11.07.2015 Views

Czekają na siódmy prezent... - Głos Ludu

Czekają na siódmy prezent... - Głos Ludu

Czekają na siódmy prezent... - Głos Ludu

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

OPINIEsobota | 22 grudnia 2012 5PROFESOR DANIEL KADŁUBIEC PISZE O PERSPEKTYWACH POLSKIEJ MNIEJSZOŚCIJak było, jak jest i co dalej?Stanem i perspektywami polskości <strong>na</strong> Zaolziu powin<strong>na</strong> się zająć jakaś <strong>na</strong>sza placówka, może być <strong>na</strong>wet społecz<strong>na</strong>, której ciągle nie mamy, jakkolwiek jej ustanowienie<strong>na</strong>leży do <strong>na</strong>jważniejszych spraw, dotyczących żywotności <strong>na</strong>szej społeczności. Bez niej skuteczne działania będą zależały od przypadku, intuicji, a nie od przemyślaneji racjo<strong>na</strong>lnej koncepcji. Spróbujmy jed<strong>na</strong>k, pomijając powyższe zastrzeżenie, spojrzeć <strong>na</strong> to, co było, co jest i jeszcze trochę do przodu. I tu uwaga: Ponieważ kondycjapolskości <strong>na</strong> Zaolziu zależy przede wszystkim od kondycji PZKO-wskiej, <strong>na</strong>sze uwagi będą dotyczyły zwłaszcza tej właśnie organizacji.SPOJRZENIE WSTECZPrzeglądanie wydawnictw jubileuszowych<strong>na</strong>szego Związku jest bardzociekawe i pouczające. Chodzinie tylko o dane liczbowe, statystyczne,ale przede wszystkim o pomysły,o różne formy działania, które sięsprawdziły, bowiem mobilizowały iskupiały wielotysięczne rzesze nietylko pezetkaowców. Było to o tyleważne, że <strong>na</strong>sza społeczność po roku1945 nie miała siły politycznej i dalejmieć jej nie będzie, stąd jej ostojąbyła siła szeroko rozumianej kultury,siła szkół i przedszkoli, siła oświatyi wiedzy. Idąc tym tropem przytoczmy,że <strong>na</strong>jwiększa liczba przedszkoli,szkół, klas i uczniów była <strong>na</strong> początkulat 60. ub. wieku. Szkoły podstawoweliczyły wówczas 8 700 uczniów, czteryrazy więcej niż obecnie. Również <strong>na</strong>szZwiązek opierał się wówczas <strong>na</strong> prawie19 tysiącach członków, którzy np.śpiewali w 45 chórach mieszanych, 21męskich i 18 żeńskich, co było potęgąnie z racji poziomu artystycznego(choć i ten był wysoki), ale z tegopowodu, że ten rodzaj kultury uwrażliwiałmieszkańców większości zaolziańskichmiejscowości. Gdy dodamydo tego 1956 przedstawień zespołówteatralnych w latach 1947-1961, codaje roczną przeciętną 130 spektakli,w czym brało udział ok. 1150 amatorów<strong>na</strong> zaimprowizowanych sce<strong>na</strong>chw gospodach, świetlicach, remizachstrażackich od Bogumi<strong>na</strong> po Mosty,zrozumiemy, jaka to była potęga.Zauważmy jeszcze działalność SekcjiLiterackiej SLA, dziesiątki, ba setkijej spotkań z pięknym językiem literackimw kołach, szkołach, dyskusjez przednimi polskimi pisarzami,konkursy także w GL 63, przyjazdypolskich teatrów, oper, operetek,możliwość podziwiania <strong>na</strong> żywo np.Solskiego, Holoubka, światowej sławywirtuozów – Kędrę, Langer-Danecką,Wiłkomirską, Danczowską, także<strong>na</strong>ukowców typu Zi<strong>na</strong> czy Szczepańskiego,<strong>na</strong>sze konkursy zespołówtanecznych, śpiewaczych, teatralnych,kółek czytelniczych, którym przewodziłniezapomniany Józef Stebel, towszystko razem, pomimo takich czyinnych