieniaświata chłopskich wartości. Pozostawiając zatem nainną okazję opis i analizę samych dożynek jako aktu zwieńczeniapracy rolniczej, w niniejszym artykule przypomnimyprzede wszystkim te wierzenia, zwyczaje czy utrwalonepraktyki, które wiążą się z okresem pracy przy koszeniuzboża. Jak poucza materiał, były one znacznie geograficzniezróżnicowane. Dla zwartości obrazu wybórpublikowanychprzekazów został więc ograniczony do obszarów zachodniejczęści województwa lubelskiego, to jest położonychpomiędzy linią Lublina i Wisły a pochodzi z następującychmiejscowości: Żyrzyn, Wólka Kątna, Motycz,Karczmiska, Niezdów i Wola Studzieńska.Zebrane przekazy „ujawniają" zestaw stałych i typowych(ze względu na podobieństwo i powtarzalność)punktów, stanowiących oś konstrukcyjną ludowych zwyczajówżniwnych. Uporządkowane w kolejne sekwencjebudują one specyficzną strukturę chłopskich wy-


ARCHIWUM FOLKLORU * ARCHIWUM FOLKLORUobrażeń o polskich żniwach. Najważniejsze i wyraźniekulturowo utrwalone jej składniki to:1. Sposoby ustalania czasu żniw - w czym pomocnesą odwołania do doświadczeń praktycznych (badanietwardości ziarnka, obserwacje koloru słomy) orazskojarzenia natury wierzeniowej - głos przepiórki.2. Sobota jako dzień rozpoczynania zbiorów, tak zwanychzażynków, co ma głównie motywację o charakterzereligijnym. Jest to dzień poświęcony MatceBożej i stąd płyną jego szczęśliwe konotacje.3. Po Bożemu - jak to trafnie ujęła jedna z informatorek,rozpoczynanie koszenia, wcześniej żęcia (sierpem).4. Pole, miejsce pracy żniwiarza, staje się obszaremdziałania sił demonicznych, które szkodzą ludziomi zbiorom.5. Stawianie kozy czyli pozostawianie na polu, zwyklena zakończenie koszenia żyta, kępki nie zżętegoczas żniw, zostawanie na polu nie ściętych kłosów,wróżby szczęścia i dobrych zbiorów, działanie polnychdemonów itd.;d) wartości społeczne i ludyczne - zabawy i śpiewyna polu, końcowy poczęstunek, pomoc sąsiedzka.Sytuacją najbardziej typową dla ludowych wyobrażeńo żniwach jest to, że wskazane poszczególne wartościnie są realizowane samodzielnie jako składniki wyizolowaneod siebie, a wręcz odwrotnie, występują jakosynkretyczna struktura, jako kom<strong>pl</strong>eks wartości.Publikowany poniżej wybór materiałów szczegółowoilustruje strukturę ludowych wierzeń i praktyk związanychze żniwami. Jednakże oprócz składników mocnoutrwalonych i powtarzalnych obejmuje on również działaniamniej spetryfikowane, mające bardziej zindywidualizowanycharakter ale wydaje się niezbędne dla ukazaniapełnego obrazu żniwnych zwyczajów. Przeto wnaszej małej antologii ludowych przekazów na tematzwyczaje i wierzenia żniwnemieszkańców zachodniej Lubelszczyznyzboża oraz różnej natury działania związane z ubieraniem,oborywaniem czy tzw. <strong>pl</strong>ewieniem kozy. Jestto dla wierzeń i zwyczajów żniwnych moment bardzoistotny bowiem symbolizuje zarówno zakończenietrudu rolniczego - koza jest zewnętrznym znakiemzwieńczenia cyklu produkcyjnego, ale jednocześniete pozostawione źdźbła otwierają nowy cykl, są jegoodnowieniem, odnowieniem życia. Wszelkie rytualneczy tylko zabawowe działania wokół kozy (na innychterenach brody, przypiórki itp.) ten ogólny sensmniej lub bardziej wymownie rozwijają.6. W bardziej zamożnych gospodarstwach chłopskichpo postawieniu kozy zapraszano żniwiarzy (najętychczy pomagających sąsiadów)na skromny poczęstunekczyli, tzw. okrężne (co nie jest równoznacznez „właściwymi dożynkami".7. Jak ukazują to ludowe przekazy, obudowane wierzeniowojest wreszcie zabezpieczanie zboża zwiezionegodo stodoły. Ma ono różnorodny charakteri obejmuje głównie takie zagrożenia jak ochronaprzed myszami i żywiołami (spalenia od uderzeniapioruna).Na strukturę ludowych wyobrażeń o pracach żniwnychskładają się zatem takie elementy jak:a) niektóre działania o charakterze praktycznym (jaknp. sposoby badania dojrzałości ziarna, odpowiednieukładanie snopków w stodole itp.);b) praktyki natury religijnej, w tym modlitwy, użycierzeczy poświęconych i wyświęcanie wodą święconą;c) odwołania do ludowych wierzeń i magii, jak milczenieprzy zwózce, głos przepiórki obwieszczającyżniw, oprócz składników stałych umieściliśmy także tew mniejszym stopniu kulturowo utrwalone, można powiedziećfakultatywne. Są one wyraźniej uzależnioneod takich czynników, jak: czas, miejsce czy cechybohaterów poszczególnych opowieści i typ informatora.Zwieńczeniem żniw są właściwe dożynki rozumianejako święto większej niż jedna rodzina społeczności,uroczyście obchodzone po zakończeniu wszystkich typówprac żniwnych, co ze względu m.in. na obszernośćtematu, na tym miejscu pomijamy.***Dane o informatorach (autorach publikowanych przekazów):AM - Antonina Makuch, zam. Wola itudzieńska,ur. w 1900 r. w Annowie, nagr. z 1993 r.;CM - Cpsław Maj, zam. w Motyczu, ur. w 1923r., nagr. 17 X 1992 r.;GP - Genowefa Pisula, zam. w Żyrzynie, lat 74,nagr. z 1993 r.;HG - Helena Goliszek, zam. Karczmiska, ur. w1907 r., nagr. 31 VIII 1988 r.;JW - Jan Woźniak, zam. Żyrzyn, lat 74, nagr. z1993 r.;JB - Janina Bąkała, zam. Żyrzyn, lat 84, nagr. z1993 r.;KP - Krystyna Poczek, zam. Wólka Kątna, ur. w1928 r., nagr. 15 XII 1988 r.;MS - Magdalena Strawa, zam. w Niezdowie, ur. w1904 r., nagr. z 24 III 1987 r.;OP - Otylia Piłat, zam. w Niezdowie, ur. w 1926r., nagr. z 24 III 1987 r.67


1. Ustalanie czasu rozpoczęcia żniwa) Glos przepiórkiPode żniwy to przepiórki już śpiewają i właśnie jakprzepiórki już słychać, że śpiewają, tak świergocą, tojuż znaczy, że czas kosić. (Wólka Kątna KP 1988).Przepiórka krzyczała: Pójdźcie żąć! Pójdźcie żąć!Pójdźcie żąć! Tak i to był znak, że trzeba wychodzićkosić żyto. Bo żyto najpierw sie kosiło. (Motycz CM1992).Żyto sie ustało, bo godo, przepiórka woło: - Chodźcieżuńć! Chodźcie żuńć! O, to było tak. (Karczmiska HG1988).b) Kolor słomy i twardość ziarnkaJuz ustane biołe zyto to ma ziarno kwarde. Ziarnokwarde, bioło słuma - ustane juz je. A jak miętkieziarno, to ni. Wziany ziarko: — O, jesce sie gniecie!A jak juz wziany w zamby, przygryzły - o juz sie zono.(Karczmiska HG 1988).Ziarnko trzeba było brać na poznokieć - jak sie złamało,to jeszcze nie, tyko jak twarde było, że sie nie złamałona paznokciu, to już wtedy był znak, że trzeba kosić.(Motycz CM 1992).Gospodarz idzie w pole, bierze kłos, ziarnka łuska.Jeżeli ziarno sie przełamie i nie ma tam już nic wody,już jest takie twarde, to wtedy można kosić. Bo znówjak jest za bardzo przejrzałe, to wtedy sypie sie ziarno.Dziś to koszo już jak jest dobrze dojrzałe, bo kombajnod razu młóci, a dawniej to zawsze na polu stało,tydzień, czy dwa, na dobrej pogodzie. (Wólka KątnaKP 1988).Dawniej z temi żniwami to tak było. Poszło sie napole, brało sie kłosek, wyłuskało sie ziarno i już jakbez paznokieć sie ziarno złamało, to już sie kosiło. Nieczekało sie, aż bedzie twarde, bo mówili, że mąka ztakiego jak jest za dużo dojrzałe, to już udana niebandzie. (Żyrzyn JB 1993).Po słomie jak dojrzałe i po ziarnie. Ale żyto trzebabyło ciut rudawsze wyżnoć jak pszenica, bo lepszo byłamąka, pinkny chleb wychodził. (Wola Studzieńska AM1993).2. Przygotowania do żniwaRzecz jasna, że przed żniwami to każdy gospodarzsie szykował We wsi było słychać klepanie kos. Gospodarzstarał sie wcześniej przed żniwami przyszykowaćkose i pałąg. Nowo płachte zakładał na pałąg. Robiłtaki pałąg jak sie robi do kosza, przypinał do drzewcatego co trzymał kose. Połowe tego pałąga było lnianoszmato obszyte dlatego, żeby sie zboże ładnie układałona ściane, jak to sie mówiło. Jakby z samym pałągiem,to kłosy przelatywałyby między tym pałągiem i by sienieładnie układało.Poza tym, jak u nas na wsi, to każdy gospodarz miał słomianykapelusz i lniane koszule. Mój ojciec uznawał, że jeślisie idzie do żniwa, to lniana koszula nie przywiera na <strong>pl</strong>ecyi jest chłodno, przewiew. I chociaż potem już chodziło sie wcienkich koszulach, to jednak na żniwa trzymali sobie gospodarzelniane koszule.Już kobieta, to każda miała zapaske zgrzebna idługo. Bo tam nikt nie chodził do żniwa obuty, tylkoboso sie chodziło. Trzeba więc było mieć długo zapaske,68ponieważ strasznie sie kłuło w nogi, że krwawiły tenogi, ręce. No, ale tam nikt nie zważał na to. Dziś tożniwa nie majo tego uroku co kiedyś. (Wólka KątnaKP 1988).3. Dzień rozpoczynania, koszeniaU nas to w subota. W piuntek to nie trza nic robić,zaczynać, bo piuntek to jest taki zły, bo Pana Jezusaukrzyżowały. Taki dzień niedobry je. Najwiancy w środa,w subota o, we wtorek. Z poniedziałku tyz sie nie[kosiło]. Ale poniedziałku nie bede ganiła, bo ja wponiedziałek zacynam. To jest dobrze w poniedziałekzacąć. Ale sobota to jest dzień Matki Boski, scanśliwy.To sie zacyno wszystko i kosić, choć ze dwie kupekTak było downi. (Karczmiska HG 1988).Jak pamiętam, to w sobote było rozpoczynane żniwo.W piątek nie, bo mówili, że zły początek. (Wólka KątnaKP 1988).Zaczynano to przeważnie w soboty, bo to był dzieńMatki Boskiej i to dlatego. A w inne dni to raczej nie.To jak za mojej pamięci, to soboty. Uważali, że wtedysuche sie zbierze zboże, że lepiej sie zbierze, a w innedni to może być, że sie kiepsko zbierze. (Motycz CM1992).Rozpoczynano w sobote, tylko w sobote. A juz zponiedziałku to juz na całego sło. To juz sło do oporu.[...] Dlatego, że to był dzień Matki Boski. I to byłapomoc taka. Taki zwyczaj był.Nawet jak dziedzic sie żenił, w niedziele było wesele,to w sobote chłopy poszły, jeszcze nie było żniw, ukosiłyjeszcze zielone było, ukosiły, snopki w bramie postawiły,że to już w czasie żniw. (Żyrzyn JW, GP 1993).Początek żniw zaczynało sie zawsze w sobote. Byłto dzień jasny, wesoły, bo był dzień Matki Boski. A wponiedziałek sie już szło na pełne żniwo ze żniw okamialbo sami domownicy. (Wola Studzieńska AM 1993).4. Jak rozpoczynano kosić pierwszy pokosPirsy roz jak przysły do zyta to: „W imie Ojca,Syna, Ducha Świntego. Panie Jezusie doj scanście.Matko Przenajświętsza dopomóz tak num". To to takbyło. A jak jechały aba sły zniwoki do swego, a tuzeny, to: „Boże dopomóż". „Bóg zapłać". „Daj PanieBoże". Tak tak było, a potem zani. (Karczmiska HG1988).Jak szło sie kosić, to gospodarz stawał, modlił sie.Mówił: „Ojcze nasz..." . „Zdrowaś Mario..." - na rogupola gdzieś. I późni mówił: „Boże dopomóż w pracy".I wszyscy mówili: „Boże dopomóż" . No fi sie kosiło.(Motycz CM 1992).Jeśli przyszed gospodarz, jak mój ojciec, więc stanoł,zdjoł kapelusz i zrobił znak krzyża i mówił: - Bożedopomóż! Wyjmował osełke, naostrzył kose, przeżegnałsie i kosił. I tyle.Jak ktoś przechodził, to zawsze mówił: „SzczęśćBoże!" czy „Boże dopomóż" i potem dopiero: „Dzieńdobry". (Wólka Kątna KP 1988).Przeżegnał sie kosiarz, zdjoł capka: „Boże dopomóż!" .Przeżegnał sie. Żeby nam to żniwo przesło ładnie,pięknie. Odbiracka znów, co odbirała za niem, to samopowtarzała. Ji takie zaczęcie było z Bogom, po Bożemu.(Żyrzyn JB 1993).


5. O różnych sposobach koszeniaAle za moji pamięci to już kosami! A jak rodziceopowiadali, to sierpami. Ido od wschodu słońca dozachodu. Sierpami sie żeło. A późnij już kosy nastały.Przed pierwszo wojno światowo u nas tu wprowadziłkosę Obara Bartłomiej - taki był. No, to ludzie powiedzieli:- Obara nakosił tarmanu nie zboża! No, bojak to było, żeby nie układać, tylko zbierać i podbieraćpóźnij. O, tarmanu nakosiłA Obara powiedział: — Zobaczyta, że jeszcze przyjdzieczas, ze wszystkie bedzieta kosić! No ji tak przyszłona to. (Motycz CM 1992).Było dwa sposoby koszenia. Jak zboże było proste,niewyległe, to była kosa ustawiono na groty. Wtedywychodził piękny pokos. A jeżeli leżało zboże, pochylonenieraz we wszystkie struny, trzeba było dwoje, kosiorzkosił, a ktoś musioł drugi odebrać na garści i odłożyć.(Wola Studzieńska AM 1993).Jak to kiejś były te żniwa a tero — to jak niebodo ziemi, niepodobne. Sierpami, a późnij już kosamizaczeli kosić. Ale dzie to? Obawiały sie. Sierpami żały,bo wytłuce, wykruszy. Połowa mu nie zostanie. (ŻyrzynJB 1933).6. Koszenie we dworzeJak już zboże sie dojrzało, jak było suche, jużtwarde było w kłosku, no to szły chłopy obkosiły,dziewuchy szły, zbierały za niemi Aby dokoła ukosiłycały kawałek pola jaki tam był, a późnij szła żniwiarka.Znowu na garście, a ludzie szli za niemi i zbierali.Jedni stawiali, jedni zbierali I tak sie ciągnęły żniwa.(Żyrzyn GP 1993).7. Jak we dworze wprowadzano żniwiarkęPóźni kosami wszyscy już kosili. No ale tutaj, dziedzicw Żyrzynie, on miał tak dużo tej ziemi i też kosililudzie wszystko kosami Ale miał takiego rządce, administratora.Mówi: — Panie dziedzicu, musiemy kupićżniwiarka, bo to nas drogo kosztuje kosu i straszniedługo żniwa sie ciągno!A dziedzic mówi: — Ja by nie radził kupować. Ale rządcamu tam przegadał i pojechał, kupił to żniwiarke. Sprowadzilii poszed dziedzic oglądać tej żniwiarki i mówi: —Niedługo to ona będzie w pokrzywach stojić. Najlepsza -mówi - żniwiarka, to Maciek i Kaśka. Maciek wykosi,Kaśka odbierze, to żniwo idzie! (Żyrzyn JB 1933).8. Opis dnia żniwiarzyJak rano zacynały zunć, to do południa tyko takie byłyrzędy tych gorstek. Ich było ze sześcioro, "ośmioro czydziesięcioro tych zniwoków i syrokie pole zabrały. Zany,zany, juz tak pod południe — śniadanie. Śniadanie towziena kubita — mlika dzbanek, wody dzbanek, syra abotam po dwa jajek abo po skwarku, słuniny i chleba poskrojce. Wziany to mliko ze dzbanka na miska. Gospodarzchleba nadrobił, wszystko łyzki w ranke, jadły. Takjak syr zjadły z tam chlebem, to potam dopiro z mlikiem.A potam na południe posły do dumu. Gospodyni, jak byłarazem z niami, to posła wceśni trochy a uny późni. Przysłagospodyni, " obiad naładowała. Te żniwoki przysły,miski se " odpoceły, poumywały, " obiod zjadły, na murawiesie pokładły i odpocany trochy, tam cy pół godziny,cy godzina. A ta gospodyni znowu naładowała podwicorkii na pole. Posty na pole i znowu znu. Na podwieorek tosamo. Abo jak na południe dała syra po kawału, to teramoze jajka: jak nie były jajka, to tyj słuniny po trosecku.Bo dawno to tak nie było jak tera co chcu maju. (KarczmiskaHG 1988).9. Dwa kłoski na jednym źdźbleJak we żniwa to każdy, jak sie kosiło kosu, bo terato by nie zdążył wybrać jak leci kombajn, to szukałjak na jednym ździeble było dwa kłoski O, to już tenkosiarz, dawni na capkach takie mieli lampasy, za tenlampas [włożył]. Całe żniwa z temi kioskami przechodził!To uciecha! Ale szczęście! Ale szczęście jak un dwakłoski miał na tom jednom ździeble. (Żyrzyn JB 1993).10. O pozostawionych na polu źdźbłachA jeszcze jak stały tak, miał nieostru kose i gdzieśździebła stały, to mówiły: — Wróć sie, bo muzykant zatobu stoji! (Niezdów OP 1987).11. Dziedzic na poluJak dziedzic przyjechał na pole, to wzieło sie garstkasłomy i powiązało mu sie nogi i życzyło mu sie dobrychżniw. A un potrafił ręka do kieszeni wsadzić i coś dać.Była uciecha, bo to było pół miesiąca pracy. (ŻyrzynGP 1993).12. Na polach działają demonya) PołudnicaNie można też było w czasie żniw położyć się namiedzy, bo może południca najść miedzo. Pamiętamjak paśliśmy krowy, to było powiedziane, że przedpołudniem mamy przygnać krowy do domu, bo południcabędzie chodzić. Zbiera zioła. Nie wolno sie odzywaćnic do południcy i blisko podchodzić.(Motycz CM 1992).b) Diabeł i czarownica sprawcami silnego wiatruCasami taki wiatr młynka zawioł tak, że trza byłokucnuńć i powiedziało sie: — O, już diabeł hulo popolu, bo dzieś tu złapie garść i porozruco. Nierozporozrucoł trzy, cztery garści, abo dziesiątek przewrócił.Taki wichur. (Wola Studzieńska AM 1993).Tera to inacy mówio na te carownice — to tajfun,to zawierucha. Dawnij to — carownica leci! Jak tozaceło wiać! Nieraz jak taki zaleciał huragan, ze kupki,snopki poprzewracało. Oj, mówiu, carownica!Ji mozna było to carownice zobacyć, tyko trza byłobez marynarke i bez rękaw patrzyć. Ale każdy sie bojał,ze go zacaruje. Nikt nie próbował O, nie rus, bozacaruje cie i zobacys późni! Bojały sie ludzie. Ale bezrękaw to mozna ju było zobacyć. (Żyrzyn JB 1993).13. Zwyczaje i wierzenia związanez zakończeniem żniwa) Wróżba szybkiego zakończenia zbiorówA jeszcze to było, że po rezurekcji w Wielko Niedzieleto ludzie lecieli czem duch do domu, bo uważali, żekto wcześniej przyleciał, wcześniej sie obrządzi w polu.(Motycz, CM 1992).b) Stawianie kozyJak wyzeny zyto to zostawiały taku gorść, zebyzłapać. Ale tego nie wyzeni, tyko stało w korzeniach.Koza sie nazywała. To taki krunzek zyta i wtedy śpiwały:69


