12.07.2015 Views

dCS Puccini - Audiofast

dCS Puccini - Audiofast

dCS Puccini - Audiofast

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Hi-end odtwarzacz CD/SACDBrytyjska firma Data Conversion Systems,z siedzibą w Saffron Walden niedaleko Cambridge,działa od roku 1987. Reputację zdobyłana rynku studyjnym, produkując zaawansowaneurządzenia do obróbki i przetwarzania sygnałucyfrowego. Później zainteresowała sięsegmentem hi-end, przenosząc tudoświadczenia zdobyte w czasie pracz profesjonalistami. Pierwszym produktemtego typu był Elgar, wprowadzonyw 1996 roku. Był to zarazem pierwszyw świecie elektroniki domowejprzetwornik c/a, pracującyz sygnałem 24 bity/96 kHz.Jacek KłosBezkompromisu<strong>dCS</strong> <strong>Puccini</strong>48 Hi•Fi i Muzyka 9/10


Hi-end odtwarzacz CD/SACDAktualny katalog obejmje dwaźródła dzielone, jedno zitegrowanei, dodatkowo, prztwornikc/a. Słowo „dzielone” w przypadku<strong>dCS</strong>-a oznacza jednak co innego niżw przypadku innych high-endowychwytwórców. Tutaj podział następujenie tylko na transport i przetwornik.W osobnych obudowach umieszcza siętakże upsampler i referencyjny zegar taktujący.W efekcie topowe odtwarzacze tozaawansowane machiny zamknięte w czterechblokach aluminium. Czyste szaleństwo.Szalone dla przeciętnego użytkownikasą również ceny. Zsumowane elementynajdroższego zestawu Scarlatti bez truduprzekraczają kwotę 230 tysięcy złotych!W 2008 roku prowadzona przez DavidaStevena (syna założyciela, równieżDavida) firma postanowiła zrobić ukłonw kierunku mniej zamożnych odbiorcówi zaproponowała przystępny cenowo odtwarzaczzintegrowany. Jak łatwo się domyślić,pojęcie przystępności w tym przypadkunieco odbiega od powszechnegorozumienia. Budżetowego <strong>dCS</strong>-a możnamieć „już” za 58800 zł. Z drugiej strony –to cztery razy taniej od najwyższej pozycjiw cenniku, więc nie ma co narzekać.BudowaWygląd <strong>Puccini</strong>ego wywołuje żywszebicie serca… tylko u osób dobrze zorientowanychw branży hi-fi. Postronny obserwatorprzejdzie nad nim do porządkudziennego albo stwierdzi, że „z tą szufladąmogli się bardziej postarać”. No bofaktycznie, mogli. Prawa część przedniejścianki została wygięta i wygląda bardzoefektownie, ale krawędź szuflady napędunie powtarza tego kształtu. To lekki zgrzytestetyczny, ale widocznie projektant wyszedłz założenia, że high-endowe źródłoCD nie służy do dekoracji wnętrz tylko dosłuchania muzyki. Ma zatem jakoś wyglądaći ten warunek <strong>Puccini</strong> spełnia, chociażprzy porównywalnym cenowo AccuphasieDP-600 prezentuje się skromnie. Takato już specyfika wyspiarskiego sprzętu. Odpoczątku lat 70. XX wieku, kiedy to w okolicachCambridge pączkowały garażowemanufaktury hi-fi, skromny wygląd miałdawać odbiorcy do zrozumienia, że lwiączęść funduszy przeznaczono na elementyistotne dla brzmienia. Z czasem uczynionoz tego etos, a polaryzacja sprzętu na żarzącysię diodami i ten dyskretnie elegancki,dla wtajemniczonych, zyskała status audiofilskiegodogmatu. Oczywiście możnadyskutować, czy filozofię, która przyświecałaurządzeniom budżetowym powinnosię przeszczepiać do sprzętu z cenowegoOlimpu, tylko co to zmieni? <strong>Puccini</strong> jakijest, każdy widzi i nawet jeżeli w czerni nieprezentuje się szczególnie atrakcyjnie (dostępnajest