12.07.2015 Views

Marzec (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Marzec (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Marzec (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Nr 3(53) Rok VIWYDARZENIA OPINIE LUDZIErze przy ul. Słowackiego i pomnik Tadeusza Nalepyprzy ul. 3 Maja. W sąsiedztwie al. Pod Kasztanamima powstać fontanna grająca. To wszystko dodajenaszej dzielnicy kolorytu. Przedstawicielom władzmiasta na bieżąco zwracamy zaś uwagę na ubytkipojawiające się na miejskich drogach. I dzięki temute problemy usuwane są w zarodku, zanim ubytkisię powiększą – wyjaśnia przewodniczący.Część spraw do uporządkowania wychodzipodczas obchodów osiedla. Takie organizowane sądwa razy w roku – pierwszy wiosną, drugi jesienią.Wszelkie zauważone usterki i uszczerbki zgłaszanesą automatycznie władzom miasta.Problemy? Wciąż nie można zbudować zejściaz ul. Długosza na Olszynki, gdyż w tym miejscuczęść terenu należy do osoby prywatnej. Natomiastprzewodniczący Samborski wylicza trzy głównezmory osiedla: – Ciągły brak miejsc parkingowych.Ponadto mieszkamy w Śródmieściu, wieletutaj lokali, pubów, kawiarni. Stąd pojawia sięproblem z młodzieżą wracająca nocami do domu.Niestety, stosunkowo często młodzi ludzie zachowująsię wyjątkowo głośno, chuliganią – przyznajeJ. Samborski.Kolejny problem to sklep Dopalacze.com.– Interweniowałem u prezydenta, także w Sejmie.Na razie jednak nic na ten sklep nie możemy poradzić– przyznaje Janusz Samborski. Bartosz BĄCALNagrodahonorowaJacek Lutak z PolitechnikiRzeszowskiejMgr Jacek Lutak Jest trenerem I klasyw koszykówce oraz trenerem II klasyw pływaniu i instruktorem ratownictwa wodnego.Kieruje Studium Wychowania i Sportu PolitechnikiRzeszowskiej.Jako jedyny w krajuzostał wyróżnionyHonorowąNagrodą im. EugeniuszaPiaseckiego,która przyznawanajest szczególniewyróżniającymsię nauczycielomJacek Lutakwychowania fizycznegooraz trenerompracującymw szkołach wyższychi jednostkach organizacyjnych AZS. Przyznajeją zarząd główny Akademickiego ZwiązkuSportowego.W uczelni oceniany jest jako doskonały organizator.Wykazywał troskę i starania o rozwójlokalowo-sprzętowej bazy sportowej PRz, m.in.podczas budowy hali sportowej, kortów tenisowych,adaptowaniu obiektów GSR dla potrzebsekcji tenisa stołowego, a także w ostatnich trzechlatach przy tworzeniu koncepcji i założeń techniczno-ekspolatacyjnychkompleksu sportowegopolitechniki – zespołu krytych basenów. Szkolipływackich instruktorów. Dobry dydaktyk i wychowawcamłodzieży. W koszykówce osiągnął najwyższekwalifikacje trenera. Przez wiele lat prowadziłsekcje i drużyny koszykarskie PolitechnikiRzeszowskiej oraz sportów wodnych. W LITERACKIM GRONIE80. urodziny pisarza Zbigniewa <strong>Dom</strong>inySyberiada polska Zbigniewa <strong>Dom</strong>iny zostałaprzetłumaczona do tej pory na ukraiński,francuski, rosyjski i słowacki. Na Ukrainieotrzymała międzynarodową nagrodę literacką im.Wołodymyra Winniczenki. We Francji pozytywnerecenzje, m.in. w „Le Monde” i „Liberation”.W Polsce m.in. nagrodę czytelniczą Bibliotekiim. Raczyńskich i nominację do nagrody Ikara.Powieść ta cieszy się niezmiennym czytelniczympowodzeniem. Znawcy literatury określają ja jakodzieło o niepowszedniej epickiej skali. Syberiada,a także Czas kukułczych gniazd (2004), Tajga.Tamtego lata w Kajenie (2007) i wcześniejszy zbióropowiadań „Cedrowe orzechy” (1974) – najpełniejobrazują masową wysyłkę Polaków na Sybir. Dodatkowowyróżnia ją to, że głównym zbiorowymbohaterem czyni pisarz polskich chłopów.Syberiada polska – to tytuł książki, ale i definiująceokreślenie zesłańczej tragedii sprzed 70lat, tej osobistej zesłańców i splotu historycznychwydarzeń. Poczynając od wywózki z 10 lutego1940 roku – pierwszej, najliczniejszej i chyba najtragiczniejszej,bo w czasie największych mrozów.Zbigniew <strong>Dom</strong>ino miał zaledwie dziesięć lat, gdyzostał wtedy wywieziony z całą rodziną z podolskichWorwoliniec pod Zaleszczykami w głąbsyberyjskiej tajgi. Sybir zabrał mu dzieciństwo.Tam w skrajnych warunkach życia i pracy w tajdzeprzeżył śmierć matki, wojenne losy ojca, sierocątułaczkę z młodszym bratem, no i powrót do Polskidopiero 17 czerwca 1946 roku. Bite sześć lat, czterymiesiące i dwa tygodnie w syberyjskiej tajdze…Zbigniew <strong>Dom</strong>ino nie musi legitymacją dowodzićsybirackich losów, one są wygarbowane w jegożyciorysie. Powrócił wspomnieniami do tych przeżyć,pytany o to przez kolegów literatów na spotkaniujubileuszowym z okazji 80. rocznicy własnychurodzin, przygotowanym pisarzowi przez rzeszowskioddział Związku Literatów Polskich 6 marcaw gościnnym dla tego środowiska Klubie KulturyKarton RSM na Baranówce, którym kieruje JózefTadla. Jubilat wyraził wdzięczność osobom, którew tej spółdzielczej przystani kulturalnej okazująniezwykłą życzliwość środowisku literackiemu.Z uznaniem odniósł się do administracji spółdzielnii rady osiedla gen. Andersa na czele z PawłemLekaczem. Prowadzący spotkanie – prezeska oddziałuMarta Pelinko i sekretarz Jerzy Nawrocki– przypomnieli to fragmentami jego sybirackichpowieści, a także przybliżyli nieznaną na ogółpoetycką kartę jubilata, sygnowaną tomikiem pt.Matczyne pole. Koncert uczniów Zespołu SzkółMuzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara znakomiciedopełnił nastrój tego spotkania. Wystąpili: ŁucjaPotępa, Julia Ulman, Krzysztof Zwoliński, KingaZięba, Grzegorz Miziołek, Paweł Pieniążek i ŁukaszKalisztan, przygotowani przez nauczycieli:Alicję Staszczyszyn, Jolantę Lisowską, KrzysztofaMroziaka i Krzysztofa Kopcia. Program opracowałaAdrianna Sawa, a występy tej najbardziejuzdolnionej młodzieży na literackich imprezach sąmożliwe dzięki życzliwości dyrektorki ZSM nr 2pani Marii Jędreas-Romankiewicz.Pisarz świętował swe urodziny tylko w kręgubliskiego mu grona twórców zrzeszonych w ZLPoraz kilku zaproszonych jeszcze jego przyjaciół.Tak chciał. Bo ceni sobie szczerość, a nie wymuszonegesty. Ba, odwlekał nawet tę chwilę, bowszak jego 80. urodziny przypadły 21 grudnia ub.roku, o czym nasi czytelnicy wiedzą. Ale oprócznas, Echa Rzeszowa i Super Nowości nikt oficjalniei tak owej rocznicy nie zauważył, choć pisarzpośrednio swą twórczością przysparza chwałyFot. Ryszard ZatorskiRzeszowowi i regionowi w Polsce i na świecie.Nikt oficjalnie o tym nie wiedział, nie czytał czynie chciał zauważyć? Podobnie, jak w tzw. encyklopediimiasta, gdzie też zabrakło dlań miejsca,choć Zbigniew <strong>Dom</strong>ino mieszka w Rzeszowie odponad 40 lat. Pisarz z pewnym nawet żartobliwymzdumieniem odnosi się do faktu, że przekroczyłjuż osiemdziesiątkę, a jeszcze bardziej dziwi tojego przyjaciół i znajomych. Bo jak trafnie wyraziłato poetka Zdzisława Górska okolicznościowymlimerykiem z urodzinowej okazji „Wznosi się toastz podziwem, /bo Zbysio wciąż urodziwy/ten wiekwprost Go odmładza!” I jak jubilat kilkakrotniepowtórzył tego wieczoru, życia jak obrazów w filmiecofnąć nie można. I dobrze, bo on w swym sumieniuwypełnił je i spełnia nadal uczciwie.Zbigniew <strong>Dom</strong>ino zajmuje się nadal tym,czym każdy prawdziwy pisarz najlepiej utrwalaswe nazwisko – pisze kolejną książkę. A znany reżyserJanusz Zaorski rozpoczął z końcem styczniabr., niemal symbolicznie, bo prawie że w przeddzień70. rocznicy wywózki Polaków na Sybir,kręcić pierwsze ujęcia do filmu na podstawie Syberiadypolskiej. Film ten nie tylko zapełni białąplamę w wojennej historii Polski – jak stwierdziłpisarz, ale czekają nań z dawien dawna Sybiracyi ich potomkowie. I chyba nie tylko oni. Czekajmyi życzmy filmowcom powodzenia. Ryszard ZATORSKIZBIGNIEW DOMINOUrodzony 21 grudnia 1929 roku w Kielnarowej.Pisarz, członek Związku LiteratówPolskich, b. prezes rzeszowskiego oddziału,b. redaktor naczelny miesięcznika społecznokulturalnego„Profile”. Autor wielu książek –zbiorów opowiadań, reportaży literackich i powieści,m.in.: Błędne ognie, Wicher szalejący,Sztorm, Pszenicznowłosa, Złota pajęczyna, Nocna kwaterze, Czas do domu chłopaki, BramaNiebiańskiego Spokoju, Notatki spod błękitnejflagi, Bukowa polana, Kraina Smoka. I najbardziejwyróżniających jego twórczość: Syberiadapolska, Czas kukułczych gniazd, Tajga. Tamtegolata w Kajenie. Jego proza tłumaczona była najęzyk francuski, rosyjski, ukraiński, białoruski,bułgarski, słowacki, gruziński i kazachski.4


