Nr 273 - GdaÅski Klub Fantastyki
Nr 273 - GdaÅski Klub Fantastyki Nr 273 - GdaÅski Klub Fantastyki
GKF # 273 33uciekiniera przysłanych przez Hanka. Kolejne linijki tekstu, uzupełniane częstozdjęciami, wyświetlały się na szybie pojazdu.Imię i nazwisko nadane przez rodziców: Tobias RinardsonNumer porządkowy: 1109458Wiek: 30 lat, 195 dniWyrabiana norma: przeciętnaCharakter: stabilny psychicznieStan zdrowia: zaawansowany rak płucPrzewidywany pozostały czas życia: ok. 50 dniNa dobrą sprawę Jane goniła chodzącego trupa. Zamyśliła się. Niestety,bez wszczepów medycznych te ścierwa mogły przenosić nieznane mutacjewirusów. Gdyby przedostał się do miasta… Trzeba go odnaleźć i odstrzelić jaknajszybciej. Poczuła przyjemny ciężar kabury na udzie. Taksówkarzprzyspieszył, a jelito aerostrady wzniosło się ostro do góry.– Przewidywana opłata: trzydzieści dwa dolary – zabrzmiał z sufitudamski głos. – Proszę przyłożyć palec do wskazanego miejsca.Na przyciemnionej szybie między nią a kierowcą zabłysł zielonykwadracik. Jane postąpiła zgodnie z poleceniem.– Opłata pobrana. Dziękujemy za podróż.Taksówka zatrzymała się łagodnie. Kobieta wysiadła z samochodu, i zobaczyła,jak na okrągłej platformie na szczycie wysokościowca rozpędzapodwójne śmigło helikopter policyjny. Jego kanciasta, uniemożliwiającawykrycie przez prymitywniejsze radary sylwetka zabawnie kontrastowałaz wszechobecną, bezpłciową obłością.Po kilku sekundach Jane już siedziała w helikopterze, patrząc, jakznikające w smogu budynki oddalają się z nadspodziewaną szybkością. Pilotsię nie odzywał. Pewnie jednym okiem oglądał kolejny odcinek popularnegoserialu. Jego twarz co jakiś czas wykrzywiała się w grymasie złośliwegouśmiechu.Policjantka niecierpliwie odgoniła zbędne ekrany z okna i z rozrzewnieniemzmierzyła wzrokiem oddalającą się powoli metropolię. Zobaczyładawne granice miasta, opuszczone i na wpół zniszczone przedmieścia pokrytepiachem oraz kilkanaście wieżowców wystających spomiędzy wydm jakrozczapierzone palce dłoni szukającej ratunku. Co jakiś czas pustynneodrętwienie przerywał przetaczający się tuż nad ziemią kłąb dymu.Po kilku minutach lotu na horyzoncie zamajaczył obóz, a kilka kilometrówdalej – buzująca dymem kopalnia. Pilot wyraźnie odebrał polecenie odwzywających strażników i wylądował obok miejsca masakry więźniów. Jakostatni idiota nie pomyślał, że pył podwiany przez śmigła zasypie wszystkieślady.Zirytowana kobieta wyskoczyła z helikoptera i momentalnie stanęłatwarzą w twarz z kierownikiem obozu. Ten zmierzył ją pełnym powątpiewaniawzrokiem i począł wydzierać się do niej w huku śmigłowca. Jane zamachaładłonią przy ustach radząc poczekać, aż pilot wreszcie poderwie maszynę.W końcu hałas ucichł na tyle, aby móc prowadzić rozmowę.– Jane Goods. – Policjantka podała rękę kierownikowi.– Tony Mertio. – Mężczyzna lekko uścisnął jej dłoń.