również wersja srebrna, którarzeczywiście robi wrażenie), to na pewnonie będzie to czynnik, który wpłynie nadecyzję o zakupie. Tym bardziej, że wyposażeniei funkcjonalność brytyjskiegoodtwarzacza znacznie wykraczają ponadstandard, a materiały użyte do produkcjiz pewnością nie zmieściłyby się w kalkulacjiurządzeń z niższego segmentu.Wystarczy spojrzeć na obudowę. Wykonanoją w całości z aluminium, a gruby,precyzyjnie obrobiony front musiał kosztowaćkrocie. Do obsługi przewidzianodziesięć niewielkich przycisków uruchamiającychnie tylko podstawowe funkcje,ale też umożliwiających poruszanie się pomenu. Resztę guzików przeniesiono napilot. Niestety, nawet w przypływie euforiinie sposób nazwać go ekskluzywnym.Na domiar złego ergonomia szwankujei jedyne, co pozostaje, to albo się przyzwyczaić,albo kupić programowalny sterownikz wyświetlaczem ciekłokrystalicznym,a firmowy schować na dnie kartonu i wynieśćna strych. Przyda się do ponownegowgrywania komend.Menu <strong>dCS</strong>-a robi w pierwszej chwiliwrażenie nieprzystępnego, ale kiedy opanujemypodstawy nawigacji, będziemychętnie do niego zaglądać. Jedyne, copozostaje zagadką, to opcja uruchamianiaprocedury testowej wyświetlacza. Poco komu ona potrzebna, trudno dociec,ale jako że nieszkodliwa, nie ma się czymprzejmować. Ważne, że display możnaprzyciemnić albo nawet wygasić, dziękiczemu nie przeszkadza w czasie wieczornychodsłuchów. Można także ustawićjego kontrast albo od razu przejść do poważniejszychopcji.Jedną z nich będzie decyzja, czy płytymają być upsamplowane do DSD, czyteż pozostawione w trybie PCM przedpoddaniem oversamplingowi do formatuakceptowanego przez firmowy konwerterRing DAC. Fabrycznie odtwarzacz jestustawiony na upsamplowanie i spokojniemożna przy nim pozostać. Można takżeupsampling wyłączyć i sprawdzić, czy gralepiej. Różnice nie będą diametralne, alewarto wybrać tryb, który bardziej wpadnienam w ucho. Jeżeli wyłączymy upsampling,nie będziemy mogli korzystaćDziesięć przyciskówdo obsługi podstawowychfunkcji oraz menu.Aluminiowa tacka napędu.z wyboru charakterystyk filtrów cyfrowych.Tutaj przewidziano cztery warianty.Najbardziej szerokopasmowy – pozycjanr 1 – blokuje dopiero częstotliwości powyżej70 kHz, ale też przepuszcza najwięcejszumu powyżej częstotliwości akustycznych.Producent fabrycznie ustawia<strong>Puccini</strong>ego w tej pozycji, jednocześniesugerując zmianę, jeżeli system będziebrzmiał zbyt szorstko. Dwie kolejne pozycje– 2 i 3 – zawężają pasmo przenoszeniawysokich częstotliwości i blokują corazwięcej szumu. Filtr nr 4 tnie pasmo najwcześnieji według <strong>dCS</strong>-a powinien byćwykorzystywany tylko w razie poważnychproblemów, a nie do normalnego słuchania.Po sprawdzeniu wszystkich opcji dalszeodsłuchy przeprowadziłem z filtremw pozycji trzeciej, niekiedy wracając dodrugiej. Pierwsza była przejaskrawiona,czwarta – po prostu dziwna.Wyposażenie tylnej ścianki obejmujedwa typy wyjść analogowych: XLR i RCA,przy czym producent nie podpowiada,którego lepiej użyć. Ważniejszy jest dobórnapięcia wyjściowego, o czym więcejw rozdziale „Konfiguracja”. Oprócz dwóchwyjść cyfrowych – oba w formacie koaksjalnymna złączach RCA – dostępne sąHi•Fi i Muzyka 9/1049