Nr 3(53) Rok VIWYDARZENIA OPINIE LUDZIE przedstawiciele władz samorządowych. Uhonorowanoteż Marka Obidowicza, dyrektora InformacjiMedycznej r-BIT w Rzeszowie, inicjatorai organizatora wszystkich plebiscytowych edycjiEskulapa oraz Teresę Drupkę, specjalistkę od PRw ICN Polfa Rzeszów, organizatorkę gali eskulapowych.Jubileuszowa odbyła się w Teatrze im.Wandy Siemaszkowej, oprawiona artystycznymkoncertem muzycznym w wykonaniu aktorówtej sceny (Barbara Napieraj, Grzegorz Pawłowski,Beata Zarembianka, Mariola Łabno-Flaumenhaft,Małgorzata Machowska, Robert Chodur, WojciechKwiatkowski, Anna Demczuk, Marek Kępiński,Joanna Baran, Magdalena Pruchnik, MagdalenaKozikowska i Łukasz Krzemiński) przy muzycznymudziale zespołu Jarka Babuli. ŻyczliwesercaOśrodek Caritas w Wysokiej20stycznia br. w Ośrodku Rewalidacyjno-WychowawczymCARITASw Wysokiej odbyło się spotkanie opłatkowe dlarodziców oraz zaproszonych gości, którzy mieliprzyjemność obejrzeć „Jasełka” w wykonaniuprzebywających tu dzieci. Niesamowite wrażeniaodnieśli widzowie oglądający upośledzone dzieci,tak bardzo zaangażowane w przedstawienie, śpiewającekolędy oraz pastorałki, nienarzekające naswój los, z radością przyjmujące rzeczywistość…W sercach zakiełkowała refleksja, czy my zdrowii sprawni potrafimy cieszyć się tym wszystkim, cozostało nam dane? Czy nie pozostajemy obojętnina los tych, którzy nie mieli w życiu tyle szczęścia,co my?Z podziwem patrzeć można było na ogromnątroskę i zaangażowanie, stoicką cierpliwość itolerancyjność wszystkich wychowawców i opiekunów,którzy nie szczędzili trudu i serca na przygotowanieupośledzonych dzieci do tego występu.To z pewnością ciepłe i życzliwe serca oraz wielkiepowołanie do wspierania niepełnosprawnościskierowało ich kroki zawodowe do tego ośrodkai jego szczególnych podopiecznych. To wspaniałe,że upośledzone dzieci odnalazły w naszym rejoniewłasny skrawek świata, w którym mogą czuć sięchciane, kochane, bezpieczne…Gestem uznania trudu oraz poparcia dla działalnościcaritasowksiego ośrodka będzie wpłata1% podatku na organizację użytku publicznego.Nr KRS: 0000246791 – <strong>Stowarzyszenie</strong> PomocyDzieciom i Młodzieży „CARITAS” , konto bankowe:Bank Zachodni WBK S.A. Przemyśl nr:25 1090 2750 0000 0001 0482 0437.Jakże niewiele szans w biegu codziennościwykorzystujemy, by pomagać… Nie zaniechajmyokazji teraz, gdy możemy wesprzeć te cudownedzieci! (ASKI) NIE TYLKO ŚPIEWAJĄ45 lat Chóru ZNP Cantus w RzeszowieCantus, Cantus, Cantus, chcemy piosenką radość nieść,Cantus, Cantus, Cantus, niech się rozlega nasza pieśń.Cantus, Cantus, Cantus, przyrodzie wtór i życiu wtór,Cantus, Cantus, Cantus, to nasz rzeszowski chór.To fragment refrenu hymnu rzeszowskiegoChóru ZNP Cantus autorstwa Adama i UrszuliPotocznych, wywodzących się z zaprzyjaźnionegoz chórem Cantus polonijnego chóru im. FryderykaChopina z Chicago. A rzecz cała stała się za sprawąAlicji Borowiec, która przez 17 lat była prezesemchicagowskiego chóru, a po powrocie z USA wstąpiłado rzeszowskiego Chóru ZNP Cantus. I takprzyjaźnie obu chórów trwają do dziś.Starannie wydana w 2009 roku przez WydawnictwoAWR Atrium w Łące koło Rzeszowa monografiapt. Chór Związku Nauczycielstwa Polskiego„Cantus” w Rzeszowie 1964-2009. Jubileusz 45-leciapod redakcją Józefa Kawałka ukazuje wieloletnią,twórczą aktywność rzeszowskich nauczycielii to nie tylko w dziedzinie chóralnej. Wielu członkówchóru z pasją oddaje się poezji, malarstwu,fotografice, publicystyce, twórczości muzycznej,nawet artystycznym haftom. Wielu chórzystówwstąpiło do powstałego w 2007 roku RegionalnegoStowarzyszenia Twórców Kultury, które przejawiaw Rzeszowie wielostronną i aktywną działalność.Pracują sekcje: literacka, plastyczna, muzyczna,teatralna, fotograficzna, pedagogiczno-dydaktyczna.Przywodzi mi to na myśl najlepsze tradycjenauczycielskiego zawodu, kiedy to nauczyciel byłwielkim autorytetem w środowisku, działaczemspołecznym, animatorem i organizatorem kultury,inspiratorem wielu wartościowych przedsięwzięćDOM POLSKI WSCHODNIEJForum współpracy w Unii Europejskiejlutego 2010 roku otwarty został22 w Brukseli <strong>Dom</strong> Polski Wschodniej(województwa: podkarpackie, warmińsko-mazurskie,lubelskie, podlaskie, świętokrzyskie).– To jest niezwykle ważne przedsięwzięcie– podkreśla marszałek podkarpacki ZygmuntCholewiński, który był jednym z moderatorówtego wydarzenia. – Cieszy mnie, że pięć województwPolski wschodniej połączyło siły, bywspólnie zabiegać o interesy naszych regionóww ramach Unii Europejskiej. Dzięki tej współpracystarania te będą wzmocnionei lepiej skoordynowaneoraz umożliwią pełniejszeprzedstawienie i wykorzystanieatutów i głównychszans rozwojowych naszychregionów, w tym potencjałuinwestycyjnego.W uroczystej inauguracjiuczestniczyli także: JerzyBuzek – przewodniczącyParlamentu Europejskiego,Luca Van den Brande– przewodniczący EuropejskiegoKomitetu Regionów,Janusz Lewandowski – komisarzdo spraw budżetuw Komisji Europejskiej.w lokalnych społecznościach,cieszyłsię ogólnym prestiżemi szacunkiem.Chór ZNP Cantuste tradycje przypomina,uwrażliwiana piękno sztuki,przyrody, ukazujeniezmienne, humanistyczne wartości życia człowieka,które czynią go wrażliwym, szlachetnymi przydatnym dla innych.Z podziwem przeglądam monografię rzeszowskiegoChóru ZNP Cantus. Myślę, że to nietylko opis działalności zespołu o wielorakich zainteresowaniachi pasjach, ale także kawał historiirzeszowskiej kultury, także muzycznej. Już samidyrygenci, których sylwetki przedstawiono bardzostarannie, świadczą o bardzo dobrej opieceartystycznej i wysokich ambicjach Chóru. Chóremdyrygowali: Jan Wołowiec, Zdzisław Putyło,Andrzej Jakubowski, Tomasz Kupkowski, KazimierzDzięgiel i obecnie Otylia Piechowska. Toznane postacie pedagogiki muzycznej i ruchu muzycznegow Rzeszowie i regionie. To właśnie czteremnieżyjącym już dyrygentom – KazimierzowiDzięglowi, Tomaszowi Kupkowskiemu, ZdzisławowiPutyle i Janowi Wołowcowi dedykowana jestomawiana monografia.Przypomnijmy, że 2 grudnia 2009 roku marszałkowiewojewództw Polski wschodniej podpisaliporozumienie, powołujące do życia wspólną,brukselską siedzibę pięciu województw: podkarpackiego,warmińsko-mazurskiego, lubelskiego,podlaskiego oraz świętokrzyskiego. Do zadań<strong>Dom</strong>u Polski Wschodniej będzie należało przedewszystkim prowadzenie wspólnych inicjatyw orazkoordynacja współpracy przedstawicielstw poszczególnychregionów w Brukseli. Uroczyste inauguracja DPW w Brukseli – symboliczną wstęgę przecina m.in. marszałekZygmunt Cholewiński (w środku).6


WYDARZENIA OPINIE LUDZIEBUDZI PODZIW I SZACUNEKEmerytowany nauczyciel akademickiEmerytowany nauczyciel akademickiAdam Rząsa, który w tym roku 27 wrześniaświęcić będzie 85. urodziny, dwa lata temu naUniwersytecie Rzeszowskim doznał jako pierwszyz żyjących, którzy tam pracowali, miłego wyróżnienia.Otóż Katarzyna Wójcikiewicz pod kierunkiemprof. dr. hab.Józefa Półćwiartkanapisała i obroniłapracę magisterskąpt. Adam Rząsaz Łubna koło Dynowa.Zarys dziejówżycia i pracy twórczej.Pan profesorRząsa – bo takgo tytułują jegowychowankowiei znajomi, choćformalnie losoweprzypadki przeszkodziły mu to miano naukoweuzyskać, wraz ze swą wielkiej zacności żoną Stefanią(z d. Kuźlik) są znanymi nie tylko w Rzeszowiepedagogami o niezwykłej wrażliwości społecznej,co widać od lat w ich społecznych gestach i udzialeaktywnym w każdej prawie akcji charytatywnej.Nic dziwnego, że jako młodzi nauczyciele po wojnie,gdy byli jeszcze narzeczeństwem, opiekowalisię szóstką dzieci koreańskich – sierot wojennych,które traktowały ich jak ojca i matkę i tak się donich zwracały, a potem pamiętały w listach długiejeszcze lata po wyjeździe do swojej ojczyzny. Skądtyle otwartości na potrzeby innych? Adam Rząsanigdy się nad tymi społecznymi odruchami niezastanawiał. Może dlatego, jak powiada, że wychowałsię w bardzo biednej rodzinie chłopskiej?Ojciec jego, Michał Rząsa, był radykalnymdziałaczem ludowym. Strajki chłopskie przed wojnąi krwawe masakry przeżył jako kilkunastoletniedziecko. Nędzę wokół siebie i przepych u innychwidział i odczuwał namacalnie. Zawsze był zdanytylko na własne siły. Za grosze otrzymywaneod dziadka na bułkę, kupował gumkę, ołówki,stalówki. Żądny wciąż wiedzy przeczył głoszonejwówczas, a i dziś powracającej opinii, że chłopstworzony jest do wideł i gnoju. Wyszedł z jednoizbowejizby, z kilkumorgowego gospodarstwaw kilkunastu kawałkach, które musiało wyżywićwieloosobową rodzinę. Wychował się we wsi, gdziezgodnie żyli Polacy, Ukraińcy i Żydzi. To dopierowojna wyzwoliła podziały i nacjonalizmy, znaczonedo dziś grobami i ranami w pamięci. Siedemna-stoletniego Adama Rząsę do niewolniczej robotyw III Rzeszy wyznaczył sołtys Ukrainiec, wcześniejwywieziono tam jego siostrę Kasię. Tylko z ich rodzinyaż dwoje dzieci zamieniono w hitlerowskichniewolników. Pierwsza podróż pociągiem w ichżyciu wiodła właśnie do III Rzeszy, a legitymacjaausländera, którą Adam Rząsa zachował, poświadczadwa lata tam strawione, przypomina czas podłościNiemców wobec Polaków.Wychowankami profesora Rząsy są tysiąceosób – byłych uczniów, a potem m.in. nauczycieli,naukowców, inżynierów, artystów, jak choćby z jeleniogórskiegoliceum aktorka Pola Raksa widniejącana zdjęciu poczesnym w swoistym domowymmuzeum państwa Rząsów w niedużym mieszkaniuspółdzielczym przy ul. Dąbrowskiego w Rzeszowie.Tamże w najlepszym porządku setki listów(m.in. odpowiedzi na przesyłki do Watykanu), wycinkówróżnych artykułów dotyczących zwłaszczaregionu, zdjęć, książek, dokumentów i uszeregowaneze starannością naukowego aparatu wszystkiepublikacje Adama Rząsy, z których można bywydać niejedną książkę, jak choćby leksykon sławnychludzi związanych z naszym regionem.Adam Rząsa nie tylko z racji metryki, aleprzede wszystkich niezwykłej aktywności, którąnadal można obserwować, jest obecny z publikacjamii wywiadami w różnych mediach, albonamacalnie w miejscach, gdzie dzieją się sprawyważne, zwłaszcza w kulturze, oświacie, a nadewszystko akademickich obszarach życia miasta.Doświadczył w życiu wielu radości, ale i przeżyćtrudnych. Poczynając od wspinaczki edukacyjnejprzed wojną – od szkoły powszechnej w rodzinnymŁubnie, poprzez gimnazjum dynowskie powojnie, dokąd przemierzał codziennie pieszo popięć kilometrów i pierwszych stopniach karieryzawodowej, kwitowanych nauczycielską pracąi stanowiskiem dyrektora liceum w Jeleniej Górze,skąd odszedł w 1962 roku wraz z uzyskaniem naUniwersytecie Wrocławskim dyplomu magistrapedagogiki. A potem już zapisywał życiową ścieżkęakademicką, najpierw w Studium Nauczycielskimw Przemyślu, a potem w Wyższej Szkole Pedagogicznejw Rzeszowie. A teraz z sympatią sekundujeUniwersytetowi Rzeszowskiemu.Były też próby żołnierskiej karty w życiorysie –w podoficerskiej szkole, podczas służby wojskoweji oficerskie ambicje, którym przeszkodziła chorobaserca, a pieczętowane są obecnym stopniem kapitanaw stanie spoczynku. Doświadczył też owejprzymusowej niewolniczej pracy w III Rzeszy orazstrachu, że zostanie rozstrzelany, gdy próbowałStefania i Adam RząsowieNr 3(53) Rok VIFot. Elżbieta Wójcikiewiczw marcu 1945 roku przedostać się na front do Polski.Ale niedoszłemu skazańcowi ułatwili ucieczkężołnierze Wehrmachtu, Ślązacy. Był potem naweti epizod w partyzantce czechosłowackiej. Zaś powojnie w swym Łubnie i Dynowie, jako uczeń doświadczyłnapaści banderowskich rezunów.Maturę i kwalifikacje nauczycielskie uzyskałw 1950 roku w Liceum Pedagogicznym w Przemyślu.Długa była ta droga, pogarbowana wojną,do tego ważnego progu w życiu. I wtedy także wytypowanogo na studia w SGPiS, ale pojechał tamjednak ktoś inny. Do dziś nie wie, dlaczego taksię stało. Już wcześniej pracował jako nauczycielw Chmielniku, potem w Sarzynie, Stalowej Woli,następnie w Brzegu n. Odrą, gdzie uczyła też jegoprzyszła żona, rodem z Bóbrki spod Lwowa. Dalszyciąg nauczycielskiej przygody był w liceumw Prudniku, gdzie kształciły się przyszłe wychowawczynieprzedszkoli. Następnie delegowanyzostał do kierowania wspomnianym LO w JeleniejGórze. Adam Rząsa był też czas pewien dziennikarzem,pracownikiem „Głosu Nauczycielskiego”i od tamtych czasów datowała się np. jego przyjaźńz prof. Mikołajem Kozakiewiczem, późniejszymmarszałkiem Sejmu. To publicystyczne zacięciepozostało w nim do dziś. Jego publikacje możnaodnaleźć we wszystkich tytułach regionalnej prasyi dziesiątkach czasopism i gazet ogólnopolskich. Pookresie pracy nauczycielskiej w szkołach średnich,były już wspomniane uczelniane doświadczenia– w Przemyślu i Rzeszowie.Rozległe kontakty, ciekawość wszystkiegoi życzliwość wobec innych zapełnia wciąż jego pamięćnowymi nazwiskami, przeżyciami i dokonaniami.Życiorys profesora Adama Rząsy, społecznika,oraz jego dorobek pedagogiczny w różnychszkołach i uczelniach budzą podziw i szacunek. Ryszard ZATORSKIMÓJ SCENARIUSZ O DWÓCH TAKICHPo filmie o Wojciechu Jaruzelskim8Bogusław KobiszOglądnąłem film dokumentalnyo generaleWojciechu Jaruzelskim.Film jak film – komentarztendencyjny, wrogi, czasamibezsensowny.Niechęć i jad nienawiścido głównego bohatera filmu zaślepiły jego autorów.Było to tak widoczne, że wielu ludzi przestałowierzyć w „te sensacje”, wielu generała usprawie-dliwia i nie widzi w nim potwora, jakiego chciałbyz niego zrobić autor tego filmu. Projekcja ta, używającdużego skrótu, była w stylu wypowiedzi byłegoministra sprawiedliwości, że „przez tego panajuż nikt nigdy życia nie straci”, czy też, że „tenpan już nikogo nigdy życia nie pozbawi” albo cośw tym stylu. PiS ręce zaciera, IPN triumfuje, SLDwyraża kategoryczny sprzeciw, PO stoi jak zwykleokrakiem, żeby się nikomu nie narazić. Łatwojest przedstawić obraz człowieka przekrzywiony„w prawą” lub „lewą” stronę.Wyobraziłem sobie więc inny scenariusz i jegozarys przedstawię – uprzedzam, że jest to pierwszataka próba w moim życiu, proszę zatem krytykówo wyrozumiałość dla debiutanta na tym polu.Dawno, dawno temu, za górami za lasami, zakilkoma jeziorami, rzekami i morzami był sobiekraj, a w jego centralnej części wieś… Może tenwstęp jednak zbyt oklepany?Zacznijmy zatem inaczej. W jednym z europejskichpaństw poszukiwano dzieci do filmu„O dwóch takich, co ukradli księżyc”, szukanobliźniaków – bo po pierwsze, liczba bohaterówwynikała wprost z tytułu filmu, po drugie, księżycjest ciężki, po trzecie, w filmie bracia ci mieli wziąćudział w wyścigach, to znaczy jeden z nich miał


