12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

44INFORMATOR– Uważajcie, aby nie trafić żadnego ze zbiegów! Chcemy zabić naszego!Tora, skanuj otoczenie. Znajdź więźnia o genomie podanym przez Nadzorcę!Fuck!Kolejna kule rykoszetowały od kadłuba.– Mam go!Tora przeładowała karabin rzucony jej przez Mafta. Zważyła go w dłoniach.– 200 metrów na północ! – Wyjrzała na moment z maszyny i rozejrzałasię po lądowisku. – Tamten z długimi włosami!– Wy! Ze mną! – Jane wskazała na cyngli. – Garry i Tora! Osłaniajcie nas!Kryjąc się pod huraganowym ogniem osłony, parła do przodu. Zobaczyła,jak jej cel ucieka skuty w stronę wejścia do rezydencji. Któryś z przeciwnikówzachwiał się trafiony w nogę i spadł w przepaść między wieżami, wrzeszczącrozdzierająco. Kolejny padł bez życia, gdy zbłąkana kula wyrwała mu kawałczaszki. Jane wciąż pędziła w samobójczym sprincie przez targaną wiatremplatformę, wzywając przy okazji wsparcie. Przewidywany czas przybycia: pięćminut. Zdecydowanie za długo.***Pędziłem przez lądowisko gnany setkami pocisków. Jakiś neon trzasnąłnad moją głową, obsypując trasę mojej ucieczki deszczem iskier. Po sekundziedopadłem drzwi do środka wieży i przeleciałem niby jeden z pocisków przezsterylne korytarze. Ściągnięty mimochodem program nawigacyjny podświetlałmi drzwi prowadzące do wyjścia. Kolejne klamki błyskały alarmującym żółtym,kolejne mleczne korytarze, wciąż grzmiący za mną krok. Ciążący w płucach,chrapliwy oddech niósł się echem po pustych pokojach. W końcu dopadłemciężkich, czerwonych drzwi. Klamka zamrugała zapraszająco.***Jane pędziła przez surowe pomieszczenia. Zbieg uciekał tak szybko, że niemiała czasu wycelować. Dyszała głośno, broń robiła się coraz cięższa. Jednymokiem pilnowała mapy pomieszczeń, w uszach piszczały kolejne wiadomości odGarry’ego.– Słuchaj, uszkodzili wirniki, długo nie wytrzymamy…Nie wyrobiła na zakręcie, uderzyła ramieniem w ścianę, syknęła z bólu.– Tora, trafili Torę! Jane, zostaw go, wracaj!Płynnym ruchem wycelowała, ale bezwszczepieniec zniknął za kolejnymidrzwiami.– Jane, Tora nie żyje. NIE ŻYJE, KURWA! Zostałem ja i Francis. Mamytylko kilka magazynków!Widziała, jak otwierał czerwone drzwi, które według mapki prowadziłydo…– Jaaaaane!***Chyba jednak nie żyję i trafiłem do piekła. Pochłonęła mnie czerwień,a ostre światło uderzyło w źrenice, na moment pozbawiając wzroku.Ogłuszający hałas sprawił, że zachwiałem się i zatoczyłem kilka kroków doprzodu. Ktoś uderzył mnie łokciem pod żebra, rzucając wulgaryzmami.Spocona dziewczyna z przećpanymi oczami wyszczerzyła do mnie złote zębyi zniknęła w podskakującej równo tłuszczy. Dym wypełnił moje płuca,

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!