11.07.2015 Views

pobierz pdf - Prestiz Magazyn szczeciński

pobierz pdf - Prestiz Magazyn szczeciński

pobierz pdf - Prestiz Magazyn szczeciński

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

miesięcznikbezpłatnynr 01 (30)styczeń2010 r.www.magazynprestiz.com.plMuzyka,cygara, rumViva la Cuba!Narty na...Dzikim ZachodzieSzczecińskieksiążkiw dobrejformieMichał JanickiNie jestem amantem. I dobrze!


CZARNYWIECZÓRRUDYFundacja Pro Publico Mare ma zaszczyt zaprosić na7. BAL CHARY TATYWN Yktóry odbędzie się 13 lutego 2010 r. w salach „Concerto” Hotelu Radisson BLU w Szczecinie.Początek: godzina 19.00Dochód z balu i towarzyszącej mu loterii fantowejzostanie przeznaczony na zakup sprzętu medycznego dla Kliniki Kardio logii PAM .Prowadzenie okraszone dużą dawką satyry:Maria Czubaszek, Adam Opatowicz, Michał Janicki.W programie balu m.in.:e kstrawaganckie i dekadenckie fragmenty ulubionych programówK ab aretu Czarny Kot R udy (Teatr Polski w Szczecinie);Dixieland Band grający i porywający do tańca;a także wiele innych atrakcji i niespodzianek.Bilety w cenie 250 zł za osobę dostępne w Biurze Podróży Unity Travel,Plac Rodła 8 w Szczecinie, oraz pod numerem tel. 91 35 95 693, 91 35 95 757, 91 35 95 674,e-mail: fundacja@propublicomare.pl


Od naczelnejak każda kobieta należę do klanu zmarzluchów, alemoja radość nie ma końca, gdy wyglądam przezokno, a tam w końcu widać prawdziwą zimę! Wiem,że nie wszyscy podzielają mój optymizm, a na hasło„zima” niektórzy jeszcze szczelniej opatulają sięciepłym kocem. W tych trudnych dla nich dniach zdecydowaniepowinni mieć nakaz obowiązkowego wyjazdudo miejsc, gdzie temperatura nie spada poniżej 25 stopniCelsjusza. Jedno z takich miejsc to Kuba, która podczas naszejzimy przeżywa prawdziwe oblężenie turystów. Warto się spieszyć,żeby zobaczyć jej ostatnie prawdziwe tchnienie. Już niedługobędzie przypominała turystyczny moloch, jakich wielena świecie. Ci, którzy podobnie jak ja mają frajdę z mrozui śniegu, a na Szczecińskiej Gubałówce dopada ich klaustrofobia(ale chwała jej, że w ogóle jest), koniecznie powinni przeczytaćnaszą propozycję na zimowy wyjazd. Włochy, Francja,Austria? Nie, tym razem wybieramy się aż za ocean. Okazujesię, że amerykański „Dziki Zachód” ma jeszcze więcej do zaoferowanianiż europejskie kurorty. Poza tym pewnie na pamięćznacie już wszystkie trasy od Alp po Dolomity. W Aspenjednak trudno pojawić się nieprzygotowanym, więc w dzialemoda zadbaliśmy o to, byście byli wystylizowani zgodniez aktualnymi trendami. Wyciągamy z kufrów przytulne futra,wełniane berety i ciepłe getry. Poskromcie zimę w eleganckimstylu, niech żaden śnieg was nie zaskoczy.Mam nadzieję, że zaskoczy was za to szczery wywiad i zwariowanasesja Michała Janickiego, jednego z najbardziej rozpoznawalnychaktorów w Szczecinie. Nasza dziennikarkaIzabela Magiera-Jarzembek, która spotkała się z Michałem,przez cztery godziny wywiadu skręcała się ze śmiechu. Liczęna to, że podobnie jak ona po przeczytaniu rozmowy będziecietrzymać się za bolące ze śmiechu brzuchy i przyznacie nam,że taka pełna optymizmu postać jest idealna na Nowy Rok.4 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


miesięcznikbezpłatnynr 01 (30)styczeń2010 r.www.magazynprestiz.com.plSpis treści8910111113Muzyka,cygara, rumViva la Cuba!Narty na...Dzikim ZachodzieWYDARZENIAO kinie w kinie – powstaje filmdokumentalny o PionierzeDebiut na giełdzie – szczecińskafirma IAI na warszawskim parkiecieKlątwa pustyni – wieści z pierwszegoetapu afrykańskiej wyprawyCzy wiecie, że – Bohdan Tomaszewskiw Szczecinie zaczął dziennikarskąprzygodę?„MotoSzał” Podkalickiej– program dla fanów motoryzacjiFELIETONRozmowy w pociągu:Opowiem Wam bajkę o życiu– pisze Joanna OsińskaSzczecińskieksiążkiw dobrejformieMichał JanickiNie jestem amantem. I dobrze!OKŁADKANa zdjęciu:Michał Janickiz psem KabelkiemZdjęcie: Panna LuPrzygotowanie sesji:Maja HolcmanMIESIĘCZNIK BEZPŁATNY<strong>Magazyn</strong> Prestiż, ul. Niedziałkowskiego 24,71-410 Szczecin, tel./fax: (+48) 91 421 46 42tel.: (+48) 91 421 06 21, e-mail: redakcja@eprestiz.plwww.magazynprestiz.com.plRedaktor naczelna: Daria ProchenkaSekretarz redakcji: Weronika BuliczRedakcja: Izabela Magiera-Jarzembek,Rafał Podraza, Aneta DolegaFelietoniści: Krzysztof Bobala, Joanna Osińska,Mariusz PodkalickiSzef działu foto: Dariusz GorajskiDział foto: Adam Fedorowicz, Panna Lu,Włodzimierz PiątekProdukcja sesji: Maja HolcmanKorekta: Małgorzata Duda / dudowie.plSkład gazety: Jakub ZiembaDystrybucja: Sławomir Zajdel,tel. kom.: (+48) 604 497 778, Wojciech GadowskiRedakcja internetowa: Michał Wyrębskie-mail: webmaster@eprestiz.plWydawca: Fabryka Słowa s.c.Tomasz Chaciński, Michał StankiewiczSzef działu marketingu i reklamy: Iwona Drążkiewiczreklama@eprestiz.pl, tel. kom.: (+48) 662 314 909Dział marketingu:Mateusz Burdzinski, e-mail: burdzinski@eprestiz.pl,Beata Kasprzak, e-mail: kasprzak@eprestiz.plDział administracjiAleksandra Juras, e-mail: juras@eprestiz.plDruk: PPH Zapol S.J.Redakcja nie odpowiada za treść reklam.TEMAT Z OKŁADKIMichał Janicki14 – Pół żartem, pół serio20232632343641Uroda to nie wszystko– szczecinianin w konkursieMister InternationalLUDZIEBIZNESGłód na książki – poczytni autorzywydają się w szczecińskiej FormiePODRÓŻEViva la Cuba! – biedna wyspa,pełna optymizmuMOTORYZACJAPoślizg kontrolowany:Ekojazda – temat na topie– pisze Mariusz PodkalickiCzym jeżdzę?– Limuzyna dla prezesaMiejska jazda– test aut klasy średniejSTYL ŻYCIANarty na... Dzikim Zachodzie – gdziewybrać się na niezatłoczone stoki?Prestiżowe wnętrze45– W objęciach muzyki505353DESIGNZDROWIEW tym roku się uda!– od stycznia dbamy o formęPoznaj siłę swojego umysłu– biofeedbackURODAPara do pary – propozycje przebraniai makijażu karnawałowego606268MODAJej Wysokość – czerń! – obowiązkowedodatki na wielkie wyjściePoskromienie zimy– futra, szale, getryKosmiczne cacuszka– ekstrawagancka kolekcja biżuteriiKULTURASefardyjskie inspiracje70 – Mor KarbasiKalendarz Fundacji pod Sukniami71 – ozdobiony rysunkamii wypowiedziamiO życiu niemłodej71już mężatkiUnplugged – już niedługo71 zaczyna się AkustyczeńPiękno natury73 – wernisaż fotografiiKulturalna energia73 – 13 sphere w 13 muzachW Szczecinie łapałam oddech74 – wywiad z Marią SewerynPrestiżowe imprezy, czylisubiektywny przegląd wydarzeń767980SPORTAs serwisowy: Debeściaki– pisze Krzysztof BobalaPoczet szczecińskich olimpijczyków– Danuta StraszyńskaKRONIKA PRESTIŻU81828384O jedności w Gryfie, „Lunatyczka”dla VIP-ów, Z Modeny do SzczecinaŚwiątecznie i artystycznie,Zaśpiewali dla dzieci,Suknie na Bogusława,Przed wigilią, Za morza i oceanyŚwiąteczna Izba,Najlepsi sportowcy 2009,„Siła spokoju” płynie ze SzczecinaKancelaria z historią Szczecina,Wielka pełnoletnia orkiestra6 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


RealizujeszceleRealizujeszsiebiePożyczka Gotówkowadla grup zawodowychbez zaświadczenia o dochodachoprocentowanie już od 9,99%• kwota pożyczki może wynosić nawet do 120 000 zł• długi okres kredytowania – do 7 lat• możliwość redukcji zobowiązań miesięcznych dziękiopcji konsolidacjiZapraszamy do oddziałów w Szczecinie:ul. Rayskiego 28, tel. (91) 489 96 55ul. Jasna 1/14, tel. (91) 432 63 09tel. (91) 464 05 33www.citihandlowy.pl* Przykładowa Roczna Rzeczywista Stopa Oprocentowania dla pożyczki na kwotę 100 000 zł z oprocentowaniem 9,99%, prowizją 5% oraz okresem kredytowania 84 miesiące wynosi 12,21%Bank Handlowy w Warszawie S.A. Citi Handlowy, Citibank oraz Citi never sleeps są zastrzeżonymi znakami towarowymi należącymi do podmiotów z grupy Citigroup Inc.


WydarzeniaO kinie w kinie„W starym kinie – Pionier 1909” – to tytuł nowego filmu dokumentalnego dotyczącego Szczecina. Premiera już 28 stycznia.Oczywiście w Pionierze, gdzie na potrzeby filmu nakręcono inscenizacje z udziałem aktorów.REKLAMAMarcin Korneluk, szczecińskireżyser i scenarzysta,właśnie zrealizowałswój wieloletni pomysł– dokument o najstarszym naświecie kinie działającym nieprzerwanie.Kino Pionier, którerozpoczęło działalność w 1909roku, jest wpisane do Księgi rekordówGuinessa. Film Kornelukapokazuje historię powstaniai działalności Pioniera naprzestrzeni lat i przez pryzmatmiasta, w którym się znajduje.Oczywiście nie zabraknieszczegółów z historii Szczecina,co widzowie na pewno docenią.– Dokument na pewno zainteresujeszczecinian, którzyna co dzień nie mają za bardzoczasu, aby zagłębić się w historięnaszego miasta – rekomendujereżyser. – Pionier jest zabytkiemi wielkim skarbem Szczecina. Towarta uwagi perełka.Twórcy polegają z jednej stronyna zdjęciach i materiałacharchiwalnych, z drugiej zaś wewspółczesnym kinie nakręciliinscenizowane sceny, w którychaktorzy próbują nakreślić sytuacjesprzed stu lat. Na realizacjęswojego pomysłu aż cztery lata.Problemem – jak to bywa najczęściej– był budżet. Jednak odkądw tym roku powstał ZachodniopomorskiFundusz Filmowy,produkcja filmowa w Szczeciniema szansę nabrać tempa. Film„W starym kinie...“ jest jednymz pierwszych projektów sfinansowanychprzez fundusz.wbPlan filmowyReżyser Marcin KornelukWszystko o ślubieOstatni dzień stycznia to środek zimy, ale na Zamku KsiążątPomorskich może być bardzo gorąco. Atrakcją będzie uroczystagala „Piękny ślub”, której główną twarzą jest Miss Polski2008 Klaudia Ungerman.Klaudia będzie tego dnia rozdawała autografy i pozowałado zdjęć, więc chętni na fotografię z Miss Polski na pewnobędą usatysfakcjonowani. Poza Klaudią modę ślubną zaprezentująteż inne finalistki Miss Pomorza Zachodniego. Pokazy będąsię odbywać w ciągu całego dnia o każdej pełnej godzinie. Ponadtoszczególnymi atrakcjami gali będą konkursy dla uczestników – pozagłównym, w którym można wygrać kompleksową organizację wesela,będzie można wziąć udział w mniejszych, gdzie do wygrania będąm.in. obrączki. Dodatkowymi atrakcjami będą imponujące pokazybarmańskie oraz pokazy tańca, fryzur i makijażu, czyli wszystkichniezbędnych elementów perfekcyjnego wesela. „Prestiż” patronujeimprezie.wbFOTO: MATERIAŁY MARCINA KORNELUKAFOTO: WOJTEK SZWEYOd lewej: Monika Bochenko , Klaudia Ungerman i Marcin Kozłowski


To był długo przygotowywanyi przemyślanydebiut. – Mieliśmyszereg wątpliwości, ale rady zorientowanychw temacie osóbprzekonały nas, że warto wejśćna giełdę jeszcze przed końcemroku – opowiada Paweł Fornalski,jeden z założycieli i współwłaścicielspółki.Są drugą spółką akcyjną zeSzczecina, a na New Connectdebiutowali jako 103. Podczasstartu przedstawiciele firmyprzygotowują prezentację dotyczącąszczegółów działalności,później głos zabierają władzegiełdy, a debiutująca firma nakoniec przygotowuje dla wszystkichpoczęstunek.– Ten debiut był dość specyficzny– śmieje się SebastianMuliński, współwłaściciel IAI. –Odbył się w Warszawie w środę,a my o terminie dowiedzieliśmysię w piątek. Mieliśmy tylko kilkadni na organizację.W okresie przedświątecznymnie mieli szans na znalezieniefirmy cateringowej, która byłabyw stanie obsłużyć ich imprezę.Sami się więc tym zajęli, a ciastai butelki szampana dotarły doWarszawy ze Szczecina razemz giełdowymi debiutantami.Mimo pośpiechu i niepokojuo powodzenie całego przedsięwzięciadali radę zorganizowaćwszystko bardzo dobrze, a gościebyli zadowoleni i... najedzeni.– Dało się słyszeć komentarze,że ktoś wreszcie przygotował porządnypoczęstunek – śmieje sięMuliński.Szczecińska firma sprzedającaoprogramowanie dla sklepów internetowychwystartowała spektakularnie– odnotowano wzrostwartości akcji o 82,4 proc.– Przecieraliśmy oczy ze zdumienia– mówią zgodnie właścicieleIAI. Przez wiceprezesagiełdy Adama Maciejewskiegozostali określeni jako firma niemającakompleksów. Po takimdebiucie nie mają już wątpliwości,że słusznie.Nowe firmy rynku NewConnect zostają uhonorowaneDebiut na giełdziespecjalnie zaprojektowaną statuetką„Vivianne”. New Connectto rynek Warszawskiej GiełdyPapierów Wartościowych, którypowstał w 2006 roku jako alternatywadla młodych firm, któredziałają w sektorze tzw. nowychtechnologii. Przed IAI jakopierwsza ze Szczecina wystartowałamedyczna firma ReadGene prowadzona przez prof.Jana Lubińskiego.wbWydarzeniaOd grudnia kolejna szczecińska firma – IAI działająca w branży internetowej – jest notowana na warszawskiej giełdzie New Connect.Od prawej: Paweł Fornalski i Sebastian Muliński na giełdzieFOTO: MARTA SOBCZAK DLA IAISTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 9


WydarzeniaKlątwa pustyniPierwszy etap wędrówkiwiódł przez terenLibii, od Trypolisudo Ghatu. Łącznie podróżnicyprzebyli na rowerach ponad1520 km, z czego blisko połowato był tzw. off-road, czyli 680km drogi od Ghadamesu przezSaharę po zmiennym podłożu– piasku, żwirze i kamieniach.Odcinek pokonywali przez 13dni.– Największym utrudnieniemokazała się jazda podwiatr – opowiada Piotr Sudoł,uczestnik wyprawy. – To potrafispowolnić prędkość kolarzaz ok. 20 do 10 km/h.Takie trudne warunki towarzyszyłyrowerzystom jużw Polsce na trasie z Boruszyna– symbolicznego miejsca startuwyprawy.– Według wszelkich prognozna pustyni powinno wiaćw tym czasie w zupełnie odwrotnymkierunku. Te zamieciew Polsce i Afryce to chybaSzczecińscy podróżnicy wrócili z pierwszego etapu swojej wielkiej afrykańskiej wyprawy.Największym problemem okazał się silny wiatr, choć oczywiście dali mu radę.jakaś klątwa – zastanawiają siępodróżnicy.Nie obyło się też bez awariisprzętu – krótko po wyjeździez Ghadamesu i rozpoczęciuodcinka pustynnego sprzęt odmówiłposłuszeństwa i uczestnicywyprawy stracili łącznośćsatelitarną.– Wbrew pozorom byliśmyz tego nawet zadowoleni, bo naprawdęw pełnym spokoju mogliśmypodziwiać piękno natury– opowiada Sudoł.Od początku uczestnicy szukaliśladów polskiego podróżnikai przybliżali jego historięmiejscowej ludności. Jak sięokazało, wzbudzili duże zainteresowanietamtejszych mediówi... organizacji publicznych.Libijczycy są bardzo zainteresowanipostacią polskiego podróżnikai materiałami, jakiepo nim zostały – okazuje się, żeto cenny historyczny materiał,a takich spisanych źródełw Afryce brakuje.„Afryka Nowaka” to projekt,w którym entuzjaści ze Szczecina,Poznania i całej właściwiePolski odbywają podróż śladamiKazimierza Nowaka, zainspirowanijego reportażami z książki„Rowerem i pieszo przez CzarnyLąd”.– To postać mało znana w naszymkraju, a my obraliśmy sobieza cel popularyzowanie tegopodróżnika i reportażysty –mówi Zbyszek Sas. – Cieszymysię, że dzięki naszej akcji budzicoraz większe zainteresowanie.Pierwszy etap zakończył sięna początku grudnia, kiedyto kolejni śmiałkowie ruszyliz miejsca, do którego dojechałapierwsza ekipa. Wydarzeniatego i kolejnych etapów(w tej chwili trwa już trzeci)można śledzić w relacjachna stronie www.afrykanowaka.pl.Cały projekt składa sięz 24 miesięcznych odcinkówtrasy śladami Kazimierza Nowaka.wbZ archiwum Kazimierza Nowaka,lata 30. XX wiekuTo samo miejsce w XXI wiekuFOTO: ARCHIWUM PIOTRA SUDOŁA I ZBIGNIEWA SASAREKLAMA


Czy wiecie, że......swoją dziennikarską przygodę w Szczecinie rozpoczął jeden z największych autorytetóww świecie polskiego sportu Bohdan Tomaszewski?TWydarzeniaFOTO: DARIUSZ GORAJSKIen urodzony w 1921 roku w Warszawie dziennikarz, komentator sportowy,tenisista i autor wielu książek, których łączny nakład przekroczyłmilion egzemplarzy, w latach 1945-1948 pracował w „Kurierze Szczecińskim”jako dziennikarz. W tym samym czasie kontynuował karierę sportowąw Szczecińskim Klubie Tenisowym. Do Szczecina przyjechał zaraz po zakończeniu II wojnyświatowej z Sopotu, gdzie pracował w Grand Hotelu. Przyciągnęły go możliwości, jakie oferowałSzczecin zaraz po wojnie wszystkim artystom i dziennikarzom, czyli stała praca i mieszkanie.To dzięki artykułom w prasie szczecińskiej, najpierw dostał propozycję współpracyz „Expressem Wieczornym”, a zaraz potem, jako komentator, podjął pracęw Polskim Radiu, gdzie w latach 1956-1980 komentował dla radiosłuchaczy kolejno dwanaścieolimpiad letnich i zimowych. Zawsze były to relacje bardzo ekspresyjne, które spowodowały, że Tomaszewski uznawany jest dzisiaj zaniedoścignionego wirtuoza słowa i budowniczego nastroju.Bohdan Tomaszewski chętnie wraca do swoich szczecińskich wspomnień. Sporą ich dawkę możemy odnaleźć w książce jego syna pt.„Zawodowiec”, będącej pewnego rodzaju biografią znakomitego dziennikarza.Rafał PodrazaFOTO: ARCHIWUM KLAUDII PODKALICKIEJ„MotoSzał” PodkalickiejTWłasny program dla fanów motoryzacji prowadzi w TVP InfoKlaudia Podkalicka. Szczecinianie znają ją przede wszystkimz torów wyścigowych, a także z łamów „Prestiżu“,którego jest ekspertem.o dla mnie nowe wyzwaniei ogromnafrajda – opowiadaKlaudia. – Oczywiście pracaw telewizji wymaga wielu przygotowańi nauki, mam więc np.zajęcia z logopedą i lekcje językapolskiego.Klaudia, która jest nie tylkodoskonałym kierowcą wyścigowymi rajdowym, ale i pięknąkobietą, cały ostatni rok współpracowałaz telewizją.Wiosnąbyła ekspertem TVN, a odjesieni razem z Łukaszem Bąkiem(dziennikarzem „Wprost”)prowadzi program „MotoSzał”,w którym prezentuje ciekawenowinki samochodowe.– Bardzo pomaga mi Łukasz,który jest doświadczonymdziennikarzem. Naszym zadaniembyło wyszukać mocne i tegorsze strony testowanych samochodów.I przyznam, że nieoszczędzaliśmy żadnego z prezentowanychaut. A przez naszeręce przeszły bardzo różne marki:od Porsche przez BMW X6 ażpo Fiata 500.Szczecinianka zapowiada, żena wiosnę nie zniknie z ekranówtelewizora. Ma już kilka nowychpropozycji z TVP. W „Prestiżu”zadebiutowała na okładcew grudniu 2007 roku. Od 2009razem z ojcem Mariuszem Podkalickimtestuje dla nas samochody.W 2009 zadebiutowaław rajdach samochodowych,uczestnicząc w szczecińskiejedycji rajdu Baja.imjNajnowszy test z udziałemKlaudii Podkalickiej na stronie38Klaudia Podkalicka w programie „MotoSzał”ROZWIĄZANIE KONKURSU Z NUMERU 12(29)Prezenty od galerii Soraya wygrały:Monika Chruściel, Tomasz ŚwierczykPrezenty w konkursie z Apteką Zdrowie wygrała:Dorota ŻukiewiczZwycięzców o odbiorze nagrody poinformujemy drogą mailowąSTYCZEŃ2010 / PRESTIŻ / 11