EDUKACJA POSTAWYPOPULISTOM MÓWIĘ NIE!Dziecko w rodzinie z przemocą będzie rozwijać się nieprawidłowo10Dorota <strong>Dom</strong>inikKolejny raz małe dzieckotrafia do szpitalaw stanie ciężkim, ze śladamipobicia przez matkę i jej partnera.To straszne, ale tragedia4-letniego chłopca dzieje sięw samą porę, bo kolejny razpolitycy biorą się za łby o losyustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.Biją ma alarm różni domorośli „obrońcy rodziny”– zły urzędnik przyjdzie do porządnegodomu z pazurami i zabierze dziecko! Przeciwkoprojektowi ustawy wypowiadają się rozmaicipseudospecjaliści, którzy rodziny dysfunkcyjnejnie widzieli na oczy, problem krzywdzenia dzieciznają z telewizji, a – jak sami twierdzą – żyjąw normalnych rodzinach. I tu dotykamy sednasprawy – skoro ktoś jest normalny, w rozumieniu„niestosujący przemocy”, to chyba nie ma się czegoobawiać… Ofensywa medialna kierowana jestna pracowników socjalnych (bo zabierają dzieci),na sędziów (bo każą zabierać), na kuratorów (bobezduszni),na policję (bo interweniuje). Jakby tegobyło mało, telewizja pokazuje dyrektora domuW ANDALUZJIStaż Leonardo da Vinci uczniów ZSTEdyta NiemiecUczniowie klasy drugieji trzeciej Zespołu SzkółTechnicznych im. E. Kwiatkowskiegow Rzeszowie przez trzytygodnie przebywali w hiszpańskiejAndaluzji, uczestniczącw stażu „Operator obrabiareksterowanych numerycznie – zawódna dziś i jutro”, programu Leonardo da Vinci,finansowanego ze środków UE.W trakcie spotkania podsumowującego programprzeprowadzony został wywiad z uczestnikamistażu dotyczący ewaluacji i ewentualnych działańkorygujących. W tej rozmowie przedstawiamjego rezultaty.Gdzie i kiedy realizowaliście staż?Arkadiusz Róg: – Staż w ramach projektu Leonardoda Vinci realizowałem w firmie Lesil S.L. od 7do 25 września 2009 r. Pozostali koledzy odbywalistaż w październiku i listopadzie również przez 3tygodnie.Czy udział w projekcie jest jednorazową przygodą?Krzysztof Świder: – To nie jest jednorazowa przygoda,dla staż ten był szansą na rozwój własnejkariery zawodowej. Mając okazję poznania mechanizmówdziałania firmy, nabywałem umiejętności,które później zamierzam wykorzystać na rodzimymrynku. Zainspirowany stażem, w przyszłościmam zamiar wziąć udział w innych programacho podobnym charakterze. Młody człowiek powinienjuż od samego początku wykorzystywać szanse,które zostały stworzone specjalnie dla niego.Damian Czech: –Było to dla mnie duże wyzwaniei przygoda, ale wiążę z nią moją przyszłość zawodową.Ten wyjazd nie był tylko jednorazową przygodą.Przebywając w Cordobie na stażu w firmiedziecka gdzieś w Polsce, który przeprasza wszystkich,bo… przyjął dziecko przywiezione do placówkiz takiej „cudownej” rodziny.Ponieważ najczęściej sprawdza się szekspirowskamyśl, że „nic nie jest takie, jakim się wydaje”,a zwłaszcza w sytuacjach, gdy przy problemachspołecznych ktoś jest zainteresowany zbiciem kapitałupolitycznego, chcę z zawodową stanowczościązaprotestować przeciwko takiemu przedstawianiusprawy dzieci krzywdzonych. Praca w ośrodkuadopcyjnym i ciągłe stykanie się z przerażającymiokropieństwami, jakich dopuszczają się rodzicewobec swoich dzieci, sprawiła, że nie mogę rozczulaćsię nad patologią. Dziecko ma prawo do wychowaniaw rodzinie – wiele razy powoływałamsię i ja na taki zapis w prawie – ale to prawo dotyczywychowania w prawidłowo funkcjonującejrodzinie! Można przytoczyć też fałszywe przekonanie,mit pokutujący powszechnie, że „lepsza złamatka niż żadna”, że może nie jest zaradna, ale napewno kocha. Jest to ewidentny fałsz, jednak wygodnyi dla mamuśki, bijącej „z miłości”, i dla populisty,bo przecież zawsze dobrze i w każdej opcjiwygląda „ochrona rodziny”. Ja jednak zbyt częstowidywałam dzieci chowające się ze strachu przedwłasnymi rodzicielkami, aby godzić się z takimMoldesur S. L. Miałem możliwośćpoznawania wszelkich nowinektechnicznych, poprawiania swoichumiejętności zawodowych, jaki wiedzy ogólnej na tle technicznym.Wyjazd dał mi szansę zobaczenia,jak pracuje się w takiej firmie, co sięoczekuje od danej osoby. Czeka mnie jeszcze dużonauki i pracy nad sobą, aby móc osiągnąć poziomludzi tam pracujących. Mam nadzieję, że zdobytedoświadczenie zaowocuje w najbliższych latach.Dlaczego inni uczniowie powinni uczestniczyćw międzynarodowych projektach takich jak LdV?Łukasz Kruczek: – Ponieważ jest to niebywałaszansa na rozwijanie kompetencji zawodowych,doskonalenie znajomości języków obcych, poznawanienowych kultur, nawiązywanie nowych przyjaźnioraz przystosowania się do dorosłego, samodzielnegożycia.Jarosław Gątarski: – Ponieważ można zdobyć doświadczeniezawodowe, potwierdzone oficjalniei uznawane w krajach UE certyfikatem Europass– Mobilność.Maciej Stelmach: – Można się sprawdzić w samodzielnympobycie w obcym kraju (język, odwaga,samodzielność). Taki staż to mnóstwo niezapomnianychwrażeń.Damian Czech: – Myślę, że inni uczniowie powinniuczestniczyć w takich projektach, ponieważ daim ogromną szansę pokazania siebie, ale równieżuzupełnienie wszelkich umiejętności nabytychw trakcie nauki i zdobycie doświadczenia, którejest ważne dla nas – uczniów technikum. Możemypokazać innym, że jesteśmy samodzielni, a jadąc donieznanego nam kraju, szlifujemy język obcy, poznajemykulturę ludzi, którzy tam żyją.Jakie są różnice pomiędzy Polską a krajem, w którymspędziliście trzy tygodnie?Rafał Waszczak: – Podstawowa różnica to oczywiściejęzyk. Ludzie w Hiszpanii są otwarci, mili,przyjaźni i bardzo pomocni.Łukasz Kruczek: – Różnica pomiędzy naszymkrajem a Hiszpanią nie jest tak ogromna, jak sięniektórym wydaje. <strong>Nasz</strong>a wiedza zdobyta w szkolepomaga nam w odbywaniu stażu, sprawia, że niekiedyzaskakujemy naszych opiekunów.Nr 3(53) Rok VIPrzemoc wobec dziecka – to każde zamierzone i niezamierzonedziałanie osoby dorosłej, społeczeństwa lubpaństwa, które ujemnie wpływa na zdrowie, rozwój fizycznylub psychospołeczny dziecka.(Definicja WHO, cyt. za prof. B. Mossakowską)poglądem. Dziecko w rodzinie z przemocą zawszebędzie rozwijać się nieprawidłowo. Nieświadomiewchodzi w relacje typu „sprawca - ofiara”, którepowodują, że zaczyna posługiwać się specyficznymimechanizmami przystosowania. Jednym z nichjest nieprawidłowy wzorzec przywiązania opartyna lęku. Konsekwencją krzywdzenia jest pojawieniesię u niego strachu przed przemocą i bezradności.Aby uniknąć urazu, dzieci poddają się przemocy.Nawet maltretowane, adaptując się do sytuacji,czynią to w sposób chroniący pierwotne przywiązaniedo rodziców. Ponieważ nie mogą zmienićfaktów, zmieniają obraz rzeczywistości w swoimumyśle, często przypisując sobie winę za to, że sąkrzywdzone (za: Salter, 2007; Herman, 2003 ).Mam takie poczucie, że dążenie do ograniczeniaingerencji instytucji państwowych w rodzinach(naturalnie tych dysfunkcyjnych) da niektórymdoskonały pretekst do „nicnierobienia”, nawetw sytuacjach zagrożenia dobra dziecka. Na to jednakosoby zaangażowane w ochronę dzieci przedprzemocą nie powinny się zgodzić. Dorota DOMINIK,dyrektorka Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w RzeszowieJak spędzaliście swój wolny czas w tygodniu i weekendy?Kamil Ulhurski: – Na zwiedzaniu Cordoby, Martos,Malagi i innych leżących nieopodal malowniczychmiejscowości. Nie zabrakło również miejscana sport – w miarę możliwości i sprzyjającej pogodyudawaliśmy się na pobliskie boiska i rozgrywaliśmypomiędzy sobą mecze piłki nożnej.Czy chcielibyście coś zmienić lub poprawić w programiezrealizowanego stażu?Damian Czech: – Mogę bez wahania stwierdzić,że nasz staż był perfekcyjnie przygotowany podwzględem merytorycznym i nie ma potrzebywprowadzać zmian. Do takiej oceny przyczyniłysię zarówno strona hiszpańska, jak i polska, któreprawidłowo zadbały o jego przebieg. Nawiązującdo ogólnej idei stażu międzynarodowego, jedynąrzeczą do poprawienia jest zbyt mała liczba stażówtakich jak nasz na terenie powiatu, województwaoraz całego kraju.Łukasz Kruczek: – Ten program był napisanywzorcowo i nie należy nic zmieniać. Wszystko copotrzebne było zapewnione. To była dla mnie fascynującaprzygoda.Należy podkreślić że dla uczniów ZespołuSzkół Technicznych w Rzeszowie staż w ramachprogramu Leonardo da Vinci jest interesującymprzeżyciem pogłębiającym wiedzę, kształcącymprzydatne umiejętności i kompetencje na dalszympoziomie nauki. Na podsumowanie rozmowy dodam,że kolejna grupa uczniów wyjedzie na staż zawodowydo Hiszpanii pt. „Zaawansowane technikiwizualizacji”. Udział w projekcie stanowił dla nasogromne wyzwanie i mobilizował grupę ludzi pragnącychwspółdziałać w celu osiągnięcia sukcesu.Nauczyciele, uczniowie i przedstawiciele instytucjiprzyjmującej uważają, że realizacja międzynarodowychprojektów jest siłą napędową rozwoju i zapewniszanse na sukces uczniów. Dlaczego współpracowaliśmy?Ponieważ mamy ogromne doświadczeniew realizacji międzynarodowych projektówedukacyjnych, a także zaufanie do partnerów, ichrzetelności, jakości i chęci pomocy. Mgr inż. Edyta NIEMIEC,wicedyrektorka Zespołu Szkół Technicznych w Rzeszowie