Hi-end odtwarzacz CD/SACDdwa wejścia, również RCA. <strong>Puccini</strong> możedziałać jako zewnętrzny przetwornik c/ai konwertować sygnał z częstotliwościamitaktowania 32, 44,1, 48, 88,2 i 96 kHzi o długości słowa do 24 bitów. Można tupodłączyć np. tuner DAB albo odtwarzaczDVD i poddać sygnał konwersji w wyrafinowanymRing DAC-u. Jeżeli korzystamyz zewnętrznego źródła cyfrowego, opcjawyboru filtra nie jest dostępna. Sygnał odrazu zostanie poddany nadpróbkowaniu.Ostatnia para gniazd to BNC, opisanetajemniczo jako W/CLK. <strong>dCS</strong> przewidziałupgrade odtwarzacza poprzez dołączeniezewnętrznego zegara taktującego, generującegoreferencyjną częstotliwość44,1 kHz. Opcją najbliższą <strong>Puccini</strong>emu,również cenowo, jest <strong>Puccini</strong> U-Clock(16100 zł). Można także sięgnąć po Paganiniego,ale to już wydatek 23900 zł.Firma zapewnia, że brzmieniowe korzyściz zastosowania stabilnego zewnętrznegozegara powinny być spektakularne.Gniazda sieciowe to typowe IEC, chronionebezpiecznikiem zwłocznym 500 mA.Obok umieszczono główny włącznik, alew czasie codziennej eksploatacji raczej sięnie przyda. Wygodniej korzystać z przyciskuPower na przedniej ściance. Szybkienaciśnięcie przestawia urządzenie w trybuśpienia. Odtwarzacz pozostaje pod prądem,o czym przypomina błękitna dioda.Świeci tak intensywnie, że prawdopodobniebędziecie chcieli ją wyłączyć. Sposóbjest prosty – przytrzymać Power niecodłużej. Odtwarzacz zostanie wtedy wyłączony,a dioda zgaśnie. Wadą tego rozwiązaniajest dłuższa rozgrzewka przedpoważniejszym odsłuchem. Zimny <strong>dCS</strong>gra nieszczególnie zachęcająco. Dochodzido siebie około pół godziny, chociaż podłuższym czasie nadal słychać subtelnąpoprawę spójności brzmienia.Co w środkuObudowa zachowuje wysoką sztywnośćdzięki dość skomplikowanej konstrukcji.Zarówno solidny panel przedni, jak i elementyścianek bocznych są skręcane z aluminiowymikształtkami. Dodatkowo wewnętrzu zamontowano dość duży aluminiowyelement, oddzielający zasilacz brytyjskiejwytwórni Amethyst Designs odpozostałych sekcji. Płyta wzmacnia konstrukcję,ale w tym przypadku prawdopodobniebardziej chodziło o to, że pełnifunkcję ekranu, chroniąc pozostałe obwodyprzed zakłóceniami. Nieprzypadkowewydaje się także odsunięcie zasilacza odtransportu. Obecność gniazda sieciowegosugeruje, że moduł znajduje się gdzieśw pobliżu, gdy tymczasem zamontowanogo po drugiej stronie. Wynika to zapewnez faktu, że bezpośrednio pod transportemulokowano układy sterujące jego pracą.Gdyby zasilacz pozostawiono przy gnieździe,mógłby negatywnie wpływać na ichdziałanie.Dane z płyt odczytuje transport Esoteric(Teac) UMK-5. To jeden z prostszychmodeli japońskiej firmy, nie należący doserii VRDS. Za wyjątkiem aluminiowejszuflady, cała konstrukcja jest plastikowa,co jednak nie obniża jej funkcjonalności.Transport wyposażono w dwie głowice,osobno dla płyt CD i SACD. Napęd pracujepewnie, szybko wyszukuje ścieżki i sięnie zawiesza. Jest także dość cichy, choćładowaniu płyty i wczytywaniu tablicy zawartościtowarzyszą słyszalne odgłosy. Nieto jest jednak w <strong>dCS</strong>-ie najważniejsze.Sercem <strong>Puccini</strong>ego, elementem, któryprzesądza o jego wyjątkowości, jest 5-bitowyprzetwornik Ring DAC, zbudowanywedług autorskiej koncepcji. Zamiast gotowegomodułu Burr Browna czy AnalogDevices zastosowano tutaj