warunków, podnosiło atrakcyjnośćPolski, satysfakcjonowałoPolaków zaolziańskich, wzmacniałosiłę mowy ojczystej, będącej podstawąkażdego <strong>na</strong>rodu, społeczności <strong>na</strong>rodowej,tudzież <strong>na</strong>rodowej świadomości.Pracując usilnie i zorganizowanie<strong>na</strong>d słowem i kulturą, pracowano <strong>na</strong>dpolskością.Te działania powodowały jeszczecoś innego, co dla każdej społecznościmniejszościowej jest warunkiem byciai życia, mianowicie dążenie do stworzeniagrupy zwartej, spójnej, niespolaryzowanejw sprawach zasadniczych,do których <strong>na</strong>leży zachowanie<strong>na</strong>rodowego stanu posiadania. Tylkotaka społeczność ma szanse rozwoju,bowiem działanie w rozsypce, w dezintegracjijest prostą drogą donikąd.Budowanie wspólnoty międzygeneracyjnejwokół nowych, świeżychpomysłów, inicjatyw lub wokół jużsprawdzonych, a dzisiaj zarzuconych,Podczas ubiegłorocznego Festiwalu PZKO w Trzyńcu.<strong>na</strong>leży uważać za absolutny priorytet.Rzecz oczywista, zmieniły się warunki,<strong>na</strong>wyki i wymogi, okrojono dominimum etaty w ZG, jed<strong>na</strong>k wartopomyśleć o tym, co proponować, bybyć atrakcyjniejszym od mass mediówi show-biznesu, zazwyczaj płytkiego,powierzchownego, co ze sprawdzonychmodeli przywołać do życia, byto, co tkwi w języku, kulturze, oświacie,we wspólnym działaniu stało sięznowu czymś, co pokaże nowe horyzontyzaolziańskiej polskości. Chodzio praktyczną odpowiedź <strong>na</strong> pytanie,dlaczego warto tu być Polakiem. Iwcale nie trzeba <strong>na</strong> to mieć dużychpieniędzy (tam kończy się praca społecz<strong>na</strong>,gdzie pojawia się pytanie o zapłatę),bowiem skupianie się <strong>na</strong> nichmoże doprowadzić do sytuacji, że zajakiś czas nie będzie komu je wydać.O TYM, CO JESTZauważamy osłabione kontakty z Polskąosobiste i duchowe. Oglądalnośćtelewizji polskiej, radia, czytelnictwopolskich gazet, rodzinne rozmowy oPolsce i polskości są prawie szczątkowe,co pociąga za sobą z<strong>na</strong>czące konsekwencje.Na Olzie wprawdzie zniknęłagranica obywatelska i politycz<strong>na</strong>,ale spiętrzyła się duchowa. Kulturapolska stała się drogim towarem, <strong>na</strong>który Zaolzia nie stać, stąd straciłoono jeden z filarów dumy z polskości.Oglądanie Polski przez pryzmattargowisk wypacza jej obraz takżewśród większości czeskiej, bowiemjak cię widzą, tak cię piszą. Możeinne byłyby relacje <strong>na</strong>rodowościowe<strong>na</strong> Zaolziu, gdyby miało ono dostępdo tego, co we współczesnej Polscejest <strong>na</strong>prawdę wartościowe. Wówczas,być może, zostałyby przytępionestereotypowe opinie o tym, że co złe,to z Polski. Stąd ogromne z<strong>na</strong>czenie,szczególnie dla młodzieży, mają wyjazdyza Olzę, kontakty z rówieśnikami,oglądanie tego wszystkiego, co wostatnich latach powstało <strong>na</strong>d Odrąi Wisłą – wspaniałe ośrodki kultury,pamięci <strong>na</strong>rodowej, sportu, rozrywkiitp. Ważniejsze od słów są przykłady.Gdy jed<strong>na</strong>k przeglądamy w „Głosie<strong>Ludu</strong>” rubrykę „Co w terenie”, wdalszym ciągu podziwiamy aktywnośćpezetkaowską – mnóstwo imprez, organizowanychwe własnych domachPZKO-wskich, w plenerze itd., tudzieżtrzeba chylić czoła przed