<strong>Marzec</strong> 2010DO ZOBACZENIA W JEROZOLIMIEL’szana haba – be JeruszalaimBogusław KotulaPoznanego w Hajfiestarozakonnego,urodzonego w Rzeszowie, zapytałem,dlaczego dotąd nieodwiedził swojego miasta nadWisłokiem? Odpowiedział mi,wycierając stare, załzawione oczy dużą, kraciastąchusteczką: Bogusław… Po co ja mam jechać doRzeszowa, jak tam już nie ma ani jednego prawdziwegoŻyda.Dzieje Żydów i historia narodu żydowskiegoto dwie odrębne prawdy. Obecność mieszkańcówRzeszowa wyznania mojżeszowego trwała kilkawieków. No właśnie? Rzeszowscy Żydzi, czy rzeszowiacywyznania mojżeszowego? To sprawa dlahistoryków, być może nie tylko dla nich. W latachhitlerowskiej okupacji odeszli z naszego miasta,wyprowadzeni przez śmierć z trupią główką naczapkach. Wymordowani dla samego wymordowania!Po wojnie nie zmartwychwstali (?!) Końcapublikacji, rozpraw naukowych, wspomnień, debat,zjazdów na temat Holocaustu nie widać. Tematrzeka. Prawda, rzeka krwi!Zaczęli przyjeżdżać na dobre do Rzeszowai okolicznych miasteczek w drugiej połowie lat 90.już ubiegłego wieku. Urodzeni w Rzeszowie Żydzi,rozrzuceni po II wojnie światowej na wszystkiekontynenty. Przyjeżdżali fizycznie, wracali tylkomyślami. Znajdywali swoje domy, sklepiki, uliczkii… już nielicznych swoich rzeszowskich znajomych.Dużo już z tamtych pierwszych przybyszówRodzina Neimana – 1941 r.nie żyje. Poznałem ich w sumie kilkudziesięciu,w samej Rejszy i samym Izraelu. Pisali do mnie często,po angielsku lub po jakiemuś polskiemu. Wielumówiło świetnie po naszemu! Różnych listówmam grubo ponad setkę. Nie znałem rzeszowskichŻydów przed wojną, nie dotykałem tamtego Rzeszowa,ale tylko z tych listów tak poznałem ich rzeszowskiżydowski świat, że nie muszę się starszychKlasa szkoły im. Konopnickiej z ok. 1936 roku. W pierwszym rzędzie katecheta ks. Józef Jałowy.o nic właściwie pytać. Nie tylko uratowali samychsiebie, uratowali kawałek starego Rzeszowa! Takżeunikalnych zdjęć nie trzeba podpisywać.Nie wiem i na dobrą sprawę nie chcę wiedzieć,jakie nazwisko nosiła pani Elżbieta. Jeszcze w roku1990 dostałem od niej długi list i dwie fotografie.Zdjęcia są podpisane, a właściwie opisane. Pierwsze:„7 klasa około 1936 r. Powszechna im. Konopnickiej.Rzeszów”. Drugie: „Rodzina Neimana. Matkai dzieci w wieku od piętnastu do sześciu. Wszyscyzginęli. Ja jedna zostałam z całej rodziny. Odbitkazdjęcia z 1941 roku. W środku matka Sera. Po bokachz lewej strony Sosia Salomon z prawej stronySamuel – Matka a ja za Mamą”.Autorka listu bardzo dokładnie opisuje zdjęcieklasy od Konopnickiej. Oto fragmenty: „Na zdjęciutym jest Estera Kornblum matka Pana Sewr Grossa,oraz około 22 moich koleżanek Żydóweczek, zamieszkałychw rejonie ulic Grottgera i Grunwaldzkiej…W drugim rzędzie (od góry) od prawej stoidruga dziewczynka w ciemnej bluzce z marynarskimkołnierzem – to właśnie Esterka Kornblum…Od lewej w drugim rzędzie stoi inna moja miła koleżanka– trzecia z brzegu brunetka w białej bluzcez długim rękawem o nazwisku Messing. Jej ojciecmiał zakład krawiecki przy końcu ulicy Grunwaldzkiej…na zdjęciu jest jeszcze trzecia bliższa mi koleżanka,którą też miło wspominam. Nazywała sięchyba Kessler. Nazwisk innych koleżanek Żydóweczeknie pamiętam, a jest ich na zdjęciu około 22. Byćmoże rozpoznają się same – lub ich najbliżsi”. Takiepytanie może wzruszać! Na dole zdjęcia siedzi grononauczycielskie. W środku ksiądz dr Józef Jałowy.Co dzisiaj myśleć o takich listach, wspomnieniach,fotografiach? Sami Żydzi byli otwarci na robienieinteresów, faktorowanie, dzierżawienie szynkówi karczem, drobne sklepikarstwo i niektórerzemiosła. Jeżeli natomiast chodzi o życie rodzinnei religijne to poza małymi wyjątkami było to tabu!A była to przecież społeczność niezwykle barwna,kolorowa, niemal egzotyczna.Hitlerowcy wymordowali rzeszowskie getto.Prochy tysięcy spoczywają w Bełżcu, Oświęcimiu,Majdanku, na czekajskim kirkucie, w głogowskimBorze i…? Po wojnie nie została w Rzeszowie anijedna personalnie zwarta żydowska rodzina. Rzeszównazywano przed wojną „drugą Jerozolimą”. Tooczywiście pewien symbol natury statystycznej.W 1997 roku pochowano w nocy potajemniezmarłego gdzieś w Polsce niewątpliwie kogoś narodowościżydowskiej . Chciał spoczywać międzyswoimi na Czekaju. Przypadkowo byłem przy tym.Kim był zmarły? Nigdy się prawdopodobnie nie dowiem.Zresztą, po co? Nie chciał zobaczyć Jerozolimy.Rejsza, oj, Jego Rejsza!TAMTEN RZESZÓWŻydzi rzeszowscy przed wojną Bogusław KOTULA


<strong>Marzec</strong> 2010TYLKO CHOPINW Filharmonii RzeszowskiejFot. Paulina Mazur-KopećAnna WiślińskaW ramach światowychobchodów200. rocznicy urodzin FryderykaChopina FilharmoniaRzeszowska przygotowałacykl niezwykle różnorodnychprojektów muzycznych.Muzyka Chopina były impulsem do tworzenianowych, oryginalnych „pejzaży” muzycznych jużza życia wielkiego poety fortepianu. Do tego nurtunależą bardzo ciekawe wokalno-instrumentalnetranskrypcje mazurków Chopina autorstwa śpiewaczkiPauliny Viardot-Garcia, które wykonywałarazem z Chopinem podczas pamiętnego ostatniegokoncertu w Londynie, wzbudzając zachwyt ówczesnejpubliczności.W takim właśnie repertuarze wzbogaconymo pieśni Belliniego, Donizettiego oraz Chopina zaprezentowałysię w ramach koncertów FilharmoniiRzeszowskiej artystki o międzynarodowej renomie– Olga i Natalia Pasiecznik. Utytułowane siostryrozpoczynały muzyczną edukację w rodzinnymRównem na Ukrainie, potem studiowały w konserwatoriachmuzycznych we Lwowie i Kijowie.Olga Pasiecznik, mieszkając od wielu lat w Polsce,jest solistką Warszawskiej Opery Kameralnej,współpracuje z Orkiestrą Filharmonii Narodowej,ma także w swoim repertuarze wspaniałe rolew operach Monteverdiego, Händla, Mozarta, Rossiniego,Verdiego, Pucciniego, Czajkowskiego, jakAndrzej SzypułaIoto mamy Rok Chopinowski.W 2010 rokumija 200 lat od urodzin tegowielkiego polskiego kompozytora,zwanego romantykiemfortepianu.Do dziś biografowie wiodąspór o dokładną datę jego urodzin – czy miało tomiejsce 22 lutego 1810 roku, jak to zapisano w księdzechrztów w kościele parafialnym w Brochowiekoło Sochaczewa, czy też może 1 marca 1810 roku,jak to nieraz sam kompozytor podawał? JarosławIwaszkiewicz w swych pismach o Chopinie podajewielce prawdopodobną anegdotę, według której niecałkiem trzeźwy organista po powrocie z suto zakrapianychchrzcin w Żelazowej Woli wraz z księdzemwikarym wpisali datę dość przypadkową...Jakkolwiek by tam było, urodził się FryderykChopin w zacnej i szacownej rodzinie. Ojciec Mikołaj,pochodzący z Marainville we Francji, byłczłowiekiem wykształconym, humanistą, pedagogiem.Matka, pełna dobroci i szlachetności kobieta,pochodziła z Kujaw. W kilka miesięcy po narodzinachFryderyka rodzina Chopinów przeniosła siędo Warszawy, gdzie pan Mikołaj został wykładow-i odmienną stylistycznie lirykę okresuromantyzmu. W jej artystycznym życiorysiesą również liczne nagrody namiędzynarodowych konkursach wokalnych– prestiżowy Paszport „Polityki”,Nagroda im. A. Hiolskiego za najlepsząrolę operową, Nagroda Fryderyka zanajlepsze solowe nagranie pieśni Szymanowskiego,Nagroda Orfeusz festiwaluWarszawska Jesień.Artystka śpiewała w tak renomowanych salachkoncertowych, jak Théâtredes Champs-Élysées,Théâtre Châtelet, czy Salle Pleyel. Nagrała ponad40 płyt, w tym kilka ze swoją siostrą Nataliąmieszkającą na stałe w Szwecji. Ceniona pianistkai kameralistka jest absolwentką studiów podyplomowychw Akademii Muzycznej im. F. Chopinaw Warszawie oraz Królewskiej Akademii Muzycznejw Sztokholmie. Siostry prowadzą intensywnądziałalność koncertową na całym świecie, a każdyich występ budzi ogromne zainteresowanie.Koncert w Rzeszowie raz jeszcze potwierdziłświatową klasę obydwu artystek. Transkrypcjemazurków Chopina śpiewane w języku francuskim,pieśni włoskiego bel canta, a także wybranepieśni Chopina w języku polskim oczarowywałyfinezją wykonania zbudowaną na ogromnymwyczuciu stylu i wzajemnym zrozumieniu obuartystek. Zjawiskowy głos Olgi Pasiecznik, muzykalnośći mądra interpretacja oddająca najsubtelniejszyniuans tekstu sprawiły, iż każdego kolejnegoutworu słuchano z zapartym tchem. Pozostajeczekać, na kolejne występy artystów tego formatuMNIE TU WIATR ZAPĘDZIŁ- OPOWIEŚĆ O CHOPINIE„Rodem warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel.”cą literatury i języka francuskiego w liceum warszawskim.Tak więc uroczy dworek w ŻelazowejWoli nad Utratą szybko opustoszał. Od najmłodszychlat mazowiecki wiatr pędził Fryderyka corazdalej i dalej...Wzrastał mały Frycek w atmosferze wysokiejkultury i wytwornego życia towarzyskiego. Szybkoteż odkryto w nim muzyczne talenty. W wiekusześciu lat podejmuje naukę gry na fortepianie.Pierwszy nauczyciel, Wojciech Żywny, wkrótceprzekonuje się, że uczeń przerasta mistrza. W wie-Rodzice Fryderyka - Justyna z Krzyżanowskich i Mikołaj ChopinŚpiewa Olga Pasiecznik, przy fortepianie Natalia Pasiecznik.w nowym sezonie koncertowym Filharmonii Rzeszowskiej.W nurt koncertów chopinowskich wpisał sięrównież koncert lżejszego autoramentu z udziałemZbigniewa Jakubka (obchodzącego 25-lecie działalnościartystycznej), gwiazdy polskie sceny jazzowejLory Szafran oraz Bernarda Maseli, PiotraBiskupskiego, Dariusza Szymańczaka i filharmonikówrzeszowskich. Różnorodne aranżacje muzykiChopina mają jak wiadomo wieloletnią historię,warto wspomnieć popularne w latach 70. wokalnetranskrypcje zespołu Novi Singers, a w ostatnichlatach wysmakowane, znakomite jazzowe płytyLeszka Możdżera, Andrzeja Jagodzińskiego, WłodzimierzaNahornego czy Adama Makowicza. WersjaLory Szafran i Bernarda Maseli z poetyckimitekstami Justyny Holm bliższa jednak była muzycepop. Być może i takie opracowania pozwolą trafićz muzyką Chopina do nowego odbiorcy, potwierdzającuniwersalność i wielkość jego geniuszu. Anna WIŚLIŃSKAku 12 lat Fryderyk kończynaukę fortepianuu Wojciecha Żywnego,rozpoczynającnaukę kompozycjiu JózefaElsnera. Przedtemjeszcze piszetrzy młodzieńczepolonezy – B-dur,g-moll i As-dur (tenostatni dedykowanyWojciechowi Żywnemu).W dniu 20 lipca 1829roku, po trzech latach naukiw Warszawskiej Szkole Głównej Muzyki, JózefElsner wpisuje Fryderykowi znamienną ocenę:„szczególne zdolności – geniusz muzyczny”.I oto przychodzi najważniejsza bodaj chwilaw życiu 20-letniego Fryderyka – wyjazd za granicę,2 listopada 1830 roku, po którym to wyjeździenie wrócił już nigdy do kraju. Na pożegnalnymkoncercie dla publiczności warszawskiejmłody kompozytor grałfantazję na tematy polskie i świeżoukończony koncert e-moll. Wkrótcewybucha w Polsce powstanie listopadowe– Fryderyk, pełen przygnębieniai tęsknoty za domem,pisze nastrojowe scherzo h-mollz tematem kolędy Lulajże Jezuniu.Po upadku powstania listopadowegopowstaje etiuda c-moll rewolucyjnai pełne tragizmu preludia– a-moll i d-moll.Jesienią 1831 roku Fryderykprzybywa do Paryża, gdzie zyskujedużą popularność. Nie czuje sięKULTURA SZTUKA13