34INFORMATORWszczepy w palcach natychmiast pobrały informacje o rozmówcach. Nadgłową Tony’ego pojawiło się streszczenie informacji o jego wieku, służbiei uprawnieniach.– Otrzymałam poprawne informacje? Uciekł wam jeden więzień?Kobieta zmierzyła wzrokiem kopalnię zamkniętą na czas jej dochodzenia.Kierownik pokiwał głową.– Tak, jeden z najstarszych. Ale w buncie uczestniczyła cała grupa.Wszystkich pozostałych wyeliminowano.Jane podeszła do drzwi kopalni i przejechała palcami po tytanowychścianach.– W którym kierunku zbiegł?– Na północ, w stronę miasta.– Dlaczego nie wezwaliście helikoptera na pomoc?Mężczyzna opuścił głowę i splótł ręce na plecach.– Podczas strzelaniny zniszczona została antena transmisyjna. Udało sięją uruchomić dopiero wieczorem. Wkrótce potem przyszła burza piaskowa,która zasypała wszelkie ślady.Jane dotknęła małej, zaschniętej plamki, a wszczep w jej palcunatychmiast zanalizował kod DNA. Na ścianie wyświetlił się wykres i spisprzewidywanych mutacji. Było wśród nich kilka zmian dotąd nieznanych.Trafiła za pierwszym razem – to była krew Rinardsona.– Może pan udostępnić nagrania z kamer? Nie mogłam uzyskać do nichdostępu zdalnie.– To przez zabezpieczenia. Jesteśmy praktycznie odcięci od sieci.Będziemy musieli udać się do stróżówki niedaleko obozu, zapraszam.Mundurowy wskazał dłonią stojący niedaleko łazik pustynny.Podróż minęła na niezobowiązującej rozmowie ze strażnikiem. Biedak żaliłsię Jane, że każdy pracownik jest do obozu zsyłany na rok, przez couniemożliwia mu się kontakt z bliskimi, a co gorsza – z najnowszymiwszczepami i informacjami. Wiatr dął im prosto w oczy. Policjantkawykorzystała moment ciszy, by uporządkować wszystkie zebrane dotądinformacje. Zawieszone w powietrzu ikony plików jak klucze ptaków zgodnieszybowały do odpowiednich folderów i podkategorii. DNA, rysopis, możliwezachowania, zakres poszukiwań…– Jesteśmy na miejscu – oznajmił Tony.Zszedł z pojazdu i otworzył przed Jane drzwi stróżówki. Mały budynekprzyklejony do muru obozu sprawiał bardzo niepozorne wrażenie, jednak poprzekroczeniu progu kobieta zacmokała z podziwem na widok przestronnegoi w pełni zwirtualizowanego wnętrza. Na przezroczystych fotelach wylegiwalisię trzej strażnicy wlepiający znudzony wzrok w kilka monitorów. Mertioodchrząknął znacząco i wskazał na towarzyszkę.– To Jane Goods, przyleciała tu w sprawie zbiega. Mamy udostępnić jejmateriały z monitoringu.Pojedynczym gestem jeden z mundurowych przeniósł obraz z ekranu naścianę i powiększył go znacznie.– Tu mamy sytuację z wczoraj, w korytarzu górniczym numer 8.Jane obserwowała, jak grupka więźniów rzuca się na strażnika i brutalnieodbiera mu życie.– Tu z windy…Okrwawieni mordercy dyszeli ciężko i o czymś dyskutowali.
- Page 3: 2INFORMATORbardziej kameralnej, eks
- Page 6 and 7: GKF # 273 5Radziłeś sobie sam, ma
- Page 8 and 9: GKF # 273 7Czułeś się przy nich
- Page 11 and 12: 10INFORMATORMógłby już dawno tem
- Page 13 and 14: 12INFORMATORwszystko nie było snem
- Page 15: 14INFORMATORczy drzewa. Silvia z po
- Page 19 and 20: 18INFORMATORcałkowitą zwyczajnoś
- Page 22 and 23: GKF # 273 21- Nie kontrolowaliśmy
- Page 24 and 25: GKF # 273 23możliwości. Ludzie na
- Page 26 and 27: GKF # 273 25Mateusz HirszObławaMat
- Page 28 and 29: GKF # 273 27Jeden z nas, przeraźli
- Page 30 and 31: GKF # 273 29Zaczepiony robotnik zaa
- Page 32 and 33: GKF # 273 31Z głośnika zacharcza
- Page 36 and 37: GKF # 273 35- Mamy audio? - Tony po
- Page 38 and 39: GKF # 273 37- Już niedaleko, gnoju
- Page 40 and 41: GKF # 273 39Budowanie interfejsu: 9
- Page 42 and 43: GKF # 273 41- PODZIEMIE!? Jaja sobi
- Page 44 and 45: GKF # 273 43- Lądowisko śmigłowc
- Page 46 and 47: GKF # 273 45powodując obezwładnia
- Page 48 and 49: GKF # 273 47Adrian KazanowskiWitamy
- Page 50 and 51: GKF # 273 49Po pięciu minutach sł
- Page 52 and 53: GKF # 273 51Niebo:I piętro - Niebo
- Page 54 and 55: GKF # 273 53Joanna MielcarskaGrajek
- Page 56 and 57: GKF # 273 55- To nie moja zasługa.