Dozynumy do drogi,bedziamy jedli pirogiDozynumy do miedzy,bedzie num gospodarz rachował piniundze.Ej, do kozy, do kozy,niech sie nam koza połozy.Chto kozy nie piele,nie doceko niedziele.Chto koze u obzynuje,niech un sto lot zyje.Potam te kłusie zebrały do kupy i „Kaśka, Mańka,Zośka, zbirojta kwiatków!" W kartofli poleciały, użnełykwiotków — taki zółty mlic był, takie były niebieskiedzbanuski. Te wszystkie dzikie kwiotki co na polu były.Pourywały, pourywały, złapały troski zyta, pare ździobek,zakrynciły powrósło takie i obkładały do u okoła, do u o-koła. Tako stała koza ustrojuno. (Karczmiska HG 1988).Koza to nazywali u nas — jakiś mały kawałek niedokończonyzboża. To mówili — została koza. Zostawionojo zwykle na rogu pola, na końcu na rogu pola.Nie było to na środku, a na rogu pola. Znaczyło to,że już zakończenie. [...] To podziękowanie było za zbiór,że sie udało to wykosić, że chleb będzie i będzie królna opłatek (Motycz CM 1992).Te resztke zboża co zostawała to nazywali kozo. Az czego to nie wiem. Jak sie kosiło zboże i zostałogdzieś jeszcze troche do koszenia, to każdy uciekał, bonie chciał wykosić kozy. A jak kto tam nie wiedział otem to kosił, a drugi śmiał sie: — Ty, koze wykosił!(Niezdów OP 1987).Jak sie skosiło ten ostatni pokos, to zostawiało sietaki krążek żyta. Ścieło sie kłosy, a zbierało sie kwiatypolne i wsadziło sie tam zamiast kłosów i związało siepowrósełkiem. I jak sie przejeżdżało, to każdy widział,że już tu wykoszone, bo stoji koza. U nas to kozanazywali. [...] Ścięte kłosy z kozy zabierali do domuale co z tym potem robili, to nie wiem. (Wólka KątnaKP 1988).c) Oborywanie kozyA to tam nieroz to przewracali jedno drugiego i żeto koze u oborywali. Przeważnie na gospodarzu. Jakkuńczyli żniwo a gospodarz był na polu, to tam zmawialisie i przewrócili go. To przewrócili i tam złapali zanoge i pociągneli go trocha po styrzyniu, po ściernisku.(Niezdów MS 1987).Dawniej to było tak, że rodziny były liczne a isąsiedzi, to i sie kosiło. Dzisiaj na polach to nie manikogo, bo kombajn pojedzie, zbierze, a wtedy to napolach było pełno ludzi. To tam przeważnie łapali zanogi gospodarza i ciągneli go wkoło. Pare razy! Kozeoborał to sie nazywało. I to śmiechu było!A jeszcze i niejeden to postawił nawet. Zawołałwszystkich tam co byli blisko. Piwo przeważnie pililudzie. (Motycz CM 1992).Jeszcze koze trzeba było zostawić. To sie zawiunzałote koze, kluski do góry sie zawiunzało. O wtedy gospodarzasie brało i obciungnyło sie wkoło ty kozy zaręce, a nogi mu sie wlekły i koś, jak umiał przyśpiwekto sobie zaśpiwoł:Choćmy wszysscy do kozy, do kozy,niech sie koza położy, położy.I śmichy do tego.Gospodarz zostoł zadowolony, że sie tak zakońcyłoto żniwo, zaprosiuł nas na dobru kolacje z wódku,kiełbasa, kapusto. (Wola Studzieńska AM 1993).No czasem, jak dawniej chodzili jeszcze na zarobektak do bogatszych gospodarzy, to młodzi, jak miał oncórke, to wtedy łapali jo za nogi i obwlekali naokołotyj kozy, żeby postawił pół litra ojciec. [...] U nas niewidziałem, żeby coś takiego gospodarzowi robili (WólkaKątna KP 1988).d) Specjalna wiązanka na wigilijnego królaByła też wiązana nieduża garść zboża i z tego byłkról robiony później na Wigilie. Za to, że to sie udałowykosić, zebrać, to za to na tym wiechciu, na tej małejgarści zboża był później robiony król w kącie izby naopłatek Ta garść była przyniesiona do stodoły i wpewnym miejscu gdzieś w kalenicy tam wysoko uwiązana,żeby myszy tam nie doszły. No ji późni z tego był tenkról robiony w kącie izby. 1 tam opłatek był. (MotyczCM 1992).e) Okrężne czyli poczęstunek gospodarzapo zakończeniu koszenia.Potam [po ustawieniu kozy] posły do dumu, bo juzna okręzne ten gospodarz wołoł. To jak sły do dumu,to znowuz tak śpiwały:Otwórzcie gospodarzu wiereje,juz sie zboze nie chwieje,uotwórzcie num wrota,skuńcuno zniwno robota.Nas gospodorz cikawy,dozeni mu zboza i trawy,a Nowocek leniwy,stoi mu jesce dwie niwy.Ni ma gospodorza, ni ma,pojechali do Lublina,gorzołecki kupowaći zniwoków cęstować.Jadu gospodorz ż Lublina,wiezu beckę wina,niesu gospodorz wódke, niesu,a zniwoki sie ciesu.Leju num w kielisek, leju,a zniwoki sie śmieju,mało gospodarzu jeden kielisek,nie dostoł do kisekDojcie num drugi taki,przepłukumy se flaki,dojcie num po kubecku,bedziamy mieli w cubecku.Juz ten gospodarz wódke postawił. To uny jednam kieliskiempiły. Jak było duzo zniwoków a wódki niedużo, topo dwa kieliski albo po trzy. Ta gospodyni ugotowałautam syra pokrajała abo tam moze kiełbasy miała od jakiegofaryniorza bogatso, pirogi postawiła z dunicu, na70


miske śmietany naloła i dała jam łyzek Na cubek łyzki tyśmietany brały i na ten piróg tak se rozdziawiały i jadły. Ito było takie okranzne.A potem trza było podziankować gospodarzowi zaokranzne:Dziękujmy Panu Bogu, dziękujmy,o ji wum gospodarzu, gospodyni po okranznemuupo dobrem.To tak trzy razy zaśpiwały. Juz jidu do dumu ale:Okranzne sie kuńcy,staro baba tuńcy,oj, przypatrzcie sie młodzi,jak se wkoło chodziJuz rozchodziły sie no ji było tego okręznego.(Karczmiska HG 1988).14. Ustawianie snopków do suszeniaA u nas to w mendle — po dziesięć albo piętnaście.Ale za mojej pamięci robiło sie sychoły — tak zwaneczapki. To były sychoły. I to sie z góry nakładało. I totrzeba było ładnie zrobić. To snopek musiał być mocnozwiązany, ładna główka. I trzeba było potem to postulaćdo kupy te kłosy, żeby to nie było szeroko bardzo. 1 przykrywałosie ładnie jego z góry. I trzeba było ładnie obrobićto, żeby ten ściek był dobry. I to jak były deszcze dużopomagało.Jęczmień i owies ustawiano inaczej. Było po piętnaścieale w czworoboki sie kładło. Kłosy do środka ipóźniej z trzech snopków obciek był zrobiony. A pszenicai żyto to sie łamało sychoły. (Motycz CM 1992).Na polu to tak sie stawiało: po trzy snopki — w środkujeden i dwa po bokach i późni po trzy snopki do tego zjednego boku i z drugiego. Kupka kazda miała pietnaściesnopki. To juz były takie dłuższe, lepij schły ji nie zamiękałytak Okrągłe by gorzyj zamiękały i gorzyj by schły. Atak, to te snopki były wszystko na słońcu, na wietrze,przelatało bez nich wszystko. (Żyrzyn JB 1993).Snopki do suszenia ustawiało sie w rzędzie. Dziesiątkinazywano. Jeden król w środku, pobok do niego dwa i zdrugi strony drugie dwa. I po bokach jeszcze po jednym.Tak na dziesieńć sztuk. (Wola Studzieńska AM 1993).Do owsa i jęczmienia to robili kucki takie. To znaczy,zbierało sie w garść, a potem sie zrobiło małe powrosełkoi sie związało u wierzchołka te kłosy. I sie je tak rozstawiało.Ono lepij sie przechowywało, bo jak padało nate kłosy, to wszystko ściekało do dołu. Za moich czasówto mało sie już robiło te kucki, tyko sie kładło na garście.Owies i jęczmień był na garściach. Potem sie te garścieprzewracało na drugą strone. Jak zboże było suche, wbitosie powrósła ze słomy żytniej w domu i jechało siezbierać tego owsa czy jęczmienia. To po dwie czy po trzywińcie wiązało sie w snopy. Teraz natomiast od razu kosisie w snopki i stawiajo je w kupki ale takie małe. (WólkaKątna KP 1988).15. Zwożenie zboża do stodołyi zabezpieczenie przed myszamia) Należało milczeć przy zwożeniu pierwszej furyA jeszcze, jak sie zwoziło, był taki przesąd, żebymyszy nie jadły zboża. To było tak. Jak wyjiżdżało siepo pierwszo fure zboża, to trzeba było nic nie mówić.Ani do konia, ani do nikogo, nic. Choć był tam sąsiadnawet czy coś, to musiał sie człowiek odwrócić w drugostrone. Tam poprawiał coś... Nałożył fure zboża, przyjechałdo domu, wjechał na bojowisko do stodoły izrzucił snopek na środek zapola. I już jak upad, takjuż jego nie brał. I mówił: - To dla gastwa! To dlagastwa!A późnij już zrucało sie dalej i układało sie od początku.Żeby tam nie nakruszyć ziaren, to stojący rząd byłnajpierw. A później leżące rzędy. (Motycz CM 1992).b) Zioła święcone wkładano w róg zapolaWkładano też zioła święcone, ale to tylko w jedenróg. No były wianki przecież. To sie pielęgnowało tewianki, bo przecież wkładano je także do trumien kobietzmarłych. Ziele na uroczystość Wniebowzięcia święconeteż do trumien wkładano. I były też przy oknach umieszczoneod frontu, bo to mówili ludzie, że od piorunów.I to wszystko też wkładano w jednym rogu stodoły.(Motycz CM 1992).c) Zioła wkładane w poddanekW zapolu podkładało sie na poddanek. Poddanekto znaczy była słoma targana, którą rozścielano i mocnoudeptano. I podkładało sie dziewanne i ostrzeń — totakie ziele, co myszy nienawidzo tego. To jest ostrzeńlancetowaty — ma lancety jak nóż, a dziewanna — tozbiera sie od kaszlu. Ale to liście zbierało sie dziewanny.I tam myszów nie było. (Motycz CM 1992).d) Ścisłe układanie zapolaZboże jak sie do stodoły przywoziło, to sie zabezpieczałoprzed myszami. Układało sie go bardzo ściślesnopek koło snopka. Dociskało sie i tak kolejno rzędamina całym zapolu. Chłop układał zboże do stodoły —wszystkie, a dwór zawsze na tym samym kawałku stawiałsterty. (Wola Studzieńska AM 1993).16. Zabezpieczanie przed piorunamizebranego w stodole zbożaTo jak sie odprawiało w Boże Ciało, to zawszebyło strojone brzózkami. I tera to nawet tak strojo. Jipo tam nabożeństwie każdy te gałązki obłomał ji przynosił,ji wsadzał na budynku. Tam goździkami byłoprzybite. I to juz jak taka gałązka była na budynku,to juz w ten budynek miało nie trzasnąć. To juz odpioruna nie spali. (Żyrzyn JB 1993).17. Dworskie stertowaniePóźni, jak sie wykosiło żyto, już dworscy pośli stertestertować, a ze wsi dziewczyny co przychodziły, dziewczynyi chłopaki, to już kosiły owies, jarzynowe żniwajuż były, to już kosiły ze wsi, a my wszyscy do stertów.Fornale woziły do sterty, a dwóch szło składać sterty,a dziewczyny znowu na stercie. Póki było niżyj, to nastercie, a późnij to robili takie rusztowania i na rusztowaniachsie stało i sterte pchało sie wyżyj. Topieńćdziesiąt wozy lazło w sterte. I jak sie skończyłojedne sterte, to sie brało za drugie, bo już było wykoszone.W jednem polu to stojało cztery i sześć styrtów,a więcy. (Żyrzyn JW i GP 1993).71


ZYGMUNT CIESIELSKIRok obrzędowyw okolicachRadziłowa(woj. łomżyńskie)W latach 1961-62 zainspirowany rozmowami z StanisławemŚwirko — ówczesnym sekretarzem redakcji czasopisma „LiteraturaLudowa" - napisałem wspólnie z nieżyjącym już dzisiajZbigniewem Ślączką artykuł o obrzędowości dorocznej wokolicach Radziłowa. Brudnopis tego artykułu (nigdy niewysłanego do druku) znalazłem i, w czasach kiedy z kulturąludową łączy się terminy takie jak „zanik", „rozpad" lub„folkloryzm" - mające podkreślić sztuczność tego co łączysię z tradycją - opublikować. Jestem bowiem przekonany, żemateriał taki jest już dziś nie do pozyskania w terenie.Utwierdził mnie w tym także pobyt w Radziłowie w 1983 r„kiedy dla potrzeb radia zbierałem, wspólnie z red. JaninąRaczkowską, materiał do audycji o zwyczajach wielkanocnych(emitowana była ona w Radiu Białystok w kwietniu 1983 r.,a potem w audycji „Kiermasz pod kogutkiem" w I programieWarszawy). Zdobyte wtedy informacje były już bardzo ograniczone.Pomimo pewnej ograniczoności tekstu proponuję gow ówczesnej redakcji, nie chcąc przez pryzmat późniejszychdoświadczeń niczego „poprawiać".M***ateriał, który posłużył nam doopracowania zwyczajów dorocznychw Radziłowie i okolicach,został zebrany w lecie 1960 r. Pochodzion głównie z samego Radziłowa,a częściowo z miejscowościleżących w tejże parafii, a mianowicie:Konopek, Karwowa, KoloniiBrodowo, Czerwonki, Okrasina i Raciborów.Wigilia Bożego Narodzenia jestokresem rozmaitych wróżb: dobrzejest np. jeśli do domu pierwszyprzyjdzie mężczyzna; jeśli ktoś zpieniędzmi przyjdzie, to na cały rokbędą pieniądze; niczego się nie pożycza,bo będzie się pożyczało przezcały rok; chorzy nie powinni składaćżyczeń, bo na cały rok przynosządo odwiedzanego domu chorobę; pospożyciu opłatka nie wolno łyżki,którą się jadło, odłożyć na stół, tylko72trzeba opierać ją o talerz, bowiembędzie się leniwym przez cały rok.Wierzy się powszechnie, że gdy ktośwejdzie do domu w kożuchu odwróconymna wierzch, to przez całyrok będą wrzody w rodzinie.Od pierwszego dnia świąt doTrzech Króli chodzą po kolędzieherody i chłopcy z szopką kukiełkową.Postacie występujące w szopceto: anioł, król, dziad, żyd, chłop,grabarz, diabeł, śmierć, marszałek,adiutant. Objętościowo dość rozbudowanewidowisko, jakim jest szopka,wyłączamy z naszego opisu.W drugi dzień świąt święci sięw kościele owies.W Sylwestra panny wróżą, czywyjdą w następnym roku za mąż:w tym celu wyrywają pęk słomy zestrzechy i liczą - jeśli liczba słomekjest parzysta tą wróżba jest pomyślną,jeśli nieparzysta wróżąca zostaniepanną; zbierają się w jednymdomu, wkładają trzewiki do kopańki(niecki) i „opałają" w niej trzewiki— „opałanie trzewików" polega napodrzucaniu ich w kopańce do góry- czyj pierwszy wypadnie, to pierwszawyjdzie za mąż; albo wychodząna drogę i kijanką uderzają w samotniestojący płot - z której stronyecho się odezwie z tamtej przyjdziemąż.W Nowy Rok lepią (a raczej lepili)„nowólatki" w formie zwierzątdomowych takich jak kozy, kaczki,kogutki, koty, psy, konie i inne.Od Bożego Narodzenia do NowegoRoku nie wolno szyć ani dziać,bo są to święte wieczory, równieżw „guziny" — okres od NowegoRoku do Trzech Króli — nie wolnotego robić. Zabronione jest takżeprzędzenie. W czasie „guzin" pannywróżą podobnie jak w Sylwestra, awszyscy bawią się w rozmaite zabawy.Jedną z nich jest zabawa w„liska", w którą bawią się wyłączniew „guziny" (Okrasin, Paulina Zalewska).Zabawa ta wygląda następująco:wszyscy ustawiają się w ciasnykrąg twarzami do środka z rękamizałożonymi do tyłu. Jeden z uczestników- „lisek" chodzi naokoło zpaskiem w ręku powtarzając formułkę:„Chodzi lisek, chodzi, ogoneckiemwodzi, nie oglądajcie się dziatki,bo u liska ogonek gładki". Tylkow „guziny" występuje również zabawaw „dupniaka".Po okresie świątecznym następujekarnawał, okres zabaw, nasilającychsię jednak dopiero w ostatnimtygodniu, tj. w „zapust". Chodząwtedy w różnych przebraniach, jak„cygany", „wesele cygańskie", „zkozą", „niedźwiedziem", „bocianem"i „ziabelami".„Cygany", to rozmaicie poprzebieranichłopcy, którzy chodzą podomach, zbierają datki, a potem zauzbierane pieniądze urządzają zabawę.Helena Rybacka z Konopek opowiada,że dawniej cygany obchodziłychaty z formułką: „Skąd pani? ZKrakowa. Cem pani? Królowa. Cypani ma męża? Nie - chodź dotańca". Wiązałoby się to z następnymzwyczajem - „weselem cygańskim".Jest to orszak weselny -pan młody, panna młoda, drużbowie


itp. poprzebierani w stroje imitującestroje cygańskie, z tym, że chłopcyprzebierają się za dziewczęta i odwrotnie.Zwykle takiemu „weselu"towarzyszy muzyka. Chodzą śpiewającrozmaite piosenki i mówią uciesznewiersze (dzień przedtem zbierająsię w tym celu na próbę), jakiekto umie. Zanim wejdą do któregośdomu pytają, czy można się pobawić,bawią się i tańczą, potem idą donastępnego domu. Datków i poczęstunkówżadnych nie zbierają. „Cygany"chodzą w Radziłowie i Konopkach,„cygańskie wesele" - wCzerwonce i Żebrach i od 1939 r.w Radziłowie.„Koza" jest przebraniem powszechnieznanym. Drewniany, obityskórą łeb z rogami baranimi lubwykonanymi z patyków i kłapiącaszczęką osadzony na kiju niesie chłopiecokryty płachtą. Do <strong>pl</strong>eców maprzywiązany przetak, po którym dlahałasu biją „kozę" chlubą (pałką).„Kozie" towarzyszy kilku chłopców(zwyczaj uprawiają nieletni). Zachodząoni do domów, „koza" skaczepo izbie, zagląda do garnków, przewracapuste, bodzie dzieci. Towarzyszącyjej chłopcy śpiewają takiepiosenki:„Skoc kozula do policy/ da cipani polędwicy/ skoc kozula do sieni/da ci pani pieceni./ Hoc, hocdokoło/ skace koza wesoło / skacekoza do pana/ da mu owsa i siana./Skace koza do kuferka,/ da mu panipół rubelka./ (Bolesław Moczarski1. 103, Karwowo).„Hoc, hoc dokoła/ chodzi kozawesoła/ skace koza do pułapu/ a jejcycki chlapu, chlapu./ Oj w zapusty,zapusty/ nie chcą dziady kapusty/tylko same pieroski, co nasrali jałoski./Jestem Bernard ubogi,/ niemam nic drogiego/ tylko trepki nanogi/ z drzewa lipowego" — przestająśpiewać, a jeden z nich prosi o datkinastępującą formułą: „Prosę dwa złotóweckiokuć podkówecki". (HelenaRybacka 1. 75, Konopki).Z „kozą" chodzą w Radziłowie,Konopkach, Karwowie i Okrasinie,z tym, że w tym ostatnim nie śpiewają.„Niedźwiedź" zwany też „dziad zchlubą" (Okrasin), to mężczyznawkręcony słomą lub grochowinami„chlubą" - rózgą w ręku. Straszyon po drogach, chodzi pod oknamii napotkanych ludzi bije „chlubą".W Okrasinie chodzą Jeden albodwa", pod oknami tańczą. W Radziłowie„niedźwiedzia" podpalająpo zabawie i gaszą obficie zlewającwodą. „Niedźwiedź" chodzi w Radziłowie,Konopkach, Raciborach iOkrasinie.„Bocian" - to mężczyzna ubranyw kożuch odwrócony włosem nawierzch. Nad głową ma rękaw, wktóry wkłada „kulas od kołka" (kołowrotka).„Bocian" straszy dzieci,czasem chodzi po chatach. Znanyjest w Okrasinie do dziś, dawniejteż w Radziłowie i Konopkach.„Ziabele" — jest to widowisko odbywanew ostatni dzień zapustów.Są to dwie naturalnej wielkości kukłyze słomy przebrane za kobietęi mężczyznę, osadzone na kole odwozu ustawionym poziomo. Chłop- „Jan" trzyma wódkę (w ręku lubkieszeni kapoty), a baba - „Ziabela"(Izabela?) trzyma list. Do osi kołaprzyczepia się dyszel i zaprzęga konia,który ciągnie całość przez wieś.„Kukły majdają ręcami" i wykonująśmieszne ruchy. Postaci te mająprzedstawiać niepobraną w minionymkarnawale parę. „Ziabele" znająw Radziłowie i Okrasinie, gdzie nazywająje „dziadem i babą".Skończył się karnawał, okres zabawi wesel. Zaczyna się WielkiPost. W pierwszy dzień postu, ŚrodęPopielcową, przypomina o zakończeniukarnawału zwyczaj wieszaniaz tyłu „kloca" mniej szanowanympannom i kawalerom, którzy nie zdążylizmienić stanu cywilnego w karnawale.Funkcje „kloca" pełniądrewniane kloce, częściej zabawnelalki (kukły) lub śledzie. Zwyczajten jest powszechną zabawą młodzieżywe wszystkich penetrowanychmiejscowościach.Starsi kończą karnawał i rozpoczynająpost ciekawą zabawą. Kobietyod rana czatują na ulicy nachłopów z pończochami wypełnionymipopiołem (Radziłów, Czerwonkai inne. W Karwowie wg informacjiB. Moczarskiego kobiety piekąna ten cel specjalne wałki z ciastazwane „muzami"), którymi okładająprzechodzących i nieostrożnychchłopów żądając od nich wykupu.Za zebrane w ten sposób pieniądzekupują piwo, śledzie, czasem wódkęi urządzają zabawę dla. siebie. Jeślitrafi się przypadkiem na tej zabawiejakiś mężczyzna, zamęczają go tańczeniem.W Kolonii Borowo bawiąsię wszyscy - i kobiety, i mężczyźni.W Okrasinie przed 1939 r. (wg informacjiPauliny Zalewskiej, 1. 66)kobiety zdobywały fundusze na zabawęnie tylko drogą wymuszaniaokupu przez bicie pończochami, alebrały wóz bez konia, ciągnęły dolasu, nakładały drzewa tyle, ile mogłyuciągnąć i sprzedawały to drzewoza pośrednictwem jakiegoś chłopa,który im za uzyskane ze sprzedażypieniądze przywoził piwo, śledziei wódkę dla siebie, wypijanąw towarzystwie kobiet. Potem chłopmusiał opuścić zabawę, kobiety bawiłysię same, „a mężczyzn przeganiały.Jak który wszedł do chaty,gdzie się bawiły, to go rozebrały dobielizny, albo i do naga i wyganiałyna dwór".W połowie postu młodzi chłopcy„wybijają półpoście". W zewnętrznedrzwi - przeważnie tam, gdzie sąpanny mniej szanowane — rzucająstare garnki, puste lub napełnionepopiołem z wodą, piaskiem i szkłem.W Palmową Niedzielę święci siępalmy wykonane z trzciny, gałązkirozwiniętej w domu porzeczki i gałązkiborówki - wszystko przybraneozdobami z bibułki i sztucznychkwiatów. Po ulicach biegają chłopcylub młodzież z „chlubą" i biją dziewczętawołając:„Wierzba bije, nie ja bijęWielgi Dzień za tydzień,za sześć noc Wielga Nic".(Krystyna Bagińska - Radziłów)„Od roku do rokubije wierzba po boku.Od chałupy do chałupyszuka dobrej, tłustej dupy" .(Krystyna Bagińska - Radziłów)W noc z Wielkiej Soboty na Niedzielęchodzą do świtu z „alelują"- śpiewają pod oknami pieśni wielkanocneza poczęstunek i datki.Wpierwszy dzień Wielkanocy,czyli jak mówią „w pierwsześwięto", chorzy idą przed wschodemsłońca do rzeki obmywać rany iliszaje. Wracając nie wolno im sięobejrzeć, bo choroba nie zostanie w73