➢bo pierwszy samodzielny krok jest jednocześniekrokiem postawionym na ścieżce prowadzącejz domu w świat. Gdy tylko Pinokio opanowujesztukę chodzenia, zaczyna poznawać świat na własnąrękę, a więc uciekać z domu. Nieprzygotowanydo życia i egoistyczny, poszukiwania własnej drogido szczęścia prowadzi ryzykownie, na ślepo i naiwnie.Na swojej drodze spotyka całą galerię szubrawców(zagranych przez brawurowy duet MartaBury i Ewa Mrówczyńska), często ponosząc dośćopłakane skutki swoich wyborów. Dopiero doświadczeniapłynące ze złych wyborów pozwalająmu na poznanie świata i reguł nim rządzących.Dzięki nim Pinokio dowiaduje się, jak ważny jestaltruizm, obowiązek, jaką wartość mają pieniądzei praca. Pozwalają mu one w końcu także docenićmiłość i poświęcenie Dżepetto, zatęsknić za nim,za jego bezwarunkową miłością i dobrocią.Zdobyte doświadczenia i odkryta miłość doojca sprawiają, że Pinokio otrzymuje serce i przemieniasię z drewnianego pajaca, którym w pewnymmomencie swojego życia jest każdy z nas,Nr 3(53) Rok VIw prawdziwego chłopca. Dzięki tej przemianie Pinokiostaje się gotowy do wyruszenia w świat – tymrazem za zgodą Dżepetta, bo już wie, co w życiuważne, a miłość pozwoli mu zawsze znaleźć punktodniesienia. „Pójdę tatusiu, ale wrócę. Będę zawszedo ciebie wracał, bo cię bardzo kocham” – mówiPinokio – już nie drewniany, nieporadny i naiwny,ale prawdziwy, gotowy do zdobywania własnegomiejsca w świecie. Joanna GLAZARKULTURA SZTUKAOTWIERANIE OKIENJedną z niedokończonych galerii handlowych zamienićna galerie sztukiPiotr RędziniakNadchodzącawiosnakojarzy mi się z możliwościąotwierania okien, wietrzenia,wpuszczania wreszciepowietrza do mojego wnętrza.I choć za oknami jeszcze ciągleweduty i widoki ogarnięte bielą, to galerie i salonywystawiennicze okna już otwarły.Zacząłem nieco patetycznie, ale tak to właśniewychodzi. Rozwijający się infrastrukturowo Rzeszówstaje się powoli za ciasny dla kultury i sztukprzeróżnych. Konstatuję, że rzeczywiście gdyby nieBWA i młodziutka Galeria Miejska Zespołu SzkółPlastycznych, nie mielibyśmy do czynienia z galeriamiw naszym mieście. (Pominąłem Galerię Fotografiii piwnice rzeszowskiego ratusza).Zauważam ogromne zainteresowanie pokazywaniem,wystawianiem plastycznych prac,dzieł, niekiedy studenckich czy nawet amatorskichrealizacji, któremu nie nadążają możliwości lokalowemiasta. Stąd – wszystkie życzliwe kulturzei potencjałowi ludzkiemu w tej mierze – podążająz pomocą pomniejsze sale klubowe, knajpki i piwnice.Tak często oglądamy się na Kraków, kulturalnąstolicę Polski. I z przykrościa konstatuję, żeniestety poza Bunkrem Sztuki, Pałacem Sztuki,Galerią Pryzmat, Nowohuckim Centrum Kulturyczy przepiękną współczesną galerią Mangha, któraoprócz kultury japońskiej czasem pokazuje coś zewspółczesnych sztuk plastycznych – w tym mieścietrzeba jak w buszu poszukiwać coś aktualnego.Najaktualniejsze, jeszcze mokre dzieła, można zobaczyćw sezonie na Barbakanie. Ale czy Rzeszówmusi brać takie wzorce za niedoścignione? CzyRzeszów musi popełnić ten sam błąd co jego starszy,taki wzorowy brat?Ale wróćmy do otwierania okien i o co w tymwszystkim chodzi. O mało nie umknęła rzeszowskiemumiłośnikowi sztuki wystawa, która jeszczechyba jest prezentowana na jednym z naszych salonów– Galerii Miejskiej Zespołu Szkół Plastycznych.To wyśmienita wystawa malarstwa dwóchoryginalności. Niedawno pisałem o wystawieczterech tenorów malarstwa w tej samej galerii. Tęnową wystawę (gdyby nie ich autorzy) należałobynazwać wystawą dwóch sopranów indywidualności,oryginalności i odmienności, które łączy jednawspólna rzecz. Obaj artyści malarze Lucjan Kaniai Maksymilian Starzec startowali z tego samegomiejsca. Liceum Sztuk Plastycznych w Sędziszowie,przeniesione w 1977 roku do Rzeszowa, byłodla obu malarzy oknem na świat. Dało wspaniałepodstawy dla dalszego kształcenia i własnych poszukiwań.Ta różnorodność obranych dróg artystycznychjest wynikiem różnic pokoleniowych,BWA w Rzeszowie po remonciestylistycznych i temperamentów samych artystów.I malarstwo Lucjana Kani i Maksymiliana Starcajest dziś jedną z lekcji dla młodzieży uczęszczającejdo ZSPw Rzeszowie. Rzadko to stwierdzam,ale jestem zazdrosny a z drugiej strony cieszę się,że uczniowie szkoły, którą również i ja ukończyłem(już w Rzeszowie) mają możność z takich lekcji korzystać.Może kiedyś sami zrozumieją, że ta wspaniałaszkoła otwiera przed nimi z salonów oknana inne salony. Otwiera okna – i z odpowiednimipodstawami – pozwala im szybować swoją drogą.Po wznoszących prądach poszukiwań własnychindywidualności, oryginalności i odmiennościżyczę wszystkim udanych lądowań na krajowychi światowych salonach. A może znów któryś z absolwentówza... dziesiąt lat wyląduje w macierzystejjednostce?Drugim przewietrzonym salonem w Rzeszowiejest BWA. BWA otworzyło okna na powiewz różnych stron Polski. To takie poetyckie porównaniedla prezentacji wielkiej wystawy, którątrudno objąć w konkretnej klamrze. Bo z jednejstrony jest to prezentacja o tyle ciekawa, że obejmujewszystkie dyscypliny plastyczne: malarstwo,grafikę, rysunek, rzeźbę. O tyle frapująca, że możemyzobaczyć prace naprawdę znanych polskichartystów (niestety tych nieżyjących również), jaki rodzących się indywidualności – być może o którychjeszcze nieraz usłyszymy. Wystawa z racji takiegonagromadzenia sztuki nie broni się przed galanteryjnościąi niestety przypadkowością. Jednaknie ma co narzekać, bo rzeszowski widz ma rzadkąokazję obcować ze swego rodzaju Targami Sztukiw Rzeszowie. A słowo targ niech nie będzie przeznikogo źle odebrane, bo to iście wielkie targowaniena szczytny i społecznie dobrze odbierany cel. Wystawabowiem kończy się21 marca 2010 roku aukcją na rzecz TowarzystwaPomocy im. Brata Alberta, które wspomożepotrzebujących. A targ rzeczywiście kojarzyć sięmoże z towarem pierwszej potrzeby. I znowu okazujesię, że artyści jako pierwsi udzielają pomocy.Na straży zachowania kulturowego dziedzictwatarczami intelektualnego naporu przed zbrojnymwrogiem przez wieki byli artyści. Od dziesięcioleciartyści są strażakami i gasicielami pożaru indolencji,niekompetencji i bezradności reformatorówspołecznej biedy i zgryzoty. Sami strzegąc z wysiłkiemwłasnej wypłacalności.Ale wracając ciągle do wiosennego wietrzenia,myślę, że za otwieraniem okien na coraz większyteren miasta – Rzeszów powinien, ucząc się na doświadczeniachinnych miast (choćby Łodzi) jednąz jeszcze niedokończonych galerii handlowych zamienićna galerie sztuki. Dwie takie duże kolekcjew posiadaniu Muzeum Okręgowego i Biura WystawArtystycznego czekają na światło dzienne! Wielkibudynek bez okien już prawie stojący na terenie naszegomiasta mógłby być szeroko otwartym oknemmieszkańców i turystów na świat, w którym chodnikiz betonowej kostki, nieco poszerzone uliczkii nadal za małe miejsca parkingowe w urokliwymmiejscu – to już tylko absolutnie konieczny standard! Piotr RĘDZINIAKW grudniu ub. roku zakończono remont dachu i elewacji oraz wymianę okien na ostatniej kondygnacji budynku BiuraWystaw Artystycznych w Rzeszowie przy ulicy Sobieskiego. – Sprzyjała nam aura, dzięki temu remont trwał tylko trzymiesiące – poinformował art. malarz Ryszard Dudek, dyrektor BWA. – Teraz w nowej szacie budynek dawnej rzeszowskiejSynagogi Nowomiejskiej, siedziby największej na Podkarpaciu galerii sztuki współczesnej, jest ozdobą centrum naszegomiasta.16


