12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

GKF # <strong>273</strong> 41– PODZIEMIE!? Jaja sobie robicie? Przecież nas tam zjedzą!– Dlatego mamy ich. – Jane wskazała kciukiem na Mafta.– Ale ich tam są tysiące! Poza tym, skąd ten pomysł?!– Setki łowców niewolników krzątających się po Powierzchni. Jeden musiałna niego trafić.– Pierdolisz bzdu…Mężczyzna zgiął się wpół po ciosie w brzuch, prawie wypuszczająctrzymany w ręce tablet.– Nie zapominaj, kurwa, gnoju, z kim rozmawiasz – powiedziała Jane,poprawiając rękawicę.Drzwi windy nareszcie się otworzyły, a wszystkie wskaźniki środowiskowewskoczyły na alarmującą czerwień. Momentalnie włączył się filtr powietrza,zmieniając oddech w chrapliwe syczenie.– Idziemy. Łazik powinien być gdzieś na południu.Przeszli kilka metrów, brodząc w resztkach, gdy z ciemności wyłonił sięzgarbiony korpus pojazdu. Technik podbiegł do niego i, podłączywszy kilkakabli do obudowy, pobrał wszelkie potrzebne informacje. Zagapił się w tabletna chwilę.– Gówno, moi państwo. – Pokręcił głową. – Mam po prawdzie jakieśzakłócenia w genomie rozpoznanym przez maszynkę, ale jeśli pacnął ją dłoniąubabraną w krwi strażnika, to nic z tego nie będzie. Wysyłam to, co mam.Obu kobietom w rogu widzenia wyświetliła się mała koperta.– Tora, zrobisz coś z tym?– Niewiele. Muszę mieć trochę więcej literek. Tak samo jak z tą krwią,którą mi wysłałaś. Za mało danych. Zanieczyszczenia.Jane już nie słuchała. Uruchomiła program śledzący i ślady zbiegapodświetliły się na jaskrawożółto. Podążyła tym tropem. Po chwili pojawiły siętakże ślady łowcy nagród, oznaczone na pomarańczowo.– Za mną, drodzy państwo. Mam kierunek.Czwórka odzianych w błyszczące kombinezony postaci ruszyła przedsiebie, rozglądając się niespokojnie. Gdy dotarli do drabiny, Garry znów sięożywił.– No nie. No nie. Nie wejdę tam za żadne, kurwa, skarby.– W jaki sposób w ogóle dostałeś się do policji? W nagrodę wchodzisz tampierwszy.– Nie ma mowy.Jane spojrzała na jednego z cyngli, a ten posłusznie odbezpieczył broń.– Dezercja?– No już, już, schodzę. Boże, jesteś zrobiona z kurestwa.– Miło mi to słyszeć. Szybciej.***Gdy w końcu znaleźli się w Podziemiu, Jane z niesmakiem potoczyła wkołowzrokiem. Za każdym razem obiecywała sobie, że więcej tu nie wróci. Władzemiasta zawarły kruchy rozejm ze śmierdzącymi robakami spod ziemi. NowyJork nie mieszał się w sprawy Podziemia w zamian za możliwość wejścia tu nażądanie. Policjanci się nie oszukiwali – wielki procent poszukiwanych zbiegówkrył się właśnie tutaj. Jednak umowa pozwalała im złapać tylko tego, kogow danym momencie szukali. W innym razie czekał ich bunt zwierzakówi utrudniony dostęp do powierzchni.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!