wodzie. Po nabożeństwie gospodarzepalmą i wodą święconą święcą gospodarstwoi zabudowanie.W „drugie święto" kobietom niewolno się ani na chwilę położyć,bo len wylegnie. Odwiedzający musizaraz po wejściu usiąść, bo inaczejkury nie będą siedzieć. W ten dzieńodbywa się także malowanie pisanek.W „trzecie święto" występujezwyczaj polewania wodą (nie mawłasnej nazwy). W Karwowie zwyczajten trwa cały tydzień. Także wten dzień chrześniacy odwiedzająchrzestnych i zbierają od nich poczęstunekw naturze lub pieniądzach.W Zielone Świątki rozsypuje siępo drodze drobno siekany tatarak imai domy wewnątrz i zewnątrz wierzbąi bzem.Do niedawna jeszcze znany byłw tych okolicach w ZieloneŚwiątki zwyczaj zwany „kobylimweselem". Koniarze wybierali sięna pastwisko zabierając ze sobąpatelnie i „drejfusy", oraz mąkę,jaja, słoninę i surowe mięso. Koniepuszczali na „smugę" (nieuprawnałąka nad rzeką) wolno(nie spętane), a sami rozpalali ogniskoi piekli <strong>pl</strong>acki tzw. pępuchy(bliny), mięso, jedli i pili. Bawilisię przy ognisku do wieczora. Napowrót stroili konie w łąkowekwiaty i gromadnie wracali dowsi. Zwyczaj ten w kolonii Brodowozanikł już po pierwszejwojnie światowej (Feliks Borowski),w Radziłowie i Okrasiniedotrwał do 1939 r. (Piotr Mordasiewiczi Paulina Zalewska).W okresie między ZielonymiŚwiątkami a św. Janem święci siępola. Dawniej ksiądz obchodził polaz procesją, obecnie sam je objeżdżai święci w miejscach, gdzie są krzyże.Od kilkunastu lat wytworzył sięw Radziłowie ciekawy zwyczaj„na Jana". Działająca od pięćdziesięciulat orkiestra dęta obchodzinocą domy, w których mieszkająJanowie i graniem na instrumentachczci ich imieniny — oczywiściekażde odwiedziny kończą sięsutym poczęstunkiem z wódką.Zabawa ta trwa często dopóźnych godzin rannych.Wśród miejscowej ludności trwapowszechne przekonanie, że gałązkibrzozy z ołtarzy stacyjnychoraz wianki z rozchodnika święconena Boże Ciało i zatknięteza świętym obrazem w domuchronią przed pożarem. Natomiastprzed dużymi stratami w czasiepożaru chroni święcona w dzieńśw. Agaty woda. Wylana w ogieńkieruje go ku górze, postawionaobok ściąga go w swoim kierunku,można więc tak kierować pożarem,aby nie zajęły się sąsiedniezabudowania.Zwyczaje żniwiarskie rozpoczynazwyczaj wróżebny: aby na całyrok starczyło żyta należy przy rozpoczynaniużniw obkosić całe poledookoła. Po skoszeniu żyta pozostawianona polu „przepiórkę" — garśćżyta związaną u góry, wewnątrz wypieloną.Tam kładzie się kamień, nanim chleb na znak, że i dla przepiórkichleba nie zabraknie. Ucięte z „przepiórki"kłosy, związane i przystrojonetworzą „równiankę", którą sięniesie ze śpiewem do gospodyni,żeby postawiła „pół litra", ze słowami:„Otwórz nam pani szerokiewrota", bo niesiem <strong>pl</strong>on ze szczeregozłota/. Są to dożynki." (KrystynaBagińska, 1. 30, Radziłów).Na Matkę Boską Zielną (15VIII) święci się wianki, w składktórych wchodzi zboże, len, makówki,owoce i inne płody rolne.Potem święcone zboże dodaje siędo ziarna siewnego, owoce zjada„na zdrowie".Rok obrzędowy kończą zwyczajezaduszne. Na noc przed Zaduszkaminie wolno wysypywaćpodłogi piaskiem, bo zostaną nanim ślady umarłych, którzy w tęnoc odwiedzają rodzinne domy(dawniej wysypywano piaskiempodłogi dla czystości). Na WszystkichŚwiętych i Zaduszki pieczesię „gryczanego" - słodki <strong>pl</strong>acekz mąki gryczanej mielonej w żarnach.Częstuje się nim sąsiadów iodwiedzających (Okrasin, Radziłów,kol. Brodowo).Okolice Radziłowa, leżące wzachodniej części powiatu grajewskiego(dziś - przypisek autoraz 1993 r. - w pn.-wsch. częściwoj. łomżyńskiego), oddzielonejod pow. łomżyńskiego Biebrzą napołudniu i graniczącej na zachodziez pow. kolneńskim, jest terenemodciętym od większych centrówcywilizacyjnych. Najbliższetereny targowe to oddalony odRadziłowa o ponad 20 km Goniądzi Jedwabne. Najbliższa stacjakolejowa — Grajewo — 15km. Dopiero od niedawna ma Radziłówpołączenie autobusowe zBiałymstokiem.Jednak szybki rozwój techniki icywilizacji odbija się coraz bardziejna zmianie profilu kulturalnegotych okolic. Sieć szkół podstawowychobejmuje nauką wszystkiedzieci w wieku szkolnym. TylkoBrodowo i Okrasin nie zostały jeszczezelektryfikowane. Radiowęzełw Słuczu obsługuje wszystkie wsietego terenu, zarejestrowane też byływ 1960 r. 32 radioodbiorniki sieciowe.<strong>Biblioteka</strong> gromadzka posiadała8 punktów bibliotecznych, 2191woluminów i 366 czytelników (10proc. mieszkańców gromady). W Radziłowiejest stałe kino. Rozwija sięi prowadzi ożywioną działalnośćoświatową radziłowski ośrodek zdrowiai lecznica zwierząt. OchotniczaStraż Pożarna ze swoją orkiestrą dętąodgrywa poważną rolę czynnika kulturalnego.Wszystkie te zdobycze podnosząkulturę wsi na wyższy poziom inieuchronnie wpływają na zanikdotychczasowej kultury ludowej.***Informacji udzielili: Piotr Mordasiewicz,1. 50 - Radziłów; Jan Mordasiewicz,1. 40 — Radziłów; StanisławMordasiewicz, 1. 75 — Radziłów;Dominik Grabowski, 1. 55- Radziłów; Krystyna i CzesławBagińscy, 1. 30 - Radziłów; HelenaBagińska, 1. 60 - Radziłów; BolesławMoczarski, l. 103 - Karwowo;Aleksander Kadyszewski, 1. 50 -Okrasin; Paulina Zalewska, 1. 60 -Okrasin; Feliks Borawski, 1. 85 -kol. Brodowo; Helena Rybacka, 1.45 - Konopki.P.S. Na koniec wyrażaliśmy podziękowanieinformatorom. Dziś, po ponad30 latach, jest to zabieg grubospóźniony, bo wielu już dawno nieżyje.74


JANINA WOJCIECHOWSKAPolskie obrzędy i zwyczajeokresu Bożego Narodzeniana Wileńszczyźnie(wieś Kiena, 1930-45)Ten okres rozpoczynał się już zpoczątkiem Adwentu. Zaraz wpierwszych tygodniach gospodarzetroszczyli się o to, aby na Wigilięgosposie miały z czego przyrządzićtradycyjne potrawy: ziemniaki, kapustaz grzybami, krupy jęczmienne zgrzybami, groch, kluski z makiem, racuchy,barszcz z grzybami, smażonasłodkowodna ryba, śledź zaprawionyoctem i olejem, śledź w cieście, owsianylub żurawinowy kisiel, obarzanki wmaku.Potraw musi być 12 lub więcej (tylkoniemniej). Wszystko musi być postne,bez tłuszczu zwierzęcego, mleka iinnego nabiału, a wyłącznie z olejem.A więc gospodarze „wytrząsają mak",gdyż dotychczas wisiał w główkach nastrychu i wytłaczają olej z ziaren lnu —naturalnie ręcznie. Wieczorami zbierałysię kobiety, dziewczęta i dzieci, aczęsto i chłopcy do jednego domu itam, kobiety i dziewczęta przędły, szydełkowały,wyszywały, chłopcy zaśprzekomarzali się z dziewczętami, adzieci robiły zabawki na choinkę (gdyżw większości były robione ze słomy ipapieru kolorowego lub z wydmuszek).Często pod kierownictwembabć robiły też gwiazdę ze słomy lubpająka, które zawieszano pod sufitemnad stołem. Ubierano obrazy kwiatamirobionymi własnoręcznie z kolorowejbibułki (a były ich całe rzędy zawieszonenad stołem na ścianach). Wycinanoz białego papieru firanki, które zawieszanou góry okna. Wszyscy śpiewalikolędy, powtarzali lub uczyli się nowych.W ostatnie dni przed świętamibielono piece wapnem, gdyż piece byływwiększości zcegły.Dzień wigilijny zawiera cały szeregobrzędów oraz zabiegów wierzeniowmagicznych,odnoszących się zarównodo domu, domowników, jak i całegogospodarskiego otoczenia. Domownicymuszą uważać na swoje postępowanie,gdyż co się czyni w tendzień, to się będzie czynić cały rok.Nie należy więc w tym dniu się kłócić,I płakać, gniewać się, pić alkohol itd.Wszyscy domownicy wstają bardzorano, ażeby ukończyć pracę przedzmierzchem. Gospodarz robi porządkiw obejściu, karmi bydło, szykuje opałi karmę dla bydła na całe święta; aświąt było cztery dni. Gospodyniesprzątały, zmywały naczynia, gotowały,piekły, szykowały tyle jadła, aby gowystarczyło na całe święta. Dzieci zaśubierają choinkę i pomagają w pieczeniuróżnych ciast, a szczególnie klusek(z ciasta).Obawiano się, aby do domu nieweszła pierwsza kobieta, bo to wróżyłonieszczęście.W ciągu dnia obowiązywał ścisłypost, dawano jeść tylko dzieciom. Ozmierzchu prace zakończono i wszyscymyli się, wkładali odświętne ubraniai, gdy zjawiła się pierwsza gwiazdkana niebie (a pilnie jej wypatrywałydzieci), siadają do stołu do spożywaniawieczerzy. Na stole pod białym obrusemkładziono siano, to oznaczało pamiątkę,że Jezus narodził się na sianku.Na sianie umieszczono opłatek.Jest przekonanie, że w wieczerzyuczestniczą zmarli przodkowie i krewni,więc dla nich zostawia się przy stolejedno miejsce wolne i jeszcze jednodla przybysza. W tym dniu nikt nie powinienzostać bez wieczerzy. Najpierwstojąc odmawiają razem modlitwędziękując Bogu za doczekanieŚwiąt Bożego Narodzenia, a także prosząo szczęśliwy następny rok. Następnieuroczyście łamią się opłatkiem,życząc sobie wszelkiej pomyślności.Po skończonej kolacji niczego sięze stołu nie sprząta pozostawiającresztki pokarmu dla zmarłych,którzy przyjdą w wigilijną noc.Po kolacji wszyscy śpiewają kolędy.Dzieci odnajdują prezenty podchoinką. Gospodarz zbiera ze stołu resztkiopłatka i jedzenia i idzie do obory,aby dać to bydłu, gdyż i ono byłoprzy narodzeniu Jezusa.Dzieci zaś biegną pod drzwi obory,aby podsłuchać, co mówią krowy,gdyż według podań bydło w tę noc uzyskujemożność władania ludzką mową.Po wieczerzy zaczynano wróżyć.Każdy starał się wyciągnąć spod obrusaźdźbłosiana, jeżeli długie, oznaczałodługie życie, a młodym długi okresbezżenku, jeżeli krótkie, krótkie życielub prędki ożenek. Dziewczęta i chłopcybiegną na podwórko i nasłuchują,w której stronie pies szczeka, z tej stronychłopiec weźmie żonkę, a dziewczynadoczeka się swatów. Obejmowanokołki w płocie, jeżeli parzyste tooznaczało ożenek. Gospodarz szedł dosadu, aby obwiązać drzewa owocowesianem spod obrusa, co wróżyło dobryurodzaj owoców.Późnym wieczorem ustają wróżby iwszyscy domownicy idą do pobliskiegokościoła na pasterkę. Po powrocie zkościoła dojadano to, co pozostało powieczerzy.Drugi dzień święta, to odwiedzaniekrewnych, znajomych, sąsiadów.Dzieci odwiedzały się wzajemnie, abyobejrzeć choinki i grać w orzechy (paraliszka).W trzecim i czwartym dniu też niewykonywano żadnej pracy, oprócz gotowania,jedzenia i karmienia bydła.A tu zaraz i Nowy Rok, który spotykanow gronie sąsiadów lub krewnych.Nie wolno było siedzieć w domu samemu,gdyż cały rok można pozostaćsamotnikiem.W święto Trzech Króli (6 stycznia)pod wieczór zaczynali jechać kolędnicy.Przyjeżdżali sańmi z dalekichstron. Najczęściej były to grupy mieszane:przebierańcy, trzej królowie,król Herod ze śmiercią i inni. Zachodzilido domów, winszowali gospodarzom,śpiewali kolędy, czasem cośżartowali. Gospodarz, w znak podzięki,obdarowywał czym mógł, a oni jechalidalej. Tak jeździli nie tylko jedendzień, ale często cały tydzień.A gospodarze uważali, że okresmiędzy Bożym Narodzeniem a TrzemaKrólami, to okres wypoczynku irozrywek i żadnych prac w gospodarcenie czyniono.Piękne zwyczaje ojców naszych niezachowały się do dzisiaj. A warto bybyło choć w części odnowić te tradycje,bo one zawierały i przyjaźń i gościnność,i szacunek do ludzi, i należytewychowanie dzieci na rzetelnychobywateli swojej ojczyzny.75


PRZEDSTAWIAMY INSTUTUCJE * PRZEDSTAWIAMY INSTYTUCJEJOLANTA DRAGANOd lat pięćdziesiątych naszego wieku entuzjaściochrony budownictwa ludowego w południowo-wschodniejPolsce podejmowali próbyzorganizowania na tym terenie skansenu.Zaowocowało to utworzeniem Muzeum BudownictwaLudowego w Sanoku. Placówkaobjęła zasięgiem swojej działalności obszarobecnego woj. krośnieńskiego, a także częściwojewództw ościennych: przemyskiego, rzeszowskiego,tarnowskiego i nowosądeckiego.Przy tak określonym zasięgu działania, niezostały nim objęte tereny środkowej i północnejczęści ówczesnego woj. rzeszowskiego.MuzeumKoncepcja budowy skansenu eksponującego budownictwoLasowiaków i Rzeszowiaków - grup etnograficznychzamieszkujących wymienione tereny - narodziłasię jeszcze w końcu lat pięćdziesiątych. W 1961 r.Franciszek Kotula zaproponował lokalizację skansenuw Głogowie Małopolskim oraz opracował wstępnąjego koncepcję. Proponowano także zorganizowanie <strong>pl</strong>acówkitego typu w Przemyślu. Istniał również projekteksponowania budownictwa Lasowiaków i Rzeszowia-Ka<strong>pl</strong>iczka z Rakszawy76Kult uryków na terenie muzeum w Sanoku, ale zrezygnowanoz niego m.in. ze względu na obcość krajoznawcząterenów południowych w odniesieniu do północnej częściwoj. rzeszowskiego oraz z uwagi na różnice wwielu aspektach kulturowych, zauważalne na wyżejwymienionych obszarach. Ostatecznie, dzięki zabiegomregionalistów i pracowników kultury, ówczesna WojewódzkaRada Narodowa w Rzeszowie uchwaliła koniecznośćopracowania konkretnej koncepcji utworzeniaskansenu. W 1970 roku została przeprowadzona wizjalokalna w Kolbuszowej. Pomysł zlokalizowania tu skansenuzostał z entuzjazmem przyjęty przez ówczesnewładzie lokalne. Za takim właśnie umiejscowieniemparku etnograficznego jako pierwszy oficjalnie opowiedziałsię Krzysztof Ruszel z Muzeum Okręgowego wRzeszowie w publikacji określającej założenia programowei zasięg terytorialny projektowanego skansenu. 6Ludowejw KolbuszowejNastępnie Stefan Lew opracował szczegółowe założeniaetnograficzne oraz wykaz zespołów obiektów przeznaczonychdo przeniesienia.Zorganizowanie skansenu powierzono Muzeum RegionalnemuLasowiaków, funkcjonującemu w Kolbuszowejod 1959 roku. Była to wówczas <strong>pl</strong>acówkaprowadzona społecznie, powołana do życia przez gronomiejscowych działaczy-regionalistów, skupionych w TowarzystwieOpieki nad Zabytkami Kultury i Przyrodyim. J. Goslara. O prężnym działaniu tego muzeumświadczą zorganizowane liczne wystawy, konkursy otematyce ludowej oraz dość duża ilość zebranych eksponatówz zakresu etnografii, archeologii i historii(późnie przejęte do zbiorów obecnego muzeum). Zchwilą przystąpienia do organizacji skansenu muzeumupaństwowiono (1 stycznia 1971 r.) i nadano nazwęMuzeum Regionalnego w Kolbuszowej, 8a w 1974 rokupo raz kolejny zmieniono nazwę na Muzeum KulturyLudowej w Kolbuszowej. Od momentu upaństwowieniadyrektorem <strong>pl</strong>acówki został Maciej Skowroński.Po zatwierdzeniu statutu przez wojewodę rzeszowskiegomuzeum stało się ponadregionalną instytucją, a zasięgiemswojego działania objęło teren województwa rzeszowskiegooraz części województw tarnobrzeskiego i przemyskiego.Naczelnym jego zadaniem stało się zorganizowaniei udostępnienie skansenu. Podjęto i sfinalizowanodziałania mające na celu wykup gruntów należących dookolicznych chłopów, które znajdowały się w obrębie <strong>pl</strong>anowanegoterenu parku etnograficznego. Od 1973 rokurozpoczęto przenoszenie wytypowanych wcześniej obiektów.Uroczyste otwarcie skansenu nastąpiło 4 maja 1978roku, podczas zorganizowanej wówczas w Kolbuszowej


Ogólnopolskiej Konferencji Parków Etnograficznych. Odtego momentu muzeum funkcjonuje do dziś jako <strong>pl</strong>acówkaeksponująca i udostępniająca zabytki budownictwa i kulturyLasowiaków i Rzeszowiaków.Nie jest to miejsce na opis pracy w muzeum, ale nie sposóbpominąć jej niektórych aspektów bezpośrednio związanychz ekspozycją obiektów. Samo przenoszenie i wyposażeniebudynków w skansenie jest sfinalizowaniem szereguprac poprzedzających te czynności. Wcześniej przeprowadzasiębadania terenowe, które później umożliwiają wierneodtworzenie danego obiektu w skansenie, łącznie z otoczeniem.Jest to sporządzenie całego szeregu inwentaryzacjibudownictwa w terenie (dotyczy to także wszelkich obiektówzabytkowych, nie tylko przeznaczonych do przeniesieniado skansenu), przeprowadzeniem badań na wyposażeniemposzczególnych obiektów, również nad otoczeniem(tzn. ogródkami, sadami, obejściem). Niezbędne jestgromadzenie i opracowywanie wszelkich informacji odnośnierzemiosła, przemysłu, rolnictwa, tzw. sfery duchowej,słowem, dotyczących wszelkich aspektów życia i pracyw dawnej wsi lasowiackiej i rzeszowiackiej.Warunkiem eksponowania i udostępniania zabytkówjest ich gromadzenie. Mimo że Muzeum Kultury LudowejwKolbuszowejjest<strong>pl</strong>acówkąstosunkowo młodą, to jednakdo końca 1993 roku zgromadziło ponad 20 tysięcy zabytkówruchomych. Udało się zebrać bardzo ciekawe kolekcje| np. strojów ludowych, wyrobów fajansowych i miedzia-| nych, oleodruków, rzeźby ludowej dawnej i współczesnej,| malarstwa polskiego, a także mebli z nielicznymi co praiwda, ale cennymi meblami kolbuszowskimi (z wyrobu któ-I rych Kolbuszowa niegdyś słynęła). Warto również nadmienić,że w posiadaniu kolbuszowskiego muzeum są dośćpokaźne zbiory związane z pożarnictwem, które w znacznej[ mierze zostały przekazane przez miejscowe Regionalne[' Muzeum Pożarnictwa.Od momentu utworzenia Muzeum Kultury Ludowej wi Kolbuszowej na terenie skansenu zorganizowano szeregi imprez cieszących się dużą frekwencją i zainteresowaniemi m.in. konkursy i kiermasze sztuki ludowej, występy uka zuijące obrzędy ludowe, pokazy pracy tradycyjnych rzemieśl-[ ników wiejskich, wystawy czasowe o różnorodnej tematy-[ ce. Ponadto sceneria parku etnograficznego często służy jaikotłoprzyfilmowaniuwystępówzespołówprezentującychI pieśni, muzykę i obrzędy ludowe. Należy także wspomnieći o kilkakrotnie organizowanych konferencjach etnograf icz-I nych, wielu odczytach i wykładach oraz o obozach naukowych,z których zebrane materiały złożono do archiwum[ muzeum.W chwili obecnej na całość muzeum składają się: skanisen, oddalony ok. 3 km od centrum miasta, budynek synaigogi żydowskiej (poł. XIX w.), w którym zlokalizowanodwie wystawy stałe: pożarniczą i obrazującą historię Kolbuszowej(jest ona w końcowej fazie realizacji), oficynęI dworską (2 poł. XVII w.), która po gruntownym remoncieI mieści biura muzeum i mieszkania zakładowe oraz spi-I chlerz w Dzikowcu (1787 r.), będący głównym za<strong>pl</strong>eczemmagazynowym.Kolbuszowski skansen zlokalizowano na granicy trzechHfaadujących ze sobą miejscowości: Kolbuszowej, Kolbu-I szowej Górnej i Brzezówki. Jego ogólna powierzchnia wynosi26 ha. Ekspozycja została podzielona na dwa głównesektory: lasowiacki i rzeszowiacki. W każdym z nich odtwarzasię tradycyjną zabudowę wsi z elementami charakterystycznymidla danej grupy etnograficznej. Całości dopełniaotoczenie krajobrazowe: ogródki przydomowe, polauprawne i zieleń rozdzielająca poszczególne zagrody. Zabudowęskansenu wkomponowano w urozmaicony terenporośnięty lasem i zagajnikami, dzięki czemu udało się oddaćnaturalny krajobraz dawnej wsi puszczańskiej. Sektorydzieli w sposób naturalny duży staw hodowlany (ok. 4 ha)oraz przepływający przez skansen potok Brzezówka.Większość budynków znajdujących się obecnie w skanseniebyła użytkowana aż do czasu ich zakupu przez muzeum.Zagrody często składają się z budynków należących doróżnych właścicieli lub pochodzą wsi. Nie przeszkadza tojednak w wiernym odtworzeniu wyglądu pewnych typówsiedlisk, gdyż bardzo często budynki na wsi są powieleniemokreślonego schematu obowiązującego na danym terenie.Przed wejściem do wiejskiego sektora lasowiackiegousytuowano chałupę (1815 r.) z Żołyni, pełniącą obecniefunkcję recepcyjną i spichlerz (koniec XVIII w.) z Ropczyc.Są to budynki charakterystyczne dla małomiasteczkowegobudownictwa Małopolski. Przygotowano do postawieniachałupę dworkową z Sędziszowa Małopolskiego,co w sumie pozwoli na przynajmniej minimalne odtworzeniearchitektury małego miasteczka, sąsiadującego zwsiami Lasowiaków i Rzeszowiaków.Sektor I -LASOWIACYLasowiacy są jedną z nielicznych grup etnograficznychposiadających świadomość przynależności grupowej, wyrażonąw samookreśleniu się nazwą: „Lesioki". Nazwa„Lasowiacy" została wprowadzona do literatury pod koniecXIX wieku. Ogólnie ujmując obszar zamieszkiwanyprzez Lasowiaków utożsamia się z terenem dawnej PuszczySandomierskiej. Bardziej precyzyjnie można ustalićgranicę zachodnią i południową, biegnącą na wschód oddoliny Wisły, Wisłoki i na północ od koryta Prawisły. 9Natomiastproblematyczne i pozbawione większych podstawjest umieszczanie wschodniej granicy na Sanie, gdyż podawaneza dowód odrębności różnice w stroju i gwarze ludnościzamieszkującej ziemie po obu stronach rzeki są nieznacznei sztucznie pogłębione wymuszonym brakiem kontaktóww okresie rozbiorów. Wówczas omawiany obszar podzielonyzostał granicą polityczną między Królestwo Kongresowe(zabór rosyjski) i Galicję (zabór austriacki). Problemustalenia granic terenów lasowiackich jest niestety nadalotwarty (przynajmniej jeśli chodzi o stronę wschodniąi południowo-wschodnią).Na obszar Puszczy Sandomierskiej, począwszy odkońca XIV wieku napływały fale ludności w ramachświadomej akcji osadniczej, prowadzonej przez państwoi prywatnych właścicieli ziemskich. Ze względu jednakna trudne warunki tu panujące (słabe, piaszczyste ziemie,mokradła, puszcza), zdobywanie nowych terenów przezosadników było powolne i często hamowane. Rekrutowalisię oni najczęściej spośród chłopów, którzy niechcieli lub nie mogli unieść ciężaru powinności, nakładanychna nich na innych ziemiach, albo z przymusowegoosadnictwa jenieckiego. I tak największyprocent wśród osadników stanowiła ludność wywodząca77