Rozmowy w pociąguOpowiem Wambajkę o życiu…Joanna OsińskaDziennikarka TVP, prezenterkaprogramu informacyjnegoTVP Szczecin „Kronika”.Prowadzi serwis ekonomiczny„Biznes” w TVP.InfoKażdydzień to nowa karta, któraz każdą upływającą minutą zapisuje sięzdarzeniami, myślami, tęsknotami, cisząlub hałasem… Po dniu zabieganiakładziemy się, by po kilku godzinachznów się obudzić i podróżować przezżycie. Ta powtarzalność bywa nieznośna, jeśli niepotrafimy patrzeć na każdy dzień jak na dar… Jeślinie umiemy marzyć i budzić się z nadzieją, że możewłaśnie dziś się one spełnią … Jeśli nie znajdujemymiłości… Jeśli będąc z kimś, czujemy się martwi.Lecz wszystko co smutne jest potrzebne. Refleksjai rozczarowanie na powrót czynią z nas ludzi.W chwilach rozterki przestajemy być maszynami,automatami… Musimy umieć patrzeć na siebiei innych, wtedy świat wygląda zupełnie inaczej.Opowiem ci bajkę o miłości: bez niej nie da siężyć. Miłość jest zawsze piękna – czy trwa chwilę,czy całe wieki. Miłość jest warta cierpienia, anawet upokorzenia, żeby tylko czuć. Miłość platonicznaczy nieodwzajemniona lub zdradzona –każda jest piękna, bo sprawiła, że przez jakiś czasbyliśmy szczęśliwi… Jak wyglądał wtedy dzień,jak patrzyliśmy na ludzi, jakie kolory miał świat.Pamiętasz? Kiedy jednaodchodzi, wypatruj następnej…Wtedy każdynowy dzień będzie jaknieodpakowany prezent.Warto zajrzeć do środka.Zadajesz sobie pytanie –dlaczego ci się nie udajespotkać księcia z bajki,o którym opowiadała cimama czy babcia? Dajspokój, nie trać życia nagłupie pytania! Książęnie istnieje, a ty niebądź Śpiącą Królewną,bo przepuścisz mnóstwookazji do zapisania karttwojej książki fantastycznymi przygodami. Na ulicachtakie „ciacha”, a ty smęcisz i zatruwasz się…Eksperyment… To jest to! Szansa każdego dnia.Idziesz po zakupy. Odklej oczy od chodnika, spójrzprzed siebie. Uśmiechnij się do świata, do swoichmyśli. Jeśli idzie ktoś, kto może ci się podobać– spójrz przyjaźnie, może nawet puść oko. Jeśli tomężczyzna, który spojrzał na ciebie, jak na idiotkę,zapomnij… Nie jest ciebie wart i na 100% byłgburem i nudziarzem. Ludzie, którzy nie mająpoczucia humoru są ciężarem… Po co Ci kolejnyTo moja opowieść utkana ze spotkań z ludźmi.Całe życie to podróż, z której przywozi się wieleopowieści. W tym znaczeniu wszyscy jesteśmynieustająco w drodze.garb… Jeśli mamy w sobie dobry nastrój, przyciągamyinnych.Zaczął się nowy rok, nowy wspaniały rok szansna wszystko! Włączmy pozytywne myślenie. Jesteśmyprzecież w naszej podróży. Niech ona będzieprzygodą, a nie udręką… Wszak nie wiemy, jakdługo będziemy podróżować.”…Najwspanialszym aktem miłości, jakiego możeszdokonać, nie jest służba, lecz widzenie” – piszemój ulubiony Anthony de Mello w „Wezwaniu domiłości”. Gdy służysz ludziom, to pomagasz, pocieszasz,przynosisz ulgę w bólu. Ale dopiero gdywidzisz ich w ich wewnętrznym pięknie i dobroci,to przekształcasz i tworzysz.To dlatego tak ważny jest nasz dobry nastój – żebyzobaczyć. Ja zaproponowałam eksperyment, DeMello – ćwiczenia, a konkretnie poćwiczyć miłość:– Pomyśl o ludziach których lubisz – jakbyświdział ich pierwszy raz… Zobacz ich światłoi piękno.– Teraz o tych których nie lubisz. Poszukaj dobra,którego nie widziałeś, bo przeszkadzało ci uprzedzenie.Popatrz na każdego z kim żyjesz, pracujesz.Obserwuj, jak jego obraz zmienia się, gdy patrzyszw ten sposób.– A teraz popatrz w głąb siebie. Widząc pięknoinnych, rozpoznajemy własne.Wiem, to może wkurzać. Na każdym kroku wciążsłyszymy o miłości i całe życie jest jej podporządkowane.Nasz bunt jednak tu nic nie pomoże. Tak poprostu jest. To pewnik, jak śmierć i podatki.Cytat jak drogowskaz:Miłość to wszystko co mamy; to jedyny sposób,w jaki możemy sobie nawzajem pomóc.(Eurypides)Przepis na nalewkę z dzikiej róży (jej zaletyteż dostrzegamy dopiero gdy pozbędziemy sięuprzedzeń):2 kg owoców dzikiej róży, 1,5 szklanki miodu, 2 lspirytusu, kilka listków mięty, woda przegotowanai wystudzona.Owoce (najlepiej przemarznięte) wypłukać, lekkozgnieść. Wrzucić do słoja, dodać miętę. Wlać spirytusi odstawić na półtora miesiąca, co kilka dni potrząsać.Zlać, przecedzić. W ciepłej wodzie rozpuścićmiód. Wszystko połączyć i zostawić na pół roku.Do zobaczenia w następnej podróży…Joanna OsińskaSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 13


Temat z okładkiMichał JanickiPół żartem, pół serioIZABELA MAGIERA-JARZEMBEKGwiazda kabaretu. Rozśmiesza w życiu i na scenie – czasem mimo woli. Dusza towarzystwa i ulubieniec szczecińskiej publiczności,która to, jak mówi, jest najlepsza pod słońcem. Zawsze uśmiechnięty, pogodny. Siła napędowa Teatru Polskiego, gdzie wrazz kolegami tworzą bardzo zgrany zespół. O małżeństwie po 25 latach narzeczeństwa, walce z nadwagą i o tym, jak przezprzypadek został aktorem i kto mu wsadzał palec do ucha – specjalnie dla „Prestiżu“ Michał Janicki.14 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Gdyby Pan nie był aktorem,to kim chciałbyPan być?– Zawsze chciałem być weterynarzem.Jak pani zauważyła,teraz też towarzyszy mi mójpiesek – Kabelek. Jego imię toudręka. Proszę wyobrazić sobiemnie chodzącego po parkui wołającego „Kabelek, Kabelek”– połowa spacerowiczówzastanawia się, o co temu panuchodzi?! Postanowiłem zaopiekowaćsię nim, gdyż jego panimiała problemy ze zdrowiem. Napytanie właścicielki, czy potrafięsię zaopiekować zwierzątkiem,powiedziałem: „Czy mówią cośpani nazwiska Brigitte Bardoti Violetta Villas? No to ja jestemtrzeci! (śmiech). Na sakramentalnepytanie: „Czy pani piesgryzie?” odpowiedziała: „Proszępana, gdyby on nie gryzł, to jakby on jadł???” I tak Kabelek zostału nas w teatrze. Zaakceptowanyprzez główny autorytet TeatruPolskiego – Jacka Polaczkai innych kolegów.– To skąd pomysł na szkołęaktorską?– Trafiłem do szkoły aktorskiejprzez przypadek. Kończąctechnikum weterynaryjne z nadziejąna pracę w moim ukochanymoliwskim zoo, próbowałemprzygotować się do egzaminówna studia weterynaryjne, jednakzawisła nade mną groźba służbywojskowej. Symulowałem zapaleniewyrostka robaczkowegoi to tak dobrze, że faktyczniewylądowałem na stole operacyjnym!Była to moja pierwszawprawka do roli „Idioty” Dostojewskiego.Jedyne egzaminy, doktórych mogłem jeszcze przystąpićpo wyjściu ze szpitala, to te wStudium Wokalno-Aktorskim.Pojechałem na egzamin ubranyw taki śmieszny jasny garniturek.Pamiętam pod koniec egzaminuJerzy Gruza zmierzył mnieod stóp do głów i prowokacyjniezapytał: „Gdzie się pan ubiera?U Arman….!?”. Nie dokończył,bo wszedłem mu błyskawiczniew słowo: „Przed dużą szafąz lustrem w sypialnym pokojurodziców”. Komisja w śmiech!Dostałem się.– Jest Pan kolekcjonerempierścieni…– Pierwszy był Złoty Pierścieńwyśpiewany w Kołobrzeguz grupą Niebieskie Berety dlamacierzystej jednostki wojskowejDesantu Morskiegow Gdańsku-Wrzeszczu... Oj,wrzeszczało się, wrzeszczało natej estradzie te wojskowe nuty!Ten złoty oddałem ojczyźnie,te bursztynowe natomiast trzymampod kluczem.– Ma Pan na nie specjalnąpółkę?– Słucham?– Stawia Pan codziennieświeże kwiaty… świece…?– Tak, w moim domu panujekult jednostki! Zbieram wszystkienagrody, nawet nie swoje.W kolekcji mam między innymizłotą płytę mojego zięcia, któryjest muzykiem klasycznym. Odpowiadającprecyzyjnie na panipytanie, to tak się złożyło, przypadkowooczywiście, że w moimmieszkaniu jest stara belka, którachyba po to się tam znalazła,aby pomieścić wspaniałe BursztynowePierścienie. DziękujęNarodzie Teatralny! Nawiasemmówiąc, jest na niej jeszcze trochęmiejsca… (śmiech)– Jest Pan najbardziej rozpoznawalnymaktorem w naszymmieście.Na pytanie właścicielki czy potrafię opiekować się pieskiem, powiedziałem:„Czy mówią coś pani nazwiska Violetta Villas i Brigitte Bardot? To ja jestem trzeci!!!”STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 15


Temat z okładki„W tym roku zamierzam odstawić słodycze...”– Jeśli tak jest jak pani mówi,to bardzo miło! To zawsze jesttrudniejsze w przypadku aktorateatralnego, gdyż zmywająccharakteryzację, wtapiamy sięw tłum. Może ja jestem typemaktora, o którym Jerzy Gruzamówi, że „rzuca się publicznoścido gardła jak norka, raz chwyci,to już nie puści” (śmiech). Czy todobrze, czy źle, różnie w różnedni o tym myślę.– Najtrudniejsza publicznośćz jaką miał Pan do czynienia?– Powtórzę za moim nieodżałowanymśp. profesorem HenrykiemBistą: „Pracując w teatrze,mamy wyjątkowe szczęście, bopracujemy dla tej lepszej częścispołeczeństwa! Bo kim trzebabyć, aby przyjść do teatru!? Trzebabyć wykształconym, inteligentnym,zamożnym i NAIWNYM(śmiech), aby dać się nabrać na techwile ułudy i zmyślonej prawdy,które państwu proponujemy”.Jednak zdarza się, że teatr odwiedzaprzypadkowa grupa ludzi.– Na przykład?– Gimnazjaliści. Grałemw Polskim bohatera romantyczniew „Białych nocach” Dostojewskiego.Szalenie trudnarola, która zaczynała się takimintermedium: leżę na kanapienieruchomo, w białym garniturze,udaję że śpię z książką, którabezwładnie opadła mi na twarz.Publiczność zajmuje miejsca zazwyczajdyskretnie, tym razemwrzask, hałas. Gdy w końcumnie zauważają na środku areny– gdyż widownia była obstawionadookoła sceny – jedenz chłopców zapytał: „Czy tengość w białej piżamie co tam leżyżyje czy może jest napruty?!”. No– myślę sobie – nieźle zainteresowalisię mną. Ledwo skończyłemsię nad tym zastanawiać, a jużczuję jak inny chłopak próbujewsadzić mi palec do ucha, ktośinny pociągnął mnie lekko zawłosy. Ho, ho, sprawdzają mojąodporność – pomyślałem. I naglesłyszę, jak jeden z chłopcówproponuje na cały glos: „Ściągnijciemu buty!”. Na szczęścieistnieją na świecie dziewczyny,z których jedna mnie uratowała,wrzeszcząc: „Nie róbcie tego!Nie wiadomo od jak dawna ontutaj leży!”.– I to był koniec harców?– Nie, w trakcie spektaklubyło jeszcze gorzej, ale na szczęściepo 35 minutach mojej walkisam na sam z publicznością doakcji wkroczyła utalentowanaaktorka Lidia Filipek... Cała męskaczęść publiczności przestałasię mną zajmować, zastanawiającsię, czy ta piękna dziewczynaprzypadkiem się nie rozbierze.Lidia rzeczywiście pozbywałasię sukcesywnie różnych częścigarderoby, czym trzymała w szachubezczelną część widowni. Popierwszym akcie oboje zmęczeniknuliśmy zemstę w kuluarach.Zapytałem koleżankę: „Umieszimprowizować?”. „Tak”. „To w takimrazie będziemy improwizowaćprzez trzy godziny... Niechzobaczą, czym jest Dostojewskifizycznie... Zamykamy drzwii nie wypuścimy nikogo przeddwunastą w nocy!”.– Zemsta dość okrutna, zważywszyże to przecież była młodzieżgimnazjalna, a zachowanieraczej typowe dla tegowieku.– Chyba tak, dlatego też przechodzącaobok Danuta Chudzianka,wybitna aktorka, zareagowałabłyskawicznie: „Michał,czy ty zwariowałeś? Czego tyuczysz młodą koleżankę? Nieu-wre-dniaj się na publiczność,bo stracisz całą przyjemnośćz wykonywania naszego zawodu!Idziecie i gracie szybko z sercemi do przodu. Ja mam o dziewiątejumówionego dentystę! Nie będętu kwitła aż wy się zemścicie!”.– A aktorska wpadka w Panawykonaniu?– To było w „Weselu” Wyspiańskiegow reżyserii JanuszaJózefowicza. Staliśmy wszyscy nascenie w oczekiwaniu na przybycieWernyhory. Jedna z koleżanekma powiedzieć: „Czyżby toarchanioł był?”. Więc robi pauzę,nabiera powietrza płuca, a naglejakiś gość w pierwszym rzędziebezmyślnie smarka głośnow chusteczkę. Ona przeszywago wzrokiem i mówi „Czyżby tocharchanioł był???“.. Publicznośćzamarła, zawodowi koledzy zastyglijak skały, a ja nieszczęsnybardzo nieprofesjonalnie parsknąłemśmiechem! Nie mogę sobietego wybaczyć do dzisiaj!– W ciągu tych 16 lat wystąpiłPan w ponad stu sztukach.Jak znajduje Pan jeszcze czasna Teatr Kameralny?– To kolejny przypadekw moim życiu. Od sześciu16 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Temat z okładkiAktor, reżyser, absolwent4-letniego Studium Wokalno-Aktorskiego im. D. Baduszkowejw Gdyni pod dyrekcjąJerzego Gruzy. Pracowałw teatrach w Gdyni i Toruniu.Od 26 lat na scenie, w tym16 lat w Szczecinie. Od 6 latintensywną pracę w TeatrzePolskim z powodzeniem godziz prowadzeniem własnejsceny – Teatru Kameralnego.Ulubieniec publiczności,która przyznała mu już trzyBursztynowe Pierścienie i 10nominacji. Zagrał w ponad100 sztukach teatralnych.Przygotowanie sesji: Maja HolcmanZdjęcia: Pann Lu


Temat z okładkilat prowadzę wyżej wymienionąplacówkę kulturalną(śmiech). Przy pomocy zapalonychteatromanów zrzeszonychw STPS-ie na czelez Piotrkiem Garusem i jegopiękną żoną Hanią, Markiemi Marynią Iwankami (jak ichpieszczotliwie nazywamy) itp.,itd. Najważniejszymi jednakautorytetami artystycznymi sąDanusia i Waldemar Wojciechowscy,wybitni artyści malarzeo zasięgu europejskim i dalej.Prezesem i menedżerem jestmoja żona Zofia Jankowska.– Chciał Pan kiedyś jechaćdo Warszawy?– Od pewnego czasu Warszawaprzyjeżdża do nas i tak jestlepiej – myślę.– Często słyszy się podejrzenie,że jak Warszawa przyjeżdża– to chałturzy.– Zapewniam paniąi wszystkich którzy czytająszanowane pismo „Prestiż“,że jak przyjeżdża Warszawaprzez duże W – mam tu namyśli takich artystów jak Janda,Seniuk, Pietraszak, Pszoniakitd. i niegdyś Holoubek,FOTO: DARIUSZ GORAJSKIKuluarowe rozmowy w garderobie z (od lewej) Jackiem Polaczkiem i Adamem DzieciniakiemFOTO: ARCHIWUM MICHAŁA JANICKIEGOZ żoną Zofią JankowskąW wojsku (pierwszy od prawej na dole)Zapasiewicz – to nie ma mowyo jakimś tam markowaniu.Z prostego powodu: artyścio takim temperamencie scenicznymdziesięć razy bardziejmeczą się, powściągającswój talent, markując, niżgrając na sto procent. Z powyższegowynika, że Słupsk,Kartuzy, Wrocław, Szczecin,Łódź i Olsztyn mogą byćspokojne, kiedy przyjeżdżaWarszawa. Kiedy natomiastprzyjeżdża warszawka, to zdarzająsię beznadziejne przedstawienia,ale oni po prostuw ogóle nie potrafią grać. Czyu siebie, czy na wyjeździe.– Jak Pan spędza wolny czas?– W domu w Ińsku nad pięknymjeziorem z ukochanymwnukiem lub w Paryżu u córki,która jest muzykiem i aktorkąi jej męża – utalentowanegomuzyka. Dzięki nim poznajemyParyż od strony artystycznej.Podczas podróży mamy okazjępoznawać ludzi z pierwszychstron gazet. Między innymi JaquesaBondon, serdecznegoprzyjaciela Jaquesa Brela, człowieka,który w naszej obecnościodbierał nagrodę od księżniczkiKaroliny Monaco. Córka Patiw konserwatorium aktorskimw Paryżu miała wykłady z JaneBirkin, którą mieliśmy okazjęzobaczyć i poznać. Tutaj pewnieprzyda się wyjaśnienie dlamłodszych czytelników – Birkinto gwiazda kina francuskiegoz lat 60., znana także z jednejz najsłynniejszych pościelówek„Je t’aime“.– A jak Jane Birkin wyglądateraz?– Jak aktorka Jadwiga Jankowska-Cieślak.W Paryżu mieliśmyteż okazję poznać wybitnychPolaków. Zdarza się, że jemykolację w paryskim mieszkaniuKrystyny Mazurówny, słynnejtancerki, lub Piotra Mosa, byłegodyrektora Radia France, odpowiednikanaszej Dwójki. Dziękicórce, która opłaca naszą edukacjęw Paryżu, bywamy w operzena spektaklach Bejarta. Widziałem„Ślub“ Gombrowicza w Comedie-Francaisez AndrzejemSewerynem. Z przyjemnościąstwierdzam, że podobny kunszti znakomitą formę obejrzałemw szczecińskim teatrze Pleciuga18 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Temat z okładkiFOTO: DARIUSZ GORAJSKIZ Adamem Dzieciniakiem w spektaklu „Kolacja dla głupca”w wykonaniu artystów grającychw spektaklu „Kubuś Fatalistai jego pan”. Czy to nie miłe drodzypaństwo?– A co wielbicielkami?– Pozwolę sobie sparafrazowaćAbla Znorko z „Wariacjienigmatycznych” E. Schmidtai powiem: „Do teatru przychodząwielbicielki, ofiarując namduszę, ciało i pieniądze”.– I co robicie, panie Michale?– Bierzemy pieniądze, resztęzostawiamy rodzinie! (śmiech)– Zmieniając temat… Czyjakieś nałogi Pan ma?– Nie chciałbym pani rozczarować,ale palenie rzuciłem 5 lattemu, w tym roku zamierzamodstawić słodycze, w grzechujuż nie żyję, bo właśnie się ożeniłem…Po 25 latach skomleniao rękę zostałem przyjęty!– Serdecznie Panu gratuluję!– Dziękuję!– A jak wspomina Pan ślub?– Wspaniale! Uroczystość odbyłasię 4 października w USC.By powstrzymać drżenie głosu,musiałem użyć swoich aktorskichumiejętności. Późniejodbyło się kameralne przyjęciew moim ukochanym teatrze przyudziale najbliższych przyjaciół.Było bardzo przyjemnie...– A tańce i hulanki z którychsłynie życie aktorskie?– Na pewno pamiętna byłaimpreza w Czarnym Kocie Rudym,która odbyła po premierze„Latającego Cyrku MontyPythona” w reżyserii AdamaOpatowicza ze scenografią JanuszaJózefowicza. Szampanlał się strumieniami! W Kociemamy słup Zenona Laskowika(siedział pod nim kiedyś przezcałą imprezę). Wokół tego słupatańczyli wszyscy zgromadzeni,uskuteczniając tańce typu gogo,a nawet próbując zdejmowaćczęści ubrań. Na szczęście AdamOpatowicz stał na straży moralności,nie dopuszczając do pełnegostriptizu! (śmiech).– Gdzie Pana można spotkaćw Szczecinie?– Oczywiście w moim ukochanymTeatrze Polskim.– A tak żeby porozmawiać,dotknąć, autograf wziąć?– Zapraszam do CzarnegoKota Rudego. Tu po spektaklachdo późnych godzin nocnych bawimysię. Często pół prywatniez publicznością, która przedłużasobie wieczór.– Niełatwo zdobyć bilety doCzarnego Kota Rudego…– To ogromny komplementdla teatru, kiedy publiczność odchodziod kasy z braku miejsc.To okrutne wobec ludzi, ale nasto tak cieszy! Bo to w końcudzięki tobie drogi teatromaniepłacimy za gaz, światło i raty zatoster (śmiech), na szczęście mecenatpaństwowy wspiera wasw tej pożytecznej misji... Dziękujemy!!!– Zawsze gdy przychodzę doCzarnego Kota Rudego mamwrażenie, że także aktorzywspaniale się bawią przy pracy.– To Adam Opatowicz stwarzataką atmosferę, dając namradość grania. Kabaret to jegoukochane dziecko. Jedna z jegomaksym to słynne powiedzenieA. Bardiniego: „Radosna zabawaw teatr. Tak mi się wydaje,bo mogę się mylić i wtedy zabawasię skończy” – prawda Adasiu…?– Jakie ma Pan plany na 2010rok?– To Rok Chopinowski. TeatrKameralny przygotowuje sztukępisaną w Paryżu. Wezmąw niej udział artyści z Francjii Polski, ale o tym przy innejokazji. Zdradzić mogę, że nawiązaliśmywspółpracę z GrażynąBarszczewską, której będępartnerował w sztuce „Przypadkowyczłowiek”. Specjalniedla Teatru Kameralnego JerzyGruza napisał scenariusz doprzedstawienia: „Co ja tutaj robię?”.Szczególnie zapraszamyna przedstawienie „Podwieczorekprzy mikrofonie”, możnaw nim usłyszeć premierowyskecz autorstwa zaprzyjaźnionegoz nami Henryka Sawki.– A co z odchudzaniem?– Jestem bardzo nieszczęśliwymosobnikiem, odchudzającsię tyję, ale to dlatego, żeorganizm wziął na poważniesemantyczne znaczenie tegosłowa. Od-chudzić się to znaczyod chudego do grubego, coteż czyni. Muszę więc zacząć sięodtłuszczać, może wtedy organizmprzestanie wrednie mnietraktować.– Dziękuję za rozmowę.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 19