<strong>Marzec</strong> 2010W KRĘGU JUBILEUSZURozmowa z Renatą PATERAK, dyrektorką GminnejBiblioteki Publicznej w Tuszowie NarodowymSzczególna pozycja biblioteki, którą kierujePani od 1990 r., wiąże się z faktem, żedziała przy niej szeroko znana Izba Pamięci gen.Władysława Sikorskiego?– Ten wybitny Polak, wojskowy i polityk, naczelnywódz Polskich Sił Zbrojnych i premier rząduna uchodźstwie, urodził się w naszej gminie –i to w budynku, który szczęśliwym trafem w 1977r. stał się siedzibą naszej biblioteki. Z tej racji tutejszaGminna Biblioteka Publiczna jest placówkąi biblioteczną, i muzealną, zaś na nasze ramionaspada obowiązek prowadzenia edukacji historyczneji propagowania postaw patriotycznych. Ofertabiblioteki obejmuje lekcje historyczne, spotkaniaz autorami, żywymi świadkami historii, konkursyo regionalnym zasięgu oraz działalność wydawniczą.Współpracujemy z różnymi stowarzyszeniami,nie mówiąc o licznych bibliotekach, a w tymz Towarzystwem Społeczno-Kulturalnym im. gen.Wł. Sikorskiego, szkołami, szczególnie noszącymijego imię, muzeami, parafiami, a także osobamizainteresowanymi życiem oraz działalnością Generałai historią RP. O uznaniu dla takiego profiludziałalności świadczy medal Pro Memoria, którymnasza biblioteka została wyróżniona w 2008 r.przez Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.W ubiegłym roku skierowaliśmy wniosekdo Regionalnego Programu Operacyjnego WojewództwaPodkarpackiego na rozbudowę bibliotekii przekształcenie Izby Pamięci w Centrum PamięciGenerała Sikorskiego i Żołnierzy II Wojny Światowej.<strong>Nasz</strong> wniosek zajął pierwsze miejsce pośródwniosków do dofinansowania, co również dobrzeświadczy o idei, której służymy.Izba Pamięci ma więc charakter muzeum?– Znajdują się tu dokumenty historyczne,dokumenty życia społecznego, albumy, kolekcjezdjęć, publikacje regionalne, czasopisma, w tymniemieckie z II wojny światowej, mundury orazinne eksponaty, obrazujące życie i działalnośćGenerała, a także historię i dziedzictwo kulturowegminy Tuszów Narodowy. Są to z reguły daryserc ludzi dobrej woli, pochodzące z różnych stronkraju. Ponadto od kilkunastu lat w ramach GaleriiPrzodków nasza biblioteka zbiera materiały dotyczącelokalnej historii i związanych z nią postaci.Każdego roku bibliotekę odwiedza około 3 tys.osób w zorganizowanych grupach wycieczkowych.Przeważają dzieci i młodzież, m.in.: z Dęblina,Krakowa, Lublina, Stalowej Woli, Warszawy, niemówiąc o Rzeszowie czy Mielcu. Wśród Waszych inicjatyw kulturalnych napierwszy plan wysuwa się doroczny konkurspoetycki „Strzeż mowy ojców, strzeż ojców wiary”…– Nad tym konkursem, którego czwarta jużedycja miała miejsce w ubiegłym roku, sprawujepatronat marszałek województwa podkarpackiego.Konkurs cieszy się coraz większą popularnością.Biblioteka organizuje go od 2006 r., a od 2007 r. wewspółpracy z parafią rzymskokatolicką w TuszowieNarodowym. W minionych edycjach współorganizatoramikonkursu były również Szkoła Podstawowaim gen. Sikorskiego i Publiczne Gimnazjumim. Jana Pawła II w Tuszowie Narodowym. W 2009roku podsumowaliśmy trzy pierwsze edycje konkursu,wydając w formie almanachu nagrodzonei wyróżnione przez jury wiersze. Promocja tegozbioru, zawierającego blisko 100 utworów, odbyłasię 24 października przy okazji głównych obchodówjubileuszu 60-lecia biblioteki, m.in. z udziałemrzeszowskich recytatorów – Stacha Ożoga i DorotyKwoki. Ufam, że konkurs, który ma miejscezawsze jesienią, będzie zataczał coraz szersze kręgii że będą powstawały kolejne wydawnictwa z nimzwiązane. Cieszę się, że zdobył już sobie pozycję,jest dobrze postrzegany i wspierany, m.in. przezGrupę Literacką Słowo w Mielcu, z którą nasza bibliotekautrzymuje bliskie kontakty. Sześćdziesięciolecie waszej biblioteki uczciliścieserią wydawnictw książkowych? Nie zabrakłoteż promocji.– Sukcesem biblioteki było wydanie liczącegosię barwnego albumu Tuszów w hołdzie generałowiSikorskiemu z bogatą kolekcją zdjęć związanychz życiem i działalnością Generała (320 fotografii).Faktycznie, jubileusz uczciliśmy serią promocjitomików poezji: Natalii Matkowskiej – Kazał nampisać, Mieczysława Działowskiego – Wiersze życiempisane, Zbigniewa Michalskiego – Zakręty,Tomasza Pyciora – Zostawić ślad. Tomiki N. Matkowskieji T. Pyciora zostały wydane przez nasząbibliotekę. Podobnie tomik poezji młodziutkichautorek – Joanny Hyjek i Iwony Zych, absolwentekmieleckich liceów i mieszkanek naszej gminy. Tomikten wkrótce się ukaże.Odbywały się też ciekawe spotkania autorskie,m.in. z Włodzimierzem Kłaczyńskim.Plany na przyszłość?Tak się szczęśliwie składa, że w roku jubileuszunasza biblioteka włączona została do ProgramuRozwoju Bibliotek, co daje szansę na rozwójdotychczasowej działalności i doposażeniew sprzęt naszych czterech filii bibliotecznych.Ponadto jesteśmy jedną z tych nielicznych bibliotek,które zakwalifikowały się do programu ministerialnegoBiblioteka+, mającego na celu poprawęinfrastruktury bibliotek. W ten sposób poprawimywarunki lokalowe w dwóch filiach bibliotecznychi podniesiemy estetykę samej gminnej biblioteki,w której planujemy uruchomić biblioteczny punktinformacji turystycznej. Jest Pani osobą ogromnie zaangażowanąw pracę zawodową i społeczną, co ostatnio doceniływładze wojewódzkie.– W 2009 r. za całokształt działalności w zakresieupowszechniania kultury i ochrony dziedzictwakulturowego otrzymałam Nagrodę ZarząduWojewództwa Podkarpackiego.Dziękuję za rozmowę!Renata Paterak Edward GUZIAKIEWICZKULTURA SZTUKASZARLATAŃSKI OBRAZDla smakoszy, którzy znają się na poezji i z nią obcująUkazała się kolejna książkapoetycka Stanisława Dłuskiego.Duet poetycko-fotograficznyodsłania kulisy warsztatu, jakimiposługują się znani artyści.Stanisław Dłuski, filolog, pochodziz Dębowca. Mieszka w Rzeszowiei pracuje w Uniwersytecie Rzeszowskim.Michał Drozd, pomieszkujew Krakowie, ale przebywa w Rzeszowienajczęściej w Va Banku. Autorzywykreowali szarlatański obraz w natarciuna otaczającą nas rzeczywistość.Nadali nowy styl w niekonwencjonalnejlekturze dla dorosłych. Wydawcatomiku, Wydawnictwo Libra, wydajeserię poetycką. Książkę można traktowaćjako album i wspaniałą lekturę nabezsenne noce. Jak mówi wydawca ZygmuntŚliwa – ta książka nie jest dla tychco mówią, że jest droga i nie wszystkichstać, aby ją kupić. Książka jest dla tychsmakoszy literatury, którzy znają się napoezji i z nią obcują. Koszt trzech piw.Stanisław Dłuski jest założycielemdwóch rzeszowskich pism literackich(„Fraza” i „Nowa Okolica Poetów”) i nadal w odczuciuczytelników i krytyków literackich nimpozostaje? Znawca literatury i filmu. Kolekcjonerksiążek. Wybitny nauczyciel, a czasem poeta – jako sobie pisze. Zdaje się obronić tezę, że autor Szczęśliwiepowieszonego życia wegetuje z literatury i dlapoezji poświęca swój czas i zdrowie.Szczęśliwie powieszony to wymowa snui barwne odczucia w zamyśle. Autor kolekcjonujeobrazy i je wygłusza na codzienną kpinę. Ironiajest u Staszka Dłuskiego dźwignią życia i ciężaremzmagań z samym sobą. Poezja jest terapią i odrodzeniemsię do zdrowego życia. Wyobraźnia poetyckaprzenosi nas w świat iluzji, realizmu gaszonego„kiszonym ogórkiem i octowymi łzami”. Taksiążka to album z trudu egzystencjalnych odczuć.Zdjęcia M. Drozda uzupełniają ciekawość czytelnikao szczęśliwie odnalezionego bohatera. Andrzej SONDEJ17


Nr 3(53) Rok VIKULTURA SZTUKADUŻE ROZCZAROWANIEPokongresowe refleksjeLesław WaisNie jest moim zamiaremstreszczanie tuobrad Kongresu Kultury Polskiej,ani podsumowywanie.Chcę tylko podzielić się kilkomarefleksjami, jakie nasunęłymi się, gdy śledziłem te obrady i toczące się wokółnich dyskusje. Dzielę się nimi, gdyż nie mogę siępogodzić z bardzo małym zainteresowaniem tymisprawami. Media lokalne utyskujące z reguły naco dzień nad poziomem działalności kulturalnej,nie uznały kongresu za okazję do poważnej dyskusji.Okazji tej nie wykorzystały też władze różnychszczebli, odpowiedzialne za tworzenie warunkówdo tej działalności, a sami pracownicy i animatorzykultury – jak zwykle – czekają na to, co przyniesieżycie. W sumie dał się więc zauważyć powszechnybrak zainteresowania przyszłością tej sfery, któraprzecież jest i będzie jednym z głównych czynnikówrozwoju społecznego.Kongres Kultury Polskiej, który miał miejscew trzeciej dekadzie września 2009 roku, byłjuż szóstym w naszej historii. Poprzednie odbywałysię w latach: 1910, 1936, 1966, 1981, 2000 imiały charakter przede wszystkim ideowy.Tym razem debata dotyczyła głównie reformysystemu finansowania i organizacji życia kulturalnegopo dwudziestu latach transformacji ustrojowej.Celem zaś tak rozpoczętej dyskusji ma byćuchwalenie nowej ustawy o działalności kulturalnej.Uczestnicy kongresu – artyści i organizatorzyżycia kulturalnego – zgodzili się bowiem i przyznali,że system, w jakim działają, nie spełnia ichoczekiwań. Większość z nich dostrzega, że zarządzaniekulturą w Polsce i jej finansowanie jest anachroniczne,nieefektywne i wymaga zmian. Byłyto więc bardzo istotne problemy, decydujące o rozwojukulturalnym kraju. Tym bardziej więc rzucałsię w oczy brak zainteresowania obradami osób znajwyższych stanowisk państwowych (oczywiściepoza ministrem Bohdanem Zdrojewskim). Nieprzybyciena kongres premiera Tuska – często za togoszczącego na licznych rozgrywkach sportowych,a nawet osobiście ustalającego kolor krzeseł nabudowanych stadionach – było niedobrym symbolem,świadectwem przywiązywania małej wagi dokultury w polityce państwa. Wrażenie lekceważeniakongresu potęgowała też nieobecność ministrafinansów oraz minister edukacji narodowej, którazdaje się zapomniała o przesłaniu wyrażonym jużw renesansie przez Andrzeja Frycza Modrzewskiegow dziele O poprawie Rzeczypospolitej (1551), że„takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieżychowanie”.W sumie kongres przyniósł duże rozczarowanie,wywołane diametralnie różnym spojrzeniem„reformatorów” i twórców kultury – zwłaszcza wodniesieniu do prawa i finansów. Ci pierwsi zaproponowalidla kultury mechanizm czysto rynkowy,zakładający jej ekonomizację. Ludzie kultury niezgodzili się z takim podejściem, uznając je za zagrożeniedla dalszego rozwoju. Kongres, który wtym względzie zjednoczył różniące się dotąd z sobąśrodowiska, uświadomił, że kultura co prawda jestczynnikiem wpływającym na rozwój i wzrost gospodarczy,inwestycją o coraz wyższej dzięki takzwanym przemysłom kreatywnym stopie zwrotuzainwestowanych pieniędzy, ale jest przedewszystkim wartością samą w sobie i to powinnowystarczyć, by była w centrum uwagi państwa i bypaństwo ją dotowało.Dziś państwo na kulturę wydaje około 0,5proc. swego budżetu. Postuluje się, by był to chociaż1 proc. Gdzie te czasy, gdy było to 3 proc.zasilające Narodowy Fundusz Rozwoju Kultury?W efekcie dostęp do kultury jest coraz droższy,co dla wielu jest barierą nie do przekroczenia.Bilety do kina mamy np. relatywnie jedne z najdroższychw Europie. Podobnie jest z książką, teatremi dostępem do innych wartościowych dóbri działań kulturalnych.Państwo, samorządy – według uczestnikówkongresu – powinny tworzyć warunki i wspieraćpieniędzmi publicznymi wartościowe projekty,by kultura ambitna mogła się bronić przed zalewemkiczu i szmiry, jakie serwują nam przedewszystkim media, a ich wzorem bardzo częstotakże lokalni organizatorzy działań kulturalnych.Instytucje publiczne kultury muszą być finansowaneprzez państwo. Inne źródła – w tym prywatne– mogą być tylko uzupełnieniem finansówpublicznych. O ich przeznaczeniu nie mogą jednakdecydować urzędnicy. Najlepszym rozwiązaniemwydaje się tu pomysł instytutów branżowych – nawzór istniejącego już Instytutu Sztuki Filmowej– dysponujących środkami na podstawie ocen eksperckichbez udziału polityków i zależnych od nichurzędników.Poza finansami i organizacją kultury, dwajeszcze problemy zdominowały obrady kongresu:media i edukacja. Media – zwłaszcza elektroniczne– nie spełniają też swej roli edukacyjnej. W odniesieniudo kultury, to one głównie nas edukująniemal od niemowlęctwa po sędziwe lata. Goniącza zyskiem, jaki przynosi masowa widownia, robiąto jednak źle, obniżając gusta i tworząc niepożądanewzorce. Również permanentnie reformującasię szkoła praktycznie wykreśliła ze swych programównauczania problemy kultury. Brak jest tamspecjalistów, zredukowana została praktycznie dozera liczba godzin na przedmioty artystyczne, niedoskonali się w tym kierunku nauczycieli, brakjest dobrze opracowanych podręczników. Nawetwłaściwie prowadzone w wielu szkołach zajęciapozalekcyjne nie rozwiążą problemu powszechnejedukacji kulturalnej. W efekcie dzieci, młodzież iwreszcie starsi nie umieją patrzeć na dzieło sztuki,rozumieć je i przeżywać, odrzucając powszechnieoferowany kicz. Tu raczej trzeba zmian nie tyle wodniesieniu do środków, ile do priorytetów. Celemwinno być bowiem stworzenie systemu kształceniakompetencji kulturowych społeczeństwa.Kongres – zgodnie z założeniem – nie przyjmowałżadnych uchwał i nie uchwalał programów.Kształtował tylko opinię i świadomość o potrzebiekonkretnych działań. Najważniejsza była dokonującasię na nim konsolidacja twórców i organizatorówdziałań kulturalnych i ich coraz silniejszeprzeświadczenie, że tylko „my sami” możemycoś zmienić w kulturze, bo zajęci swymi gierkamipolitycy tego nie zrobią. Pojawił się tam elementodpowiedzialności za dobro wspólne, świadomość,że nie da się oddzielić reformy kultury odzmian społecznych, że wyrównywanie dostępu dowydarzeń kulturalnych powinno iść w parze z likwidowaniemróżnic ekonomicznych, że kulturapowinna posiadać maksymalną niezależność politycznąi finansową – bo tylko wtedy będzie w pełniniezależna i bogata. Pozostaje tylko życzyć sobie,by świadomość tych spraw dotarła do wszystkich,którzy decydują o stanie naszej narodowej kultury,którą od święta tak bardzo lubimy się chlubić. Lesław WAISRESOVIAMOJĄ SZANSĄRozmowa z Grzegorzem Kosokiem,środkowym, który dołączył dozespołu Asseco Resovii Rzeszówpod koniec ubiegłego rokuDo momentu podpisania kontraktu z Resoviąpod koniec ubiegłego roku byłeś dość małoznaną postacią w polskiej siatkówce. A tu nagleprzebojem wdarłeś się do podstawowej szóstkiwicemistrza kraju.– Niestety nie miałem wcześniej szansy gryw tak znanym klubie jak właśnie Resovia. Przechodząctutaj myślałem, że będę musiał pogodzićsię z byciem tym trzecim środkowym, a co wiążesię z mniejszą częstotliwością gry. Bardzo cieszę siętego, że mogę grać w klubie, który stawia sobie zacel złoty medal.Ten moment traktujesz jako przełom w swojejkarierze?– Myślę, że w pewnym sensie na pewno tak.Wcześniej miałem szansę grać tylko w klubachsłabszych. Resovia jest bardzo dobrą i silną drużyną.Zdawałem sobie sprawę z tego, że czeka mniejeszcze sporo pracy. Natomiast jest to tylko z korzyściądla mnie i szansą na mój dalszy rozwój.Jak to jest, kiedy zaczyna się sezon w drużyniewalczącej o utrzymanie w lidze, a kończyw zespole, który stawia sobie za cel mistrzostwo?– Z tego co słyszałem, to jest pierwszy przypadek,kiedy drużyna w połowie sezonu wymieniazawodnika z podstawowego składu. Wiązało się toz pewnym zaskoczeniem z mojej strony, ale równocześniebyłem bardzo szczęśliwy. Wiedziałem,że jest to dla mnie wielka szansa, której nie możnazmarnować.Co skłoniło Cię do przejścia do Resovii?– Sytuacja nie wyglądała tak, że to ja starałemsie wymóc tę decyzję. Podszedł do mnie treneri powiedział, że jest szansa abym grał w lepszymklubie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Jadar będziebił się o utrzymanie, gdyż wtedy była jeszczerealna nadzieja na siódmą lokatę. Podjęcie decyzjipozostawiłem klubowi. Jeśli miałbym skończyćsezon w Radomiu, to bym skończył. Prezes stwierdził,że jednak mnie „odda” i znalazłem się w Rzeszowie.Jaka była reakcja kolegów z nowego zespołu?Nie było oznak niechęci, szczególnie wśród środkowych,dla których stałeś się konkurencją?– Nie zauważyłem takiego zachowania. Myślę,że w polskich klubach nie ma tzw. fali, kiedyprzychodzi ktoś nowy, gdy zespół jest już ukształtowany.W moim przypadku, żeby zgrać się z drużynąi poznać chłopaków, potrzebowałem jakiegośtygodnia, może dwóch. Z biegiem czasu jest corazlepiej.Nie przestraszyła Cię intensywność treningówLjubo Travicy, który słynie z takiej formyszkolenia?– Przeciwnie. Bardzo cieszę się, że mam szansęna rozwój. Takie treningi wpływają tylko nakorzyść zawodnika. Obawiałem się tylko tego, żeprzechodząc z klubu, w którym cykl szkoleniowy18


