Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

12.07.2015 Views

GKF # 273 13Anna CholewczyńskaBiały pokójAnna Cholewczyńska – osiemnastoletnia pasjonatka szeroko pojętej fantastyki,szczególnie zakochana w epickich bataliach o wolność. Wychowanana „Władcy Pierścieni” i starej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. Odparu lat pisze opowiadania oraz powieści, zarówno fantasy, jak i sciencefiction. Lubi przekazywać stworzonym postaciom własne doświadczenia,zwią-zane m.in. z trenowaniem łucznictwa i strzelectwa. Marzy, by jejhistorie wciągnęły jak najwięcej czytelników.Białe ściany oraz podłoga, proste meble i łóżko w tym samym, pustymkolorze. Biały pokój. Denil nie znała niczego innego – to był jej cały świat. Wewspomnieniach widziała tylko białe, niezmienne pomieszczenie, więc niedostrzegała upływu czasu. Leżała na łóżku, chociaż dawno zapaliło się światło.Nie myślała nad niczym, trwała.Nagle rozwarły się drzwi, przez które weszło parę osób w białych strojach.Nie było to nic niezwykłego, powtarzało się, odkąd Denil sięgała pamięcią.Usiadła odruchowo, a mężczyzna w fartuchu uśmiechnął się do niej.– Witaj, Denil. Przyszedł czas na badania – powiedział.Choć ludzie odzywali się czasem niby do dziewczyny, zawsze mówilibardziej do siebie – jakby nie sądzili, że cokolwiek zrozumie. Z tego powodunigdy dotąd nie odpowiadała.Mężczyzna sięgnął po igłę ze stolika i pobrał Denil krew, a potemw milczeniu przykładał do jej ciała różne bzyczące przyrządy. Na koniec odłożyłwszystkie nieznane instrumenty, po czym przejrzał kartki pełne czarnychznaczków.– Ciekawe… – mruknął do siebie lub swoich towarzyszy. – Wynikiz miesiąca na miesiąc są coraz lepsze. Przydałyby się bardziej szczegółowebadania. Zabieramy ją.Dwaj mężczyźni w białych mundurach chwycili Denil za ramiona silnymidłońmi, a następnie podnieśli ją na nogi. Spojrzała na nich zdumiona, jednaknie zareagowała w żaden inny sposób. Dała się poprowadzić do przejścia,a potem na zewnątrz białego pokoju. Nigdy dotąd nie wychodziła ze swojegoświata, więc obudziła się w niej ludzka ciekawość przesłaniająca lęk przednieznanym. Dziewczyna rozejrzała się zachłannie.Pociąg magnetyczny sunął całkowicie bezszelestnie, unosząc się kilkacentymetrów nad torami. Za oknem migały kolejne budynki oraz nieliczne pola