do finału zakwalifikowało się15 uczestników, a ja wśród nich.19 grudnia jury ogłosiło wyniki– byłem tak podekscytowany,że szczerze mówiąc, nie wiemnawet, kto zdobył pozostałe wyróżnienia.– Czy to była wielka gala –uroczyste ogłaszanie wynikówi bankiety?– Tego typu konkursy dlamężczyzn są organizowanez o wiele mniejszym rozmachemniż wybory miss, galesą raczej mniej uroczyste, niecieszą się tak wielkim zainteresowaniemmediów, być możewłaśnie dlatego, że męskie konkursynadal tkwią w stereotypach.Oczywiście po ogłoszeniuwyników i przyznaniu nagródbyły toasty, wywiady dla gazeti telewizji – ale to nie Oscary.Główną nagrodą było 2,5 tys.dolarów, a nagrody dla wicemisterówto trofea.– Skąd pomysł, żeby zostaćmodelem, brać udział w konkursach?– Modelem zostałem trzy latatemu. Od tamtej pory brałemudział w wielu różnych projektachi sesjach. Jedne z pierwszychzdjęć, do jakich pozowałem, byłyrobione do folderu dla strażypożarnej, naturalnie w strojachstrażackich. Udział w konkursachnie jest moim celem, aleśrodkiem – w ten sposób mogęzaistnieć, pokazać się. To zresztąjuż działa – dzięki polskiemukonkursowi ktoś mnie zauważyłi poszedłem dalej. Traktuję tojako przepustkę, być może będęmógł stawiać pierwsze krokiw mediach. Moim marzeniemjest aktorstwo.– Czy modeling jest Twoimjedynym zajęciem?– Absolutnie nie – studiowałemw IKF, jestem absolwentemrehabilitacji. W tej chwili pracujęjako masażysta w spa w Międzyzdrojach.To ciężka praca, alebardzo ją lubię. Bycie modelempozostaje zajęciem dodatkowym,ale otwiera przede mnąnowe perspektywy.– Jak Twoje otoczenie reagujena Twoje sukcesy?– Moja rodzina jest absolutniedumna – to rodzice jako pierwsidowiedzieli się o moim sukcesiei są naprawdę szczęśliwi. Cieszysię też moja siostra, która jakomodelka też ma nadzieję na podobneosiągnięcia. A koledzy?Oni dobrze mnie znają, wiedzą,że nie jestem metroseksualnym„lalusiem”. To nie jest mój wymarzonyideał męskiej urody. Jakwidać, w konkursach równieżnie to się liczy. Po prostu dbamo siebie, swój wygląd i kondycję.Nie dorabiam do tego ideologiii jestem zwykłym chłopakiem.– A Twoja dziewczyna? Jestzazdrosna?– Nie mam dziewczyny, alegdybym miał – pewnie byłobymi miło, gdyby trochę o mniezabiegała.– Jaka dziewczyna byłabyw Twoim typie?– Przede wszystkim powinnabyć interesująca, mieć pasjęi dbać o siebie. Ideału urody niemam.LudzieFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKFOTO: ARCHIWUM SEBASTIANA STRZĘPKASebastian pochodzi z Dobrej Nowogardzkiej, położonejok. 80 km od Szczecina. Szkołę średnią i studia skończyłw Szczecinie – był studentem Instytutu Kultury FizycznejUniwersytetu Szczecińskiego. Teraz jako masażysta pracujew spa w Międzyzdrojach. Od trzech lat jest modelem, byłzwiązany ze szczecińską agencją U-Studio, a teraz PrimaFrons i KaeM Studio Foto. Trzymamy kciuki za jego tytułw konkursie Mister Poland 2010 – finał jeszcze w styczniu.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 21


Głód na książkiBiznesPaweł Nowakowski , szef FormyFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKANETA DOLEGADariusz Bitner, Henryk Bereza, Artur Daniel Liskowacki, Krzysztof Niewrzęda czy Dawid Kain. Oto tylko kilka nazwisk współczesnychpolskich pisarzy, którzy w świecie literackim zajmują „poczytne” miejsce albo do tego miejsca pretendują. Co ich łączy?Wydawnictwo dla którego piszą. Mowa o Formie, która swoją siedzibę ma w Szczecinie.Główny cel, jaki zakładasobie Forma,to promowanie ambitnejpolskiej prozy współczesnej,takiej, która „nie mai nie chce mieć nic wspólnegoz tym, co uchodzi za literaturęw świecie rynku i reklamy”. Najprościejmówiąc, Forma oferujecoś więcej niż tylko przyjemnespędzenie czasu podczas lektury.To ma być wyzwanie dlaczytelnika. Książki, które czyta,mają nim wstrząsnąć i przyokazji zaspokoić intelektualnygłód. Czysta przyjemność plusmasaż mózgu. Rozstrzał gatunkowyjest spory. Bo w Formiezawiera się literatura obyczajowa,horror i fantastyka, a z drugiejstrony znajdziemy tu tekstykrytyczno-literackie, poezjęi rzeczy które eksperymentująz językiem i są największymwyzwaniem dla czytelnika.Jednak w dobrym tonie jestspróbować czegoś nawet taknowatorskiego, co swą formąi treścią wzbudza dyskusjei nierzadko intelektualne „drżeniekolan”. Zresztą wydawnictwoprzez swoją działalność jużzostało docenione. Publikują tuautorzy, którzy osiągnęli prestiżi uznanie, czego dowodemsą nominacje do tak ważnychnagród jak: Nagroda LiterackaNIKE czy Europejska NagrodaLiteracka.Forma wyłoniła się z pasjii misji, jaką założył sobie PawełNowakowski, architekt z wykształcenia,muzyk z zamiłowania.Cztery lata temu postanowiłznaleźć niszę dla książek,które sam czyta. Kiedy się spotkaliśmy,jeszcze w poprzednimroku, mówił tak:– Wielu autorów, którzytworzą interesującą prozę, niema szans publikacji w dużychwydawnictwach. Podam przykład.Jeden z pisarzy, któremuwydałem książkę, dostał wcześniejodpowiedź z innego wydawnictwa,w której napisaneSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 23


Biznesbyło mniej więcej tak: „podobanam się pana książka, ale niewydamy jej, ponieważ nie mawalorów komercyjnych, a myprzecież mamy na utrzymaniużony, dzieci, itd.”. Nie wiem,jak to nazwać: indolencją, niemożnościąinnego spojrzeniana kulturę niż przez papierkiNarodowego Banku Polskiego?Taka sytuacja sprawia, że jestmiejsce na rynku wydawniczymdla kogoś takiego jak ja.Nie wszystkich autorów Nowakowskiodkrył i dał szansępublikowania. Są też takie nazwiska,które udało mu się pozyskać.Artur Daniel Liskowackiczy Henryk Bereza to pisarzeznaczący w literackim świecie.– Kieruję się własnym zdaniem,nieskażonym podejściemnaukowym – mówił szefFormy. – Część autorów wysyłami teksty, znając poprzedniepublikacje Formy. Widzielije, czytali i są zainteresowaniwspółpracą. W wyborze najważniejszyjest dla mnie tekst,nie nazwisko. Co z tego, że autorjest znany, kiedy nie podobami się jego propozycja. Zwracamuwagę przede wszystkimna język, jakim książka zostałanapisana. W trakcie pracynad wydaniem książki jestemw stałym kontakcie z autorem;na przykład wybieramy wspólnieprojekt okładki jego książki.Jestem otwarty na krytykę, podwarunkiem, że będzie ona konstruktywna.Czy można zarobić na wydawaniuksiążek?– Można na tym zarobić, alenie jest to jedyne źródło utrzymania,szczególnie w przypadkutakiego wydawnictwa jakForma – przyznaje Paweł Nowakowski.– Specjalizuję się wliteraturze artystycznej. Nasiczytelnicy stanowią jakieś 30proc. społeczeństwa. Wydajemyksiążki dla określonej grupyczytelników. Jesteśmy małymwydawnictwem i ograniczyliśmynakład do 3 tys. egzemplarzy.Nie mamy problemów zesprzedażą tytułów. Uruchomiliśmynawet księgarnię na naszejstronie internetowej. Cały czasjest ruch. Ciągle pojawiają siępytania o konkretne pozycje.Forma działa dopierood kilku lat?. Książki o charakterystycznymzamkniętymw kwadracie kształcie możnakupić w całej Polsce. PawełNowakowski nie potrafi obiektywniestwierdzić, czy osiągnąłna rynku wydawniczymsukces. Skoro jednak o jegowydawnictwie mówią znawcytematu, piszą czasopismabranżowe, książki schodząz półek, a ich autorzy otrzymująnagrody, to jednak jest toForma sukcesu.Autorzy wydający w Formie to m.in.: Artur Daniel Liskowacki...FOTO: DARIUSZ GORAJSKI...Inga IwasiówTo zbiór tekstów odzwierciedlającychto, co dzieje się obecniew polskiej prozie. Zebranew tomie utwory nie były wcześniejpublikowane, a część zostałanapisana specjalnie z myśląo wydawnictwie. Znakomicipisarze z różnych pokoleń i o różnychpoglądach artystycznych.Teksty nieco bardziej tradycyjnew podejściu do języka i reguł narracji,proza realistyczno-satyrycznai awangardowa.„Prawy, lewy złamany” DawidaKaina to horror wykorzystującytzw. urban legends.Młodzi mieszkańcy jednegoz krakowskich osiedli dowiadująsię, że ktoś filmuje ichbez ich zgody i wiedzy, z poszczególnychujęć montującsceny, które budzą przerażeniei niesmak. Kim jest tajemniczy„reżyser” i w jakim celu przenosina taśmę swe koszmarnewizje?Wydawnictwo Forma to kilka serii, które różnią się gatunkami.Wizytówką Formy jest seria „Kwadrat”. To literatura,która mówi nie tylko o świecie, ale także o literaturze.Nie tylko o czymś opowiada, ale także uwrażliwia na formęopowieści i daje czytelnikowi możliwość zrozumienia powodów,którymi kieruje się autor, dokonując formalnychi artystycznych wyborów. Wśród autorów, których książkiukazują się w tej serii, nie brakuje najważniejszych polskichpisarzy, takich jak: Dariusz Bitner, Miłka O. Malzahn,Artur Daniel Liskowacki, Inga Iwasiów, Adam Wiedemanni Krzysztof Niewrzęda. Uzupełnieniem serii jest cykl „Wokółliteratury” przeznaczony dla pozycji krytycznoliterackich,który został zapoczątkowany przez teksty Henryka Berezy,jednego z najwybitniejszych polskich krytyków literackich.Kolejnymi seriami są: poetyckie „Tablice”, redagowaneprzez Piotra Michałowskiego; „City” przeznaczona dla prozymiejskiej, bliskiej fantastyce, horrorowi i grozie, oraz seria„Fioletowa” przeznaczona dla prozy obyczajowej.324 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


PodróżeViva la Cuba!FOTO: DARIA PROCHENKADARIA PROCHENKAPełni optymizmu i uśmiechnięci ludzie to esencja tego miejsca. Gdy dołożyć do nich piękno starych amerykańskich samochodów, świeżemojito, rum i aromat dymiących cygar – mamy miejsce doskonałe. Idealne do odwiedzania, niestety nie najlepsze do mieszkania.Śpiewający podczaspracy taksówkarz?Tańcząca za ladą ekspedientka?To nic dziwnego, tacysą ludzie na Kubie. Otwarci, żywozagadują i cały czas się uśmiechają.Czasami są zbyt nachalni, alerozbrajają przyjacielskim nastawieniemi spontanicznością. Niemożna się na nich gniewać, bokażdy kontakt kończy się masąśmiechu. I nawet gdy proszą zawskazanie drogi czy za pozowaniedo zdjęcia o „only one dolar”(tylko jednego dolara), mówią toz wielkim uśmiechem na ustach.Choć są bardzo biedni, to żebracysą rzadkim widokiem. Nawetwieczorny spacer po slumsachnie wydaje się niebezpieczny, bowszystkie zaczepki nie mają wsobie ani odrobiny agresji.O Kubie marzyłam od dawna,już rok wcześniej zapisałamsię nawet na kurs języka hiszpańskiego.Niestety wytrwałamtylko kilka lekcji. Ale marzeniei tak zrealizowałam. W listopadzie2009 wylądowałamz przyjacielem w wymarzonejHawanie. Tu przygoda czaiła sięza pierwszym zakrętem. Od razupo wyjściu z hotelu zostaliśmyzaczepieni przez parę Kubańczyków.Zaczęło się od zwykłego„Czy masz ogień?”, przez „Skądjesteście”, aż do „Pokażemywam drogę”. Choć oni nie znaliangielskiego a my tylko kilkasłów po hiszpańsku, gawędziłosię miło. Po chwili wiedzieliśmyw którym szpitalu miał transfuzjękrwi ktoś z rodziny Maradony,gdzie w południe będziepokaz salsy i odkryliśmy niepozornybar w którym piliśmy najlepszemojito. I gdyby nie nasiprzewodnicy, nigdy moja nogaby tam nie stanęła. Bar wyglądałokropnie. Oczywiście okazaliśmysię sponsorami, bo jakośtrzeba było „opłacić” naszychprzewodników.Wszystkie informatory ostrzegająturystów przed jinteros (naciągacze)i jinteras (prostytutki).26 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


PodróżeDosłownie na każdym rogu czaisię ktoś, kto szeptem zachęca dokupienia oryginalnych cygar:„Tanio. Prosto z fabryki”, a tużza rogiem stoi ponętna kobieta,która także cię zaczepi.Dlatego oczytani w mądrychksiążkach o Kubie byliśmy bardzoostrożni. Nie wyciągaliśmyaparatu, nie afiszowaliśmy sięmarkowymi okularami. Alemimo wszystko okazało się, żejesteśmy cennym łupem, tymbardziej po kilku kolejkach pysznegomojito. Już w barze „przewodnicy”podsuwali nam butelkęrumu do kupienia, podobno„najlepszą” kawę i oczywiściecygara. Choć byliśmy twardzii nie kupiliśmy swoich pierwszychsouvenirów, wyprawa dobaru dość dużo kosztowała. A toprzecież dopiero trzecia godzinaw Hawanie! We wspaniałych nastrojachpozwoliliśmy prowadzićsię dalej. Podziwialiśmy wspaniałąkolonialną architekturę,która niestety czasy świetnościmiała za sobą. Opłakany stan tobardzo delikatne słowo. Większośćmiasta to ruina. Odpadającytynk na ścianach, balkony,a nawet całe ściany podtrzymywanepalami żeby nie runęły.Marzyłam o tym, by wejść doktóregoś z tych starych rozwalającychsię mieszkań i zobaczyćjak oni naprawdę mieszkają i czyfaktycznie jest tak, jak pokazująna filmach. Mówisz – masz. Zachwilę „przewodnicy” zaprowadzilinas do jakiegoś podejrzanegomieszkania w centrummiasta. Dzielnica przypominałanajgorsze slumsy.Biznes za plecami FidelaKlatka schodowa z zachowanymigdzieniegdzie pięknymikaflami. Odpadający tynki schody, które mogły runąćw każdej chwili. „Przewodnicy”posadzili nas na brudnej zakurzonejkanapie w pokoju wielkościśredniej łazienki. Za chwilęza nimi weszło dwóch mężczyznz plecakami. W tym momencieodechciało nam się zwiedzaćobce mieszkania.Panowie na migi wytłumaczylinam, że chcą sprzedać cygara.Jak zwykle najlepsze, prosto z fabryki.Choć nie zdążyliśmy byćjeszcze w jakimkolwiek sklepieżeby porównać ceny, kwota jakąpodali była zatrważająca. Negocjacjenie miały sensu, bo mywcale nie chcieliśmy tych cygar.To był nasz pierwszy dzień i nazakupy przyjdzie jeszcze pora.Atmosfera się zagęszczała. Niewiedzieliśmy jak uciec. Trzebabyło „sprzedać” im jakąś bajkęi wydostać się na ulicę. Ale jakto zrobić? Po dobrych dwudziestuminutach, które wydawałysię wiecznością, udało nam sięuciec z mieszkania, udając, żeprzyjdziemy jutro. Kubańczycynie byli zadowoleni, a my potemomijaliśmy tę ulicę szerokim łukiem.A mieszkania oglądaliśmytylko z zewnątrz.Jednak ta pierwsza przygodanie zraziła nas do mieszkańców.Nadal szukaliśmy z nimikontaktu, żeby dowiedzieć sięjak naprawdę wygląda ich życie.Najbardziej rozmowni okazywalisię taksówkarze. Każdegoz nich wypytywaliśmy o poglądypolityczne i prawdziwą twarzPozowanie do zdjęcia to też praca,taka przyjemność kosztuje „only one dolar”Kuby. W większości na każdąwzmiankę o przywódcy milklii nerwowo rozglądali się dodookoła. Nikt nie chciał mówićo rządach Fidela i odpowiedziećna pytanie, czy kiedyś chciałbywyjechać z Kuby. Najbardziejrozmowny okazał się taksówkarzz którym wybraliśmysię na całodniową wycieczkęw głąb kraju. Gdy spędził z namiwystarczająco dużo czasu, roz-MACIEJ JURKIEWICZZa każdym zakrętem stoi historia motoryzacjiSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 27