programowalneukłady FPGA (Field ProgrammableGate Array). Pomysł nie jest może unikalny,ponieważ podobne rozwiązanie występujeu Chorda, ale jako że oprogramowaniebramek jest całkowicie oryginalnei właściwe tylko konkretnemu producentowii modelowi, przetwornik będzie grałjak nic innego na świecie. Jego parametryi brzmienie zależą głównie od inwencjiprogramisty. Co ciekawe, w przeciwieństwiedo popularnych kości, oprogramowanieFPGA można modyfikować pomontażu modułu w urządzeniu docelowym.W takim przypadku należy pobraćnową wersję software’u, wypalić ją na płyciei wgrać do odtwarzacza, który po tejoperacji zacznie grać inaczej albo będzieobsługiwać nowy format, który zyskał popularność.To na razie opcja teoretyczna,ale możliwa. Ważne, że potencjał istniejei jeżeli ktoś w <strong>dCS</strong>-ie wpadnie na genialnypomysł, firma może go udostępnićposiadaczom dotychczasowych wersjiodtwarzacza. Jeżeli nie wiemy, jakie oprogramowaniemamy wgrane fabrycznie, informacjęmożna wywołać w menu.Tor analogowy wygląda już bardziejstandardowo, chociaż i tutaj widać, żeurządzenie powstało w oparciu o bezkompromisowezałożenia. Zastosowanoelementy montowane powierzchniowoi techniką przewlekaną. Konwertowanysygnał trafia najpierw do wzmacniaczyoperacyjnych Burr Brown OPA2277,a następnie do Analog Devices AD797i OP275. Sygnał wyjściowy jest załączanyprzekaźnikami. Płytka sygnałowaznajduje się równie daleko od gniazd cotransformator od IEC. Pół metra dzieląceprzekaźniki wyjściowe od gniazd trudnouznać za wymarzone rozwiązanie. Doprzesyłu użyto taśmy komputerowej, conie jest może specjalnie audiofilskie, alenie robiłbym z tego zagadnienia (chociaż<strong>dCS</strong> <strong>Puccini</strong>– do wyboru wersja czarnaalbo srebrna.50 Hi•Fi i Muzyka 9/10


Hi-end odtwarzacz CD/SACDdane z transportu przesyłają dwa ekranowanekabelki współosiowe). Sygnałz wejść cyfrowych również jest przekazywanytaśmą. Z małej płytki trafia na główną,na której widać m.in. procesor Xilinxa(jeden z wiodących wytwórców FPGA),a następnie wiązką cienkich drucików jestprzesyłany do Ring DAC-a.I co by więcej na temat budowy <strong>Puccini</strong>egonie napisać, o co tak naprawdęw nim chodzi, wiedzą tylko pracownicy<strong>dCS</strong>-a, i to pewnie nie wszyscy. Urządzeniebardziej przypomina komputerz wyrafinowaną kartą dźwiękową niż odtwarzaczCD. Jest to w pełni autorski, unikalnyprojekt. Zawartość myśli techniczneji inwencji intelektualnej z pewnościąwystarczyłaby na cykl referatów naukowych.Szacunek.ObsługaZ obsługą <strong>Puccini</strong>ego poradzi sobiekażdy prawdziwy mężczyzna, czyli użytkownik,który za punkt honoru stawiasobie korzystanie z urządzenia bez lekturyinstrukcji obsługi. Co prawda <strong>dCS</strong> próbujenas postraszyć menu, którego opiszajmuje osobną kartę w folderze informacyjnym,ale budzi ona respekt tylko wtedy,kiedy usiłujemy rozgryźć nawigację nasucho. Kiedy usiądziemy przy odtwarzaczui próbujemy go skonfigurować metodąprób i błędów, okazuje się to prostei zajmuje kilka minut. Opcji do wyboruRing DAC – autorskiprzetwornik <strong>dCS</strong>-a, wykonanyw oparciu o programowalnebramki logiczne. Wyglądajak nic innego na świeciei tak też brzmi.nie ma znów tak wiele, a większość sięprzydaje. Gdyby ktoś się pomylił, możew dowolnym