ofiarnościąanonimowych działaczy. Beznich byłaby tu dawno pustynia. Alejak to się dzieje, że te wszystkie wysiłkikół, przedszkoli i szkół nie przekładająsię <strong>na</strong> trwałość <strong>na</strong>szej społeczności,że topniejemy w sposób nie<strong>na</strong>turalny.Czegoś tu brakuje. Najogólniej powiedziećmoż<strong>na</strong>, że nie dociera to doświadomości młodych generacji, żenie przemawia to do ich wyobraźni,do skali ich wartości. To jed<strong>na</strong>k wymagapracy <strong>na</strong> dłuższy dystans, pracykompetentnej i zespołowej.Jeżeli zaś chodzi o <strong>na</strong>ukę mowy ojczystej,co z powyższym ma związek,trzeba ją maksymalnie upraktycznić,nie rezygnując, rzecz jas<strong>na</strong>, z podstawowychwiadomości teoretycznych.Powin<strong>na</strong> o<strong>na</strong> prowadzić do tego, bymłody człowiek zrozumiał z<strong>na</strong>czeniejęzyka w życiu swoim i społeczeństwa,że jest on warunkiem rozwojujednostki i <strong>na</strong>rodu, żeby zachęcić godo czytania, posługiwania się ojczystymjęzykiem, żeby się go nie wstydził,żeby wziął do ręki polską książkęi gazetę. Ważniejszy jest przecież ktoś,kto wprawdzie nie z<strong>na</strong> np. wszystkichimiesłowów czy dekli<strong>na</strong>cji, aledla którego polszczyz<strong>na</strong> jest jego ojczyzną.Każdy język, o czym pisał jużprzed 200 laty Humboldt, jest ema<strong>na</strong>cjąducha <strong>na</strong>rodowego, dlatego jeston tak istotny dla formowania psychicznychi emocjo<strong>na</strong>lnych wartości<strong>na</strong>rodowych. Jest więc niezrozumiałe,dlaczego w przestrzeni nieoficjalnej,polskiej, coraz częściej pojawiają się<strong>na</strong>zwiska żeńskie <strong>na</strong> –ová, a dotyczyto polskich przedszkoli, szkół i <strong>na</strong>uczycielekteż. Dlaczego dyżur maprzykładowo Kateři<strong>na</strong> Jonsztová, anie Katarzy<strong>na</strong> Jonszta, dlaczego np. wtabelach wyników sportowych szkółpolskich pojawia się Aneta Bajgerová,a nie Bajger, dlaczego w świetlicachszkolnych emituje się niepolskie filmy,a w przedszkolach polskich często niesłyszy się języka polskiego. To wszystkosą placówki, których obowiązkiemjest pielęgnowanie mowy ojczystej.Bez niej przestaną istnieć. Jeżeli pojawiająsię zdania, że to wszystko jedno,oz<strong>na</strong>cza to osłabioną wrażliwość językową,tudzież <strong>na</strong>rodową. A dokąd toprowadzi, nie trzeba podkreślać. Zasadąpolskiego tworzenia osobowych<strong>na</strong>zw żeńskich jest forma męska, rzadziej<strong>na</strong> –owa, -ów<strong>na</strong>, -anka. Jeżeliposługujemy się językiem polskim,musimy respektować i tę zasadę, chyba,że ktoś wyraźnie sobie życzy i<strong>na</strong>czej.Ale to byłyby wyjątki.I nie ma tu żadnego z<strong>na</strong>czenia, żew dowodzie osobistym jest i<strong>na</strong>czej.Wszak nie jesteśmy w banku, <strong>na</strong> policjiczy w sądzie, tylko w środowisku,gdzie trzeba i <strong>na</strong>leży respektowaćzasady kulturalnej polszczyzny, która<strong>na</strong>s przecież określa. Jakby to wyglądało,gdyby w „Głosie <strong>Ludu</strong>” publikowałyBeáta Schönwaldová, DanutaChlupová czy Magdale<strong>na</strong> Ćmielová(choć tak może i mają we swoich dowodach).Co by powiedzieli czytelnicy,gdyby w polskiej gazecie pisanoo