Podróżewiązał mu się język. Jego historienie były wesołe. Studiował ekonomię,ale tylko dla siebie, bo naKubie nie ma miejsca dla ekonomistów.Poszukiwani są jedyniefizycy i biochemicy. Jego przyjacieleze studiów także najczęściejpracują jako kierowcy lub za barem.Tylko tak mogą cokolwiekoszczędzić.Jego podstawowa pensja totyle, ile nas kosztował wstęp doeleganckiego nocnego klubu,dwa dobre drinki albo średniejjakości cygaro. Dlatego wszyscyliczą na napiwki i podobnie jakkiedyś w Polsce szukają zarobkuniekoniecznie legalnie. Seksturystykaw tym kraju jest rozwiniętado granic możliwości. Przekonaliśmysię o tym, odwiedzającCasa de Musica, jeden z topowychnocnych klubów. Żądniwrażeń muzycznych, zwabieninazwą lokalu, wydaliśmy sporopieniędzy żeby potańczyć w rytmiesalsy lub posłuchać dobregokoncertu rodem z Buena VistaNasi przewodnicy zaprowadzili nas do baru z najlepszym mojitoSocial Club. Początek wieczorubył dużym zaskoczeniem, ponieważklub wypełniały sameprostytutki i samotni mężczyźni.Zanim zaczął się koncert, przezgodzinę niczym socjolodzy obserwowaliśmypodchody pięknychpań do samotnych samców.Gdy gra się skończyła i ceny zostałyustalone, nastąpiła zmianawarty i z tłumu pozostała garstkaludzi, którzy podobnie jak myprzyszli się pobawić. Dopierowtedy muzyczna Kuba pokazałaswoje lepsze oblicze.Tajemnice fabrykiPartagasCygara to podstawowy produkteksportowy Kuby i absolutnyznak rozpoznawczy. Chybanie ma turysty, który nie spróbowałbycygara lub nie wywiózłchociaż jednego. Kubańczycypalą je wszędzie. Nigdzie też niema zakazu palenia, począwszyod lotniska, na restauracjachkończąc. Wszystko jednak zaczynasię od fabryki. Miejsca,w którym turystów obowiązujeabsolutny zakaz fotografowania,a z którego cygara w cudownysposób znikają do nielegalnychpunktów na ulicach. Aby dostaćtam pracę, trzeba przejść kilkumiesięczneszkolenie. Od tegojak ono zostanie zaliczone zależyprzyszłość pracownika – i to dosłownie.Jeśli Kubańczyk nie nadajesię do kręcenia cygar, czylinajbardziej odpowiedzialneji najlepiej płatnej pracy, trafi naniższy szczebel, na przykład dosortowni opakowań lub selekcjiliści. Tak jak zostanie zaklasyfikowanyna samym początku,taką pracę będzie wykonywałdo końca życia. Z danej pozycjinie można awansować. Jednostanowisko pracy do końca życiabrzmi tragicznie, ale w fabrycenie można się nudzić. O stałejporannej porze, gdy milkniemuzyka z radiowęzła, nadchodziczas na przegląd prasy i czytanieksiążek. Ulubioną pozycją pracownikówfabryki na początkuXX w. była powieść AleksandraDumasa, stąd między innyminazwa jednego z najlepszych cygar„Montecristo”.28 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Gierek w tropikachPrawie każdy Polak, którypamięta czasy komuny, odwiedzającKubę, powie: „O, pamiętam!U nas też tak było”. Wracająwspomnienia zielonych obrusóww restauracjach, meblościaneki półek sklepowych, na którychjest tylko jeden produkt.Z tą różnicą, że u nas stało sięw kolejce podczas mrozów i byłtylko ocet, tam jest temperaturapowyżej 30 stopni Celsjusza,a na półkach jest majonez. Turyścinie mogą narzekać. Dla nichjest prawie wszystko: kremyNivea, chrupki Nesquik i inneniezbędne produkty. UczciwegoKubańczyka na państwowymetacie na takie luksusy nie stać.Amerykańskie marzenieAuta zasługują na swój odrębnyrozdział. Nie ma mężczyzny,który nie oszalałby na punkcietamtejszych samochodów. Uliceto żywe muzeum motoryzacji.Ponadpółwieczne amerykańskiekrążowniki szos, o których możnapisać bez końca, przemieszczająsię w towarzystwie polskichfiatów 126p, ład i wołg. Kubańczycybardzo dbają o swoje auta,większość lśni na tle błękitnegonieba. Nic, tylko je fotografować.Trochę gorzej wyglądają z bliska.Gdy się do nich wsiada, wrażeniejest jedno: „nie dojedzieza najbliższy zakręt”. Będąc namiejscu, zrobiliśmy swój własnyranking na najgorsze auto. Wygrałabiała łada, którą chcieliśmydostać się na plażę. Kierowcykompletnie nie przeszkadzało, żepalą mu się na desce rozdzielczejwszystkie możliwe kontrolnei ostrzegawcze lampki, co chwilęcoś furczało i zgrzytało, a onspokojnie jechał po autostradzie,rozwijając najwyżej prędkośćdo 80 m/h. Ale... dojechaliśmy.Przypuszczam, że zanim autozawita do warsztatu, przewieziejeszcze z kilkudziesięciu (jak niewięcej) pasażerów.Christianos y morosNazwa kuchni kubańskiej tonic innego jak „chrześcijaniei Maurowie”. Nazwa niezbyt znana,bo nie ma czym się chwalić...Ci którzy spodziewają siękulinarnej uczty, w tej częścikraju będą mocno rozczarowani.Obowiązkowe danie to ryż zfasolą i smażone zielone banany.Najedzą się jeszcze ci, którzylubią ryby. Wielbiciele warzywmogą zapomnieć o posiłku.Pierwszego dnia na obiad zamówiłamsałatkę. Miało być lekkoi świeżo, bo w tym upale nie mamowy o tłustych potrawach. Jakiebyło moje zdziwienie, gdyzamawiając z menu pozycję„sałatka”, dostałam trochę białejkapusty z trzema plasterkamizielonego pomidora. Podobniebyło, gdy w sklepie szukałamowoców. Strefa klimatyczna ażsię prosi o obfite zbiory, jednakwstępując do jakiegokolwiekW fabryce cygar Partagas był całkowity zakaz robienia zdjęć.Tą fotografię udało się zrobić telefonem komórkowym.dużego sklepu czy na rynek warzywny,oprócz czosnku i jabłek(!!!) nie znalazłam nawet cytryny.Dopiero w głębi kraju, w bardziejrolniczych rejonach, łatwiejo te rarytasy. Gdy wybraliśmysię na południe w głąb krajużeby zobaczyć wodospady, natknęliśmysię na sprzedawców,którzy właśnie rozkładali swójstragan. Ananasy, mango, banany!Byliśmy w niebie. W ciągudwudziestu minut wykupiliśmywszystko co mieli. Połowę konsumującna miejscu, nie patrzącna wyciekający na ubrania sok,drugą połowę zostawiliśmy napóźniej, bo w Hawanie nie byłotakich skarbów.Nawet tak proste danie jakhot dog było egzotyczne. NaSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 29


Podróżelunch do ciepłej bułki dostaliśmyparówkę z... kiszoną kapustą.Bez keczupu czy musztardy.O przyprawach możnazapomnieć. Zwolennicy kuchnipikantnej bardzo się rozczarują.Co dziwi, bo Meksyk znanyz pikantnej kuchni jest niemalna wyciągnięcie ręki, w tej samejstrefie klimatycznej. Oczywiściejak wszędzie na świecie znaleźliśmypizzę czy bruschettę, aleprzecież nie po to lecieliśmy 15godzin żeby jeść włoskie jedzenie.Po kilku dniach wygłodnialirzuciliśmy się na wołowinęw restauracji Bodehita del medio,reklamowanej przez każdego,także przez samego ErnestaHemingwaya. W tak porządnejrestauracji jedzenie musiało byćwiarygodne. Aż uszy nam siętrzęsły. Faktycznie posiłek byłsmaczny. Jednak nasza radośćnie trwała zbyt długo. Wieczórspędziliśmy z bólem brzucha i tonie z obżarstwa. Noc była jeszczegorsza... Chyba na Kubie przyszłonam zadbać o linię.Bez duszyNajbardziej turystyczna miejscowośćVaradero była wielkimrozczarowaniem. To miejscebez duszy. Głównie można spotkaćtam Kanadyjczyków, Rosjani coraz więcej Chińczyków.W szczytowym sezonie turystycznymprzez wjazdem na półwysepszlabany są opuszczone,a kontrola nie pozwala wjechaćtam mieszkańcom kraju bez ściśleokreślonego celu. Ta mekkaturystyczna wygląda tak jak każdeinne wypoczynkowe getto turystyczne.Hotele, pola golfowei kluby nocne czasy świetnościmają już dawno za sobą. Opróczpięknej plaży nie ma zbyt wieledo zaoferowania. Straganyi sklepiki poustawiane są podobniejak w Międzyzdrojach.Jeśli ktoś chce poznać prawdziwąKubę, powinien omijaćVaradero szerokim łukiem. Jestto idealne miejsce dla zwolennikówall inclusive i wylegiwaniasię nad basenem. Mimo tego, żeSkarb narodowy Kuby: fiat 126p i baseballjest tak promowane przez biurapodróży, to strata pieniędzy, boza takie kwoty można pojechaćgdzieś indziej w świat. I czy jestsens lecieć przez pół świata dohotelu, w którym leży się tylkoprzy basenie, ewentualnie odwiedzaprzyhotelową plażę?Odlotowy podatekKuba jest pełna niespodzianek.Po dwóch tygodniach pobytuw tym magicznym i odrealnionymmiejscu jeszcze nie nauczyliśmysię, że wszystko załatwianejest „maniana” (jutro) i na próżnoszukać w niektórych miejscachlogiki. Ostatnią przygodęzapamiętamy do końca życia.Zadowoleni z pobytu tanecznymkrokiem przybyliśmy na lotniskożeby odebrać bilet powrotny.Niestety bez peso przy duszy.Choć na kontach jeszcze nie hulałwiatr, niestety naszych kartkredytowych nie przyjmowałżaden bankomat. Ale po co namjuż pieniądze. Zakupy zrobione,pocztówki wysłane, bilet w kieszeni.Po dopaleniu ostatniegocygara ruszyliśmy w stronę odprawyi… zostaliśmy zawróceni.Trzeba było opłacić podatek wyjazdowy.Nasze zdziwienie byłoogromne. Jak? Skąd? Żadnej informacjina lotnisku, na bilecie.Nigdzie. Zaczęła się panicznapróba wyjścia z sytuacji. Niktz obsługi nie chciał nam pomóc,rozkładali ręce. Żadnego przedstawicielalinii lotniczych. To byłCIEKAWOSTKI> Nie warto wymieniać dolarów, wymiana euro jest o wieleniższa i korzystniejsza. 1 $ = ok. 0,93 CUC (CUC – czyli pesowymienialne), a 1 euro = 1,3 CUC. Wymiana dolara obciążonajest dodatkowo 10% prowizją.> Żeby wjechać na Kubę, należy wykupić wizę wjazdową, wyjeżdżającmusimy zapłacić podatek wyjazdowy, dlatego absolutnienie można wydawać pieniędzy do ostatniego peso.> Banki i bankomaty przyjmują tylko karty kredytowe Master-Card i Visa. Najlepiej mieć przy sobie dwie różne, ponieważnie każdy bankomat przyjmuje i jedne, i drugie naraz.> Koszt rozmowy telefonicznej wychodzącej to ok. 15 zł zaminutę, przychodzącej to ok 5 zł.> Kartka pocztowa wysłana 1 grudnia 2009 r. do tej pory niedotarła do Szczecina.> Oprócz oficjalnych sklepów państwowych należy wszędziesię targować. Drobni sprzedawcy czy taksówkarze zawszebardzo zawyżają ceny.ostatni lot tego dnia, lotnisko pustoszało.Bankomaty jak zwykle„wypluwały” karty, pani w kasieprzecząco kręciła głową. A czasmijał… Pół godziny do odlotu.Na hasło „Internet”, „zrobimyprzelew” prawie śmiano się namw twarz. Odpowiedź była jedna:„nie ma”. Dwadzieścia pięćminut do odlotu... Panika sięgazenitu. Nie mamy grosza, kartynie działają, ambasada pewnienawet nie odbierze w nocy telefonu,nie mamy wody do picia,nie mamy gdzie spać. Nie mamy.Nawet cygara i rum kupionew ramach prezentu już dawno sąw bagażu w naszym samolocie.Zabłąkał się nagle przypadkowyNiemiec, ostatni pasażernaszego lotu, który dopalałpapierosa. Na wieść o naszymproblemie też rozłożył ręce,bo podobnie jak my nie miałgotówki i… jego karty też niedziałały w bankomacie. Dwadzieściaminut do odlotu. Nanasze usilne prośby Niemieczlitował się i ostatni raz spróbowałpodejść z nami do banku,może jego Visa zostanie zaakceptowana.Udało się! Kasjerkaz uśmiechem przyjęła kartę.W ostatnich minutach wykupiliśmynieszczęsny podateki pobiegliśmy na samolot. Chybajeszcze nigdy nie byłam takszczęśliwa, że wracam do domu.Ach ta Kuba! Może jeszcze kiedyśtam wrócę, ale będę zdecydowanielepiej przygotowana naczyhające wszędzie przygody.30 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


www.apollotour.pl, tel.091 433 41 79kom. 500 26 00 77, biuro@apollotour.plkarnawałowe szaleństwospędź egzotycznieBrazyliaMaderaWenecjaNiemieccy organizatorzy,last minute z niemieckich lotniskczyli wypoczynek w najlepszym wydaniu!


Poślizg kontrolowanyStan naszej planety, a szczególnie jej atmosfery,zaczyna budzić coraz więcej wątpliwości. Eksploatujemyją maksymalnie, nie patrząc na skutkinaszych poczynań.Mariusz PodkalickiKierowca rajdowy i wyścigowy,wielokrotny mistrz Polski,od 2008 roku motoryzacyjny„ekspert Prestiżu”Anomalia pogodowe, do których powolizaczynamy się przyzwyczajać,coraz mocniej utrudniają nam życie.Motoryzacja w bardzo znaczącymstopniu przyczyniła się i w dalszymciągu przyczynia do takiego stanu rzeczy. Aleu wielu z nas budzi to obawy. W latach 80.ubiegłego wieku wielu producentów samochodówpostawiło sobie za cel ograniczenie emisjispalin, konstruując coraz bardziej oszczędnei bardziej ekologiczne, czyli wydzielające mniejspalin, jednostki napędowe. Sięga się po różnegorodzaju paliwa, stosuje nowe technologie,takie jak choćby napęd hybrydowy, który święcicoraz większe triumfy. Wprowadza się corazbardziej restrykcyjne normy, zakazuje się eksploatacjistarych pojazdów, a wszystko to poto, aby spowolnić emisję gazów cieplarnianychdo atmosfery. Jak to ktoś kiedyś powiedział:„naszą planetę pożyczyliśmy od naszych dziecii powinniśmy ją oddać w jak najlepszym stanie”.Również sport motorowy stał się poligonemdoświadczalnym w tegotypu rozwiązaniach.Jeszcze do niedawnanikt sobie nie wyobrażałsamochodu wyścigowegoczy rajdowegonapędzanego olejemnapędowym. A stało sięto faktem i to z wielkimpowodzeniem. Audi R10TDI i peugeot 908 HDIzdominowały wyścig 24Le Mans. W WTTC,czyli MistrzostwachŚwiata SamochodówTurystycznych seat leonTDI z 1.9-litrowymturbo dieslem stał się nie do pokonania. Sammiałem przyjemność w 2005 roku wystartowaćvw golfem V TDI 2.0 w wyścigu wielogodzinnymna torze Circuit Park Zandvoortw Holandii. W wyścigu wystartowało 80 zespołów.W 4-osobowym składzie zajęliśmy 1. miejscew klasie diesel i 18. w generalnej klasyfikacji. Tobyło dla mnie nowe doświadczenie. Przede wszystkimzmiana stylu jazdy, co zajęło mi niewieleczasu.Okazuje się, że bardzo wiele zależy od nas samych.Co chcemy osiągnąć, eksploatując naszepojazdy? Czy to na torze, czy w ruchu drogowymmamy swój styl jazdy, który nie zawsze jest dokońca optymalny i bezpieczny. Zawsze możemycoś w nim zmienić, niezależnie od tego, jakim paliwemnapędzany jest nasz samochód. Ekojazdato określenie coraz bardziej modne i lansowanena całym świecie. Dla niektórych z nas to prawie„czarna magia”, ale kiedy spełnimy kilkapodstawowych czynników, okaże się, że nie będączawalidrogą, nie tamując ruchu i nie będącużytkownikiem drogi, na widok którego inni wykonująokreślony ruch ręką (w okolicach głowy) ,nie tylko zmniejszymy ilość spalin wydobywającychsię z rury wydechowej naszego pojazdu, alei zmniejszymy ilość gotówki wydawanej z naszegoportfela na codzienną jazdę. Wielu z nas starasię maksymalnie skrócić czas jazdy, intensywnieprzyspieszając i gwałtownie hamując, chociażbypo to, aby wyprzedzić kolejny samochód zanimdojedzie do następnych świateł. Pomijam tuaspekt bezpieczeństwa, ale taka jazda na pewnonie jest ekonomiczna. Oto kilka zasad ekojazdy:hamujmy silnikiem, zdejmując nogę z gazu,unikając korzystania z biegu jałowego, przyspieszajmyłagodnie i utrzymujmy stałą prędkośćjazdy, wrzucajmy wyższy bieg tak szybkojak to możliwe, sprawdzajmy i dobierajmy prawidłoweciśnienie w oponach. A przede wszystkimstarajmy się przewidywać. Przejechać trasępomiędzy światłami nie cisnąc gazu do dechyi nie hamując, wdeptując pedał w podłogę– jest prosto. Sami zauważymy, że pokonanietej samej drogi np. do pracy zajmienam tyle samo czasu co przedtem,a może nawet mniej; że pokonamy ją płynnieji wreszcie przyjedziemy na miejsce mniej zestresowani.Sięgnijmy więc po wiedzę, która może okazać sięprzydatna dla nas wszystkich i to wręcz w namacalnysposób. Zwróćmy się do fachowców, instruktorówekojazdy, istniejących szkół działającychw tym zakresie, aby pokazali nam, że to wszystkonie jest zbyt trudne i każdy z nas może, pokonującswe nawyki, stać się pełnoprawnym ekokierowcąi z dumą popatrzeć w oczy naszym dzieciomi wnukom.Mariusz Podkalicki32 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Dodge Journey Jeep ®Grand Cherokee Chrysler Grand Voyager Chrysler CNA.WYPRZEDAAMOCHODÓW CHRYSLER, JEEP ® I DODGE.– pp ®%.NAZWA Holda sp. DEALERA z o.o.Autoryzowany Dealer Chrysler, Jeep i DodgeAutoryzowany ul. Gdańska 7, 70-660 Dealer Szczecin Chrysler, Jeep ®i Dodgeul. tel. Nazwa 91 48 38 i numer 200, fax. ulicy 91 Tel. 48 38 ( 215)Miasto www.holda.chrysler.plwww.nazwadealera.chrysler.pl


MotoryzacjaLimuzyna dla prezesaFOTO: ADAM FEDOROWICZIZABELA MAGIERA-JARZEMBEKNajwiększy i najdroższy volkswagen wszech czasów. Konkurent bmw i mercedesa. Ręcznie składany, kuloodporny i bardzo luksusowy.Oto szczeciński vw phaeton.34 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Pomysł na prestiżowąlimuzynę w stajniVolkswagena zrodziłsię w głowie Ferdynanda Piëcha,wnuka Ferdynanda Porsche,w 1997 roku. Piëch, którymiał za sobą sporo sukcesów(pod jego kierownictwem VWprzejął Bentleya, Lamborghinii Bugatti), postanowił wprowadzićVW na salony. Specjalniedla phaetona wybudowanow Dreźnie Glass Factory – jednąz najnowocześniejszych fabryksamochodów w Europie. Takpowstał volkswagen phaeton,który zadebiutował na rynkuw 2003 roku. Posiadaczempierwszego phaetona w naszymmieście jest Jarosław Zieliński,właściciel wypożyczalni luksusowychsamochodów VIP Car.– To unikatowe auto – opowiadaJarosław Zieliński. – Kupiłemgo w Austrii z placówkidyplomatycznej, dlatego jestspecjalnie zabezpieczony. Makuloodporne szyby, podwójniezabezpieczone blachy, a waży2,5 tony!Na pierwszy rzut oka phaetonałatwo pomylić z najnowszympassatem, co podkreśla dodatkowocharakterystyczny znaczekVW. Jednak gdy spojrzymyna auto z boku, widać, że mamydo czynienia z prawdziwą limuzyną,ma on bowiem ponad5 metrów długości. Wrażeniepotęguje się, gdy zajrzymy downętrza. Tu czuć powiew luksusuz najwyżej półki. Auto jestbardzo przestronne, ma czytelnei bardzo eleganckie wskaźnikioraz pięknie wykonanemetalowe pedały i dźwignięzmiany biegów. Fotele to prawdziwymajstersztyk, doskonaleodszyte, z perforowanej skóry,regulowane na 18 sposobów,z opcją masażu ciała. Środkowączęść tablicy rozdzielczej zajmujemonitor, za pomocą któregomożna obsługiwać sprzętaudio, system nawigacji satelitarnej,telefon, klimatyzację czyobejrzeć telewizję. Wyposażonyjest w czterostrefową klimatyzacjębezprzeciągową, stworzonąspecjalnie na życzenieFerdynanda Piëcha, który jakoalergik nie znosił przeciągów.Nawet kratki nawiewu ukrytesą pod drewnianymi listwamipodnoszącymi się tylko nażądanie pasażera. A gdy trzebanagle przewietrzyć kabinę?W phaetonie powietrze dobywasię niemal zewsząd – służytemu ponad 30 silniczków!Samochód jest naszpikowanyelektroniką: od ustawiania kierownicyi pasów bezpieczeństwa,opuszczania rolet, przezotwieranie i zamykanie szyberdachuoraz klapy bagażnika,aż po obsługę wycieraczek, lusterek,świateł i spryskiwaczy.Dwa tylne fotele rozdziela masywnakonsola kryjąca wieleudogodnień – indywidualnąklimatyzację czy przycisk prezesowski,służący do przesuwaniaprzedniego fotela pasażera.W standardzie są wycieraczkiz detektorem deszczu, czujnikparkowania, elektroniczna klimatyzacja,ksenony z przodui światła diodowe z tyłu czyABS z ESP. Znajdziemy tu takżeczujnik zmierzchowy, elektrycznieotwierany szklany dachczy ekskluzywny sprzęt audioz 12-kanałowym wzmacniaczemi ogromną ilością głośników.Warte uwagi jest także pneumatycznezawieszenie (o czterechzakresach twardości), kontrolowanew dodatku przez programautomatycznie dostrajający je doróżnych szybkości i warunkówdrogowych (Continous DampingControl). To rozwiązaniesprawia, że w samochodzie czujemysię bardzo komfortowo,niezależnie od prędkości.A co w sytuacji, gdy phaetonulegnie awarii? Wystarczy zadzwonićpod specjalny numer,a w ciągu 48 godzin serwis gwarantujepomoc. Odstawi autopod dom właściciela, a jako samochódzastępczy zaproponujepassata W8. Po prostu pełenluksus.MotoryzacjaDane techniczne:Marka: VW PhaetonRok: 2005Silnik: 3.0 TDIMoc: 240 KM0-100 km/h: 8,5 sPrędkość max: 240 km/hMasa: 2,5 tonySpalanie: 20 litrówbenzyny na 100 kmSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 35


MotoryzacjaMiejska jazdaFOTO: DARIUSZ GORAJSKI I WŁODZIMIERZ PIĄTEKCZa nami kolejny test motoryzacyjny. Tym razem sprawdzaliśmy auta klasy średniej. I nie bez powodu, gdyż były one najchętniejkupowane w minionym roku. Spośród wielu pojazdów tej klasy krążących po naszych drogach i ulicach wybraliśmy trzy,naszym zdaniem najbardziej interesujące: nissana tiidę, kię cee’d i renault megane.hoć auta nie wyróżniająsię efektownąstylistyką, jednak mająniezaprzeczalne i mocne atuty:niewygórowaną cenę i ekonomięspalania. Interesowała nas teżich funkcjonalność oraz sprawnośćw ruchu miejskim. I trzebaprzyznać, że wszystkie trzy spełniłynasze oczekiwania.Tradycyjnie test rozpoczęłajazda na torze kartingowymi tam też było najbardziej interesująco.Było zimno, mroźnoi ślisko, czyli idealne warunkizimowe. Na torze, podpewną ręką Mariusza Podkalickiego,auta ślizgały sięna oblodzonej nawierzchni,starając się złapać odrobinęIZABELA MAGIERA-JARZEMBEKprzyczepności. Każdy przejazdkończył się obrotemo 180 stopni, który najefektowniejwypadł w wykonaniurenault megane. Później autapomknęły w stronę szczecińskiejstarówki. Tam w wąskichbrukowanych uliczkach nasieksperci testowali zwinnośći skrętność aut, na koniec odbyłasię próba parkowania.Tradycyjnie prowadził Mariusz,a Klaudia z pozycji pasażeraoceniała ich wyposażeniei funkcjonalność. Na tak różnorodnymteście nasi ekspercimogli poznać zarówno zalety,jak i wady samochodów. Ichopinie znajdziecie na dalszychstronach magazynu.36 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