Zagroda z WrzawChałupa „dworkowa" z Zołynisię z Mazowsza, ale była także ruska, wołoska, tatarska,szwedzka, litewska i niemiecka. Szczególne nasilenietej ostatniej przypada na czasy cesarza Józefa II (tzw.kolonizacja józefińska). Z czasem w tym „tyglu narodów",jakim stała się puszcza, nastąpiła asymilacjaelementu napływowego i miejscowego, a wraz z niąunifikacja kulturowa, dająca w sumie różniącą się wwielu dziedzinach życia od sąsiadów grupę entograficzną.Odznacza się ona dużym tradycjonalizmem, costanowi o jej atrakcyjności dla badań etnograficznych.Do chwili obecnej w sektorze lasowiackim usytuowanonastępujące zagrody: 1. wielobudynkową zagrodę z Jeziorkak. Tarnobrzega, złożoną z chałupy (XIX/XX w.), monumentalnejstodoły (k. XVIII w.) z Woli Zarczyckiej, stajni(pocz. XX w.) i spichlerza z dobudowaną szopą podcieniowąna słupach (XVIII/XIX w.); 2. zagrodę złożoną z chałupy,stodoły i stajni pochodzących z okolic Tarnobrzega:chałupy z wnęką (1866 r.) i stajni (ok. 1925 r.) z Wrzaw orazstodoły (poł. XIX w.) z Cyganów; 3. puszczańską zagrodęwielobudynkową, zbudowaną na <strong>pl</strong>anie zagrody z Kopci,złożoną z chałupy (1859 r.) z Cierpisza, stodoły (poł. XVIIIw.) i spichlerza (k. XVIII w.) z Kopci oraz stajni (poł. XIXw.) w Nowej Wsi. Wyposażenie wnętrz z końca XIX wieku,charakterystyczne dla bogatych chłopów; 4. zagrodę rzemieślniczą— szewca z wyposażeniem z lat trzydziestychXX w. z Żołyni Dolnej, złożoną z chałupy (1810 r.) i stodołyze stajnią oraz z dobudowanym pod szerokim okapemszczytowym chlewkiem (pocz. XIX w.); 5. zagrodę rzemieślniczą— tkacza, z wyposażeniem z początku XX wieku zWoli Zarczyckiej: chałupa (1914 r.), stodoła z wypustem (2poł. XIX w.), stajnia (1926 r.) i chlew z kurnikiem (latadwudzieste XIX w.); 5. wielobudynkową zagrodę z HutyPrzedborskiej, złożoną z chałupy z wozownią pod wspólnymdachem (1862 r.), wąskorontowej stajni z dobudowanymipod wystającym okapem chlewkiem i szopą (2 poł.XIX w.) oraz ze stodoły (poł. XIX w.) z Kopci-Górali; 6.dwie jednodworcze zagrody bezrolnych wyrobników wiejskichz Lipnicy, obie z 2 poł. XIX w.Ekspozycję sektora lasowiackiego uzupełniają obiektyprzemysłowe: młyn wodny (1897 r.) z Żołyni Dolnej,kuźnia (pocz. XX w.) ze Staniszewskiego, kuźnia podcieniowa(1881 r.) z Białobrzegów, rekonstrukcja pieca garncarskiegoz Niwisk oraz wiatraki -paltrak z Rudy, koźlaki78z Trzęsówki i Zarębek oraz holendry z Padwi i napędzanyturbiną z Zarównia. Znajdują się tu także obiekty użytecznościpublicznej: karczma (1895 r.) z Hadli Kańczudzkichi szkoła (poł. XIX w.) z Trzebosi. W obrębie niektórych zagród,a także na „rozstajach" ścieżek postawiono przeniesionez okolicznych miejscowości różne typy (słupowe,brogowe, domkowe) ka<strong>pl</strong>iczek, które przydają autentyzmu„wsi" w skansenie. Podjęto także próbę zrekonstruowaniatradycyjnej pasieki puszczańskiej z kolekcji uli zgromadzonychprzez muzeum.Sektor II -RZESZOWIACYRzeszowiacy ukształtowali się w zupełnie innych warunkachprzyrodniczo-historycznych niż poprzednio omawianagrupa. Zamieszkiwane przez nich ziemie stanowiąpas urodzajnych lessów między Pogórzem Karpackim iKotliną Sandomierską i pokrywają się mniej więcej z obszaramibyłych powiatów rzeszowskiego, łańcuckiego iprzeworskiego. 10Od czasów wczesnego średniowieczastanowiły teren zainteresowań osadniczych ale i jako terenygraniczne przedmiot ciągłych walk między państwami polskimi ruskim. Powodowało to częste wyludnienia i dopierood XIV wieku (włączenie przez Kazimierza Wielkiego RusiCzerwonej do Polski) można mówić o intensyfikacji akcjiosadniczej. Najchętniej osiedlała się tu ludność z Małopolski(woj. krakowskie i sandomierskie) i Mazowsza, ale takżeSerbowie Łużyccy i Ślązacy, koczownicy wołoscy i Niemcy.Ludność napływowa szybko asymilowała się z miejscową(Polakami i Rusinami). Wzajemne przenikanie sięich kultur dało w efekcie odrębną od innych terenów społecznośćzwaną Rzeszowiakami. W przeciwieństwie do lasowiackich(puszczańskich, głównie piaszczystych) żyzneziemie Rzeszowiaków sprzyjające rolnictwu i hodowlibydła i koni, przyczyniły się do ich ogólnej zamożności. Wkulturze materialnej uwidoczniło się to w rozmachu i ciekawychrozwiązaniach architektonicznych (dom o konstrukcjiprzysłupowej) budowanych tu siedlisk, bogactwie stroju,rozwoju <strong>pl</strong>astyki itd. Niestety pociągnęło to także za sobąszybsze zmiany w krajobrazie wsi rzeszowiackiej, szybcieji łatwiej przechodzącej od rozwiązań tradycyjnych donowszych, modniejszych i wygodniejszych.Do chwili obecnej w skansenie postawiono charakterystycznedla okolic Przeworska i Łańcuta dwie zagrody


okólne (tzw. zagrody z „rynkiem") oraz wielobudynkowązagrodę bogatych chłopów z Budziwoja. Nie jest to wiele,ale szybko zachodzące zmiany na wsi rzeszowiackiejutrudniają zdobycie charakterystycznych dla tradycyjnegobudownictwa obiektów. Zagroda z Budziwoja prezentujetyp zagrody bardzo bogatych rolników i hodowców; w architekturzeoddaje ten stan monumentalność budynków iwielkość terenu przez nie zajętego. Składa się z chałupy(1867 r.), dwusąsiekowej stodoły (poł. XIX w.) oraz rekonstrukcjipiwnicy murowanej, jednownętrznej z przedsionkiem.Do zakończenia jej zagospodarowania brakuje jeszczewozówki, spichlerza i stajni. Dwie pozostałe zagrodyzostały przeniesione z tej samej miejscowości, z Markowej.Obydwie reprezentują typ zagrody okólnej z tzw. rynkiem.Pierwsza należąca do rodziny Szylarów składa się obecniez chałupy (XVIII/XIX w.) i stodoły (poł. XIX w.). Do zamknięciaokólnika brakuje jeszcze stajni. Druga, będącawłasnością rodziny Kielarów składa się z chałupy z wozownią(1804 r.) i równolegle do niej usytuowanej stajni z dobudowanympod szerokim okapem chlewkiem(k. XIX w.),połączonych (zamkniętych) parkanem. Przeniesienie ichdo skansenu pozwoliło na ukazanie zmian zachodzących wroz<strong>pl</strong>anowaniu takiego samego typu siedlisk od początkuXIX do początku XX wieku, a także na pokazanie zróżnicowaniamajątkowego ich byłych właścicieli. Przed wejściemdo sektora rzeszowiackiego postawiono ka<strong>pl</strong>iczkędomkową z Rakszawy; wewnątrz oryginalny (XIX w.) obrazolejny na płótnie „Wizja św. Franciszka".Tak jak i wiele innych parków etnograficznych w Polsce,skansen w Kolbuszowej, mimo ustawienia ok. 50 obiektów,jest ciągle w budowie. Stałych zabiegów konserwatorskichwymagają nie tylko obiekty przenoszone ale i jużStojące. Przy tym brakuje jeszcze niektórych typowych dlaprezentowanych obszarów zagród („józefińska" w sektorzelasowiackim, czy biedniackie w rzeszowiackim), a takżezagród i urządzeń z ekspozycjami obrazującymi rzemiosłai przemysły prezentowanych terenów: folusze, piecedo wytopu smoły i mazi, nie mówiąc o uzupełnieniu obrakujące obiekty zagród już przeniesionych. Brakuje takżeobiektów nieodłącznie związanych z dawną wsią i niezbędnychdla jej pełnej rekonstrukcji (kościoła, dworu, leśniczówki,remizy). Dopiero po ich pozyskaniu będzie możnamówić o w miarę pełnej ekspozycji dającej obraz wsi Lasowiakówi Rzeszowiaków. Niestety brak funduszy na programyjuż rozpoczęte nastraja raczej pesymistycznie i jeślinic w tym względzie się nie zmieni, pomimo usilnych starańmuzealników i przy szybkim postępie zmian zachodzącychna wsi unifikującej się z miastem, tradycyjny, jakże polskii bliski nam obraz wsi Lasowiaków i Rzeszowiaków odejdziew niepamięć razem z najstarszymi jej mieszkańcami.Zdjęcia R. StygaPrzypisy1F. Kotula, O muzeum, którego jeszcze nie ma, „NowinyRzeszowskie" nr 264 (3547) z 5 i 6 XI 1960, s. 5.S. Lew, List otwarty do Wojewódzkiego KonserwatoraZabytków w Rzeszowie w sprawie organizacji Parku Etnograficznegow Przemyślu, „Z Naszej Ziemi", nr 5/1965r., s. 1-5.I. Sapetowa, Ochrona zabytków budownictwa ludowegow woj. rzeszowskim w XXV-leciu PRL, „Materiały MuzeumBudownictwa Ludowego w Sanoku" nr 10/1969, s. 60-61.Uchwała Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie zdnia 20 IV 1967 r., nr XI/7/67.5Świadczy o tym pismo PPRN w Kolbuszowej z dnia 1XI 1970 r. podpisane przez ówczesnego przewodniczącego- Michała Hawro (L. K1.-I-1/7/70) do Prezydium WRNw Rzeszowie z prośbą o zaakceptowanie lokalizacji skansenuw Kolbuszowej.K. Ruszel, Problemy organizacji Parku Etnograficznegow Kolbuszowej, „Materiały Muzeum Budownictwa Ludowegow Sanoku", nr 15/972, s. 41-48.S. Lew, Park etnograficzny w Kolbuszowej, „MateriałyMuzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku", nr 19/1974,s. 53-56.8Uchwała PPRN w Kolbuszowej z dnia 9 XI 1970 r.R. Reinfuss, Problem kultury ludowej Lasowiaków [w:]Puszcza Sandomierska wczoraj i dziś, Rzeszów 1980, s.111 i n.; F. Kotula, Z Sandomierskiej Puszczy. Gawędykulturowo-obyczajowe, Kraków 1961, s. 6; S. Lew, op.cit., s. 54—55.10 J. S. Bystroń, Ugrupowania etniczne ludu polskiego, Kraków1925, s. 9; F. Kotula, Strój rzeszowski. Atlas PolskichStrojów Ludowych, cz. V Małopolska, zeszyt 13, Lublin1951, s. 9—11; K. Ruszel, op. cit., s. 43; S. Lew, op.cit., s. 56.Wnętrze izby chałupy z CierpiszaWnętrze izby w chałupie szewca Wiktora Kochmańskiego zŻołyni79


JÓZEF STEFAŃSKII pod gruszą Ewą kusząfraszkiMariana KarczmarczykaW końcu 1993 roku Bractwo Literackiew Lublinie wydało wybórfraszek Mariana Karczmarczyka Ipod gruszą Ewy kuszą. Tytuł to tekstjednej z fraszek w tym tomiku pt.Wczasy. Wydane fraszki autor zadedykowałswoim dzieciom Lilianie iJackowi. Tomik wydano przy wsparciufinansowym Urzędu Wojewódzkiegow Zamościu. Rysunki i projektgraficzny okładki, nawiązujący dotytułu, wykonała lubelska <strong>pl</strong>astyczkaKatarzyna Zalewska-Sadowska.Autor fraszek, Marian Karczmarczykurodził się w 1938 r. w Komarowie(znanym ze zwycięskiej bitwypolskiej kawalerii w 1920 r.) i tam spędziłswoje młodzieńcze lata. Jego rodziceJan i Marianna (z domu Leszczyńska)mieli niewielkie dwuhektarowegospodarstwo. W 1942 r. hitlerowcywysiedlili z Komarowa rodzinęKarczmarczyków. Ojcu udało sięzbiec z transportu, a Marian z matkąprzebywał we wsi Mordy na Podlasiu.Do rodzinnej miejscowości powróciłdopiero w 1944 r. Tam ukończył szkołępodstawową i zdobył w 1957 r. zawódfryzjera. W tym zawodzie pracowałdo 1985 roku, tj. do przejścia narentę. Ożenił się w 1965 r. z ApoloniąBełz, ma dwoje dzieci. Mieszka w Zamościu.80Jak można sądzić po charakterystyceswojej sylwetki zamieszczonejna obwolucie, autor chce, aby mówiłao nim przede wszystkim jego twórczość.Dotychczas opublikował onokoło dwóch tysięcy fraszek, aforyzmów,wierszy lirycznych i satyrycznych,humoresek, miniatur literackichoraz wierszy dla dzieci. Debiutował w1957 r. na łamach „Zielonego Sztandaru"fraszką pt. Dziwne. Jego utworydrukowały tak znane czasopisma jak:,,Tygodnik Kulturalny", „Przekrój",„Szpilki", „Karuzela", „Kamena",„Nowa Wieś", „Świerszczyk". MarianKarczmarczyk jest także autorem tomikuRóże i kolce (wydanego przezWydawnictwo Lubelskie) i książeczkidla dzieci pt. Co kto ma. Jego utworyznajdują się w dziesięciu antologiach.Były wykorzystywane w audycjachradiowych i telewizyjnych.Zbiór fraszek I pod gruszą Ewy kusząjest trzecią publikacją książkowąautora. Wstęp oraz wybór fraszek jestdziełem Stefana Aleksandrowicza,prowadzącego od dwudziestu lat ArchiwumLiteratury Ludowej w MuzeumWsi Lubelskiej. We wstępie S.Aleksandrowicz opisał w skrócie europejskiepoczątki epigramatu, z któregowywodzi się fraszka, oraz polskiedzieje fraszki. Wymienił także najwybitniejszychpolskich fraszkopisarzy.Następnie autor wstępu scharakteryzowałfraszki Mariana Karczmarczyka,dostrzegając ich bliskość z twórczościązmarłego przed kilku laty JózefaMałka (współtwórcy kabaretuwiejskiego „Rzep"). O wartości fraszekM. Karczmarczyka najdobitniejświadczą publikacje jego utworów„niemal we wszystkich najwartościowszychantologiach i wyborach fraszeki epigramatów, jakie ukazały sięw Polsce współcześnie".Ze względu na tak dużą ilość fraszekw dorobku M. Karczmarczyka, ichwybór miał wpływ na charakter i wartośćwydania. W zbiorze znajduje się200 fraszek, drukowanych bez podziałówtematycznych. Nie jest to jednakzbiór chaotyczny, ponieważ tematykaprze<strong>pl</strong>ata sie ze sobą, a pewne fraszkigłównie erotyczne i religijne pojawiająsię w rytmicznych odstępach. Zbiórjest przez to urozmaicony. Całość zakończonajest fraszką religijną pt. ŻebrakBoży,która w zamyśle autora wyborunadaje chrześcijańskie przesłaniecałej książce.Zdecydowaną większość w zbiorze,to fraszki o ludzkich wadach:egoizmie, zachłanności, głupocie, gadulstwie,pyszałkowatości, cwaniactwie,chamstwie, pijaństwie, częstejzmianie poglądów. Często dotycząone człowieka pojętego ogólnie, bezprzyporządkowywania go do określonychśrodowisk czy grup społecznych.Autor zachowuje się jak bystry obserwatori dokumentalista, który w kilkusłowach trafnie oddaje sens różnychzdarzeń i postaw życiowych. Sam ichcelny opis, często na pozór beznamiętnyjest wyśmianiem zła. Przykłademjest fraszka pt. Maska„Czasem i takiprzypadek się zdarzyże maska jest droższaod... twarzy".Niektóre z fraszek zachęcają dopracy i czynienia dobra, np. fraszkapt. Stoi:„Stoi w miejscumówiąc między namikto pogłębia wiedzępłytkimi myślami".Dość liczne są fraszki erotyczne.Kpi w nich autor z wad kobiet inieudolności mężczyzn. Z uśmiechemopisuje niektóre sytuacje zżycia intymnego swojego i zaobserwowanegou innych. Podkreśla szacunek,jakim należy darzyć kobiety.Przykładem tej grupy tematycznejjest fraszka pt. Wszystko może sięznudzić.„Gdy mąż wierny jest jak piesi szanuje cię jak żonę,nie powinnaś żądać, żebystale „merdał ci ogonem".W zbiorze jest zaledwie kilka fraszekpolitycznych. Wyśmiewa wnich autor m.in. nieumiejętność rządzeniai anomalie w gospodarce, takjak np. we fraszce Judocy:„Mieliśmy niezłych judoków,daję słowo,położyli na łopatkigospodarkę narodową".Mało jest fraszek o tematyce wiejskiej.Często mają one związek z sytuacjąpolityczną lub opisują złe traktowanierolnika w urzędach jak np. fraszkaW gminnym biurze:


„Niechaj będzie pochwalony!..."- rzekł chłop głosem przyciszonym.A urzędnik coś tam pisałi zapewne źle usłyszał,bo po chwili mu odpalił:-„Nie wymagam, byś mniechwalił".W zbiorze jest dziesięć fraszek o tematycereligijnej. Wyśmiewa w nichautor m.in. fałszywą religijność, brakwiary w Boga. Zachęca do tolerancjiinnych religii. Przykładem jest fraszkapt. Żebrak Boży, w której autor charakteryzujesiebie jako człowieka wierzącego:„Byłem i jestem żebrakiem,choć mam jedzenie i ubranie.Dlatego, bo prawie staleo łaskę żebram Cię Panie".Zbiór fraszek Mariana Karczmarczykajest ciekawym przejawem twórczości,na pograniczu ludowej i profesjonalnej.Należy go serdecznie polecićnie tylko znawcom literatury, aletakże tym wszystkim, którzy lubią popytaćcoś ciekawego w podróży lubprzy kawie w zaciszu domowym.Wyrazy uznania należą się takżeUrzędowi Wojewódzkiemu w Zamo-Marian KarczmarczykFot. K. Wasilczyk, H. Guzściu, który w części sfinansował druk• fraszek M. Karczmarczyka. Miejmynadzieję, że będzie to stała praktykawładz administracyjnych, nie tylko wwojewództwie zamojskim. Dzisiejszatwórczość regionalna potrzebuje bardzowsparcia (głównie finansowego) izachęty, aby uchronić nasz rynekprzed masowym zalewem tandetnej literaturyerotyczno-sensacyjnej.(Marian Karczmarczyk, / pod gruszą Ewymuszą. Fraszki. Wybór, wstęp i opracoiwanieStefan Aleksandrowicz. Rysunkii projekt okładki Katarzyna Zalewska-Sadowska, Bractwo Literackie, Lublin1993, ss. 49.URSZULAMAJER-BARANOWSKADziedzictwo czasu wojnyw poezji Sławiana-OrlinskiegoW serii wydawniczej <strong>Biblioteka</strong>„Dziedzictwo" StowarzyszeniaTwórców Ludowych ukazał się jakotom piąty zbiór wierszy zatytułowanyLeśne litanie. Autorem jego jestZbyszko Sławian-Orliński (ur. w1921 r. w Przemyślu; zm. w 1994r. w Krakowie) - postać niezwyklebarwna. Ten poeta i prozaik, z wykształceniaekonomista, zdobył popularnośćdzięki wierszom tworzonymw czasie II wojny światowej.Jego utwory - jak pisze Halina Kosienkowskawe „Wstępie", prezentującymsylwetkę i twórczość autora— śpiewali żołnierze oddziałów partyzanckich.W 1939 r. Zbyszko Sławian-Orlińskiwalczył w kawalerii armii„Karpaty", potem w partyzantce naRzeszowszczyźnie i Lubelszczyźnie,a od 1944 r. w Wojsku Polskim— w I Brandenburskiej Dywizji Lotnictwa.Te doświadczenia stały siękanwą wielu utworów poetyckichSławiana, pisanych zarówno w okresiewojny, jak i wiele lat po jejzakończeniu. Antologią takich właśniewierszy jest tomik Leśne litanie.Poezję wojenną Sławiana-Orlińskiegomożna by nazwać dokumentemtamtych czasów — to poetyckizapis walki (np. Nocny nasłuch,Transport amunicji, Ostatni salut,Odcięty, Pieśń partyzantów Zamojszczyzny),to opis codziennego życia„leśnych" (np. Wieczorem, Bez imienia,Czerwienią maki kwitną), toodzwierciedlenie żołnierskiej tęsknotyza bliskimi (np. Kiedyś, gdy wrócę,Mojej miłej, Śpij syneczku).Dźwięczą w tej poezji zarówno tonypatetyczne, (np. Marsz partyzanckichżuawów śmierci), jak i bardzo wyciszone,osobiste (np. Piasek puszczański,Cichutkie dzwonki). Słychaćw niej i smutek (np. Mży deszcz,Dmie wichura), i wesołość (np. Myśmydywersja, Piosenka oddziału minerówSławiana), nieraz jednak jestto wesołość prywatna, przepełnionagoryczą (np. Piosenka wolnychstrzelców). W patriotycznej poezjiSławiana wyróżniają się wiersze pozbawionepatosu. Osobisty ton, oryginalnametaforyka (np. „rozliliowiłsię dywanem wrzos; ogniska kwitnąw dymy; mleczy się mgła w dolinie"),trafna pointa (np. „Droga naszahistorią narasta. (My idziemy.)Wciąż!" lub „Tak zostałeś śmierciągrożąc światu") sprawiają, że utworyte wywierają szczególnie wrażeniena czytelniku, wprawiają w zadumę,pozostają w pamięci.Leśne litanie to zbiór wierszy patriotycznych.Każdy z zamieszczonychw tym tomiku utworów wyrażaumiłowanie Ojczyzny, przywiązaniedo polskości. Autor nadaje tym wyznaniomróżnorodne formy — do bojowychhaseł, np. „jeśli Ojczyznacię zawoła/ — idź na CZYN! [...]jeśli Ojczyzna jest w potrzebie / -idź i WALCZ! [...] jeśli Ojczyznacię zażada -/ i d ź!... i ZGIŃ", ponajbardziej osobiste zwierzenie:„Gdyby mi kiedyś/ pozwolił Bóg,/że sam Ojczyznę? wybrać bym mógł[...] wybrałbym Polskę,/ Kraj mój,kochany". W wierszach „bojowych"często przewija się motyw zemsty,nienawiści do wroga, np. „Karabin,/granat/ złap do ręki!/ Las/ zemścietwojej/ będzie sprzyjał!/ Walcz!/ Zabijaj!"lub „Dla swoich — zawszemiej piosenke!/ Dla Niemca — karabini granat!" W wierszach refleksyjnychpodmiot liryczny wyrażajednak wąt<strong>pl</strong>iwości, czy taka postawajest słuszna (choć wydaje siękonieczna), np. „Lubię leżeć w trawie[...] Odłożyć hełm, karabin;/ niestrzelać, nie zabijać... [...]/ Myślę:dlaczego Niemcy/ uczą nas nienawiści?.../A świat jest taki piękny,/życie jest takie krótkie... [...]/ — Czyżnie lepiej by było/ bez nienawiści?...Złości?" Śmierć w wojennej twórczościSławiana zgodnie z konwencjączęsto spotykaną w poezji partyzanckiej- często jest lekceważonaprzez ludzi, gotowych oddać sweżycie za Ojczyznę. „Leśni" niejako„oswajają się" z nią, por. „że śmierciąidziemy za pan brat" albo „Nam81


