koniec też muszę wskazać na to, że dla nas również istniało serdeczne życie towarzyskie.Pielęgniarki Margareta i Elsa u nas w Opolnie spędziły swój urlop roczny; Klaus Joschkospędził tygodnie wakacji u mnie; na koniec tygodnia przychodzili wujek i ciocia Steinz <strong>Bogatyni</strong> w odwiedziny i także zaprzyjaźnione rodziny, przede wszystkim rodzina RudolfaFischera i Sygfryda Domagały. Sygfryd od roku 56 posiadał nowy motocykl, 350 cm 3 , motordwusuwowy marki „Iszewesk”. Zachęcał mnie, żebym jechał na polnej drodze, nie dozapomnienia!Jako nowa osoba w naszym kręgu zjawił się Pan dyrektor Markowicz, który byłzwiązany z siostrą Sygfryda, wdową Lehmann (Rzeźnia ul. Kościuszki / most ul. Dworcowa).Pochodził z żydowskiej rodziny z Poznania. Ojciec jego w I wojnie światowej jeszczeświadomie i wiernie służył jako pruski oficer. Po odnowieniu Polski starał się o równoległedobre wykształcenie syna w języku niemieckim, tzn. Markowicz przynajmniej w połowie stałw niemieckim kręgu kulturalnym. Jako żołnierz polski dostał się do sowieckiej niewoli naSybir. Na skutek praw hitlerowskich i przeprowadzonych przestępstw na ludności żydowskiej,czuł się wypchnięty z tego niemieckiego kręgu kulturalnego i wrócił jako oficeri mściciel z sowiecko-polską armią ze wschodu. Kiedy jednak na Górnym Śląsku spostrzegł,że niemieckie tkaczki tak samo zużyte i zmęczone stoją przy krosnach jak te w poznańskimi w Rosji, to ze swoją zemstą nie wiedział co zrobić. Chociaż miał możliwość omijać naszeniemieckie towarzystwo, to raczej czuł się do nas przyciągany, wypożyczał i czytał znowuliteraturę niemiecką i chętnie ze mną na spacerach dookoła Opolna wymieniał się gruntownymifilozoficznymi rozważaniami. Własny jego syn z byłego małżeństwa pozostałw Związku Radzieckim.Jak już podano, towarzystwo spotykało się całkiem luźnie, każdy przyniósł część potrzebnegojedzenia, w gospodzie w środku Opolna wtedy jeszcze można było kupić dzbanekpiwa; zamieniano się książkami i omawiano je, opowiadano sobie wydarzenia z przeszłychczasów, bo telewizji wtedy na szczęście nie było, przy okazji podam następującą anegdotę:– W starym Bad Oppelsdorf był przedsiębiorca – taksówkarz Willi Schäfer ze starymotwartym samochodem. Pewien Pan, kuracjusz, który już przybierał na siłach, wynająłw łagodny letni wieczór tę taksówkę w kierunku Zittau, ażeby tam spędzić miły wieczóri więcej. Jechało się więc przyjemnie w odkrytym samochodzie, powoli w nastrojowejaurze wieczoru; kuracjusz w cylindrze, fraku i białej krochmalonej, wyprasowanejsztywnej koszuli zapalił sobie cygaro. Jednak podczas jazdy dziwnie często bił dłoniąo pierś, albo drapał się pod frakiem. W Zittau to dziwne zachowanie się wyjaśniło, boprzez iskrę z cygara z koszuli pozostał tylko kołnierz i mankiety.Ku pociesze towarzystwa odbywały się z udziałem mojej siostry na ul. Parkowej,pokazowe jazdy z zaprzęgiem naszych psów, które przez ogólną uwagę czuły się wywyższonei wszystkie manewry wykonywały wzorowo.Następnie chcę przytoczyć wydarzenie, które miało miejsce wśród naszych pozostałychzwierząt. Częścią wspólną wszystkich tych opowieści jest nasz dom na działce na końcu ul.Parkowej. Las wtenczas jeszcze swoich potężnych iglastych przedstawicieli zgrupowałz jednej strony domu, inne drzewa i krzaki rosły wzdłuż długiego płotu dookoła. Na łące stałydrzewa owocowe z domkami