12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

GKF # <strong>273</strong> 39Budowanie interfejsu: 99%…Ładowanie systemu: 23%… 25%… 27%…Przystosowywanie użytkownika: 562246… 7… 8… aktualizacji nerwowychPomijanie nieprzynależności genowej: 4… 3… 6… 7…Sprawdzanie połączeń nerwowych między składnikami systemu: 86743…4… 8…Pomijanie medaktualizacji: 45%… 46%… 47%…Wyszukiwanie najbliższej bazy danych…Nie widziałem nic prócz powodzi różnych błyskających obrazków i animacji.Dźwiękowa apokalipsa rozryczała się w moich bębenkach, mimo żenigdzie nie mogłem zobaczyć źródła tego hałasu.Kupuj tylko w U nas najniższe Najlepsze Tylko u nas Najnowszeaktualizacje do wszczepek Tysiące możliwości KUPUJ!Pobieranie najnowszych filtrów antyspamowych: 87%… 88%… 89%…Nagle wszystko ucichło. Ból wciąż pulsował z tyłu głowy, byłem jednakw zbyt wielkim szoku, by odczuwać go wyraźnie. Poruszyłem niepewnie głową.– Siedź spokojnie, zaszywam cię. Jeszcze chwila cierpliwości. Potempobawisz się nową zabaweczką. Zapewniam cię jednak, że szybko zapragniesz,żebym ją usunął.Jego słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Ignorowałem narastającyból, kiedy z wszelkich możliwych miejsc pobierałem informacje o wciąż takdalekim – w sensie fizycznym – świecie. Jednak teraz mogłem go mieć nawyciągnięcie ręki w każdym momencie. W moich oczach, nie wiem, czy z bólu,czy ze wzruszenia, zabłysły łzy. Tak długo na to czekałem.– Dobra, jesteś gotów. Powinienem powiedzieć, żebyś się oszczędzał, alewiedząc, gdzie lecisz…Nie zwracałem na niego uwagi. W końcu dopadłem w wirtualne łapy newso mojej ucieczce. A raczej… Zatuszowali moją ucieczkę! Jednak ból tym razemokazał się tak silny, że nawet tajemniczy lek medyka nie powstrzymał mnieprzed wpadnięciem w umysłową ciemność.– Obudź się, nowy, bo zaraz cię przemielą – powiedziała pomarszczonatwarz, patrząc mi z determinacją w oczy.Zdałem sobie sprawę, że stoję, a ręce skute mam kajdankami. Po dobiespędzonej w klatce wraz z innymi więźniami pęta obdarły mi ręce do krwi.Znajdowałem się w gigantycznej kolejce niewolników. Nie wszyscy ci ludziebyli uciekinierami z obozów, to jasne. Przytłaczająca większość pochodziłastąd, z Podziemia. Sprzedani przez rodziny za artykuły niezbędne do życia.Czekaliśmy tu już kilka godzin. Na co? Nikt nie wiedział, a strażnikzamiast odpowiedzi rozdzielał razy kijem. Przypomniał mi się obóz i ciosy,które dostałem jeszcze dziś rano, czekając na wyjście do kopalni. Zdawało się,że te wydarzenia rozegrały się kilka lat temu.Kolejka wreszcie ruszyła, a człowiek przede mną, przekonawszy się, żewybudziłem się z letargu, odwrócił się i zrobił kilka kroków do przodu.Przypomniałem sobie, jak zaledwie kilka minut temu ściągałem wielkie ilościdanych, ignorując ciemniejący od bólu wzrok. Czułem się jak ćpun w fabrycenarkotyku. Rozochocony, przewijałem choćby najmniej przydatne informacjena ścianach jaskini i starałem się je naraz zapamiętać. Kolejne programywypalały się żywym ogniem na moim karku sprawiając, że mimowolnie

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!