ój nie straszny ani grób/ bośmy ześmiercią wzięli ślub". Świadomośćwielkości ofiary, jaką złożyłoOjczyźnie pokolenie, któremu „niedano dojrzeć", znajduje wyraz wprzejmującym utworze, pisanym -jak można przypuszczać - wiele latpo wojnie, o znamiennym tytule Odchodząc.Poezja Zbyszka Sławiana-Orlińskiegościśle wiąże się z poezjąludową. Świat przedstawiony wutworach Sławiana jest konstruowanyzgodnie z ludową koncepcją, wedlektórej świat to wspólnota ożywionychbytów, współczujących zczłowiekiem. Na płaszczyźnie formalnejtaka koncepcja świata wyrażanajest przez liczne personifikacjei paralele zestawiające człowieka zprzyroda, naturą. Takie widzenie otaczającejrzeczywistości udokumentowanejest niemal w każdym wierszu,np. „słońce całuje w oczy" zabitegopartyzanta; „księżyc wędrował[...] by w puszczy pod Biłgorajempogwarzyć z partyzantami;"„gwiazdy to siostry, które z niebamrugają do leśnych żołnierzy;" „piasekkrew zbiera w walce [...] i piaseknam najczęściej zamyka oczy mogił;"„las utulił poległego w całunciemny;" „kalina - wybranka pieścigo, jak kochanka;" „mokre świerkówgałęzie pieszczotą głaszczą twarze."Sławian-Orliński odwołuje się wswej liryce do motywów głębokoutrwalanych w kulturze ludowej, np.chleba: „księżyc,/ miedziany dziśprawie — / jak/ bochen wiejskiegochleba/ leżący/ na chłopskiej ławie".Do tradycji ludowych odwołujesię też autor w wierszach, w którychwykorzystuje motywy religijne, np.„Bóg śle z góry uśmiech słońcazłoty" (por. wedle wierzeń ludowychsłońce to twarz, „oko Boga" 2 ). Kilkakrotnienawiązuje do kultu MatkiBoskiej, np. „lud śpiewa do Marii-Dziewicy./ I o pomoc, o ratunekwoła lub Z zapachu modrzewia/ iżywicznej sosny/ sarnimi oczy/smutnie spogląda/ Madonna Leśna/na biały,/ brzozowy krzyż".„Ludowość tej poezji to także -jak pisze Halina Kosienkowska -prostota języka, meliczność, rytmiczność,pieśniowość, związek wielutekstów z tradycja pieśni żołnierskiej,rymy parzyste i żeńskie". Sławian-Orlińskinadaje swym tekstomformę pieśni, piosenek, ballad, kołysanek,litanii. (Obok tradycyjnychform autor stosuje też wiersz wolny).W ciekawy sposób nawiązujeponadto do tzw. pisanej poezji chłopskiejw Spotkaniu z mazurskim kłobukiemnad jeziorem Gim, w którymprzywołuje najbardziej znanych poetówludowych Warmii i Mazur,oraz w wierszu Serce pozostało, dedykowanymRomanowi Rosiakowi.Po lekturze tomiku Leśne litanienasuwa się jednak czytelnikowi kilkawąt<strong>pl</strong>iwości. Po pierwsze - dlaczegotaki właśnie tytuł nadano zbiorkowi?Wydaje sie, że słowo litanie - rozumianenawet w najszerszym, przenośnymsensie — nie obejmuje znacznejczęści wierszy. Po drugie —dlaczego podano daty powstania tylkoprzy niektórych utworach? Dlatrafnej interpretacji tego typu tekstówjest to często informacja niezbędna(np. jakie zdarzenia skłoniły autorado napisania w wierszu Odchodząc:„Spłonęła latem/ biało-czerwona/Matka?.../ Macocha?...)". Po trzecie- dlaczego nie dołączono krótkichkomentarzy, objaśniających: kto posługiwałsię pseudonimami przywoływanymiw wierszach, kto tojest - według wierzeń ludowych -kłobuk, kim jest Pan Janek, którywie, jacy tu twórcy ludowi (z wierszaRozmowa z mazurskim kłobukiem...).Takie objaśnienia redakcyjne ułatwiłybywielu czytelnikom właściwe odczytaniewierszy zamieszczonych wtym interesującym zbiorku.Większość utworów poetyckichZbyszka Sławiana-Orlińskiego pozostajew rękopisach. Dobrze się stało,że choć część z nich została udostępnionaszerszemu gronu czytelników.Zbyszko Sławian-Orliński, Leśnelitanie. Wybór, opracowanie iwstęp Halina Kosienkowska. Tomwydany na zlecenie Zarządu GłównegoStowarzyszenia Twórców Ludowych.Lublin 1993, ss. 80. <strong>Biblioteka</strong>„Dziedzictwo" StowarzyszeniaTwórców Ludowych.Przypisy1zob. W. Thomas, F. Znaniecki, Chłoppolski w Europie i Ameryce. T. 1,Warszawa 1976, s. 174-237.zob. J. Bartminski, S. Niebrzegowska,Polski ludowy stereotyp słońca, [w:]„Etnoligwistyka" 6, Lublin (w druku).ANNAKOPEREugeniiDłoń matkiTomik Dłoń matki Eugenii Kosowskiejzbiera utwory autorki dotądnie publikowane, pisane — jak zaznaczawe wstępie do książki StefanAleksandrowicz — „na przestrzeniponad trzydziestu lat". Mimo takdużego przedziału czasowego, w którympowstawały wiersze EugeniiKosowskiej, uderza w nich pewnajednorodność stylistyki, podobieństwoobrazowania oraz wyrażanychemocji.Poetka skupia swą uwagę przedewszystkim na tym co najbliższe: rodzinie,domu, w którym się wychowała,wiejskiej przyrodzie, rzadziejkoncentrując swe myśli wokół sprawwspółczesnych związanych z życiemspołecznym. Niemniej rzeczy i sprawynajbliższe, codzienne są dla niejniejednokrotnie punktem wyjścia doogólnych refleksji o życiu, o szczęściui przemijaniu.Podstawową formułą organizującąkompozycję i treść większości omawianychtu liryków E. Kosowskiej jestpowrót pamięcią do przeszłości, doszczęścia lat dziecinnych - tego wszystkiego,co bezpowrotnie odeszło. Dominujew jej wierszach nuta tęsknotyza światem „utraconym", jego kolorytem,atmosferą. Cząstkę owej utraconejprzeszłości zdaje się odnajdowaćpoetka w przyrodzie, która wciąż powtarzającymsię cyklem pór roku, wyznaczającymniegdyś rytm życia całejrodziny, swym pięknem, różnorodnościąi barwnością przypomina ów dawnyczas szczęścia.Przywołując w pamięci swe dzieciństwopoetka wybiera obrazy wyraziste:ojca, matki, chałupy wiejskiej,ziemi wydającej <strong>pl</strong>ony. Przedewszystkim jednak są to obrazy-symbole,mające swe źródło w głębokozakorzenionych tradycyjnych ludowychwyobrażeniach. Obraz rodzicówkonstruowany jest nie poprzezprzypisanie im indywidualnych charakterystyk,niepowtarzalnych okruchówzdarzeń i zachowań ocalonychw pamięci, ale poprzez uwypuklenieich utrwalonych tradycją ról. Poetka82


Kosowskiejprzywołuje więc obraz matki - rodzicielki,opiekunki, nauczycielki,ojca — gospodarza, oracza:„Dała mi życie — trudne, pracowite(Matka);[...] nauczyła, jak mam ziemie kochać"(Matka);„Albo go widzę, gdy idzie za pługiem,odwraca czarne skiby". (Ojciec)„Dziś go wspominam z wdzięcznością,[...] bo cenny skarb mi zostawił —miłość do ziemi ogromną." (Ojciec)Miłość do ziemi wielokrotnieprzywoływana jest w utworach poetki.Ziemia jako podstawa bytu,ziemia rodząca <strong>pl</strong>ony — należy dowyobrażeń szczególnie trwałych. Wtradycyjnej kulturze ludowej obokrodziny, ziemia oraz praca na niejstanowiły podstawowe wartościchłopskiego świata i jako takie funkcjonująteż w poezji E. Kosowskiej.Są to wartości dla poetki tym cenniejsze,gdyż ich trwanie jest świadectwemciągłości tradycji, świadectwem„ocalenia" przeszłości:„Ziemio moja umiłowana / kochamcię ponad wszystko,już mi o tobie Matka śpiewała [...]Zacierają się wspomnienia dzieciństwa[...].tylko pieśni mej zmarłej Matkiwe mnie pozostały,i dzwonią w sercu jak echo."(Pieśni mojej Matki)Powrót do przeszłości w wierszachE. Kosowskiej zdaje się następowaćdwupłaszczyznowo — i w pławe tematykii w obrazowaniu. Poetka częstosięga po motywy zbliżające do dawnej,tradycyjnej wsi jej dzieciństwa.Obrazstarej drewnianej chaty z glinianąpolepą, ścianami ze świętymi obrazkamii małymi szybkimi zostajeskontrastowany z wizerunkiem nowego,współczesnego domu — wygodnegoi pięknego, ale pozbawionego dawnegokolorytu. Stara chata jest miejscemprzesiąkniętym najmilszymiwspomnieniami przeszłości, jej barwami:tam bowiem, gdyzapachami:„Ściany pachną żywicą," [...](W mojej starej chacie);dźwiękami:„A pod okapem wysokotrzy rodzin jaskółczych mieszkai pełno ich świergotu" [...](Moja chata)Akcentowanie zwiazków z przeszłościąnastępuje także poprzez odwoływaniesię do ludowych wierzeń.Znajdujemy je m.in. w wierszu Nadjeziorem, w którym w pastelowymalarski pejzaż w<strong>pl</strong>eciony jest obrazwodnych panien w księżycową nocwychodzących na tańce z dna jeziora.Inny sposób nawiązania do dawnychwierzeń to próba odwoływaniasię do nich przy wyjaśnianiu tajemnicegzystencji, a więc wtedy, gdyzawodzi współczesna racjonalnawiedza. Piękny liryk Dokąd idę przepojonyzadumą nad życiem, kończysię słowami:„Czasem, gdy burza nadejdzie,patrze pilnie w zygzak błyskawicy,ludzie mówią: grom niebo odchyla...Może zgłębię rąbek tajemnicy?"Rolę szczególną pełni w twórczościE. Kosowskiej przyroda. W świeciewykreowanym w jej utworachjest ona elementem żyjącym, współodczuwającymz ludźmi. Jako uczestnikzdarzeń odbija ludzkie emocjei wzmacnia je. W całości jest sferąsacrum, a poszczególne jej elementynp. słońce czy las ujmowane są jakonamacalny dowód tej świętości:„Las o świcie jest jak świątynia Boża,drzewa jak ołtarze ogromne," [...](Las);W większości przywoływanychobrazów dominują pastelowe, migotliwebarwy, niczym prześwietlonesłonecznym blaskiem. Obrazom tymtowarzyszy nastrój pogody, radość.Sposób postrzegania przyrody jest uE. Kosowskiej bardzo zbliżony dowidzenia dziecka, odbierającego niezwykleintensywnie wszelkie zmysłowewrażenia — barwy, zapachy.Jest to świat jakby przywoływany zpamięci, wyidealizowany, piękny,zapamiętany w dzieciństwie.Tomik E. Kosowskiej zbiera utworywyrażające zadumę nad życiem, jegosensem, nad szczęściem i przemijaniem.Jest w nich i gorycz doświadczeńdorosłego, ciężkiego życia, próbaposzukiwania celu egzystencji, szczęścia(Czy jest szczęście na ziemi ?), jesti smutek niespełnionych nadziei orazniepewność co do naszych losów pośmierci (Dokąd idę?). Wszystko towyraźnie kontrastuje z obrazem przeszłości,przepojonym spokojem i radością,a przy tym jeszcze bardziej uwydatniatęsknotę za utraconym rajemdzieciństwa:„Tęsknota mnie tam wiedzie,gdzie dom mojego dzieciństwa,choć bliskich tam już nie mam,spoczęli w brzóz objęciach. [...]Lata, które minęły,nikt ich powrócić nie może!Pójdę w stronę cmentarzapożalić się białej brzozie".* Eugenia Kossowska, Dłoń matki, Wybórutworów i opracowanie StefanAleksandrowicz, Stanisław Weremczuk,wstęp S. Aleksandrowicz, Lublin1993, s. 68, <strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo"Stowarzyszenia Twórców Ludowych.„co ranek zorza się zapala.Różowo maluje ściany,błękit na sufit kładzie" [...](Moja chata);Fragment ekspozycji „To już historia..." zorganizowanej przez Muzeum Wsi Lubelskiejna targach „Agrosprzęt '94". O wystawie piszemy na str. 88.83


JOANNA SZADURAZ drzeważyciaBolesław Majcher (1923-1990)poeta i prozaik; w OgólnopolskimKonkursie Literackim im. Jana Pockaotrzymał I miejsce (1983), II(1985, 1988), III (1987) i wyróżnienia(1980, 1981); autor zbiorków:Zagonowe dusze (Wydział Kulturyi Sztuki UW w Siedlcach, Siedlce1985), Z Podlasia (Oddział SiedleckiSTL, Sokołów Podlaski 1989). Omawianyzbiór Siewne słowa (Lublin1993) oprac. przez Donata Niewiadomskiego,został wydany jako drugitom serii <strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo"Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Tomik ten jest edycją pośmiertną,to „ostatnie przesłanie iznak pamięci o poecie" (s. 7).Na tomik Siewne słowa składająsię teksty uznane za reprezentatywnedla twórczości B. Majchera; wierszezostały przez opracowującego ułożonew dwa znaczące bloki: pierwszy,o charakterze refleksyjno-osobistymnosi tytuł Z drzewa życia,drugi zawierający teksty satyrycznezatytułowano Żale; z tekstów prozatorskichwybrano opowiadanie Zagonowedusze, które w 1983 rokuzostało nagrodzone na OgólnopolskimKonkursie Literackim im. J.Pocka. Zbiorek został starannie opracowanymerytorycznie i wspanialemieści się w serii Biblioteki „Dziedzictwo".W pisarstwie B. Majchera stalepojawią się pojęcia uniwersalne dlarozumienia chłopskiej kultury i świadomości.Te pojęcia, składające sięna swoistą morfologię świata, toprzede wszystkim: chleb, matka,kołyska, chata, ziemia, ojczyzna,wiara, modlitwa. Sposób ich rozumieniazależy z jednej strony odwymiaru wspomnieniowo-nostalgicznego;z drugiej od dziedzictwakultury ludowej, której przedstawicielemjest autor.Temat chleba — podstawy życia— poruszany jest przez poetę na wielesposobów: święty chleb matczyny,czarny chleb pieczony w liściach84zdobywany w trudzie chleborodnym- to swoisty klucz do refleksyjnejliryki Majchera, moduł wokół któregobuduje się życie rodzinne, życiezbiorowości wiejskiej - to chleb powszedni,a jednocześnie święty, któryprzez swą świętość sakralizujeziemię („ziemia chleborodnościąświęta"), trud jego zdobywania i zdobywce.Rolnika nazywa poeta piastunemchleba, wprost stwierdza wjednym z wierszy:„Świętością jest miłan schylonybez tego życiejest ubogieDla tychCo z ziemią są zrośnięciwidoki tesą tak drogieże w polu czują sięjak święci"(Już mam to w sobie, s. 30).Refleksję o chlebie zamyka swoisteprzesłanie wiersza, w którympoeta żegna się ze światem, ale jednocześniechce nań powrócić jakozboże na łan „co ziół zapachem/ wchlebie zostanie/ i żeby ludziom/ odtego chleba/ chciało się innym/ przychylićnieba" (Chcę, s. 41). Chlebw twórczości B. Majchera jest jaksakrament święty i jak sakramentjednoczący. Chleb w sposób naturalnykojarzony jest przez autora zjednej strony z domem, matką: zdrugiej z ziemią i pracą.Strofy o matce i dla matki towzruszający obraz miłości synowskiej.Jest to bardzo intymny, rodzinnyfragment twórczości B. Majchera.Często w jego wierszach pojawiasię motyw powrotu we wspomnieniach,snach do matki, w świat,w którym: „...istniała tylko ona/ azza niej/ czaiło się/ jakże nie znanemi jeszcze/ życie" (Moja kołyska,s.15). Powrót do matki to zarazempowrót do rodzinnego domu, chatykrytej strzechą pełnej wspomnień odzieciństwie. W jednym z wierszypoeta pisze tak:„Ubierz mnie mamo w koszulętaką z lat dziecinnych lnianąwpierw dajniech ją do ust przytulęi wskrześ naszą chatępod strzechą słomianą [...]Chciałbym zasnąćw tej chacie bielonejzrusz mi siennikjak to dawniej robiłaśnim w sny odejdziesz..."(Sen, s. 16)Wydaje się, że wspomnienia ostarym domu, są szczególnego rodzaju,dom jest biedny i bogaty zarazem,jest schronieniem, kolebkąmiłości do świata, tradycji, wiary,ziemi. We fragmencie wiersza Śnienieczytamy:„Pod jednąz takich czap słomianychw nędznej izbie bez podłogidożywszy lat pracy oddanychumiera staruszek ubogiRęce pracą zadręczonejuż w bezwładzie martwe leżąusta szepczą rozmodlonemyśli drogę życia mierząDrogę pługiem wyoranąod dzieciństwa po włos siwygłodną biedną lecz kochanąumiał w biedzie być szczęśliwy..."(Snienie, s. 21)Z poezji B. Majchera wyłania sięobraz człowieka, który z ziemiązwiązany jest szczególną miłością.Ten motyw miłości do ziemi, przekazaniajej następcy, można odnaleźćw kilku utworach. Jednym z nichjest opowiadanie Zagonowe dusze.Kluczem do interpretacji tego tekstujest wierzenie, o tym, że każdy zagonma swą duszę, którą wiosną śpiewembudzą do życia skowronki, wtedy„zagony zaczynają żyć i wygrzewaćsię na słońcu", skowronki wzywająpotem swym śpiewem gospodarzy,wynagradzają ich swym wesołymgłosem za solidną pracę, a żałosnymza złą. Zagonowe dusze wstępują wtych, co wiernie pracują na roli,taki nie odejdzie już od ziemi dopókijego żywota. Najcięższa nawet pracajest mu - jako to śpiewanie najmilsze— słodka, a dzień nawet najdłuższyprzy tej pracy wydaje mu się wciążza krótki. A jak przyjdzie już starość,to ciężko mu odchodzić, dokąd nieprzekaże godnemu następcy tegoswego błogosławionego ciężaru".(Zagonowe dusze, s. 61-62). Z tymtekstem doskonale koresponduje jedenz wierszy: „... niejeden żałuje/że swój zagon porzucił/ bo w każdejchwili to czuje - (czuje - )/ ziemiawoła/ by wrócił/ Głos ziemi sercemsłyszany/ wzywa was młodzi/ a tejjej czar niezrównany/ trud waszejpracy osłodzi/ a gdy skowronek zawiśnie/wprost nad głową zaśpiewa/aż pod sercem coś ciśnie/ taką błogośćrozlewa" (***, s. 37-8)


Ziemia - ta „ogromna ziemnadzieża przykryta błękitnym niebem"(Niewdzięczność, s. 35) „święta chleborodnością,z powietrzem i słońcemżyciu przeznaczona" (Ziemio, s. 36)obdarzająca chłopa swymi owocami,kojarzona jest z płodnością, macierzyńskością.Ziemia — matka to metaforaczęsto spotykana w twórczościpoetów ludowych. Dokładnie w takisposób formułuje to Jan Pocek wwierszu Że ty jesteś mą ojczyzną 1 ,podobnie Paulina Horyszowa wutworze O, grudko mojej ziemi 2 ;przykładów oczywiście można przytoczyćwięcej.Ziemia to także ojczyzna. B. Majcherw wierszu Ojczyzna definiujejej pojęcie, odwołuje się do historii,tradycji, wiary, walki za ojczyznę ipracy dla niej. Jednocześnie obokwątku niepodległościowo-patriotycznegoprzywołuje nostalgiczny obrazdomu, chleba i matki. Obok ojczyznynarodowej, ideologicznej pojawia sięwięc obraz ojczyzny — domu. Niejest B. Majcher odosobniony w takimwłaśnie sposobie patrzenia na ojczyznę,J. Bartmiński w artykule Ojczyznaw pieśniach i wierszach chłopskichpisze: „w kulturze ludowejnigdy nie została zerwana więź ojczyznyz rodziną i domem jako wyznacznikamipodstawowymi jego treści"3 . Ojczyzna więc:„To blizn zbiorowiskodziadów i ojców mogiłyto tysiąclecia spuściznawieczne krwawiące żyłyTo dawni strzecha słomiananad chatą bez podłogikoszula zgrzebna lnianai chleb czarnya jak świętość drogiOjczyzna to medalikręką matki wkładanysynowi gdy szedł do bojuTo krzyż świętyprzez naród dźwiganyi modlitwa o pracę w spokoju"(Ojczyzna, s. 12)Trudno odnieść się do wszystkichproblemów nasuwających się po lekturzetego tomiku. Zapewne każdy,kto sięgnie po tę książkę znajdziew niej coś, co go zastanowi. A napewno każdy, kto interesuje się twórczościąludową, chętnie przeczytautwory Bolesława Majchera i powrócinie raz do nich.Bolesław Majcher, Siewne słowa. Zdrzewa życia. Żale (wiersze). Zagonowedusze (proza), Wybór, opracowaniei wstęp Donat Niewiadomski,<strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo" StowarzyszeniaTwórców Ludowych, t. II(XXXII), Oficyna WydawniczaWojewódzkiego Domu Kultury, Lublin1993, ss. 68.Przypisy:1Jan Pocek, Że ty jesteś mą ojczyzną.[w:] Antologia współczesnej poezjiludowej, oprac. Jan Szczawiej, Warszawa1972, s. 631-2.Paulina Horyszowa, O, grudko mojejziemi, [w:] Antologia współczesnejpoezji ludowej, oprać. Jan Szczawiej,Warszawa 1972, s. 350-351.J. Bartmiński, Ojczyzna w pieśniachi wierszach chłopskich, „Polska SztukaLudowa" R. 44: 1990 nr 3, s. 9.EWA WYTRĄŻEKLudowa praktykaw PolsceW 1993 roku wydana została książkaPiotra Da hliga traktującą jak zapowiadajuż sam jej tytuł, o ludowej praktycemuzycznej. Tym samym istniejącajuż literatura z zakresu etnografiimuzycznej i etnomuzykologu wzbogaciłasię o pozycję niezwykle cenną,interesującą i zarazem wyjątkową. Naczym polega inność, wyjątkowośćpracy Piotra Dahliga, której pełny tytułbrzmi: Ludowa praktyka muzycznaw komentarzach i opiniach wykonawcóww Polsce? Jest to przede wszystkimwciąż rzadko spotykane spojrzeniena ludową kulturę muzyczną odstrony poszczególnych przedstawicielitej kultury. W istniejącej polskiej literaturzez zakresu etnografii muzyczneji etnomuzykologu problematykapraktyki muzycznej w powiązaniu zeświadomością twórców ludowych byłazwykle pomijana, a jeśli nie, to auprzyograniczali się jedynie do krótkichuwag o charakterze uzupełniającym.Opracowanie przedstawioneprzez Dahliga różni się jak zaznaczyłamod istniejących. Główny naciskmuzycznaautor położył nie tyle na analizy materiałumuzycznego, co na badanie samychpostaw wykonawców. „Dlategoteż - pisze Dahlig - tendencja specyfikującazwiązana z interpretacją funkcjonowaniamuzyki w świadomościspołecznej przeważa nad kierunkiemuniwersalizującym, który częstokształtuje się pod wpływem inspiracjiprawami materiału muzycznego".Dahlig dokonał w miarę szczegółowejanalizy pojęć muzycznych żyjącychw świadomości twórców ludowych- muzyków, funkcjonowania tychżew praktyce, poddał analizie procesytwórcze i praktykę wykonawczą.Pokazał więź, jaka istnieje pomiędzyświadomością ludowych muzyków, akonretnym materiałem muzycznym.Źródłem informacji wykorzystanychw pracy były głównie materiały zwywiadów z informatorami — wykonawcamimuzycznymi, przeprowadzonychw ich naturalnym środowisku.Materiały te - jak zaznacza autor— stały się też podstawą sprawdzalnościwniosków z badań. „Duże znaczenieprzypisano nazewnictwu ludowemui frazeologii gwarowej używanychw odniesieniu do praktyki muzycznej.Wśród wypowiedzi na temat życiamuzycznego na wsi dają się zaobserwowaćdwa nurty - o charakterze opisowym(komentarze) i wartościującym,zwykle osobistym (opinie)".Materiał pochodzi z 317 miejscowości,które charakteryzują się dośćdużym stopniem zachowania ludowychtradycji muzycznych. Są tomiejscowości z różnych geograficznieregionów Polski. Informatorzy to zarównowokaliści, jak i instrumentaliści,przede wszystkim ludzie starsi,„których praktyka muzyczna formowałasię w okresie od 1919-1939".Niektóre z wywiadów zamieszczonezostały w pracy Dahliga (od s. 196).Zawierają one ciekawsze wypowiedziinformatorów dotyczące procesówpozawczych i twórczych w ludowejkulturze muzycznej, społecznej rolimuzyków i śpiewaków ludowych wich środowisku, wreszcie - ocen i motywacjiestetycznych oraz manier wykonawczych.Zasadnicza część pracy została podzielonana pięć rozdziałów. W rozdzialepierwszym autor przedstawiazałożenia i cel pracy, przedmiot badania(z uwzględnieniem materiału, metodykii przeglądu literatury etno-85