momencie wrócić do ustawieńfabrycznych.Na pierwszy rzut oka <strong>dCS</strong> wygląda naskomplikowane urządzenie, ale okazujesię w miarę przyjazny i nie wymaga poszerzonejwiedzy z zakresu automatyki i robotyki.Tylko pilot nie przystaje do klasyurządzenia. Ani on ładny, ani intuicyjny,ani nawet drogi.Napęd Esoteric (Teac) UMK-5– dwie głowice, osobnodo odczytu CD i SACD.Zaawansowana filtracjazasilacza. TransformatorAmethyst Designspod ekranującą płytą.KonfiguracjaPrawdziwe schody zaczną się dopiero,kiedy przejdziemy do konfiguracji systemu.Jeżeli szukacie samograja, urządzeniaplug and play, które kosztuje górę pieniędzy,ale jak za dotknięciem czarodziejskiejróżdżki wyniesie system na jakościowewyżyny – szukajcie dalej. <strong>dCS</strong> jest najbardziejniewdzięcznym, kapryśnym i wrednymodtwarzaczem, z jakim się zetknąłemw ostatnich latach. Polecać go w ciemnokażdemu to jak namawiać przeciętnegokierowcę do zakupu Lancera EVO. Nawetjeśli nie zrobi sobie krzywdy, to na pewnonie wykorzysta zalet samochodu.Nawet recenzowany w wakacyjnym wydaniu„Hi-Fi i Muzyki” („HFiM 7-8/2010”)Abbingdon Music Research wygląda przy<strong>dCS</strong>-ie jak potulny baranek. Ma własnycharakter, wcale się z tym nie kryje, alepodpowiada, co z tym dalej robić. A <strong>Puccini</strong>?Żadnych wskazówek. Przygotowaniado sesji odsłuchowej trwały długo. Dwatygodnie poświęcone rozgrzewaniu używanegojuż wcześniej odtwarzacza i próbomjego wpasowania w system to czaszdecydowanie frustrujący. Zdarza się, żewysokiej klasy kolumny otwierają się dopieropo pół roku, ale żeby źródło w ogólenie chciało grać w przyzwoitej konfiguracji– to przypadek nieczęsty. Najlepszympodsumowaniem przygotowań wydajesię stwierdzenie, że przez większość czasu<strong>Puccini</strong> grał jak duży Arcam. Z całymHi•Fi i Muzyka 9/1051


Hi-end odtwarzacz CD/SACDszacunkiem dla tego ostatniego – jego topoweźródło kosztuje 10 % ceny <strong>dCS</strong>-a.W swoim segmencie będzie dobre, ale kiedydecydujemy się wydać znacznie więcej,znacznie więcej się też spodziewamy.Z <strong>dCS</strong>-em te oczekiwania długo nie byłyspełnione. Grał, bo grał, ale od pytania: „zaco oni chcą 58800 zł?” nie sposób się byłouwolnić. Już miałem rzucić ręcznik i zniechęconydotychczasowymi próbami zrobićsobie parę dni wolnego, gdy dosłownierzutem na taśmę wypróbowałem ostatniąkonfigurację – dzielony wzmacniacz ModWrighta i wysokiej klasy XLR-y Tary Labsi Fadela. Zmiana, jaka nastąpiła, była takduża, że gdyby ktoś mi o niej opowiedział,uznałbym, że przesadza. Dopiero to zestawienieokazało się właściwe.Ten przydługi wstęp służy wyartykułowaniufundamentalnej obserwacji: <strong>dCS</strong>wymaga obudowania optymalnie dobranymsystemem. Wstawiony gdzieś przypadkowo– więcej zepsuje niż pomoże.Wymaga cierpliwości, doświadczeniai dużych pieniędzy. Wolałbym napisać, żeudało mi się go przechytrzyć i dobrać piękniebrzmiący system za rozsądną cenę. Nicz tych rzeczy. Jeżeli chcecie <strong>dCS</strong>-a – liczciesię z wydatkami.