MotoryzacjaNissan TiidaMoc: 110 KMPoj. silnika:1598 cm 3 / benzynaMasa: 1248 kg0-100 km: 11,1 sMoment obrotowy:153/4400Max prędkość:186 km/hRok produkcji: 2009Spalanie:6,9 l /100 kmCena: 63 550 zł bruttoKlaudiaStateczny, dostojny i raczej niedla młodych ludzi. Podobnejest wnętrze nissana – spokojnastonowana kolorystyka, bezżadnych ekstrawagancji. Plusemjest bardzo funkcjonalna, prostaw obsłudze konsola. W środkutrochę za dużo elementów plastikowych,za to jest duża przedniaszyba, która gwarantuje doskonałąwidoczność. Samochódjest bardzo przestronny, spokojnieznajdzie się tu miejsce dlapięciu osób. Ma duże, bardzowygodne fotele, które jednakzupełnie nie trzymają na zakrętach.Inna rzecz, że tym samochodemostrych dynamicznychzakrętów robić nie należy.W trasie nie poszalejemy –optymalna prędkość dla tegoauta to 100 km/h.MariuszAuto jest na pewno wygodnei dużo w nim przestrzeni. Samjednak charakter samochoduodpowiadać będzie starszymkierowcom. Prosty w obsłudzei stosunkowo funkcjonalny.Charakterystyce auta odpowiadajego zawieszenie, które jestbardzo miękkie – nissan kołyszesię w zakrętach, nie jest zbyt stabilny.Nie jest przystosowany dorozwijania dłuższych szybkości.W wąskich uliczkach pokazujeswoje atuty: jest skrętny, madobre wspomaganie, kierownicachodzi bardzo lekko. Biegi wchodząbardzo sprawnie i czysto.Gorzej z fotelami, które mimoże duże i wygodne, nie mają zbytwielkich możliwości regulacji.Auto stanowczo nie dla miłośnikówsportowej jazdy.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 37


MotoryzacjaKia Cee’dMoc: 90 KMPoj. silnika:1396 cm 3 / benzynaMasa: 1280 kg0-100 km: 11,6 sMoment obrotowy:137/5000Max prędkość: 187 km/hRok produkcji: 2009Spalanie: 6,1 l/100 kmCena: 54 600 zł bruttoKlaudiaPierwsze co rzuca się w oczy toładna linia kii. Widać w niej niecosportowego charakteru. Dużaprzestrzeń we wnętrzu, jedyniebagażnik mógłby być większy.Atutem jest sportowa kierownicaz regulacją w dwóch płaszczyznach.Estetyczna i funkcjonalnajest także deska rozdzielcza.Moim zdaniem za wysokoumiejscowione są siedzenia jakna auto o charakterze sportowym.Duże brawa dla Kii – zrobiłaogromny postęp w stosunkudo poprzednich modeli.MariuszTańszy i bardziej młodzieżowyniż nissan. W mieście sprawowałsię bez zarzutu, posłusznyw zakrętach, podczas którychświetnie trzyma się drogi. Niezbyttrafione jest tu zawieszenie:twarde jak na auto miejskie,natomiast gdyby uznaćje za auto sportowe, będzieznów zbyt miękkie. Jest teżdosyć głośne. Auto miejskie,ale na także w trasie poradzisobie znakomicie. Świetnawspółpraca skrzyni biegówz silnikiem.38 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


MotoryzacjaRenault MeganeMoc: 100 KMPoj. silnika:1,6 / benzynaMasa: 1205 kg0-100 km/h: 10,9 sMoment obrotowy:148/4250Max prędkość: 190 km/hRok produkcji: 2009Spalanie: 6,2 l/100 kmCena: 61 000 zł bruttoKlaudiaTo auto z charakterem. Ma ładnąsylwetkę i ciekawą stylistykę.W środku jest jednak zdecydowaniemniej miejsca niżw poprzednich autach. Zmieszcząsię tu maksymalnie czteryosoby. Bardzo wygodne fotelemają różne opcje ustawienia,każdy znajdzie pozycję dogodnądla siebie. Ładny, przemyślanydesign – mimo że nieco plastikowy,jednak wszystkie elementypasują do siebie: konsola, deskarozdzielcza. Panuje tu smaki harmonia. Świetnie też pracujeskrzynia biegów – biegi wchodząswobodnie i precyzyjnie.MariuszMegane to bardzo zwinnysamochód miejski. Idealnykompromis pomiędzy komfortema dobrym prowadzeniem,co widać podczas pokonywaniazakrętów. Autojest ciche, nie czuć nierównościnawet podczas jazdy pokostce brukowej. Zawieszenienie jest ani zbyt twarde, ani zamiękkie – po prostu idealniezgrane z możliwościami silnika.Czuć tu także sportowezacięcie. Uzbroić go dodatkowow ładne felgi i otrzymamymiłą dla oka wyścigówkęmiejską.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 39


Styl życiaFOTO: RANDYLINCKS.COM / LAST FRONTIER HELISKIING B.C.Narty na… Dzikim ZachodzieIZABELA MAGIERA-JARZEMBEK, JAKUB JAKUBOWSKIWyobraź sobie, że szusujesz na nartach po pięknym, niezatłoczonym stoku, gdzieś obok ręką macha ci Halle Berry, a z oknaswojej rezydencji twoje popisy obserwuje sam Bill Gates. I nie chodzi oczywiście o Tatry, ani nawet Alpy czy Dolomity.Na takie widoki możesz liczyć tylko na amerykańskich stokach.Kapryśna zima, śniegujak na lekarstwo, a nadodatek brak infrastrukturynarciarskiej – wszystkoto sprawia, że miłośnicy dwóchdesek przy nogach polskie stokiomijają szerokim łukiem i najczęściejna narty wyjeżdżają doCzech, Słowacji albo we włoskie,austriackie, szwajcarskie lubfrancuskie Alpy. Najczęściej jestto turystyka masowa, touroperatorzyz całej Europy co tydzieńprzywożą nowe turnusy narciarzy,a na stokach nie dość, że jesttłoczno, to często kultura jazdyi komfort z niej płynący pozosta-wiają wiele do życzenia. Dlategoteż, jeśli chcesz się poczuć elitarniei wyjątkowo, zamiast włoskiegoLivigno czy austriackiegoKitzbuhel wybierz amerykańskiAspen, kanadyjski Whistler czyaustralijski Charlotte Pass.Na stokuz Bruce’em WillisemRóżnice pomiędzy europejskimii amerykańskimi stokamisą dwie – ilość białego puchui liczba narciarzy. W StanachZjednoczonych i w Kanadzie,szczególnie na Zachodnim Wybrzeżu,opady śniegu są nawettrzy razy większe niż na StarymKontynencie. Jest też mniejszytłok na stokach niż na przykładw alpejskich kurortach. W USA,mimo że ośrodki są mniejsze, tona jeden wyciąg przypada zdecydowaniewiększa liczba tras.Można więc swobodnie cieszyćsię jazdą bez ryzyka, że w tłumiedojdzie do zderzenia. A jakjuż dojdzie do kolizji, to możeokazać się, że osobą, która naswłaśnie staranowała, jest HalleBerry, Denzel Washington czyBruce Willis. Amerykańskiestoki w sezonie zapełniają siębowiem hollywoodzkimi gwiazdami.– Ulubionym ośrodkiemcelebrytów jest Aspen w Kolorado,zwane zimową stolicąAmeryki. Panują tutaj znakomitewarunki do jazdy. Najbardziejznanym ośrodkiemw Aspen jest Snowmass położonyna wysokości ponad 3800m n.p.m. W Snowmass różnicapoziomów między górną a dolnąelewacją wynosi 4406 stópi jest najwyższa w Stanach Zjednoczonych– zachwala BeataWiertlewska ze szczecińskiegobiura Happy Travel.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 41


Styl życiaFOTO: RANDYLINCKS.COM / LAST FRONTIER HELISKIING B.C.W Snowmass narciarze majądo wyboru 90 tras o różnym poziomietrudności i łącznej długości237 km. Dostaniemy sięna nie za pomocą 23 wyciągów.Najdłuższa trasa liczy sobie aż8,5 km!Nie jadę,mam wideokonferencjęW Aspen można spotkaćgwiazdy filmu i estrady, natomiastdo Vail Ski Resort – największegocentrum narciarskiegoUSA – zjeżdżają finansiścii rekiny parkietu. Snobizmmiesza się tutaj z luksusem, naszczytach prowadzi się biznesowerozmowy, ubija interesy,można też skorzystać z centrumkomunikacji z zapleczem do wideokonferencji.Jednak ci, którzyprzyjechali tu tylko na narty, niepowinni być zawiedzeni. Słońceświeci tutaj przez 275 dniw roku, a średni roczny opadśniegu to około 180 cm. Trudnow to uwierzyć, ale co roku Vailodwiedza ponad półtora milionaturystów. Na stokach tej gigantycznejliczby narciarzy w ogólesię nie dostrzega.– Vail to największe centrumnarciarstwa w USA i jednoz najbardziej luksusowych –opowiada Tomasz Nieżychowski,szczeciński biznesmen. – Sątam wspaniałe warunki narciarskie,a tras jest tak wiele, że nigdynie stoi się w kolejkach do wyciągów.Co ciekawe, nie ma tamczytników, bo przy każdej bramcestoją ludzie, którzy sprawdzająkarnety.Z Vail przenosimy się na…Dziki Zachód. Tak, to nie żart.To właśnie tutaj, w stanie Montana,gdzie jeszcze nie tak dawnoIndianie z plemienia Czejenówi Kruków stawiali zacięty opórbiałym kolonizatorom, znajdujesię Big Sky Mountain Resort –największy ośrodek narciarskiw Stanach Zjednoczonych.– Położony na prawdziwymodludziu, w samym sercu GórSkalistych, jest mekką zaawansowanychnarciarzy. Do dyspozycjimają oni aż 85 czerwonychi czarnych tras położonych nawysokości od 2000 do prawie3500 m n.p.m. Jest duża szansa,że zjeżdżając z urokliwychstoków, zobaczymy pasące sięw pobliżu tras ogromne bizony –dodaje Beata Wiertlewska.Big Sky Mountain to nie tylkonarty. Amatorom mocnychwrażeń polecam jazdę na snowmobilach,czyli skuterach śnieżnych.Poziom adrenaliny rośnieproporcjonalnie do prędkościosiąganej przez te pojazdy.Będąc w Montanie, możnazapomnieć na chwilę o białymszaleństwie i wybrać się do leżącegow pobliżu Parku NarodowegoYellowstone, wpisanegoILE TO KOSZTUJEna listę Światowego DziedzictwaKulturowego i PrzyrodniczegoUNESCO. Widoki zapierajądech w piersiach. Gejzery,gorące źródła, wulkany błotne,wodospady i setki gatunkówniezwykle rzadkich roślini zwierząt gwarantują, że będzieto niezapomniana wycieczka,ASPEN SNOWMASSPrzelot w dwie strony:Gdańsk – Monachium – Chicago – Aspen: ok. 3000 złTygodniowy skipass: ok. 500 USDWypożyczenie pełnego sprzętu na 7 dni: od 216 do 360 USDNoclegi: ok 150-400 USD za nocWilla z sauną, jacuzzi (7 dni, 6 pokoi): ok 1400-3000 USDVAIL SKI RESORTPrzelot w dwie strony:Gdańsk – Frankfurt – Nowy Jork – Eagle County: ok. 3400 złTygodniowy skipass: ok. 420 USDWypożyczenie sprzętu na 7 dni: 240 – 450 USDNoclegi: od 140 do 530 USD za nocRezydencja w pięciogwiazdkowym hotelu (4 os.): ok 2000 USD za nocWHISTLERPrzelot w dwie strony: Gdańsk – Frankfurt – Vancouver: ok. 4500 złTransfer limuzyną z Vancouver do Whistler: 700 CADTygodniowy skipass: od 447 do 593 CADHeliskiing – pakiet 6 zjazdów, helikopter, instruktor: od 1125 CADWypożyczenie sprzętu na 7 dni: ok. 250 CADNoclegi: od 130 cad za dobę (1 os.) do 1500 CAD apartament42 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Styl życiapo której wspomnienia zostanąna całe życie.No risk, no funZe Stanów Zjednoczonychprzenosimy się do Kanady.Ten kierunek powinni wybraćprzede wszystkim amatorzyjazdy poza wyznaczonymi trasami,na stromych zboczachwysokich gór, po pas w śnieżnympuchu. Im większa góra,im dłuższy zjazd, im większastromizna, im większe uskoki– tym większa radość, alei też większe niebezpieczeństwo.Nie ma co ukrywać, ta formanarciarstwa wymaga sporychumiejętności, obarczona jest teżdużo większym ryzykiem. Alejak to mówią, no risk – no fun.Jazda nad przepaściami, trawersami,dolinami, w pięknymstylu w harmonii z otoczeniemgwarantuje poczucie wolnościtrudne do osiągnięcia na przygotowanychstokach.W Kanadzie bardzo popularnyjest heliskiing – najbardziejekstremalna forma narciarstwapozatrasowego. Heliskiing tonic innego jak narciarstwo pozatrasowez wykorzystaniemhelikoptera. Śmigłowiec wynosinas nad górskie masywyi z jego pokładu wybieramysobie odpowiednie zbocze dozjazdu. Pilot ląduje lub podlatujemaksymalnie blisko zbocza,wyskakujemy z helikopterai śmigamy w dół, zostawiając zasobą wielką smugę śnieżnegopuchu. Takimi drobnostkamijak lawiny się nie przejmujemy.Zawsze jest szansa, że uciekniemyprzed nimi gdzieś w bok,a jeśli już śnieżna kula porwienas za sobą, to przeżyć pozwolinam specjalny sprzęt, któryobowiązkowo musi być nawyposażeniu każdego amatorajazdy pozatrasowej. To główniespecjalny plecak z systememutrzymującym narciarza na powierzchnilawiny oraz radiowenadajniki pozwalające zlokalizowaćczłowieka pod śniegiem.Prawda, że ekstremalnie?Najbardziej znanym resortemnarciarskim w Kanadzie, oferującymoprócz malowniczych,przygotowanych tras, równieżwspaniałe, strome zbocza z nietkniętymśnieżnym puchem,jest Whistler, miasto leżące 125km na północ od Vancouver.Tutaj swoją zimową rezydencjęma Bill Gates, tutaj znajduje sięjeden z najbardziej luksusowychośrodków narciarskich świata –Tyax Lodge oferujący heliskiingna wysokości 3500 m n.p.m.– Podczas swojego pobytuw Vancouver miałem okazjęodwiedzić ośrodek narciarskiw Whistler, w którym odbędziesię zimowa olimpiada – opowiadawspółwłaściciel kliniki VitoLiveprofesor Rafał Kurzawa. – SamoWhistler to urokliwe miasteczkoskładające się z samych hoteli,restauracji, pubów i sklepów.W jego okolicy znajdziemyogromną liczbę tras narciarskich,którym towarzyszą 33 wyciągi(w tym kilka gondolowych).Dzięki tak wspaniałej infrastrukturzenarciarskiej zapomnimy odługich kolejkach do wyciągów.Himalaje bez śnieguZnakomite warunki narciarskiemożna spotkać nie tylkow Stanach Zjednoczonych.Znawcy tematu polecają odległąAustralię ze znakomitym ośrodkiemCharlotte Pass u podnóżaGóry Kościuszki. To najwyżejpołożony i najstarszy kurortw Australii. Innym popularnymmiejscem wśród narciarzyjest Perisher Blue. Ośrodek ten,położony na wysokości 1680 mn.p.m., posiada 50 wyciągów– wszystkie dostępne na jedenkarnet. Do wyboru jest wieletras, możliwość uprawiania narciarstwaw dolinach i trasy biegowe– wszystko na ponad 1200hektarach powierzchni. Niebrakuje też specjalnie zbudowanychstoków snowboardowych,na których można poćwiczyćzjazdy również wieczorem.Wielką przyjemnością jestrównież jazda w Himalajach,pod warunkiem, że… jestśnieg! Trudno w to uwierzyć,ale w najwyższych górach świataczęsto nie ma tyle śniegu, bycieszyć się swobodną jazdą nanartach. Dlatego zanim wykupimybilet na samolot, warto sięupewnić, czy będziemy mieli naczym jeździć.Nie da się ukryć, że pieniądze,które trzeba zapłacić za egzotycznywypad na narty, do małychnie należą. Przykładowo za 7 dniheliskiingu w Kanadzie trzebazapłacić od 15 do 25 tysięcy złotychplus przelot. Nieco mniej,bo około 10 tysięcy złotych,kosztować będzie tygodniowywyjazd do jednego z renomowanychośrodków amerykańskich,w którym jednak korzystać będziemytylko i wyłącznie z przygotowanychstoków. Jazda pozawyznaczonymi trasami zawszewiąże się z dodatkowymi sporymikosztami. Na pewno jednakwarto je ponieść. Dobra zabawai wrażenia na całe życie są bezcenne.FOTO: RANDYLINCKS.COM / LAST FRONTIER HELISKIING B.C.PAWEŁ PŁOCHARSKISTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 43


DesignW objęciach muzykiDARIA PROCHENKAZdjęcia: Adam FedorowiczPrestiżowe wnętrzeSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 45


DesignŻeby dostać się do tego mieszkania, trzeba wspiąć się napierwsze piętro starego poniemieckiego domu na Pogodnie.Kryje się w nim duże, wysokie i dość jasne mieszkanie,w którym zachował się duch dawnych lat. Gdy przyszliśmy z wizytą,w całym domu pachniało ciastem i krokietami. Przygotowania doświąt były w toku, a w kuchni królowały świąteczne potrawy. My jednakzwróciliśmy uwagę na inne pomieszczenia.Tajemniczego i bajkowego klimatu w tym wnętrzu dodają trzeszczącedrewniane podłogi, ogromne lustro w ciężkiej ramie i zabytkoweszafy. Idealnym uzupełnieniem są wygodne fotele, a takżedrewniane drzwi i okna. Zwiedzając kolejne pokoje, odkryliśmy, żepo mieszkaniu można chodzić dookoła. W każdym z pokojów są podwa wejścia.46 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


DesignTuż obok pokoju muzycznegomieści się sypialnia. Ulubionypokój pani Romany Treli,w którym lubi czytać książki.Pomieszczenie najbardziej efektowniewygląda wieczorem,gdy ciemną granatową ścianęoświetlają tylko delikatne refleksynocnej lampki. Ogromnewygodne łóżko wygląda wtedymasywnie, ale cały pokój tonącyw ciemności jest jednocześniebardzo przytulny i magiczny.Najważniejsze miejsce w mieszkaniu zajmuje muzyka. Centralny pokój to skarbnica płyt winylowychi świątynia dźwięków. Nie sposób przeoczyć ogromnego patefonu, który dumnie stoi na samym środkupokoju. Pan Henryk Wójcik jest wielkim miłośnikiem jazzu, ale jego kolekcja płyt to nie tylko Ella Fitzgeraldczy Nigel Kennedy. Oglądając jego skarby, znaleźliśmy także Madonnę, Norah Jones czy Stinga.Goście doceniają urok miękkichfoteli w pokoju tuż przykuchni. Zatapiając się w nich,mają blisko do kuchni, a z pokojutuż obok zawsze sącząsię pozytywne dźwięki wprostz winyli.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 47


