12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

66INFORMATOR– Gra? Nie. Szczękowrzaski nie są grą. Demony nie są grą. Ja też, już nie,ani Skręćwierki. Wasza wiara utrzymuje nas przy życiu, nadaje kształt. Widziszto wszystko? Sami jesteście stwórcami swojego nieszczęścia.– Ale jeśli… Skoro to wszystko istnieje, to jak możemy w to nie wierzyć?– Może możecie. Może nie. Jesteśmy, bo nam na to pozwalacie,płaczemy, zabijamy, istniejemy, ponieważ w nas wierzycie. Złoci rządząmiastem i bronią was przed Potworami Nocy, jednocześnie wyniszczając wasrównie skutecznie, jak zrobiłyby to demony. Ale w gruncie rzeczy to wybronicie się przed samymi sobą – i sami siebie niszczycie.– Czemu mi o tym mówisz? Żeby mieć rozrywkę, zanim zginę? – mówi zezłością Joesein.Uderza, ale tym razem już nie tak panicznie, bez przekonania. Ostrzeześlizguje się po klindze tamtego.– Tak… i nie. Może dlatego, że się boję? Skręćwierki, wasze dobre duszki,które pokazały ci płaskorzeźby, albo wasze demony, będą istniały. Ale ja? Niktjuż nie pamięta o Niepokonanym Szermierzu, nikt w niego nie wierzy. Jestemstrażnikiem, ale znikam. Niebawem całkowicie się rozpłynę albo ktoś mniezabije, kiedy nie zobaczę jego ciosu wcześniej. Taki nasz los, waszychwyobrażeń.Zapada cisza, a Joesein nie wie, co ma powiedzieć czy zrobić. Odkłada nabok krótki miecz, nagle ciężki i nieporęczny.– Idź – mówi nagle Szermierz zmienionym głosem.– Co?Wzdycha, ale powtarza, ochrypłym głosem wydobywającym sięz niewidocznych ust. Nawet teraz Joesein nie wie, jak wygląda tamten, niewidzi go, mimo że stoją twarzą w twarz. Jego wzrok prześlizguje się pomiejscu, w którym powinny znajdować się usta, oczy, nos, jakby nie byłw stanie zarejestrować fragmentu świata.– Pokażę ci drogę do wyjścia. Zaniosę cię tam, jeśli będę musiał. Żyj zeswoją wiedzą i zrób z nią, co uważasz za stosowne. Zakończysz zniewolenieMiasta? Unicestwisz nas, tych dobrych i tych złych, czy pozwolisz nam istnieć?Chwyta Joeseina za przegub, podtrzymuje drugim ramieniem i powoliprowadzi w głąb komnaty, między setkami kostiumów i makiet, teraz jużbędących rzeczywistością. Joesein czuje, jak powoli zamykają mu się oczy. Niema już siły, nawet prowadzony przez Szermierza.– Zastanów się, co z nami zrobisz, Joeseinie Tatteryl. Pozwolisz nam żyć?Czy odbierzesz je nam? Prawo, by być prawdziwym? – szepcze mu do uchaSzermierz.Są to ostatnie słowa, które zapamiętuje.***Joesein zakłada swój najcieplejszy – jedyny – płaszcz i rozgląda się poswojej skromnej izdebce, zastanawiając się, czy nie powinien wziąć czegośjeszcze.Rany zadane mu kilka dni temu nie były głębokie i goiły się szybko. AtakiSzczękowrzasków opierały się na liczbie, nie na sile pojedynczego ciosu.Pewnie do końca życia zostaną mu długie blizny, jednak zranienia nie byłygłębsze niż na jedną czwartą cala. Nie ropiały i zabliźniały się dobrze. Joeseinsądził że za nie więcej niż dwa tygodnie wróci do pełni sił.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!