<strong>Puccini</strong> okazuje się czuły na wszystkieelementy otoczenia. Jasno określa,w jakim towarzystwie wystąpi. To postawagwiazdorska. Finalna konfiguracjaobejmowała dzielony wzmacniacz ModWright, złożony z przedwzmacniacza 36.5i końcówki mocy KWA 150, kolumnyHarbeth Super HL-5 na podstawkachStand Art SHL-5 i okablowanie – łączówkiTara Labs The Zero Edge XLR i FadelCoherence II XLR oraz przewody głośnikoweFadel Coherence II i Tara Labs TheOmega Edge. I czegoś na tym poziomiesugeruję się trzymać.Zastąpienie high-endowych kabli przyzwoitymiskądinąd łączówkami AlbedoVersus i Monolith spowodowało pogorszeniejakości brzmienia. Wypięcie preampumiało dwa etapy – oba jednoznaczniegorsze od wersji z nim. Odtwarzaczsterujący końcówką bezpośrednio w trybie2 V grał niemrawo, jakby się ślizgał podźwięku, zamiast trafić w sedno. Przełączeniego na 6 V pogłębiło brzmienie, alenie scenę. Tutaj odczuwało się zubożeniew porównaniu do wersji z przedwzmacniaczem.Dźwięk stracił trochę precyzjii wypełnienia. Przestrzeń przybliżyła siędo słuchacza i spłaszczyła. Bas, choć zaznaczonywyraźniej niż w trybie 2 V, ustępowałzasięgiem i energią konfiguracjiz preampem. Dopiero ta ostatnia dawałapełną satysfakcję ze słuchania. Bez przedwzmacniacza,w trybie 6 V, było to umowne75-80 % poziomu odniesienia. W trybie2 V – nie więcej niż 50 %.Optymalne ustawienie wyniosło 2 Vz przedwzmacniaczem. 6 V dało efekt zbytofensywny, jednowymiarowy, ze scenąpodaną na twarz. Z wyjściem ustawionymna 2 V paradoksalnie poprawiała się dynamika.Ciche impulsy zyskiwały na wyrazistości,a głośne – na sile. Odnosiło sięwrażenie, że dźwięk jest lepiej poukładany,swobodniejszy i prawdziwszy, z wyraźniejzaznaczonymi planami. <strong>Puccini</strong> nareszciepokazał, na co go stać.Wrażenia odsłuchoweNa tle konkurencji <strong>dCS</strong>-a wyróżniadetaliczność. Pierwsze zetknięcie z brytyjskimodtwarzaczem wymaga kilkuminutowejadaptacji. W niefortunnym zestawieniumoże się pojawić nadprodukcjawysokich tonów, ale wyważone dostarczynam wiele satysfakcji z odkrywania nowychinformacji. Szczegółów jest bardzodużo, ale nie powodują bałaganu. Brzmienieczaruje, ukazuje niuanse, które dotądnam umykały, a wszystko staje się łatwew odbiorze, bo podparte solidnym basem.Dźwiękowy plankton wypełnia scenę,a barwa nie ulega rozjaśnieniu. Nie musimyrobić nic więcej. Dźwięk sam donas przypłynie – pięknie skomponowany,gładki i pełny. Wystarczy rozsiąśćsię wygodnie w fotelu, nacisnąć „play”i słuchać.Zdecydowanie ponadstandard: analogowewyjścia XLR i RCA,dwa wejścia i dwa cyfrowewyjścia koaksjalne RCA,a na dokładkę BNC dopodłączenia zewnętrznegozegara taktującego.W skalę metamorfozy początkowotrudno uwierzyć. Z rozjaśnionego, zbytlekkiego dźwięk <strong>Puccini</strong>ego zmienia sięw głęboki i harmonijny. Pojawia się dużoenergii, dzięki której buzuje niczym wodaw kotle. Najlepsze, że nie traci przy tymszybkości. Faza ataku potrafi się zaznaczyćbłyskawicznie, a wybrzmienie uciąć jaksamurajskim mieczem. Już z lampowympreampem efekt okazał się spektakularny.Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby<strong>Puccini</strong>ego zestawić z Avalonami i Spectralem.Chociaż może wtedy szczęścia byłobyjuż zbyt dużo? Trudno prognozować.Kompania z pewnością zacna, więc niezawadzi spróbować.Dzięki wspomnianym cechom obserwacjaznanych płyt staje się jeszcze bardziejinteresująca. I to nawet jeśli przesiadamysię z wysokiej klasy źródła za, powiedzmy,połowę ceny <strong>dCS</strong>-a. Accuphase DP-500dostarcza wielu informacji o nagraniach,ale