<strong>Marzec</strong> 2010wyglądał trochę inaczej,będę miał problem m, abydogonić resztę drużyny.Jak odnalazłeś sięw rzeszowskim środowiskuw połowie sezonu?– Przeprowadzka byłabardzo szybka. Musiałemspakować się w dwa, trzydni i przyjechać do Rzeszowa.Resztę rzeczy przywiozłempóźniej. Na razienie miałem okazji zwiedzaćRzeszowa. Obecnieograniczam się do hali, siłownii restauracji, w którejjadamy. Na pewno, kiedy zrobi się trochę luźniejwybiorę się, aby trochę poznać to miasto, gdyżz tego co słyszałem jest ono bardzo ciekawe.A Twoja rodzina nie miała nic przeciwkotemu transferowi?– Moja rodzina była bardzo szczęśliwa, że będęmiał szansę gry w lepszym klubie. Wszyscy trzymaliza mnie kciuki, aby wszystko mi się udało.Trener i koledzy z drużyny nie chcieli Cięzatrzymać?– Nikt nie stwarzał żadnych problemówz tego powodu. Po ostatnim treningu postawiłempo piwie, uścisnęliśmy sobie dłonie i rozstaliśmyw przyjaznej atmosferze. To jest też nasza praca.Nikt nie może trzymać się na siłę jednego klubu,aby spędzać czas z kumplami.Utrzymujecie dalej jakiś kontakt?– Dzwonimy do siebie co jakiś czas. Życzęchłopakom jak najlepiej i trzymam kciuki, abyzajęli to ósme miejsce. A jeśli się nie uda, to abyutrzymali się w lidze.Czy już wcześniej nie myślałeś o tym, abyzmienić klub na jakiś z większymi perspektywami?– Zawsze chciałem grać w klubie, który będziewalczył o najwyższe cele. Niestety, do tej pory niebyło mi to dane. Dlatego zawsze wybierałem klub,w którym będę mógł grać jak najwięcej i zdobywaćdoświadczenie, aby trafić do takiego zespołu jakResovia.Do tej pory, właśnie ze względu na grę w klubachz tej drugiej części tabeli, byłeś trochę niedoceniany.Trener Castellani wypatrzył Cię, jakgrałeś już w Rzeszowie. Nie uważasz, że Twojakariera reprezentacyjna potoczyłaby się trochęinaczej, gdybyś wcześniej miał szansę gry w lepszymklubie?– Oczywiście, że kiedyś chciałbym zagraćw pierwszej reprezentacji. Jednak takie decyzje należąjuż tylko do trenera. Jeśli dostanę taką szansę,to na pewno będę chciał ją maksymalnie wykorzystaći utrzymać się w kadrze. Nie dziwię się,że wcześniej nie zostałem zauważony. Prawda jesttaka, że dobierając zawodników do kadry, patrzysię na te drużyny z wyższej półki.Chwali Cię trener Travica, chłopaki z drużyny,trener Castellani... Jest szansa w Twoim przypadkuna tzw. sodówkę?– Na ten temat powinni wypowiedzieć się ludzie,którzy mnie znają. Ja osobiście uważam, żenie. W dalszym ciągu utrzymuję kontakt z tymisamymi osobami. Chciałbym być zawsze sobą i niebyć postrzeganym jako osoba, której uderzyła „sodówka”.RozmawiałaJustyna RÓGWIROWANIE NA PLANIECASTING NA BLIŹNIAKAZaczęły się na dobre podchody i umizgi względem elektoratu przez chętnych doobjęcia państwowej posady obrońcy żyrandola w Pałacu Namiestnikowskim,czyli w chałupie stojącej od zadniej strony pomnikowego konia księcia Pepi, postawionegow Warszawie. Całość medialnych fajerwerków w staraniach o tę robotę nazwano dla niepoznakiprezydencką kampanią wyborczą. No i poszły konie po betonie i jeszcze dalej. Rozumiem licytowanie siękandydatów walorami typu, który z nich ma większą halabardę, który spał na grubszym styropianie, alboktóry robi groźniejszą minę. Oczywiste jest pacykowanie wizerunku, rozciąganie uśmiechu, sumitowaniesię w wartości, pielgrzymowanie, hakowanie, lanie pomyj na konkurencję. Ale tym razem platformersidali czadu po amerykańsku. A co! Robią prawybory, czyli po naszemu casting na swojego bliźniaka. Miałarozgorzeć prawdziwa walka kandydatów na kandydata i co? Ledwie Sikorski powiedział, że źle dzieje się,gdy prezydent jest nie tylko niski, ale i mały, i od razu wylądował na pokutnym dywanie Tuska. Partyjnycelebryta Palikot, który nigdy nie cierpi na zatwardzenie talentu, próbował wcisnąć trochę ożywienia wten marazm, z emocjami jak na rybach, i od razu prezes nakazał mu sto razy pisać poprawną sentencję.Te prawybory nie przypominają nawet porządnego wybierania prezesa straży czy sołtysa w Jagielle. Alemedialny cel osiągają. Przecież chodzi o to, aby trąbiono o tym ile wlezie. Skoro nie potrafiliśmy porządniezrobić ani transformacji, ani prywatyzacji, ani autostrad, a nawet kryzysu, to niby dlaczego miałyby wyjśćprawybory?ZDOBRE WZORCEwielkim rozrzewnieniem i nostalgią oglądałem wystąpienie prezesa Kaczyńskiego na kongresieprawych i sprawiedliwych w Poznaniu. Schyłkowy Gomułka w czystej, a nawet ulepszonejpostaci. Była płomienna retoryka, dalekowzroczna wizja, miejsce Polski wśród potęg świata, naście komatrzy, wrzód na zdrowym ciele, piach w tryby postępu, posłannictwo historyczne i niestrudzona chęć szczera.Jedynie plan miał, tyle że dziesięcioletni, a nie pięcioletni. W środku nawet zainicjował podjętą przezwyznawców litanię do świętego Jarosława w intencji zagłady nieczystych sił PO. W trakcie oracji zgromadzenico rusz nagradzali bardziej soczyste frazy długimi, niemilknącymi owacjami i okrzykami. Ba, nawetwykonywali rytualne ćwiczenia gimnastyczne w konwencji powstań – siad. Gdy prezes dobił szczęśliwiedo kresu swojej mowy, zapytał retorycznie – zwyciężymy? Wyznawcy również retorycznie odpowiedzieli– zwyciężymy! Wódz wówczas spojrzał wokoło, 1200 gardeł grzmiało. I jak tu nie wierzyć europosłowi Migalskiemu,że PiS jest partią i konserwatywną, i bardzo postępową? W dodatku twierdzi, że prezes i właśnieMigalski są frapująco interesującymi postaciami. Popatrzcie, a ten Migalski z daleka wygląda nawet na mądrego.Na kongresie były również wybory! I to jakie wybory, jak na Cyrankiewicza w PRL-u! Na JarosławaKaczyńskiego niemal jednogłośnie wybrano Jarosława Kaczyńskiego. Żadna podróbka nie kandydowała.Czyli jak u starego Forda. Każdy może sobie wybrać dowolny kolor samochodu, byleby był czarny.AWIOSNA, SKĄD JA CIEBIE ZNAM?w Rzeszowie ustępująca zima przysporzyła złych i dobrych doznań. Razem ze śniegiem stopniałnam asfalt na nieremontowanych ulicach, najładniej na: Rejtana, Podkarpackiej, Przemysłoweji Siemieńskiego. Nawet do wypadku mogło dojść. Kolega opowiadał, jak spokojnie jechał sobie tymidziurami po Rejtana, a tu nagle asfalt! Znawcy jednak twierdzą, że dziur jest teraz zdecydowanie mniej.Pewnie mają rację. Przecież po kilka mniejszych połączyło się w większe, to musiało poprawić statystykę isamopoczucie. W wiosennie dobry humor może jednak wprawić podjęcie wreszcie prawomocnej decyzjio odmuleniu zalewu. Już ponad rok trwa awantura wokół odsmrodzenia zbiornika. Jego stan z każdymmiesiącem pogarszał się, a ekologiczni obrońcy kosmatki i wędrownego ptactwa ze Śląska i Warszawyprotestowali. Wiadomo przecież, że na Śląsku i w Warszawie ekologia stoi na wzorcowym poziomie, zatempostanowili uszczęśliwiać rzeszowian. Ci popaprańcy uznali, że zalew nie został wybudowany jako zbiornikwody pitnej dla miasta i teren rekreacyjny, lecz siedlisko kosmatki i ptactwa wędrownego i dlatego maon smrodzić miastu do woli. Teraz mogą się tylko przykuć łańcuchami do tej kosmatki. Roboty ruszyły.Notatnik tetryka Roman MAŁEKWyszedł z domu ......i zaginął bez śladu. Taki los spotyka w kraju i za granicą piętnaście do szesnastutysięcy obywateli polskich w skali jednego roku. Prawie jedna trzecia – to zaginionedzieci: młodsze z powodu braku odpowiedniej opieki, starsze uciekają z domuz powodu problemów, z którymi nie umieją sobie poradzić. Dorośli gubią się z powoduchorób objawiających się demencją, wypadków czy urazów powodujących zanikpamięci. A w obu tych grupach często przyczyną bywa przestępstwo: uprowadzenie, pedofilia lub morderstwo.O tych przyczynach dowiaduje się rodzina, kiedy znajdzie się zaginiony lub denat.Jest jednak ciemna liczba, sumująca z roku na rok tych, którzy mimo upływu lat nie odnaleźli się aniżywi, ani martwi. Wyjaśnieniem domyślnym dla części tych przypadków jest chęć zerwania z dotychczasowymżyciem, zmiana miejsca pobytu i zatarcie za sobą śladów. W wielu sprawach jednak znane okolicznościwykluczają taką możliwość (zaginiony był bez grosza, bez dokumentów, bez żadnych osobistychrzeczy itp.). Te pozostają niewyjaśnione.Policja, kierując się wewnętrznymi uregulowaniami, poszukuje zaginionych dzieci, osób starszychi chorych, natomiast przy zaginięciu dorosłych na ogół rejestruje zgłoszenie w swojej bazie osób zaginionych...i tyle. Rodziny zaginionych mogą sięgnąć do pomocy Fundacji ITAKA. Jej portal (www.zaginieni.pl) zawiera ponad tysiąc nazwisk osób poszukiwanych. Notabene znalazłem na nim tylko jedno nazwiskozaginionego mieszkańca Rzeszowa, i to zaginionego przed pięciu laty ( u nas nie jest tak źle?).A generalnie nie jest dobrze, skoro społeczeństwo, państwo (nie tylko nasze) okazuje się bezradnewobec... czego? Zbrodni doskonałej (a więc jednak jest możliwa!). Działalności gangów pozyskującychludzkie organy? Porwań dokonywanych przez UFO ?!Ludzie znikają w biały dzień między piekarnią i kioskiem (właśnie poszli po chleb i papierosy). I nazawsze. Wychodzisz do miasta, a jakobyś wchodził w dżunglę... Daniel CZARNOTA19SPORT FELIETON


