12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

32INFORMATORpowierzchni jest przepełniony. A przecież to nasz największy. Muszę znowuwysłać tam czyścicieli.Cześć Jane, jak tam sobie żyjesz? Słuchaj, zebrałam dla Ciebie ekipę dopracy w terenie. Garry Stephenson i Tora Winters. Daj znać, jak sobie radzą.To w sumie żółtodzioby. Buziaki.Westchnęła głęboko. Tylko tego jej brakowało. Szybko wystukałapodziękowanie.– Jane, wszystko w porządku?Nic nie było w porządku. Kobieta odwróciła się od ściany z marsową miną.– Hank, nie masz naprawdę nic ciekawszego do roboty niż szczebiotać zemną? Jakieś papiery? Umowy? Długi?– Och, jakże mógłbym odmówić sobie porannej rozmowy z mojąulubienicą. Zresztą, wbrew mitom, my, mężczyźni też mamy podzielnośćuwagi. Caire! Przynieś mi kawę!Jane założyła płaszcz i nakazała komputerowi sprawdzenie systemówbezpieczeństwa. Kolejne zielone kółka materializowały się na ścianie przydrzwiach wejściowych.– Whiskey się już skończyła? Jakie ty masz tempo?– Nie wiem, o czym mówisz.Kobieta uśmiechnęła się i zakończyła połączenie. Gdzieś tam w biurzeHank obrażony pochylał się nad kolejnym wnioskiem.Zamknąwszy za sobą drzwi, wyszła na wspólny korytarz. Minęłabuczącego robota czyszczącego i wyszła na zewnątrz, mrużąc oczy. Dziękisowitej łapówce mieszkała na poziomie aerostrady, dzięki czemu nie musiałatłoczyć się w windach. Spłaszczone do absurdalnych kształtów samochodyśmigały kilka metrów od niej w przezroczystej rurze, która kojarzyła się jejz przełykiem. Jane wysłała w przestrzeń żądanie taksówki. Z nudów przeleciaławzrokiem po kilku innych mieszkańcach wieżowca 14b.Moda musiała wykręcić przedziwny zawijas, każąc ludziom przyodziewaćsięw takie stroje. Wysokie kołnierze, prawie łyse głowy niezależnie od płci, butyz wysokimi na kilka cali koturnami. Szaty mieniące się kolorami tęczy opinałyklatkę piersiową i ręce, ale luźno zwisały od pasa w dół. Pokryte fantazyjnymitatuażami twarze i dłonie bezustannie drgały, podczas gdy ich właścicielewysyłali dziesiątki wiadomości naraz, sprawdzając ceny akcji swoich spółek czypo prostu plotkując. Trend na wszczepianie sobie czego popadnie, bezświadomości konsekwencji, Jane ominęła szerokim łukiem. Wolała mieć jedenwszczep na jedną potrzebę. Nie lubiła sztucznego przepychu.Pod jej nogami zabłysł, widoczny tylko dla niej, napis, oznajmiający, żetaksówka przyjedzie za kilka sekund. Angielskie słowa wymieszane z kilkomachińskimi ideogramami świeciły rzucającym się w oczy żółtym. Janezanotowała w pamięci zmianę interfejsu komunikacyjnego. Taksówkazatrzymała się naprzeciw niej, a pneumatyczne drzwi otworzyły się z sykiem.Pozostali oczekujący spojrzeli na kobietę z zazdrością. Funkcja policjantaprzyznawała jej wyższy priorytet w komunikacji miejskiej. Jane rozsiadła sięna skórzanym siedzeniu i poleciła taksówkarzowi, aby zawiózł ją na policyjnelądowisko.Gdy z prędkością blisko stu mil na godzinę pokonywali kolejne poziomyukładu pokarmowego miasta, Jane skupiła się na danych osobowych

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!