kiedy włączymy <strong>Puccini</strong>ego, okazujesię, że można pójść znacznie dalej. Intelektualnaprzyjemność, jakiej dostarczawyławianie coraz to nowych odgłosów tłaczy szczegółów artykulacji, wciąga w słuchaniena dłużej, niż by to wynikało z testowejprocedury. Dzieje się dużo i zawszeze smakiem. <strong>Puccini</strong> stroni od efekciarstwai przy całej swej otwartości stara sięprecyzyjnie odwzorować sygnały zapisanena płytach. Nie pompuje dźwięku ani gonie pogrubia. Scena też nie musi pod bylepretekstem przybierać rozmiarów stadionu.Oczywiście, kiedy w szufladzie wylądujerealizacja Stockfischa, membranyniemal wyskakują z głośników, ale z większościądobrze nagranych płyt efekt pozostaje…europejski. Dźwięk jest energetyczny,wewnętrznie pulsuje, ale wszystkodzieje się bez przesady. Ta na dłuższą metęmogłaby nużyć, a <strong>dCS</strong> na swój ekstremalnysposób stara się pozostać wierny ideihi-fi. Wyraźnie słychać, że projektantombardziej niż o sterydy i zwalające z nóg basiszczechodziło o czystość i neutralność.Brytyjski odtwarzacz potrafi się w muzykęzaangażować, ale nigdy się nie zapomina.Zachowuje analityczny dystans, panujenad sytuacją i nie oszukuje. Zwolennikomgrania transowego czy romantycznego niemusi się to podobać, ale ci, którzy poszukująobiektywizmu i konkretów, będą zachwyceni.Bas jest mocny i, mimo że konturowy,potrafi błyskawicznie zejść w głębinę.Brakuje mu może sprężystości Levinsonai potęgi Krella, ale naprawdę nie ma naco narzekać. Czy będzie to niepokojący„Heligoland” Massive Attack, czy świet-52 Hi•Fi i Muzyka 9/10


Hi-end odtwarzacz CD/SACDnie zarejestrowane trio Garcii-Fonsa na„Arcoluz” – usłyszymy niskie tony o odpowiednimzasięgu, kontroli, ale przedewszystkim – zróżnicowanej barwie. Napodkreślenie zasługuje również fakt, żew brzmienie nigdy nie wkrada się niepokójwywołany niedoborem fundamentuniskotonowego. Owszem, <strong>dCS</strong>nie pozostawi wątpliwości codo faktu, że dwa odtwarzanepo sobie albumy różniąsię klasą realizacji, alenie będzie to wywoływaćnaszego dyskomfortu.Nie będziemy mieliwątpliwości, które nagraniezostało skopane, ale odtwarzacznie będzie nas do niego zniechęcał.Zapewne duża w tym zasługa muzykalnegowzmacniacza Mod Wrightai monitorów Harbetha, ale ważne że nawetmarnego dźwięku daje się na tym systemiesłuchać dłużej niż pięć minut. Dowiadujemysię, co jest źle, ale da się wytrzymać.<strong>Puccini</strong> świetnie sobie radzi z prezentacjąprzestrzeni. To już poziom, którydla większości źródeł na naszej planeciepozostaje abstrakcją. Fakt, że lokalizacjajest niezła nawet na zabałaganionychpłytach, da się przyjąć w miarę spokojnie.To, że <strong>dCS</strong> bez problemu wyganiadźwięki poza boczne krawędzie kolumn,też jeszcze specjalnie nie dziwi; w końcucoś nam się za te 59 tysięcy należy. Ale to,w jaki sposób brytyjskie źródło podkreślaw przestrzeni zdarzenia dynamiczne, jestjuż wydarzeniem wykraczającym dalekopoza zwykłe audiofilskie doświadczenie.Kiedy jakiś impuls czy wybrzmienie mabyć zaakcentowane ze względu na jegoudział w dramaturgii muzyki – <strong>dCS</strong> potrafina ułamek sekundy skoncentrowaćna nim całą naszą uwagę. Tak jakby przestrzeńi dynamika się przenikały, żebypodkreślić realizm przedstawienia. Scenadosłownie pulsuje, wypełniona