muzykologicznej). Tutaj Dahlig omawiastan dotychczasowych badań nadpraktyką i świadomością muzycznąwykonawców ludowych. Rozdziałdrugi poświęcony jest ogólnym pojęciemfunkcjonującym w ludowej praktycemuzycznej. Zróżnicowanie funkcjonalnei sytuacyjne repertuaru muzycznegostanowi treść rozdziału trzeciego.W kolejnym rozdziale omówionezostały zagadnienia związane zprocesem nauczania i uczenia się, zprzekazem muzycznym. Rozdział piątydotyczy z kolei postaw i kryteriówludowych ocen estetycznych.Nawet w tak wielkim skrócie zarysowanatreść pracy pozwala zorientowaćsię, jak wiele różnorodnych aspektówuwzględnił jej autor przy badaniuludowej praktyki muzycznej. Podstawęwyróżnienia rozdziałów, a jednocześniepodstawę dla głównych założeńwyznaczających zakres badańprowadzonych przez Dahliga stanowił-jakpisze autor- „układ czterech,jak się wydaje kluczowych i dość uniwersalnychpredyspozycji człowiekado rozwijania abstrakcyjnej stronyrzeczywistości, do nazywania zjawiski przedmiotów, do działania w środowiskuspołecznym, do przekazywaniamłodym pokoleniom wiedzy i umiejętności,wreszcie do oceniania rezultatówdziałań i do tworzenia wartościestetycznych i kształtowania moralnych".Autor przyjmuje, że „każdakultura, w tym też ludowa, rozwiązujena swój sposób owe cztery programy,tworzy z nich niepowtarzalną konstelację".Jakie są to konstelacje? Co jest typowedla ludowej kultury muzycznej,a co rzadko spotykane, czy wyjątkowe?Na te i wiele innych pytańodpowiedź można znaleźć w omawianejpublikacji. Treść jej wzbogaconajest nadto szeregiem ciekawych zdjęć.Omawiane w pracy zjawiska muzyczneDahlig ilustruje przykładami nutowymizamieszczonymi w aneksie. Tutajteż znaleźć można m.in. spis wykonawców,miejscowości, ilustracji,wspomniany już wyżej wybór z wywiadów.Każdy, komu bliska jest ludowatwórczość muzyczna, kto chce spojrzećna nią nie tylko przez pryzmat gotowychwytworów tej kultury, kto pragniezrozumieć i twórcę, i dzieło, zpewnością znajdzie w książce PiotraDahliga ciekawą lekturę.Piotr Dahlig, Ludowa praktyka muzycznaw komentarzach i opiniach wykonawcóww Polsce, Instytut Sztuki PAN, Warszawa1993.JÓZEF STYKBadania socjologicznenad wsią zamojskąW 1993 r. dr Tadeusz Samulak— adiunkt w Instytucie Nauk Rolniczychw Zamościu „opublikowałdwie książki oparte na własnych badaniachsocjologicznych na wsią irolnictwem Zamojszczyzny. Jedna znich została wydana przez AkademięRolniczą w Lublinie 1 , druga natomiast— przez Ludowe TowarzystwoNaukowo-Kulturalne Oddział w Zamościu2 .Prezentowane prace posiadają charakterdiagnostyczno-empiryczny.Autor zgromadził materiał w trakcielicznych badań terenowych w całymwojewództwie zamojskim w latach1983-1988. Podstwowe techniki badawczestanowiła obserwacja uczestnicząca,wywiad i ankieta. Ankietowaniemobjęto wszystkich sołtysóww województwie, 861 rolnikówJAN ADAMOWSKImających krewnych w miastach, migrantówwiejskich w mieście (787osób), wzorowych i aktywnych gospodarzy(502), młodzież wiejską wszkołach rolniczych (1173 uczniówz 10 szkół), strażaków (286), 217dorosłych mieszkańców wsi oraz 135dzieci z klas siódmych i ósmych.Badania terenowe zostały więc przeprowadzonew sposób bardzo obfityi tylko część materiałów mógł autorwykorzystać w pierwszej pracy. Dobrzewięc się stało, że zdecydowałsię on na opublikowanie drugiegoopracowania. Stanowi ono monografięporównawczą dwóch wsi w gminieSzczebrzeszyn (Kawęczyn i KoloniaWielącza) o charakterze socjologicznym.Zasadnicza praca składa się zewstępu, pięciu rozdziałów, zakon-„Zywaja Starina- nowe rosyjskieczasopismo folklorystyczneNiedawno, dzięki zaprzyjaźnionymosobom z Moskwy, otrzymałemegzem<strong>pl</strong>arz nowego i moim zdaniembardzo interesującego czasopisma folklorystycznegopod tytułem „ŻywajaStarina" (numer 1 za 1994 rok). Wydawcątego czasopisma jest MinisterstwoKultury Rosyjskiej Federacji iPaństwowe Republikańskie CentrumRosyjskiego Folkloru. Jest kilka powodówdla których widzę potrzebę zaprezentowaniatego czasopisma właśniena łamach „Twórczości Ludowej":1) Jest ono nowe, a więc szerszemuczytelnikowi w Polsce mało znane.Nawet ogólna prezentacja możezatem ułatwić, a przede wszystkimskrócić czas dotarcia.2) Jak to pokazuje już pierwszy numer,prezentuje wysoki poziommerytoryczny. Niewąt<strong>pl</strong>iwymgwarantem tego poziomu jestskład kolegium redakcyjnego, któretworzą najwybitniejsi rosyjscyfolkloryści, w tym: Nikita I. Tołstoj(jako redaktornaczelny), a takżeL. N. Winogradowa, W. M. Gacak,A. A. Goriełow, W. Gusiew,S. Niekludow, B. Putiłow, A. Kargini M. Jengowatowa.3) Ma to czasopismo nie tylko wewnątrzrosyjskieznaczenie, a możnapowiedzieć ogólnoslawistyczne.4) Jest wydawnictwem naukowo--popularnym i w tym sensie możebyć traktowane jako opowiednik„Twórczości Ludowej". To podobieństwozostało zresztą zauważonetakże po stronie rosyjskiej, coodnotowywuję z dużą niewąt<strong>pl</strong>iwiesatysfakcją.Omawiane czasopismo ma swojewyraźne zakorzenienie w rosyjskiejtradycji badań folklorystycznych.Bezpośrednim odbiciem tych związkówjest sam tytuł, który został przyjętyz wychodzącego w Petersburgu od86


czenia i zestawienia bibliograficznego.Rozdział I został zatytułowany:Środowisko życia (okolica,sieć osadnicza i rodzaj zabudowy,poczucie tożsamości i odrębności lokalnej).Szczególną uwagę badaczkoncentruje na okolicy Szczebrzeszyna.Rozdział II został pos'więcony rodziniei gospodarstwu (rodzina, ziemia,gospodarstwo, migracja). Owielu szczególnie ciekawych zjawiskachdowiadujemy się zwłaszcza wodniesieniu do migracji. Infrastrukturąwsi na terenie Zamojskiegozajął się Tadeusz Samulak w trzecimrozdziale pracy (infrastruktura społeczna,gospodarcza, ochotnicze strażepożarne, jarmarki i targi itp.).Kolejny, czwarty rozdział, traktujeo tradycji (uznawane wartości, metafizykai symbolika, rytmicznośćpracy, warunki modernizacji). Wybranymaspektom religijności poświęcaautor ostatni rozdział pracy(znaczenie świąt, obiekty kultu religijnego,odpusty, dożynki).końca XIX wieku (pierwsze wydanie z1890 roku) periodyku pod tym samymtytułem. Współczesna „Żywaja Starina",jak pisze N. I. Tołstoj, „stawia sobieza cel odnowić duch przedrewolucyjnegoczasopisma, ograniczająctematykę do ram ludowej twórczościoraz rosyjskiej i słowiańskiej ludowejtradycji".Charakter wydawnictwa szczegółowiejomawia jego redaktor naczelny wartykule wstępnym Do czytelników„Żywoj Stariny" (s. 2-3). Naczelnadewiza tego programu streszczasię, wwyróżnionym zresztą przez redakcjęnastępującym cytacie: „Jak by nie rozumiećroli tysiącletniego kulturalnegodziedzictwa w naszej rzeczywistości,jak by nie oceniało się przeszłościw stosunku do teraźniejszości, pozostajebezspornym, że nowości naszychdni nie mogą utwierdzić się bez zwróceniasię ku tradycji" (s. 3). W tymsensie tradycja, także ta ludowa, jestzawsze kluczem otwierającym możliwośćodnalezienia się w świeciewspółczesnym, a poznanie tradycjiwarunkuje harmonijny rozwój kulturyi sztuki.Ludowa, ustna tradycja zawszemiała charakter synkretyczny, bowiemwiązała w sobie różnorodnegopochodzenia składniki, w tym religię,sztukę, życie codzienne i ludzkieOmawianą pracę można zaliczyć dospocjologii wsi i rolnictwa z jednej, ado socjologii regionalnej z drugiejstrony. Autor opiera swoją pracę nietylko na własnych badaniach terenowych,lecz także zna i swobodnie poruszasię w literaturze przedmiotu. Ramytematyczne i obfitość materiału badawczegonie pozwoliły na zawarciecałości w jednej książce. Dobrze więcsię stało, że niemal równocześnie ukazałasię praca monograficzna o dwóchwsiach, która doskonale mieści się wnurcie socjologicznym monografiiwiejskich społeczności lokalnych.Autor udowadnia tu hipotezę, że wsienawet blisko siebie położone mogą sięistotnie różnić pod względem ekonomicznymi społecznym. Uwarunkowaniatych zróżnicowań leżą tak postronie przyrodniczej (rzeźba terenu,jakość gleb, zasoby wody itp.), jak i postronie aktywności człowieka (rodzajzabudowy, rozłóg gruntów, układdróg, odmienności tradycji i obyczajowościitp.). Opracowanie składa się ztrzech rozdziałów: I. Środowisko przyrodnicze,II. Rodzina i gospodarstwoskłonności. Zatem program czasopismastawiającego sobie za cel pogłębioneukazywanie współczesnymwartości tradycyjnej kultury musi tenaspekt uwzględniać. Członkowie kolegiumredakcyjnego „Żywoj Stariny"opowiedzieli się więc za „szerokim"rozumieniem folkoru i folklorystyki.Na jego łamach interesujące praceznajdą osoby zajmujące się różnymistronami badań nad kulturą ludową.Za artykułem programowym profesoraN. I. Tołstoja chciałbym jeszczepodkreślić to, że wznawiane wydawnictwo„nie będzie czysto akademickim,naukowym czasopismem, a czasopismemnaukowo-popularnym,uwzględniającym w dostatecznymstopniu naukowe problemy ludowejtwórczości, [...] będzie wierne zasadomnaukowym nowości w poszukiwaniach,opisywaniu i objaśnieniu rosyjskichi słowiańskich tradycji." Z tegowzględu „Żywaja Starina" liczy„na współpracę nie tylko z uczonymi,pedagogami, studentami wyższychkursów, krajoznawcami, nauczycielamii archiwistami, ale i z tymi wszystkimi,którym jest drogie ludowe słowo,ludowy obyczaj i ludowy światopogląd".rolne, III. Ocena wsi przez jej mieszkańców.Obie przedstawiane prace znacznieposzerzają i pogłębiają wiedzęsocjologiczną o zamojskiej wsi i rolnictwie.Posiadają one charakteropracowań naukowych. Autorowiudało się jednak umknąć nadmierniespecjalistycznego języka, co pozwalana ich lekturę przez starszy krągczytelników. Przeszkodę stanowiąjednak niskie nakłady (200 i 250egzem<strong>pl</strong>arzy). Miejmy nadzieję, żedr Tadeusz Samulak przygotuje dodruku wersję popularnonaukowąswoich studiów, gdy będzie miał jużza sobą procedurę habilitacyjną.12Czynniki stymulujące aktywność zawodowąi świadomość społeczną ludnościwiejskiej. Studium socjologicznewojewództwa zamojskiego. Rozprawahabilitacyjna, Lublin, WydawnictwoAkademii Rolniczej, 1993, ss. 133.Zróżnicowanie społeczne wsi. Studiumsocjologiczne wybranych wsigminy Szczebrzeszyn, Zamość — Kawęczyn,Ludowe Towarzystwo Naukowo-KulturalneOddział w Zamościu,1993, ss. 70.Od innej, bardziej praktycznej strony,o specyfice prezentowanego czasopismaświadczy również jego zawartość.Na przykładzie numeru i za1994 rok możemy powiedzieć, że dużomiejsca poświęca się tu na przypomnienieuznanych w świecie rosyjskichtradycji badań różnych aspektówkultury ludowej. Bieżący numer,w artykułach takich autorów, jak: W.Gusiew, N. I. Tołstoj, S. Sorokina i K.Czistow, przypominają biografię i naukowedokonania rosyjskich klasykówsłowiańskiej i światowej foklorystyki,a nawet ogólniej humanistyki,jak P. Bogatyriew, R. Jakobson, W.Żyrmunskij. Ponadto numer zawieraartykuły poświęcone takim tematom iproblemom jak: język i kultura, poezjazamawiań i zaklinań, ludowe wierszereligijne, folklor miejski (o tzw. „zachwalankach"),zapomniane obrzędy iobyczaje itp.„Żywaja Starina" sporo miejsca poświęcarównież funkcji informacyjneji publikuje recenzje ważnych wydawnictwpoświęconych kulturze ludowej,zamieszcza omówienia konferencjinaukowych oraz inne istotne dlaogólnoslawistycznego życia naukowegomateriały.Życząc zespołowi redakcyjnemu„Żywoj Stariny" spełnienia wszystkichzamierzeń oraz wszelkiej pomyślności,redakcja „Twórczości Ludowej"wyraża nadzieję na bliższąwspółpracę.87


ALFRED GAUDAKultura ludowa...na Targach WschodnichOd 1992 roku Lublin jest organizatorem TargówWschodnich, których głównym celem jest nawiązywaniekontaktów gospodarczych miedzy Wschodem i Zachodem.Odbywające się kilka razy w ciągu roku imprezyhandlowe obejmują różne branże, wśród których poczesnemiejsce zajmują wiosenne targi maszyn i urządzeń rolniczych.W targach „Agrosprzęt '94", które odbyły się w dniach17-20 marca 1994 r. wzięło udział 52 wystawców z krajui z zagranicy (z Holandii, Austrii i Niemiec), prezentującychszeroki asortyment nowoczesnego sprzętu rolniczegooraz wielu niezbędnych maszyn i urządzeń dla przemysłuspożywczego. Po raz pierwszy gościem niemal honorowymcałej imprezy było Muzeum Wsi Lubelskiej, któremuorganizatorzy targów udostępnili gratisowo największąpowierzchnię wystawienniczą (ponad 150 m 2 ) na ekspozycjeetnograficzną pt. „To już historia..."Muzealnicy z ochotą skorzystali z zaproszenia wiedząc,że połączenie nowoczesności z historią może dać niezwykleciekawe doświadczenie wystawiennicze a jednocześnieokreślony efekt i rezonans społeczny. Ostatnimi bowiemlaty, jesteśmy zbyt cheł<strong>pl</strong>iwie zapatrzeni w przyszłość, zapominającczęsto o latach minionych, o naszych historycznychkorzeniach.Wystawa dawnych, tradycyjnych narzędzi rolniczychpochodzących z Lubelszczyzny objęła ponad 130 wytworówludowej kultury, które w przeważającej większościdawno wyszły już z użycia. Prezentowane zabytki usystematyzowanozgodnie z procesem i cyklem agrotechnicznym,jaki występuje przy uprawie roli, przechowywaniupłodów oraz ich przetwórstwie.Wśród narzędzi do uprawy ziemi znalazły się: archaiczneradło ramowate - jednorękojeściowe, drewniany pługkoleśny, prosty, gruber, brony drewniane, tzw. laskowe (zdrewnianymi zębami!), brony beleczkowe, grace, drewnianypłużek do obredlania kartofli, całkowicie drewnianewidły do obornika czy wreszcie pokaźnych rozmiarówdrewniany wał. Lniana płachta oraz drewniane pudełko złubu, prezentowały akcesoria służące do siana zbóż, zaśmotyki i drewniany drążek, tzw. kul -pokazywały sposobysadzenia ziemniaków.Drugą grupę stanowiły narzędzia do ścinania zbóż,zbiórki, młocki i czyszczenia ziarna. Były więc m.in.: sierpy,kosy z kabłąkiem i z grabkami, „babka" do klepania kosy(z ławeczką dla osoby obsługującej to urządzenie), różnegorodzaju grabie i widły (łącznie z naturalnymi odroślami),cepy kapicowe, prosty młynek do czyszczenia ziarna,rzeszoto (zsiatką z łyka), przetaki oraz drewniana szufla dozboża.WANDA KSIĘŻOPOLSKAZapustyIII spotkanie zespołów ludowych z województwa siedleckiegopod hasłem „Zapusty" odbyło się w GminnymOśrodku Kultury w Chodowie w ostatnią sobotę karnawału.Wątek zapustów, ostatków-kusaków, jako części ludowegoroku obrzędowego jest dzisiaj trudny dla zespołówwiejskich. O wierzeniach, wróżbach, zwyczajach związanychz tymi dniami prawie już zapomniano. Toteż programyzespołów, to składane z okruchów, skrzętnie spisywanychfragmentów, całości z widocznymi lukami. Te trzecie„Zapusty" pozwalają mieć nadzieję na dalsze uzupełnienia,gdyż programy stają się bogatsze i widać, że powoli, ziarnkodo ziarnka...Do Chodowa przyjechało dziewięć zespołów. Tak jak tozwykle bywa na naszych spotkaniach związanych z obrzędami,salę wypełniły eksponaty muzealne: tkaniny na ścianach,na scenie — rzeźby, naczynia, stroje ludowe, na stołach- stare obrusy, garnki, talerze i oczywiście potrawy, przygotowaneprzez nasze gospodynie. Programy zespołów byłytakie, na jakie pozwalała lokalna tradycja i pamięć o niej.Bywa, że w jednych stronach zwyczaje zachowują się dłużeji zespół ma zadanie łatwiejsze. W tej sytuacji, kilka gruppo prostu trochę opowiedziało o swoich zwyczajach, o potrawach,zaśpiewało piosenkę. Kilka zaś przywiozło grupyprzebierańców ostatkowych i inscenizowało, tak jakby wdomu, scenki komiczne.By dać obraz tego, co w siedleckim, tu i ówdziesię zachowało na wsi, przedstawię dokładniej programzespołu z Rudzienka koło Kołbieli. Panie zawsze budzążywe zainteresowanie - pasiaste kiecki, fartuchy i zapaski,gwara i poczucie humoru. No i zawsze mającoś ciekawego do pokazania. Na początek Helena Sikorskawspólnie ze Stanisławą Żurawską opowiedziały,co mają na sobie i jak przebiegają ostatnie dni karnawału.Do poczęstowania przywiozły: kaszę jaglaną, barszcz,kapustę z grochem, chleb, salceson, <strong>pl</strong>acki. Figle zaśbyły dwojakie: jedne wyczyniali kawalerowie pannom,drugie panny kawalerom. Choćby takie zdarzenie: kiedyśw ostatki, płynąca w pobliżu wsi rzeka Świder zamarzłana metr. Chłopcy wykradli komuś „troiste" krosna,wykuli lód i zamocowali je na samym środku rzeki.Zrobili trzy kukły ubrane w kiecki i posadzili zakrosnami. Jednej to nawet przywiązali sznurkiem donogi kałyskę. Ale było zbiegowisko i gadanie. Kawalerowiemieli zwyczaj kpić ze starych panien. Naprzykład: na ścianie domu malowali męską postać, nadachu koło komina sadzali babę (kukłę), a w kominwtykali bat, żeby pasła krowy aż do śmierci. Powszechniezamalowywali okna, mazali smalcem klamki. Zdarzałosię, że wysypali zbożem ścieżkę, od domu kawalerado panny, żeby wszyscy wiedzieli, kto do kogo w88


