12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

GKF # <strong>273</strong> 5Radziłeś sobie sam, mając w pamięci jej nagie ciało poruszające się zwinniepod masywną sylwetką brodacza. Jego ciemna skóra kontrastowała z jasnymodcieniem jej skóry, czarne włosy spoczywały dookoła rumianej twarzy i kleiłysię do wilgotnych ust. Dłonie kobiety leżały nieruchomo na plecach kochanka,jako jedyne sygnalizując całkowity brak namiętności. Tylko oczy, wpatrzonew twoje brązowe tęczówki, wyrażały prawdziwe emocje.Nigdy wcześniej ani później nie wydała ci się równie piękna. Nigdywcześniej ani później nie dostrzegłeś, że pomimo wszystkich wad jest właśnietą kobietą, której byłbyś gotów oddać życie. To takie banalne, Dhiraj, takiewyświechtane, puste, jak wszelkie nadużywane frazy prawiące o wielkiejmiłości. Ale ty w to wierzyłeś, wierzyłeś przez cały czas, kiedy myślałeś o niecozbyt małych piersiach i udach obijających się o męskie biodra. Wierzyłeś, kiedyprzypominałeś sobie pot lśniący na białych pośladkach. Wierzyłeś, gdy takbardzo pragnąłeś z nią być. Nawet nie na stałe, nie, chociaż na chwilę, byzaledwie jej zasmakować.Niestety, na razie musiałeś zadowolić się tymi wczesnymi wieczorami,kiedy siedziałeś naprzeciwko niej, kilka stolików bliżej baru, i piłeś mangolassi. Cały czas zerkałeś na nią dyskretnie, niemal spode łba. Miałeś wrażenie,że to widzi, że karmiąc zieloną papużkę, wręcz unosi kąciki ust, tak delikatnie,ledwo dostrzegalnie, a jednak zbyt wyraźnie, by nie wychwycił tego wzrokzakochanego chłopca. W tych momentach usiłowałeś odnaleźć w jej oczachtamten żar, tamten wyraz, który widziałeś podczas podglądania. Nie udało cisię. Znów były zimne, obce, całkowicie nieprzeniknione i – jak ci się wydawało– puste. Takie jak zawsze, prawie zawsze, zawsze prócz tego jednego dnia.I jeszcze krótkiej chwili kilka miesięcy później, do której bałeś się sięgaćpamięcią.5.Wszystko uległo zmianie dopiero wtedy, gdy ukończyłeś szesnaście lat.Był to zapewne zbieg okoliczności, ponieważ nie sądziłeś, by Gayatrizauważyła, że nagle stałeś się starszy. Nie zmężniałeś, nosiłeś ten sam stróji w dalszym ciągu nie rosła ci broda. Pojedyncze włoski tuż nad górną granicąust były zbyt mało widoczne, by szumnie określać je wąsami. Piegów, siniakówi otarć nabytych podczas gry w piłkę nadal miałeś w bród. Zdecydowanie byłeśtakim samym chłopcem, jak wcześniej. Zmienił się jedynie twój głos, brzmiałbardziej męsko, dojrzalej niż przed miesiącem. Nie wierzyłeś jednak, by cośtakiego zrobiło na niej wrażenie.Podeszła do ciebie wtedy, tego wyjątkowego dnia, i dosiadła się jak gdybynigdy nic, naturalnie i bez zbędnych słów, tak po prostu. Założyła nogę nanogę, a ty mimowolnie przypomniałeś sobie, jak jasna i gładka jest jej skóra.Oblałeś się rumieńcem, niczym dzieciak czy tchórz niepotrafiący stawić czołarzuconemu przez nią wyzwaniu. Przecież prowokowała cię, kusiła, nienachalnie, nie, raczej subtelnie, ale i wyraźnie, tak, byś nie mógł tegoprzeoczyć. Nie uśmiechała się, tylko patrzyła ci w oczy w bardzo intrygującysposób. Oblał cię zimny pot, coś dziwnie zatrzepotało w żołądku.– Pomożesz mi? – spytała w hindi, kiedy już się uspokoiłeś i opanowałeśdrżenie rąk.Gdy mówiła, jej wąskie usta wyglądały o wiele ładniej, niż z daleka. Nigdywcześniej nie byliście tak blisko. Nie wahając się i nie myśląc o konsekwencjach,kiwnąłeś głową na znak, że tak, oczywiście, pomożesz jej, w końcumarzysz, by coś was połączyło. Nie zareagowała radością, tak jakby doskonalewiedziała, że się zgodzisz.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!