naenergetyzowanymidrobinkami akustycznychodgłosów, a to, że zawsze może liczyć nawsparcie basu, uwiarygodnia jej rozmachi swobodę. To bardzo ciekawe i niezwyklerzadkie zjawisko. Przestrzeń nie ma stadionowychrozmiarów, ale kto powiedział,że musi? Duży skład swobodnie się na niejmieści, a kameralny nie potrzebuje kilkuhektarów. Ważne, że dźwięk był łudzącorealistyczny i istniał zupełnie niezależnieod fizycznych rozmiarów kolumn. Źródłapozorne dosłownie zawisły w powietrzupomiędzy nimi, w różnej odległości odbazy, a niekiedy nawet na różnej wysokości.Udało się przy tym uniknąć niecoCała obudowa z aluminium.Panel frontowy musiałkosztować majątek.sztucznego efektu punktowości, w którejźródło zostaje, owszem, precyzyjnie zdefiniowane,ale nie otacza go pogłos. Dźwiękodbieramy w takim przypadku jako suchyi podskórnie czujemy, że czegoś brakuje.Z <strong>dCS</strong>-em podobnego efektu nie doświadczamy.Tutaj mamy i lokalizację, i pięknierozproszoną akustyczną mgiełkę. Wyglądato naprawdę znakomicie.W czasie odsłuchów niejednokrotniepowracały porównania z AMR-em. <strong>dCS</strong>i Abbingdon to urządzenia tak skrajnieróżne, że jedyne, co je łączy, to przeznaczeniedo odczytu płyt CD. Poza tym– brak punktów wspólnych. Jedno odchodziod obróbki cyfrowej, drugie dekonstruujesygnał, by odbudować z niegonową kreację. Tamto ciepłe, strojone nawzór klasycznego gramofonu, to angażujedo obróbki dźwięku najnowsze zdobyczetechniki. Różni je wszystko poza tym, żeoba prezentują sprecyzowane podejściedo muzyki. Wymagają odmiennego nastawienia,aplikacji i… słuchacza, ale obakonsekwentnie realizują wizję projektanta.Bo przecież z faktu, że <strong>dCS</strong> jest po brzegiwypchany zaawansowaną technologią,nie wynika, że za jego konstrukcją nie stałczłowiek. Na szczęście w dźwięku równieżten element pozostaje zauważalny.<strong>Puccini</strong> w swej aptekarskiej dokładnościi rozbijaniu strumienia danych na bity nierozbija harmonii muzyki. Po skomplikowanychzabiegach potrafi zaprezentowaćdźwięk atrakcyjny i płynny. Taki, w którymwszystko do siebie pasuje. Taki, którysprawia przyjemność nawet wtedy, kiedynie mamy bladego pojęcia, co tam jestw środku i jak, u licha, to działa.Konkluzja<strong>dCS</strong> <strong>Puccini</strong> to wyjątkowo skomplikowanamaszyna. Oparta na autorskiejkoncepcji, zaawansowana i bezkompromisowa.Takiego też podejścia wymaga odużytkownika. Potraktowana jak każdy innykompakt może zniechęcić, ale kiedy poświęcimyjej czas i nie będziemy szczędzićwydatków, któregoś dnia się odwdzięczy.Dopiero wtedy zrozumiemy, o co w tym<strong>dCS</strong>-ie tak naprawdę chodzi.<strong>dCS</strong> <strong>Puccini</strong>Dystrybucja: Fast AudioCena:58800 złDane techniczneTyp urządzenia: odtwarzacz CD/SACDTransport:Esoteric (Teac) UMK-5,dwie głowicePrzetwornik: Ring DAC(5 bitów/2,822 MHzalbo 3,07 MHz)Pasmo przenoszenia: 2 Hz – 20 kHz (+/-0,1 dB)Zniekształcenia: b.d.Sygnał/szum: b.d.Wyjścia analogowe: RCA, XLR 2 V albo 6V (wybierane w menu,regulowane)Wyjście słuchawkowe: -Pilot: +Opcje:zewnętrzny zegartaktujący,np. <strong>Puccini</strong> U-ClockWymiary (w/s/g): 11/46/40 cmMasa:12,1 kgPobór mocy: 30 W (maks. 40 W)OcenaBrzmienie:hi-endHi•Fi i Muzyka 9/1053

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!