Centralne miejsce na ekspozycji zajmował okazały,drewniany wóz drabiniasty, wypełniony snopami i z... batemz przodu, sprawiając wrażenie, jakby przed chwiląwrócił z pola i wyprzęgnięto z niego konia. Drewniane jarzmo,pełniące onegdaj rolę uprzęży zwierząt pociągowych,jakimi były także woły, przypominało większościzwiedzającym ilustracje oglądane w szkolnych podręcznikacha niektórym znany obraz Ferdynanda Ruszczyca„Ziemia", namalowany blisko 100 lat temu. Drewniane nosiłkido przenoszenia siana z podmokłych łąk były przykłademsprzętów służących do transportu paszy dla zwierząt.W grupie narzędzi do przechowywania surowców i żywnościoraz przygotowywania pokarmów prezentowanom.in.: słomiane i drewniane beczki na zboże, w tym tzw.kazuby drążone w pniu drzewa, kazubki na masło i ser, stępyręczne i nożną do wyrobu kaszy, ręczny „młyn - czyliżarna do mielenia zboża na mąkę, maselnicę, prasę do sera,zestaw narzędzi do robienia i wypieku chleba (dzieża dorozczyniania ciasta, kociuba, łopata, pomiotło), niecki,drewniane wiadra wraz z nosiłkami do ich przenoszenia,konewkę z drewnianych klepek, cebrzyk do dojenia krów,szaflik i tłuczek do przygotowywania karmy dla świń, siekacze(rodzaj maczet) do kapusty czy wreszcie dwie sieczkarnie:jedną skrzynkową na kosę i drugą, już wyrobu fabrycznegoz przedwojennej wytwórni Wolskiego z Lublina.Wystawę zamykał duży stołek z miską glinianą i drewnianymiłyżkami, wokół którego stały małe stołeczki -jakodawne sprzęty służące podczas wspólnego spożywania posiłków.Elementami dopełniającymi całość ekspozycji były takżeróżnego kształtu kosze (z wikliny, z korzeni sosny), wiszącewianuszki i różnorodne zioła, wianek cebuli, siano nanosiłkach, ziemniaki w koszach, wspomniane snopy naW innych stronach, w okolicach Cegłowa działają dwazespoły: w Kiczkach i Posiadałach. Kobiety z Kiczek opowozie,ziarno w drewnianych i słomianych beczkach orazduże fotogramy (na płótnie) przedstawiające pejzaże wiejskiez różnych regionów między Wisłą i Bugiem.Ekspozycja etnograficzna zlokalizowana była na początkuhali targowej stanowiąc niejako wstęp historycznydo dalszej ekspozycji na targach. Cieszyła się niekłamanymzainteresowaniem rzesz ludzi, wśród których widziałosię wielokrotnie handlowców i wystawców z sąsiednichstoisk, uczniów szkół rolniczych, sporo rolników, ale i mieszkańcówmiasta. Wielu zwiedzającym wystawa przypominałapracowite lata młodości, kiedy musieli posługiwaćsię takimi narzędziami, dla wielu zaś była miejscem wspomnieńz wakacji spędzonych kiedyś na wsi. Liczne rozmowy,komentarze i dyskusje prowadzone przez zwiedzającychz etnografami z lubelskiego skansenu, pełniącymi rolęprzewodników po wystawie, świadczą o zainteresowaniachludową kulturą, a także o celowości zachowania nawetprostych czy wręcz prymitywnych zabytków dla przyszłychpokoleń.Oprawa <strong>pl</strong>astyczna i aranżacja wystawy celowo odbiegałaod pozostałych stoisk, przez co ów kontrast nadawałswoistego charakteru, przyciągając niemal wszystkich gościtargowych.Słowa uznania, podziękowań i zaproszenie na kolejnetargi „Agrosprzęt' 95" skierowane przez organizatorów tejhandlowej imprezy do muzealników dobitnie świadczą, iżwiedzy i edukacji o latach dawnych nigdy za dużo, zaś tegotypu reklama Muzeum Wsi Lubelskiej przyczyni się z pewnościądo większego zainteresowania tradycyjną kulturąwiejską nie tylko Ziemi Lubelskiej.Scenariusz i realizacja wystawy: Stefan Aleksandrowicz, AlfredGauda, Józef Stefański. Komisarz wystawy, oprawa <strong>pl</strong>astycznai aranżacja Alfred Gauda.karnawale chodził. Panienki zaś wykradały z gospodarstwakawalera płoty, bramy, wozy. Wywlekały za wieś, wciągałyna dachy. Jak były sprytne to tak go omotały, że im pomagałdźwigać. W Rudzienku w kusaki chodzono z „misiem". Pochódskładał się z minimum dwóch przebierańców: gospodarzai kogoś owiniętego szczelnie grochowinami. „Miś"prowadzony na sznurku tańczył, a ,,gospodarz'' opowiadał ocudownej krainie: „My z kraju dalekiego, od morza głębokiego,przyjechaliśmy tu..." I dalej o tym, że tam skąd przyszli,ludzie do góry nogami chodzą i pola kiełbasami grodzą.Jak wspomniałam każdy miał coś ciekawego do powiedzenia,a zwłaszcza coś pysznego na stole. Po Rudzienkuopowiadał i przedstawiał zespół zSokoła (gmina Sobolew).Przywieźli przebierańców: kozę, barana, bociana,niedźwiedzia (świetne kostiumy!) a do poczęstowania:„sójki", kaszę, kaszankę, pączki. Grupa dziecięca spodSiedlec, ze wsi Grabianów pokazała „cyganów": Cygankamdlała, wróżyła, żebrała. Na stole były między innymi: <strong>pl</strong>acekz marchwią, leniwa kapusta, napój napotny z malin i„skrzydelki" (<strong>pl</strong>astry ziemniaków pieczone na blasze kuchni).Sąsiedni stół z Kalenia (gmina Sobolew) zdobiły:„przepiórki" (liście kapusty nadziewane kaszą), „paluchy"z buraków i kapusty, marchew z grochem, kapusta z grochem,„sypoki" z tartych ziemniaków. Trzeci zespół spodSobolewa - KGW w Milanowie częstował także „paluchami",kaszą, gruszczanką, <strong>pl</strong>ackami.wiedziały o swoich zwyczajach. W ostatki chłopcy organizowalipochód przez wieś. Ciągnęli szaflik i pod domempanny wołali: „Do Działdowa! Do Działdowa!, bo tam byłastolica starych panien. Musiała z domu wyjść i dołączyć dopochodu. Tam także malowano okna, wsadzano na dachykukły, wozy. Po kolejnym spotkaniu z kobietami z Kiczekwiemy, że mają wspaniałą okowitę, przywiozły też parzaki,sójki, kiełbasy, <strong>pl</strong>acki. Sąsiednie Posiadały miały stół przebogaty;obrusy, ręczniki z krosien, stare naczynia, pełne misy.Przebrały się za Cyganki i opowiadały o swojej wsi.Kolejny zespół, z Łomnicy pod Żelechowem, przedstawiłkilka scenek: dialog gospodyni z sąsiadką i gospodarzemo „wodzeniu po bagnach", scenkę z „golorzem" i „Cyganki".O potrawach opowiedziała Maria Bogusz; musiałoichbyćna ostatki siedem, jak siedem tygodni postu: kapustaz grochem piechotnym, kiełbasą i boczkiem, kasza gryczana(ubita w stępie), kałduny z mięsem, pierogi z kaszą jaglanąi kapustą, marchwiak z makiem (marchew utarta, pieczonaw piecu), pierogi z kapusty siwej, <strong>pl</strong>acek, okowita.Grupa z Trzcińca (gmina Suchożebry) pokazała przebierańców.O zwyczajach i potrawach opowiadali: HenrykaCabaj o Trzcińcu i Jan Cabaj o rodzinnych Kopciach. Zespółczęstował publiczność słynną już kiełbasą palcem napychaną,pierogami, wiejskim chlebem, kaszanką, kapustą,racuchami. Pokazy zakończyły wspólne tańce, do którychprzygrywali Stanisław Ptasiński na harmonii z wnuczkiemRafałem na bębenku.89


WANDA KSIĘŻOPOLSKATradycjewielkanocneWojewództwo siedleckie powstało (z cząstek lub w całości)z jedenastu powiatów. Administracyjnie Siedlce połączyłyskrawki różnych regionów kulturowych. Dla folklorystyczy organizatora spotkań zespołów ludowych towielka atrakcja, zaś dla widza gwarancja różnorodności.Choćby w strojach. Z daleka widać zespoły z Mazowsza wróżnorodnych pasiakach, ze szlacheckich zaścianków Podlasiaw spódnicach i kaftanach wzorowanych na mieszczańskichstrojach z przełomu wieków. Wyróżniają się teżmieszkanki Ziemi Łukowskiej swoimi fartuchami z barwnympasmem, czy spod Garwolina w czarnych „postnych"tkaninach w drobniutkie białe kreski. Szkoda, że żaden zespółznad Wisły nie ma swojego oryginalnego ubioru, naktóry składająsię kiecka i dwa fartuchy czerwone w drobneczarne paseczki. Mogłyby też mieć bardzo ładnie zdobioneczerwone lub czarne serdaki. Ale kto ma dziś na to pieniądze?„Tradycje wielkanocne" to impreza, w której bogactwowrażeń estetycznych łączymy z przeżyciami duchowymi, atakże uciechami dobrego stołu. Biorą w niej udział zespoły,które w strojach regionalnych, na tle ludowych tkanin, nastarych obrusach, w zabytkowych naczyniach, opowiadają,śpiewają o wiejskiej Wielkanocy, starając się, by tewspomnienia dotyczyły czasów przedwojennych. Jest todosyć trudne do wyłuskania, bo jednocześnie występujewiele zjawisk współcześnie, wiele uległo przemianom,wiele zanikło. Zespoły prezentują się na tle dekoracji, któresame wykonały: ozdoby izby wiejskiej to pająki, wycinanki,serwetki, kwiaty przy oknach, obrazach, makatki. Są teżdomowe ołtarzyki z postacią Matki Boskiej i dwoma bukietamiz bibułkowych kwiatów. Na program składają sięgawędy o okresie Wielkanocy (od Wielkiego Postu do NiedzieliPrzewodniej), pieśni wielkopostne, pieśni wykonywanew dni świąteczne, pieśni kolędnicze.Przejeżdżają wyłącznie zespoły zaprószone, które przygotowująsię do prezentacji na długo przed występem. Wub. roku tradycje wielkanocne prezentowały: zespoły zDębegoWielkiego, Zamienia (gm. Mińsk Mazowiecki), Wojcieszkowa,Łomnicy (gm. Żelechów), Kalenia (gm. Sobolew)i Kiczek (gm. Cegłów). Kobiety z zespołów wykonaływspaniałą pracę poszukiwawczą, zebrały materiały w swojejokolicy i odświeżały pamięć i umiejętności dotyczącepieśni dyngusowych, techniki wykonywania pisanek, robieniabibułkowych kwiatów, drożdżowych bab, wielu,wielu już nie jadanych potraw.W tej kolorowej pełnej zapachów scenerii wysłuchaliśmyopowieści i pieśni. Najciekawszy zestaw tekstów pieśnidynguśników przywiózł zespół Koła Gospodyń Wiejskichz Kalenia koło Sobolewa. Dawniej śpiewali je podoknami mężczyźni. Zaczynali w świąteczną niedzielę ozmroku i chodzili do rana dnia następnego. Zbierali co ktodał, zdarzało się i oblewanie wodą i poczęstunek gorzałką.To co dostali zwykle przeznaczali na wspólną biesiadę czytańce. Teksty przytaczam zgodnie z rejestracją magnetofonową,wykonaną 10 IV 1994 r. w Wiśniewie:Chodziliśmy po dyngusie,Śpiewaliśmy o Jezusie,O Jezusie i o Synie,Kto w Boga wierzyTen nie zginie.W Wielki Czwartek, Wielki PiątekCierpiał Pan Jezus za nasz smutek,Za nasz smutek, za nasze rany,Za nasz ci to, za nasz chrześcijany.Trzej Żydowie kaci byli,Co Pana Jezusa umęczyli,Umęczyli, udręczyli,Przenajświętszą krewkę wypuściliA Maryja rano wstałaI tą krewkę pozbierała,Pozbierała, pozmiatałaI do raju odesłała.Pawle, Pietrze weźze klucze,Idź do raju wypuść dusze,Tylko jednej nie wypuszczaj,Bo ona dużo nagrzeszyła,Bo ona ojca, matkę biła.Jeszcze ja ich nie bijała,Dopiero jam się zamierzała,Gorsze było zamierzanie,Niż ojca, matki uderzanie.Jak zamierzy, w mierze stoi,Jak uderzy to się zgoi.Idź dusiczko na tamten świat,Przeproś ojca, przeproś i mać.Jużem ja ich przepraszała,Rączki i nóżki całowała.***Niescęsna, niescęsna godzineczka była,Co się ta dusicka z ciałem rozłączyła.Idźże ty dusicko, na zieloną łączkęNazbieraj se kwiatów całą prawą rączkę.Kwiatów nazbierała, rzewnie zapłakała,Aż Panna Maryja w niebie usłyszała.A czego ty płacesz dusicko niewinna?Płacze ja se, płacze, sama nie wiem czegoBoję ja się, boję piekła gorącego,Nie bój się dusicko piekła gorącegoPójdziesz ty se, pójdziesz do raju wiecznego,Będziesz se chodziła po tym wiecznym raju,Kiedy ta owieczka po zielonym***gaju.Panie gospodarzu, macie kamienicę,Za tą kamienicą siejecie pszenicę.Siejecie, siejecie ale nie zbieracie,Chyba wy nie wiecie, co za nią weźniecie.Weźniecie, weźniecie złociste talary,Będą wam się, będą po stole taczały.Pani gospodyni, otwórzcie do skrzyni,Wymcie kope jajek i pasek słoniny.Panie gospodarzu, otwórz do kuferka,Poszukaj, poszukaj srebrnego rubelka.***Munki, kaszy nie zbieramy,Bo my wózkiem nie jeździmy,Tylko jaja i kiełbasy,Bo to teraz takie czasy.***Nie dajcie, nie dajcie jednego jajecka,Lepi se zostawcie do małego dziecka.Dajcie, że nam dajcie, ze dwadzieścia ćtyry,Żeby wam się kury w pokrzywy nie kryły.Dajcie, że nam dajcie ze dwadzieścia i piąć,Żeby wam się trafił do córki dobry zięć.90


Panie gospodarzu, dajże nam gorzałki,Będziem sobie fikać po drodze koziałki.By dać pełny obraz wielkanocnych tradycji z okolic Garwolinaproponuję przytoczyć wspomnienia Marii Bogusz zŁomnicy gm. Żelechów.OkresWielkanocyPrzed Palmową Niedzielą najwięcej było pracy przyrobieniu porządku w domach. Kobiety bieliznęprały kijankami w rzekach lub stawach. Bieliznęi obrusy lniane maglowano drewnianymi maglownicami.Maglowano tak dokładnie, ażeby wszystko wyglądałojak karta. W Niedzielę Palmową szli do kościoła zpalmą, na pamiątkę wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy.Po powrocie do domu robiono tą święconą palmą znakkrzyża w mieszkaniu, palmę chowano za obraz. Święconąpalmą żegnano bydło, gdy pierwszy raz wypędzanona pastwisko. Odżegnywano palmą czary i złe duchy.Od Palmowej Niedzieli był Wielki Tydzień. Już od poniedziałkurobiono wielkie porządki i sprzątanie. Bielonowapnem mieszkania, wynoszono wszystko z mieszkań, zostawianotylko same ściany. Wszystkie stoły, ławy, łóżkaszorowano na dworze. Nie było szczotek, to szorowanostarą miotłą lub wiechciem ze słomy. To wszystko stałodługo na dworze, ażeby się dobrze wywietrzyło. A na nocprzynoszono duży pęk słomy do mieszkania, rozkładanogo na glinianej podłodze i na tym cała rodzina spała. WWielką Środę wnoszono wszystko do mieszkania, ustawianoładnie, a wszystko było czyste i pachniało świeżością.W oknach wieszano firanki wycinane z białej bibuły. Oknai firanki ozdabiano kolorowymi kwiatami z bibuły. WWielki Czwartek kończono sprzątanie i ubieranie mieszkań.Robiono porządki w gospodarstwie i na podwórku.Wielki Czwartek był dniem spokoju, rozmyślania i ciszy.Ludzie szli do kościoła ze świecami przeprowadzić Pan Jezusado ciemnicy. Śpiewano w domach bardzo dużo smutnychpostnych pieśni. Tego dnia pieczono przeróżne ciasta,baby wielkanocne, mazurki, kołacze, oraz tak zwane przekładańcez serem i makiem.Wielki Piątek był dniem nadzwyczajnym. Już od mmzasłaniano lustra obruskiem lnianym, zatrzymywano zegary,na znak wielkiej żałoby. Nie wolno był głośno stukać,głośno krzyczeć, ani śpiewać, ani też o nikim źle mówić.Nie wolno w Wielki Piątek rąbać drzewa ani rżnąć sieczki.W tym dniu nie poszczono tylko suszono, czyli raz dzienniemożna było pożywić się bardzo skromną potrawą. Kobietycały post nosiły czarne chustki, a w tym dniu wyjątkowoubierały się na czarno. W Wielki Piątek doznawanoróżnych cudów. Kto był chory czy miał jakie rany lubwrzody, czy pryszcze, to gdy rano przed wschodem słońcapobiegł do rzeki lub stawu, obmył się w wodzie, wracającdo domu nie oglądał się, to zostawał uleczony. W WielkiPiątek nie wolno było poruszać ziarna, które było na siew,bo przemieniało się na inne dzikie ziarno. W Wielki Piątekludzie szli rano do kościoła, ażeby przenieść Pana Jezusa zciemnicy do grobu. A po południu szli na nabożeństwowielkopiątkowe przy grobie Pana Jezusa. Zamiast dzwonkówdzwoniono drewnianymi kołatkami. Wieczorem robionopisanki i przygotowywano pokarmy na święcenie.W Wielką Sobotę od rana szykowano święcenie. Przygotowywanowszystkie pokarmy na święta, gotowanobarszcz czerwony z kwaszonych buraków z chrzanem, jajkamii kiełbasą. A w mieszkaniu, w sieni i na podwórkuwysypywano żółtym piaskiem. Rano niesiono święceniedo kościoła i ludzie szli na nabożeństwo cierniowe. W kościeleświęcono ciernie, przyniesiony kawałek ciernia zawijanona kształt korony Pana Jezusa. Tę koronę umieszczanow oknie, miała ona chronić dom od burz, piorunówi gradów, i wszelkich złych mocy. Woda poświęcona wWielką Sobotę służyła do różnych potrzeb. Gdy ksiądzprzyszedł po kolędzie, święcił wodą święconą. Wodą święconąchrzczono noworodki w nagłych wypadkach, święcononowożeńców, święcono zmarłych, żegnano się wodąświęconą wychodząc z domu, święcone zboże, gdy rolnikwyjeżdżał siać na pole.Kiedy dzwony w kościele zadzwoniły, kończył się ścisłypost. W Wielką Niedzielę bardzo rano szli ludzie do kościołana rezurekcję, nie jechali żadnym pojazdem, tylkoszli na piechotę. Wracając z rezurekcji szli szybko ścigającsię kto pierwszy, ażeby urodziło się ładne zboże. Gospodarzwróciwszy z rezurekcji brał kropidło i wodę święconąi święcił wewnątrz wszystkie pomieszczenia, święcił woborze wszystek dobytek, święcił wszystko w stodole, i całepodwórko, ażeby wyświęcić złe duchy z tego gospodarstwa.Zasiadano do śniadania, najpierw trzeba było zjeśćchrzan z octem i solą na znak żółci, którą podawano PanuJezusowi. Następnie dzielono się święconym jajkiem iskładano życzenia. Następnie był podawany barszcz wielkanocnyz kwaszonych buraków z chrzanem, jajkami, mięsemi kiełbasą. Na stołach świątecznych najwięcej było gotowanegomięsa, a wędlin mniej.W Wielką Niedzielę nie wolno było się czesać, myć,czyścić butów, ani też zamiatać, wszystko musiało byćprzygotowane w Wielką Sobotę. W Wielką Niedzielę niewolno było się położyć na łóżku czy też gdziekolwiek, ażebynie było zielska na polu i ostu, i żeby nie powalił się len.Wszystkie skorupy ze święconych jajek zbierano do fartucha,z tym trzeba było oblecieć dookoła budynków i wysypaćna środku podwórka, ażeby kury nie chodziły do sąsiadównieść jajek.Drugi dzień świąt wielkanocnych nazywano lany poniedziałek,czyli leją. Lano się wodą od samego rana na tę pamiątkę,bo Żydzi nie wierzyli w Pana Jezusa zmartwychwstanie.Po zmartwychwstaniu Pana Jezusa ludzie lalitym niedowiarkom wodę w oczy. Ten obyczaj jest z dawnychczasów, leli się wiadrami, ciągnęli wodę żurawiamize studni i leli przeważnie dziewczęta schwytane przy studnii lano do suchej nitki.Tydzień po Wielkanocy nazywał się Przewodni. TydzieńPrzewodni był w nastroju jeszcze świątecznym, gospodyniewzajemnie się odwiedzały, częstowały się <strong>pl</strong>ackamii podziwiały, która lepsze upiekła. Wieczorem biedniejsiludzie chodzili po domach po dyngusie. Śpiewalipieśni dyngusowe, pieśni wielkanocne i odgrywali przebierańcówdyngusowych, oblewając jeszcze ludzi wodą,ażeby im wszystko dobrze rosło. Placki i chleb przechowywanood świąt wielkanocnych aż do Przewodniej Niedzieli,bo nie wolno w Przewodnim Tygodniu piec chleba lubciasta, ażeby latem nie było dużych upałów. Nie wolno byłoprać kijanką w wodzie, ażeby nie było burz gradowych.Na Białą Niedzielę szykowano tak jak na Wielkanoc.Robiono dużo pisanek i gotowano barszcz wielkanocny.Najwięcej odwiedzały się rodziny w Białą Niedzielę. Niemieli innych pojazdów, więc jechali furmankami daleko dorodzin w goście. Na Białej Niedzieli kończyły się wszystkieobrzędy wielkanocne.MariaBogusz91


DANUTA BUCZKOWSKAMetody ochrony ginących zawodówPrzedmiotem naszej wspólnej troski, której wyraz dajeobecne spotkanie, jest promocja szeroko pojętej kultury itwórczości ludowej. Zróżnicowana regionalnie, inspirującawielu profesjonalnych twórców i mająca wpływ na rozwójkultury narodowej, od zawsze była w kręgu zainteresowańprzede wszystkim elit kulturalnych.Lata powojenne przyniosły* <strong>pl</strong>anowane działania promującei ochraniające tradycyjną kulturę ludową. W tychprzedsięwzięciach znaczący udział ma „Cepelia", którejstatutowe cele — ujęte lapidarnie - brzmią: promocja ikultywowanie tradycyjnych wartości sztuki oraz rękodziełaludowego i artystycznego. Drugim, równie ważnym zadaniemjest dokumentacja wzornictwa i warsztatów twórczych.Losy „Cepelii" ulegały podobnym ewolucjom jak losywielu innych instytucji w powojennej Polsce, a klimatpolityczny sprzyjał tworzeniu się „ludomanii". Działaczepaństwowi, publicyści wyrażali potrzebę zaktywizowaniaśrodowisk wiejskich. Odkrywano stale nowych twórcówludowych, nie zwracając uwagi na to, co sobą reprezentują.„Cepelia" przez wiele lat wyręczała inne instytucje wdziałaniach ukierunkowanych na podtrzymanie rękodziełaczy folkloru, za co zbierała zarówno pochwały jak i słowakrytyki.Utworzony w 1972 roku, ze specjalnych składek jednostekcepeliowskich, Fundusz Rozwoju Twórczości Ludowejfinansował przez długie lata stypendia, zapomogi,nagrody, liczne konkursy, wystawy i imprezy, dotacje nasurowce i warsztaty, utrzymywał zespoły regionalne, ogniska<strong>pl</strong>astyczne dla dzieci i izby twórcze. Ponadto przeznaczałśrodki na wydawnictwa poświęcone problematycesztuki i rękodzieła, prace badawcze prowadzone w wieluregionach Polski, w wyniku których powstała okazaładokumentacja dorobku „Cepelii".(Z działalności Fundacji „Cepelia" )Mimo tak ogromnych funduszy, przeznaczonych nadotowanie działalności rękodzielników wiejskich, pod konieclat osiemdziesiątych zaobserwowano zanikanie niektórychtradycyjnych technik. Proces ten pogłębiły lataprzełomu gospodarczo-ustrojowego i zasadniczych zmianorganizacyjnych „Cepelii". Wykorzystując materiały zebraneprzez Fundusz Rozwoju Twórczości Ludowej, analizębadań dokumentacyjnych, Fundacja „Cepelia" opracowaławięc listę tradycyjnych wyrobów i technik wymagającychszczególnej troski i promocji.Sytuacja ta wymusiła na Fundacji zweryfikowanie dotychczasowychdziałań i określenie na nowo jej zadań, zuwzględnieniem rodzącej się konkurencji, napływu towarówzachodnich itp. Obok konsekwentnego szukania środkówna promocję, zaistniała potrzeba opracowania trwałegosystemu ekonomicznego, pozwalającego na stałą pomoc.Mamy nadzieję, iż odpowiednie zapisy prawne stworząwarunki zachęcające do kontynuowania pracy twórczej, atym samym pozwolą na utrzymanie tradycyjnego polskiegocharakteru rękodzieła.Już w 1988 roku, dzięki staraniom „Cepelii", w statystycepaństwowej GUS odrębnym symbolem (SWW 2882)objęto wyroby rękodzieła ludowego i artystycznego, wytwarzanew ramach jej organizacji. W ten sposób prawnieokreślony został charakter rękodzieła, odmiennego odwszelkiej innej wytwórczości. Zapis ów stał się podstawądo dalszych starań „Cepelii" o rozszerzenie preferencjipodatkowych również na twórców działających poza jejstrukturami. W ich wyniku, przy wprowadzeniu podatkuVAT ustawodawca uwzględnił częściowo postulaty zwalniającz podatku te wyroby rękodzieła ludowego, któreuzyskają atest Krajowej Komisji Artystycznej i Etnograficznej.Zapis ten w praktyce okazał się niewystarczający,a ponowione intencje „Cepelii" zyskały poparcie wielurządowych ośrodków decyzyjnych. W kwietniu ubiegłegoBARBARA KRAJEWSKA JÓZEF CHOJNACKIWiosenny ranek ***Ranek kołysze siękluczem stęsknionych ptakówprzybywającychzza horyzontuRozbrzmiewa śpiewemtraktorównieśmiało wyruszającychna wyspane polaNa łąkach słońceświeżo się wyklułopłonie w oczachpierwszych wiosennych kwiatówstroszy się w piórach bocianaspacerującego w todze powagiZagląda na podwórkoEch chciałoby się krówkomwymaszerować na pastwisko!Białym łabędziem odleciało latoJuż jesieńodmawia różaniec dniPłaczą wierzbyi szeptemzwierzają się drodzeWieje chłodem październikSzronem pobielił polaZioła postarzałyi umierają jak ludzieMoże takżez wiarą w zmartwychwstanieI jak tu nie uwierzyćże śmierćma obliczejesiennego krajobrazu92