ZdrowieW tym roku się uda!WERONIKA BULICZJesteśmy już w nowym roku i zapewne wielu z nas zaczęło zmieniać swoje życie na lepsze i dbać o formę. Miesiąc temu na łamach„Prestiżu” do planowanego rzucenia słodyczy przyznał się aktor Michał Janicki. Również Henryk Sawka zapowiadał, że zamierzaodstawić niezdrowe jedzenie i zabrać się za uprawianie sportu. Wiedzą, co robią – żeby ciało i umysł byływ dobrej kondycji, trzeba kompleksowo się o nie zatroszczyć.Każdy z nas w styczniuwciela w życie nowepostanowienia i plany.„Prestiż” wychodzi naprzeciwoczekiwaniom czytelników –wraz z nowym rokiem proponujemypoznać i zastosowaćzasady zdrowego stylu życia.Do dzieła!Ludzie są różni i to jest w nichnajpiękniejsze. Najważniejszew naszym życiu jest to, żebyśmyczuli się dobrze we własnym cielei byli zdrowi. Nie da się ukryć,że nadwaga i otyłość są nie tylkoproblemem estetycznym, alew dużym stopniu zagrażają zdrowiu.Podwyższony cholesterolpowoduje choroby serca i układukrążenia, zbyt duża waga obciążastawy i kręgosłup, co prowadzido dolegliwości bólowychi nie pozwala w pełni cieszyćsię swobodą ruchów i korzystaćz życia. Zawsze jest dobra chwila,żeby zmienić złe nawykii zrzucić zbędne kilogramy.Rozsądek i umiarCzęsto przyczyna zbyt wysokiejwagi jest prosta – zbyt dużojedzenia i złe nawyki żywieniowe.O ile pierwszy błąd łatwojest wychwycić, o tyle niedobreprzyzwyczajenia często nie sądla nas takie jasne. Nieregularneposiłki, stres, nadmiar słodyczy,brak czasu na przygotowaniepełnowartościowych posiłków– to kłopoty, które dotyczą zapewnewięcej niż połowy z nas.Nawet jeśli nie cierpi na tymnasza figura, powinniśmy sobieuświadomić, że zła dieta szkodzinam wszystkim.W zachowaniu formy i zrzuceniuzbędnych kilogramówpomoże nam przede wszystkimracjonalne odżywianie. Dorosłyczłowiek powinien dbać o to, byo stałych porach zjadać dzienniepięć posiłków. Oczywiście ostatniposiłek nie powinien być jedzonypóźniej niż dwie-trzy godzinyprzed snem. Nie jest też przesadąmówienie o koniecznych pięciuporcjach warzyw i owoców. Sąbogatym źródłem witamin i należypamiętać, że każdy posiłek powinienbyć o nie uzupełniony. Tonaprawdę bardzo proste, a potrafizdziałać cuda – jest pierwszymkrokiem w stronę rozsądnego, aleteż smacznego i wartościowegoodżywiania.– Racjonalna i dobrze zbilansowanadieta to podstawa odchudzania– zapewnia dietetyczkadr Ewa Fenc-Czajka.Indywidualne potrzebyOdpowiednio zbilansowanadieta zapewnia świetne samopoczucie,gwarantuje przypływenergii, a skoro zwalcza nadwagę,podnosi także naszą samoocenę.– Często podczas diety bardzopomagają porady psychologa –mówi dr Fenc-Czajka. – Nadwaganie jest tylko fizycznym problemem,a kłopoty często tkwiąw głowie.Oczywiście nie ma jednejodchudzającej diety cud. Byłobyto zresztą niemożliwe, aby50 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Zasady racjonalnej diety:> Należy pić od jednego do dwóch litrów wody dziennie,najlepiej pomiędzy posiłkami, aby zapewnić wystarczającąilość płynów w organizmie i odczuwać nasycenie.> Dziennie dopuszcza się spożycie maksymalnie dwóchłyżek oliwy z oliwek w potrawach. Należy unikać potrawsmażonych i tłustych.> Odpowiedni sposób przyrządzania potraw to: grill,opiekanie na ruszcie, gotowanie na parze, pieczeniew piekarniku, gotowanie, duszenie, przyrządzaniew sosie własnym lub w folii aluminiowej.> Można dowolnie stosować przyprawy i zioła aromatyczne.Sól można spożywać jedynie w niewielkich ilościach.> Jeżeli poczucie głodu pozostaje po spożyciu posiłków,należy pić herbatę niesłodzoną lub jeść świeże warzywa.> Powinno się unikać cukru, konfitur, dżemu, miodu,czekolady, kakao, słodyczy i lodów.> Posiłki powinny być spożywane regularnie (od 4 do5 dziennie), bez dodatkowego dojadania pomiędzywyznaczonymi godzinami.> Nie można pomijać pierwszego ani drugiego dania, obiaduani kolacji, nie zamieniać kilku posiłków na jeden duży.> Należy wykonywać ćwiczenia fizyczne dostosowanedo swoich możliwości (jeśli nie godzina w fitness clubie,to np. godzina spaceru dziennie).jeden konkretny zestaw posiłkówdziałał tak samo na każdego.Posiłki powinny być urozmaiconei zróżnicowane, bo wtedystaną się dla nas także bardziejatrakcyjne, a to duży plus. Odchudzaniepowinno się kojarzyćz pozytywami, a nie z udrękąi wyrzeczeniami. Warto też odwiedzićdietetyka – taki ekspertpomoże nam ustalić, czego potrzebujenasz organizm i uniknąćpomyłek, a później słynnegoefektu jo-jo.– Podstawowym błędemosób, które zauważyły u siebiepowrót zgubionych wcześniejkilogramów, jest to, że bagatelizująokres zaraz po odchudzaniu– opowiada dietetyczka paniMagda. – Wychodząc z diety, niewolno od razu wracać do nawykówz okresu przed odchudzaniem.Ponadto trzeba ograniczyćprzekąski między posiłkami i zadbaćo ruch.W zdrowym ciele...Nie ma cienia przesadyw tym powiedzeniu, które raczejkojarzy się ze szkolnym elementarzem.Powiedzmy sobie jasno,dobre samopoczucie mogą zapewnićdobre zdrowie i kondycja.Oprócz racjonalnego odżywianiakażdy z nas, niezależnieod tego, czy chce zgubić kilogramy,powinien znaleźć czas nazdrową porcję ruchu. W Szczecinienie brakuje klubów fitnessi siłowni, gdzie każdy znajdzieodpowiednie dla siebie zajęcia.Zajęcia w większości klubówsą dostosowane do różnych poziomówzaawansowania, a takżedo różnych upodobań. Nigdzienie jest bowiem powiedziane,że trzeba koniecznie wyciskaćz siebie siódme poty na rowerachlub przez godzinę podskakiwaćw rytm szalonej muzyki (np.podczas zajęć ze stepem czy narowerach stacjonarnych), możnaspalać tłuszcz spokojnie i efektywnie– podczas jogi i pilatesu.Warto skorzystać z urządzeńw siłowni – tam jednak wskazanajest pomoc trenera, przynajmniejna początku, zanimnauczymy się odpowiednioćwiczyć i odkryjemy, co jestnam potrzebne. – Indywidualnytrening to podstawa – zapewniatrenerka Patrycja Dziewierska.ZdrowiePoza tradycyjnymi klubamifitness, gdzie wszyscy – mężczyźnii kobiety – możemyz powodzeniem ćwiczyć razem,powstają też takie miejsca, gdziewstęp mają tylko panie. Treningitam bywają zazwyczaj ukierunkowanena kobiece potrzeby,trenerzy i trenerki są przygotowani,aby pomóc i doradzić.W jednym z takich miejsc, studiuGauthier Fit, panie mogąskorzystać z innowacyjnego treninguShapemaster.– To intensywna gimnastykana specjalnych łóżkach. Dajeświetne efekty, a dodatkowojest polecana także osobom poprzebytych urazach, cierpiącymz powodu bólu stawówczy mającym problemy z nadciśnieniem– zapewnia SylwiaJaglińska-Formela. – Osobyz nadwagą podczas takiego treninguefektywnie spalają tkankętłuszczową.Dla tych, którzy wolą ruchna świeżym powietrzu, równieżmamy rozwiązanie: możnauprawiać marszobieg. – W świetlenajnowszych badań okazujesię, że to właśnie marszobiegi sąnajskuteczniejsze w zrzucaniukilogramów – opowiada Patrycja.Tak zwane interwały to dwieminuty intensywnego marszuna przemian z minutą szybkiegobiegu.Potrzebna silna wolaPodstawą sukcesu jest systematyczność.Tak samo jakw diecie, w ćwiczeniach potrzebnajest konsekwencja i regularnytryb.– Ludzie często popełniająbłąd i chcą wszystko robićnaraz – ostrzega Sylwia Jaglińska-Formela.– Sama odradzamzaczynanie od pięciu treningóww tygodniu, taki system się niesprawdza – mówi.Lepiej jest chodzić raz w tygodniu,ale regularnie przez kolejnemiesiące, niż przez tydzieńchodzić codziennie i przestać.Organizm będzie wtedy zmęczony,a nie wzmocniony, o coprzecież nam chodzi.Należy pamiętać, że nic niezmienimy przez tydzień. Dietai ćwiczenia przyniosą efektypo kilku miesiącach – ale za tojakie!STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 51


ZdrowiePoznaj siłę swojego umysłuTrenowanie mózgu metodą biofeedback pozwala kontrolować jego pracę. Wyobraźmy sobie, że bez użycia klawiatury, a wyłącznie za pomocąfal mózgowych, możemy sterować oglądaną na ekranie animacją. To nie odległa przyszłość, ale rzeczywistość możliwa już teraz.Silna wola i sukcesyAdama Małysza niebiorą się znikąd. Biofeedbackto metoda od lat stosowanawłaśnie w sporcie, a odjakiegoś czasu jest coraz szerzejdostępna. Najnowsze badaniawykazują, że może być pomocnaw leczeniu wielu nawetbardzo poważnych schorzeń– metoda pozwala wspomagaćleczenie chorób wymagającychśrodków farmakologicznych:padaczki, stwardnienia rozsianego,schizofrenii czy chorobyAlzheimera. Biofeedback powinienbyć stosowany na początkuleczenia. Przewagą jest to, iżjest metodą bezpieczną, nieinwazyjnąi bez skutków ubocznych.W tej chwili każdy z nasmoże skorzystać z niej i ukoićswoje skołatane nerwy, nauczyćsię relaksować i zwalczać stres.Niezwykłe EEGTerapia opiera się na działaniuspecjalnie skonstruowanegoaparatu EEG-Biofeedback.Urządzeniem jest wzmacniaczfal EEG (tzw. głowica) z odpowiednimoprogramowaniem.Elektrody podłączone są w różnychmiejscach na skórze głowyi uszach, zbierając dane o występowaniuposzczególnych pasmfal, a oprogramowanie zmieniate informacje w zrozumiały dlapacjenta obraz. Biofeedbackstanowi formę terapii, któradostarcza człowiekowi informacjizwrotnej o zmianach zachodzącychw jego organizmiei pozwala je kontrolować. Uczypanowania nad własnymi reakcjami,pomaga odpowiedniosię relaksować, a tym samymradzić sobie w trudnych sytuacjachżyciowych. Zmiany te sąmonitorowane przez specjalnykomputer. Informacje zwrotnemogą być przekazane pacjentowiw formie wizualnej, kiedyna ekranie pojawiają się animacjelub gry (to forma polecanaw pracy z dziećmi), albo akustycznej,kiedy pacjent słuchamuzyki. Ta druga polecana jest uosób dorosłych, np. przy poprawiekoncentracji czy relaksacji.Burza mózgówWERONIKA BULICZMózg wytwarza różne zakresyfal elektromagnetycznych,które są charakterystycznedla różnych rodzajówjego aktywności. W terapiimetodą EEG-Biofeedback pacjentpowinien tak sterowaćaktywnością swojego mózgu,aby np. widziany na ekraniesamochód przyspieszał – toobrazuje wzrost koncentracji.Człowiek powinien samnauczyć się wzmacniać pożądaneczęstotliwości fal.Animacje komputerowe dostarczająinformacji o pracymózgu, które fale mózgoweprzeważają w danym momencie.Grą komputerową kierujesię wyłącznie dzięki pracywłasnego mózgu, bez używaniaklawiatury. Gdy wzrastapożądana częstotliwość falmózgowych, otrzymujemyinformację zwrotną i mózgstopniowo adaptuje się doosiągniętych przez nas wynikówi rozwija proces uczeniasię, wysyłania najbardziej odpowiednichczęstotliwości falmózgowych. Dzięki tej technicemózg szybko uczy się, conależy zrobić, by pojawiły siępożądane częstotliwości, a złeosłabły.Wymierne rezultatyBiofeedback pomaga w zwalczaniustresu, uczy, jak się relaksowaći pokonywać trudnesytuacje życiowe. Siłą napędowątej terapii jest motywacjai silna wola pacjenta. Biofeedbacknajczęściej wykorzystywanyjest w psychologii,medycynie czy sporcie. Jeststosowany szczególnie w terapiidzieci z ADHD, a takżepoleca się go osobom zdrowymdla poprawy koncentracji,redukcji napięcia i stresu,poprawy kreatywności a takżew leczeniu nerwic. Terapiametodą biofeedback odnosiw ostatnim czasie ogromnesukcesy w biznesie. Pozwalana pozbycie się stresu i lepszewykorzystanie własnego potencjału,co przekłada się nawzrost wyników w pracy. Powodujepoprawę koncentracjiuwagi, szybkości zapamiętywania,a także pokonywanienapięcia wewnętrznego. Osobyz wyższą odpornością nastres i większą umiejętnościąrelaksacji osiągają wyższe pozycjezawodowe.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 53


UrodaPara do pary!Panie i panowie – przed nami jak co roku najgorętszy okres zimy. Czaskarnawałowego szaleństwa rozpoczęty! Oto dwie propozycje przebraniai makijażu zgodne z tegorocznymi trendami. Życzymy udanej zabawy!Dla miłośników elegancji,klasyki i stylu glamourodrobina weneckiegoklimatu. Maski, złotoi tajemnica. Ten zestawjeszcze nigdy nie zawiódł,a w tym sezonie staje sięjeszcze bardziej drapieżnydzięki okrojeniu z papuzichkolorów i postawieniu naprostym połączeniuczerni i złota.54 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


UrodaBlack & GoldSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 55


UrodaZdjęcia: Panna LuWizaż i stylizacja: Maja HolcmanModelka: Agata TyszczukModel: Kamil Kuczyński56 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


UrodaDelikatne muśnięcie srebra,tiulu, piór i brokatu. Bardzoprosta stylizacja, a zarazembardzo sugestywna.Tym razem maska zostałaczęściowo namalowana natwarzy, subtelnie zaznaczona.Żywe srebroSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 57


Dla nas jesteś Celebrytką. Glamour Night byKarnawał 2010z Enklawa Day SpaWieczór dla przyjaciółek:Pakiet AROMASPA i softmake up w prezencie !!!Na powitanie lampkaaromatycznego wina iczekoladowa rozkosz odAdama Sowy.Szczsgółowe Ofertyznajdziecie Państwo na stroniewww.enklawaspa.comPakiet dla jednej z Was 280zł


ModaJej Wysokość – czerń!Zawsze elegancka,zawsze na topie.Potrafi dopasowaćsię do każdej sytuacji.Niezawodna. Gdywkracza na salony,zawsze jest królowąnocy. Nigdy niezawodzi. Czerń.Jeśli chcesz poczućsię luksusowo otulsię nią od stóppo głowę.Buty cekinowe z biżuteryjnąkulką wysadzaną cyrkoniami- Emporio ArmaniPasek skórzany wąski- C.N.C.Pasek skórzanyz czarnymi kamieniami- Just Cavalli60 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


ModaButy satynowe z aplikacjąz czarnych kamieni- Emporio ArmaniTorebka skórzana, lakierowana- VJC Versace Jeans CoutureBiżuteria i okulary- własność stylistkiPodziękowania dla sklepu Euforia za użyczenieakcesoriów wykorzystanych w sesjiFoto: Panna LuStylizacja i przygotowanie: Maja HolcmanSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 61


ModaPoskromienie zimyTym, którzy nie lubią mrozów proponujemy zajrzeć do starych kufrów i przejrzeć pozycje dawno zapomniane. Futra naszych mamczy babć, a nawet nasze własne sprzed dziesięciu lat świetnie zdadzą egzamin. Wystarczy poskromić je szerokim,modnym pasem. Do tego idealne będą ogromne futrzane lub wełniane rękawice i getry. Dzięki temu futro zyskazupełnie inny wygląd. Tchniemy w nie nowego ducha, zgodnego z najnowszymi trendami mody.62 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Pięknie z białymi krajobrazami zgrają sie wszystkie kolory ziemi,stonowane i delikatne. Powłóczyste i dzikie zarazem. Niczymdelikatne malowidła mrozem rysowane na szybach naszych okien.


Korzystając z okazji wielkiego „beretowego” powrotu, mamy okazjęozdobić naszą głowę wszelkiej maści włóczkami i grubo plecionymi wełnami.64 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


ModaModelki:Magdalena PałkańskaInez StelmachWszystkie rzeczy użytedo sesji są własnościąduetu Holcman & Panna LuZdjęcia: Panna LuStylizacja i wizaż: Maja HolcmanSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 65


ModaKosmiczne cacuszkaANETA DOLEGAMniejsze od paznokcia ludzkie postacie zatopione w szkiełku, które można zawiesić na szyi albo nosić jako bransoletkę czy kolczyki.Malutkie kwiatki, a nawet sreberka po czekoladkach z marcepanem jako element niepowtarzalnej, a zarazem eleganckiej biżuterii.Te ekstrawaganckie cacuszka wychodzą spod palców Moniki Radzewicz, mieszkającej od kilku lat w Berlinie artystki,absolwentki szczecińskiego „plastyka” i poznańskiej ASP (którą ukończyła z wyróżnieniem). Monika jest także autorkąscenografii teatralnych, współpracowała ze słynnym berlińskim Maxim Gorki Theater; jest także bohaterką kilku wystawmalarskich, m.in. w Club der polnischen Versager. Nam zdradziła skąd wziął się pomysł na stworzenie tak wyjątkowej kolekcji.Kluczem do sukcesu jestżywica poliestrowaoraz zegarki - mówiz uśmiechem. – Mój chłopakAndy podarował mi któregośdnia piękny vintage’owy zegarek,który po jakimś czasie sięzepsuł. Andy postanowił go naprawići wyciągnął mechanizm,zostawiając bransoletkę na stole.Oczywiście bardziej interesowałomnie w jaki sposób zamierzato zrobić i jak zaczarowanawpatrywałam sie w „ultraschall”,czyli takie urządzenie wibrująco-czyszczące.Niestety zegarekzepsuł się na dobre i zostałagolusieńka bransoleta. W tymsamym momencie spojrzeliśmyna nią i wypowiedzieliśmy tęsamą myśl równocześnie, cośw rodzaju: „wygląda jak biżuteria,po co komuś zepsuty zegarek,coś innego można tamwłożyć”. Nosiłam tę bransoletkęjeszcze kilka miesięcy, ciąglezastanawiając się, co z tym począć.Pomalowałam szkiełko odspodu, które przez to wyglądałojak kamień szlachetny, obsydianlub coś podobnego. W końcu,nie wiem jak i kiedy, ocknęłamsię nad książką o obróbce żywicysztucznej, zwanej równieżpoliestrową.Potem poszło z górki. Monikamiała mnóstwo pomysłów, którewprowadziła w życie jakieś niecałedwa lata temu. Po drodzemalowała i prowadziła normalneżycie. To wtedy powstały pierwszemałe „dzieła sztuki”.– Byłam zachwycona do granicludzkiej możliwości – mówiz przejęciem. – Odniosłam cośw rodzaju artystycznego sukcesu,bo moje prace wszystkim siępodobały i zaczęłam je powolisprzedawać. Moi przyjacielemówili, że być może nie każdyma ochotę na bransoletkę, więcmoże byłoby fajnie, gdybymzrobiła coś mniejszego. Któregośdnia na półce pod lustremw łazience moich przyjaciół znalazłamopakowania po jednorazowychsoczewkach; bardzo ładnaforma łezki była adekwatna dosamopoczucia, jakie akurat miałam.Postanowiłam te nowe foremkinatychmiast wypróbować,no i bingo! Idealna wielkość, bycoś zmieściło się w środku, idealnyciężar, by powiesić na uchu...FOTO: ARCHIWUM MONIKI RADZEWICZZnowu zachwyt! Zawieszki dokolczyków znalazła dla mniew Szczecinie mama, która kiedyśpracowała u złotnika.I tak się zaczęła żmudna praca,w czasie której Monika wykorzystywaławłaściwie wszystko,co miała pod ręką.– Żywica poliestrowa jestdwuskładnikowa, można jąbarwić, można zostawić szklano-przeźroczystą.Ogromną zaletąjest fakt, że prawie wszystkomożna w niej zatopić – tłumaczyartystka. – Wilgoć uniemożliwiazastygnięcie żywicy, dlatego takierzeczy jak insekty lub roślinytrzeba preparować, a więc suszyći impregnować akrylowym rozpylaczem.Zwierzątek nie robiłam,kwiatki wychodzą bardzoładnie. Do środka wkładam rośliny,malutkie modele ludzi domakiet dla architektów, podobnedo makiet kolejowych, odzyskaneczęści z zepsutych zegarków(sprężynki, minikółka zębate,śrubki, wskazówki, muszelkiz Hawajów, piasek znad Bałtyku,suchy pigment w różnychkolorach). Żywica przed zastygnięciemjest ciekła i potrzebujeformy. W tym celu wykorzystujęwszystko, co znajdę. Foremkipo czekoladkach, opakowaniapo tabletkach, jednorazowychsoczewkach, itp. Zrobiłam teżkilka własnych form z silikonu.Obróbka jest pracochłonna.Wszystkie nazwy dla tych klejnotówwymyśla Andy, chłopakMoniki. I tak Mikromoniks to zegarki,Dropjemoniks to kolczyki.Natomiast Kosmonia to autorkawe własnej osobie i nazwa całejkolekcji biżuterii. Artystka maswoją stronę internetową (www.kosmonia.de), na której widniejeczęść ciągle powiększającej siękolekcji biżuterii.68 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


www.apollotour.pl, tel.091 433 41 79kom. 500 26 00 77, biuro@apollotour.plkarnawałowe szaleństwospędź egzotycznieBrazyliaMaderaWenecjaNiemieccy organizatorzy,last minute z niemieckich lotniskczyli wypoczynek w najlepszym wydaniu!www.apollotour.plbiuro@apollotour.pltel./fax 091 433 41 79tel. kom. 500 26 00 77