dla ptaków i ule pszczół, duża część działki była używana jakoogród warzywny i innej uprawy. W tym małym raju kręciło się sporo drobnych zwierzątz samorządem między sobą, o których chcę pisać.August MocnyAugust był królikiem samcem. Miał wśród swoich rówieśników rzadką siłę i wielkość.W końcu pozostał jako ostatni ze swojego rodu, bo nikt mu nie chciał ze względu na jegowielkość i urodę odebrać życia. Dostał niby rentę w naturaliach, jednak samotne życie zakratami nie było w jego guście. Pewnego dnia wszystko było poprzerywane i ani śladu pomin. Pierwszym działaniem w takim przypadku, to było natychmiastowe uwięzienie naszychtrzech psów. Potem zabrano się do szukania Augusta. Jednak wszelkie wołanie i bicie kijami62
w drzewa nie doprowadziło do sukcesu; tzn. August nie zjawił się. Wreszcie jeden pies(Foxina) został wybrany do pomocy i otrzymał pouczenie, że królika ma tylko odnaleźć i niegryźć. Pies udawał, że tak chce postąpić, ale krótko po tym już gonił po dziedzińcu i tylkomiał morderstwo w myśli. Przed stertą cegieł szczekał wściekle i próbował usunąć cegłę,kiedyśmy jeszcze rozmyślali jak Augusta wydostać spod cegieł, ten się zjawił i rzucił się napsa i zaczął go bić. Pies stał z głupią miną, bo na agresywnego zająca nie miał programu.Augusta znowu uwięziono, ale z wolności, którą raz poznał, nie chciał zrezygnować i ciąglesię wyłamywał. Jednak przy tym nigdy nie opuścił obrębu działki. Napadał na wszystkie psy,które się do niego zbliżyły. W końcu tak było, że nieraz pies gonił z wszystkich sił za rógdomu, a za nim waleczny królik. Na skutek takiej rzeczywistości darowaliśmy mu wolność.Nocą sam udawał się do klatki w pobliżu budki psów. Otrzymał dodatkowe nazwanie Mocny.Wrony Jakub i JoanOstatni szczęśliwy czas w Opolnie ZdrojuIch sobie najchętniej przypominam. Jakub i Joan pochodzili z jednego gniazda. Jakub wypadłi skaleczył się. Znalazł u nas opiekę. Joana ratowałem przed krwawą śmiercią. Żeby gouratować musiałem gonić za sową, która unosiła go ze sobą, ale przestraszyła się mojegorzuconego kamienia. Obie wrony szybko się przyzwyczaiły do nowego otoczenia. Po niedługimczasie były w pełni dorosłe i odegrały znaczącą rolę wśród gromady zwierząt na naszejdziałce. Chyba leżało w ich charakterze, że dla innych wkrótce stały się złym duchemMefisto. Swoimi napadami wszystkich dookoła trzymały w niepokoju i przestrachu. Przytakim diabelskich wyczynach bardzo przydatne były im ich długie ostre dzioby. Jak każdyporządny diabeł, każdy z nich miał też swój schowany skarb. Wszystko, co jakoś błyskałoi migotało zostało skradzione. Przy odwiedzaniu skarbu była zachowana jak największaostrożność. Gdy się wreszcie czuli sami i nie obserwowani, to swoje skarby wygrzebywali,rozkładali w słońcu, porządkowali, przegrupowywali i przy najmniejszym niepokoju szybkochowali. Ale nie tylko takie twarde szklane i metalowe skarby zostały zagrzebane, lecz takżekawałki mięsa i innego pokarmu. Jednak w w stosunku do tych zagrzebanych jadalnychskarbów nasze psy wykazały żywy interes. Często można było zobaczyć, jak wrona śpieszyłado swojego szabru, a za nią łaził skrycie pies, kiedy wrona opuściła swój magazyn z zapasami,pies wszystko wygrzebał i zjadł. Gniew wrony przy swoim pustym magazynie jest niedo opisania. Przynajmniej pięć minut siedziała przy miejscu i ściśle rozmyślała, kto by mógł63