oku podpisane zostało rozporządzenie ministra finansów,na mocy którego przyznano dużej grupie rękodzielników- wytwarzających wyroby o symbolu SWW 2882, posiadająceatest Krajowej Komisji Artystycznej i Etnograficznej- zwrot 100% kwoty podatku, naliczonego od zakupionychkomponentów i usług związanych z wytwarzaniem opodatkowanychwyrobów.Uzyskane przywileje — ich kształt i zasięg - są podstawądo stworzenia przez Fundację „Cepelia" odpowiednichstruktur organizacyjnych. Powołane zostały Krajowe KomisjeArtystyczne i Etnograficzne przy spółkach handlowych„Cepelia" w Krakowie, Katowicach, Wrocławiu,Łodzi, Warszawie, Poznaniu i Gdyni, działające na określonymterenie. Podział terenowy jest konieczny ze względuna rozliczenia podatkowe w odpowiednich urzędach skarbowych.W skład komisji wchodzą rzeczoznawcy różnychspecjalności - artyści <strong>pl</strong>astycy, historycy sztuki, etnografowie.Ze względu na dużą ilość prac rzemieślniczychzgłaszanych do oceny, zaistniała konieczność nawiązaniakontaktu z Izbami Rzemieślniczymi i włączenia do gronarzeczoznawców przedstawicieli tego środowiska.Korzystanie z usług komisji nie jest obowiązkiem. Wwarunkach gospodarki rynkowej wybór należy do twórcy.Ale tylko atest wydany przez te komisje jest podstawądo ubiegania się o znaczne ulgi podatkowe.Opłaty za uzyskane atesty, bardzo zróżnicowane, uwzględniającemożliwości finansowe rękodzielników, przeznaczonesą na promocję twórców i ich wyrobów.Wypracowane środki pozwoliły Fundacji „Cepelia" nautrzymanie tradycji organizowania konkursów — na regionalnątwórczość dziecięcą, który z roku na rok wzbudzacoraz szersze zainteresowanie oraz na zanikające wzornictwoi techniki, np. koronki bobowskiej, koniakowskiej,frywolitek, snutek golińskich itp. Regulamin konkursówobok nagród przewiduje bezpłatne przyznawanie atestówdla wszystkich zakwalifikowanych do oceny wyrobów. Zfunduszy uzyskanych przez komisje, fundacja przyznajetakże nagrody za kontynuowanie tradycyjnego rękodzieła,za wieloletnią twórczość oraz oryginalne wzornictwo.Organizując komisje przy spółkach handlowych, Fundacja„Cepelia" stworzyła rękodzielnikom dogodne warunkizbytu. Uzyskane wyroby rękodzieła ludowego dostarczanesą do własnej sieci sklepów, w których przewidziane sąpreferencyjne formy sprzedaży - minimalne marże, specjalneulotki podkreślające kulturową wartość wyrobu. W<strong>pl</strong>acówkach handlowych prezentowane są umiejętnościtwórców, organizowane autorskie lub tematyczne wystawy— sprzedaże itp.Z obserwacji komisji wynika, iż mimo obaw stabilnaforma pomocy daje nadzieję na ponowne zaistnienie wieludziedzin rękodzieła ludowego. Na komisjach pojawiły sięw dużej ilości wyroby <strong>pl</strong>astyki obrzędowej, coraz lepszewzornictwo w drewnie, wspaniałe stroje ludowe, haft białyi kolorowy.Obecną sytuację wzorniczą powinny wyraźnie ukazaćkonfrontacje, w ramach których komisje przewidują wystawęwyrobów i wzorów zanikających. Efektem tegoprzedsięwzięcia winny być odpowiednie działania gospodarczei kulturalne.Istotnym elementem proponowanego przez nas systemujest organizacja coraz większej ilości punktów skupu,zwłaszcza na terenach pozbawionych spółdzielni. W miarępoprawy kondycji finansowej Fundacja „Cepelia" będzieposzerzać zakres stworzonego już systemu organizacyjnegoi wprowadzać nowe formy promocji polskiego rękodzieła.Niezależnie od prac nad kształtowaniem trwałych struktur,za niezbędne uważamy prowadzenie szczegółowychprac dokumentacyjnych. Fundacja „Cepelia" posiadaogromne zbiory ankiet, kart dokumentacyjnych, katalogówtkanin oraz wszelkich materiałów zebranych podczas wieloletnichbadań w terenie. Uważamy za konieczne stworzeniespójnego systemu dokumentacji kultury ludowej,zawierającej dane muzealne, wszechstronne informacje owspółczesnych twórcach ludowych, relacje o działalnościzespołów itp.W tym celu powinna powstać instytucja, prowadzącajednolity program badawczy, obejmujący wszystkie dziedzinykultury w każdym z regionów. Wydaje się, iżjedynie trwały system ekonomiczny i organizacyjny połączonyz systematycznymi pracami badawczymi i dokumentacyjnymi,pozwoli na przedstawienie rzeczywistej sytuacjiwspółczesnego rękodzieła ludowego.PromocyjnespotkaniewZamościuWspółpraca Zamojskiego OddziałuStowarzyszenia Twórców Ludowych zWojewódzkim Domem Kultury zawszeukładała się dobrze, z korzyścią dla obustron. Dotychczas wydanych zostało 15składanek-wiżytówek prezentującychsylwetki i dorobek naszych członków.Ogłaszane są w cyklu dwuletnim konkursyliterackie im. Stanisława Buczyńskiego.W roku 1992 powstała inicjatywawydawnicza z cyklu „Poezja ludowa".W pierwszym rzucie ukazały siętrzy zbiorki poetyckie — Jana Króla,Władysława Sitkowskiego i AlfredyMagdziak.W połowie stycznia 94 odbyło się wzamojskim WDK-u spotkanie opłatkowepołączone z promocją kolejnych czterechtomików wierszy. Autorami zbiorkówsą nasi członkowie od urodzenia związaniz ziemią zamojską. Głównym motywemich twórczości jest dom rodzinny,praca na roli, umiłowanie przyrody wewszystkich jej odmianach i porach rokua nade wszystko bije z nich spokój imelodyjność jak sama wszechobecna naturaotaczająca codzienne wiejskie życie.W tomiku Babie łato Piotra Traczaz Rze<strong>pl</strong>ina - uczestnika kampanii wrześniowej,który po ucieczce z niewoliwraca w rodzinne strony, by walczyćw szeregach Armii Krajowej i BCh,znajdujemy patriotyczne motywy tamtychczasów.Dwa debiutanckie tomiki to Dary ziemiJaniny Radomskiej i Polne pieśniWładysławy Głodowskiej, obie autorkipochodzą z Radzięcina.Tomik czwarty,to Kłosy z mojego pola, Kazimiery Wiśniewskiejze Sławęcina koło Hrubieszowa.Wspomnieć trzeba także, że kilka lattemu wydana była dzięki pomocy finansowejwładz Zamościa obszerna antologiapoetów ludowych Złote ziarnaw opracowaniu dr. Jana Adamowskiego.W 1992 r. ukazały się dwa tomy twórczościStanisława Buczyńskiego w opracowaniudr. Donata Niewiadomskiego.W <strong>pl</strong>anie wydawniczym są następnetomiki. Wyborem i opracowaniem zbiorkówzajmuje się Halina Górska a drukodbywa się w drukarni WDK-u. Możnaby śmiało powiedzieć, że Zamojski OddziałSTL jest na tym polu krajowymliderem.Na spotkaniu opłatkowo-promocyjnymz udziałem duszpasterza środowisktwórczych ks. kan. Czesława Galka miałomiejsce także wręczenie dy<strong>pl</strong>omów.Z okazji 25-cia STL prezes ZamojskiegoOddziału wręczył zasłużonym twórcomi popularyzatorom kultury ludowej dy<strong>pl</strong>omyhonorowe. Dy<strong>pl</strong>om Ministra Kulturyi Sztuki otrzymali: Jan Król i EwaKowalczyk a przyznane przez ZarządGłówny STL dy<strong>pl</strong>omy honorowe wręczonezostały Stanisławowi Rudemu,Irenie Kozubowskiej, Zofii Szwal i EdwardowiFranciszkowi Cimkowi. Gratulujemy.Władysław Sitkowski93


Program„Ginące zawody"DyrektorzyWydziałówodpowiedzialnych za sprawy kulturyw Urzędach WojewódzkichUprzejmie informujemy, że z inicjatywy Departamentuds. Uczestnictwa w Kulturze MinisterstwaKultury i Sztuki powołano zespół konsultacyjny dlazorganizowania i uruchomienia realizacji programupod roboczą nazwą „Ginące zawody". W składzespołu wchodzą:- Barbara Zagórna-Tężycka (Warszawa - MazowieckieTow. Kult.),- Alfred Gauda (Lublin - Muzeum Wsi Lubelskiej),- dr dab. Zygmunt Kłodnicki (Wrocław, PolskieTow. Ludoznawcze),- Jan Pakulski (Warszawa - Stow. Artystów Rzemieślników),- Piotr Szacki (Warszawa - Państwowe MuzeumEtnograficzne).Przystępując do tych działań uznaliśmy za niezbędnezgromadzenie jak najszerszej informacji ojuż udokumentowanych lub przynajmniej jeszczeuchwytnych świadectwach tradycyjnych kultury technicznej— w szerokim rozumieniu tego pojęcia.W polu naszych zainteresowań znajdują się więczarówno klasyczne specjalizacje rzemieślnicze (jakkowalstwo, kołodziejstwo, garncarstwo, bednarstwo,szewstwo, stolarstwo meblowe itp.), jak i półzawodowotraktowany wyrób drewnianych zabawek, siewnic,szufli, niecek, łyżek, kamiennych osełek, brusów,kamieni żarnowych, naczyń drążonych, tkactwo płóciennei wełniane, wyrób pasów siatkowych, krajek,rękawic, obuwia bitego (walonek), różnego rodzaju<strong>pl</strong>ecionkarstwo a także wyrób odpustowych cukierkówz karmelu, procedury angażujące archaicznetechniki (np. gięcie duh, koles płużnych, wyróbrogowych tabakierek i grzebieni), relikty chałupniczychzajęć w rodzaju np. produkcji guzików zmuszli małż rzecznych, przemysły - w rodzajufolusznictwa, kaszarstwa, olejarstwa, wyprawy skór,smolarstwa, relikty dawnych specjalizacji jak pasamonictwo(szmuklerstwo) czy np. produkcja strunz baranich jelit etc. etc.Program zainicjowany przez MKiS, poza celamizwiązanymi z aktywizacją lokalnych społeczności,umotywowaniem refleksji historycznej w środowiskachprowincjonalnych - jest rzadką okazją dodokonania swoistej inwentaryzacji reliktów kulturalnych,których znaczenie - generalnie rzecz oceniając- nie wymaga uzasadnienia.Zgodnie z już dokonanymi ustaleniami, materiałyuzyskane w tej inwentaryzacji zostaną uporządkowane,usystematyzowane i zawarte w zasobachOśrodka Dokumentacji i Informacji EtnograficznejPTL w Łodzi. Przewidujemy odpowiednie środkifinansowe na udokumentowanie wyselekcjonowanychzjawisk. Realizację programu „Ginące zawody"przewidziano na dwa najbliższe lata. Winien onobejmować — poza wspomnianym wcześniej wstępnymzbieraniem informacji — następujące etapy:I. Działania ochronne — prace koncepcyjne nadposzczególnymi (regionalnymi) programami, zabezpieczenieistniejących warsztatów twórczych, odtworzenieginących warsztatów, zabezpieczenie wzornictwa,ochrona twórców itp.II. Działalność edukacyjna (przekazywanie wiedzyi umiejętności) - wyszukiwanie (np. przez cyklkonkursów) osób pragnących poznać „ginące zawody",szkolenia i staże u mistrzów, przygotowaniedo samodzielnego prowadzenia działalności gospodarczej,pomoc w utrzymaniu działających warsztatów.III. Upowszechnianie - współpraca: ze szkołami,instytucjami kultury, mass mediami (zwłaszcza lokalnymi)i organizacjami środowiskowymi. Organizacjafestynów lub świąt „zawodowych", działalnośćwydawnicza (foldery, mapy, materiały pomocniczei reklamowe). Współpraca z biurami turystycznymilub tworzenie własnych ofert turystycznych obejmującychośrodki pracy twórczej.Departament ds. Uczestnictwa w Kulturze zainteresowanyjest powstaniem oraz realizacją regionalnychprogramów „Ginące zawody".Zwracamy się zatem do Pana(i) Dyrektora - zprośbą i zainicjowanie opracowania programów przewidującychtakże fazę realizacyjną. Zależy nam nawspółpracy nie tylko instytucji kultury ale równieżsamorządów gmin i włączenie ich w programowanieoraz finansowanie zadań. Ministerstwo Kultury iSztuki w miarę posiadanych możliwości będzie dofinansowywaćnajwartościowsze programy.Informację i wszelką, dotyczącą tej sprawy korespondencjęprosimy kierować na adres: Departamentds. Uczestnictwa w Kulturze MinisterstwaKultury i Sztuki, 00-950 Warszawa, KrakowskiePrzedmieście 15/17.Warszawa, maj 1994 r.Ministerstwo Kultury i SztukiDepartament Uczestnictwa w Kulturze94


Ze względu na mocno zmieniony i zarazem rozproszonyostatnio rynek wydawniczy inicjujemy na lamach„Twórczości Ludowej" nową rubrykę, którejzadaniem będzie informacja - a przez to rodzaj pierwszejpromocji-wydawnictw poświęconych polskiejkulturze ludowej. Liczymy w tym względzie na owocnąwspółpracę naszych Czytelników, a wiec zarównoczłonków Stowarzyszenia Twórców Ludowych, regionalistów,etnografów, folklorystów, jaki mniejszei większe wydawnictwa. Notki bibliograficzne wszystkichnadesłanych egzem<strong>pl</strong>arzy okazowych zamieścimyw kolejnych numerach naszego kwartalnika, aczęść z tych wydawnictw zostanie dodatkowo szczegółowiejzaprezentowana w formie recenzji czy omówienia.Wszelką w tej sprawie korespondencję należykierować na adres redakcji z dopiskiem „Książki nadesłane".Buchowski Michał, Magia i rytuał, Warszawa 1993, s.168, Instytut Kultury.Buczyński Stanisław, Na drodze dróg. T. 1 — 2. Zebrał,opracował i wstępem poprzedził Donat Niewiadomski,Lublin 1993, s. 281 i 223, Norbertinum.Czubala Dionizjusz, Współczesne legendy miejskie, Katowice1993, s. 138, Uniwersytet Śląski.Dahlig Piotr, Ludowa praktyka muzyczna w komentarzachi opiniach wykonawców w Polsce, Warszawa 1993, s.309, nuty, fot., Instytut Sztuki PAN.Dejna Karol, Dialekty polskie, wyd. II przejrzane i poprawione,Wrocław—Warszawa—Kraków 1993, s. 283 i nlb.,mapy 70, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo.Gaj-Piotrowski Wilhelm, Demony i duchy w wierzeniachludowych z okolic Tarnobrzega i Rozwadowa, Wrocław1993, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.Gleń Maria, Gdzie jaskółcze gniazda, wybór, posłowie iopracowanie Halina Szal, Lublin 1993, s. 99, „Polihymnia".Karczmarczyk Marian, Co kto ma, ilustrowała RozaliaSzypuła, Lublin 1993, s. 16 [nlb], rys., StowarzyszenieTwórców Ludowych, „Twórcy ludowi — dzieciom".Kazimierskie nuty. Z repertuaru XXVI OgólnopolskiegoFestiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych, Kazimierz 1992,zebrał i zredagował Jan Adamowski, transkrypcje muzyczne:Marian Chyżyński, Anna Michalec, Antoni Zoła, tekstowe:J. Adamowski, Lublin - Kazimierz 1993, s. 51, nuty,Wojewódzki Dom Kultury w Lublinie.Kosowska Eugenia, Dłoń matki, wybór utworów i opracowanieStefan Aleksandrowicz, Stanisław Weremczuk,wstęp S. Aleksandrowicz, Lublin 1993, s. 68, <strong>Biblioteka</strong>„Dziedzictwo" Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Libera Zbigniew, Paluch Adam, Lasowiackizielnik, Kolbuszowa1993, s. 152, <strong>Biblioteka</strong> Publiczna Miasta i Gminy.Łomnicka-Dulak Wanda, Modlą się ze mną łąki, Piwniczna1993, s. 45, rys. [wiersze].Łomnicka-Dulak Wanda, Siadem serdecznym, Piwniczna1993, s. 50 [wiersze].Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów iprzekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, s. 202,ilustr, Wydawnictwo „Eco".Majcher Bolesław, Siewne słowa. Z drzewa życia, Żale(wiersze). Zagonowe dusze (proza), wybór, opracowanie iwstęp Donat Niewiadomski, Lublin 1993, s. 68, <strong>Biblioteka</strong>„Dziedzictwo" Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Mała księga przysłów polskich, pod redakcją StanisławaNyczaja, Radom 1993, s. 271, Wydawnictwo „STON".Ostaszyk Irena Marta, U schyłku, Siedlce [1993], s. 226[wiersze].Pizoń Wojciech, Droga z duszą do wieczności, wybór iopracowanie Donat Niewiadomski, posłowie AleksanderRubieżycki, Lublin 1993, s. 44, Bractwo Literackie.Polska nam papieża dała. Antologia literackiej twórczościnieprofesjonalnej o posłannictwie Jana Pawła II. T. I.,opracował Piotr Płatek, Kraków 1993, s. 343, StowarzyszenieFolklorystyczne Teatr Regionalny.Pudełkiewicz Stanisława, Przędza losu, wybór, opracowaniei wstęp Donat Niewiadomski, Lublin 1993, s. 77,<strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo" Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Rożek Michał, Diabeł w kulturze polskiej. Szkice z dziejówmotywu i postaci, Warszawa — Kraków 1993, s. 300,ilustr. 40, Wydawnictwo Naukowe PWN.Rutkowski Władysław, Słowo po słowie, wybór, opracowaniei wstęp Donat Niewiadomski, Lublin 1993, s. 92,<strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo" Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Sławian-Orliński Zbyszko, Leśne litanie, wybór, opracowaniei wstęp Halina Kosienkowska, Lublin 1993, s. 80,<strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo" Stowarzyszenia Twórców Ludowych.Styk Józef, Chłopski świat wartości Studium socjologiczne,Włocławek 1933, s. 124, Wydawnictwo Dusz-pasterstwaRolników.Śpiewnik kresowy, opracowanie redakcyjne Antoni Zoła,Lublin 1993, s. 352, nuty, Fundacja Pomocy SzkołomPolskim na Wschodzie im. T. Goniewicza.Tracz Fiotr, Babie lato, wybór, opracowanie i redakcjaMaria H. Górska, Zamość 1993, s. 20, Wojewódzki DomKultury, cykl: „Poezja ludowa".Trzy Wigilie. Teatr obrzędów i zwyczajów ludowych naamatorskiej scenie, redakcja Krystyna Chruszczewska,Lublin 1993, s. 55, fot., Wojewódzki Dom Kultury.Turek Krystyna, Ludowe zwyczaje, obrzędy i pieśni pogrzebowena Górnym Śląsku, Katowice 1993, s. 154, nuty,Uniwersytet Śląski.Wiśniewska Kazimiera, Kłosy z mojego pola, wybór,opracowanie i redakcja Maria H. Górska, Zamość [1993],s. 36, Wojewódzki Dom Kultury, cykl: „Poezja ludowa".95


S P I ST R E Ś C IIX KRAJOWY ZJAZD STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCHWystąpienie prezesa ZG STL 1Informacja Biura ZG STL 4Nagrody i wyróżnienia 4Nagrody im. Oskara Kolberga za 1993 r 5Telegramy i listy gratulacyjne 5Przemówienie min. Michała Jagiełły 6Wystąpienie wiceministra kultury i sztukiZdzisława Podkańskiego 6Wystąpienie Jana Kuruca 8Wystąpienie Grażyny Romańczyk . . . 9Nowe władze Stowarzyszenia Twórców Ludowych 10Lista członków Rady Naukowej STL 11Uchwała IX Krajowego Zjazdu Stowarzyszenia Twórców Ludowych 12Władysław Koczot: W twórcach jest nadzieja... (Po zjeździe STL) 12PROTOKÓŁ Z POSIEDZENIA JURY XXIII OGÓLNOPOLSKIEGOKONKURSU LITERACKIEGO IM. JANA POCKA 14WIERSZEJanina Boniakowska, Michalina Borodej, Józef Chojnacki, Elżbieta Daniszewska, Jasiek z Łąkoci,Józef Kosakowski, Michał Kossowski, Barbara Krajewska, Wanda Łomnicka-Dulak, Zofia Łukaszewicz,Waieria Prochownik, Stanisława Pudełkiewicz, Zdzisław Purchała, Władysław Sitkowski, Janina Stramska,Maria Suchowa, Bronisław Suchy, Sabina SzymborPROZACzesław Maj: Jantkowe strafunki 56Kazimiera Wiśniewska: Bajka 56Stanisława Pudełkiewicz: Skuteczny zabieg 58SZKICE I OPRACOWANIALeon Dyczewski: Kultura ludowa elementem istotnym tożsamości społeczeństwa polskiego 19Józef Styk: Wieś w perspektywie badawczej socjologu 26Wanda Szkulmowska: Opieka nad twórczością ludową w środowisku lokalnymna przykładzie woj. bydgoskiego 31Piotr Dahlig: Współczesne funkcjonowanie tradycji muzycznych przesiedleńców polskich.(Przykład repatriantów z Bośni) 36Donat Niewiadomski: Kartki z historii ludowego pamiętnikarstwa 39Józef Stefański: Ekspozycja zagrody z Korytkowa Dużego w Muzeum Wsi Lubelskiej 41SYLWETKIPiotr Dahlig: Ludowy zespół śpiewaczy Z Przejęsławia (woj. jeleniogórskie) 44Antoni Sutek: Jasiek z Łąkoci, zapomniany wierszopis wiejski 47Jolanta Pawlak: Wspomnienie o Janinie Trociuk 49Edmund Zieliński: Jakub Kaiser i Alojzy Stawowy nie żyją 50Jerzy Chumiński: Jędrzej Mytnik i jego dzieło ....................................................................................................................................................... 52Jędrzej Mytnik: Krótki opis Filipowic, Stróż, Rudy Kameralnej i Godowa nad Stróżamijuż zniszczonego w roku 1656 53XXVIII OGÓLNOPOLSKI FESTIWAL KAPEL I ŚPIEWAKÓW LUDOWYCHStanisława Niebrzegowska: Festiwal najbliższy ziemi... (Kazimierz 24 VI — 26 VI 1994 r.) 59Protokół z posiedzenia jury Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych 61Joanna Szadura: Kazimierskie nuty - mała antologia folkloru polskiego 63Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ (Michał Kossowski) 65ARCHIWUM FOLKLORUJan Adamowski: Praktyki, zwyczaje i wierzenia żniwne w przekazach mieszkańców zachodniej Lubelszczyzny . 66Zygmunt Ciesielski: Rok obrzędowy w okolicach Radziłowa (woj. łomżyńskie) 72Janina Wojciechowska: Polskie obrzędy i zwyczaje okresu Bożego Narodzenia na Wileńszczyźnie(wieś Kiena, 1930-45) 75PRZEDSTAWIAMY INSTYTUCJEJolanta Dragan: Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej 76RECENZJEJózef Stefański: „I pod gruszą Ewy kuszą" - fraszki Mariana Karczmarczyka 80Urszula Majer-Baranowska: Dziedzictwo czasu wojny w poezji Sławiana-Orlińskiego 81Anna Koper: Eugenii Kosowskiej „Dłoń matki" 82Joanna Szadura: Z drzewa życia 84Ewa Wytrążek: Ludowa praktyka muzyczna w Polsce 85Józef Styk: Badania socjologiczne nad wsią zamojską 86Jan Adamowski: „Żywaja Starina" - nowe rosyjskie czasopismo folklorystyczne 86INFORMACJEAlfred Gauda: Kultura ludowa... na Targach Wschodnich 88Wanda Księżopolska: Zapusty 88Tradycje wielkanocne 90Maria Bogusz: Okres Wielkanocy 91Danuta Buczkowska: Metody ochrony ginących zawodów (Z działalności Fundacji „Cepelia") 92Władysław Sitkowski: Spotkanie promocyjne w Zamościu 93Program „Ginące zawody" 94KSIĄŻKI NADESŁANE 95

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!