KulturaSefardyjskieinspiracjeREKLAMAKolejna odsłona muzyki świata w Szczecinie. Wystąpi Mor Karbasi,której muzyka łączy w sobie elementy żydowskiei marokańskie z hiszpańskim flamenco.Artystka mieszkającaw Izraelu jest obdarzonapięknym i mocnymgłosem, a także niesamowitymsmakiem i wyczuciem, które pozwalajej świetnie odnajdowaćsię w nurcie world music. Ma24 lata i pierwszą płytę na koncie,a już porównują ją do takichgwiazd tego nurtu, jak Marizaczy Yasmin Levy. Obie te artystkiwystąpiły już w Szczecinie – Marizaw czerwcu 2007 r., a YasminLevy we wrześniu 2008 r. MorKarbasi wystąpi w Polsce poraz pierwszy. O jej niezwykłymtalencie rozpisują się dziennikii magazyny na całym świecie– od „The Guardian” po „TheNew Yorker”. Śpiewa w ję-zyku ladino (dialekt judeo-hiszpański), po hiszpańsku,hebrajsku, a także po angielsku.Wybór języków nie jest przypadkowy.Karbasi ma sefardyjskiepochodzenie (sefardyjczycy toludność żydowska z terenu PółwyspuIberyjskiego), jest też miłośniczkąflamenco. Od trzechlat artystka współpracuje z utalentowanymbrytyjskim gitarzystąJoe Taylorem. Ich wspólnekompozycje ciągle zyskują nowychfanów. Razem popularyzująnurt muzyki sefardyjskiej,a krytycy na całym świecie wróżąim wielką karierę.wb23 stycznia 2010, FilharmoniaSzczecińska, godz. 19.00FOTO: MATERIAŁY PRASOWENie ma kobiet o nietypowych rozmiarachZbyt luźny obwód pod biustem;wpijające się w ciało ramiączka;odciśnięte „bułki" na plecach;wrzynające się fiszbiny……To wszystko efekt źle dobranej bielizny !!!Zapraszam Państwa do sklepu The BOOB, w którym nie tylko oferujemypiękną bieliznę w rozmiarach miseczek : AA- J oraz obwodzie od 60 do 105 cm.Jesteśmy profesjonalnymi brafitterkami tzn. wiemy na co należy zwrócić uwagęw czasie mierzenia i doboru bielizny, chcemy uczyć nasze klientki jak właściwiebiustonosz dopasować, zakładać i nosić. W naszym sklepie jest miejsce nawózek dziecięcy, którym bez problemu można wjechać, jest miejsce ciekawejzabawy dla nieco starszych dzieci, mamy też przewijak.Pięknie zapakujemy biustonosz na prezent.Oferujemy szeroki wybór, bardzo dobrą jakość, piękne wzornictwo, cierpliwość i sztukę brafittingu.Właścicielka ul. Jagiellońska 95 joanna.cybruch@theboob.plJoanna Cybruch www.dopasujstanik.pl tel. (091) 42 52 723


FOTO: DARIUSZ GORAJSKIKalendarz Fundacjipod SukniamiPremiera kalendarza odbyła się w szczecińskiej Galerii pod Sukniami.Powstał on przy udziale podopiecznych Romka Zańki, szefa fundacjizajmującej się twórczością osób niepełnosprawnych, któreozdobiły go swoimi rysunkami i wypowiedziami.Pomysł narodził się w kawiarni, w której Romek Zańkoumawiał się ze swoimi podopiecznymi na mieście, żebyprzy kawie z ciastkami porozmawiać o ważnych dla nichsprawach.– Autorzy opowiadają o sobie, o świecie, swoich marzeniach, problemach– opowiada Zańko. – Nie posiadając „normalnych” zdolnościorganizacyjnych i zaradności, artyści nie usiłują zdobyć zainteresowaniadla swojej sztuki. Wystarcza im sama radość z tworzenia.Sądzę, że zasługuje ona na pokazanie.Każdy, kto chce wspomóc działania fundacji, może taki kalendarzzakupić w Galerii pod Sukniami przy al. Piastów 4. Koszt kalendarza17 zł. www.podsukniami.art.pl imjUnpluggedDruga połowa stycznia upłynie w Szczecinie pod znakiemakustycznych brzmień – trwa Akustyczeń, cykl koncertówmuzyki alternatywnej, granej w wersji unplugged.owością podczas tej edycji będą specjalne projekty i artystycznepołączenia, powstałe specjalnie na potrzeby festiwalu.N14 stycznia, wystąpi duet Marek Dyjak & Jerzy Małek15 stycznia, kolejny duet, Wojciech Waglewski & Bartek Łęczycki16 stycznia, projekt Mucho Kolektyw: Muchy & Afro Kolektyw orazPsychocukier, czyli energetyczna formacja z Łodzi17 stycznia, projekt AntyAkustyczeń: Kucz/Kulka oraz Projekt MetaleMiękkie: Quo Vadis21 stycznia, druga część AntyAkustycznia: Grupa Operacyjna, jednaz niekwestionowanych gwiazd festiwalu oraz Lobotomia22 stycznia, projekt Gala Zakaźna: Chorzy na Odrę & goście, a ponich Bubliczki Cashubian Klezmer Band23 stycznia, koncert szczecińskiej grupy Rajd Maszyn24 stycznia, hit Akustycznia: Wojciech Karolak Quartet feat. JerzyMałek, Tomasz Grzegorski, Arek Skolik.25 stycznia, kabaret muzyczny Czerwony Tulipan z Olsztyna. wbO życiu niemłodejjuż mężatkiSKulturaNiezwykłe życie Magdaleny Samozwaniec, znanej polskiej pisarki,będzie tematem spotkania w XIII Muzach. Dodatkową atrakcjąbędzie projekcja filmu z lat 20. z Polą Negri w roli głównej.amozwaniec to nie tylko utalentowana przedwojennapisarka satyryczna, ale także osoba z nie byle jakimi koneksjami.Jej ojcem był wybitny malarz Wojciech Kossak,a siostrą równie wybitna poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.Nie tylko więc sama twórczość pisarki, ale także jej życie, relacje rodzinnestanowią niezwykle interesujące historie. O nich właśnie będziemożna posłuchać podczas spotkania w XIII Muzach. Anegdoty i ciekawostkiz życia pisarki przedstawi jej stryjeczny wnuk Rafał Podraza,który całkiem niedawno odnalazł przedwojenne zapiski i wspomnieniaMagdaleny Samozwaniec. Z nich powstała ostatnia książka pisarki„Z pamiętnika niemłodej już mężatki“. Opowieści Podrazy wzbogaconebędą pokazem przeźroczy ze zdjęciami słynnej rodzinyKossaków.Dodatkową atrakcją będzieprojekcja „Sumurum“, zremasterowannegow Berlinie filmu z lat20. z Polą Negri w roli głównej.Współorganizatorem spotkaniajest Stowarzyszenie Twórcówi Producentów Sztuki, a patronemprasowym „Prestiż“. wbXIII Muz, 28 stycznia, godz.18.00FOTO: MATERIAŁY PRASOWE


22 stycznia Cafe Pravda zapraszana otwarcie wystawy oryginal-Almodovara. Prezentacja obejmieponad dwadzieścia plakatówhiszpańskich, włoskich, niemieckich, francuskich. Wśród plakatówznalazły się prace Ivana Zulueta,Studia Gatti, Paolo Sestittoczy Ceesepe, z czego większośćpochodzi z prywatnych zbiorów.Najstarszym elementem ekspozycjijest pochodzący z 1980Bom”. Wystawa odbędzie się wramach obchodów 10-lecia istnieniaCafe Pravda w Szczecinie.Również 22 stycznia o godz. 21zapraszamy na imprezę towarzyszącąotwarciu nowego PublicCafe na Podzamczu. O oprawęmuzyczną zatroszczy się FamilyGroove - niegdysiejsi rezydenciCafe Pravda. Oprawa estetycznaimprezy: Plan B!. Zapraszamystałych i nowych bywalców.Impreza organizowana jest weTwórców i Producentów Sztuki.Wystawa potrwa do końcamarca, w tym czasie Cafe Pravdazaprasza na promocję hiszpańskichwin.Cafe Prawdaul. Wielka Odrzańska 20 tel. 91 8122279Public Cafeul.Wielka Odrzańska 20a


Piękno naturyFotografie utalentowanego holenderskiego fotografika będziemymogli zobaczyć w szczecińskiej Galerii Soraya.Peter Hulshof fotografuje naturę, bo uważa, że to właśniew niej tkwi największe piękno. Nie sposób w to nie uwierzyć,gdy patrzymy na nieziemskie wręcz krajobrazyuwiecznione w tych kadrach. Chęć dzielenia się tym pięknem i pomocyinnym w odkrywaniu jej piękna zawiodła fotografika w rozmaitezakątki świata, gdzie w czasie wielu wystaw miał możliwośćpokazania swoich prac szerokiej publiczności. Wystawa jego niezwykłychprac odbędzie się również w Szczecinie, a Peter Hulshof będziegościem jej wernisażu już 22 stycznia. Będzie to bez wątpienianiezwykłe spotkanie. Wernisażowi i wystawie, która będzie gościław Galerii Soraya do 22 lutego, patronuje „Prestiż”.wbKulturalna energiaKlub 13 Muz zaprasza na bardzo kulturalny weekend. Już od czwartku14 stycznia stanie się kulturalnym centrum miasta.Czeka nas cykl „13 sphere”.Na przekór zimie i trzaskającemu mrozowi organizatorzyzapowiadają, że wydarzenia, które zaplanowali, rozgrzejąSzczecin do czerwoności. W ciągu trzech dni będą miałymiejsce działania, które znane są bywalcom klubu z takich cykli jakSztuka Niepokorna, CONtemplacje Muzyki Novej czy Kino Kultura.Do przestrzeni muzowych przeniesie się studio Polskiego Radia (audycjaŚrodek Miasta), zagoszczą rozkołysane dźwięki serwowaneprzez szczecińskich DJ-ów i zespoły z kraju czy też pierwsza w historiigalerii prezentacja prac kobiety-artystki. A to zaledwie fragmenttego, co nas czeka...wbREKLAMAFOTO: PETER HULSHOF


KulturaW Szczecinie łapałam oddechWERONIKA BULICZFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKMaria Seweryn, mimo że trudno ją znaleźć na łamach tabloidów i portali plotkarskich, jest znaną aktorką. I cenioną. W Szczecinie bywała częstokilka lat temu, gdy grała w spektaklach Teatru Współczesnego. Teraz pojawia się u nas z gościnnymi spektaklami Teatru Polonia.Tym razem widzowie mieli okazję obejrzeć ją w „Dowodzie”Davida Aburna, gdzie wciela się w rolę córki genialnegomatematyka. W spektaklu na scenie towarzyszy jej ojciec– Andrzej Seweryn. To nie pierwszy raz, kiedy Maria pojawia się nascenie w towarzystwie rodziców. Grała w filmach u boku swojej matki,Krystyny Jandy, m.in. w świetnym filmie „Matka swojej matki”– za rolę Alicji dostała Tarnowską Nagrodę Filmową za najlepszą kreacjęaktorską. Jako córka dwóch takich osobowości aktorskich chybajuż genetycznie została przystosowana do tego zawodu.Seweryn była dość mocno związana ze Szczecinem. Kilka lat poskończeniu studiów nawiązała współpracę z Teatrem Współczesnym.Widzieliśmy ją w „Polaroidach”, które grane były przez kilkasezonów. To sztuka dość depresyjna, pełna smutnej prawdy o ludzkichproblemach. Znacznie bardziej optymistyczna była rola Emkiw „Komicznej sile” Alana Ayckbourna. Maria Seweryn wcieliła siętam w postać androida, który, wbrew wszelkiej logice, poznaje ludzkieuczucia i potrafi się śmiać. Obie role aktorka zagrała u AnnyAugustynowicz.Obecnie można oglądać ją w sztukach Teatru Polonia, Teatrze naWoli oraz Teatrze Komedia. O Teatrze Polonia, stworzonym przezjej matkę, Marysia mówi, że jest jej drugim domem. Już drugi sezongra w „Bogu” reżyserowanym przez Jandę oraz w „Dowodzie”reżyserowanym przez Andrzeja Seweryna. Oba spektakle są dobrzeprzyjmowane przez krytykę i publiczność, również w Szczeciniezgromadziły wielu miłośników teatru. Agencja Brand House, któraorganizowała wizyty Teatru Polonia w Szczecinie, nie poprzestaje natych spektaklach. Już w lutym planowane jest kolejne przedstawienie– jeśli wszystko się uda, zobaczymy „Miss HIV“.74 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


Rozmowa z Marią Seweryn„Prestiż“: Gdyby nie aktorką,kim by Pani została?Maria Seweryn: Może lekarzem...– Czyli brała Pani pod uwagęinną drogę?– Tak, przez chwilę naprawdęmyślałam o medycynie, chciałambyć tzw. lekarzem bez granic.– Dała Pani radę stworzyćw teatrze własną markę,a w tej chwili współpracujez obojgiem rodziców. Co dajetaka współpraca? Pozwalanabierać dystansu do siebie?Podobno nie wścieka się jużPani na porównania do rodziców.– Przyzwyczaiłam się. Pozatym znam swoją wartość jakoaktorka. Wiem jakie mam braki,wiem jakie zalety, dzięki temuwiem jak dalej się rozwijać.Niewątpliwie praca z rodzicamijest dla mnie nie tylko przyjemnością,ale świetną szkołą,jak zresztą dla każdego aktoraw tym kraju, który ma możliwośćzawodowego spotkaniaz nimi.Poza tym my po prostu lubimyze sobą pracować. A jeśliktoś widzi tylko tę stronę prywatnąw naszych spotkaniachzawodowych, to już jest jegokłopot. Jestem w zawodzie odponad 10 lat i tłumaczenie sięz pracy z moimi rodzicami jestdla mnie stratą czasu.– Styczeń to czas podsumowań.Jak wspomina Pani minionyrok? Wydarzyło się cośistotnego, jakieś miłe wspomnienia?– To, co pierwsze przychodzimi do głowy, to... wakacjena Korsyce! Wyjechałam tamw maju z dziećmi, to były typowerodzinne wakacje. Naprawdęwspaniały odpoczynek.Polecam wszystkim wizytę tamwłaśnie wiosną – jest niewieluturystów, nie ma upału, a krajobrazzapiera dech w piersi,ponieważ w tym czasie możnaodnieść wrażenie, że cała wyspakwitnie.– A plany na 2010?– Wielkimi krokami zbliża sięotwarcie drugiej sceny FundacjiKrystyny Jandy na rzecz Kultury,czyli Och Sceny na Ochocie.To bardzo ważny projekt teatralny,dla mnie o tyle istotny, żepomogę mamie w prowadzeniutej sceny – właściwie to ja zajmętam strategiczną pozycję. Mamnadzieję, że od strony technicznejwszystko się uda. To takżewyzwanie aktorskie, przenosimytam kilka spektakli ze scenyTeatru Polonia.– Co do spektakli Polonii –w „Dowodzie” zobaczyliśmy Paniąw roli genialnej matematyczkiCatherine. Jaka to postać?– To trudna i złożona psychologiczniebohaterka. Onai właściwie cała sztuka przybliżająbardzo ważne i ciężkie dozrozumienia problemy, tematytabu, jak choroba psychiczna,poświęcenie dla drugiej osoby.W „Dowodzie” próbujemy określićczym jest geniusz, czy możnabyć wybitnym naukowcem,a jednocześnie pozostać normalnym?To pytania, na które chybanie sposób jednoznacznie odpowiedzieć.– W Szczecinie współpracowałaPani z Anną Augustynowicz.Jakie wspomnienia pozostałyz pracy z nią?– To było moje najważniejszespotkanie zawodowe. Ania wciążpozostaje dla mnie w pewnymsensie guru teatralnym. Rzadkosię widujemy, a ja bardzo tęsknięza pracą z nią. Jestem przekonana,że znajdzie się taki czas i takitytuł, że obie będziemy chciałysię znów spotkać.– Czy w czasie pracy w Szczecinienie brakowało Pani warszawskiegorozmachu?– Moim zdaniem nieważnejest gdzie się pracuje, ale z kim ijak. Oprócz Ani Augustynowiczpoznałam w Szczecinie wspaniałyzespół teatralny. Nadalopowiadam o tym, że tak zgranego,spełnionego i tak świetniepoprowadzonego zespołu niespotkałam.Maria Seweryn z Joanną Trzepiecińską w przedstawieniu „Dowód”FOTO: ROBERT JAWORSKIKultura– Jak wspomina Pani tenczas? Co najbardziej kojarzysię Pani ze Szczecinem?– Był to wspaniały czas. „Wyrywałam“się z Warszawy i taknaprawdę mogłam odpoczywaći przez chwilę zająć się tylkosobą, co jest niemożliwe, kiedyjest się matką, żoną, prowadzisię dom, itd.Poznałam świetnych ludzi,nie ukrywam też, że dużo siębawiłam! W Szczecinie łapałamoddech. Dlatego lubię tu wracać,mam tu ulubione miejsca, znajomych,czuję wciąż, że jestem tutrochę u siebie.wbREKLAMA


ImprezyPrestiżowe imprezyczyli subiektywny przegląd wydarzeńDo oglądaniaWERONIKA BULICZDo słuchaniaPrzy okazji kameraliów muzycznychw Royal Jazz Clubie wystąpi w SzczecinieGrażyna Łobaszewska – wokalistkai kompozytorka, znana z takich piosenekjak „Czas nas uczy pogody”, „Ludziez duszą”. W Szczecinie będziemy miećokazję ponownie usłyszeć jej największeprzeboje.Royal Jazz Club, 17 stycznia, godz. 20.00Trebunie Tutki – górale w SzczecinieMuzykująca od pokoleń rodzina z BiałegoDunajca, która przeszła ewolucję odkapeli ludowej po zespół koncertujący nanajwiększych festiwalach muzyki świataw Europie, a także Azji i Ameryce. Charakterystycznearanżacje zespołu opierają się nawykorzystaniu tradycyjnych instrumentów,skali góralskiej, specyficznym stylu wykonawczym.W Szczecinie usłyszymy góralskie kolędy i pastorałki.Filharmonia Szczecińska, 22 stycznia, godz. 19.00Tercet Egzotyczny dziś to siedmioosobowyzespół, którego liderką jest wspaniałaIzabella Skrybant.Zespół istnieje od ponad czterdziestulat i cały czas bardzo aktywnie koncertujew Polsce i zagranicą. W Szczecinie przypomnączasy świetności i największeprzeboje – „Pamelo żegnaj” oraz „Kochanypamiętaj”.Filharmonia, 24 stycznia, godz. 18.00Karnawał w filharmoniiW styczniu będziemy mogli posłuchaćOrkiestry Symfonicznej kierowanej przezdyrygenta Macieja Niesiołowskiego. Popularnośćzyskał dzięki cyklowi muzycznychprogramów telewizyjnych „Z batutą i humorem”.Usłyszymy polki, walce i marszeFucika, Straussa oraz arie i duety z operetekKalmana, Abrahama, Lehara. ZaśpiewająAnita Maszczyk i Michał Musiał.Filharmonia Szczecińska, 15-16 stycznia, godz. 19.00Łobaszewska w kameralnym klimaciePamelo żegnajPremiera we WspółczesnymWspółczesny zaprasza na nowy spektakl– „Nierządne królestwo”. Sztuka autorstwai w reżyserii Pawła Kamzy oparta jest namotywach „Odprawy posłów greckich”Jana Kochanowskiego. Scenariusz sztuki,podobnie jak tekst twórcy polskiego renesansu,jest próbą mówienia o współczesnościpoprzez kostium historyczny. Aktualnestają się pytania – o sprawiedliwość, równość wobec prawa i osobistąwolność.Teatr Współczesny, 23 stycznia, godz. 19.00Jerzy Kryszak w PleciudzeSpotkanie z jednym z najpopularniejszychsatyryków w Polsce będzie niewątpliwąatrakcją końca stycznia. Siła jegosatyry bierze się z bezpośredniego kontaktuz publicznością, którą artysta angażujew swoje skecze, czym buduje niepowtarzalnąatmosferę. Umiejętnie wciela sięw postać którą naśladuje, „bywa” LechemWałęsą, Andrzejem Lepperem, Adamem Michnikiem.Teatr Lalek „Pleciuga”, 24 stycznia, godz. 19.00Spróbujmy jeszcze razKomediowe widowisko z błyskotliwymtekstem Murraya F. Schigala (autora scenariuszafilmu „Tootsie”) to spektakl złożonyz dwóch jednoaktówek. W każdejz nich poznajemy inną parę – i innej naturyproblemy w relacjach damsko-męskich.Ludzkie kłopoty ukazuje jednak w sposóbżartobliwy i komiczny. Reżyseruje MaciejWojtyszko, a występują Joanna Żółkowska i Cezary Żak.Opera na Zamku, 24 stycznia, godz. 17.00, 19.30Bożyszcze kobietZnakomita komedia Neila Simona. Barneyniedawno skończył 45 lat. Ma udanąrodzinę, opinię „przyzwoitego człowieka”i dochodową restaurację. Jego życie wydajemu się jednak nudne. Postanawia zorganizowaćschadzki z trzema przypadkowospotkanymi kobietami. Reżyseruje CezaryMorawski, a na scenie pojawią się PiotrGąsowski, Hanna Śleszyńska i Anna Dereszowska. Na spektakl zapraszaagencja Brand House.Teatr Polski, 25 stycznia, godz. 17.15, 20.1576 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


ImprezyCoffee George’s CarnivalKafe Jerzy zaprasza na niepowtarzalnywystęp Rewii Tanecznej Rising Stars. Rewiazostała założona w 2001 roku przeztancerza i choreografa rewiowego KonradaBikowskiego. Od tamtej pory przez rewięprzewinęło się wielu utalentowanych tancerzy,którzy na swoim koncie mają najbardziejprestiżowe nagrody taneczne. Dziśrewia liczy 31 profesjonalnych tancerzy różnych stylów tanecznych.Imprezę poprowadzi DJ Martinezz.Kafe Jerzy, 30 stycznia, godz. 20.00To nie jest kraj dla... wielkich ludziNa one-man-show Rafała Rutkowskiego„To nie jest kraj dla wielkich ludzi” zapraszaagencja Brand House. Spektakl napisałi wyreżyserował Michał Walczak. Znanyz cyklu reklam Castoramy Rafał Rutkowskitym razem pokazuje swój doskonaływarsztat aktorski, uprawiając coraz popularniejsząformułę stand-up comedy. Showprowadzi widzów przez najbardziej charakterystyczne typy Polaków,postaci pełne wad i przywar, które uznajemy za typowe dla naszegonarodu. Rutkowski, znany z poczucia humoru, przedstawia te postaciez przymrużeniem oka. Dobra zabawa gwarantowanaTeatr Lalek „Pleciuga”, 8 lutego, godz. 17.30, 20.00Do spotkaniaPierwszy Szczeciński Zjazd na ByleCzym będzie miał miejsce na SzczecińskiejGubałówce. Dwudniowa impreza obejmiezjazdy w różnych kategoriach, rodzinne,firmowe, drużynowe i indywidualne. Zjazdombędzie towarzyszyć program artystyczny,odbędą się koncerty szczecińskichgrup (m.in. So Cool Band, Curcumy, PilotówNocy).22-23 stycznia, Szczecińska GubałówkaCrazy SlideKoniec karnawału z Pro Publico MareTo już siódmy coroczny bal organizowanyprzez Fundację Pro Publico Mare.Do tej pory udało się zebrać prawie 250000 złotych, które przeznaczono na pomocchorym dzieciom. W tym roku cel jestszczytny: lampa do angiografu w KliniceKardiologii PAM. Podczas imprezy zanurzymysię w oparach dekadencji i absurdu.Odpowiedni klimat zapewnią kabaret Czarny Kot Rudy oraz zespółDixieland Band. Prowadzenie: Maria Czubaszek, Adam Opatowicz,Michał Janicki.13 lutego, Hotel Radisson BLUREKLAMASTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 77