Nr 3(53) Rok VIGOSPODARKA PRZEMYSŁAPELw marcowe świętoPorzucajcie panie pranie,nasza liga ma zebranie,męskie sprawy na tapczanietoczą się.Że to niby zalatany,że to niby zakochany,nie pilnuje trzeciej zmiany,nie i nie.Więc wynika wniosek taki,czas mu zabrać zaskórniaki,oraz jeszcze bardzo ważne,sprawy dwie.Nie docenia Święta Matki,8 Marca – tylko kwiatki,a gdzie szmatki, czekoladki,itd.Uzyskacie, drogie panie,właśnie tutaj przez zebraniebezbolesne rozwiązanieswoich spraw.HOROSKOPJerzy MaślankaWieczór trzeba czekać z wałkiem,wypić koniak lub gorzałkę,a ponadto to smykałkęmieć do kaw.A gdy on się zjawi z rana,wciąż pozując na sułtana,chcą intymne też rozmowyjeszcze wieść.To nadchodzi chwila taka,żeby tego nieborakawziąć, przywiązać do trzepaka,w dziób mu dać, albo kopniaka.PSNo i cześć!Baran (21 III–20 IV) Zapowiada się ożywienienie tylko kotów marcowych, ale i Ciebie. Czekająna Twoje dłonie porządki i dzieci.Byk (21 IV–20 V) Po ostatnich zawieruchachzdrowotnych pozwól sobie na odrobinę szaleństwa,tym bardziej, że ktoś chce Ci zaproponowaćwspólny wyjazd.Bliźnięta (21 V–21 VI) W najbliższych tygodniachsprawy zawodowe nabiorą tempa, a Tysięgniesz po sukcesy.SEKRETY ŻYCIAOTULIĆ SIĘ MUZYKĄZima nas nie rozpieszczała; było zimno,wietrznie i śnieżnie. Do tego w wielu regionachPolski nie było prądu i wody. Nic, tylkoleżeć na kanapie, otuliwszy się ciepły kocem i popijaćgorącą herbatę, tym bardziej, że do prawdziwejwiosny przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.Czy jest zatem jakieś antidotum na zły nastróji stres? Bez wątpienia tak. Jest to muzyka, którawywiera wpływ na to, co człowiekowi w duszygra, czyli na emocjonalną sferę jego osobowości.Łączy bowiem to, co fizyczne z tym, co psychiczne,niejednoznaczne , tajemnicze. Utwór muzycznyjako zamknięty zbiór drgań akustycznych wywołujew nas określone reakcje: prowokuje, porusza,zachwyca, łagodzi stany wewnętrznego rozdarciai zachwianej równowagi. Wnika do najgłębszychwarstw osobowości człowieka o wiele głębiej niżsłowo.Leczniczy wpływ muzyki zauważono już tysiącelat temu. W Starym Testamencie opisana jesthistoria króla Saula, który został pokarany przezBoga straszliwym obłędem. Ukojenie w jego rozdygotaniu,lękach i depresji przyniosła dopieromiarowa gra na cytrze pasterza Dawida (dzisiajbyśmy to nazwali muzykoterapią leczniczą). Nadźwięki otaczającego świata reagujemy na długoprzed naszymi narodzinami. Głównym dźwiękiem,który do nas wtedy dociera, jest rytm biciaAdam DecowskiFRASZKIO KOCIAKUO kociaku gorącymdotąd mężczyzna marzydopóki po raz pierwszyna nim się nie sparzy.NAGROBEK A TEISTYNawet w to nie wierzy,że już w grobie leży.SKLEROZASkleroza to chorobaniegroźna, jak wiecie,pozwala się zapomnieć,lecz nie przy kobiecie.Kazimierz LindaFRASZKIPomyłka?Czy pomylił się Pan Bóg, kiedy świat układał?Czy na złość Polsce zrobił, znajdując jej miejscepomiędzy krajem cara, który Rosją władał,a ziemią Prusom daną, którą zwą dziś Niemcy?serca matki. Zazwyczaj 70 – 80 miarowych uderzeńna minutę. Melodie o podobnej częstotliwościzapewniają nam poczucie bezpieczeństwa i relaksują.Najbardziej korzystnie wpływa na nas muzykaklasyczna, a zwłaszcza barokowa. Ma ona klarownąformę i częstotliwość zbliżoną do naturalnego rytmuserca. Najbogatszą w wysokie częstotliwości,czyli takie, które doenergetyzują mózg, aktywizująfale beta w pracy mózgu jest szczególnie muzykaMozarta. Podobne działanie ma muzyka chorałówgregoriańskich. Analiza śpiewu gregoriańskiegowykazała, że jego fraza i rytmika odpowiadają fizjologicznemurytmowi oddechu człowieka i rytmowibicia serca, co w konsekwencji daje poczuciezadowolenia i uspokojenia. W zmaganiach z depresjąi złym samopoczuciem pomogą nam utworyBeethowena i naszego Fryderyka Chopina , naproblemy z oddychaniem polecany jest Haendel,Vivaldi, Czajkowski, a na nadciśnienie zaś... afrykańskamuzyka etniczna lub tybetańskie dźwiękimetalowych mis. Każdy z nas może utulić się swojąulubioną muzyką w zaciszu domowej kanapy, aby– gdy nastanie już prawdziwa wiosna – otulić sięnaturalną muzyką przyrody. A więc, byle do wiosny...Nina ESTERAZdzisława GórskaLIMERYKIBACABaca z Doliny Strążyskiejnie lubił drogi zbyt śliskiej,sypał więc piasek przed sobą,bo był tu ważną osobą!Wywinął orła na „czystej”.CEBULAW centrum bazaru w Stambuletanio sprzedają cebulę,o której wiersz ma Szymborska,(cebula - to rzecz autorska),zapłaczą nad nią i mumie…MĄŻW małżeństwach w Krośnie i w Kutniewciąż wybuchają kłótnie!Może mąż żony nie kocha,bo żona co rano szlocha…Mąż w nocy chrapie okrutnie!KogutKogut na randkę z kurą sposobił się dziarsko.To robił próbę stroju, to przy pianiu głosuwnet mu marzenia prysły, jak obraz na piasku,gdy gospodarz toporkiem posłał go na rosół.20Rak (22 VI–22 VII) Czy nie bierzesz za dużo naswoje barki? Gwiazdy radzą: zwolnić, ale nadaltrzymać rękę na pulsie.Lew (23 VII–23 VIII) Zamiast oglądać się nainnych, weź się do roboty. Skorzysta na tymrodzina i Twoja duma.Panna (24 VIII–22 IX) Układ gwiazd przyniesieokres pełen niespodzianek. Samo życie: razpod górkę, raz z górki.Waga (23 IX–23 X) Nie powinnaś zbyt szybkoulegać nastrojowi chwili. Pamiętaj o banku.Skorpion (24 X–22 XI) Humor i życzliwośćpomogą Ci uporać się z trudnymi sytuacjami.Napłyną nawet pewne pieniążki.Strzelec (23 XI–21 XII) Daj się sobą zaopiekowaći nie broń się przed czułością wiosennejkotki.Koziorożec (22 XII–20 I) Czas rozruszać po zimiemięśnie na rowerze lub na działce. Dobrakonfiguracja Marsa da Ci zadowolenie zawodowe.Wodnik (21 I–19 II) Przed tobą podróże, pieniądzei miłość. Tylko pozazdrościć.Ryby (20 II–20 III) Nie zajmuj się plotkami,tylko solidną pracą bo szef zaczyna Ci się przyglądać.Dbaj o zdrowie i o stan swego konta.Spodziewaj się urzędowego listu.


W RZESZOWIEWODA JAK KRYSZTAŁTechnologia uzdatniania na światowym poziomieNowy zbiornik wyrównawczy wody na osiedlu KrakowskaPołudnieCentrum Promocji Biznesu w Rzeszowieprzy współpracy z Wojewodą Podkarpackimi Marszałkiem Województwa Podkarpackiegoorganizuje konkurs pn. „Podkarpacka NagrodaGospodarcza”, którego celem jest wyłonienie najlepszychi najbardziej aktywnych pod względemgospodarczym firm regionu – takich, które dziękiosiąganym wynikom są lub mogą stać się wzoremdla innych. W 2009 roku nagroda specjalna trafiłado Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągówi Kanalizacji Sp. z o.o. w Rzeszowie za sposóbzarządzania przedsiębiorstwem i obraną strategięgospodarczą, w tym realizację „Programu poprawywody pitnej dla aglomeracji rzeszowskiej”.W opinii kapituły konkursu MPWiK w Rzeszowiejest przedsiębiorstwem wyjątkowym,nowoczesnym, profesjonalnie i konsekwentniezarządzanym, osiągającym znakomite wynikiekonomiczne, dbającym o zespół pracowniczyoraz środowisko naturalne. Oferuje doskonałeprodukty i usługi, utrzymuje wzorowe relacjez kontrahentami, potwierdzając opinię wiarygodnegopartnera w biznesie.Kolejnym znaczącym wyróżnieniem byłoumieszczenie firmy w rankingu prestiżowego miesięcznika„Forbes” za rok 2010.Pismo to przyznaje Diamenty Forbesa przedsiębiorstwomnajszybciej zwiększającym swą wartość.To przedsiębiorstwa, które z pewnością należądo elity polskich firm, biorąc pod uwagę osiąganewyniki oraz odporność na wstrząsy. Autorzyrankingu analizowali dane za lata 2007– 2009.Wartość majątku trwałego MPWiK wzrosław tym okresie o blisko 117 mln złotych. Przychodyze sprzedaży zwiększyły się w tym czasie o ponad12 mln zł. Na dobrym poziomie kształtowała sięrównież rentowność.Diament Forbesa dla MPWiK w Rzeszowiejest niewątpliwym sukcesem.Program poprawy wody pitnej dla aglomeracjirzeszowskiej zrealizowany kosztem 164 mlnzłotych, przy znaczącym udziale środków Unii Europejskieji wsparciu Gminy Miasto Rzeszów sprawił,że mieszkańcy stolicy Podkarpacia i okolicznychmiejscowości, korzystający w miejskich wodociągów,mają w swoich kranach wodę czystą jakkryształ dzięki technologii uzdatniania na najwyższymświatowym poziomie. Powstał nowy zbiornikwyrównawczy o pojemności 17,7 tys. m sześc.,dzięki czemu zapewniona została niezawodnośćdostaw wody po odpowiednim ciśnieniem. Rozbudowywanei modernizowane są sieci wodociągowei kanalizacyjne. Remonty przeprowadzane są przyokazji robót drogowych. Wiele prac wykonuje sięnowoczesną metodą bezwykopową.Firma dba o środowisko naturalne. Działającew obiektach oczyszczalni ścieków laboratoriumotrzymało certyfikat akredytacyjny, będącyświadectwem kompetencji, wysokiej jakości badańi bezstronności.ROK ZAŁOŻENIA1934Miejskie PrzedsiębiorstwoWodociągów i KanalizacjiSp. z o.o.35-055 Rzeszów, ul. Naruszewicza 18tel: 17 85-09-600 (centrala)85-09-662 (sekretariat)fax: 17 85-09-658www.mpwik.rzeszow.plGOSPODARKA INICJATYWY DOKONANIAW laboratorium ścieków MPWiKPodkarpacka Nagroda Gospodarcza 2009


Nr 3(53) Rok VIREKLAMAPCVALUMINIUMnowa jakośćżycia22


<strong>Marzec</strong> 2010REKLAMA23


REKLAMA

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!