12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

GKF # <strong>273</strong> 23możliwości. Ludzie nauczyliby się tworzyć nowe istoty. Rodzicom zmarłodziecko na nieuleczalną chorobę genetyczną? Naukowcy wyhodują nowe,identyczne dziecko bez chorobowej skazy. Każdego zabitego dałoby sięprzywrócić do życia! Można by zrobić jeszcze więcej: stworzyć doskonałychsportowców, doskonałych żołnierzy, doskonałych matematyków. Wystarczydobrać odpowiednie geny… A Martin… On by żył. Rak by go nie zabił.Silvia miała wtedy dziewięć lat, on – jedenaście. Kochała go, lecz nic niemogła zrobić. Bezradnie obserwowała, jak z wesołego, żywego chłopakaprzemieniał się w zniszczony chorobą oraz nieskutecznymi lekami wrakczłowieka, aż wreszcie pozostało po nim jedynie wspomnienie. Na cmentarzupojawiła się jeszcze jedna szara płyta nagrobna… Zrozpaczona mała Silviaprzysięgła sobie wtedy, że zrobi wszystko, aby oszczędzić takiego bólu innym.Może nawet da radę przywrócić życie Martinowi! To wszystko jest w projekcieD.E.N.I.L. Dzięki niej ludzie wygrają ze śmiercią, chorobami! To niesamowite!Nie można pozwolić, by taka szansa się zmarnowała.Upojona wizjami świetlanej przyszłości, życzyła powodzenia Sparkowi,który poszedł w innym kierunku, po czym sama wybrała się korytarzami naposzukiwanie uciekinierki.Denil znowu śniła o drzewach, jednak tym razem ujrzała również cośjeszcze – błękitny sufit nad liściastymi koronami. Nie, nie sufit, to byłaprzestrzeń. Niebo – odpowiednie słowo przyszło samo. W błękicie świeciłajasna kula wysyłająca ciepłe, przyjemne promienie – słońce. Pod niebem latałymałe kształty – ptaki. Denil zazdrościła im wolności. Jak cudowne musiało byćuczucie latania w otwartej, nieskończonej przestrzeni.Dźwięk otwieranych drzwi brutalnie obudził dziewczynę. Do schowkawszedł nieznany mężczyzna, który tylko wziął z szafy jakiś drobiazg. Następniewyszedł, nie dostrzegając sylwetki skulonej wśród robotów. Denil przetarłazaspane oczy, gdy przypomniała sobie ostatnie wydarzenia. Musiała dalejuciekać. Wierzyła, że niebo naprawdę istnieje, a skoro go tu nie ma, świat jestwiększy niż białe korytarze. Gdzieś musiało znajdować się wyjście!Wyszła ostrożnie z pomieszczenia i zdała sobie sprawę, że jest sama.Gdzieśw oddali ktoś zniknął za rogiem, ale nikt inny nie przychodził – tylko robotywciąż jeździły. Wcześniej korytarze pełne były ludzi, dlaczego teraz to sięzmieniło? Dziewczyna poczuła niezrozumiały lęk, ale go zignorowała. Szłaniepewnie, a jej kroki wywoływały straszny hałas w takiej ciszy. Rozglądała sięuważnie w poszukiwaniu wyjścia. Ujrzała drzwi nieco różniące się od innych, zestrzałką skierowaną w dół. Kiedy Denil podeszła bliżej, drzwi otworzyły się,ukazując małą kabinę. Widziałam już takie! – zdała sobie sprawę. – Ktośwszedł do niej, a po jakimś czasie wyszła inna osoba. Kabina prowadzi doinnego miejsca, więc musi być wyjściem! Nie, strzałkę skierowano w dół, więcprzejście pewnie też prowadzi w dół. Niebo jest na górze, więc muszę znaleźćstrzałkę ku górze – myślała. Pobiegła przed siebie, szukając odpowiednichdrzwi, lecz wszystkie prowadziły w dół. Z czasem zaczęła rodzić sięw niej rozpaczliwa desperacja, choć nie potrafiłaby jej nazwać.Nagle usłyszała za sobą tupot stóp. Odwróciła się gwałtownie. Przerażonazobaczyła zmierzającą ku niej sporą grupę strażników. Pobiegła, lawirującmiędzy robotami. Mężczyźni także musieli je omijać. Parę stalowych maszynkopnęła ze złością w stronę prześladowców. Wściekły okrzyk potwierdził

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!