14INFORMATORczy drzewa. Silvia z podekscytowaniem czekała na dojazd do nowego miejscapracy. Spędziła pół życia na poznawaniu genetyki, aż w wieku trzydziestu latzyskała tytuł doktora. Parę miesięcy później otrzymała propozycję pracy i tonie byle jakiej – w najlepszym ośrodku naukowym w kraju, a może nawet naświecie. Nie wiedziała, na czym dokładnie polegać będą jej zadania. Badaniagenetyczne, w jakich miała wziąć udział, podlegały ścisłej ochronie, więc narazie dostała tylko bardzo ogólne informacje. Nie mogła się doczekać, ażotrzyma szczegółowe akta w swoje ręce.Pojazd zatrzymał się wreszcie na opuszczonej stacji niesprawiającejdobrego wrażenia. Silvia nałożyła na ramię pasek torby i stanęła nabetonowych płytach peronu. Dawno takich nie widziała, ponieważ w miastachwszystko lśniło, zbudowane z metalu lub tworzyw sztucznych.Pociąg odjechał, a Silvia ruszyła niepewnie w stronę starego budyneczkuz tablicą z nazwą stacji – nieczytelną z powodu brudu i niecenzuralnych słów.Nagle usłyszała delikatny dźwięk, a po chwili niedaleko zatrzymał sięlewitosamochód. Ze środka wyszedł kierowca w czarnym garniturze.– Panna Jonser? – zapytał dość sucho.– Tak, to ja – potwierdziła.– Proszę za mną.Mężczyzna wskazał wóz, więc Silvia posłusznie do niego wsiadła.Uśmiechnęła się lekko na widok skórzanych siedzeń – obecnie niepotrzebnejekstrawagancji. Kierowca również zajął swoje miejsce i nacisnął pedał. Pojazdruszył, wypuszczając w tył kłąb pary wodnej. Mijał pola – niezmiernie rzadkiew dzisiejszych czasach. W ogóle okolica wyglądała, jakby cywilizacja do niejnie dotarła.Po kilkunastu minutach szybkiej jazdy lewitosamochód zatrzymał sięprzed oślepiająco białym, niewielkim budynkiem.– Cały kompleks mieści się tutaj? – zagadnęła ze zdziwieniem pasażerka.– Pod ziemią. – Padła krótka, treściwa odpowiedź.Kierowca wskazał automatyczne drzwi, po czym spiesznie odjechał, gdytylko kobieta wysiadła. Poprawiła pasek torby wrzynający się jej w ramię,odetchnęła głęboko i weszła do budyneczku. Znalazła się w małym, białympomieszczeniu, gdzie centralne miejsce zajmowało biurko, za którym siedzielidwaj strażnicy w białych mundurach. Jeden z nich spojrzał na przybyłą.– Panna Silvia Jonser?Przytaknęła.– Poproszę o dowód osobisty.Podała mężczyźnie niewielką plastikową plakietkę ze zdjęciem orazparoma informacjami. Kiedy włożyło się kartę do czytnika, na monitorzepojawiało się o wiele więcej danych o właścicielce. Strażnik szybko poruszałpalcami po dotykowym ekranie.– Nazwisko panieńskie pani matki? – zadał pytanie sprawdzające, nieodrywając wzroku od wyświetlacza.– Korelska – odparła swobodnie Silvia.– Kierunek ukończonych studiów?– Genetyka stosowana.Mężczyzna skinął głową z zadowoleniem.– Proszę jeszcze położyć tu dłoń. – Wyciągnął z szuflady elektronicznątabliczkę.Silvia spełniła polecenie, a czytnik linii papilarnych potwierdził jejtożsamość, co wreszcie zakończyło sprawdzanie.

GKF # <strong>273</strong> 13Anna CholewczyńskaBiały pokójAnna Cholewczyńska – osiemnastoletnia pasjonatka szeroko pojętej fantastyki,szczególnie zakochana w epickich bataliach o wolność. Wychowanana „Władcy Pierścieni” i starej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. Odparu lat pisze opowiadania oraz powieści, zarówno fantasy, jak i sciencefiction. Lubi przekazywać stworzonym postaciom własne doświadczenia,zwią-zane m.in. z trenowaniem łucznictwa i strzelectwa. Marzy, by jejhistorie wciągnęły jak najwięcej czytelników.Białe ściany oraz podłoga, proste meble i łóżko w tym samym, pustymkolorze. Biały pokój. Denil nie znała niczego innego – to był jej cały świat. Wewspomnieniach widziała tylko białe, niezmienne pomieszczenie, więc niedostrzegała upływu czasu. Leżała na łóżku, chociaż dawno zapaliło się światło.Nie myślała nad niczym, trwała.Nagle rozwarły się drzwi, przez które weszło parę osób w białych strojach.Nie było to nic niezwykłego, powtarzało się, odkąd Denil sięgała pamięcią.Usiadła odruchowo, a mężczyzna w fartuchu uśmiechnął się do niej.– Witaj, Denil. Przyszedł czas na badania – powiedział.Choć ludzie odzywali się czasem niby do dziewczyny, zawsze mówilibardziej do siebie – jakby nie sądzili, że cokolwiek zrozumie. Z tego powodunigdy dotąd nie odpowiadała.Mężczyzna sięgnął po igłę ze stolika i pobrał Denil krew, a potemw milczeniu przykładał do jej ciała różne bzyczące przyrządy. Na koniec odłożyłwszystkie nieznane instrumenty, po czym przejrzał kartki pełne czarnychznaczków.– Ciekawe… – mruknął do siebie lub swoich towarzyszy. – Wynikiz miesiąca na miesiąc są coraz lepsze. Przydałyby się bardziej szczegółowebadania. Zabieramy ją.Dwaj mężczyźni w białych mundurach chwycili Denil za ramiona silnymidłońmi, a następnie podnieśli ją na nogi. Spojrzała na nich zdumiona, jednaknie zareagowała w żaden inny sposób. Dała się poprowadzić do przejścia,a potem na zewnątrz białego pokoju. Nigdy dotąd nie wychodziła ze swojegoświata, więc obudziła się w niej ludzka ciekawość przesłaniająca lęk przednieznanym. Dziewczyna rozejrzała się zachłannie.Pociąg magnetyczny sunął całkowicie bezszelestnie, unosząc się kilkacentymetrów nad torami. Za oknem migały kolejne budynki oraz nieliczne pola

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!