12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

42INFORMATORGrupka zbiła się ciasno i ruszyła przez tłum do biura Nadzorcy. Ludzie,których mijali, rozstępowali się z mieszaniną strachu, respektu i nienawiści.Cyngle poprawili uchwyty na swoich karabinach. Kombinezony sprawiały, żepolicjanci wyglądali jak kosmici. To na pewno nie pomagało w zdobyciuzaufania tubylców, ale Jane o to nie dbała. Zresztą wskaźniki zanieczyszczeńwciąż tańczyły między zieloną a pomarań-czową strefą. Gdy dotarli pod niskibudynek wodza, dwóch strażników zmierzyło ich złymi spojrzeniami i niechętnieprzepuściło dalej.– Witam Wysokościowców!Był otyły, zarośnięty, brudny i śmierdzący wtórnymi petami. Rozwalonyna włochatej kanapie Nadzorca otoczony był najrozmaitszą elektroniką, która,szumiąci pikając, sprawiała wrażenie żyjącej istoty. Grubas zamachał ręką obciążonąkilkoma sygnetami.– Czego dusze pragną?– Zbiega. Uciekł wczoraj z obozu.Jane ucieszyła się, że ma na sobie hełm kryjący wyraz obrzydzenia na jejtwarzy.– I jeszcze go nie złapaliście? Ho, ho, ho! Cieniasy!Francis uniósł broń, ale zanim tubylec zdążył wziąć oddech, policjantkamachnęła przecząco ręką. Wysłała kompanowi wulgarny wirtualny ochrzan.– Nawet nie próbujcie ze mną takich sztuczek. – Brudas odchrząknąłi poprawił się na sofie. Fałdy tłuszczu zafalowały. – A skąd mam wiedzieć,który z nowych to wasz zbieg?– Jeśli go złapaliście, to wszczepiliście mu chip. Macie więc na pewno jegoDNA. Nie wierzę, że tego nie katalogujesz.– A co ja za to dostanę? – Uśmiech rozlał się po mordzie Nadzorcy.Jane miała już dość.– Nie zastrzelimy cię na miejscu. Albo nam go znajdziesz, alboprzyzywamy wsparcie. Trzymaj się umowy. Możemy porozmawiać inaczej.– Hola hola! – Jej rozmówca wciąż się uśmiechał. – Jesteście na moimterenie. Nie będę wysłuchiwał waszych smęceń. Chcę coś. Powiedzmy…Maft nie wytrzymał i przytknął lufę karabinu do czoła tubylca. Ten rozdarłsię momentalnie, przez co do pomieszczenia wpadli strażnicy, ścięci w jednejchwili serią drugiego policjanta.– Znajdź nam go! – syknęła Jane.Jeden ze strażników chrypiał z przestrzelonym gardłem. Policjantkawyjrzała na zewnątrz. Ludzie zebrali się dookoła chaty, ale nie wyglądali nagotowych do walki. Wróciwszy do środka, kazała cynglowi dobić ofiarębroczącą na podłodze.– Dobra! – Krzyk grubasa zbiegł się z hukiem strzału. – Już go szukam.Szukam. Dajcie mi tylko wzór.Tora z obrzydzeniem przytknęła palec do wnętrza jego dłoni, a ten przelałdane na leżący niedaleko staroświecki tablet.– Mam go. Trzy minuty temu został zapakowany do helikoptera i wysłanydo niejakiego Hotta. Znacie? Szycha kupiła go jako niewolnika. Jeśli siępospieszycie, możecie go złapać w locie.Jane wraz z ekipą wybiegła z chaty, równocześnie pobierając najnowsząmapę podziemia.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!