- Page 58 and 59: GKF # 273 57Jan RybickiPrawo, by by
- Page 60 and 61: GKF # 273 59- Czy powiedziałeś ko
- Page 62 and 63: GKF # 273 61Drewno ze stukotem odbi
- Page 64 and 65: GKF # 273 63otwierające się rany.
- Page 66 and 67: GKF # 273 65Zaciska dłoń na ręko
- Page 68 and 69: GKF # 273 67Był bezpieczny - nikt
GKF # <strong>273</strong> 33uciekiniera przysłanych przez Hanka. Kolejne linijki tekstu, uzupełniane częstozdjęciami, wyświetlały się na szybie pojazdu.Imię i nazwisko nadane przez rodziców: Tobias RinardsonNumer porządkowy: 1109458Wiek: 30 lat, 195 dniWyrabiana norma: przeciętnaCharakter: stabilny psychicznieStan zdrowia: zaawansowany rak płucPrzewidywany pozostały czas życia: ok. 50 dniNa dobrą sprawę Jane goniła chodzącego trupa. Zamyśliła się. Niestety,bez wszczepów medycznych te ścierwa mogły przenosić nieznane mutacjewirusów. Gdyby przedostał się do miasta… Trzeba go odnaleźć i odstrzelić jaknajszybciej. Poczuła przyjemny ciężar kabury na udzie. Taksówkarzprzyspieszył, a jelito aerostrady wzniosło się ostro do góry.– Przewidywana opłata: trzydzieści dwa dolary – zabrzmiał z sufitudamski głos. – Proszę przyłożyć palec do wskazanego miejsca.Na przyciemnionej szybie między nią a kierowcą zabłysł zielonykwadracik. Jane postąpiła zgodnie z poleceniem.– Opłata pobrana. Dziękujemy za podróż.Taksówka zatrzymała się łagodnie. Kobieta wysiadła z samochodu, i zobaczyła,jak na okrągłej platformie na szczycie wysokościowca rozpędzapodwójne śmigło helikopter policyjny. Jego kanciasta, uniemożliwiającawykrycie przez prymitywniejsze radary sylwetka zabawnie kontrastowałaz wszechobecną, bezpłciową obłością.Po kilku sekundach Jane już siedziała w helikopterze, patrząc, jakznikające w smogu budynki oddalają się z nadspodziewaną szybkością. Pilotsię nie odzywał. Pewnie jednym okiem oglądał kolejny odcinek popularnegoserialu. Jego twarz co jakiś czas wykrzywiała się w grymasie złośliwegouśmiechu.Policjantka niecierpliwie odgoniła zbędne ekrany z okna i z rozrzewnieniemzmierzyła wzrokiem oddalającą się powoli metropolię. Zobaczyładawne granice miasta, opuszczone i na wpół zniszczone przedmieścia pokrytepiachem oraz kilkanaście wieżowców wystających spomiędzy wydm jakrozczapierzone palce dłoni szukającej ratunku. Co jakiś czas pustynneodrętwienie przerywał przetaczający się tuż nad ziemią kłąb dymu.Po kilku minutach lotu na horyzoncie zamajaczył obóz, a kilka kilometrówdalej – buzująca dymem kopalnia. Pilot wyraźnie odebrał polecenie odwzywających strażników i wylądował obok miejsca masakry więźniów. Jakostatni idiota nie pomyślał, że pył podwiany przez śmigła zasypie wszystkieślady.Zirytowana kobieta wyskoczyła z helikoptera i momentalnie stanęłatwarzą w twarz z kierownikiem obozu. Ten zmierzył ją pełnym powątpiewaniawzrokiem i począł wydzierać się do niej w huku śmigłowca. Jane zamachaładłonią przy ustach radząc poczekać, aż pilot wreszcie poderwie maszynę.W końcu hałas ucichł na tyle, aby móc prowadzić rozmowę.– Jane Goods. – Policjantka podała rękę kierownikowi.– Tony Mertio. – Mężczyzna lekko uścisnął jej dłoń.