11.07.2015 Views

Palm Piotr - TMZB w Bogatyni

Palm Piotr - TMZB w Bogatyni

Palm Piotr - TMZB w Bogatyni

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

przed którą nigdy nie chciałem zawieść. Tak doszło do tego, że w grudniu pisałem najlepszedyktanda i nieprzewidzianie dla mnie w połowie roku zostałem przeniesiony do następnejklasy, był to dla mnie ogromny podarunek świąteczny.W związku z rozpoczęciem kształcenia szkolnego, życie płynęło bez wielu pobocznychprzedsięwzięć. Rzecz jasna, że nadal byliśmy związani z <strong>Bogatyni</strong>ą, bogatyńska rodzina, tzn.babcia, dziadek, wujek, ciocia i kuzyn często bywali u nas i my u nich.Z <strong>Bogatyni</strong> przeprowadziły się z nami dwie suczki, bardzo rozumna i ambitna córkaKory im. Foxina i Thedda. Ostatnią znalazłem w <strong>Bogatyni</strong> w szopie pod werandą przy królikach,ale kiedy chciałem miotłą wygonić obcego psa, to ze słabości upadła. Z tak wykazanąpotrzebą mogła u nas pozostać i przyłączyła się wdzięczna do naszej rodziny.Ponieważ w Opolnie tylko do sąsiada i do ulicy stał płot, to często z przed domumusiałem odpędzać silnego psa średniego wzrostu, który mimo tego ciągle od nowa sięzjawiał. Kiedy w zimowy wieczór otwierałem drzwi domu, on leżał na wycieraczce i niemógł wstać, bo był przymarznięty. Nosiliśmy go ojciec i ja na wycieraczce do kuchni, ostrożnie,mógłby być agresywny. Ale była to zbyteczna obawa, bo Tarzan, tak pies się nazywał,był urzeczywistnieniem dobroduszności, nosiliśmy wygnańca z powrotem do swojego raju,bo Tarzan urodził się w tym domu i potem został oddany do innej rodziny, która bez niegowyjechała z Opolna, a on wiernie przychodził na dawne miejsce zamieszkania.Z końcówki roku pamiętam, że z siostrą czekaliśmy na placu pod kościołem na autobusdo <strong>Bogatyni</strong> śniegu nie było, ale był mróz i miałem mój podarunek świąteczny, piłkę nożną,ze sobą.14. Rok 1952Rok się zaczął jak zwykle sportem zimowym, ale teraz na innym miejscu z częściowonowymi amatorami. Nowym miejscem była „Szumiłowa Góra” (Leupolts Berg), którą wtedytylko na szczycie porastał las, na przedzie w kierunku Opolna z prastarą pół spaloną lipą, byłpunkt widokowy z ławkami. Dzisiejszy las na zboczu w kierunku szosy wtedy jeszcze byłpastwiskiem, ale ten areał powyżej śniegu już był brunatny od cienkich brzóz metrowejwysokości, które mnie przy zjeździe już biły odczuwalnie po nogach. Dziś tam stoi wysokilas.Już za czasów mojego ojca Szumiłowa Góra była placówką na przygody dla chłopcówz Opolna, miejsce to jednak było atakowane umownie przez silnych chłopców rolniczegopochodzenia z Jasnej Góry, którzy zazwyczaj prowadzili z sobą swoje groźne psy. Dla obronyprzeciw takiej przemocy, potrzebne było grzmiące odstraszenie. W tym celu jeden z chłopcóww Opolnie potajemnie wypożyczył od swojego ojca (tzn. na czas nieobecności zdjął ześciany) historyczny wielki pistolet jeździecki, który został przymocowany do gałęzi owejstarej lipy, z długim, kilkudziesięciometrowym sznurem przy kurku. Żeby dobrze grzmiałonasypano podwójną ilość prochu do lufy. Kiedy Jasnogórzanie byli dosyć blisko, pociągniętoza sznur i rozległ się straszny huk. Złe psy jako pierwsze uciekały w kierunku Jasnej Góry,ich panowie za nimi. Zwycięstwo więc było stuprocentowe i zaczęto zwijać sznur aż dopistoletu, ale tego już nie znaleziono, tylko kolba leżała przy lipie i mój ojciec samotniemusiał się przygotować do rozprawy ze swoim ojcem.Do Opolna doszli nowi obywatele z południowej Polski, skąd przez jakąś korekturęgranic z powodu ropy zostały przesiedlone rodziny braci Legeżyńskich. Jeden osiadł nagospodarstwie przy kościele, drugi na gospodarstwie w rogu ul. Parkowej i drogi do szkoły.Do tego gospodarstwa już przed rokiem 1945 mieliśmy bliski stosunek (i moja żona tamposzła po mleko) i gospodarz Robert Flaschner był zaprzyjaźniony z moim ojcem. Bardzoszybko zapoznaliśmy się z nowymi gospodarzami (tam byli też synowie Franek i Józekw wieku mojej siostry). Szybko było widoczne, że Legeżyńscy są pilnymi rolnikami i że onijako późni przesiedleńcy nie byli obdarzeni dobrami, bo gospodarstwa już przez pewien czasstały puste i z bardzo skromnym wyposażeniem, przy czym jakieś poparcie pieniężno-45

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!