As serwisowyDebeściakiKoniec grudnia to najpiękniejszy okres w całym roku.Czas rodzinnych spotkań, prezentów, pięknie ubranychdrzewek choinkowych, tych sztucznych, co rokupodobnych, i tych „żywych”, pięknie pachnących,wycinanych w lasach pod okiem leśników.Krzysztof BobalaWspółwłaściciel agencji reklamowej„BONO”, organizatorturnieju Pekao Open, wielki miłośniktenisa i innych sportówrakietowychAle grudzień to od zawsze także okrespodsumowań i plebiscytów. Przy świątecznychstołach, pośród makowcówi pierników, pomiędzy grzybowąa karpiem dyskutujemy o tym, co byłonajlepsze w mijającym właśnie roku.O ulubionych filmach, sportowych herosach czy największychbohaterach popkultury. Praktycznie każdagazeta, stacja telewizyjna czy radiowa przekonujenas do swojej listy najlepszych w sporcie, kulturzeczy polityce. Nie ukrywam, że od dawna i ja jestemfanem takich plebiscytów. Pamiętam, jak przed latyczekałem na noworoczny program w telewizji publicznej(innej nie było) podsumowujący cały rokw sporcie, z jakim zainteresowaniem śledziłemwyniki plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na dziesiątkęnajlepszych. Z wiekiem, kiedy coraz lepiej poznawałemmechanizmy rządzące światem sportu,te plebiscyty i podsumowania zaczęły budzić wemnie wiele kontrowersji.Po pierwsze: jak sprawiedliwie porównać drużynęze sportowcem indywidualnym. Rywalizacja drużynowaróżni się przecież znacząco od tej uprawianejw pojedynkę. Sport indywidualny nie zna pojęć:kolektyw, lider drużyny,najsłabsze ogniwo. Ciwszyscy, którzy uprawialisporty zespołowe, mogąwiele opowiedzieć – jaktrudno wejść do drużyny,jak często rywalizacja zabijaprzyjaźń i jak wielezależy od trenera.Po drugie (i chyba najważniejsze):plebiscytypowinny być organizowanetylko w obrębie danejdyscypliny. Jak bez cieniawątpliwości porównaćniezwykle popularnąsiatkówkę z łucznictwem,szeroko transmitowany tenis ziemny czy skoki narciarskiena przykład z kajakarstwem górskim? Jakiekolwiekwskazanie będzie wyłącznie subiektywnądecyzją i to zgodną z popularnością dyscyplinyw kraju, z którego głos ten pochodzi.Gdybym chciał realnie ocenić najlepszych sportowcówna świecie, to jak mam porównać słynnegoi niezwykle popularnego np. w Indiach GautamaGambhira, wirtuoza gry w krykieta, ze światowymimegagwiazdami Usainem Boltem, Rogerem Federeremczy Tigerem Woodsem. Chociaż ten ostatni,mimo że jest wirtuozem golfa, przez jakiś czas żadnegoplebiscytu nie wygra (chyba że na sprawcę megaskandalu).Przecież umiejętności wszyscy prezentująna najwyższym, nieosiągalnym dla większościśmiertelników, światowym poziomie. A wymienionyprzeze mnie Hindus Gautam gwiazdą poza Indiamijest tylko w Australii, Nowej Zelandii czy WielkiejBrytanii. No może jeszcze w RPA, czyli wszędzietam, gdzie krykiet jest naprawdę popularnym sportemi tam to właśnie Gambhir jest kandydatem nanajlepszego sportowca 2010 roku.Goszcząc niedawno w Londynie, byłem bezpośrednimświadkiem absolutnego szaleństwa faneki fanów na punkcie jednego z najsłynniejszych angielskichrugbystów. Dzisiaj nie pamiętam już jegonazwiska, nie rozpoznałbym go na żadnym zdjęciu,ale tam, w kolejce po autograf w słynnym londyńskimdomu towarowym, czekało kilkaset osób.Kolejka nie malała, wszystko to transmitowała telewizja,paparazzi błyskali fleszami, a co kilka minutdochodziło do prawdziwych scen uwielbieniai miłości do gwiazdy. Okazało się, że to podporareprezentacji Anglii i jeden z najlepszych rugbystówna świecie. Dla przeciętnego kibica w naszym krajuosoba absolutnie anonimowa, ale w Wielkiej Brytaniikandydat do tytułu sportowca mijającego roku.A więc sprawa wyboru najlepszego sportowca światajest tak naprawdę wyłącznie wyborem najpopularniejszegow ujęciu globalnym. Najpopularniejszego,bo dyscyplina, którą uprawia, jest popularnaw dostatecznej liczbie krajów, bo transmitowanajest w ogólnoświatowych stacjach telewizyjnych,bo sportowiec jest ulubieńcem mediów, ba, określićmożemy go nawet niezwykle popularnym w ostatnimczasie słowem „celebryta”. Bo prawie w każdymzakątku świata wiemy, ile zarobił pieniędzyza ostatni kontrakt reklamowy lub spektakularnesportowe zwycięstwo, kto jest jego nową partnerkążyciową i że urodziło mu się dziecko. Czyli taknaprawdę poprzez media jesteśmy przez cały czasobecni w jego życiu.A czy jest najlepszy?...Krzysztof BobalaPSW moim prywatnym plebiscycie sportowymi debeściakamiroku 2010 w naszym kraju są zdobywcyzłotego medalu mistrzostw Europy – męska reprezentacjaPolski w siatkówce, a w naszym regioniedominatorzy – Marek Kolbowicz i Konrad Wasielewski,mistrzowie świata w wioślarstwie.STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 79


SportPOCZET SZCZECIŃSKICH OLIMPIJCZYKÓWDanuta STRASZYŃSKAREKLAMAPłotkarka i sprinterka. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego;magister fizyki. W 1980 roku na AWF w Poznaniu obroniła rozprawędoktorską.Urodziła się 4 lutego 1942 roku w Szczecinie. Do dzisiaj najbardziej utytułowana,jeśli chodzi o medale i wyniki, szczecińska lekkoatletka. Jednaz najlepszych polskich płotkarek z przełomu lat 60. i 70.; podopiecznaEmila Dudzińskiego i Andrzeja Piotrowskiego. Dwukrotna olimpijka:szósta zawodniczka igrzysk w Meksyku (1968) w biegu na 80 m przezpłotki. Taką samą pozycję zajęła w biegu na 100 m przez płotki podczasolimpiady w Monachium (1972).Danuta Straszyńska 16 razy reprezentowała Polskę w meczach międzypaństwowych(1964-1972), pięciokrotnie była rekordzistką kraju (80 m i100 m przez płotki) i mistrzynią Polski; 100 m przez płotki (1971, 1972), 200 m przez płotki (1971) i 4×100 m (1963, 1971). Była takżehalową mistrzynią świata (1967) i mistrzynią Europy w sztafecie 4×100 m (Budapeszt 1966). Partnerkami pani Danuty w tym biegubyły: Elżbieta Bednarek, Irena Kirszenstein-Szewińska i Ewa Kłobukowska. Podczas tych samych zawodów była siódma w biegu na80 m przez płotki, a pięć lat później podczas Mistrzostw Europy w Helsinkach na 100 m przez płotki zajęła czwarte miejsce. Była takżesrebrną medalistką w biegu sztafetowym podczas Uniwersjady (Budapeszt 1965). Tam także zdobyła złoto na 80 m przez płotki.W rankingu światowym biegu płotkarskiego pisma „Track & Field News” pani Danuta Straszyńska zajęła w 1966 roku ósme miejsce,w 1968 – siódme, w 1971 – trzecie, a w 1972 – piąte. Znakomite wyniki osiągała także w biegach sprinterskich na 100 i 200 m.Próbowała także, z powodzeniem, sił w pięcioboju i sprincie na 400 m.Dzisiaj o sporcie mówi krótko: – Poznałam znakomitych ludzi, zwiedziłam trochę świata i naprawdę bardzo ciekawie spędziłammłodość. Nigdy nie stawiałam jednak sportu na pierwszym miejscu, moje wyniki może byłby lepsze, gdybym się bardziej przykładała,ale starczało mi to co było.Rafał Podraza


Jak wzmocnić jedność w regionie” – pod takim tytułemodbyło się opłatkowe spotkanie Forum Gryf na WydzialeNauk Ekonomicznych i Zarządzania Uniwersytetu Szczecińskiego.Gościem spotkania był bp Marian Błażej Kruszyłowicz,a wśród kilkudziesięciu uczestników znaleźli się m.in. naukowcy,politycy, dziennikarze. Poruszano wiele tematów, bp Kruszyłowiczwygłosił kilka refleksji o jedności, ks. Jan Kazieczko opowiedziało pracach w katedrze, a dr Marek Zwolankowski o swoim udzialew radzie nadzorczej Stoczni Szczecińskiej. Po dyskusji goście wysłuchalikolęd w wykonaniu chóru WNEiZ US i podzielili się opłatkiem.Forum Gryf to inicjatywa skupiająca osoby z różnych środowisk,zainteresowanych rozwojem Szczecina i regionu. Przewodniczącymrady forum jest prof. US dr hab. Alberto Lozano Platonoff. brO jedności w GryfieKronika PrestiżuPrzemawia ks. Jan Kazieczko, proboszcz szczecińskiej katedryFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKOd lewej: bp Błażej Kruszyłowicz, prof. US Alberto Lozano Platonoff,przewodniczący Rady Forum Gryf, Hubert Pachciarek, dyrektor forumŚwiąteczne życzenia, (od lewej) Michał Stankiewicz, Tomasz Chaciński (wydawcy „Prestiżu”),Piotr Lichota, dyrektor TVP Szczecin, Wojciech Jachim, red. nacz. szczecińskiej Gazety Wyborczej,Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina, Jerzy Miśkiewicz, współwłaściciel kina Pionier„Lunatyczka” dla VIPówOpera na Zamku przygotowała dla swoich widzów specjalnąvipowską premierę „Lunatyczki” Vinzenzo Belliniego. Gościenajpierw mieli okazje wysłuchać mistrzowsko zaśpiewanychpartii wokalnych i dać się wciągnąć w mroczny i romantycznyklimat opery. Później wszyscy goście uczestniczyli w uroczystymbankiecie w holu restauracji Na Kuncu Korytarza. Imprezie towarzyszyławystawa zdjęć autorstwa artystów szczecińskiej opery, któreuwieczniły piękne sycylijskie krajobrazy.wbZ Modeny do SzczecinaWystrój wnętrza w najlepszym stylu, meble i dodatki prawiewyłącznie produkcji włoskiej – to akcesoria, które odstycznia są dostępne w Szczecinie. Włoski architekt RudiFontana otworzył w naszym mieście studio architektury wnętrz EvanHouse. Przez lata z powodzeniem działał we Włoszech, jednak jegomieszkający koło Szczecina kuzyn długo namawiał go na przyjazd doPolski. Tutaj zdążył już zdobyć wielu przyjaciół. Podczas uroczystejinauguracji działalności firmy nie zabrakło ich wśród gości – pojawilisię zarówno nowi polscy znajomi, jak i Włosi, którzy wspierająswojego rodaka. Nie zabrakło włoskich przysmaków – parmezanu,prosciutto oraz wybornego włoskiego wina.wbDyrektor Opery Warcisław Kunc z reżyserem przedstawienia, Martinem Otavą z CzechFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKZ lewej prof. Kazimierz Kozłowski, historyk, któremu dedykowana była styczniowa imprezaOd prawej: architekt wnętrz RudiFontana z tłumaczką i asystentkąMartą ZdziarskąOd lewej: włoski konsul Szczecinaprof. Angelo Rella, dr hab. prof.Uniwersytetu Szczecińskiego WydziałuTeologicznego Dariusz ZarzeckiFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKSTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 81


Kronika PrestiżuŚwiątecznie i artystycznieAdres Wojciecha 1 jestz pewnością znanymiłośnikom przedwojennegoSzczecina. Stoi tutajpięknie odnowiona secesyjnakamienica, której wielkim atutemjest przestronny dziedziniec.Jej piętra są zamieszkałe, a parterw głębi dziedzińca zajmuje GaleriaTrystero. W chłodną grudniowąsobotę na dziedzińcu kamie-nicy zebrali się jej mieszkańcy,a także przyjaciele i sympatycygalerii. Wspólnie ubrali ogromnąchoinkę, wysłuchali koncertuChorych na Odrę i obejrzeliwystawione w galerii prace m.in.Przemysława Cerebież-Tarabickiegoi Jarosława Eysmonta. Nazmarzniętych czekało grzanewino.wbZaśpiewali dla dzieciŚwiąteczny koncert„Śpiew(d)ajmy Mu”był okazją, aby szczecińscyartyści wspomogli swoimigłosami dzieci z domówdziecka. Koncert, który jest jużtradycją w Stargardzie, po razpierwszy zagrano także w Szczeciniew sali Bogusława w ZamkuKsiążąt Pomorskich. Wystąpiłym.in. znana szczecińska jazzmankaBeata Andrzejewska orazfinalistka „Idola” Asia Stach.Imprezę uświetnił występ chóruCantore Gospel ze Stargarduz gościnnym towarzyszeniemdzieci z Domu Małego Dzieckaze Stargardu. Podczas koncertuodbyła się zbiórka pieniędzy,które zostały przekazane właśniestargardzkiemu domowi dziecka.Łącznie podczas imprezyw Stargardzie i Szczecinie zebrano6 tys. zł.wbFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKOd lewej: Anna Kobyłka, projektantkabiżuterii, Marek Szymański, KazimierzGładysz, współorgnizatorzy imprezySalon Elisabeth przydeptaku Bogusławaotworzył swoje podwoje.Otwarcie było bardzouroczyste i trwało właściwiecały dzień, więc goście moglisami wybrać godzinę przybycia.Cały czas do salonuzaglądał ktoś nowy, skuszonyniezwykłą „żywą wystawą”– w wielkiej witrynie sklepumodelki prezentowały suknieślubne i wieczorowe. Wśródgości, oprócz panien „na wydaniu”,nie zabrakło lokalnychsław, m.in. Moniki Szwai.wbMaria Łopuch, historyksztuki opowiada o secesjiSuknie na BogusławaZ prawej Elżbieta Subczyńska, właścicielkasalonu na Bogusława z ElżbietąLeszczyńską, właścicielką firmy Elisabethprodukującej suknie ślubneBeata Andrzejewska występuje z chórem gospelPrzed wigiliąrudzień to okazja do wielu spotkań przedwigilijnych.Przedświąteczny nastrój wykorzystali zaprzyjaźnieni zeGsobą szczecińscy biznesmeni. Przy obficie zastawionymstole w Hotelu Atrium spotkali się przedstawiciele różnych branż. dpZa morza i oceanyBOd lewej: Adam Orszulak, Piotr Tomasiewicz, Krzysztof Bobryk,Cezary Sylwestrzak, Janusz Korzeniewicz, Zbigniew Witkowski,Mirosław Wyrzykowski, Anna Turkiewicz, Tomasz Nieżychowski,Andrzej Turkiewicz, Leszek Żabicki, Jerzy Sawickiogdan Tychowski, twórca portalu „Morza i oceany“ zostałuznany za najlepszego dziennikarza branży morskiejw 2009 roku. Tytuł przyznała mu Krajowa Izba GospodarkiMorskiej podczas noworocznego spotkania na szczecińskim zamku.Portal poświecony jest gospodarce morskiej, w której specjalizujesię Tychowski, również jako dziennikarz ekonomicznego dziennika„Puls Biznesu“.wbFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKFOTO: ARCHIWUM ANNY TURKIEWICZFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKGoście uroczystego otwarcia - od prawej Lidia Majewska, Anna Hamaczek,Ewa Baczyńska, Renata Nowakowska oraz Elżbieta LeszczyńskaFOTO: MAREK CZASNOJĆ82 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


CŚwiąteczna Izbaoroczne spotkanie wigilijne członków Północnej IzbyGospodarczej jest już w Szczecinie tradycją. W tym rokuwigilia odbyła się w Teatrze Polskim, a na scenie pojawiłsię m.in. Piotr Kupicha, wokalista zespołu Feel, oraz satyryk ArturAndrus. Okazało się, że i on jest przedsiębiorcą – prowadzi ZakładUsług Satyrycznych, w skrócie ZUS. Świąteczną atmosferę zapewniłśnieg, którego nie zabrakło tego wieczora za oknami, a na scenie zimowetematy w poezji śpiewanej i recytowanej przez aktorów TeatruPolskiego. Ważną częścią wigilii jest obecność dzieci z placówek wychowawczychZachodniopomorskiego. W tym roku przedsiębiorcyobdarowali wychowanków ośrodków w Niemieńsku i StargardzieSzczecińskim. Wszyscy byli szczęśliwi i wzruszeni. Po artystycznejczęści imprezy goście skosztowali tradycyjnych potraw wigilijnych.wbKronika PrestiżuCzłonkowie Północnej Izby Gospodarczej odbierają nagrodydla najlepszych przedsiębiorców minionego rokuNajlepsi sportowcy 2009To już tradycja, że widzowieTVP i czytelnicy„Przeglądu Sportowego”wybierają najlepszychsportowców mijającego roku.Podczas gali w warszawskim TeatrzePolskim nagrodzono sportoweosobowości. Do „ZłotejDziesiątki” zakwalifikowali sięMarek Kolbowicz i Konrad Wasielewskize Szczecina, wioślarze,których wyróżniono statuetką zaszóste miejsce w plebiscycie. Nagrodęodebrali razem z kolegami– Adamem Korolem i MichałemJelińskim. Po uroczystości,którą poprowadzili PrzemysławBabiarz i Maciej Kurzajewski,goście udali się na bankiet dohotelu Marriot.wbWychowankowie stargardzkich placówek rozpakowująprezenty od szczecińskich przedsiębiorcówChoć w tym roku Monika Pyrek niezakwalifikowała się do „Złotej Dziesiątki”błyszczała na bankiecie. Na zdjęciuz partnerem Norbertem Rokitą„Siła pokoju” płynie ze SzczecinaPlakat Agnieszki Piejak, 13-latki ze Szczecina, będzie reprezentowałPolskę, Szczecin i Pałac Młodzieży w światowymfinale konkursu „Plakat pokoju” w Oak Brook w USA.Lions Club Jantar ze Szczecina zgłosił prace dzieci z koła plastycznegoz Pałacu Młodzieży. Tytuł tegorocznej edycji konkursu to „Siła pokoju”.Plakat wykonany przez Agnieszkę został wyłoniony w finale ogólnopolskimjako najlepsza praca i trafił już do USA. Ogólnoświatowyetap zostanie rozstrzygnięty do 1 lutego. Nagrodą główną będzie 2,5tys. dolarów oraz wyjazd nagrodzonego dziecka wraz z rodziną nauroczystą galę.wbFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKFOTO: MAREK BICZYKWioślarze zdobyli szóste miejsce w plebiscycieOd prawej: Grażyna Bulanowska z LC Jantar, Agnieszka Piejak, Maria Czernieckaz LC Jantar oraz Mariola Grochowska opiekunka koła z Pałacu MłodzieżyFOTO: DARIUSZ GORAJSKISTYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 83


Kronika PrestiżuGKancelaria z historią Szczecinaozdek, Kowalski,Łysakowski to nowakancelaria na prawniczejmapie Szczecina. No możeniezupełnie nowa, bo wspólnicydziałają razem już od kilku miesięcy.Koniec grudnia wybralijednak na moment uroczystejinauguracji i prezentacji. Kan-celaria usytuowana na starówceliczy aż pięć poziomów, którychwnętrze zaprojektowała JoannaWeczer-Łysakowska. Całośćutrzymana w nowoczesnym stylui jasnej tonacji. Ozdobą kancelariisą zdjęcia fotografa AnatolaWeczera pokazujące powojennySzczecin.brMec. Marcin Kowalski z żoną Anną Słaby-KowalskąFOTO: WŁODZIMIERZ PIĄTEKWspólnicy kancelarii, od lewej: mec. Andrzej Gozdek,mec. Marcin Kowalski, mec. Jakub ŁysakowskiOd lewej Alla Mark, właścicielka biura rachunkowego, Roman Weczer, syn Anatola WeczeraMec. Marek Mikołajczyk podziwiał bombkiWielka pełnoletnia OrkiestraWtym roku akcja Jurka Owsiaka, która w ciągu tylu latdziałalności zdążyła już objąć właściwie cały świat,odbyła się po raz 18. W Szczecinie finał WOŚP zawszejest wielkim wydarzeniem. 10 stycznia rozpoczął sięo 11.40 Korowodem Aniołów, który ruszył z Placu Rodła.O 12.00 sprzed filharmonii ruszył tradycyjny bieg „Policz sięz cukrzycą”, który ma przybliżać problem coraz częstszegowystępowania tej choroby. 200 szczecinian pobiegło na dystansie2 km wokół Jasnych Błoni. Przez cały dzień właśniena Błoniach odbywały się imprezy i koncerty. To taki dzieńw roku, kiedy wszyscy, bez wyjątku, stajemy się lepsi. wbOd lewej: Agata Michalska-Szuster, aplikantka adwokacka i mec. Andrzej GozdekOd lewej: radca prawny Rafał Czyżyk, mec. Przemysław Manik,Joanna Weczer-Łysakowska, mec. Marek KędziorekFOTO: DARIUSZ GORAJSKINajpiękniejszą bramkę turnieju zdobył z „przewrotki”dyrektor wydziału sportu UM Robert SzychMarcin Kowalski oprowadza po kancelarii Wojciecha Kitę (Aerogryf)84 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010


magazyn szczeciński

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!