Praze, Plzňu, Olomoucu, bowiemtak brzmią oficjalnie te <strong>na</strong>zwy. Bezugruntowanej świadomości językowejtak obecnie rozdmuchiwa<strong>na</strong> ideawielo<strong>na</strong>rodowości i wielojęzycznościbędzie dla <strong>na</strong>s paścią. Wartości ogólnemuszą wyrastać z jasnego określenia,kim jestem, w przeciwnym razieutoniemy w otaczającym <strong>na</strong>s morzueuropejskości. Wiedział o tym dosko<strong>na</strong>lePaweł Stalmach, który przed 160laty, re<strong>prezent</strong>ując <strong>na</strong> forum słowiańskimludność cieszyńską, powiedział,Fot. MAREK SANTARIUSREKLAMAże wśród Słowian jesteśmy Polakami,a wśród Polaków Ślązakami. I to miałoi ma głęboki sens. Europejczyk bezkonkretnego ukotwiczenia regio<strong>na</strong>lno-<strong>na</strong>rodowego jest niczym. Warto teżpowiedzieć, że we współczesnej Europiewyraźnie dominują preferencje dlakultur regio<strong>na</strong>lnych <strong>na</strong>d <strong>na</strong>rodowymiczy europejską.I CO DALEJ?Powtórzyć wypada, że Zaolziu potrzeb<strong>na</strong>jest wiara w sens polskości, comusi wyrastać z rodzin, z obecnościsłowa polskiego w domach, rozmów oskomplikowanych kwestiach cieszyńsko-polskich,z kontaktów z Polską.Podobnie jest z uwrażliwieniem<strong>na</strong> wartości własne, a nie globalne.Amerykanizacja Europy jest wyjałowianiemeuropejskiego dorobku,niezrów<strong>na</strong>nie bogatszego i wartościowszegood tego za oceanem, jestwmawianiem, zwłaszcza młodzieży,że <strong>na</strong>gi król nosi wspaniałą szatę. Naszymobowiązkiem wobec Europy jestpielęgnowanie i rozwijanie kulturyregio<strong>na</strong>lnej, w tym gwary jako <strong>na</strong>szegoważnego wyz<strong>na</strong>cznika tożsamościnie tylko cieszyńskiej. Jej dewastacjazapożyczeniami czeskimi przezmłodsze generacje jest dewastacją <strong>na</strong>ssamych i podci<strong>na</strong>niem gałęzi, <strong>na</strong> którejsiedzimy. I tu paradoks. Mówimy opielęgnowaniu i z<strong>na</strong>czeniu gwary, alenie ma jej w <strong>na</strong>szych pismach, tylko wzasadzie czeskim „Hutniku” i „Horizoncie”.Zasta<strong>na</strong>wiające.Dążenie do wspólnych celów,wspólnych idei i ideałów, które trzeba<strong>na</strong> nowo i dla nowych warunkówsformułować i przeko<strong>na</strong>ć większośćo ich niezbędności dla kondycji <strong>na</strong>rodowej,jest trudne do przecenienia,bowiem <strong>na</strong>jwiększe wartości mamywe własnych dziejach, we własnymdorobku, które jed<strong>na</strong>k trzeba z<strong>na</strong>ć i <strong>na</strong>nich budować interesujące i integrująceformy działania. A zatem potrzebanowych wizji, impulsów i tych, za którymipójdą inni.Bez tego Zaolzie (nie ma już ożywczychkontaktów z mniejszością węgierskąi rusińską, też z Łużycami) będziesię pogrążało w zaściankowości,popadało w stereotypy, może i bogate,ale wyniszczające. Najważniejsza wtym wszystkim jest wola trwania, aw związku z tym konieczność zrozumieniasensu własnego istnienia. I <strong>na</strong>dtym trzeba pracować, by za kolejnych10 lat nie stopniał <strong>na</strong>sz stan o kolejnychparę tysięcy. Wtedy, pomimo takiejczy innej kondycji fi<strong>na</strong>nsowej, niebędzie już o czym mówić.DANIEL KADŁUBIECGL-368

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!